Strony

Dramione - Utracona Przyjaźń

Miniaturki

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział XXX - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
Nie mogę uwierzyć, że publikuje przed Wami już 30. rozdział. Wydaje mi się, jakbym dopiero przed chwilą zaczęła pisać to opowiadanie... A tak naprawdę zbliżamy się już do końca. Ostateczna ilość rozdziałów to 40 + epilog i nie ulegnie to już żadnej zmianie. 
Tę część chciałam dedykować mojej Julii <3 
Next w poniedziałek! 

Zapraszam do czytanie i komentowania!
Johanna Malfoy :* 
****** 




Lucjusz i Connor przechadzali się zimnymi lochami Malfoy Manor. Mijali puste i ciche cele, pokryte kurzem i pajęczynami. Blondyn pamiętał, że jeszcze nie tak dawno podziemia jego posiadłości wypełnione były krzykami jeńców.
- Masz przy sobie listę świadków? – zapytał zimno i zwrócił swój wzrok w stronę McCrowda.
- Oczywiście, Panie – odpowiedział usłużnie. Sięgnął do kieszeni swojej szaty i wyjął z niej idealnie poskładaną kartkę papieru – Więc tak: Dracon Malfoy, Hermiona Granger, Harry Potter, Ginevra Weasley, Gavin Whitmore, Minerva McGonagall, Florence Welch…
- Florence Welch? – zdziwił się Malfoy – Myślałem, że już dawno skazałeś ją za nadużywanie czarów przy mugolach.
- Niestety, ława przysięgłych zbyt ją polubiła. Nikt prócz mnie nie chce wysłać jej do Azkabanu. Nawet gdy przyznała się do tego, że wymyśliła nowe zaklęcie, Muncando, nikt nie wyciągnął z tego żadnych konsekwencji – głęboko westchnął – Muszę kiedyś przymknąć tę rudą wariatkę. Nie wytrzymam już żadnej rozprawy z jej udziałem.
- Nie przesadzaj, McCrowd – mężczyzna zaśmiał się szyderczo – Co ona może ci zrobić? Co ona może zrobić naszej sprawie? Obsypie nas brokatem?
- Nie widziałeś, jak tańczy na sali rozpraw, Panie – mruknął sędzia.
- Wróćmy jednak do tematu listy… Niepokoi mnie w niej jeden człowiek. Gavin Whitmore – Lucjusz zatrzymał się gwałtownie i spojrzał swoimi lodowatymi oczami na Connora – Nie wiem, co może mieć wspólnego z naszą sprawą. Zabini wspominał mi, że Whitmore już kilka razy pokrzyżował jego genialne plany. Jednak skąd miałby o nich wiedzieć?
- Może Minerva zaczęła się czegoś domyślać i powiedziała mu o tym? W końcu jest teraz nauczycielem obrony przed czarną magię – zasugerował sędzia.
- Tak, tak, to bardzo prawdopodobna wersja…
- Poza tym, jeżeli lista świadków nie ulegnie zmianie, mamy gwarancję wygranej. Nikt nie przebije naszych argumentów. Zawsze pozostaje też opcja, że po dzisiejszym ranku Dracon wycofa oskarżenie. Będziesz wolny, Panie. A potem…
- Tak, potem rozpoczyna się nasza piękna przyszłość – Lucjusz przybrał na swoją twarz niemal rozmarzony wyraz – Przejęcie ministerstwa, zwerbowanie Dracona do naszych szeregów…
Zimne korytarze lochów poprowadziły ich w stronę jedynej zajętej celi. Mimo że była zamieszkana, również z niej nie wydobywał się żaden dźwięk.
- Czyżby nasz gość honorowy zmarł? – zapytał ironicznie Malfoy. Zajrzał przez kraty do pomieszczenia, jednak ujrzał tylko ciemność. Z westchnieniem przywołał swoją różdżką klucze do więzienia, po czym przekręcił je w zamku.
Bezsprzecznie była to najgorsza cela w podziemiach. Czary, które zostały na nią rzucone, sprawiały, że uczucie klaustrofobii ogarniało każdą osobę, która dłużej przebywała w pomieszczeniu. Cela była ciemna, a powietrze w niej ciężkie.
Lucjusz wytężył wzrok i w kącie ujrzał skuloną, nieruchomą postać. Czarna szata, w której zawsze chodziła, była szara od kurzu i pyłu. Mężczyzna zbliżył się do osoby i kopnął ją, chcąc sprawdzić, czy ta żyje. Ledwie jego stopa uderzyła w jej plecy, kobieta gwałtownie drgnęła i odskoczyła w stronę przeciwnego kąta. Podniosła głowę i wbiła w jasnowłosego swój nienawistny wzrok. Jej oczy były czerwone i skrzyły się szaleństwem.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytała chrapliwie – Żeby jeszcze bardziej mnie upokorzyć? Co może być gorszego od zamknięcia mnie w tej celi?
- Chciałem tylko sprawdzić, czy żyjesz, moja droga – powiedział spokojnie, jednak na twarzy wciąż miał swój kpiący uśmiech. Podszedł do niej i szepnął do swojej różdżki ,,Lumos”, a w pomieszczeniu rozbłysło jasne światło. Postać, porażona blaskiem, zasłoniła swoje oczy i szybko zaczęła chować coś w połach szaty.
- Zgaś to światło! – zawyła, wciskając się w kąt.
- A co tu chowasz, moja droga? – mężczyzna nachylił się nad kobietą i zgasił nieco różdżkę. Sięgnął pod materiał, który okrywał postać i wyrwał z jej skostniałych dłoni pomiętą kartkę papieru. Szybko przebiegł wzrokiem po tekście, nie zważając na próby odebrania mu listu.
- McCrowd – powiedział cicho Lucjusz. Sędzia natychmiast podszedł do niego – Chyba już wiemy, skąd Whitmore znał nasze plany – jeszcze raz zerknął na kartkę – Zutylizuj to. Natychmiast.
Connor chwycił w dłoń liścik i już po chwili został po nim stos spalonych skrawków.
- Co do ciebie, moja droga… - Malfoy chwycił kobietę za włosy i pociągnął, by wstała.
- Nie mów tak do mnie – powiedziała przez zaciśnięte zęby – Nazwij mnie tak, jak o mnie myślisz. Śmiało.
- Sądzę, że nie będzie to potrzebne. Przecież chcemy, by panowała tu miła atmosfera, prawda? – przyłożył dłoń do jej policzka i lekko go pogładził, po czym mocno ją w niego uderzył – Wiesz, dlaczego wyszłaś z Azkabanu? Tylko i wyłącznie ze względu na twojego brata. Kochał cię. Nie chciał cię zostawiać. Nie widział, jak bardzo zmieniłaś się, od kiedy poznałaś Whitmore’a. Ale ja tak. Mimo wszystko postanowiłem dać ci drugą szansę. Szansę na rehabilitację – szeptał mściwie wprost w jej ucho – Mimo to wciąż pomagałaś swojemu kochasiowi. Przekazywałaś mu informacje. Nawet w celi chciałaś napisać do niego list – znów ją uderzył – Nie tak postępuje się w stosunku do osoby, u której ma się dług wdzięczności. A miałem tak wielką nadzieję, że jeszcze zmądrzejesz…
Popchnął ją, a ona upadła i uderzyła plecami w ścianę.
- Dalej, zabij mnie. Pokaż, że to ty jesteś panem sytuacji. Sprawdź, jak mój brat na to zareaguje. Przecież tak bardzo byłeś tego ciekawy – rzekła nienawistnie.
Lucjusz wymierzył różdżkę w jej stronę. Nie zwracał uwagi na słowa kobiety. Uważnie spojrzał w jej ciemne oczy, niegdyś tak posłuszne Czarnemu Panu.
- W takim razie nasz gość honorowy jednak nie żyje – wyszeptał.

***
Hermiona jak burza wpadła do dormitorium Dracona. Szybko się po nim rozejrzała i zobaczyła jedynie Blaise’a. Chłopak leżał na swoim łóżku, a w dłoni dzierżył do połowy opróżnioną butelkę Ognistej Whisky.
- Gdzie jest Draco? – zapytała szybko, hamując się od potraktowania ciemnoskórego zaklęciem niewybaczalnym. Teraz liczył się tylko Malfoy, nie mogła tracić czasu na Zabiniego.
- Dracze jest -hik- w łazience i -hik- płacze – odpowiedział chłopak. Z rozbawieniem spojrzał na dziewczynę niewidzącym wzrokiem osoby upojonej alkoholowo.
Ślizgonka natychmiast podbiegła do drzwi toalety, nie zwracając już uwagi na bełkot ledwo przytomnego Blaise’a. Weszła do pomieszczenia i od razu ujrzała blondyna. Siedział na podłodze, a plecami opierał się o ścianę. Twarz miał ukrytą w swoich bladych dłoniach. Przez palce prześwitywały ogromne sińce oraz zadrapania, które pokrywały jego policzki i czoło.
W pierwszym odruchu Hermiona chciała uklęknąć przy nim i po prostu wziąć go w ramiona. Jednak po chwili w jej głowie pojawiły się wątpliwości. Co, jeżeli na Dracona został rzucony Imperius albo i jemu podano eliksir zaciemniający umysł? Co, jeżeli ktoś podszywał się za chłopaka dzięki eliksirowi wielosokowemu? Był przecież w niewoli u Lucjusza, a ten mężczyzna jest zdolny do wszystkiego…
Niepewnie podeszła do chłopaka i pochyliła się nad nim. Położyła dłoń na jego ramieniu, a on gwałtownie poderwał głowę do góry. Wyglądał strasznie – krew ciekła z jego rozciętej wargi, a pod oczami widniały intensywnie fioletowe sińce. Czoło, broda i szyja były naznaczone szramami i krwiakami. Oczy chłopaka intensywnie wpatrywały się w Hermionę. Po chwili Draco chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie, mocno przytulając. Dziewczyna usiadła na kolanach blondyna i sięgnęła do swojej kieszeni po różdżkę, by uleczyć rany Malfoy’a. Nie zdążyła jednak, gdyż Draco szybko przywarł ustami do jej warg i zaczął ją całować. Wtedy wszystkie wątpliwości co do jego tożsamości rozwiały się. Sposób, w jaki trzymał ją w ramionach, gładził jej kark, a przede wszystkim całował, nie pozostawiał wątpliwości, że to on. Nie zmieniony Draco, nie ktoś podszywający się pod Draco. Draco. Po prostu Draco.
Z całą mocą oddała pocałunek, czując w ustach krew blondyna, cieknącą z jego wargi. Wplotła palce w jego miękkie kosmyki i przybliżyła do niego, chcąc być tak blisko, jak tylko było to możliwe. Wiedziała, że po tym, co wydarzyło się tego dnia, już nigdy nie pozwoli, by rozdzielili się choć na sekundę.
W końcu lekko odsunęła się od blondyna i wtuliła twarz w jego szyję. Poczuła, że chłopak mocniej oplata ją swoimi ramionami.
- Co ci się stało? – zapytała cicho.
-  Nie martw się – odpowiedział tylko.
Pozornie nie miało to związku z jej wypowiedzią, jednak Hermiona od razu zrozumiała, o czym mówił. Odchyliła głowę do tyłu i z bliska przyjrzała się poszkodowanej twarzy Malfoy’a.
- Jak mam się nie martwić? – szepnęła. Znów sięgnęła do swoją różdżkę i wyjęła ją – Episkey.
Z twarzy chłopaka zaczęły znikać wszelkie krwiaki i zadrapania, aż w końcu jego skóra odzyskała swój normalny kolor.
- Ja… przyszedłem po ciebie… i wtedy… on… - zaczął tłumaczyć urywanym głosem Draco. W jego oczach było widać strach.
- Nie musisz niczego mówić. Widziałam to – powiedziała uspokajająco i pogładziła go po policzku.
- Widziałaś? – zdziwił się. Dłonią przytrzymał jej rękę przy swojej twarzy.
- Florence ma dar przewidywania przyszłości. Przypadkowo znalazłam się w jej wizji – wytłumaczyła dziewczyna.
Draco wpatrywał się w nią uważnie, jakby analizował jej słowa. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy drzwi łazienki się otworzyły.
- Panie Malfoy – opanowany głos dyrektorki szkoły poniósł się po pomieszczeniu – Zapraszam pana do mojego gabinetu. Mamy sobie dużo do powiedzenia.

Blondyn stanął przed biurkiem McGonagall. Jego nogi wciąż nico się trzęsły. Palce miał splecione z Hermioną, która, od kiedy znalazła go w łazience, nie dostępowała  na krok.
- Mógłby pan wytłumaczyć mi, dlaczego dopiero teraz pojawił się pan w szkole? Dlaczego nie było pana w pociągu ani na uczcie w Wielkiej Sali?
Chłopak chciał cos powiedzieć, jednak żadne słowo nie opuściło jego gardła. Na jednej z szafek Minervy zobaczył położoną myślodsiewnię, udał się więc w jej stronę. Przyłożył różdżkę do swojej skroni i przeniósł srebrną wiązkę swoich wspomnień do misy.
- Proszę bardzo. Zobaczcie – powiedział cicho.
Hermiona niepewnie spojrzała w jego stronę, po czym pochyliła się nad misą. Zaraz po niej uczyniła to dyrektorka szkoły.

Pierwszą rzeczą, jaka ujrzała Hermiona, było zbyt dobrze jej znane wnętrze Malfoy Manor. Znajdowała się w salonie posiadłości. Ogromny fotel, kanapa i kominek – wszystko stało w tych samych miejscach, co rok temu. Dreszcz przeszedł po plecach dziewczyny, gdy przypomniała sobie, jak leżała na podłodze tego pomieszczenia i wyła z bólu.
Zaraz obok niej pojawili się Draco i profesor McGonagall. Chłopak od razu chwycił ją za rękę.
- Naprawdę stęskniłem się za tobą, synu. Sposób, w jaki irytują mnie moi podwładni nie jest aż tak denerwujący, jak twój – głos Lucjusza Malfoy’a poniósł się po salonie. Ślizgonka odwróciła wzrok w stronę, z której dochodziły ją dźwięki. Zobaczyła blondyna, który klęczał przed swoim ojcem w kącie pomieszczenia.
- Podejdźmy bliżej – zaproponował chłopak. Pociągnął dziewczynę w stronę samego siebie sprzed kilku godzin.
- Mam nadzieję, że sposób, w jaki potraktowaliśmy cię na ulicy, nie był zbyt okrutny. Chcieliśmy po prostu pokazać ci, że nadal to ja kontroluję całą sytuację – mężczyzna ironicznie uśmiechnął się do blondyna.
- Oczywiście, że nie, ojcze – podniósł swoja głowę, a Hermiona ujrzała jego twarz. Wyglądała jeszcze gorzej niż wtedy, gdy ujrzała ją w Hogwarcie – Przecież wiem, że umiesz potraktować swoich gości o wiele gorzej.
- Mówisz o kimś konkretnym? – zapytał czujnie długowłosy.
- Luna Lovegood. Ollivander. Hermiona Granger – wyliczał.
- Jeżeli jesteśmy już przy temacie twojej szlamy… - Lucjusz usiadł w swoim  fotelu i wskazał głową, by Draco spoczął na kanapie. Chłopak podniósł się z ziemi i na drżących nogach podszedł do mebla – Mam nadzieję, że wszystko już z nią dobrze. Słyszałem, że miała wypadek przed świętami.
- Nie udawaj – warknął blondyn – Wszyscy dobrze wiedzą, że to twoja sprawka.
- Jestem już aż tak sławny? – mężczyzna zaśmiał się – Cudownie! Sława jedynie ułatwi mi moje zadanie!
Sięgnął dłonią po butelkę Ognistej Whisky, która stała na ławie i nalał jej nieco do jednej z kryształowych szklanek.
- Wiesz, że to może być dopiero początek? – zapytał obojętnie.
- Początek czego? – zdziwił się Draco.
- Początek tego, do czego jestem zdolny. Nasłanie na ciebie Pottera, uszkodzenie dachówki, porwanie… - kilka razy obrócił w palcach naczynie z trunkiem – Zgadujesz, co może być kolejne? – odpowiedziała mu cisza – Więc mam w zanadrzu jeszcze zaatakowanie was dementorami, zabicie waszych przyjaciół…
- Mów, czego chcesz w zamian – przerwał mu zmęczonym głosem chłopak.
- Widzę, że przez te osiemnaście lat nauczyłeś się więcej, niż sądziłem – parsknął śmiechem – Nie chcę zbyt wiele w zamian. Wystarczy, że wycofasz oskarżenie z Wizengamotu. Wiem, że i tak wygrałbym zapewne tę rozprawę, jednak boję się, że zepsuje mi ona reputację. Najlepiej, by nigdy się nie wydarzyła.
- Wycofać pozew? Chyba sobie żartujesz – rzekł Draco.
- Jestem całkiem poważny – zapewnił Lucjusz.
- Musisz zostać ukarany za to, co robiłeś tym wszystkim ludziom.
- Większość z nich sądzi jednak, że byłem przymuszany do bycia śmierciożercą – szeroko się uśmiechnął – Na modyfikacje pamięci nic nie poradzisz…
- Jesteś potworem! – krzyknął wytrącony z równowagi blondyn.
- Poza tym… - ciągnął – Pamiętaj, że jeżeli nie wycofasz rozprawy, coś może stać się twojej szlamie.
Draco umilkł. Jego lodowate oczy przeszywały ojca.
- To, co robisz, przekracza wszelkie standardy okrutności.
- Wiem. Tylko dlatego doszedłem w tym wszystkim tak daleko – Lucjusz znów się uśmiechnął – Więc jak? Rezygnujesz z rozprawy czy chcesz, by Hermionie Granger stało się cos gorszego, niż upadek z wieży?
Chłopak nie odpowiedział, tylko wciąż wpatrywał się w mężczyznę morderczym wzrokiem.
- Widzę, że musisz pomyśleć jeszcze nad tym – odwrócił się w stronę drzwi pomieszczenia – O’Malley! – sługa natychmiast pojawił się w progu – Zabierz mojego synka do jego nowego pokoju. Musi przemyśleć parę spraw, a jego szlama nieco się o niego pomartwić.
Szyderczy śmiech poniósł się echem po pomieszczeniu, gdy łzy Hermiony przesłoniły jej pole widzenia. Otarła je wierzchem dłoni, po czym poczuła, że świat wokół niej wiruje. Już po chwili z powrotem przeniosła się do gabinetu dyrektorki szkoły.

Minerva jak zwykle zasiadła za swoim biurkiem i podparła brodę na mocno splecionych dłoniach. Milczała. Cisze w pokoju przerywał tylko urywany szloch Ślizgonki.
- Co stało się potem? – zapytała drżącym głosem Hermiona.
- Zamknął mnie w jednej z komnat. Myślałem, że po prostu będę musiał w niej siedzieć, ale… - głos mu się załamał.
- Ale? – spytała profesor McGonagall.
- Jeden z jego służących, O’Malley, przyszedł i wstrzyknął mi coś w ramię. Miałem sny na jawie. Widziałem, jak torturują Hermionę – zwrócił swój wystraszony wzrok w jej stronę.
- Nie musisz się bać, Draco, to była tylko iluzja – powiedziała uspokajająco. Objęła chłopaka ramieniem i splotła z nim palce. 
- I co pan o tym wszystkim sądzi, panie Malfoy? – zapytała po kilku minutach milczenia profesor McGonagall.
- Musimy wycofać pozew – powiedział blondyn.
- Co? – zdziwiła się Hermiona. Wyrwała dłoń z uścisku Dracona i splotła ręce na klatce piersiowej – Nie spodziewałam się tego po tobie – rzekła z wyrzutem.
- Dlaczego pan tak uważa? – zapytała Minerva. Wstała zza biurka i podeszła do komody, na której zawsze trzymała filiżanki. Jednym zaklęciem zaparzyła napój w trzech naczyniach.
- Wszyscy wiemy, że Lucjusz naprawdę jest zdolny zrobić to wszystko. Nie chcę ryzykować, że przeze mnie Hermionie cokolwiek się stanie – rzekł z troską.
- Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Lucjusz i tak zapewne to wszystko zrobi? Wykorzystuje twoje uczucia, by postawić na swoim! – krzyknęła zdenerwowana dziewczyna – Ta rozprawa to nasza jedyna szansa, by go wyeliminować!
- Proszę zachować spokój, panno Granger – powiedziała dyrektorka. Szybkim ruchem dolała do jednej z filiżanek małą fiolkę Veritaserum, a następnie podała ją Malfoy’owi – Musimy to wszystko przemyśleć. Nie możemy niczego robić pod wpływem chwili.
Draco chwycił naczynie z herbatą i opróżnił je jednym łykiem. Odłożył filiżankę na biurko i schował twarz w dłoniach.
- Jak możesz nie rozumieć tego, że to prawdopodobnie jedyny sposób, by cię chronić? – spytał cicho.
Ślizgonka już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy profesor McGonagall rzekła:
- Nie jedyny, panie Malfoy – uczniowie spojrzeli na nią z nieukrywana ciekawością – Zanim jednak o nim powiem… Czy Lucjusz kazał panu przekonać nas, byśmy wycofali pozew?
- Nie, no skądże! – Malfoy prychnął z oburzenia – Chciałem zrobić to tylko ze względu na Hermionę.
Dziewczyna ze zdziwieniem spojrzała na kobietę, a ona ułożyła usta w wyraz ,,Veritaserum”.
- Dobrze, chciałam się tylko upewnić… - powiedziała uspokajająco Minerva. Mimowolnie odetchnęła z ulgą. Eliksir potwierdził tożsamość chłopaka – Jest jeszcze jedna możliwość, która uchroni was od Lucjusza Malfoy’a. Gavin Whitmore myślał nad tym całe święta… - dyrektorka zrobiła pauzę – Wszyscy nauczyciele wiedzą, już o tym, że jesteście w niebezpieczeństwie. Jeżeli tylko ich powiadomię, będą was chronić przez dwadzieścia cztery godziny na dobę aż do dnia rozprawy. Wszystko jest wymyślone w taki sposób, że żaden z służących Lucjusza nie może nic wam zrobić.
- To lepszy plan, niż wycofać pozew, Draco – powiedziała, już spokojniejsza, Hermiona. Podeszła do chłopaka i położyła mu dłoń na ramieniu – Będziemy bezpieczni, a nie stracimy szansy, by ukarać twojego ojca. Nie wierzę, by Connor McCrowd ponownie go uniewinnił. Lucjusz tylko udawał, gdy mówił ci o tym, że na pewno wygra rozprawę.
- Może masz rację – mruknął i przyciągnął do siebie dziewczynę. Zgorszona profesor McGonnagall odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku – Nawet na pewno masz rację. Po prostu… Gdy w grę wchodzi twoje bezpieczeństwo, przestaję logicznie myśleć.
- Wiem, co czujesz – powiedziała cicho dziewczyna – Nie chciałeś widzieć, co robiłam, gdy zorientowałam się, że to, co ukazało się w wizji, wydarzyło się.
- Wizji? – Minerva podejrzliwie na nich spojrzała, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Tak, jest jeszcze jedna sprawa, o której powinna pani wiedzieć – powiedziała z ociąganiem Ślizgonka – Pamięta pani Florence Welch? – dyrektorka przytaknęła. Hermiona nie zdążyła jednak powiedzieć niczego więcej, gdy drzwi pomieszczenia otworzyły się, a w progu stanął Gavin Whitmore.
- Wybacz, Gavinie, ale prowadzę teraz bardzo ważną rozmowę – powiedziała Minerva, zerkając na nauczyciela.
- Dobrze, ja tylko na chwilę – szybko przeczesał palcami swoje włosy – Od kilku dni nie dostałem żadnego listu. Nie wiem, co się z nią dzieje, ani co planuje Lucjusz.
- Na razie się tym nie martw – odparła kobieta – Między innymi właśnie o tym teraz rozmawiamy. Później wszystko ci przekażę.
Mężczyzna potaknął, po czym wyszedł z gabinetu. McGonagall jeszcze przez chwilę patrzyła na zamykające się drzwi, jakby głęboko nad czymś myślała. W końcu zwróciła wzrok w stronę Ślizgonów.
- Tak, pamiętam Florence Welch. Co w związku z tym?
- Flo jest nieco inna od wszystkich czarodziejów. Szczególnie, jeżeli chodzi o jej dar. Dar jasnowidzenia.

***
Po długich rozmowach w gabinecie dyrektorki, wszyscy powiązani ze sprawą Lucjusza Malfoy’a postanowili nie wycofywać pozwu do Wizengamotu. Ponieważ data rozprawy była wyznaczona na bardzo odległy styczniowy termin, profesor McGonagall udała się do Ministerstwa Magii, by ją przesunąć. W ten sposób nauczyciele wyznaczeni do ochrony Ślizgonów musieli pilnować ich jedynie przez półtorej tygodnia. Grupa aurorów została również wysłana, by chronić Florence i Isę, które potencjalnie mogły być narażone ma atak śmierciożerców.

Te wszystkie środki zapobiegawcze zastosowane przez członków Zakonu, pokrzyżowały genialne plany Blaise’a Zabiniego. Ciemnoskóry był bardzo zawiedziony faktem, że mimo nieposłuszeństwa Dracona i Hermiony nie mógł spełnić wszystkich obietnic, które złożył swojemu panu. Plan nasłania dementorów padł, gdy jeden z aurorów wysłał naprawdę w ich stronę potężnego patronusa i zabezpieczył zamek zaklęciami. Trucizna, która znajdowała się w ich filiżankach, została wykryta zanim zostały im one podane. Nawet Adelajda Murton, która mimo należenia do slizgońskiej elity nie reprezentowała według Blaise’a wysokiego poziomu inteligencji, uniknęła wielkiego regału, który przewrócił się w jej stronę na zajęciach z zaklęć i uroków.
Chłopak rozmyślał nad tym wszystkim, wracając z kolejnego spotkania w Malfoy Manor. Lucjusz nie wydawał się zaniepokojony tym, że pozew nie został wycofany. Sprawiał wrażenie raczej rozbawionego całą tą sytuacją. Wiedział, że i tak wygra rozprawę, która miała odbyć się następnego dnia. Jego szczęścia nie mogło przyćmić nawet to, że Zabini nie radził sobie ze skrzywdzeniem Dracona i Hermiony.
Jednak Diabeł przejmował się tym. Nie wierzył, że po tylu udanych akcjach oraz napadach, które przeprowadził, garstka nauczycieli i aurorów stanęła na jego drodze. Za punkt honoru stawił sobie skrzywdzenie dwójki Ślizgonów – obojętnie, z czym się to wiązało.
Pogrążony w rozmyślaniach, przeszedł przez cały pokój wspólny i korytarz prowadzący do jego dormitorium. Otworzył drzwi sypialni i zobaczył, że na jego łóżku siedzi Pansy.
- Cześć – powitał ją wesoło. Nachylił się nad nią, by pocałować jej usta, jednak ona odsunęła się od niego – Gdzie Draco? – spytał ciekawie, nie zwracając uwagi na dziwną reakcję dziewczyny.
- A co, masz w planie go zabić? – odparła sarkastycznie. Spojrzała prosto w jego oczy, a on ujrzał pogardę na jej twarzy.
- Pansy, o co ci chodzi? – zapytał łagodnie, siadając obok niej. Mimo spokoju, który okazywał, wewnątrz niego aż gotowało się ze strachu.
- Jeszcze się pytasz, o co?! – niemal krzyknęła – O to, idioto! – wyciągnęła w jego stronę dłoń, której palce zaciśnięte były na kartce papieru.
List od Lucjusza. Musiał zapomnieć go schować. Cholera.
Chłopak chciał pochwycić wiadomość, jednak ciemnowłosa szybko przycisnęła ją do siebie.
- ,,Dziś, 20:00, Malfoy Manor. Musimy omówić kwestie jutrzejszej rozprawy, mojego syna i Twoich nieudanych prób morderstwa.” – przeczytała Pansy – Teraz wszystko już rozumiem. Udawałeś. Tak naprawdę wciąż pracujesz dla starego Malfoy’a – mówiła z wyrzutem, który bolał Zabiniego bardziej niż każde Crucio, które kiedykolwiek rzucił w niego Lucjusz – To dlatego od razu po przyjściu do zamku wiedziałeś, że Draco został zaatakowany. To dlatego nie spędziłeś ze mną wieczoru w dzień, w którym Hermiona spadła z wieży. To ty robiłeś to wszystko. To ty chciałeś zabić ludzi, których nazywałeś swoimi przyjaciółmi. Może mnie też chciałeś zabić?! Może miłość do mnie też udawałeś?! Może też byłam częścią planu?! – wrzasnęła.
- Pansy, to nie tak… - powiedział słabo. Chwycił dłoń Ślizgonki, lecz ona wyrwała ją z jego uścisku.
- Jakie jest jeszcze inne wytłumaczenie tego, że znalazłam list od Lucusza Malfoy’a na twojej szafce?! – gwałtownie wstała z łóżka, a Blaise natychmiast zrobił to samo.
- Proszę, Pansy, wysłuchaj mnie…
- Nie będę cię słuchać, ty.. ty śmierciożerco! – niemal wypluła to słowo – To koniec, rozumiesz?! Nie chcę cię już znać!
Z trzaskiem wyszła z dormitorium. Zabini tępym wzrokiem wpatrywał się w drzwi sypialni, po czym z powrotem opadł na swoje posłanie i ukrył twarz w dłoniach. Rozmyślania na temat dobrych sposobów morderstwa zeszły na drugi plan, gdy ciemnoskóry uświadomił sobie, że przestała mu ufać jedyna osobą, którą naprawdę kiedykolwiek kochał.    

  

20 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział ;) scena, w której zapłakany Draco tuli i całuje Hermionę cudowna <3 dobrze, że Zakon pomógł naszej parze. Nie mogę się doczekać rozprawy! Brawa dla Pansy za rozszyfrowanie Blaise'a ;)
    Czekam na next i życzę duuuużo weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Rozprawa już w kolejnym rozdziale :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
    2. Nominowałam Cię do LBA :) więcej info w linku: http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award-5.html

      Usuń
  2. Strasznie szybko się czyta.
    Jakiś taki krótki ten rozdział, ale niemniej fajny.
    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem potrzeba nieco krótszych rozdziałów, nieprawdaż? ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Doczekałam się przełamania Blaise'a. Jako,że ledwo żyję ( strasznie się duszę) nie napisze nic długiego. Zapraszam do siebie na 9 i bardzo dziwny 10 rozdział.
      Pozdrawiam P.M.

      Usuń
    2. Czy przełamanie? Raczej nie nazwałabym tak tego...
      Postaram się do Ciebie dziś zajrzeć ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
    3. Może źle to ujęłam. Chodziło mi o to,że Blaise zaczął chociaż na chwilę inaczej myśleć.

      Usuń
  4. Myślodsiewnia i Veritaserum były naprawdę dobrym posunięciem ze strony naszych bohaterów, teraz przynajmniej jest pewność, że Draco nie został w jakiś sposób pozbawiony zdrowego rozsądku (Oczywiście pomijając fakt iż przez krótki moment chciał wycofać pozew oskarżający ojca.)
    To chyba byłaby najgłupsza rzecz na jaką nasz ukochany blondyn mógł wpaść, wiadomo że później poszłoby to sznureczkiem. Ale cóż, miłość ogłupia ;3
    Mnie również niepokoi Gavin, nie wiem dlaczego ale mu nie ufam, po prostu jestem uprzedzona do takich ludzi.
    No i Blaise... bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za przywrócenie godności Pansy, zwykle pokazują ją jako pustą lalę lecącą na Malfoy'a, a ty przywróciłaś mi w nią wiarę. Zaimponowała mi... ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, ta miłość, co ona może zrobić z ludźmi, nieprawdaż? Naczytałam się romantycznych książek i teraz moi bohaterowie nie myślą trzeźwo :D
      Z Gavina jestem szczególnie dumna, bo nikomu chyba nie udało się go jeszcze rozszyfrować. Ale z rozkładu rozdziałów wynika, że za 9 rozdziałów wszystkiego się dowiecie ;)
      Taak, Pansy mocno odbiega od kanonu, ale za to uratuje sytuację.
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  5. Dobrze gnojowi! Blaise jest zwykłym chamem, ale jestem ciekawa co zrobi teraz, kiedy Pansy się od niego odwróciła. Może przejdzie na dobrą stronę. Lucjusz też ma niepokolei (tak się to pisze?) w głowie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia Blaise będzie nieco bardziej skomplikowana... ale u tym za kilka rozdziałów.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  6. No rozdział jak zwykle świetny!
    No ja tam się Draco wcale nie dziwie, że chciał wycofać zeznania w Wizengnomocie ( czy jak ti tam sie pisze), no bo przecież suę martwił o Hermionę i nie chciał , aby coś się jej stało. Jednak dłużej się zastanawiając, no to znając lucka, on nie zmieni swoich planów, nawet jak cofną zeznania. Dobrze, że chociaż Hermiona myśli jeszcze racjonalnie ;)
    No i dziwię się trochę, że lucek pozwolił wrócić Dracze do Hogwartu. No bo gdyby Draco powiedział już mu że na pewno cofnie te zeznania, no to jeszcze fozumien, ale on mu powiedział , że tak zrobił? Chociaż znając lucka , to nawet gdy Draco mu to obiecał to i tak dziwne że go wypuścił. No ale lucek jest nieprzewidywalny haha ;)
    I kurde, nadal zastanawia mnie postać Gavina...
    Aha, no i nie wiem kim jest ta laska co lucek ją więzi i zabił? No właśnie nwm czy ją zabił. No ale nie wiem kim ona jest. Co prawda mam pewne podejrzebia, ale lepiej nie będę o nich pisać, bo są one chore i wszystkie elementy do siebie nie pasują, no ale mam nadzieję , że niedługi sie wyjaśni to. No ale raczej się wyjaśni niedługo, no bo zostało jeszcze tylko ojej, zaraz się popłaczę ..... :,( 9 rozdziałów. POWTARZAM!! 9 rozdziałów . Co to jest? Ta historia jest świetna i szkoda , że powoli się już kończy. No bo (czy już tego nie pisałam??) Jest po prostu świetna!!!! ( no wiem , że już to pisałam haha, ale nie zaszkodzi powtórzyć, bo jest po prostu świetna!!!!! /I jeszcze raz to pisze?!/ laska ogarnij się!!!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej! NO WRESZCIE! YHYM.... TERAZ ROZPISZEMY SIĘ O MOIM ULUBIONYM BOHATERZE!
      A jest nim.... Blaise. Haha. Ni tak szczerze to nie jest moim ulubionym, ale lubie o nim pisać, no więc. Nie no żartuhe, ja go kocham! Uwielbiam go nawet w tym opowiadaniu! Uwielbiam go, ale i tak życzę mu długiej i bolesnej śmierci! ( tak wiem chora jestem, kocham, go ale życze mu śmierci, i jaka w tym logika??) No tak , uwielbiam go, ale mam nadzieję, że będzue zdychał długo i boleśnie w męczarniach! ;) No bo to ci zrobił swoim pseudo przyjaciołom było chore i głupie , zresztą tak jak on ;)
      Wydaje mi się, że on nawróci się ba dobrą stronę, po tym co powiedziała mu Pansy i zrobi to dla niej, ale i tak niech zdycha, za to jego diabelskie przekrętstwo. I coś mi się kojarzy, że był taki fragment jak Blaise, pochyla się nad ciałem jakieś dziewczyny i wydaje mi się, że to była pansy. Haha wydaje mi się, ja mam taką nadzieję , nie chodzi mi o Pansy, bo jest mi obojętna, ale niech diabeł cierpi. No i mam nadzieję, że nawet jak Zabini przejdzie na dobrą stronę i się nawróci to i tak mu nikt nie wybaczy. I jak go nikt nie zabije, i nie będzie miał długiej i bolesnej śmierci, to popełni samobójstwo. Chociaż torturiwanie jest lepsze haha. ;)
      AHA. PRZYPOMNIENIE!
      Przypomniało mi się coś, co chciałam jeszcze napisać! No więc nasza naiwna Hermionka, niech se myśli, że migą wygrać rozprawę , jak i tak McCrowd wiadomo, ŻE na to nie pozwoli :(

      No więc, to chyba wszystko co chciałam napisać.
      Gdy pisałam lucek, to pisałam to od małej litery , nie dlatego ,że rovie błedy, chociaż je fobie, tylko z powodu braku szacunku dla niego i pisałam tak specjalnie ;) Kiedyś ba sprawdzianie z historii jak pisałam ciś o stalinie, to też tak pisałam, z powodu braku szacunku, a pani mnie potem wyzywała i uczyła zasad pisanua wielkich liter haha. ( bo akurat pani od historii uczyła mnie też polskiego haha),
      Sorks za bardzi chaotyczny komentarz, ale dostałam takiej weny na pisanie kimentarzy haha. Aaaa, no i oczywiście przepraszam za błędy, których na pewno jest tu ogrom, ponieważ pisze na tel. ;), a tak w ogóle to nie włącza.mi się tearz autokorekta , czyli nie podkreślają mi sie wyrazy które są źle napisane, gdy pisze kom na blogspocie.
      Dobra to ja już chyba kończe, bo już mnie ręka boli, i mój tel zaopatrzył się o nową setkę rys na szybce od stukania moimi paznokciami haha ;)
      Pozdrawiam i weny życzę!^^
      Andrea Green

      Ps. Aha i nwm czy już pisałam , że twoje opowiadanie jest ŚWIETNE! ( no dobra wiem ,że już to pisałam haha,) ale naprawde jest świetne, więc nie będę zaprzeczać tylko cię chwalić i zresztą mówić samą prawdę ;)
      Kurde i nie wierzę , że zostało 9 rozdziałów do końca! TYLKO 9 rozdziałó! MASAKRA!!! Bardzo mi smutno z tego powodu, więc idę płakać do poduszki
      Bye!
      ;)
      Ps2. Jprdl, musiałam podzielić komentarz, bo miał za dużo znaków, /i jak to nasza pabi od muzyki mówi/ to się nazywa chamstwo!
      A ja ide dalej płakać.....
      Bye 2!

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję!
      Kurczę, jaki długi komentarz ;) Podziwiam Cię za to, że chciało Ci się go napisać.
      Więzienie Draco nic nie dałoby Lucjuszowi. Wolał nie zostawiać tak wyraźnych śladów swojej działalności.
      Imię i nazwisko kobiety zostaną wyjawiony w następnym rozdziale ;)
      Myślę, że los Blaise'a będzie zadowalający zarówno dla jego fanów jak i tych, którzy go nie lubią.
      Poza tym zostało jeszcze 10 rozdziałów + epilog, więc chyba nie będzie aż tak źle ; )
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  7. O matko genialne juz sie nie moge doczekac rozprawy. A moze Zabini sie nawroci. Ta scena z Pansy az sie łezka w oku kreci.
    Pozdrawiam MadzikM
    http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/?m=1 zapraszam do mnie w wolnej chwili

    OdpowiedzUsuń
  8. Pansy zerwała z Blais'em, to może coś w końcu do niego dotrze ;)
    Myślodsiewnia super się sprawdziła :)
    Genialny rozdział ^^
    Pozdrawiam ~Basiabella

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)