Hej, kochani!
Wiem, że miało być jutro, ale nie mogłam wytrzymać...
Wiem, że miało być jutro, ale nie mogłam wytrzymać...
Ten rozdział chciałabym dedykować kobiecie, która nie zwróciła uwagi na to, że włamałam się do pewnego hotelu, dzięki czemu zyskałam pomysł na scenę w tym rozdziale (To nie jest żart. Naprawdę mogła kazać mi wyjść...)
Być może część z Was zauważyła już, ze na blogu pojawiła się playlista. Zawiera ona piosenki, które według mnie są spójne klimatycznie i pasują do bloga. Poza tym cytaty z niektórych z nich będą wykorzystywane w innych opowiadaniach, które się tutaj znajdą ;)
Next dopiero w środę, ponieważ w weekend jadę na koncert i na pewno nie będę mieć czasu na długie pisanie.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy :*
******
Widziała go już z daleka. Beztrosko
opierał się o ścianę i śmiał się razem z grupką Gryfonów, przeczesując swoje
ciemne włosy palcami. Kiedyś uwielbiała ten gest, podobnie jak poprawianie
zjeżdżających z nosa okularów. Teraz nie mogła przypomnieć sobie, dlaczego w
ogólne zgodziła się na związek z nim.
- Harry – powiedziała zimno, stając za
nim. Kilkoro Gryfonów zerknęło na nią z ciekawością.
- O, cześć, Hermiono! – rzekł
entuzjastycznie i odwrócił się w jej stronę. Nic nie świadczyło o tym, by
żałował tego, co kilka godzin temu zrobił Draconowi. Chłopak chciał pochylić
się nad Ślizgonką, by ją pocałować, jednak przeszkodziła mu w tym jej dłoń,
która z głośnym trzaskiem spotkała się z policzkiem Pottera.
Uczniowie domu lwa zamarli na ten widok.
Jak to, żył jeszcze ktoś, kto śmiał podnieść rękę na wybawcę świata?
- Musimy porozmawiać. Sami – wycedziła,
kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
Błysk strachu przemknął przez jego oczy,
jednak już po chwili zastąpiła go pewność siebie. Pożegnał Gryfonów, mówiąc, że
zaraz wróci, po czym położył Hermionie dłoń na plecach. Ta odskoczyła, gdy
tylko poczuła jego dotyk na swoim ciele. Rzuciła mu mordercze spojrzenie, które
wyraźnie mówiło mu, że ma zachować od niej bezpieczną odległość i poprowadziła
w stronę jednej z wnęk w korytarzu, w której mogli spokojnie porozmawiać.
- O czym chciałaś porozmawiać? Wyglądasz
na spiętą… - zaczął troskliwym tonem chłopak i znów spróbował ja pocałować.
Dłoń Ślizgonki ponownie wymierzyła cios
w twarz Wybrańca.
- Jeszcze się pytasz? Zaatakowałeś
Dracona! Nie pomogłeś mu! Zostawiłeś go! Mógł zginąć!
- Kochanie, zrobiłem to tylko dla
twojego dobra – rzekł spokojnie – Nie mogłem patrzyć na to, jak ktoś dobiera
się do mojej dziewczyny. Mam nadzieję, że po dzisiejszym popołudniu Malfoy
nieco zrozumie…
- Kochanie? Twojej dziewczyny? Co ty w
ogóle mówisz? – prychnęła – Przez ostatnie dwa miesiące nie zwracałeś na mnie
uwagi, chodziłeś do Willow i obściskiwałeś się z Luną, a teraz twierdzisz, że
wciąż jesteśmy w związku?
- Kochanie, przecież wiesz, ze
wybaczyłbym ci to, co było pomiędzy tobą a Malfoy’em…
- Użyłeś złego czasu. To, co jest
pomiędzy mną a Draco dopiero się zaczyna. A to z tego prostego powodu, że ciebie
nie było, a on był jedyną osobą, która zwracała na mnie uwagę – powiedziała z
goryczą.
- Przecież nigdy nie mówiłaś mi, że nie
chcesz już ze mną być – zauważył Potter, mrużąc oczy.
- Nie mówiłam? Wiec powiem teraz: Harry
Potterze, Wybrańcu, Chłopcze, Który Przeżył, By Skomplikować Nam Wszystkim Życie,
zrywam z tobą! Definitywnie i oficjalnie! – krzyknęła. Nie mogła się
powstrzymać, by kolejny raz go nie uderzyć.
Gryfon przytknął dłoń do twarzy, jednak
roześmiał się głośno.
- Jesteś żałosna w tym, co robisz,
wiesz? Czasem nawet mi ciebie szkoda, że dokonujesz takich głupich wyborów –
znów się zaśmiał – Malfoy zamiast mnie? Tylko Ślizgon może mieć taki system
wartości.
- Ja? Żałosna? – jej nozdrza
niebezpiecznie zafalowały – Tylko ja mogę mówić o kimś, że jest żałosny!
- Nie ośmieszaj się więcej, Granger. Nie
wiem, czy jest jeszcze jakiś Gryfon, który się z ciebie nie śmieje. Jesteś
pośmiewiskiem, podobnie jak ten twój Malfoy.
- Nie myśl, że ty jesteś lubiany wśród
Ślizgonów – powiedziała mu, a przez głowę przemknęły jej reakcje uczniów domu
węża na związek Hermiony z Wybrańcem.
- Nie potrzebuję uwielbienia
śmierciożerców – warknął.
- A ja nie zwracam uwagi na śmiech
głupców – odcięła się.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak
zobaczyła, oczy chłopaka nagle wytrzeszczają się i zachodzą mgłą. Z jego gardła
wyrwał się chrapliwy oddech. Hermiona nie zwróciła na to jednak uwagi,
wykorzystując jego otępienie do zupełnie innej rzeczy. Sięgnęła do tylnej
kieszeni spodni i wyciągnęła z niej Łajnobombę. Cisnęła nią we wciąż
osłupiałego Wybrańca, a jej zawartość pokryła całą jego osobę.
- Łajno za bagno, Potter. Miłej kąpieli
– syknęła, po czym odwróciła się na pięcie, nie zwracając uwagi na to, że
chłopak właśnie przewrócił się na podłogę korytarza.
Przez długi czas spacerowała krętymi
korytarzami Hogwartu i zastanawiała się nad swoją rozmową z Harrym. Nagle
spojrzała na całą tę sprawę z innej strony. Ze strony Pottera. Ze strony tego
zdradzonego.
I poczuła się okropnie.
Zawsze zastanawiała się, kiedy chłopak
się zmienił. Kiedy przestał się nią zajmować, umawiać z nią, całować. Nigdy nie
zastanawiała się, kiedy jej przestało na tym wszystkim zależeć. Właśnie wtedy
doszła do wniosku, że jej tak naprawdę nigdy na tym nie zależało.
Zachowała się karygodnie. Zdradziła go.
Nie raz, wielokrotnie. W myślach i w uczynkach. I właśnie dlatego tak źle się
czuła, bo wiedziała, że naprawdę była w tym wszystkim żałosna. Nie umiała
stanąć twarzą w twarz ze swoimi uczuciami, tylko dalej brnęła w tę chorą
mistyfikację, jaką był jej związek z Harrym. Bała się tego, co czuła do
Dracona, więc udawała, że jest szczęśliwa z Potterem. Ale to wszystko zaczęło
się walić, gdy blondyn ponownie wszedł w jej życie, zmieniony i jeszcze
przystojniejszy niż przedtem. Czulszy i bardziej opiekuńczy. Już wtedy mogła
wyznać Harry’emu prawdę i dać upust tym uczuciom, które kłębiły się na dnie jej
serca pod brakiem zaufania do Malfoy’a. Ale była przecież Ślizgonką, gra była
jej ulubionym zajęciem.
Wiec krzywdziła Pottera, krzywdziła
Malfoy’a i krzywdziła siebie, bo nie umiała zmienić swojej ślizgońskiej
mentalności. O ile łatwiej byłoby, gdyby od razu uświadomiła sobie, że miłość
to rzecz, od której nie da się uciec, obojętnie, co by się nie zrobiło.
Zastanawiała się, dlaczego jej były
chłopak zaczął chodzić na wróżbiarstwo. Czy tylko z powodu Willow, czy
wcześniej już śnił o Lunie. Czy on także udawał, a od zawsze należał do
blondynki.
Wolała już o tym nie myśleć. Wiedziała
tylko jedno – Potter w końcu trafił na osobę, która go kocha.
Bo Hermiona z pewnością nie darzyła go
tym wzniosłym uczuciem.
Głośno roześmiała się, gdy przypomniała
sobie, jak wychodziła z Yo! Sushi i próbowała przekonać samą siebie o miłości
do Harry’ego. Przypomniała też sobie te wszystkie momenty, gdy myślała, ze
czuje coś więcej niż przyjaźń do Pottera. Nie wierzyła, że to wszystko działo
się cztery miesiące temu. Nie wierzyła, że była tak głupia, by dla pozornej
wygody krzywdzić innych.
Owszem, nie umiała zaufać Draconowi,
ponieważ wciąż podświadomie bała się, że nastąpi moment, gdy on znów stanie się
zły. Nie obligowało jej to jednak do posiadania chłopaka, do którego tak
naprawdę nic nie czuła. Wiedząc, że wciąż kocha Malfoy’a, powinna dać sobie
czas, by wszystko przemyśleć.
Bo była pewna, że go kocha. Nie jest w
nim zauroczona. Kocha go. Była jego. A on jej. Od zawsze. Od momentu, w którym
zapytał się Pottera, czy będzie jego przyjacielem, a ona odsunęła się od Wybrańca.
Od momentu, w którym wyszeptał pierwsze słowa wprost w jej ucho.
,,Tak trzymaj, Granger…”
Chciała móc cofnąć czas i być wierna tym
słowom. Nigdy nie zaprzyjaźnić się z żadnym Gryfonem i żadnego nie skrzywdzić.
Wyobraziła sobie, co by się stało, gdyby
zaczęła wszystko od początku.
,,Cześć, Harry, cześć, Ginny. Jestem
Hermiona. Ślizgonka. Ale nie jestem taka, jak oni. Umiem być miła. A to mój
chłopak, Draco Malfoy.”
Gdyby przeprosiła Harry’ego i Ginny i
odkryła w końcu wszystkie karty. Gdyby naprawdę spróbowała być mniej
ślizgońska. Gdyby nabrała zaufania do osoby, którą kocha.
Do skrzydła szpitalnego dotarła w stanie
załamania emocjonalnego. Zdawała sobie sprawę, że to wszystko, co wydarzyło się
od wakacji, było skutkiem jej nieprzemyślanych i złych decyzji oraz uporu.
Gdyby nie była z Harrym, nie musiałaby go zdradzać. Gdyby go nie zdradziła, nie
złościłby się na Dracona. Gdyby nie złościł się na Dracona, nie zaatakowałby
go.
A ona nie czułaby się, jak najpodlejsza
osoba na całej kuli ziemskiej.
Drzwi skrzydła szpitalnego były
zamknięte, jednak nie był to żaden problem dla różdżki dziewczyny.
- Alohomora – szepnęła, a jedno ze
skrzydeł wrót otwarło się z cichym skrzypnięciem.
Draco był jedynym pacjentem na sali,
więc Hermiona śmiało podeszła do jego łóżka, wiedząc, że nie zostanie przez
nikogo zauważona. W całym Hogwarcie wiadomo było, że pani Pomfrey ma kamienny
sen.
- Hermiona? To ty? – zapytał blondyn
zdziwionym i zaspanym głosem, gdy Ślizgonka stanęła nad nim i spojrzała w jego
oczy.
- Tak – odpowiedziała, po czym usiadła
na skraju łóżka, uprzednio powiększając je, by oboje bez problemu się na nim
zmieścili.
- Nie powinnaś być już w dormitorium? –
spytał.
Nie odpowiedziała, tylko położyła się
obok blondyna i przytuliła do jego ciepłego ciała. Dreszcz przeszedł po jej
plecach, gdy znów przypomniała sobie, że bandaż, który znajdował się na jego
żebrach, znalazł się tam przez nią.
- Hermiono? Czy coś się stało? – zapytał
zaniepokojony. Objął drżące ramiona dziewczyny na tyle, na ile pozwalała mu
niedawno złamana ręka – Byłaś u Pottera? Coś ci zrobił?
Zaczął uspokajająco głaskać jej splątane
loki. Czuł, że Ślizgonka jest czymś mocno poruszona, nie naciskał więc na nią,
tylko czekał, aż sama wszystko mu wyzna.
W końcu usłyszał zduszony szept:
- On… on nic mi nie zrobił. Za to ja
jemu… tak. Teraz. I wcześniej też. Przez całe wakacje go krzywdziłam.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się.
- Oszukiwałam go. I siebie też. Mówiłam
mu, że go kocham. Sobie też to mówiłam. I nas krzywdziłam. A gdy potem wszystko
zaczęło wychodzić na wierzch, krzywdziłam go jeszcze bardziej, a on zaczął
myśleć, że nasze uczucie się wypala. A ono nigdy się nie wypaliło, bo nigdy go
nie było… A teraz… Teraz on ciebie krzywdzi, bo myśli, że to twoja wina… A to
wszystko – dotknęła palcami jego bandaży – to moja wina.
- Nie mów tak. Potter sam zdecydował, by
mnie zaatakować. Nie ty podsunęłaś mu ten pomysł. On po prostu nie umiał
poradzić sobie ze swoim problemem. Właśnie dlatego nie powiedziałem
nauczycielom wszystkiego. Nie chciałem, by tylko on został ukarany. To była tak
samo moja, jak i jego wina.
- I moja – dodała – Nie zapominaj, przez
kogo to wszystko się stało.
- Nie obarczaj się już tym, proszę –
chwycił ją za podbródek, by spojrzała w jego błękitne oczy – Proszę.
Przez chwilę leżeli w milczeniu i tylko
się w siebie patrzyli. Dla wieczności była to sekunda, jednak im zdawało się,
jakby trwało to całe lata.
W końcu nastąpił moment zrozumienia.
Całkowitego.
- Zacznijmy wszystko od nowa. W zgodzie.
Ze wszystkimi – wyszeptała w końcu.
- Dobrze – zgodził się.
Nic więcej nie musieli mówić. Wszystko
zostało już powiedziane. Teraz nastąpił moment harmonii – pełnej,
nieskończonej. Nawet ich serca biły w tym samym rytmie, podczas gdy umysły zapadały
w taki sam sen o tej samej lepszej przyszłości.
***
Rozchylił powieki, a pierwszą rzeczą,
którą zobaczył, był sufit szkolnego korytarza. Wokół siebie czuł zapach łajna,
które znajdowało się na podłodze oraz jego ubraniu. Nie pamiętał jednak,
dlaczego znalazło się ono na nim, ani dlaczego leży na podłodze Hogwartu.
Szczerze mówiąc, nie pamiętał niczego z całego dnia. Kompletnie nic.
A kawa była taka gorzka…
Spróbował skupić się na tym, co mógł
robić po zjedzeniu śniadania, jednak bez skutku. Widział fragmenty wspomnień,
lecz zanim dokładnie się im przyjrzał, one umykały mu niczym chochliki
kornwalijskie.
Blade ciało, sine usta, krew…
Jego głowa pulsowała bólem, niemal tak
samo, jak wtedy, gdy Voldemort był w pobliżu. Pomyślał, że jeżeli jeszcze
chwilę poleży wśród łajna, chyba zwymiotuje.
Zielony promień z jego różdżki…
Połączenie zostało zerwane, ale w głębi wciąż kryją się przyzwyczajenia
Czarnego Pana…
Jedno ze wspomnień przemknęło mu przed
oczami tak szybko, jak złoty znicz, jednak zanim zastanowił się nad nim, znów
stracił przytomność.
***
Draco przebywał w skrzydle szpitalnym
tydzień. Przez cały ten czas Hermiona przychodziła do niego zaraz po zajęciach
i opowiadała mu o wydarzeniach z minionego dnia oraz odrabiała zadania. Siedząc
na skraju jego łóżka, które pachniało lekarstwami pani Pomfrey, mogła
obserwować, jak z dnia na dzień, z godziny na godzinę, minuty na minutę, jego
twarz nabierała kolorów. Żebra oraz ręka były już sprawne tak, jak wcześniej,
zaś siniaki zniknęły pod wpływem maści przysłanej przez George’a Weasley’a.
,,Z pozdrowieniami od oduchowionego i
bezsprzecznie najprzystojniejszego Gryfona w całej okolicy – dla największego
amatora kąpieli błotnych w całej Wielkiej Brytanii.
PS. Gdybyś następnym razem chciał
połamać sobie żebra i rękę, mogę podać Ci lepsze sposoby, niż walka z
Wybrańcem. Chłopie, jest o was głośno na całej Pokątnej!
G. W.”
Gdy Ślizgonka przeczytała blondynowi na
głos liścik, który dołączony był do Zmywacza Siniaków, chłopak zaśmiał się
tylko i powiedział:
- Gdy tylko wyjdę z tego piekielnego
skrzydła szpitalnego, musimy wspólnie udać się do George’a.
- Zakupimy przy okazji składniki do
kolejnych kawałów – dodała Hermiona.
- Jakich kawałów? Przecież ,,Dzień
zemsty na Rolandzie Hooch” był ostatnim, jaki wymyśliliśmy – zdziwił się
Malfoy.
- A jak myślałeś, co robiłam na
ostatnich lekcjach? – spytała, po czym wyciągnęła ze swojej torby podręcznik do
transmutacji. Na jego marginesach zapisany był szczegółowy plan zemszczenia się
na Septimie Vector, nauczycielce numerologii.
- Profesor Vector? Nie mieliśmy w planie
zrobienia kawału jakiemuś Gryfonowi?
- Nie będziemy już robić im kawałów.
Żadnych – dziewczyna nagle spoważniała – Żadnemu Gryfonowi.
Draco momentalnie zrozumiał, o co
chodziło dziewczynie. Wiedział, że chciała ona przestać nękać uczniów domu lwa
oraz nie chciała robić im brzydkich żartów w stylu zamieniania ich w sklątki
tynowybuchowe.
- Przepraszam, zapomniałem – wyszeptał
zmieszany – Jeszcze muszę się przyzwyczaić do tego, że jesteśmy mili dla
Gryfonów.
- Właśnie dlatego to wszystko jest tak
straszne – ukryła twarz w dłoniach – Dlaczego Slytherin i Gryffindor tak
strasznie się nie lubią? Dlaczego, obojętnie jacy nie bylibyśmy, te podświadome
przekonania biorą w nas górę? Dlaczego musimy ich nie lubić?
Blondyn ze zmieszaniem patrzył się na
drobne ramiona Hermiony, które drżały. Nie mógł zrozumieć, jakim cudem umie być
tak twarda i silna, a zaraz potem wrażliwa i słaba.
- Bardzo cię przepraszam… - powtórzył,
chwytając jej dłoń w swoją.
- Nic się nie stało – zadarła głowę i na
niego spojrzała, próbując się uśmiechnąć.
- Wiem, że jest to dla ciebie naprawdę
ważne. Obiecuję, że postaram się zmienić – szepnął.
- Wystarczająco już się dla mnie
zmieniłeś, Draco. Nie musisz bardziej. Nie chcę, byś był inny.
- Ale ja chcę. Chcę w końcu przestać być
kojarzony ze śmierciożercą, który dyskryminuje Gryfonów.
Umilkli, nie patrząc na siebie. Czuli,
że atmosfera stała się napięta. Każda próba rozmowy o pogodzeniu się z uczniami
domu lwa kończyła się tak samo.
W końcu, by rozładować napięcie, Ślizgon
rzucił:
- Nie powinnaś być na szlabanie u Braddle?
– spytał rozbawiony.
- Chyba już przyzwyczaiła się do tego,
że ostatnio opuszczam każdy szlaban – szeroko się uśmiechnęła, a Draco
wiedział, że wszystko jest już w porządku.
Pewnego dnia Hermiona siedziała na
skraju łóżka blondyna i pisała zaległy esej o legilimencji. Za oknem kłębiły
się gęste, szare chmury, które zapowiadały rychłe opady śniegu. Draco ze
skupieniem wpatrywał się w dziewczynę, która przygryzała swoja dolną wargę i
usilnie starała się przypomnieć sobie zasady, jakie obowiązują przy próbie
wdarcia się do cudzego umysłu. Chłopak pomyślał, ze chyba nigdy nie widział
Hermiony, które nie pamiętała jakiegoś zagadnienia.
Chwycił jej lewą dłoń i zaczął bawić się
jej palcami, zastanawiając, czy przyszła odpowiednia chwila, by przekazać jej
dobrą wieść.
- Pani Pomfrey powiedziała, że wyjdę ze
skrzydła szpitalnego dziś wieczorem – powiedział w końcu.
- To świetnie! – ucieszyła się i
odłożyła pergamin, po czym spojrzała na rozjaśnioną lekkim uśmiechem twarz
chłopaka – W końcu będziemy mogli porozmawiać z Harrym i Ginny.
- Sadzę, że powinniśmy zrobić najpierw
coś innego – rzekł, przybierając tajemniczy wyraz twarzy.
- Co? – zapytała zaciekawiona Ślizgonka.
- My powinniśmy porozmawiać.
- Właśnie to robimy – zaśmiała się.
- Nie chodzi mi o taką rozmowę –
pokręcił głową – To musi być… na poważnie. Z odpowiednim klimatem – rzekł.
- A gdzie chcesz go znaleźć? – zapytała
rozbawiona.
- Jeszcze zobaczysz. Przyjdź o
dwudziestej pod skrzydło szpitalne, to się dowiesz – powiedział z błyskiem w
oku.
Dziewczyna wstała z łóżka i pozbierała
swoje książki. Założyła torbę na ramię, jednak zanim wyszła nachyliła się nad
chłopakiem i lekko go pocałowała.
- Nie cierpię tajemnic – szepnęła
nadąsana.
- Kocham, gdy się złościsz –
odpowiedział jej na to.
***
Kilka minut przed dwudziestą kroczyła
korytarzami Hogwartu ubrana w czarną koszulę, ulubioną Dracona. Była
podekscytowana spotkaniem z chłopakiem. Co chwilę poprawiała kołnierzyk lub
zakładała loki za ucho, chcąc wyglądać jak najlepiej.
Przechodziła obok klasy Gavina
Whitmore’a, gdy usłyszała:
- Panno Granger, czy mógłbym panią
prosić? – nauczyciel obrony przed czarną magią wyłonił się zza drzwi sali i
swoimi ciemnymi oczami przenikliwie wpatrywał się w dziewczynę.
- Oczywiście – rzekła Ślizgonka,
zdziwiona prośbą mężczyzny.
- Przepraszam, że znów poruszam tak
prywatny temat, jednak… czy wciąż jesteś z panem Potterem? – spytał.
- Myślę, że to naprawdę mój prywatny
temat – powiedziała oburzona – Nie widzę powodu, by panu o tym mówić.
- A ja widzę – odpowiedział jej – Myślę,
że wiem nieco więcej od pani.
- Niby o czym? Wie pan więcej o tym, z
kim powinnam być? – prychnęła.
- Wiem, co jest dla pani lepsze… -
zaczął, jednak nie było mu dane skończyć.
- Nie ma pan prawa żądać ode mnie takich
informacji! – niemal krzyknęła, przerywając Whitmore’owi.
- Mam, ponieważ jestem twoim
nauczycielem – powiedział chłodno – Powiedz: czy jesteś z Potterem?
- A pan byłby z osobą, która zaatakowała
kogoś, kogo pan kocha? – syknęła – To chyba oczywiste, że z nim nie jestem!
Gavin wyglądał, jakby ktoś wymierzył mu
siarczysty policzek.
- Nie może pani… musi pani z nim być… -
nie spodziewał się, że naprawdę z nim zerwała. Myślał, że to wszystko okaże się
łatwiejsze – To niebezpieczne…
- To ja będę decydował, co jest dla mnie
bezpieczne – powiedziała twardo. Otwarła usta, by wygarnąć nauczycielowi,
używając definicji przestrzeni osobistej oraz prywatnych spraw. Zanim jednak
powiedziała choć jedno słowo, podszedł do nich profesor Slughorn.
- Witaj, Gavinie – zaczął spokojnym
tonem, nie zauważając złej miny Ślizgonki oraz zdziwienia nauczyciela – Czy
mógłbyś pomóc mi zdobyć warzuchę i kichawca? Zginął mi gdzieś zapas mojego
eliksiru zaciemniającego umysł i potrzebuję tych ingrediencji…
Dziewczyna skorzystała z chwilowej
nieuwagi Whitmore’a i szybko odbiegła od nauczycieli, nie bacząc na okrzyki,
które niosły się za nią po korytarzu.
Draco czekał w umówionym miejscu.
Wyglądał niemal tak samo, jak przed atakiem Pottera – wesołe iskierki igrały w
jego oczach, pewnie trzymał się na nogach, jedynie żebra bolały jeszcze trochę
przy gwałtowniejszym ruchu. Radośnie powitał Hermionę, po czym zaczął prowadzić
ją zaułkami szkoły. Już po kilku minutach marszu Ślizgonka zorientowała się, że
idą w stronę Wieży Astronomicznej. Ich wieży.
- Wieża Astronomiczna? – bardziej
stwierdziła niż zapytała.
- Wiedziałem, że się domyślisz.
Szeroko się uśmiechnął, po czym podszedł
do gobelinu, który wisiał na ścianie. Szybko wszedł pod niego, przepuszczając
dziewczynę przodem i wyszeptał zaklęcie otwierające. Niewidzialne drzwi
uchyliły się i przyjaciele zaczęli wspinać się po schodach.
Wszystko było tam takie znajome – cegły,
pajęczyny i kurz. Hermiona przypomniała sobie, że kiedyś nie było tygodnia, w
którym nie odwiedziłaby wieży choć raz. Zawsze szli tam z Malfoy’em, gdy
chcieli odpocząć od nauczycieli i uczniów. To wszystko zmieniło się, gdy
właśnie w tym miejscu Draco prawie zabił Dumbledore’a. Próbowała odpędzić od
siebie te wspomnienia i również w tej kwestii zacząć wszystko od nowa.
W końcu doszli do miejsca, w którym
znajdowały się kolejne tajne drzwi, które miały zaprowadzić ich na szczyt
wieży. Hermiona już chciała wyciągnąć różdżkę i otworzyć je, gdy blondyn
pokręcił głową.
- Nie tutaj – powiedział. Zwrócił się w
stronę innej ściany i dotknął jej swoim magicznym atrybutem, a nowe, zupełnie
nieznane dziewczynie przejście otworzyło się przed nią.
- Skąd o nim wiesz? – zapytała
zdziwionym głosem.
- Na szóstym roku dosyć szczegółowo
przestudiowałem anatomię tej wieży – powiedział zmieszany, a Ślizgonka od razu
zrozumiała, o czym mówił. Musiał znać każdy zakątek tego miejsca, by móc
zaplanować morderstwo, odkrył wiec i te schody – Nieważne. Po prostu chodź tam
ze mną.
Hermiona bez wahania wypełniła jego
prośbę, a już po chwili znajdowała się na dachu Wieży Astronomicznej. Wiał
mroźny wiatr i było bardzo zimno, jednak Draco od razu wyczarował dla
dziewczyny grube futro, którym się okryła. Malfoy usiadł na jednym z
wystających gzymsów i wskazał, by zajęła miejsce przy nim.
Objął ją ramieniem i zaczął opowiadać:
- Już dawno postanowiłem, że cię tu
wezmę. Właściwie, od kiedy odkryłem to przejście. Nie wiedziałem jednak, że
sprawy jednak aż tak się skomplikują… Mimo to cieszę się, że w końcu mogę cię
tu przyprowadzić – zrobił krótką pauzę – To miejsce zawsze wydawało mi się
magiczne. Było tak blisko, a widać z niego tak wiele – przetoczył wzrokiem po
rozległych błoniach Hogwartu, które doskonale były widoczne z dachu. W tle
majaczyły się budynki Hogsmeade, już pogrążonego we śnie mimo stosunkowo
wczesnej pory – Gdy tu przychodziłem, myślałem o przyszłości. Ona też zawsze
była bliska i tak rozległa… I tylko ja mogłem zdecydować, gdzie będę spoglądał.
Którędy pójdę. Co zrobię w przyszłości. Czy zostanę przy ojcu, czy wybiorę
zupełnie inną drogę. Lepszą. Tę, którą ty zawsze mi pokazywałaś, a ja byłem
zbyt ślepy, by ją zobaczyć. Strach przysłaniał mi całe pole widzenia…
Nachylił się nad nią. Para, wydobywająca
się z jego ust przy każdym słowie, omiatała jej policzki.
- Wciąż mam wyrzuty sumienia, że cię
wtedy zostawiłem… - szepnął.
- Nikt nie może zmienić swojej
przeszłości, Draco. Ale mamy wpływ na to, co będzie w przyszłości –
odpowiedziała mu równie cicho.
- Nie chciałbym już nigdy popełnić tego
błędu. Zawsze będę przy tobie, obojętnie, co będzie się działo – obiecał, po
czym ja pocałował.
Hermiona od razu oplotła ręce wokół jego
szyi i odwzajemniła pocałunek. W końcu całowali się prawdziwie, bez świadków.
To nie była już tylko zdrada. Oboje tego chcieli i oboje nie mieli zobowiązań
wobec innych.
Byli wolni. Mogli robić, co chcieli.
- Gdy byłem mały, mama przeczytała mi
pewien wiersz – powiedział, gdy w końcu się od siebie oderwali – ,,Nic dwa razy
się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i
pomrzemy bez rutyny”*… Chyba jakoś tak. Nie pamiętam, kto go napisał. Nie w tym
rzecz. Kiedy wtedy cię zostawiłem, przypomniał mi się. I uświadomiłem sobie, że
często w naszym życiu naprawdę nic dwa razy się nie zdarza. Że możemy marnować swoje
okazje. I wiesz, czego się bałem? Bałem się, że zmarnowałem okazję na to, co
mogłoby być pomiędzy nami. Wtedy, w łazience pocałowałaś mnie w taki sposób, że
nie miałem wątpliwości, że coś do mnie czujesz. Gdy leżałem w moim łóżku w
Malfoy Manor i słuchałem twoich krzyków, bałem się, że już nigdy tego nie
poczuję…
Mówił czule, co chwilę mocniej
przytulając ja do siebie, by na pewno nie zmarzła. Odgarniał niesforne loki z
jej czoła, by nic nie zasłaniało mu widoku na jej śliczne tęczówki.
- Nie miałeś czego się bać. Uświadomiłam
to sobie dopiero niedawno, ale… nigdy nie staniesz się dla mnie obojętny. Jak
bardzo próbowałabym osiągnąć ten efekt – zawszę będę cię kochać, Draco –
szepnęła łagodnie.
- Ty… Kochasz mnie? – wykrztusił z
siebie zdumiony – A Potter?
- Chciałam, żeby to była niespodzianka.
Zerwałam z nim – powiedziała z uśmiechem. Zobaczyła, że Malfoy ze zdziwienia
rozchylił usta – Nie mam już wobec niego zobowiązań. Jestem wolna. Naprawdę.
- To najlepsza rzecz, jaką usłyszałem w
życiu zaraz po tym, że piżama w testrale jest sprzedawana również w większych
rozmiarach – zażartował, jednak w jego oczach widać było radość i miłość –
Opowiedz mi… dlaczego z nim zerwałaś?
Wiedziała, że chciała przestać być taka
sama, jak inni Ślizgoni. Jednak czasem czuła wielką chęć, by po prostu
powiedzieć o kimś coś niemiłego. Próbowała z tym walczyć, lecz powoli
uświadamiała sobie, że są nawyki, których nie da się już wykorzenić.
Byli sami. We dwoje. Jej słowa nie będą
miały żadnej szkody społecznej. Może w końcu powiedzieć coś kpiącym tonem.
- Powiedział, że jestem żałosna,
podczas, gdy tylko ja mam monopol na to słowo – poskarżyła się.
- To rzeczywiście ważny powód – pokiwał
ze zrozumieniem głową, jednak w jego słowach czaił się sarkazm.
- Hej, to naprawdę było okropne! Nikt
nigdy tak mnie nie nazwał – szturchnęła blondyna w bok – Wiesz, zanim się z
nimi pogodzimy, chciałabym nieco go oczernić…
- Jesteś Ślizgonką, masz do tego pełne
prawo – szeroko się uśmiechnął.
- Więc Potter… stwierdziłam, że mogę się
z nim pogodzić, jednak wciąż będzie on niegodnym mnie interlokutorem –
powiedziała z poważną miną.
- Jeszcze chwila, a podczas rozmowy z
tobą będę musiał przeglądać słownik. Nie umiesz używać normalniejszych słów?
Czuję się, jak na starożytnych runach – zakpił Malfoy i odgarnął kolejnego
loka, który opadł na policzek dziewczyny.
- Nie pozwalaj sobie za dużo. Wiesz, że
z reguły wypowiadam słowa dlatego, że łatwo je odwołać – wrednie się do niego
uśmiechnęła, po czym lekko musnęła jego usta wargami.
- No dobrze, już nie będę – szepnął
skruszony.
- Chciałabym zrobić jeszcze jedną rzecz
– rzekła, po czym wstała z gzymsu i stanęła na skraju dachu. Zahaczyła stopy o
krańce dachówek, zabezpieczając się tym samym od upadku – Muszę coś krzyknąć.
Inaczej nie poczuję się dobrze.
- Czy jesteś pewna, że to bezpieczne? –
zapytał niepewnie chłopak. Chciał podejść do Hermiony i chwycić ją w pasie,
jednak zanim to zrobił, ona już krzyknęła:
- To ty jesteś żałosny, Potte…
Nie dokończyła, bo dachówka na której
stała zaczęła niebezpiecznie się obsuwać…
* fragment wiersza Wisławy Szymborskiej ,,Nic dwa razy się nie zdarza"
Jejkuu, piękne. Harry... Hermiona jest po prostu przecudowna *-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny :)
Cześć :) Wpadłam ostatnio, a w zasadzie to wczoraj, na twojego bloga, ale gdy tylko przeczytałam pierwszy rozdział, po prostu nie mogłam się od niego oderwać :D. Podoba mi się twoje opowiadanie, ponieważ nie jest to oklepane dramione. Nie, ty stworzyłaś nową, bardzo ciekawą i intrygującą historię, która bardzo mi się spodobała. Teraz wyczekuję niecierpliwie kolejnych rozdziałów. Twoja nowa czytelniczka
OdpowiedzUsuń~PP ♥
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że uważasz moje ff za oryginalne. Pozdrawiam ;) J. M.
UsuńRecytowałam na konkursie ten wiersz i jestem w nim zakochana!
OdpowiedzUsuńBrawo
Ja również kocham ten wiersz. Własnie na jego cześć nazwałam bloga ,,Nic dwa razy się nie zdarza" <3 Pozdrawiam! J. M. :*
UsuńRozdział cudowny !
OdpowiedzUsuńNo nareszcie Mionka zerwała z Potterem ! <3 I jeszcze rzuciła w niego łajnobombom ! Prawdziwa Ślizgonka !
A ta scena na Wieży... Wspaniała...
Czekam na next. Pozdrawiam.
~Eris
Ps. A na kogo koncert jedziesz, jeśli mogę wiedzieć ?
Bardzo dziękuję! Oczywiście jadę na koncert mojej kochanej Flo ♡ mam nadzieję, że zadzieją się podobne rzeczy, jak w rozdziale 13 :P
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
To życzę dużej ilości brokatu, super muzyki i ogólnie świetnej zabawy. ;)
Usuń~Eris
Oh! Potter... bezczelny! Dla Miony dobra poturbował Dracona?! Jedyne co mógłby zrobić dla jej dobra to rzucić się z dachu -.- za kogo on się w ogóle uważa?! Kim on jest ( tak wiem wybrańcem w sumie ale ćśi xD ) żeby obrażać Grenger?! Jeszcze z nim dobrze nie zerwała a ten już do niej takie teksty... pff! Co za cham! Dobra już się uspokoiłam ^^ super rozdział ale po raz drugi mam ochotę cię zamordować za przerywanie w takim momencie :D ten Gavin jest zbyt ciekawski tylko o co mu chodzi...? Dopsze kończę, pozdrawiam i weny życzę :3
OdpowiedzUsuńHahaha, dobrze powiedziane :D Choć nie jestem pewna, czy Harry rzeczywiście zasługuje na takie hejty... ale bez spoilerów ;)
UsuńRzucić się z dachu? Sądzę, że po zakończeniu to Hermiona ma na to większe szanse...
W następnych rozdziałach powinno wyjaśnić się, dlaczego Gavin jest aż tak ciekawski :)
Również pozdrawiam! J. M.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Hermiona zerwała w końcu z Potterem. Tak długo na to czekałam, a już szczególnie pi ostatnim rozdziale ;)
Jednak gdy Hermiona popatrzyła na to z drugiej strony, to rzeczywiście, duuuuużo jest w tym jej winy. Jednak mimo wszystko to i tak wina Pottera ! ;)
Rozumiem, Hermiona ma wątpliwości co do Draco, no ale i tak powinna z nim być i samej siebie nie oszukiwać . c:
No i końcówka taka słodka! Cudowny i romantyczny moment! ;)
I Hermionka chciała wykrzyczeć to co ją od dawna męczy ( sama tak robię haha) , czyli Potter, jednak nie zdążyła dokończyć ;(
Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie i oby Draco ją uratował <3
Z niecierpliwością czekam na next! ^^
Pozdrawiam i życzę weny :*
Andrea Green
Bardzo dziękuję!
UsuńJa też czekałam tylko, aż w końcu napiszę ten rozdział ;)
Czy nic jej się nie stanie? Może przemilczę tę kwestię...
Również pozdrawiam! J. M.
Bardzo fajny rozdział czekam na next i życzę dużo weny oraz zapraszam do mnie na nowy rozdział na http://my-secret-life-rose-weasley.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dziękuję! Oczywiście wieczorkiem zajrzę do Ciebie. Pozdrawiam ;) J. M.
UsuńCzy to przypadek, że chciałam użyć tego samego wiersza w rozdziale?
OdpowiedzUsuńJest to znany i bardzo piękny wiersz, a do tego pasuje do ff, więc nie dziwię się, że i Ty chciałaś go użyć ;) Ja już od początku planowałam go dodać, ze względu na nazwę bloga.
UsuńPozdrawiam! J. M.
Rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Wiersz Wisławy Szymborskiej "Nic dwa razy się nie zdarza" przerabialiśmy w czwartek na j.polskim ;)
W końcu nadeszła ta wyczekiwana przeze mnie chwila i Hermiona rzuciła wybrańca dając mu w pysk, trzy razy :) :) :)
Mam nadzieję, że Draco ją jednak złapie.
Gorąco pozdrawiam i życzę duuuuuuuużoooo weny ;) Basiabella
Bardzo dziękuję! Kurczę, ,,Nic dwa razy się nie zdarza" to chyba jakiś kultowy wiersz :P
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Przepraszam że dopiero teraz piszę ale net mi zdechł. Rozdział jak zwykle świetny. Zerwanie faktyczne było spektakularne <3. Z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej :D. Ślę całuski, życzę również dobrej zabawy na koncercie <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Koncert zapowiada się świetnie, jednak idąc przez Łódź w wianku i brokacie na twarzy stwierdziłam, że łodzianie nie przygotowali się na napływ "naszych" ludzi :P
UsuńPozdrawiam! J. M.
No dobra... dobra... dobra... moment... oto ...
OdpowiedzUsuńWchodzi komitet obronny "Harry'ego Pottera, Wybrańca, Chłopca, Który Przeżył, By Skomplikować Nam Wszystkim Życie"...
Czy wy naprawdę wszyscy nie widzicie, że to nie jest prawdziwe zachowanie Harry'ego, że to nie on tylko ktoś wrąbał go w to kieszonkowe bagno... xd
Coś się kryje za tym zachowaniem, coś niesprawiedliwego...
Tylko co, pytanie za tysiąc punktów.
Dobra lecę dalej:
* Hermiona i jej poczucie winy, niby uzasadnione, a jednak nie do końca. Uczucia towarzyszące jej po rozmowie z Wybrańcem, wybitne. Niemalże można poczuć ten ból.
* Gavin, och z Tobą nie wiem co zrobić kolejna zagadka... musisz tak nas męczyć? xD (Dobra jednak męcz dalej. Uwielbiam to xd)
* George! <3 (to chyba mówi samo za siebie)
* No nie! Miona nie może spaść! Draco! Ratuj ją!
Jezuu... mam nadzieję, że Ślizgonka zdąży odskoczyć.
* I czemu mam wrażenie, że w dalszych rozdziałach Gryffindor dogada się z Slytherinem i ramię w ramię niczym bracia będą walczyć przeciwko Lucjuszowi i jego armii ;o (Moje zryte pomysły xD)
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Tak! W końcu ktoś zauważył, że Potter... no, nie robił tego sam. Więcej nie powiem :P
UsuńAle po tym rozdziale naprawdę wystraszyłam się, że do końca zszargałam reputację Wybrańca.
Gavin... najbardziej kocham w nim to, że tylko ja wiem, co on tak naprawdę robi xD
Połączenie sił Gryffindoru i Slytherinu to całkiem ciekawy pomysł... ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Świetny blog �� mam nadzieję że hermiona będzie na zawsze z draco ��
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Happy end na razie mogę obiecać :*
UsuńPozdrawiam! J. M.
Co za koniec! Urocza scena na wieży. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńYeah! Wreszcie są razem! :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to ucieszy wszystkich *.*
UsuńPozdrawiam! J. M.