Strony

Dramione - Utracona Przyjaźń

Miniaturki

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział XXVI - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
Przed Wami rozdział XXVI, dedykowany mojej kochanej Martynie :* 
Bardzo cieszę się, że wątek Flo i Isy spotkał się z tak dobrym odbiorem. W kolejnych rozdziałach będzie go tylko więcej ;) 
Następnym rozdział będzie dodany dopiero w Sylwestra, ponieważ, tak jak już wcześniej pisałam, w przerwie świątecznej robię szablon. Chciałabym, byście kolejną część mogli przeczytać już w nowej grafice :) 
Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt oraz worków weny pod choinką!!! 
Johanna Malfoy 
****** 





Florence i Isa aportowały się w Hogsmeade. Pierwsze płatki śniegu wirowały już w powietrzu, przypominając kobietom ich własne wycieczki do wioski. Przed nimi malowały się wysokie wieży Hogwartu. Ruda zadrżała, uświadamiając sobie, że to właśnie z jednej z nich niedawno spadła Hermiona.
- Teleportowałyśmy się na oczach Roba – powiedziała z niemałym przerażeniem Isa. Spojrzała na przyjaciółkę, która zamyślonym wzrokiem wpatrywała się w budynek szkoły.
- I co z tego? – zapytała obojętnie.
- Rob to mugol. Znowu będziemy mieć rozprawę w Wizengamocie.
- Nie będziemy mieć – odparła pewnie Flo, po czym ruszyła główną ulicą Hogsmeade, mijając znane kawiarenki i sklepy.
- Powiedziałaś mu o tym, kim jesteśmy? – zdziwiła się blondynka.
- Jeszcze nie – westchnęła – Ale mam zamiar zrobić to jak najszybciej. Nie mogę wciąż go oszukiwać…
- Pomiędzy wami coś jest, prawda? – domyśliła się Isa.
- Tak – Florence znów westchnęła – Nie wiem tylko, co. Chciałabym, żeby to w końcu było coś prawdziwego, jednak… nie umiem w pełni się zaangażować wiedząc, że cały czas go okłamuję.
- Więc po prostu mu to powiedz – poradziła jej przyjaciółka – Znam Roba nie od dziś, jestem pewna, że zrozumie.
- A co, jeśli nie? Co, jeśli uzna mnie za… dziwadło? – zapytała zrozpaczonym tonem.
- Wtedy zwolnimy go ze stanowiska gitarzysty – blondynka z szerokim uśmiechem objęła Flo ramieniem – Nie pozwolę, byś dłużej ukrywała sekrety ze swojego serca i ze swojej duszy*, Florence Leontine Mary Welch. Najwyżej będą nas one kosztowały gitarzystę.
- I podbite przez fanki oczy, gdy dowiedzą się, że Rob już u nas nie gra – roześmiała się ruda – Czasem mam wrażenie, że kochają one Roba bardziej niż ja.
- Wiedziałam, że zawsze umiem poprawić ci humor – powiedziała Isa i mocniej ją objęła.
- Właśnie dlatego tak bardzo cię kocham – pocałowała ją w policzek. 

Ponad osiemnaście lat temu** po raz pierwszy przekroczyły ten próg. Isa pamiętała, że Argus Filch już wtedy zapamiętał ich twarze i wpisał ich dane do szkolnych kartotek łobuzów.
Był to jeden z tych dni, kiedy Florence wiedziała, że musi zrobić coś szalonego. Siedząc w przedziale pociągu do Hogwartu obmyślała już plan, jak zwrócić na siebie uwagę pierwszego dnia szkoły.
- To musi być wielkie wejście – powiedziała Isie i potrząsnęła swoimi, jeszcze ciemnymi wtedy, włosami – Tak, żeby każdy mnie zapamiętał.
I owszem, wszyscy zapamiętali pewną ciemnowłosą osóbkę, która niczym Tarzan zjechała po kotarze zwieszonej w Wielkiej Sali i wylądowała na krzesełku przy profesor McGonagall. Tiara przydzieliła dziewczynę do Ravenclawu, a Filius Flitwick załamał się, wyobrażając sobie, ile problemów będzie mu sprawiać Florence Welch.
Liczba sprawionych przez siedem lat problemów była proporcjonalna co do punktów, które dziewczyna zdobywała dla swojego domu. Była najlepszą uczennicą  na swoim roku, a Isa dorównywała jej sławą, grając na pozycji ścigającego w drużynie quidditcha. Przyjaciółki skończyły Hogwart z najlepszymi świadectwami, a Filius Flitwick pokręcił tylko głową, myśląc, że Florence Welch nie jest jednak taka zła.
Gdy szły korytarzami Hogwartu, już o jedenaście lat starsze, wszystkie te wspomnienia odżyły. Mimo że nie było ich w szkole tak długo, dokładnie pamiętały każde schody, korytarze i tajne przejścia. Dlatego nie miały problemu z szybkim dotarciem do skrzydła szpitalnego.
- Dzień dobry! – powiedziała Florence, promiennie uśmiechając się do pani Pomfrey.
- Florence! Isa! – twarz pielęgniarki rozjaśniła się, gdy zobaczyła znane jej kobiety – Nie widziałam was już tak długo! Jak wiedzie wam się w życiu?
- Jest dobrze – uśmiechnęła się Isa. W czarodziejskim świecie najbardziej lubiła to, ze mało kto wiedział o ich sławie. Choć tam mogły być zwykłymi osobami.
- Nie trafiasz cały czas do św. Munga po meczach quidditcha? – zaśmiała się Poppy – Pamiętam, że kiedyś nie było rozgrywki, po której nie trafiłabyś do mnie.
- Teraz jestem już bardziej ostrożna, proszę pani. W Mungu jestem bardzo rzadko.
- A co sprowadza was do tutaj? – zapytała ciekawie.
- Przyszłyśmy do Hermiony Granger. Słyszałyśmy, że miała wypadek – wyjaśniła Florence.
- Tak, Hermiona Granger… - z twarzy pani Pomfrey zniknął uśmiech – Jest w dosyć poważnym stanie. Nie wiem czy powinnam pozwolić wam ją zobaczyć, potrzebuje teraz spokoju…
- Proszę pani, tak po starej znajomości… Naprawdę chcemy się z nią spotkać, a tylko teraz mamy czas – poprosiła Isa.
- No dobrze – zgodziła się z ociąganiem pielęgniarka – Tylko nie bądźcie zbyt długo i nie mówcie nikomu, że was wpuściłam.
Kobiety podziękowały, po czym skierowały się do osobnej salki, przylegającej do skrzydła szpitalnego. Zazwyczaj przebywali w nim pacjenci, którzy wymagali specjalnej troski.
Flo nacisnęła klamkę, a drzwi uchyliły się. Niepewnie weszła do pomieszczenia. Pachniało w nim lekarstwami. Na środku stało szpitalne łóżku, przy którym siedział Draco. Chłopak wyglądał, jakby nie spał od kilku dni. Przyciskał do swoich ust bladą dłoń Hermiony, a oczy same zamykały mu się ze zmęczenia.
- Witaj, Draco – powiedziała cicho Isa.
Blondyn gwałtownie odwrócił się w ich stronę. Na jego twarz od razu wypłynął uśmiech, gdy rozpoznał kobiety. Ostrożnie ułożył na łóżku rękę Ślizgonki, po czym wstał i podszedł do artystek. Florence od razu przytuliła chłopaka.
- Tak mi przykro, Draco – szepnęła. Czuła, jak drżał w jej ramionach.
- Dziękuję, że przyszłyście – powiedział, gdy oswobodził się z uścisku rudej – Nie mogę już znieść rzeszy uczniów, którzy twierdzą, że Hermiona była ich najlepszą przyjaciółką. Cały czas dobijają się tutaj, a przecież każdy wie, że chodzi im tylko o to, by zobaczyć ją i opowiedzieć o tym dziennikarzom Proroka – prychnął – Chyba sądzą, że staną się w ten sposób sławni.
Flo i Isa ze zrozumieniem pokiwały głową, po czym podeszły do łóżka, na którym leżała dziewczyna.
- Jak długo jest nieprzytomna? – szepnęła Isa. Odgarnęła jednego loka z czoła Ślizgonki.
- Dziś wieczorem miną dwa dni – odparł drżącym głosem Malfoy. Znów usiadł na skraju łóżka i ujął dłoń dziewczyny – Od tego czasu tylko raz otworzyła swoje oczy – przypomniał sobie tę radość, którą poczuł, gdy ujrzał jej lekko rozchylone powieki. Spojrzał w jej orzechowe tęczówki, a ona lekko się uśmiechnęła, po czym znów straciła przytomność. Jednak ten ułamek sekundy wystarczył, by  wlać w niego cały ocean nadziei.
- Co dokładnie się jej stało? – zapytała Flo.
- Spadła z dachu Wieży Astronomicznej. Złamała lewą nogę, wybiła bark, skręciła nadgarstek. Miała wstrząśnienie mózgu – powiedział zduszonym głosem.
- O Roweno… - ruda pogłaskała nieprzytomną Hermionę po policzku – Wyjdzie z tego, prawda?
- Na szczęście tak. Magomedyk zajmował się nią wczoraj cały dzień. Powiedział, że teraz trzeba już tylko czekać, by się obudziła…
Z czułością spojrzał na nią, na jej spokojną twarz i wystające obojczyki. Wiedział, że oddałby wszystko, by teraz oprzytomniała, otworzyła oczy i wyrzekła choć jedno słowo.
- Jak to się stało? Czy to był wypadek?
- Tak – jego głos jeszcze bardziej się załamał – To ja zaprowadziłem ją na szczyt tej wieży. Gdybyśmy tam nie weszli, nigdy nie stanęłaby na tej zniszczonej dachówce. Nigdy nie spadłaby – na chwilę przymknął oczy.
- Nie możesz się o to obwiniać… - Isa położyła mu dłonie na ramionach – Nie jesteś przecież  pewien, czy na pewno był to wypadek.
- O czym mówisz? – zdziwił się Draco. Odwrócił się w jej stronę i uważnie na nią spojrzał.
- Nawet w Proroku Codziennym pisali o tym, że dachówka, na której stała Hermiona, była uszkodzona zaklęciem. Nie widziałeś niczego niepokojącego zanim spadła? – odezwała się ruda.
- Widziałem krótki błysk, jednak…
Wtedy to poczuł.
Jej dłoń zacisnęła się na jego ręce. Słabo, lecz na tyle silnie, by mógł to poczuć. Koniuszki palców dziewczyny lekko się zaróżowiły.
- Hermiona? – spytał blondyn z nadzieją, zupełnie zapominając o tym, o czym rozmawiał z kobietami – Hermiona?
Drobna dłoń dziewczyny ponownie poruszyła się, a zaraz potem jej rzęsy zadrżały. Malfoy wstrzymywał oddech, jakby nie chcąc zakłócać tej pięknej chwili. W końcu powieki Ślizgonki uchyliły się, ukazując tak dobrze mu znane oczy.
- Na Salzara, Hermiono…
Naprawdę na niego spoglądała. Świadoma. Kochająca. Uśmiechnięta.
- Ciekawe czy to już będzie nasza tradycja? – spytała ledwo słyszalnie – Czy już zawsze któreś z nas będzie leżeć w skrzydle szpitalnym?
Draco uśmiechnął się na jej słowa, ledwo powstrzymując łzy, które nagromadziły się w jego oczach. Nie chciał ich jej pokazywać, nie chciał, by widziała, jak cierpiał. Chciał, by teraz była już tylko szczęśliwa.
- Płakałeś – zauważyła po chwili ciszy. Uniosła swoją rękę do jego twarzy i dotknęła śladów po łzach.
- Nawet nie wiesz, ile – przytrzymał jej dłoń. Tak długo czekał na ten moment. Wszystkie godziny cierpienia zostały zrekompensowane przez jej melodyjny głos.
- Wiem – szepnęła.
Nachylił się nad nią i lekko musnął jej usta swoimi wargami.
- Ile czasu byłam nieprzytomna? – szepnęła.
- Trzydzieści dwie godziny – odpowiedział jej – Cały czas przy tobie siedziałem.
- A zajęcia?
- Nauczyciele rozumieli – uśmiechnął się.

Florence ze wzruszeniem wpatrywała się, jak blondyn delikatnie całuje swoją ukochaną. Miłość aż emanowała z jego osoby. Była obecna w każdym odgarnięciu loków dziewczyny, lekkim uścisku jej dłoni i szepcie. Ruda ledwo powstrzymywała się od płaczu, gdy widziała, ile uczucia jest w tej scenie. Znała tylko jedną osobę, która tak bardzo kogoś kochała. I gdy tylko przywołała w głowie jego obraz, zalała ją fala wspomnień…
Nieziemskie krzyki, histeria, płacz. Zużyte chusteczki. Puste opakowania po eliksirze uspokajającym. ,,Nie mogła umrzeć, nie mogła…” szeptał cały czas. Nikt nie umiał uwierzyć w śmierć Grace, jednak on przeżywał to najbardziej. Nie mógł bez niej żyć. Flo próbowała z nim rozmawiać, jednak nie miało to sensu. Nie wiedział, co się wokół niego działo. Wyobrażał sobie, że zabija mordercę swojej ukochanej.
A potem znalazła go martwego…
Zatraciłaby się w tych wspomnieniach, gdyby nie Isa, która do niej podeszła.
- Znałam tylko jedną osobę, która tak kogoś kochała – szepnęła ruda do przyjaciółki.
- Wiem. Ja też pomyślałam od razu o Thomasie – westchnęła blondynka. Zrobiła krótką pauzę, po czym zapytała – Powiemy im teraz o twojej wizji?
- Nie mam sumienia, by odebrać im teraz to szczęście. Przeżyli wielką tragedię – zerknęła na Dracona, który właśnie z czułością przykrywał Ślizgonkę kocem. Serce kroiło się jej na ten widok. To wszystko zbyt przypominało jej Grace, siostrę Flo – Nie mogę zakłócać ich spokoju. Nie wiadomo, jak długi będzie…
- Chyba masz rację – westchnęła Isa.
Kobiety wolno podeszły do łóżka nieprzytomnej dziewczyny.
- Cześć, Hermiono – powiedziały z uśmiechem.
- Florence, Isa – twarz Ślizgonki jeszcze bardziej się rozjaśniła, gdy ujrzała swoje dwie przyjaciółki – Co was tu sprowadza?
- Usłyszałyśmy po prostu o twoim wypadku – rzekła ruda, pilnując się, by nie powiedzieć nic o wizji – Jak się czujesz?
- Bywało lepiej – kpiąco się uśmiechnęła.
- Wszyscy tak bardzo się cieszymy, że oprzytomniałaś.
- Potrzebowałam tych trzydziestu dwóch godzin, by odespać wszystkie imprezy – mruknęła.
- Nie możesz choć raz być poważna? – zapytał Draco, chwytając ją za rękę.
- Przypomnę ci, że gdy ty byłeś po wypadku, też cały czas robiłeś sobie z kogoś żarty.
- Miałeś wypadek, Draco? – zapytała zaniepokojona Isa.
- Nie wypadek… - machnął ręką – Po prostu pokłóciliśmy się nieco z kolegą Potterem.
Mimo wszystko Flo zaniepokoiła się nieco jego słowami. Wszystko zbyt dobrze pasowało do jej wizji. Znów zaczęła zastanawiać się, czy nie powiedzieć o niej Ślizgonom, jednak jej wątpliwości rozwiązała pani Pomfrey.
- Czy panna Granger obudziła się? – zapytała, wchodząc do salki.
- Tak – odpowiedział Malfoy.
- W takim razie proszę wszystkich o opuszczenie pomieszczenia. Pacjentka potrzebuje teraz spokoju – rzekła twardo Poppy.
- A czy ja mogę zostać? – spytał z nadzieją blondyn.
- No dobrze, panie Malfoy – odparła niechętnie – Jednak panie proszę o wyjście – zwróciła się do Florence i Isy.
Czarownice bez protestu skierowały się do drzwi. Gdy były już w progu, ruda odwróciła się w stronę przyjaciół.
- Hermiono, musimy spotkać się w czasie świąt, tak, jak się umawiałyśmy. Wyślemy ci jeszcze z Isą sowę z dokładnym adresem – mrugnęła do niej okiem, po czym razem z blondynką wyszły z sali.

***
Blaise nerwowo wypatrywał swojej sowy przez okno szkolnego korytarza. Miała przelecieć do niego już dawno, by odebrać list. Od ciągłego wpatrywania się w szczyty drzew Zakazanego Lasu bolały go oczy. Przetarł je i po raz kolejny wyjął kartkę papieru z koperty. Dziesiąty raz analizował treść wiadomości.
,,Zrobione.
O skutkach mogłeś czytać w Proroku. Mam nadzieję, że były zadowalające. Słowa twojego syna potwierdziły naszą teorię – zrobiłby dla Granger wszystko.
Zdjąłem Imperiusa z Weasley i nie podawałem już więcej Potterowi eliksiru. Niech i oni będą świadomi tego, co się wydarzyło.
Skrytka 478 czeka na wpłatę.
B.”
Nie zdążył nawet schować listu, gdy usłyszał czyjeś kroki. Nerwowo zaczął składać kartkę, gdy zza rogu korytarza wyszły dwie kobiety. Blaise miał wrażenie, że skądś je zna, jednak nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Jedna z czarownic była ruda i wysoka, przystrojona w najbardziej ekstrawaganckie ubrania, jakie kiedykolwiek widział czarnoskóry. Druga z nich, blondynka, ubrana była w czarną, skórzaną sukienkę. Dreptała na wysokich obcasach, jednak mimo to nie dorównywała towarzyszce wzrostem.
Zabini zwrócił głowę w stronę okna, by jak najmniej zwracać na siebie uwagę. Schował kopertę pod szkolną szatę i ponownie wbił wzrok w wysokie drzewa. Słyszał, że kobiety są coraz bliżej. Był niemal pewien, że przejdą obok niego obojętnie, lecz gdy tylko wyższa z nich znalazła się tuż za nim, gwałtownie przystanęła. Chwyciła Ślizgona za ramię, a jej oczy niemal wywróciły się na drugą stronę.

Myślała, że tylko jej się to wydaje. Myślała, że po prostu ma przywidzenie. Raz po raz mrugała powiekami, jednak on wciąż tam stał.
Ciemnoskóry chłopak z wizji.
Opierał się o parapet jednego z okien i ciągle spoglądał na zbliżające się kobiety. Wyraźnie ukrywał coś pod swoją szatą. 
- Isa… - szepnęła niemal bezgłośnie.
Przyjaciółka spojrzała na nią pytająco, lecz nie zdążyła wypowiedzieć nawet jednego słowa, gdy to znów się stało.
Już druga od dwóch lat.
Zanim umysł rudej zanurzył się w mrokach przyszłości, wyciągnęła rękę w przód i kurczowo chwyciła się czyjegoś ramienia. Była niczym statek, który został wciągnięty przez wir wodny. Ostatnimi siłami zarzuciła kotwicę w rzeczywistości, po czym dała się ponieść falom…
Wokół było słychać tylko szum. Unosiła się niczym piórko na powierzchni morza. Była tylko duchem, w ogóle nie czuła swojego ciała. Zimny wiatr czasu chłostał po jej niematerialnych policzkach.
Nagle zatopiła się i zaczęła spadać w jeszcze gęstszy mrok. Czuła, jak śliskie macki przyszłości zacieśniają się wokół jej umysłu. Wdzierały się do jej mózgu, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Gdy w końcu dała im dojść do głosu, z ciemności przed nią zaczęły wynurzać się jasne kształty. Najpierw wysokie drzewa, następnie stojący wśród nich dom. Zanim zdążyła dokładniej się mu przyjrzeć, już przeniosła się do jego środka.
Pomieszczenie było ciemne, jednak wyraźnie rysowały się w nim trzy sylwetki. Jedna z nich opierała się o ścianę, a twarz miała bezkształtną, jakby los nie chciał odkryć jej przed Florence. Druga osoba klęczała na podłodze i pochylała się nad leżącą, ciemnowłosą dziewczyną. Żałosne krzyki rozbrzmiewały w pomieszczeniu tak głośno, że kobieta musiała zatkać sobie uszy, by wytrzymać w nim choć przez chwilę. Chwiejnym krokiem podeszła do pochylającego się nad nieruchomą postacią. To on był źródłem hałasu. Flo przykucnęła przy nim i z przerażeniem stwierdziła, że jest to ten sam czarnoskóry chłopak, który pojawił się w jej poprzedniej wizji. Wtedy był pewny siebie i odważny. Teraz w spazmatycznych konwulsjach wylewał łzy nad ciemnowłosą.
Poczuła, że wir znów zaczyna ją pochłaniać. Od razu poddała mu się, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Zanurzyła się w zimnym morzu czasu. Prąd niósł ją coraz bliżej teraźniejszości. Słyszała szum wody i zastanawiała się, dlaczego właściwie napisała o tym wszystkim piosenkę. Dlaczego jej fani słuchają jej i myślą o kobiecie, która chce popełnić samobójstwo, a ona śpiewa ją i myśli o swoich wizjach, Dlaczego tylko Isa wie, że to wszystko jest takie trudne. Dlaczego naprawdę nie może włożyć kamieni do swoich kieszeni i zatonąć w tym cholernym morzu czasu. Dlaczego nie może zamknąć oczu i po prostu napełnić swoich ust tą zimną wodą***. Dlaczego nie może zniknąć, jak jej siostra.
Powrót był nieoczekiwany i szybki. Szeroko otworzyła swoje oczy i nabrała do płuc ogromną ilość powietrza, jakby naprawdę znajdowała się długo pod wodą. Zobaczyła, że jej dłoń zaciska się na ramieniu chłopaka, który już po raz drugi pojawił się w jej widzeniach.
- Flo? Wszystko w porządku? – dobiegł ją zaniepokojony głos przyjaciółki. Ona nie zwróciła na nie uwagi, tylko spojrzała wprost w oczy ciemnoskórego.
- Zastanów się – rzekła cicho, a słowa same wypływały z jej ust. Tak, jakby znalazły się w nich pod wpływem jakiejś dziwnej mocy. Jakby przyszłość sama je dyktowała – Czy właśnie tego chcesz? Czy to jest tego wszystkiego warte?
Odwróciła się na pięcie i zaczęła oddalać się od chłopaka razem z wystraszoną blondynką.

***
Zdjęła swoje koronkowe rękawiczki i szybkim krokiem podeszła do jasnowłosej kobiety. Podsunęła pod jej nos jeden z artykułów w Proroku Codziennym i zapytała nerwowo:
- Jak to: nie poznajesz go?
- To jakiś obcy człowiek – rzekła spokojnie, nie odwracając głowy od misy, w której wyrabiała ciasto – Nie wiem, dlaczego wymagasz ode mnie, bym znała wszystkich czarodziejów.
- Tak bardzo go kochałaś… Dumbledore zawsze powtarzał, że miłość to najpotężniejsza magia. Umie przeciwstawić się każdym zaklęciom. To dlaczego, do cholery jasnej, nie widzisz, że to twój własny syn?! – niemal krzyknęła.
- Nigdy nie miałam syna. Przestań wciąż wygadywać te bzdury – powiedziała oburzona.
- Jakie bzdury? Narcyzo, proszę, przypatrz mu się… Nie widzisz, jaki jest do ciebie podobny? – zapytała zrozpaczona.
- Widzę tylko jakiegoś zapłakanego chłopaka – wzruszyła ramionami. Pokrytą zmarszczkami twarz miała chłodną i obojętną, prawie tak samo, jak jej mąż.
- Płacze, bo Lucjusz go skrzywdził! Płacze, bo Lucjusz skrzywdził najważniejszą dla niego istotę!
- Wiem, że mój mąż  nie jest święty, jednak nie życzę sobie, byś obrażała go w mojej obecności – prychnęła jasnowłosa – Jeżeli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, wyjdź stąd, proszę. Mam jeszcze kilka ciast do upieczenia.
- Naprawdę nie kojarzysz tego chłopaka? Jego imię nic ci nie mówi? Zawsze tak bardzo chciałaś nazwać syna Dracon…
- Przestać mówić mi o jakimś wyimaginowanym synu! – wrzasnęła zdenerwowana Narcyza.
- Nie jest wyimaginowany! Nie widzisz tego, że nieświadomie o nim myślisz? – spytała, odgarniając ciemne włosy z policzków – Zmieniłaś pokój na ten, w którym on niegdyś mieszkał. Używasz tej samej łazienki, co on. Nawet ciasto, które pieczesz, było jego ulubionym. Zawsze piekłaś je na jego urodziny – szepnęła.
- Wyjdź stąd – powiedziała zimno jasnowłosa, nie zwracając uwagi na jej słowa – Natychmiast.

***
 Gdy siadała na łóżku, jej ciało wciąż drżało. W uszach nadal słyszała szum wody, a przez głowę przewijał się obraz niekończącego się cierpienia.
- Ile to wszystko trwało? – zapytała nieswoim głosem.
- Najwyżej kilka sekund – odparła Isa, po czym usiadła obok rudej i objęła ją ramieniem.
- Czułam, jakbym odpłynęła na całe lata – pokręciła głową, a kolejne kosmyki wysunęły się z jej koka – Było mroczniej, niż zwykle. Jakby przyszłość była skażona czymś złym.
- Co widziałaś tym razem? – spytała cicho blondynka.
- Tego ciemnoskórego chłopaka, którego mijałyśmy na korytarzu. Pochylał się nad jakąś nieruchomą dziewczyną. Cierpiał. Widziałam go także w mojej poprzedniej wizji – westchnęła, po czym przymknęła oczy.
- Dlaczego powiedziałaś mu te słowa po wizji?
- Nie wiem. Po prostu wiedziałam, że muszę je powiedzieć. Kompletnie nie wiem, co znaczyły.
Przez chwilę siedziały w ciszy. Isa próbowała uspokoić rozdygotane ciało Florence. Kobieta nie widziała jej w takim złym stanie od czasu, gdy ujrzała śmierć Grace, swojej siostry.
- Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego? – zapytała nagle – Dlaczego zawsze widzę śmierć i cierpienie? Dlaczego nie mogę przewidzieć jakiegoś szczęśliwego wydarzenia? Dlaczego znowu musze pływać w tej wodzie i słyszeć jej szum, dlaczego, dlaczego, dlaczego?...
Pierwsze łzy wypłynęły na jej policzki. Widać było, że Florence jest już zmęczona swoim darem. Blondynka nie była nawet pewna, czy jej przyjaciółka wytrzyma kolejną wizję.
Drzwi ich pokoju otworzyły się. W progu stanął Rob, zupełnie tak samo, jak rankiem. Tym razem jednak miał zaniepokojony wyraz twarzy.
- Dziewczyny? – zapytał niepewnie – To, co wydarzyło się rano… wasze zniknięcie…
Florence, słysząc jego głos, gwałtownie podniosła głowę w górę i zerwała się z łóżka. Nie zwróciła uwagi na słowa mężczyzny, tylko przylgnęła całą sobą do jego klatki piersiowej. Schowała twarz w jego koszulce i zaczęła szlochać.
- Och, Rob, dlaczego to wszystko musi być takie trudne?...

***
Hermiona przebywała w skrzydle szpitalnym do przerwy świątecznej. Nauczyciele nakazali Draconowi zacząć uczęszczać na zajecie, gdy tylko jej stan nieco się poprawił, więc mógł przebywać razem z nią tylko popołudniami. Cieszyła się za każdym razem, gdy widziała jego jasna czuprynę w progu sali i modliła się, by przyszedł także następnego dnia, mimo że była tego pewna.
Uwielbiała, gdy pochylał się nad nią, by ja pocałować. Uwielbiała, gdy siadał obok niej i poprawiał humor samą swoja obecnością. Uwielbiała to, że nigdy nie wracał już do wydarzeń z wieży, podczas gdy wszyscy wciąż zadawali jej te okropne pytania. Jak, gdzie, dlaczego? Skąd miała to wiedzieć? I ją męczyły kłębiące się myśli i wspomnienia, które wyraźnie pokazywały krótki błysk na chwilę przed wypadkiem. Jednak póki była bezpieczna, wolała korzystać z tych chwil, które spędzała z blondynem.

Trzymał jej dłoń w swojej ręce. Był to nawyk, jakiego nabawił się po jej wyjściu ze skrzydła szpitalnego. Chciał cały czas czuć, że ma ja przy sobie i nic jej nie jest.
Nie po raz trzeci. Nie pozwoli, by to się powtórzyło.
Słyszeli już gwizd ekspresu do Londynu. Para buchała z wnętrza maszyny. Dziesiątki uczniów przepychały się, by zająć jak najlepsze miejsca w pociągu. Przed oczami Hermiony mignęli jej dawni przyjaciele – Harry, Giny i Neville. Stwierdziła jednak, że to jeszcze nie czas. Nie była jeszcze gotowa, by z nimi porozmawiać. Wmawiała sobie, że pogodzi się z nimi w święta, lecz zdawała sobie sprawę z tego, że podświadomie opóźnia ten moment do granic możliwości.
Głos Dracona wybudził ją z rozmyślań.
- Gotowa?
Przystanął przy jednym z wejść do ekspresu, W jednej ręce trzymał ich pomniejszone kufry, drugą splatał palce z dłonią dziewczyny. Na uszy miał naciągnięta zieloną wełnianą czapkę, jedno z nieudanych rękodzieł Hermiony.
- Gotowa – potaknęła.
- Więc kierunek – Londyn, dom państwa Grangerów.
               



* nawiązanie do tekstu piosenki FATM ,,Lover to lover": ,,And I've been keeping secret from my heart and from my soul" - ,,I ukrywałam sekrety z mojego serca i z mojej duszy"
** w tym opowiadaniu Flo i Isa są w tym samym wieku (mają 29 lat) w rzeczywistości jednak Isa jest od Florence 6 lat starsza. 
*** nawiązanie do piosenki FATM ,,What the water gave me". Jej cały tekst możecie przeczytać tutaj, a posłuchać możecie w playliście dodanej do mojego bloga ;)
  
    

22 komentarze:

  1. Kocham po prostu kocham Idę i Flo <3 Wizję... tak mi się wydaje że przypadkiem nie są ( to chyba logiczne ) Ale mam nadzieję że nie spełnią się bo kolorowej przyszłości to one nie wróżą. Wszytko tak pięknie! Draco i Miona razem zakochani ale nie... przecież musi ktoś im przeszkodzić, ehh :/ Nracyza chyba sama w to nie wierzy ale wie że Draco to jej syn... dlatego tak nerwowo reaguje. Blaise... on ma wyżuty sumienia tak myślę, a jeśli nie teraz to niedługo, coś mi się zdaje że nie jest do końca zły.
    Pozdrawiam, czekam na szablon i oczywiście nowy rozdział :))

    PS. Weny i wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ise a nie idę* boże jak ja kocham swój słownik <3

      Usuń
    2. Niestety, nie są przypadkami...
      Blaise to skomplikowana postać, nawet ja do końca nie wiem, co z nią zrobić.
      Haha, te słowniki :D
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  2. Jakoś mi się udało dostać do internetu, więc jestem. Rozdział jak zwykle świetny, czekam na moje wątki (wiesz o co chodzi) i życzę weny, wesołych świąt i oczywiście Draco Malfoya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że znajdziesz internety!
      Oczywiście, że będą Twoje wątki :*
      Pozdrawiam! J. M.
      PS. Miłego "Drugiego przekrętu Natalii" ;)

      Usuń
  3. Cudowny rozdział ^^ O co chodzi z Narcyzą? Dlaczego nie pamięta Draco? Tyle pytań...
    Blaise, który wykonał swoje zadanie i czeka na zapłatę, ale wnioskując z wizji, chyba nie takiej zapłaty się spodziewa ;)
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny ~Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Sytuacja Narcyzy powinna wyjaśnić się w następnych dwóch rozdziałach :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Naprawdę polubiłam Twoje opowiadanie. Jest mega ciekawe. Dzieje się wiele i lubię. Tylko.. tak bardzo bym chciała żeby Diabeł nie działał na niekorzyść Hermiony i Draco. Nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cóż, w każdym opowiadaniu muszą być czarne charaktery...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  5. Rozdział napisany w smutnym klimacie oczywiście to jest tylko moje zdanie. Narcyza nie pamięta swojego syna a przede wszystkim rozterki Diabła. Wiem że na pewno w końcu zmieni strony ale szkoda mi go . Czekam na następny rozdział i życzę Wesołych Świąt❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział rzeczywiście trochę smutny, jednak wydaje mi się, ze każdy będzie już utrzymany w podobnym klimacie...
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  6. Świetny rozdział!
    Hermionka się wreszcie obudziła! I Draco tak czuwał przy niej...on naprawdę ją kocha <3
    I wizje Flo... myśl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wizje Flo... myśle że Blaise rozczulał się nad ciałem Pansy, bo Luckowi się coś nagle odwidziało i już nie potrzebował Zabiniegi.
      Czekam na next!
      Pozdrawiam i weny życzę! ^^
      Andrea Green

      Ps. Sorki , że komentarz w dwóch częściach ,ale gdy pisałam tamten komentarz to przypadkowo nacisnęło mi sie opublikuj. :( grrr...

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję!
      Cóż, wiele prawdy w Twoich domysłach o wizji... ;)
      Ach, znam ten ból, gdy przypadkowo się opublikuje :P
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  7. Dlaczego mi się wydaje, że Blaise ma lekkie poczucie winy i że to właśnie Flo będzie stanowiła jego "wewnętrzny głos sumienia" i nie tylko... (To by było nawet logiczne, widząc to co piosenkarka "przypadkowo" powiedziała czarnoskóremu...).
    I dlaczego mam (kolejne) wrażenie, iż Narcyza pamięta o swoim synu, jednak strach wyparł go ze świadomości (takie przypadki się zdarzają i to często xd)
    Hermiona się obudziła- chociaż tyle dobrego w tej beznadziejnej sytuacji.
    Podoba mi się to, że dodajesz tam wątki, życia prywatnego przyjaciółek z FATM i mam szczerą nadzieję, że przez to teleportowanie się przy mugolu nie sprawi jakichś szczególnych problemów Flo i Isie, oraz to jak sprytnie przeplotłaś piosenki zespołu do "ich" życia ;)
    Aaaa, zapomniałabym!!
    I kto miał rację, kto?
    Potter i Weasley nie byli świadomi tego co robią, mówiłam że ktoś im pomógł!
    Łyso wam, łyso!! ;D
    Dobra, uspokoiłam się... xd

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;3
    Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że "dzieciątko" przyniosło Ci wór weny pod choinkę ;*
    Wesołych Świąt! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Flo rzeczywiście będzie miała wpływ na dalsze postępowanie Blaise'a, jednak... hmm, jest to nieco bardziej skomplikowane. Zresztą, sami przeczytacie ;)
      Sprawa Narcyzy również będzie wytłumaczona.
      Tak, Harry i Ginny nie zrobili tego sami. Miałaś rację :D
      O taaak, worki weny były...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  8. Rozdział bardzo fajny życzę dużo weny i czekam niecierpliwością na nowy rozdział oraz zapraszam do mnie na http://my-secret-life-rose-weasley.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Oczywiście zajrzę do Ciebie.
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  9. Rozdział jak zawsze świetny.

    Cieszę się, że Hermiona się wybudził. A Draco taki słodki... <3
    Sądzę, że jednak nasza zakochana para powinna dowiedzieć się o tej wizji jak najszybciej. Będą wtedy wiedzieć, że coś im grozi.
    A co do wizji to wydaję mi się, że to Pansy będzie tam leżeć, a Blaise wreszcie zrozumie, że źle zrobił zdradzając przyjaciół.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    ~Eris
    Ps. Przepraszam, że piszę tak późno, ale wcześniej nie mogłam. Czekam na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Dużo prawdy w domysłach o wizji ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  10. Zakochany Malfoy jest po prostu cudowny! Fajnie, że Hermiona się obudziła ;) Flo i Isa coraz bardziej mi się podobają a ta wizja była bardzo realistyczna
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)