Hej, kochani!
Ten rozdział chciałabym dedykować Martynie, która bardzo mnie dzisiaj zainspirowała.
Next w niedzielę :*
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy ;)
******
Teleportował się prosto do lochów Malfoy
Manor. Zimno podziemi, tak dobrze znane z czasów wojny, od razu otoczyło jego
ciało i przeszyło je do szpiku kości. Chłopak kilka razy mrugnął oczami, aby
przyzwyczaić się do mroku. Zaczął nasłuchiwać, czy w dworze nie rozbrzmiewa
alarm, który jeszcze niedawno zamontowany był na prośbę Lucjusza. Widać jednak
mężczyzna zlikwidował już urządzenie, które wykrywało każdą osobę teleportującą
się do posiadłości.
Chłopak nie chciał tracić ani sekundy, więc od
razu zabrał się za poszukiwania w lochach. Zaczął iść wzdłuż celi, zaglądając
do każdej, lecz nie umiał znaleźć Hermiony. Już zaczął zastanawiać się, czy nie
była to zasadzka ze strony jego ojca, gdy z końca korytarza doszło go ciche
szlochanie.
Szybko podbiegł do ostatniej celi i
zajrzał przez jej kraty. W kącie pomieszczenia siedziała skulona postać –
Hermiona. Już z daleka było widać, że drży. Draco szybko wyjął różdżkę z
kieszeni spodni i cicho wypowiedział zaklęcie. Drzwi pomieszczenia stanęły
przed nim otworem, a blondyn zaczął zbliżać się do swojej dziewczyny.
Dzieliło go od niej kilka kroków, gdy
Hermiona nagle poderwała głowę w górę. Draco z bólem stwierdził, że była ona
posiniaczona, a stare szramy, które były wspomnieniem poprzedniego pobytu
dziewczyny w Malfoy Manor nie były chronione teraz czarem. W oczach
brązowowłosej czaił się strach.
- Nie podchodź! – krzyknęła. Jeszcze
mocniej wcisnęła się w kąt pomieszczenia.
Chłopak stanął jak wryty, nie
przygotowany na taką reakcje Hermiony. Wyobrażał sobie, jak rzuci mu się w
ramiona, a on w końcu będzie ponownie mógł ją pocałować i utulić… Rzeczywistość
była jednak nieco inna. Draco nie wiedział, jaki był powód takiego zachowania
dziewczyny. Niepewnie podszedł do wystraszonej brązowowłosej i kucnął przy
niej.
- To tylko ja, Draco – powiedział
uspokajająco. Wyciągnął rękę w jej stronę i lekko dotknął jej splątanych loków.
- Ty… ty… - zaczęła jąkać się
dziewczyna. Jej wzrok był rozbiegany.
- Tak, Hermiono, to ja – pogładził ją po
policzku.
- Ty… jesteś tak bardzo podobny do Pana
– szepnęła w końcu wystraszona.
- Do kogo? – zapytał zdziwiony. Coraz bardziej
nie rozumiał tej sytuacji.
- Jesteś podobny do mojego Pana –
powtórzyła cicho – Czy ty też chcesz coś mi zrobić?
- Pana? Co on ci robi? – wszystko to było
jak jakiś straszny sen. Jego dziewczyna wyglądała na zastraszoną, do tego
zdawało się, że nie poznawała Dracona.
- Pan przychodzi tu co jakiś czas i mnie
torturuje. Pan jest zły i mnie więzi – powiedziała niemal bezgłosie – Wyglądasz
prawie jak on. Czy ty też jesteś zły?
- Ale przecież to ja, twój Draco –
przyciągnął ją szybko do siebie i położył jej głowę na swojej piersi. Czuł, jak
zesztywniała w jego ramionach – Nie pamiętasz mnie?
- Nie… - Hermiona przecząco pokręciła
głową – Ja… straciłam pamięć. Tak mówi Pan – zamyśliła się – Byłeś dla mnie
kimś ważnym?
Wtedy wszystko ułożyło się w logiczną
całość. Całe okrucieństwo Lucjusza nagle spadło na Dracona i przytłoczyło go
swoim ciężarem. Mężczyźnie nie chodziło tylko o porwanie dziewczyny. Teraz
walka toczyła się również o jej wspomnienia.
- Na Salzara, co on ci zrobił? – szepnął
do siebie zrozpaczony. Jeszcze mocniej przytulił brązowowłosą – Mam nadzieję,
że byłem dla ciebie ważny. Bo ty… byłaś dla mnie całym światem. Kiedy
zniknęłaś… to były najgorsze godziny w moim życiu – mówił wprost do jej ucha.
- Jeżeli znałeś mnie wcześniej… czy
wiesz, jak mam na imię? – zapytała.
- Hermiona – nieco odchylił ją od siebie
i spojrzał wprost w jej oczy – Jesteś moją Hermioną.
Wpatrywali się w siebie przez
kilkanaście sekund. Napięcie pomiędzy nimi było aż nie do zniesienia. Draco
czuł, że dziewczyna nie uwierzyła mu do końca. Była podejrzliwa. Nie mógł jej
się jednak dziwić – znał swojego ojca i wiedział, jak bardzo umiał zmieniać
swoich więźniów.
- Dobrze, więc… - blondyn odchrząknął –
Przywracaniem twoich wspomnień zajmiemy się później. Na razie muszę cię stąd
wydostać. Możesz sama wstać?
- Ale… czy na pewno nie chcesz niczego
mi zrobić? – zapytała drżącym głosem.
- Nigdy nie mógłbym nic ci zrobić.
Proszę… po prostu mi zaufaj – powiedział błagalnie.
Brązowowłosa niepewnie wyciągnęła w jego
stronę dłoń, którą on od razu ujął. Pomógł wstać Hermionie, której nogi jeszcze
nieco drżały.
- Teleportuję cię do naszego wspólnego
domu – wyjaśnił blondyn.
Objął dziewczynę w talii i skupił się na
przeniesieniu się do ich posiadłości. Lecz gdy po kilkunastu sekundach otworzył
oczy, wciąż znajdował się w lochach.
– Cholera – mruknął – Dlaczego to nie
działa?
Znów spróbował teleportacji, jednak i
tym razem nie poczuł znajomego skręcania we wnętrznościach. Przez jego głowę
przeleciała nieprzyjemna myśl, że być może będzie musiał znaleźć inne wyjście z
podziemi.
- Coś nie tak, synu? – usłyszał za sobą
drwiący głos.
Szybko odwrócił się, jednocześnie
czując, że Hermiona zadrżała. Zaraz potem zobaczył, że dziewczyna uklękła przed
mężczyzną, który wszedł do celi.
- Witaj, Panie – powiedziała
wystraszonym głosem.
- Witaj, szlamo – powiedział nieuważnie
Lucjusz. Zwrócił się w stronę Dracona, wbijając w niego swój wzrok lodowato
niebieskich oczu – Czyżbyś już zapomniał, synu, że z moich lochów nie da się
teleportować? Och, no tak, na śmierć zapomniałem – to mój nowy czar to sprawia.
Nie mogłeś tego wiedzieć – uśmiechnął się wrednie – Niestety, w moich
podziemiach panują nowe porządki – nie można deportować się z nich w inne
miejsca. Dlatego musimy załatwić naszą sprawę tak, jak pisałem w liście.
Draco wbił rozeźlony wzrok w swojego
ojca. Dlaczego Lucjusz musiał zawsze być o krok przed nim?
- Pójdziemy do salonu, omówimy pewne
sprawy. Na pewno dojdziemy do porozumienia… - kontynuował długowłosy.
- Dobrze, ale mam jeden warunek –
powiedział ostro blondyn.
- Nie sądzisz, że to ja jestem tutaj od
stawiania warunków? – zasugerował starszy Malfoy, przekrzywiając głowę w bok.
- Chciałbym, żeby Hermiona z nami poszła
– rzekł, bagatelizując słowa ojca.
- Dobrze – zgodził się po chwili wahania
mężczyzna – Wstań, szlamo – dziewczyna posłusznie wykonała jego polecenia –
Idziesz razem z nami.
Draco podszedł do dziewczyny i splótł
jej palce ze swoimi. Razem ruszyli w stronę salonów Malfoy Manor.
***
Za kilka minut miała wybić 1700.
Rob siedział na kanapie w domu Florence i Isy. Wpatrywał się w okno, przez
które wpadały popołudniowe promienie słońca i rozmyślał nad tym, co miało tego
dnia wydarzyć się w Malfoy Manor. Blondynka opowiadała mu o wstępnym planie,
jaki ułożyła razem z innymi czarodziejami, jednak pomysł wtargnięcia do domu
Lucjusza, pokonanie jego armii i uratowanie Dracona oraz Hermiony wydawało się
mężczyźnie nieco niebezpieczne.
,,Proszę, żeby tylko nic się nie stało”,
prosił w myślach.
Nagle usłyszał głośne kroki w holu domu.
- Isa! Rob!
Gitarzysta zerwał się z sofy.
Przysiągłby, że usłyszał krzyki Florence. Wydawało mu się to jednak niemożliwe.
Przecież ruda przebywała w Azkabanie, jedynym miejscu w czarodziejskim świecie,
z którego praktycznie nie dało się wydostać. Dopiero, gdy krzyki powtórzyły
się, mężczyzna wybiegł z salonu.
Stała tam – w podartej koszuli, brudnych
dżinsach i pęcherzach na stopach. Miała skołtunione włosy, brud za paznokciami
i błyszczące oczy. Rob szybko podszedł do niej i chwycił za ramiona, jakby nie
mógł uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje.
- Florence… - wyszeptał – To naprawdę
ty…
- Tak… - potaknęła. Przytknęła swoje
suche wargi do jego ust i krótko go pocałowała – Nie wyczyścili ci pamięci o
mnie? – zapytała cicho.
- Isa im zabroniła – rzekł rozbawiony,
po czym znów ją pocałował - Jak udało ci się uciec?
- To długa historia – pokręciła głową –
Nie uciekłam bez powodu. Muszę natychmiast spotkać się z Draco i Hermioną.
Gitarzysta głęboko westchnął i odwrócił
wzrok w stronę okna.
- Niestety, to niemożliwe – powiedział.
- Jak to? Co się stało? – spytała
wystraszona kobieta. Może było już za późno. Może dziewczyna już nie żyła.
- Dwa dni temu Hermiona została porwana
przez Lucjusza Malfoy’a. Dziś Draco teleportował się do jego dworu, by targować
się z nim o swoja dziewczynę – wyjaśnił Rob cicho.
- O nie… - Flo ukryła twarz w dłoniach –
Już rozumiem. Już wszystko rozumiem.
- Co rozumiesz? – zdziwił się.
- Miałam wizję. Wynikało z niej, że
Hermiona umrze… lub będzie o krok od śmierci. Chciałam powiadomić o tym
Dracona, jednak w takiej sytuacji jest to chyba niemożliwe… - zrobiła krótką pauzę - Już wiem! Teleportuję się do Malfoy Manor i ich ochronię!
- Nie, Flo, proszę – Rob chwycił ją za
nadgarstki – Proszę, nie rób tego sama.
- Więc z kim?
- A nie domyślasz się, gdzie jest teraz
Isa? – uśmiechnął się pod nosem – Nasza waleczna blondynka zebrała grupę
czarodziejów i ma zamiar z nimi pokonać armię Lucjusza. Za kilka minut powinni
wyruszać z domu przy Grimmuald Place 12 – powiedział.
- Moja krew! Isa ma moją krew! – Flo
zaśmiała się – Nie pozostaje mi więc nic innego, jak dołączyć do nich.
Rob pochylił się nad rudą i ponownie ją
pocałował. Nie przeszkadzało mu to, że jest brudna i pachnie stęchlizną. To
była jego Florence. Znów przy nim.
- Tylko nie zrób niczego głupiego. I
wróć – wyszeptał jeszcze gitarzysta. Zaraz potem kobieta aportowała się z domu.
***
- Macie wszystko? – Gavin Whitmore
stanął przed jego małą armia i dumnie się jej przyjrzał.
- Mam Peruwiański Proszek
Natychmiastowej Ciemności i Kieszonkowe Bagno – zgłosił George.
- Ja mam Gigantojęzyczne Toffi –
powiedział Neville, unosząc dłonie pełne cukierków.
Kolejni czarodzieje raportowali, w jakie
przedmioty z Magicznych Dowcipów Weasley’ów oraz sklepu Zonka byli zaopatrzeni,
a Whitmore z satysfakcją kiwał głową. Razem z Isą Summers, prawdopodobnie jedną
z najdziwniejszych osób, jakie poznał, ułożył niemal doskonały plan napadu na
Malfoy Manor.
- A czy każdy pamięta plan? – zapytała
Isa, stając obok nauczyciela OPCM. Była ubrana zupełnie inaczej, niż zawsze –
wygodne tenisówki zastąpione były szpilkami, obcisła spódnica zamieniona na
dżinsy, a włosy spięte w kucyka. W jednej kieszeni trzymała różdżkę, a w
drugiej Pelerynę Obronną.
- Zupełnie niespodziewanie wchodzimy do
domu Lucka – zaczął Harry.
- Potem tak samo niepodziewanie
zaczynamy ich atakować produktami ze sklepu George’a – dopowiedział Bill.
- Wszystko robimy w Pelerynach Obronnych
– wtrąciła Luna.
- I bronimy się przed niewybaczalnymi
zaklęciami. Sami nimi nie miotamy – uzupełniła Molly.
- Za to możemy stosować inne zaklęcia –
powiedział Percy.
- Szczególnie wobec Lucka – musimy go
przecież związać – rzekł Charlie.
- Jesteście… jesteście najlepszymi
czarodziejami, jakich spotkałam – wzruszyła się Isa. Wszyscy, niemal słowo w
słowo powtarzali jej wypowiedzi. Umieli cały plan na pamięć.
- Nie możemy być obojętni na
nieszczęścia naszych przyjaciół – wyjaśnił Artur – Przecież sami przeżywaliśmy
podobne sytuacje. Nie mogliśmy wiec przejść obojętnie obok twojej prośby.
Gavin spojrzał na zegarek i obwieścił,
że pora na deportację. Wszyscy chwycili się za ręce i utworzyli zwarty krąg,
gdy nagle usłyszeli krzyk.
- Zaczekajcie! Zaczekajcie!
Do pokoju wpadła zziajana Florence. Gdy
tylko Isa ją ujrzała, rzuciła się w jej objęcia, nie zważając na brud, którym
spowita była ruda.
- Flo! – blondynka ujęła twarz
przyjaciółki i spojrzała na nią z czułością – Wróciłaś. Naprawdę wróciłaś. I… -
pociągnęła nosem – Śmierdzisz. Jakbyś nie myła się przez kilka dni.
- Może dlatego, że tak właśnie było? –
zaśmiała się ruda, gładząc jasne włosy Isy.
- Ale jak wydostałaś się z Azkabanu? –
zapytał zdziwiony Harry, podchodząc do kobiet.
- Sama dokładnie nie wiem… - Florence
oderwała się od przyjaciółki i odwróciła twarzą d wszystkich zebranych
czarodziejów – Zaczęło się od tego, że miałam wizję, w której widziałam, jak
ginie Hermiona… lub jest bardzo blisko śmierci – wyznała cicho – Lucjusz rzucił
w jej stronę Avadą. Wizja nie pokazywała, czy Draco zdążył uratować swoją
dziewczynę, czy nie. Zaraz po tym, jak skończyło się widzenie, postanowiłam, że
musze uciec i powiedzieć to Draconowi. Nie umiałam zrobić jednak niczego, by
wyjść chociaż z celi. Zaczęłam krzyczeć. I wtedy… Z moich ust zaczął wydostawać
się biały dym. Roztopił drzwi celi, odgonił dementor… To dzięki niemu
wydostałam się z Azkabanu. Ale kompletnie nie wiem, co to było – wyznała.
- Wiem, co to mogło być – wtrącił się
Gavin – Czytałem kiedyś o takim rodzaju magii. Występuje bardzo rzadko.
Najczęściej posiadają go osoby, które mają również dar widzenia przyszłości. Ta
jedna z najczystszych form magii, jakie kiedykolwiek poznałem. Polega na
zamianie swojego głosu i emocji, które w nim są zawarte na silne zaklęcie. Może
ono złamać czary ochronne, działać jak patronus oraz wiele innych formuł,
jednak tylko wtedy, gdy nasze intencje są czyste – wyjaśnił mężczyzna.
- Czyli znowu jestem inna od wszystkich?
– zapytała ruda z krzywą miną – To zaczyna już się robić nudne.
- Właśnie dlatego cię kochamy –
powiedziała Isa – Jesteś wyjątkowa, Flo.
- Nigdy nie znaliśmy tak barwnej i
pozytywnej osoby, jak ty – przyznał Harry, a reszta zgodziła się z nim.
- Poza tym, twój nowy czar może bardzo
pomóc nam podczas najazdu na Malfoy Manor – zauważył Whitmore.
- Właśnie, nasza misja! – krzyknęła Isa.
Spojrzała na zegarek – było już kilka minut po 1700. Przez powrót
Flo wszyscy zapomnieli o powodzie, z którego spotkali się w domu przy Grimmuald
Place – Miałaś nową wizję, tak?
- Tak. Jak mówiłam, Hermiona może dziś
zginąć – szepnęła.
- Czyli musimy brać się do roboty tak
szybko, jak tylko się da – Gavin zakasał rękawy, po czym szybko zaczął
tłumaczyć Florence, jaki był plan ataku na dwór Lucjusza. W tym samym czasie
blondynka poprosiła George’a Weasley’a o kilka przedmiotów z jego sklepu, które
mogłaby dać swojej przyjaciółce jako amunicję.
Gdy podawała jej paczkę Kieszonkowego
Bagna, Flo szepnęła do jej ucha:
- Widzę, że kilka dni beze mnie
wyzwoliły w tobie serce lwa. Nie przypuszczałam, że jesteś zdolna do
zorganizowania armii – zaśmiała się.
- Kiedyś trzeba w końcu przestać być
dziewczyną o króliczym sercu, prawda?* – odpowiedziała z uśmiechem Isa.
- Wszyscy gotowi? – zapytał po
dziesięciu minutach Harry. Znów stali w kółku, tym razem większym o jedną
osobę.
- Tak! – odpowiedzieli chórem
czarodzieje.
- Więc teleportujemy się – powiedziała
Isa.
Chwilę potem pojawili się przed żelazna
bramą Malfoy Manor.
***
Miał już cały plan. Ułożył go
poprzedniej nocy, gdy leżał w swojej zimnej jaskini. Wiedział, że tym razem
nikt mu nie przeszkodzi. Nawet Lucjusz nie był tak sprytny, jak on. Niemożliwe
było, by i tym razem coś poszło nie tak. To była misternie uknuta intryga.
Zanim jego ,,Pan” zorientuje się, co tak naprawdę się wydarzyło, on będzie już
daleko za granicą. W miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie.
W miejscu, gdzie nikt ich nie znajdzie.
Teleportował się do Malfoy Manor. Z
salonu dobiegły go odgłosy rozmowy, jednak nie miał czasu, by sprawdzać, kto
tym razem przybył do dworu. Szczególnie, że atencja Lucjusza nie była mu w tym
momencie niezbędne. Im bardziej mężczyzna był zajęty, tym Zabini miał większe
szanse na pomyślne przeprowadzenie swojej akcji.
- Byłem dzisiaj umówiony na widzenie z
więźniem – powiedział ostro do strażnika przy wejściu do lochów.
- Blaise Zabini? – upewnił się służący
starszego Malfoy’a.
Czarnoskóry podwinął rękaw swojej
koszuli, na której widniał już dawno wypalony Mroczny Znak. Strażnik bez słowa
sprzeciwu przepuścił chłopaka w drzwiach. Już po chwili Blaise zbiegał po
krętych schodach, by jak najszybciej dotrzeć do celi, w której leżała jego była
dziewczyna.
- Co pan tu robi? – zapytał ktoś nagle
niskim głosem. Ciemnoskóry ze zdziwieniem zadarł głowę i spojrzał na kolejnego
strażnika, który pilnował celi Pansy.
- Byłem dzisiaj umówiony na widzenie z
więźniem – powtórzył zniecierpliwionym tonem.
- Czy mam upewnić się i zapytać o to
Pana? – zapytał złośliwym tonem.
- Nie – rzekł przez zaciśnięte zęby
Zabini. Szybko skierował różdżkę w stronę mężczyzny i spetryfikował go – Myślę,
że nie będzie to potrzebne.
Chłopak ominął nieprzytomne ciało
strażnika i szybko wszedł do celi Pansy. Dziewczyna leżała pod jedną ze ścian.
Blaise od razu ukląkł przy niej i mocno ją do siebie przytulił. Czuł, że
drżała, a jej ciało było bardzo wiotkie.
- Pansy… - wyszeptał miękko,
przeczesując jej włosy palcami – To ja, Blaise. Przyszedłem, by cię stąd
wydostać.
- Blaise… – powiedziała słabo
czarnowłosa. Lekko uchyliła swoje powieki i mętnym wzrokiem wpatrywała się w
Zabiniego.
- Wszystko obmyśliłem. Uciekniemy za
granicę, tam, gdzie nikt nas nie znajdzie. Będziemy żyć razem, szczęśliwie, nie
wracając już do przeszłości. W końcu bez przeszkód będziemy mogli być razem –
mówił z ożywieniem, gładząc policzki dziewczyny.
- Blaise… - wyszeptała znowu. Kurczowo
chwyciła ciemnoskórego za nadgarstek.
- O co chodzi, kochanie? – zapytał, kładąc
głowę Pansy na swoich kolanach.
- Blaise, ja…
Jej klatka piersiowa szybko się unosiła,
a w oczach czaił strach. Lekko podniosła się na łokciach, dając znać Zabiniemu,
że chce, by ją pocałował. Chłopak od razu przysunął usta do jej wargi
delikatnie je musnął. Dziewczyna owinęła swoje drżące ręce wokół jego szyi, a
on położył dłonie na jej plecach, by być bliżej niej. Nie zdążył jednak nawet
pogłębić pocałunku, gdy poczuł, że coś jest nie tak. Lekko odsunął się od Pansy
i ze zdziwieniem stwierdził, że jej ręce opadły z jego karku. Oczy dziewczyny
były szeroko otwarte, a jednocześnie puste. Ciśnienie w żyłach ciemnoskórego
wzrosło dwukrotnie, gdy ujrzał, że klatka piersiowa Parkinson już się nie
unosiła. Myślał, że to tylko omamy, więc szybko przyłożył palce do nadgarstka
dziewczyny.
Łzy potoczyły się z jego policzków, gdy
odkrył, że Pansy nie żyje. Umarła w jego ramionach, podczas pocałunku. Chłopak
jeszcze mocniej przytulił ciało dziewczyny, szlochając w jej jeszcze ciepłą
szyję. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko się tak skończyło. Za późno
spostrzegł, jak okrutnym człowiekiem jest Lucjusz Malfoy. Za późno spostrzegł,
że długowłosy nie jest uczciwy nawet wobec swoich popleczników. Gdyby nie był
tak zaślepiony myślą o galeonach, Pansy żyłaby. Może teraz siedzieliby w
londyńskim parku lub w rezydencji Zabinich. Może byliby szczęśliwi.
Rozpacz po straci była tak przenikliwa,
że Blaise utracił zdolność odczuwania jakichkolwiek emocji. Czuł tylko chłód,
który rozchodził się po całym jego ciele oraz żądzę zemsty na Lucjuszu.
,,Zrobię to”, pomyślał. ,,Zemszczę się
na nim teraz, obojętnie, jak ważny gość jest teraz w jego salonie.”
Wstał, wciąż trzymając bezwładnie ciało
dziewczyny w ramionach. Nie chciał wiedzieć nawet, ile tortur ono wycierpiało.
Za to doskonale wyobrażał sobie, ile
tortur wycierpi ciało Lucjusza Malfoy’a.
***
- To co robimy teraz? – zapytała Luna.
- Musimy pokonać jakoś czary, które
chronią Malfoy Manor – powiedział Artur.
- Florence? – Isa spojrzała na
przyjaciółkę pytająco.
Ruda podeszła do bramy posiadłości.
Sięgnęła do wewnątrz siebie, próbując poczuć, jakie emocje tak naprawdę w niej
są. Znalazła gniew, niepewność, a przed wszystkim niegasnącą nadzieję, która
zawsze z nią była. ,,Wszystko będzie dobrze, Florence. Tylko, do cholery,
rozpieprz tę barierę ochronną.”
Nawet nie wiedziała, kiedy ogłuszający
krzyk wydobył się z jej ust. Zobaczył, że wszyscy jej przyjaciele zatkali swoje
uszy, próbując uniknąć rozerwania bębenków usznych. Po kilku sekundach razem z
głosem w stronę posiadłości zaczęło wędrować jasne światło. Osadziło się na
magicznej granicy, którą tworzyły czary ochronne, a następnie rozbiło je z
głośnym hukiem tłukącego się szkła.
- Dobra robota – mruknęła do siebie Flo
– Będę musiała wypróbować tę sztuczkę na koncertach.
A potem razem z resztą czarodziejów
zaczęła biec przez trawnik Malfoy Manor.
***
Lucjusz, jak zawsze, zawsze zasiadł w
swoim ogromnym fotelu. Spojrzał na Dracona, który ze wszystkich sił próbował
ukryć swoje emocje oraz Hermionę, która w ogóle nie wiedziała, co się wokół
niej dzieje. Prawdopodobnie nie ufała nawet synowi Lucjusza.
Bingo. O ten efekt mu chodziło.
- Czego chcesz? – zapytał ostro chłopak.
Nie umiał ukryć strachu w swoich oczach, więc ta wypowiedź jedynie rozbawiła
starszego Malfoy’a.
- Och, chodzi tylko o drobnostkę –
mężczyzna machnął ręką – Ale na wszelki wypadek…
Klasnął w dłonie, a po chwili pokój
wypełnił się śmierciożercami. Byli ci, którzy niedawno uciekli z Azkabanu oraz
zupełni nowi, którzy dopiero od niedawna pracowali dla Lucjusza. Dracona
przerażało to, że większość z nich była pracownikami ministerstwa.
- To tylko takie małe zabezpieczenie –
wyjaśnił długowłosy ze sztucznym uśmiechem – Moi ludzie będą pilnować was, w
wypadku, gdybyście chcieli uciec oraz będą słyszeli, jakie decyzje podejmujesz,
synu, byś nie mógł później zmienić zdania.
- Masz to wszystko obmyślone do
najmniejszego szczegółu, prawda? – zapytał Draco.
- Jak ty mnie dobrze znasz, synu! –
wykrzyknął – Ale przejdźmy już może do konkretów… Pytałeś mnie, czego chcę?
Chcę ciebie – spojrzał na niego poważnie – Chcę twojego dozgonnego
posłuszeństwa.
- Chcesz mnie? – blondyn parsknął
śmiechem – Nie rozśmieszaj mnie, ojcze. Do czego mogę być ci potrzeby? O ile
dobrze pamiętam, ostatnio umiem jedynie zeznawać na twoją niekorzyść w
Azkabanie.
- I właśnie o to mi chodzi – Lucjusz
wstał z fotela i stanął przed swoim synem – W środowisku czarodziejów jesteś
znany z tego, że mnie nienawidzisz. Dlatego nikt nie będzie cię podejrzewał,
gdy w ministerstwie będą dziać się różne dziwne rzeczy. Śmierć ministra, moi
ludzie zajmujący wysokie stanowiska… Takie rzeczy bardzo pomogłyby mi przejąć
kontrolę nad naszym światem.
- Czyli chcesz, bym dla ciebie działał?
– zapytał tym razem poważniej Draco. Zobaczył, że plan Lucjusza nie był tak
śmieszny, jak wydawało mu się na początku.
- Tak. A w zamian dostaniesz swoją
szlamę z powrotem. Oczywiście, jeżeli nie wykonasz poprawnie zadania,
dziewczyna wraca do mnie – zastrzegł mężczyzna.
- A czy oddasz jej wspomnienia? – spytał
chłopak. Już teraz wiedział, że nie będzie nawet próbował sprzeciwiać się ojcu.
Chciał tylko, by Hermiona mogła żyć tak, jak dawniej.
- Oddam… jeżeli zabijesz dla mnie
Harry’ego Pottera. Średnio podoba mi się pomysł, by żyć na jednym świecie z tym
chłopakiem – mlasnął z niesmakiem – Więc gdy tylko przyniesiesz mi ciało
Wybrańca, szlama odzyska wspomnienia.
Draco rozszerzył oczy ze zdziwienia. Na
takie polecenie nie był przygotowany. Kątem oka spojrzał na Hermionę, która
spoglądała to na niego, to na Lucjusza. Wyobraził sobie, jakby czuła się, gdyby
odzyskała wspomnienia i dowiedziała się, że jej najlepszy przyjaciel nie żyje…
a zabił go jej ukochany.
- Uprzedzając twoje pytania, jeżeli nie
zgodzisz się choćby na jedno z zadań, twoja szlama natychmiast odzyska
wspomnienia – powiedział długowłosy z rozbawieniem – Chcę, żeby wiedziała, co
traci, gdy będzie umierać.
Blondyn ukrył twarz w dłoniach. Mimo że
od zawsze był śmiertelnym wrogiem Pottera, sam zdążył się do niego
przyzwyczaić. Nie wiedział, czy byłby w stanie stanąć przed ciemnowłosym i wymierzyć
w jego stronę zaklęcie uśmiercające. Jednocześnie całkowicie zdawał sobie
sprawę z tego, że nie przeżyje nawet minuty ze świadomością tego, że Hermiona
nie żyje. Może nienawidzić go za zabójstwo Harry’ego, może odejść i już nigdy
nie wrócić. Ale musi żyć.
Jeszcze raz spojrzał na nią, na jej
niewinne oczy i drżące palce. Teleportując się tu, był gotowy na poświęcenie
samego siebie. Ale gdy stanął przed swoim ojcem twarzą w twarz, uświadomił
sobie, że poświęciłby wszystko, by tylko jego dziewczyna nie musiała dłużej
przebywać w tym dworze.
- Dobrze – powiedział w końcu zduszonym
z emocji głosem – Zgadzam się… na wszystko.
Lucjusz zatarł swoje blade ręce i
uśmiechnął się z satysfakcją. Jego plan był idealny w każdym kawałku.
- Złóż więc Wieczystą Przysięgę – podał
rękę Draconowi, by ten mógł wstać z kanapy.
- Złożę tylko, jeśli obiecasz, że już
dzisiaj Hermiona będzie mogła wrócić ze mną do naszego domu – zastrzegł
blondyn, stając przed ojcem.
- Obiecuje ci to, synu – powiedział
poważnie mężczyzna.
- Obiecaj to w przysiędze – sprecyzował
chłopak. Butnie spojrzał w oczy Lucjusza.
- Dobrze – zgodził się po chwili, głośno
przełykając ślinę. Wyciągnął przed siebie i rękę i chwycił w nadgarstku ramię
młodego Malfoy’a – Travis, bądź świadkiem.
Młody pracownik Ministerstwa Magii nie
zdążył zrobić nawet kilku kroków, gdy wszystko wydarzyło się naraz.
Drzwi salonu gwałtownie się otworzyły i
na progu pomieszczenia stanął Blaise Zabini. Na rękach trzymał czyjeś bezwładne
ciało. Wszyscy zebrani szybko odwrócili się w stronę ciemnoskórego,
zainteresowani jego przyjściem.
- Jak mogłeś?! – krzyczał chłopak.
Zaczął zbliżać się w stronę Lucjusza.
- Zabini, co ty wyprawiasz? – syknął
zdenerwowany długowłosy. Był tak zaaferowany nowoprzybyłym, że nie zauważył nawet,
kiedy Draco wyplątał się z jego uścisku i podbiegł do Hermiony, która była
przerażona całym tym wydarzeniem.
- Co tu się dzieje? – zapytała cicho
dziewczyna – Dlaczego on każe ci kogoś zabić?
- Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy,
kochanie – odpowiedział uspokajająco blondyn. Jednocześnie przysłuchiwał się
ostrej wymianie zdań pomiędzy jego ojcem a Blaisem. Szybko domyślił się, że
Lucjusz zabił kogoś ważnego dla Zabiniego. Dreszcz przebiegł po jego plecach,
gdy przypomniał sobie jedyna osobę, na której zależało jego byłemu
przyjacielowi. Nie zdążył jednak upewnić się, czy to ciało Pansy spoczywało na
dłoniach ciemnoskórego, gdy głośny trzask tłukącego się szkła rozbrzmiał w
całym salonie.
- Co jeszcze, do cholery?! – wrzasnął
Lucjusz Malfoy. Okręcił się wokół własnej osi spostrzegł, że jego syna nie ma
przy nim – Gdzie jest Dracon?!
Nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi,
bo dźwięk rozpadających się wrót Malfoy Manor zagłuszył każdy inny odgłos.
łohoho ale się dzieje! Czyżby Draco uciekł wraz z Hermioną? Mam nadzieję, że tak ;) Ty to potrafisz zaciekawić :D
OdpowiedzUsuńNa początku rozdziału było mi strasznie smutno szczególnie w momencie, kiedy Herm nie poznała Draco :(
Podobała mi się współpraca Isy z innymi czarodziejami. To jednak zgrany team :) Kiedy dołączyła do nich Flo od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Ciekawi mnie ta jej umiejętność :)
Wiedziałam, że Lucjusz wymyśli coś okrutnego, czego mam nadzieję Draco się nie podejmie. Zabicie Harry'ego to chyba za duże obciążenie psychiczne, pomimo tego że niezbyt się radzą Draco nie jest do tego zdolny. Chyba, że w imię miłości...
Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na pierwszy rozdział mojej autorskiej historii
http://music-and-love-mission.blogspot.com/
Jeszcze nie uciekli... ale uciekną. W skrócie.
UsuńW sumie mnie też ciekawi umiejętność Flo, którą wymyśliłam ;)
Kolejny rozdział wszystko wyjaśni (a skomplikuje milion innych rzeczy...)
Na pewno zajrzę na Twojego nowego bloga :)
Również pozdrawiam! J. M.
No i stalo się... Draco już wie, ze Herm stracila pamięć... Co ja teraz pocznę? Jestem zdruzgotana, chociaż pocieszam się faktem, ze istnieje możliwość odzyskania wspomnień... Oby! Odetchnęłam z chwilą, gdy Zabini przerwał skladanie wieczystej przysięgi! Na cale szczęście! Jeszcze tego by im do szczęścia brakowało... A propos szczęścia... Draco ciągle ma jakies kłody pod nogi... To porwanie, to znów strata pamięci, obłąkany Lucek, groźba wieczystej przysięgi... Jak on to wytrzyma?
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję że na koniec los się do niego uśmiechnie! Czekam na bitwę! Wydaje mi się ze bd ona juz w następny rozdziale! Oby nakopali Luckowi!
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Na pewno istnieje jakaś możliwość odzyskania wspomnień...
UsuńNiestety, taki już los Draco. Ale przecież w końcu się do niego uśmiechnie ;)
Tak, bitwa szczegółowo opisana będzie w kolejnym rozdziale.
Również pozdrawiam! J. M.
Znowu w takim momencie! Zaciekawiła mnie nowa moc Flo to takie zadziwiające. Przykro mi, że Pansy nie żyje ale miałam takie przypuszczenia względu na wizję Flo, w której było, że Blaise płacze nad czymś ciałem. Lucjusz ma takie pomysły, że aż strach się bać nie spodziewałam się, że karze Draconowi zabić Harry'ego. Nie mogę się doczekać rozstrzygnięcia sprawy z Mioną. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę Duużo weny! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię przerywać w takich momentach ;)
UsuńCzasem wydaje mi się, że Lucek w moim opowiadaniu ma lepsze pomysły niż ja ^^
Również pozdrawiam! J. M.
No nie... Nie wytrzymam do niedzieli ! Świetny rozdział, ale za zakończenie... Do Azkabanu ! W takim momencie ? Czemu... ?
OdpowiedzUsuńDraco miał już zaplanowane uratowanie Hermiony. Myślał, że ona wpadnie mu w ramiona i razem tak po prostu uciekną. To było chyba trochę... Naiwne. Przecież pewne było, że Lucjusz jakoś zabezpieczy lochy, że przewidział co planuje Draco. Jejku... ! Kiedy Lucjusz powiedział o zabiciu Harry'ego,... Zatkało mnie. Myślałam, że Draco się nie zgodzi albo zgodzi i jakoś później się z tego wywinie. A tu następny szok ! Przysięga Wieczysta... Miałam ochotę krzyczeć, żeby tego nie robił, i płakać jednocześnie. Był gotów tak się poświęcić. Stracić przyjaciół, a nawet miłość...Na szczęście Zabini i reszta mają wyczucie czasu. Dobrze tak Lucjuszowi ! Wszystko na raz ! I na koniec to tajemnicze zniknięcie Draco i Hermiony... <3 Cudowne.
Teraz przez cały tydzień będę czekać tylko na rozdział. ;*
Pozdrawiam i życzę weny.
~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńW sumie, ja też zdziwiłam się, gdy wymyśliłam, że Draco ma zabić Harry'ego. Tak po prostu przyszło to do mnie, gdy pisałam ten rozdział xD
Czy takie tajemnicze? Po prostu podszedł do Hermiony...
Również pozdrawiam! J. M.
,,Za późno spostrzegł, jak okrutnym człowiekiem był Lucjusz Malfoy." - BYŁ? Jeśli czas nie jest błędnie użyty, to zaczynam skakać :')
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję Draconowi i Hermionie, jednak Blaise wzbudził w mnie tę emocję maksymalnie. Zrobił błąd, przez co stracił Pansy :(
Coś czuję, że do końca nie mogli już uciec, bo wizja zapewne się sprawdzi...
Czekam na next i pozdrawiam!
Alice Lovegood
Ojej, rzeczywiście, błędny czas. Zaraz zmienię. Niestety, Lucek musi jeszcze nieco pożyć... ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
O juje o juje Hermiona go nie poznała. Szacun dla Draco, że wytrzymał to wszystko psychicznie. Gdy Pansy umarła to prawie się popłakałam. Blaise na pewno się bardzo zmieni ale nie dziwię się mu przecież ją kochał. Lucek jest strasznie wredny, mam go dosyć niech ktoś go w końcu zabije. Ostatni raz gdy błagałam tak o śmierś bohatera (Joffrey- Gra o Tron) to umarł na swoim ślubie. Na szczęście przysięga nie doszła dp skutku. Ślę buziaki i życzę dużo weny❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńOwszem, Blaise się zmieni, ale nastawienie innych do niego raczej nie...
UsuńJuż tylko kilka rozdziałów do końca, więc i śmierć Lucka coraz bliżej ;)
Pozdrawiam! J. M.
Huhu, sporo się tutaj wydarzyło jak widzę ^^
OdpowiedzUsuńMam teraz ogromną satysfakcję z tego, że udało mi się odgadnąć postać, nad którą będzie płakał Blaise (To nie było raczej za trudne, ale satysfakcja jest!). Biedna Pansy, różdżki w górę...
Zadanie powierzone Draco, przez swojego ojca nieco mnie zaskoczyło. Sądziłam, że Lucek będzie chciał zabić swojego syna, a to wszystko było pułapką. Chociaż... w tym opowiadaniu i to jest możliwe ^^
Floo wróciła! Jupi! I to z "nową" mocą!
W ogóle cieszę się, że tak szybko to wyjaśniłaś ^^
No nic, czekam na next! ^^
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Mimo wszystko Lucek nie jest jednak aż takim szaleńcem i wiedział, że Draco może mu się przydać. Tylko dlatego chłopak jeszcze żyje ^^
UsuńFlo musiała wiedzieć, jaką ma moc, żeby wykorzystać ją w kolejnym rozdziale :D
Nie będziesz musiała długo czekać, bo wstawiam już za godzinkę ;)
Również pozdrawiam! J. M.