Hej, kochani!
Wróciłam z Łodzi, a razem ze mną masa brokatu oraz Florence Welch w dzisiejszym rozdziale, dedykowanym zresztą nie komu innemu, jak całej ekipie polskiego fan clubu FATM ;)
Zanim jednak przejdziemy do sedna, mała ciekawostka: producent TFI Friday najwyraźniej zainspirował się moim opowiadanie (,,taaa, chciałabyś...") i 4 grudnie tego roku na występie FATM w tym programie można było zobaczyć Daniela Radcliffe'a. Tak więc Harry Potter naprawdę był kiedyś na koncercie Flo :D Teraz czekam tylko na to, żeby okazało się, ze jest czarownicą.
Next w wtorek, ponieważ muszę jeszcze upiec ciasteczka :D
Next w wtorek, ponieważ muszę jeszcze upiec ciasteczka :D
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy :*
******
Ginny leżała na kanapie w pokoju
wspólnym. Ciemne chmury za oknem zasłaniały poranne słońce, sprawiając, ze w
pomieszczeniu panował półmrok. Było cicho, tak jak każdego ranka. Obok
dziewczyny siedział Neville, który bawił się jej rudymi kosmykami, nawijając je
na palce. Gryfonka miała przymknięte oczy i próbowała opanować uporczywy ból
głowy oraz mdłości, które męczyły ją od kilku dni.
- O czym myślisz, Gin? – zapytał cicho
chłopak, nachylając się nad nią. Z bliska jej nos był jeszcze gęściej usiany
piegami.
- O niczym – powiedziała z westchnieniem
– Dalej strasznie boli mnie głowa – potarła dłonią swoje oczy.
- Dlaczego nie chcesz pójść z tym do
pani Pomfrey? Na pewno dałaby ci jakiś skuteczny eliksir – powiedział z troską.
- Co mam jej powiedzieć? Że mam zaniki
pamięci? Że nie pamiętam prawie niczego z ostatnich dwóch miesięcy? Że czuję
się, jakbym po dłuższym czasie wynurzyła się z wody? – spytała zmęczonym głosem
– Jeszcze trochę, a skończę w Mungu jak mój brat. To wszystko jest nienormalne.
- Nie mów tak – czule pogłaskał jej
policzek – Musi być jakieś racjonalne wytłumaczenie tego, co przeżyłaś w
ostatnim czasie – próbował ją uspokoić.
- Nie wiem, Neville, nie wiem… -
pokręciła głową – To tak, jakby ktoś po prostu usunął moje wspomnienia. A te,
które pamiętam… Nie wiem, jak mogłam być tak okrutna dla Hermiony. Takie myśli
nigdy nie przeszły mi nawet przez głowę, nie wiem więc, jakim cudem
powiedziałam je Hermionie. Zupełnie, jakby ktoś rzucił na mnie Imperio… -
zaśmiała się nerwowo.
Drzwi korytarza prowadzącego do męskich
dormitoriów uchyliły się, a do pokoju wspólnego wszedł Harry. Miał podkrążone
oczy i rozczochrane włosy. Jego koszula była krzywo zapięta, a krawat
niechlujnie zawiązany. Podszedł do dwójki Gryfonów i usiadł obok Longbottoma,
po czym schował twarz w dłoniach.
- Jak się czujesz, Harry? – zapytała
ruda, zerkając na Wybrańca.
- Wciąż nawiedzają mnie te koszmarne
sny. Od czasu, kiedy zaatakowałem Malfoy’a, cały czas myślę o tym, że nie
próbowałem mu nawet pomóc… Zupełnie nie wiem, dlaczego. Nie umiem spojrzeć
Hermionie w oczy. Szczególnie, gdy przypominam sobie, co powiedziałem jej
podczas zerwania. Nie wiem, co we mnie tego dnia wstąpiło… - ciężko westchnął.
- Co uważa o tym Luna? – spytał Neville.
- Uważa, że to wszystko sprawka gnębiwtrysków
– westchnął – Jeszcze chwila, a naprawdę w nie uwierzę. Nie ma innego
tłumaczenia.
- Może powiecie o tym wszystkim Braddle?
Nie wydaje mi się, by przypadkiem było to, że oboje nagle zaczęliście dziwnie
zachowywać się w stosunku do Granger. Szczególnie, że towarzyszyły temu zaniki
pamięci – zaproponował Longbottom.
- Uznają nas za wariatów… – zaczął
oponować Harry, jednak w dokończeniu myśli przeszkodził mu trzask gwałtownie
otwieranych drzwi.
Gryfoni momentalnie odwrócili wzrok w
stronę wejścia i spojrzeli na Seamusa Finnigana, który stał w progu. Chłopak
ledwo mógł złapać oddech, a jego policzki były zaróżowione od niedawnego biegu.
- Hermiona… skrzydło szpitalne… jest
poważnie ranna… – zdążył tylko wysapać, po czym trójka przyjaciół jak na komendę
wstała z kanapy i biegiem ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia.
Ginny szybko otworzyła drzwi skrzydła
szpitalnego i wpadła do niego jak burza. Za sobą słyszała kroki Harry’ego i
Neville’a. Rozejrzała się po pomieszczeniu i natychmiast ujrzała grupkę osób
pochylającą się nad jednym z łóżek. Wśród zebranych rozpoznała dyrektorkę
szkoły, Horacego Slughorna, Zabiniego, Pansy oraz Adelajdę. Wszyscy wpatrywali
się w pacjentkę, nikt więc nie zwrócił uwagi na trójkę Gryfonów, która podeszła
do łóżka.
Ruda stanęła na palcach, by mieć lepszy
widok, a to, co zobaczyła, przeraziło ją.
Hermiona była blada, a jednocześnie
sina. Bez życia, ale jej klatka piersiowa się unosiła. Była naga, przykryta
jedynie cienkim prześcieradłem. Chude ręce rozrzucone były po łóżku, na skraju
którego siedział Draco. On również był blady, a oczy zaczerwienione miał od
płaczu. Jego ramiona się trzęsły. Nerwowo szeptał jakieś słowa, a Ginny mogła
się tylko domyślać, że modli się do wszelkich bóstw, by Hermiona przeżyła.
Blondyn od czasu do czasu zerkał na magomedyka, który aportował się ze szpitala
św. Munga, by zająć się Ślizgonką. Był to kolejny dowód na to, że jej stan był
naprawdę poważny. Mężczyzna był pochylony nad nieprzytomnym ciałem dziewczyny i
co chwilę mówił pani Pomfrey nazwy leków, których potrzebował. Pielęgniarka
szkolna podawała mu fiolki z eliksirami oraz słoiki z maściami, a na twarzy
miała wyraz smutku.
Harry wolno wciągnął powietrze. Z tego,
co dowiedział się od Seamusa, Hermiona miała wypadek jeszcze wczorajszego
wieczoru, dlaczego więc do teraz nie oprzytomniała? I dlaczego wciąż to
wszystko wygląda tak, jakby walczono o jej życie?
Neville krzepiąco chwycił za rękę swoją
dziewczynę, której pierwsza łza spłynęła na policzek. Gryfon chciał przelać w
rudą jak najwięcej nadziei, mimo że sam miał wątpliwości, co do stanu Hermiony.
- Co jej się stało? – zapytała szeptem
Weasley’ówna.
Wszyscy ze zdziwieniem zwrócili głowy w
stronę trójki Gryfonów, dopiero teraz ich zauważając. Również Malfoy zadarł
głowę i w milczeniu spoglądał na uczniów domu lwa, jednak w jego oczach czaił
się niepohamowany gniew.
- Co państwo tu robią? – zapytała
poważnym tonem profesor McGonagall.
- My… usłyszeliśmy, ze Hermiona jest w
skrzydle szpitalnym. Chcieliśmy tylko… - ruda nie skończyła, ponieważ Draco
podniósł się ze skraju łóżka i szybko podszedł do Gryfonów.
- Nie udawaj, że cię to teraz obchodzi,
Weasley – warknął – Po co w ogóle tu przyszliście? By dalej utrzymywać pozory,
że wszystko pomiędzy wami a Hermioną dobrze?
Z furią wpatrywał się w trójkę uczniów,
a różdżka w jego kieszeni aż sama prosiła się, by przekląć nią Harry’ego, Ginny
oraz Neville’a.
- Malfoy, wcale nie udajemy… - zaczął
Wybraniec, jednak blondyn mu przerwał.
- Szczególnie dziwię się temu, że ty
tutaj przyszedłeś, Potter. Myślałem, że po tym, co powiedziałeś Hermionie w
zeszłym tygodniu, nie chcesz mieć z nią nic wspólnego. Przecież jest według
ciebie tylko i wyłącznie żałosną Ślizgonką, nieprawdaż? – niemal wykrzyczał mu
to w twarz.
- Słuchaj, to co wydarzyło się w tamtym
dniu, to jakieś nieporozumienie… - znów nie skończył.
- Dobrze powiedziane – nieporozumienie –
zaśmiał się Ślizgon, po czym z całej siły popchnął Wybrańca na ścianę. Ten
zatoczył się i uderzył plecami w boazerię pomieszczenia, jednak szybko odzyskał
równowagę – Zdajesz sobie sprawę z tego, że to ty jesteś żałosny?! Nie
Hermiona, lecz ty!
Draco krzyczał coraz głośniej,
oskarżając Pottera o wszelkie zło tego świata. Wymachiwał rękami, groził mu i
mówił najgorsze przekleństwa, jakie przyszły mu do głowy. Jednak już po chwili
na jego czerwonych z furii policzkach pojawiły się łzy.
- To wszystko przez ciebie! Przez
ciebie!
Adelajda, zaniepokojona stanem
przyjaciela, podeszła do niego i uspokajająco pogładziła go po ramieniu.
- Draco, przestań… To nic nie da. Nie
cofniemy teraz czasu – szepnęła.
Malfoy momentalnie przestał krzyczeć i miotać
się. Jego oczy wciąż zionęły gniewem, jednak chłopak zamilknął. Przez chwilę
wszyscy stali w ciszy, niepewnie wpatrując się w siebie nawzajem. Harry wciąż
przylegał plecami do ściany, a Neville obejmował jedną ręką Ginny, jakby bał
się, że w swojej furii Malfoy i jej może coś zrobić.
- Na pewno wszystko się ułoży, Draco… -
powiedziała cicho Gryfonka, przerywając napiętą atmosferę.
- Nie odzywaj się, Weasley – powiedział
blondyn, gniewnie na nią spoglądając – Nie jesteś lepsza od Pottera. Nie
wyobrażasz sobie nawet, jak Hermiona cierpiała po tym, co jej mówiłaś. Za
każdym razem, gdy nawet sobie przypominała twoje słowa, widziałem w jej oczach
ból.
- Draco, to naprawdę nie tak…
- Nie tak?! To w takim razie jak?! –
krzyknął, znów wpadając w furię – Wynoście się stąd! Już! – wskazał ręką na
drzwi – Wynoś się, Potter! I ty, Weasley! Ty, Longbottom, też! Współczuję ci,
że musisz zadawać się z takimi ludźmi – wysyczał, po czym sam niemal wypchnął
trójkę uczniów za drzwi.
Na policzki chłopaka wypłynęła kolejna
fala łez, a ciało zaczęło trząść się w niepohamowanych konwulsjach. Gdyby nie
pomoc Adelajdy, Draco zapewne bezwładnie upadłby na podłogę skrzydła
szpitalnego.
- Poppy, podaj mu eliksir uspokajający –
mruknął magomedyk, nie odwracając wzroku od Hermiony – Nie mogę pracować, gdy
ten chłopak już kolejny raz dostaje ataku histerii.
Pani Pomfrey skinęła lekko głową, po
czym zbliżyła się do jednej z szafek. Wzięła z niej strzykawkę wypełnioną
lekiem i podeszła do wciąż miotającego się chłopaka. Sprawnym ruchem podwinęła
rękaw jego koszulki i mugolskim sposobem zaaplikowała mu eliksir. Jego ciało od
razu bezwładnie opadło w ramiona Adelajdy, a umysł pochłonęła zupełna ciemność.
***
Spojrzał na zegarek. Za kilka minut
miały minąć dwadzieścia cztery godziny. Dwadzieścia cztery godziny, od kiedy
weszła z nim na dach wieży. Dwadzieścia cztery godziny, od kiedy wyznała, że go
kocha.
Dwadzieścia cztery godziny, od kiedy
spadła.
Siedział naprzeciwko jej łóżka.
Wpatrywał się w jej nieruchomą od dwudziestu czterech godzin twarz i blade od
dwudziestu czterech godzin ciało. Zastanawiał się, jak spędziliby cały ten
czas, gdyby dwadzieścia cztery godziny temu nie ujrzał w jej oczach strachu.
Stała wtedy na jednej z dachówek na
skraju wieży. Ręce miała szeroko rozłożone, wiatr targał grubym futrem, w które
była ubrana. Jej usta układały się w słowa obelgi. ,,To ty jesteś żałosny,
Potte…”
Nie dokończyła tego zdania. Zanim
zdążyła wypowiedzieć ostatnią literę, krótki błysk przeciął powietrze. Cichy
trzask obwieścił osuwanie się dachówki. Po chwili oszołomienia blondyn poderwał
się z gzymsu i zaczął szybko zbliżać się w stronę Hermiony, jednak nawet mimo
jego refleksu ścigającego nie zdołał jej pochwycić. Palce blondyna ledwo
musnęły futro. Dziewczyna wydała ze swojego gardła cichy krzyk, po czym
zanurzyła się w nieskończonej ciemności nocy. Malfoy wychylił się przez krawędź
dachu i zobaczył, jak jej ciało nieuchronnie zbliża się do ziemi. Szybko wyjął
swoją różdżkę i wycelował w Ślizgonkę zaklęciem spowalniającym. Zastanawiał
się, co ma począć dalej. Wszechogarniające przerażenie odbierało mu zdolność
logicznego myślenia. Przywołał z dormitorium swoją starą miotłę, wsiadł na nią
i poszybował w stronę Hermiony.
To był jeden z tych widoków, których nie
zapomina się do końca życia. Jej ciało leżało na ziemi jak porzucona
marionetka. Draco chwycił ją w ramiona i mocno do siebie przycisnął, lecąc w
stronę okien skrzydła szpitalnego. Czuł jej słaby puls. To on motywował go do
szybszego lotu i walki o życie dziewczyny, mimo tego, że cały umysł wypełniony
miał bezbrzeżną rozpaczą. Chciał przekląć los za tę niesprawiedliwość.
Za to, że właśnie po raz kolejny mógł
stracić Hermionę.
Wciąż tulił nieprzytomne ciało
dziewczyny, modląc się, by pani Pomfrey jak zawsze wieczorem wietrzyła salę.
Już po chwili ujrzał lekko uchylone okno i wleciał do pomieszczenia jak burza,
kładąc Ślizgonkę na najbliższym łóżku.
- Panie Malfoy, co się stało? –zapytała
zaniepokojona pielęgniarka.
- Spadła z dachu. Proszę jej pomóc.
Proszę.
To, co wydarzyło się później w skrzydle
szpitalnym, zlało się w jego umyśle w jedną bezkształtną całość. Pamiętał
magomedyka, który deportował się ze św. Munga, by pomóc Hermionie, przerażone
krzyki pani Pomfrey, McGonagall i Slughorna, zadających mu setki pytań oraz
jego struny głosowe, z których nie wydobywał się żaden dźwięk. Złość na Pottera
i igła wbijająca się w jego ramię przeplatały się z ciągłym uczuciem niepokoju
i strachu.
Jeszcze raz na nią spojrzał. Na jej
lekko unoszącą się klatkę piersiową, podkrążone oczy. I znów uświadomił sobie,
że gdyby dwadzieścia cztery godziny temu nie zaprowadził jej na wieżę, teraz
siedzieliby razem, szczęśliwi.
***
Gavin nerwowo chodził po pokoju
dyrektorki szkoły. Co chwilę poprawiał kołnierz swojej koszuli lub mankiety,
udowadniając Slughornowi oraz McGonagall swoje racje.
- Wyraźnie widać, że dachówka nie urwała
się samoistnie. Została uszkodzona zaklęciem – podał Minevrze fragment dachu,
który został znaleziony na miejscu wypadku. Kobieta uważnie go obejrzała, po
czym podała go opiekunowi Ślizgonów.
- Więc jaką masz teorię? – zapytała –
Czy był to według ciebie zamach na życie Hermiony Granger?
- Tak – odpowiedział zdecydowanie –
Myślę, że ktoś zrobił to umyślnie.
- Dlaczego tak uważasz, Gavinie? – zdumiał się
Horacy – Rozumiem, że Hermiona zmieniła się nieco w tym roku, jednak nie sądzę,
by miała aż takich wrogów.
- Być może nie chodzi o jej wrogów, lecz
o wrogów Dracona – rzekł wolno mężczyzna.
- Masz na myśli kogoś konkretnego? –
spytała profesor McGonagall i uważnie przyjrzała się Whitmore’owi.
- Tak, mówię o konkretnych osobach… -
niepewnie sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyjął z niej złożoną kartkę –
Myślę, że ten list jest odpowiednim dowodem, jednak wszystko, czego się z niego
dowiecie, ma na razie pozostać ścisłą tajemnicą.
Nauczyciele wzięli od niego kartkę i
szybko przebiegli wzrokiem po tekście.
,,Lucjusz dowiedział się już, że Dracon
złożył do Wizengamotu pozew. Malfoy bardzo się zdenerwował. Rozkazał Zabiniemu
ukarać swojego syna. Ponieważ istnieje podejrzenie, że Dracon domyśla się, komu
lojalny jest Blaise, wszystko ma zostać załatwione jak najszybciej.
Nie wiem, w jaki sposób chce go ukarać,
ale możemy spodziewać się najgorszego.
Wiem, że zawiodłeś już w jednej kwestii.
Tym razem nie możesz na to pozwolić. Musisz ich chronić. Jeżeli cokolwiek im
się stanie, Narcyza już nigdy nie będzie taka sama.
A."
- Czy ten list wysłała ci…
- Nie wypowiadaj jej imienia – przerwał
dyrektorce Gavin – Doskonale wiem, o kim mówisz i moja odpowiedź brzmi: tak.
Jednak nie mów jej imienia głośno.
Minerva ze zrozumieniem pokiwała głową.
- Młody Malfoy cię rozpoznał? – spytała.
- Raczej nie. Jego ojciec jest dobry w
zaklęciach tego typu – szepnął.
Przez chwilę zapadła pomiędzy nimi
cisza. Wszyscy zorientowali się, że ich rozmowa zeszła na nieco inny temat.
Zakazany temat.
- Co mamy zrobić w takim razie z
Blaisem? – zapytał w końcu nauczyciel eliksirów, sprowadzając konwersację na
właściwe tory – Patrząc na treść listu możemy wnioskować, że to on jest sprawcą
tego wszystkiego. Jednak nie jesteśmy przecież do końca pewni, czy to był
celowy zabieg, a tym bardziej czy to na pewno pan Zabini się tym zajął. Nic
poza tym listem nie świadczy przeciwko
niemu.
- Myślę, że dowodów na Zabiniego należy
doszukiwać się jeszcze trochę wcześniej… - spojrzał na Slughorna – Pamiętasz, o
co poprosiłeś mnie w dniu, w którym zdarzył się wypadek?
- Tak. Poprosiłem cię o warzuchę i
kichawca – odpowiedział lekko zdziwiony tym pytaniem.
- Jakiego eliksiru są to składniki?
- Eliksiru zaciemniającego umysł – rzekł
wolno profesor, jakby zaczynając rozumieć.
- Horacy, dlaczego prosiłeś o te
składniki? – zapytała dyrektorka, również powoli pojmując to, co mogło się
wydarzyć.
- Ponieważ skończył mi się jego zapas.
- A ty byłeś pewny, że masz jego całą
fiolkę – dopowiedział za niego Whitmore – Owszem, zapewne miałeś. Ale pewna
osoba, która ma dostęp do twojego składziku ukradła go.
- Zabini – szepnęła Minerva – Jest
prefektem, nikogo nie dziwi więc, gdy przebywa w lochach. Ale dlaczego miałby
to zrobić?
- Być może po to, by Hermiona w końcu
zerwała z Potterem. Trzeba było wymyślić tylko odpowiednio sprytny plan, by nie
miała już wątpliwości co do Harry’ego – rzekł Gavin. Oparł się dłońmi o jeden z
foteli i obserwował reakcję nauczycieli na jego słowa – Wystarczyła kropla
eliksiru zaciemniającego umysł, by wszystkie podświadome instynkty chłopaka
wyszły na wierzch. Chyba nikt nie był zdziwiony tym, że zaatakował on Dracona,
prawda?
Slughorn i McGonagall ze zrozumieniem
pokiwali głową. Teraz wszystko układało się w logiczną całość.
- Skąd jednak pewność, że podano
Potterowi ten eliksir? – wyraził swoją wątpliwość nauczyciel eliksirów.
- Ostatnio po obronie przed czarną magią
słyszałem, jak Harry żalił się Lunie Lovegood, że w ogóle nie pamięta niczego z
tego dnia. Wydaje mi się, że jednoznacznie wskazuje to na eliksir zaciemniający
umysł.
- Więc co zrobimy z informacją, że
Zabini pracuje dla Lucjusza? – zapytała dyrektorka po kilku minutach ciszy,
która zapadła w pomieszczeniu.
- Na razie nic. Wolałem jednak, byście
się o tym dowiedzieli. Nie możemy jednak pozwolić, by starszy Malfoy domyślił
się, że odkryliśmy jego szpiega. Jeżeli zostaną ukarani, to już tylko na
rozprawie. Jedyne co możemy zrobić, to chronić Hermionę i Dracona.
- Właśnie po to pokazałeś nam ten list?
- Tak – mężczyzna odwrócił się w stronę
okna i wyjrzał przez nie – Musicie pomóc mi ich chronić. Nie mogę zawieść.
Przyjrzał się błoniom Hogwartu i
zauważył na nim postać w długiej, fioletowej sukni. Willow. Jego wnętrzności na
chwilę skurczyły się w przypływie ogromnego smutku. Przypomniał sobie złość w
jej oczach, gdy znów przyszedł do niej i zaczął wyrzucać jej, że swatała
Harry’ego z Luną. Przypomniał sobie, jakie ultimatum mu postawiła.
,,Albo ja, albo ona. Nie możesz w
nieskończoność obiecywać tylu rzeczy dwóm kobietom. Wybieraj.”
Przypomniał sobie, że wcale nie zdziwiła
się, gdy wybrał dokończenie swojej misji. Tak, jakby właśnie tego się po nim
spodziewała. Tak, jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele go to
kosztowało.
,,Życzę ci, żebyś był z nią szczęśliwy”
Willow nie słuchała go, gdy tłumaczył,
że to wcale nie ma związku z tą kobietą. Chodziło przecież tylko o misję.
Misję, którą mu wyznaczyła. Musiał ją zakończyć.
Zbyt wiele poświęcił, by teraz i ta
sprawa zakończyła się niepowodzeniem.
- Nie mogę ich zawieść…
***
Florence siedziała na łóżku w jednym z
pokoi hotelowych w Amsterdamie. Rude włosy miała spięte w koka, jednak
pojedyncze kosmyki co rusz opadały na jej blade policzki. Pochylała się nad
swoją ulubioną książką, uważnie czytając każde słowo. W drugim końcu pokoju
stała Isa. Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze, przymierzając dziesiątki
ubrań, w które mogła założyć na koncert w stolicy Holandii.
- Co czytasz? – zapytała ciekawie
blondynka, zerkając na przyjaciółkę. Kobieta przyzwyczaiła się już, że Flo
najczęściej można znaleźć z książką w ręku lub podśpiewującą własne piosenki
pod prysznicem. Nie dziwiła się więc, gdy czasem przed wejściem na scenę ruda w
ekspresowym tempie dokańczała czytanie rozdziałów swoich ukochanych książek.
- ,,Wielkiego Gatsby’ego” –
odpowiedziała nieuważnie.
- Mogłam się domyślić – roześmiała się
Isa, po czym powróciła do przeglądania ubrań w swojej walizce.
Nie zdążyła wyjąć nawet kolejnego futra,
gdy usłyszała ciche pukanie w futrynę okna. Szybko podeszła do niego i ujrzała
za nim małą, szarą sówkę – Fridę. Kobiety nazwały ją tak na cześć Fridy Kahlo,
ich ulubionej malarki. Sowa miała przywiązany do nogi najnowszy numer Proroka
Codziennego, którego już kilka miesięcy temu zaprenumerowała Florence. Isa była
pewna, że sprawiła to tęsknota do magicznego świata, od którego całkowicie
odsunęła się dwa lata temu po tragedii rodzinnej*. Dopiero Hermiona, Draco i
Weasley’owie przypomnieli jej, jak dobrze jest być czarownicą.
- Flo, twoja gazeta – rzuciła ją
przyjaciółce, po czym powróciła do lustra.
Ruda niechętnie oderwała się od lektury,
po czym wzięła do rąk gazetę. Wciąż będąc myślami Jay’u Gatsbym i Nicku
Carraway’u, zaczęła przeglądać Proroka Codziennego. Jej wzrok prześlizgiwał się
po nudnych artykułach na temat ślubów członków arystokratycznych rodów oraz
nowych eliksirach, które zostały wynalezione.
Gdy była już pewna, że w tym numerze nie
znajdzie niczego, co by ją zainteresowało, zauważyła zdjęcie dziewczyny na
łóżku szpitalnym. Tytuł artykułu oraz dziwne wrażenie, że zna skądś tę osóbkę
sprawiły, że jednym tchem przeczytała cały artykuł.
,,Wypadek czy zamach? Dramatyczna
sytuacja uczennicy Hogwartu.
Hermiona Granger, uczennica ostatniego
roku, dwa dni temu przeżyła upadek z dachu Wieży Astronomicznej. Oficjalna
wersja wydarzeń głosi, że był to zwykły wypadek. Jak wytłumaczyć jednak
wyraźnie uszkodzoną zaklęciem dachówkę? Czy ktoś czyha na życie Ślizgonki?
Gavin Whitmore odpowiada na kilka naszych pytań…”
- Isa… - powiedziała drżącym głosem
kobieta. Odłożyła gazetę i poważnie spojrzała na swoją przyjaciółkę.
- Coś się stało? – blondynka, widząc
przerażoną minę rudej, podeszła do niej i chwyciła gazetę w dłonie – Biedna
Hermiona… - szepnęła po przeczytaniu artykułu.
- Musimy teleportować się do Hogwartu.
Natychmiast – powiedziała zdeterminowana Florence.
- Żartujesz? Robimy dzisiaj próby
dźwięku. Nie możesz ot tak wyjechać z Amsterdamu!
- Isa, naprawdę muszę się teraz z nimi
spotkać…
- Rozumiem, że polubiłaś Hermionę i
Draco, jednak możemy ich odwiedzić w każdym innym terminie… – powiedziała
blondynka.
- Miałam wizję – przerwała jej
przyjaciółka poważnym tonem.
- Wizję? – oczy Isy szeroko się otworzyły,
a mina wyrażała ogromne zdziwienie.
- Tak. Pierwszą od dwóch lat –
westchnęła Flo.
- Co w niej widziałaś? – zapytała cicho
blondynka.
- Hermionę. Spadała z wieży. Potem
widziałam Dracona, który błagał kogoś o litość. Pomiędzy tym wszystkim
przewijali się dwaj mężczyźni – czarnoskóry i Connor McCrowd.
Zapadła cisza. Flo wpatrywała się w
swoje mocno splecione dłonie. Cieszyła się, że mogła w końcu opowiedzieć
przyjaciółce o tym, co męczyło ją przez ostatnie dni. Miała cichą nadzieję, że
choć raz jej wizja się nie spełni, jednak gdy tylko przeczytała artykuł,
wszystkie marzenia legły w gruzach.
- Jak myślisz… co to wszystko znaczy? –
zapytała niepewnie Isa.
- Czeka ich wielkie cierpienie. Muszę
ich jak najszybciej ostrzec.
- W takim razie nie pozostaje mi nic
innego, jak teleportować się razem z tobą.
Przyjaciółki wstały z łóżka i stanęły
naprzeciwko siebie. Były swoim przeciwieństwem. Jedna ruda i wysoka, druga
niska i blondwłosa. Mimo to żadna z nich nie umiała żyć bez drugiej. Znały się
niemal od dzieciństwa. Zawsze pomagały sobie w trudnych chwilach, razem
siedziały na każdej lekcji w Hogwarcie i dzieliły dormitorium. Razem przeżywały
to, co dwa lata temu wydarzyło się po wizji Florence.
Ruda chwyciła Isę za ręce i słabo się do
niej uśmiechnęła. Tylko przyjaciółka wiedziała, że posiada ona dar jasnowidzenia.
Również tylko ona wiedziała, ile kosztuje on Florence. Ile nieprzespanych i
przepłakanych nocy minęło dwa lata temu, gdy zobaczyła w wizji śmierć siostry.
Jak bardzo bała się teraz, gdy pojawiło się kolejne widzenie.
Właśnie miały się teleportować do
Hogsmeade, gdy drzwi do ich pokoju otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł Rob,
jak zwykle roześmiany.
- Cześć, Isa, cześć, Flo – przywitał
się, po czym podszedł do kobiet. Niepewnie pocałował rudą w usta, jakby bojąc
się jej reakcji.
- Cześć, Rob – odpowiedziała z uśmiechem
Florence – Co cię do nas sprowadza?
- Tom kazał przekazać, że za niedługo
powinniśmy rozpocząć próbę dźwięku – odpowiedział mężczyzna, lekko się
czerwieniąc. To, co było pomiędzy nim a wokalistką, było jedną z dziwniejszych
relacji w jego życiu.
- Przekaż więc Tomowi, że niestety
dojdziemy później – powiedziała Isa, mocniej chwytając Flo za rękę.
Rob spojrzał na nie pytająco.
- Nieważne. Zaczynam być już po prostu
zmęczona, wlokąc się całą tą drogą** – odpowiedziała słabo ruda, po czym, nie
zważając na obecnego w pokoju mugola, teleportowała się na jego oczach.
* wszystkie informacje o prywatnym życiu Flo są moim wymysłem
** Nawiązanie do tekstu piosenki FATM ,,Which witch": ,,I'm getting tired of crawling all the way" - ,,Zaczynam być zmęczona, wlokąc się całą drogą"
* wszystkie informacje o prywatnym życiu Flo są moim wymysłem
** Nawiązanie do tekstu piosenki FATM ,,Which witch": ,,I'm getting tired of crawling all the way" - ,,Zaczynam być zmęczona, wlokąc się całą drogą"
Wiedziałam że Potter niczego nie robił z własnej woli, to by było do niego nie podobne, aż za nie podobne ( co nie zmienia faktu że i tak go nie lubię ) w tym rozdziale wiele się wyjaśnia ale sporo komplikuje. Mam nadzieję że Miona z wszystkiego wyjdzie... ostatnio strasznie polubiłam Flo i Isę, są świetne. Jakby nigdy nic teleportowały się przy mugolu :D Blaise... nie wiem co o nim myśleć, on chyba nie jest do końca zły, ale lepiej by było gdyby skończył z Luckiem. Draco - mam nadzieję że nie będzie się o wszytko obwiniał...
OdpowiedzUsuńKończę pozdrawiam i życzę wenyyy
Ja też nie lubię Pottera, jednak nie mogłam zbyt przekoloryzować jego postaci. Dlatego też wprowadziłam ten eliksir ;)
UsuńFlo i Isa nawet w realu są znane z różnych nietypowych akcji, nie mogła więc zabraknąć ich tutaj. Obiecuję, że będzie ich jeszcze więcej :P
A więcej o Blaise'ie, Draco i Hermionie już we wtrorek...
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział... Nie mogłam się doczekać środy <3 A teraz mam to samo z wtorkiem.
OdpowiedzUsuńMionka spadła z dachu... :( A miałam jednak nadzieję, że zdąrzy się cofnąć, złapać czegoś albo że Draco ją złapie, a tu takie smutne wydarzenie... Smutne, ale romantyczne, no bo Draco siedział i płakał przy niej przez cały czas <3
Czy ta tajemnicza " A. " to Andromeda czy tylko ja mam takie skojarzenia ?
No i oczywiście jestem pewna, ż Zabini maczał paluszki w tym całym wypadku. Po kogo on jest w końcu stronie ?!
Wątek z Flo i Isą bardzo mi się spodobał. Oby było takich więcej ;)
Pozdrawiam i życzę weny.
~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńCóż, rzeczywiście nie jest kolorowo, jednak mogę obiecać, że po tym wypadku nastąpi względny okres spokoju ;)
Ciekawy teoria z tą Andromedą. Za niedługo będziesz mogła przekonać się, czy słuszna :)
Również pozdrawiam! J. M.
Zaraz dostanę zawału bo piszę ten komentarz już piąty raz. Rozdział świetny. Niestety moje obawy się potwierdziły i Blaise faktycznie jest szpiegiem Lucka. Biedna Hermi mam nadzieję że wyjdzie z tego bez szwanku. To jak Draco bronił ukochaną w Skrzydle Szpitalnym jest godne podziwu. Ciekawe jak Diabeł po tym co zrobił spojrzy przyjaciołą w oczy. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie. Ślę buziaki 💋 i życzę dużo weny❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńOj, znam ten ból, gdy komentarz nie chce się opublikować :/
UsuńBlaise rzeczywiście będzie miał mały dylemat... ale nic więcej nie powiem.
Również pozdrawiam! J. M.
Za każdym razem jak czytam kolejne rozdziały popadam w jakiś zachwyt a jak się kończą to mam ochotę płakać jak małe dziecko bo chcę więcej i więcej! :D
OdpowiedzUsuńOjeju, bardzo dziękuję! Pozdrawiam ;* J. M.
UsuńSwietne i plis napisz książkę zrób film i w ogóle ���� oby wreszcie hermiona była z draco i byli szczęśliwi flo i isa- kocham z nimi watki, jak dla mnie jesteś lepsza niż nie jeden pisarz ������������
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Cóż, może kiedyś wydam książkę... w końcu pomysłów jest tak dużo ;)
UsuńPozdrawiam! J. M.
Rozdział jak zawsze wspaniały :) mam nadzieję że Hermiona szybko wyzdrowieje... Szkoda mi Draco bardzo kocha Herm a ciągle coś im staje na drodze do szczęścia :/ pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Hermiona i Draco rzeczywiście mają "pecha", jednak za nie długo powinno się to zmienić ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Ninny! <3 W końcu coś o nich! (Szkoda, że przy okazji takich wydarzeń, ale o nich!)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Hermiona zdąży odskoczyć... no ale cóż, w końcu coś złego musiało się stać, byłoby za pięknie
Kurcze Draco rozpaczający... trudno mi jest sobie to wyobrazić, nawet po tym genialnym opisie zachowania Ślizgona, nad łóżkiem Hermiony, no ale jeśli wprowadzisz więcej takich akcji, to może uda mi się to "pojąć" w jakiś sposób.
No i jak ktoś słusznie wyżej napisał... ta literka "A", z czystym sercem mogę napisać, że i ja podejrzewam Andromedę, lecz nie wiem czy słusznie.
No i Blaise, kurcze... zwodziłam się, że jednak wybierze tą słuszną stronę. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, może mu się jeszcze odwidzi i wynagrodzi to im.
W ogóle, nadal mam wrażenie, że jeżeli wszystko się wyjaśni to Gryfoni i Ślizgoni wreszcie się zaczną szanować. (Moje marzenie;3)
A! Właśnie! Czyżby Ginny również była w jakiś sposób wrobiona w "swoje" zachowanie. Tak to wygląda. Będę miała znowu rozkminę.
Gavin, hmm można powiedzieć drugi taki Sherlock Holmes, no nie? ;d (Albo po prostu o tym wiedział, jakoś...)
I w końcu wprowadzony wątek Flo i Isa, wydaje się być intrygujący i właśnie zaczęłam się zastanawiać istotą sławnych osób jako czarodziejów i czarownic... To by było coś <3
Pozdrawiam i życzę weeeny, bo pomysłów Ci nie brakuje! :*
Nie ukrywam, fragment o Ninny napisałam specjalnie dla Ciebie :*
UsuńCoś wydaje mi się, że będziesz miała jeszcze kilka okazji by pojąć rozpaczającego Draco...
Sprawa "A" nurtuje chyba wszystkich :D to świetne uczucie, gdy tylko ja wiem, kim ona jest. Jednak w koleknych rozdziałach dam Wam kilka wskazówek.
Może nie wszyscy Gryfoni i Ślizgoni, jednak część zapewne tak ;)
Gavin miał pewne źródła, ale większości domylił się sam (rzeczywiście taki Sherlock xD)
Również pozdrawiam! J. M.
Specjalnie dla mnie? Dziękuję! :*
UsuńBrak mi słów... Ktoś tą dachówkę uszkodził specjalnie, a teraz Hermiona ledwie żyje, mam nadzieję, że z tego wyjdzie.Przeczuwam, że wizja Florence spełni się w całości, ale to dobrze, bo lubię takie momenty ;)
UsuńCudowny rozdział :)
Gorąco pozdrawiam i życzę weny ~Basiabella
Część rzeczy wyjaśni się już w następnym rozdziale :) Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
UsuńJeju.... jaki świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJakoś nie wyobrażam sonie, że Draco mógł płakać, to takie do niego nie podobne. No ale może Hermiona tak na niego działa... haha.
Też mi się tak wydawało, że Potter sam by takiego czegoś nie zrobił..., co nie zmienia faktu, że on mnie wkurza ^^
No i wszystko wskazuje na to, że Ginny też podał ten eliksir, a to głupek.
A ja tak liczyłam, że jednak się nawróci i będzie lojalny wobec przyjaciół, no ale najwidoczniej sie przeliczyłam.
I "A" . Kto to jest? Teraz będę się ciągle nad tym zastanawiać ...
No i Flo, jej wizje. Kurde, to musi być straszne, gdy widziała śmierć siostry i nie mogła nic z tym zrobić...
No a Draco kogo będzie błagał o litość? Ten czarnoskóry chłopak to Blaise (chyba) , ale co do tego ma McCrowd?
Z niecierpliwością czekam na next!
Pozdrawiam i życzę weny! ^^
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńRzadko spotyka się płaczącego Dracona, to prawda, jednak między innymi właśnie takiego go wykreowałam ;) Jest po prostu szaleńczo zakochany.
Oj, McCrowd ma do tego dosyć sporo...
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdział świetny ♥
OdpowiedzUsuńPoniekąd wiedziałam, że Harry nie zrobił nic sam z siebie, ale jak to mówią - "Co się stało, to się nie odstanie". Dobrze mu tak, a co xd
Liczyłam jednak na to, że chociaż Ginny się z tego jakoś wyciągnie na prostą, ale jednak i jej podano to świństwo. Mam pewne domysły, kim jest "A", jednak zostawię to dla siebie :P Może coś z tego wyjdzie i się sprawdzi? :D
Podobało mi się strasznie, jak Flo przeteleportowała się na oczach "mugola" xd Jestem ciekawa jej wizji... Nie wygląda to dobrze i z pewnością nie oglądało się tego dobrze.
Natomiast płaczący Dracon po prostu rozkleił moje serce ♥ Ewidentnie zdobyłaś mnie w tej kwestii xd A Hermiona... mam nadzieję, że jak najszybciej z tego wyjdzie :/ Tak bardzo mi jej szkoda, a Draco nie mniej. Oboje przechodzą jakieś cierpienia, w tym oba bardzo odmienne.
Życzę weny i zdrówka ♥
Wafelek
Bardzo dziękuję!
UsuńO wizjach Flo jeszcze trochę będzie. I, rzeczywiście, nie oglądało się ich zbyt przyjemnie...
Cóż, to dopiero początek tego cierpienia (ale nic więcej nie powiem :P)
Pozdrawiam! J. M.
Co za rozdział! Pięknie wplotłaś wizję Flo do całego opowiadania. Lecę do następnego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biedna Hermiona mam nadzieję, że będzie z nią dobrze
OdpowiedzUsuńNauczyciele jacy domyślni brawa dla nich ;)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Taak, Gavin to taki nasz mały detektyw :D
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.