Hej, kochani!
Tak, jak obiecałam jest już nowy szablon. Wiem, że nie powala on swoim wyglądem, a wiele rzeczy nie jest jeszcze dopracowanych, lecz konsekwentnie będę wprowadzać drobne zmiany, aż w końcu osiągnę pożądany efekt ;)
Na razie jednak gorąco zapraszam was do Lizz Kaviste oraz Kaeru. Dzięki nim w miarę ogarnęłam Gimpa i CSS'a. Gdyby ktoś również samodzielnie próbował swoich sił w robieniu szablonu - naprawdę polecam ich rady.
Ten rozdział, ostatni w tym roku, chciałabym dedykować właśnie im. A Wam życzę cudownego Sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku!
Johanna Malfoy :*
PS. Next w środę.
PS. Next w środę.
******
Pociąg ze zgrzytem zatrzymał się na
peronie 9 ¾.
Draco wstał, po czym ściągnął z półki ich pomniejszone kufry. Odwrócił się w
stronę Hermiony i wyciągnął do niej rękę. Dziewczyna, ubrana już w swój
mugolski strój, pewnie ją ujęła i stanęła obok blondyna. Oparła głowę na jego
ramieniu i przymknęła oczy, wracając myślami do tych kilku godzin, które
spędzili w ekspresie. W końcu mogli być sami – rzucili na przedział zaklęcie,
by nikt nie mógł do niego wejść i rozkoszowali się tym, że żaden namolny uczeń
lub nauczyciel nie pytał się o stan zdrowia Hermiony.
- Jesteś pewna, że twoi rodzice nie będą mieli
nic przeciwko temu, bym znów u was mieszkał? – zapytał niepewnie chłopak, gdy
zaczęli przeciskać się w stronę wyjścia z pociągu.
- Oczywiście, że nie! Moi rodzice cię
uwielbiają – zapewniła go – W wakacje nie umieli się ciebie nachwalić. Mój
ojciec zawsze marzył o synu, a ty byłeś ucieleśnieniem tych snów, a mama, gdy
cię poznała, stwierdziła, że tylko marnuję czas z Potterem.
- Cieszę się, że w końcu spojrzałaś na to tak,
jak ona – Malfoy nachylił się nad nią.
- Ja też się cieszę – szepnęła.
Przeciskali się przez tłum czarodziejów, w
oddali widząc już drzwi pociągu. W końcu wydostali się z wagonu i odetchnęli
dobrze im znanym, londyńskim powietrzem. Na peronie jak zwykle panował ogromny
zgiełk. Ludzie przekrzykiwali się, chcąc znaleźć swoich bliskich, a szczęk
zderzających się ze sobą kufrów dodawał wszystkiemu charakterystycznego,
magicznego klimatu.
Mimo zamieszania, jakie panowało, Ślizgonka
dostrzegła w końcu swoich rodziców. Stali przy jednej ze ścian i opierali się o
nią. Ich twarze rozjaśniły się, gdy ujrzeli córkę.
- Hermiono! – przygarnęli ją do siebie, gdy
tylko znalazła się w zasięgu ich rąk – Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy!
Pani Granger zaczęła szlochać, nieskładnie
mówiąc coś o tym, że słyszeli o jej wypadku, który wydarzył się dwa tygodnie
temu. Ojciec Hermiony próbował uspokoić swoją żonę, jednak na próżno. Dopiero
po kilku minutach kobieta otarła swoje oczy i wypuściła córkę z objęć.
- Już wszystko w porządku, mamo – zapewniła
dziewczyna.
Mężczyzna zwrócił uwagę na Malfoy’a, który stał
obok rodziny i wpatrywał się w scenę ich powitania ze wzruszeniem.
- Witaj, Draconie! – mężczyzna uścisnął dłoń
blondyna. Również pani Granger powitała się z chłopakiem.
- Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nic
przeciwko temu, by Draco spędził z nami święta, prawda? – zapytała rodziców z
nadzieją. Zerknęła na Ślizgona, który znów splótł jej palce ze swoimi.
- No skądże! Synu, zawsze jesteś u nas mile
widziany – mama Hermiony przygarnęła go do siebie tak, jak wcześniej córkę.
- Bardzo się z tego cieszę, proszę pani –
powiedział lekko zmieszany blondyn, gdy w końcu wydostał się z ramion kobiety.
Czwórka ludzi skierowała się do wyjścia z peronu.
Pan Granger oraz Draco szli przodem, żywo dyskutując o krykiecie, który stał
się ich ulubionym tematem, od kiedy w wakacje urządzili sobie jego turniej w
ogrodzie. Kobiety szły zaś za nimi, cicho rozmawiając.
- Czy to ten chłopiec uratował cię, gdy spadłaś
z wieży? – zapytała ciekawie matka.
- Tak – Ślizgonka z czułością spojrzała na
swojego chłopaka, który właśnie żywo rozprawiał o kolejnym meczu, który można
urządzić na posesji Grangerów.
- Zawsze wiedziałam, że jest dla ciebie
idealny. Szkoda, że ty wciąż…
- Już nie. Możesz spokojnie nazywać go moim
chłopakiem – powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Wiedziałam, że w końcu pójdziesz po rozum do
głowy! Wiedziałam, że w końcu go zauważysz! – kobieta objęła córkę i wyszła
razem z nią z dworca King’s Cross – Będę mieć najwspanialszego zięcia na całej
ziemi!
- Skąd wiedziałaś?
- Przecież codziennie rano jadłam z wami
śniadanie. Codziennie rano widziałam, jak specjalnie na niego nie zerkasz.
Codziennie rano widziałam, z jakim uczuciem on się tobie przypatrywał –
wyjaśniła kobieta.
Pojedyncze płatki śniegu spadały z szarych
chmur, które wisiały nad Londynem. W każdej sklepowej witrynie stały już
choinki i figurki Świętego Mikołaja, a kolorowe lampki ozdabiały każde okno. Na
ulicach było widać zabieganych ludzi, którzy zapomnieli kupić składników do
puddingu lub prezentów dla bliskich. Pośród nich wszystkich szła Hermiona
Granger, posiadająca najlepszych rodziców i najlepszego chłopaka. Nie umiała
zrozumieć, dlaczego tak późno uświadomiła sobie to wszystko, co czuje do
Dracona. Dlaczego nie mogła choć raz posłuchać mamy i go zauważyć. Zwrócić na
niego uwagę.
Wolała nie zastanawiać się nad tym teraz.
Najważniejsze było to, że w końcu wszystko zrozumiała. Nie wiedziała, jak
żyłaby teraz bez jego ramion wokół swoich.
Blondyn kurtuazyjnie otworzył przed nią drzwi
samochodu Grangerów, a ona wsiadła do wnętrza pojazdu. Draco zajął miejsce obok
niej, zaś ojciec dziewczyny zasiadła za kierownicą. Pani Granger siedziała obok
męża i nerwowo szukała czegoś w swojej torebce.
Ręka Ślizgonki znalazła się z dłonią blondyna.
Dziewczyna od razu poczuła wszechogarniający ją spokój, gdy znajome palce
zacisnęły się wokół jej nadgarstka. Głęboko wciągnęła powietrze do płuc i
poczuła, że w aucie pachnie tak, jak zwykle. Jaśminowy odświeżacz powietrza
roztaczał wokół siebie cudowny zapach, który kojarzył się jej z rodzinnymi
wyprawami do centrum stolicy Wielkiej Brytanii.
Przymknęła oczy, a pojazd ruszył z parkingu i
włączył się do ulicznego ruchu. Hermiona na chwilę zapomniała o wszystkich
nieszczęściach, które spotkały ją i jej chłopaka oraz o tych, które mogę
dopiero nastąpić. Czuła, że czekają ją najlepsze święta w życiu.
***
Przez myśl jej nawet nie przeszło, by ponownie
ulokować Dracona w pokoju gościnnym. Gdy tylko weszli na piętro domu, od razu
pociągnęła blondyna w stronę swojej sypialni.
- Ale… mój pokój… - wydukał, zdziwiony.
- Żaden twój pokój. W tamtym zawsze sypiali
goście. A ty nim nie jesteś – rzekła, po czym położyła rękę na klamce
oklejonych zielono – srebrnym papierem drzwi.
- Kim w takim razie jestem? – zapytał cicho,
powstrzymując ją od wejścia do pomieszczenia.
- Jesteś członkiem rodziny, Draco. Od dawna
powinnam to wiedzieć.
Pchnęła drzwi i już po chwili znaleźli się w
dobrze znanym im pomieszczeniu. Malfoy czuł jednak, że coś się w nim zmieniło.
Nie musiał nawet wytężać wzroku, by spostrzec, że łóżko mogło pomieścić teraz
dwie osoby, a szafa i komoda były gotowe, by zapełnić je nowymi ubraniami.
Nawet ilość szafek nocnych wzrosła do dwóch.
- Jak?... – głos uwiązł mu w gardle. Był tak
bardzo poruszony tym, co zrobiła dla niego Hermiona.
- Kilka zaklęć niewerbalnych, gdy byliśmy na
parterze i gotowe – powiedziała dziewczyna i ruszyła w stronę korkowej tablicy,
która wisiała nad łóżkiem. Przywiesiła do niej ich kilka najnowszych zdjęć, po
czym powróciła do blondyna – Wiem, że musi być ci trudno pogodzić się z tym, że
twoi rodzice są… tacy, jacy są. Ale to nie oznacza, że nie masz rodziny –
położyła mu ręce na ramionach – Masz mnie, masz moich rodziców. To my jesteśmy
twoją rodziną. A ten dom jest również twoim domem.
Draco przygarnął ją do siebie i ukrył twarz w
jej lokach.
- Jak mam ci się odwdzięczyć? – wyszeptał –
Dałaś mi kochającą rodzinę i ciepły dom. Coś czego nigdy nie miałem… - dotknął
ustami jej szyi.
- Wystarczy, byś zawsze ze mną był. Niczego
więcej mi nie trzeba…
Przez kilka minut stali w milczeniu, mocno ze
sobą spleceni. Czuli swoje ciepło, bicie serc i równomierne oddechy. Czuli, że
naprawdę są rodziną. Zegar cicho tykał, co sekundę przerywając ciszę panującą w
pomieszczeniu. Za oknem gęsto padał śnieg, przykrywając ukochane miasto
Ślizgonów białą pierzyną.
W końcu Hermiona niechętnie wyplątała się z
objęć swojego chłopaka.
- Musimy wziąć się do roboty – powiedziała
entuzjastycznie, chwytając blondyna za rękę.
Malfoy spojrzał na nią pytająco.
- Trzeba upiec ciasta, zrobić pudding i
pieczeń, przystroić choinkę, posprzątać mieszkanie… - zaczęła wyliczać.
- Przecież wystarczy kilka zaklęć, by to
wszystko samo się zrobiło – zdziwił się Draco.
- Ale nie w domu Grangerów – zaśmiała się – My
wciąż robimy wszystko mugolskim sposobem.
Blondyn zrobił wyraźnie niezadowoloną minę.
- No dobrze, dobrze, panie arystokrato. Jeżeli
będzie pan grzecznie pomagał, pożyczę panu jedną z moich książek – powiedziała
złośliwie, zabawnie marszcząc nosek pełen drobnych piegów.
- ,,Wichrowe Wzgórza”? – zapytał szybko i
łapczywie spojrzał w stronę regałów Hermiony. Już z daleka zobaczył wolumin z
wytłoczonym na grzbiecie nazwiskiem jednej z sióstr Brönte.
- Dobrze, mogę pożyczyć panu nawet ,,Wichrowe
Wzgórza” – znów się zaśmiała.
- Bardzo cieszę się z tego, że spełnia pani
moje prośby – wymruczał, po czym przyciągnął ją do siebie i znów pocałował.
***
- Więc jesteś czarownicą?
Zerknął na nią z ukosa. Jej profil cudownie
prezentował się na tle nocnego paryskiego nieba. Mimo grudniowej daty, nic nie
zwiastowało opadów śniegu w mieście miłości. Niebo było niemal bezchmurne, a
księżyc świecił jasno i intensywnie. Zupełnie odwrotnie niż w ich ojczyźnie.
Nie tak dawno Paul dzwonił do nich z pokrytego śniegiem Londynu.
- Tak, jestem czarownicą – odpowiedziała z
westchnieniem. Pokręciła głową, a rude kosmyki opadły na jej jasne policzki.
Rob z trudem powstrzymał się od odgarnięcia ich za jej ucho.
- Nawet mnie to nie dziwi – lekko się zaśmiał –
Jesteś zbyt niezwykła, by należeć do tego samego rodzaju, co… jak nazywacie
tych niemagicznych ludzi?
- Mugole – podpowiedziała mu.
- Więc jesteś zbyt niezwykła, by należeć do
tego samego rodzaju, co mugole – rzekł, chwytając ją za rękę. Ich kroki
odbijały się echem od paryskich kamienic pogrążonych we śnie – Zawsze widziałem
w tobie coś magicznego. W tekstach, które pisałaś, w twoich ruchach na scenie…
Teraz wiem przynajmniej, że miałem rację. Byłaś inna od wszystkich, Florence, i
właśnie dlatego zwróciłem na ciebie uwagę, gdy poprosiłaś mnie, bym nagrał dla
ciebie partię gitary.
Kobieta słabo się uśmiechnęła. Uniosła głowę i
spojrzała na majestatyczną Wieżę Eiffela, która majaczyła się w oddali.
- Sęk w tym, że jestem inna nawet od większości
czarodziejów. Mam ten przeklęty dar jasnowidzenia. Podczas gdy inni zaglądają
do szklanych kul, wróżą z fusów lub nieświadomie wypowiadają tajemnicze słowa
przepowiedni, ja… Ja to wszystko widzę. Czasem zbyt dokładnie – szepnęła.
- Isa mówiła mi, że dwa lata temu zobaczyłaś w
jednej ze swoich wizji coś strasznego – powiedział ostrożnie. Przypuszczał, że
był to dla rudej delikatny temat, jednak chciał dowiedzieć się wszystkiego –
Czy to miało jakiś związek ze śmiercią Grace?
- Tak – odrzekła cicho – Zobaczyłam, jak umiera.
- Kto ją zabił? – Rob objął Florence i nachylił
się nad nią.
- Sługa najpotężniejszego czarodzieja naszych
czasów. Chciał, by wstąpiła do jego szeregów, jednak ona odmówiła – łzy
błysnęły w jej oczach – Czy możemy o tym nie rozmawiać? Proszę…
- Bardzo cię przepraszam, Flo – powiedział z
troską – Oczywiście, nie poruszę już tego tematu.
Na chwilę zamilkli. Szli obok siebie, wciąż
trzymając się za ręce. Mijali ich ludzie w beretach oraz najnowszych trendach z
paryskich domów mody, nieświadomi, że tuż obok nich kolejny mugol właśnie
poznaje zawiłości świata magii.
- Wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? – zapytała
nagle Florence – Że gdy mam te cholerne wizje, nagle opuszcza mnie cała
energia. Tak, jakby czas się mną posilał. Zawsze czuję, że gdybym została tam
choć trochę dłużej, umarłabym. Atmosfera, która tam panuje, wcale nie zachęca
do dalszego życia. Czasem nie mam już siły ciągnąć tego dłużej…
- Nawet tak nie mów! Przecież masz tylu ludzi,
którzy cię kochają i dla których żyjesz. Poza tym, wiele osób przetrwało już z
tym darem. Mówiłaś, że sama Morgana najprawdopodobniej go posiadała. Jak więc
ty miałabyś z nim nie przeżyć? Ty, Florence Welch, królowa pokoju*, idolka
tysięcy ludzi na całym ziemskim globie. To właśnie ciebie los obdarował tym
darem, ponieważ wiedział, że jesteś wystarczająco silna, by z nim żyć. Wiem, że
potrafisz, Florence – powiedział krzepiąco i mocniej ścisnął jej rękę – Po
prostu musisz podążać za liniami na swojej dłoni**.
- Rob, nie pocieszaj mnie tekstem mojej własnej
piosenki – zaśmiała się cicho.
- Będę cię pocieszał tak, jak będę chciał. Poza
tym sama widzisz, że są już efekty mojego pocieszania – śmiejesz się.
Faktem było, że słowa mężczyzny niesamowicie
podniosły ją na duchu. On, człowiek, który dopiero od niecałej godziny był
świadomy istnienia czarodziejów, zauważył to, czego nie umiały spostrzec Flo i
Isa – los nieprzypadkowo dał kobiecie ten dar. Wiedział, że da sobie z nim
radę. A fatum nie można było się sprzeciwiać.
Postanowiła, że już nigdy nie zwątpi w siebie,
w swoje nadprzyrodzone zdolności i siłę swojej woli.
Szli Polami Elizejskimi, a wszystkie światła
zdawały się świecić dla nich jaśniej. Twarze mijanych ludzi były szczęśliwsze,
nawet nocne ptaki radośniej pohukiwały. Nagle cały Paryż był świadomy tego
niezwykłego uczucia, które rozpalało się pomiędzy dwójką przyjaciół.
- Czyli nie przeszkadza ci, że jestem… inna? –
zapytała niepewnie i zatrzymała się. Głęboko spojrzała Robowi w oczy.
- Oczywiście, że nie – zapewnił gorąco – Kocham
cię mimo wszystko, moja mała czarownico – dodał szeptem.
Kobieta nie zdążyła nawet do końca przyswoić
słów mężczyzny, gdy jego usta spotkały się z jego wargami. Stanęła na palcach,
chcąc mocniej przylgnąć do jego umięśnionego ciała. Wszystkie złe wspomnienia
ustąpiły wszechogarniającej radości i poczuciu, że Rob jest tak blisko niej.
Paryż zdawał się eksplodować szczęściem, a Florence zdawało się, że gdzieś w
oddali usłyszała huk wystrzelanych sztucznych ogni…
Stanęli pod hotelem. Ze środka budynku
dochodziły odgłosy przyjęcia, które reszta zespołu urządziła z okazji
zakończenia tegorocznej trasy koncertowej. Flo rozpoznawała okrzyki Isy, śmiech
Roo oraz dźwięk perkusji Chrisa.
Gdy przekraczali próg hotelu, kobieta miała
wrażenie, że nie są już tymi samymi ludźmi, którzy go opuszczali. Wystarczyło
jedno ukradkowe spojrzenia na Roba, by zorientować się, że i on czuł ich
zmianę.
***
Okres przedświąteczny minął Ślizgonom wśród
zapachu cynamonu, mandarynek oraz herbaty pani Granger. Razem upiekli
świąteczne babeczki, ozdobili dom ostrokrzewem oraz kupili w Londynie okazałe
drzewko. Draco zawiesił w ich pokoju jemiołę, odgrażając się, że w Boże
Narodzenie pocałuje pod nią Hermionę. I mimo że wciąż pamiętali o palącej
sprawie ich wypadków, mieli cicha nadzieję, że kolejne święta będą jeszcze
szczęśliwsze od obecnych.
Również dla państwa Granger był to cudowny
czas. Coraz lepiej poznawali Malfoy’a, zauważali jego liczne zalety i nie
odkrywali żadnych wad. Miał nienaganne maniery, bardzo pomagał rodzicom
Ślizgonki w świątecznych przygotowaniem, a przede wszystkim patrzył na swoją
dziewczynę z niezwykłym uczuciem. Grangerowie byli pewni, że Draco jest
mężczyzną idealnym dla Hermiony. Z nieukrywanym wzruszeniem obserwowali, jak
posyłają sobie ukradkowe spojrzenia, porozumiewają się niemal bez słów i zawsze
są zgodni we wszystkich kwestiach.
Pierwsze promienia słońca wpadły do pokoju
Dracona i Hermiony. Dziewczyna niespokojnie poruszyła się, po czym otworzyła
oczy. Pierwszą rzeczą, którą ujrzała, była para błękitnych tęczówek, które
wpatrywały się w nią z rozbawieniem.
- Wesołych świąt, kochanie – szepnęła i
przeciągnęła się w ramionach chłopaka niczym kot.
- Wesołych świąt – nachylił się nad nią i lekko
pocałował jej usta. Ślizgonka od razu położyła palce na jego karku i bliżej go
do siebie przyciągnęła.
Kochała ich poranki. Zawsze budziła się wśród
zapachu jego wody kolońskiej, otoczona jego silnymi ramionami, w których czuła
się bezpieczna. Najchętniej nigdy nie opuszczałaby ich łóżka i spędziła w nim
całe życie. Na końcu umarłaby od zacałowania na śmierć przez bezsprzecznie
najprzystojniejszego i najczulszego mężczyznę na całym świecie.
- Nie chcesz zobaczyć prezentów? –zapytał
radośnie.
Dziewczyna natychmiast zerwała się z łóżka i
podbiegła do zgrabnego stosika paczek, wykrzykując na całe pomieszczenie
,,Prezenty!!!” niczym kilkuletni dzieciak. Malfoy zaśmiał się na ten widok,
jednak również podniósł się z posłania i dołączył do swojej dziewczyny,
otwierającej schludnie zapakowane podarunki.
- Najpierw otwórz to – poleciła mu Hermiona i
podała dość sporą paczkę, owiniętą w srebrny papier. Z wstrzymanym oddechem
wpatrywała się w reakcję blondyna na widok prezentu.
A podarunek był zaskakujący.
Blondyn wyjął z paczki parę grubych wełnianych
skarpet (po jakości wykonania widać było, że Ślizgonka sama je wykonała) z
dużym napisem: ,,NAJSEKSOWNIEJSZY CZARODZIEJ NASZYCH CZASÓW”. Kolejnymi
prezentami okazały się: zestaw ,,Srebrnych Skrzących Węży”, ulubionych
fajerwerków chłopaka (,,Żeby Ślizgon, lojalnie swojemu domowi, wystrzelał w
przestrzeń węże”), zatyczki do uszu (,,Byś nigdy nie zarywał nocy przez
chrapanie Diabła”) oraz hawajski wianek z prawdziwych, nigdy nie więdnących
kwiatków (,,Mówiłeś kiedyś, że chciałbyś nauczyć się tańczyć jak hawajskie
kobiety z kokosami zamiast staników. Ponieważ nie chciałam trafić do Munga po
zobaczeniu cię w liściastej spódniczce oraz takimż zamienniku biustonosza,
postanowiłam, że wianek powinien Ci wystarczyć”).
Draco szczerze zaśmiał się, po czym mocno
przytulił swoją dziewczynę.
- Dziękuję… To najlepszy prezent, jaki
kiedykolwiek dostałem – powiedział, wciąż obejmując Hermionę.
- To nie koniec. Spójrz, co jest na dnie –
rzekła z uśmiechem, zadowolona, że ukochanemu spodobał się jej prezent.
Okrzyk zachwytu mógł znaczyć jedynie to, że
ostatni podarunek był najbardziej trafiony.
- O Salzarze, jak ja cię kocham, Hermiono! –
powiedział, wciąż patrząc na swoje własne, stare wydanie ,,Wichrowych Wzgórz”.
- W końcu nie będziesz musiał mnie prosić o
pożyczanie – jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
Draco spoglądał na wszystkie te prezenty ze
wzruszeniem. Wystarczającym podarunkiem dla chłopaka było to, że Ślizgonka
podarowała mu prawdziwy dom i rodzinę. Rzeczy, które znalazł pod ich malutką
choinką, mimo że nie były kosztowne, znaczyły dla niego więcej niż worki
galeonów. Były znakiem, że Hermiona zapamiętuje każde jego słowo i zna go
najlepiej ze wszystkich ludzi. Tylko ona mogła zwrócić uwagę na rzuconą
mimochodem uwagę, że zawsze marzył, by tańczyć niczym rodowite mieszkanki
Hawajów. Tylko ona mogła zapamiętać, że ,,Srebrne Skrzące Węże” były
fajerwerkami, po które najczęściej sięgał. Tylko ona pamiętała, że pod koniec
wakacji Florence nadała mu tytuł najseksowniejszego czarodzieja naszych czasów.
I tylko ona wiedziała o jego skrytej namiętności do dziewiętnastowiecznych powieści.
Nie chcąc pozostać jej dłużnym, czym prędzej
podał jej kwadratową paczuszkę, opatrzoną jej imieniem napisanym kaligraficznym
pismem.
Delikatnie rozerwała papier i ujrzała pudełko z
firmowym logo drogiego jubilera, który swój lokal miał na Pokątnej. Drżącą ręką
uchyliła je i ujrzała najpiękniejszą biżuterię, jaka kiedykolwiek została
wyprodukowana.
- Draco… - szepnęła – Ja… dziękuję…
Malfoy delikatnie chwycił naszyjnik
inkrustowany jadeitem i zawiesił go dziewczynie na szyi. Chłodny metal opadł na
jej skórę. Blondyn z zadowoleniem wpatrywał się w biżuterię, która idealnie
komponowała się z brązem loków Hermiony oraz głębią jej oczu.
- To musiało kosztować cię masę galeonów –
wyjąkała, nagle zawstydzona. Gdy porównała wartość jej prezentów z podarunkiem
Dracona, nagle wydała się sobie śmiesznie biedna – A ja… To, co ci dałam… -
zrobiła nieokreślony ruch ręką – To nie ma nawet porównania.
- Oczywiście, że ma – powiedział łagodnie,
zauważając łzy w jej oczach – Podarowaliśmy sobie to dlatego, że się kochamy.
Każdy, nawet najmniejszy prezent, który dostałem bez ciebie, jest warty dla
mnie więcej niż wszystkie przedmioty ukryte w skrytkach Gringotta razem wzięte
– zapewnił ją – Ponieważ są od ciebie. To ty je zapakowałaś, to ty pomyślałaś,
by mi je dać.
Wzruszona jego słowami, wtuliła twarz w jego
szyję i pomyślała, że naprawdę spotkało ją ogromne szczęście.
Resztę prezentów odpakowywali trzymając się za
ręce i wciąż spoglądając na siebie z uśmiechem. Znaleźli paczki od swoich
przyjaciół ze ślizgońskiej elity oraz państwa Grangerów. Hermiona dostała także
prezent od pani Weasley (zielony, wełniany sweter z pierwszą literą jej
imienia) oraz dołączoną do niego kartką.
,,Drago Hermiono!
Razem z całą rodziną chciałabym życzyć Ci
Wesołych Świąt! Pozdrów rodziców oraz Dracona.
Molly Weasley
PS. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdybyś
odwiedziła nas po świętach razem ze swoim chłopakiem. Wszyscy bardzo tęsknimy
za Waszym towarzystwem. Wiem również, co wydarzyło się pomiędzy Tobą a Ginny i
Harrym. W niemal całym czarodziejskim świecie wiadomo już, że byli pod wpływem
czarnej magii, jednak oni wciąż obwiniają się za to, co stało się Tobie oraz
Draconowi. Bardzo chciałabym, byś z nimi porozmawiała.”
Hermiona bez słowa komentarza złożyła list w
idealną kostkę i położyła na zielonym swetrze. Już dawno powzięła decyzję, by
odwiedzić Weasley’ów w Norze, a słowa Molly jedynie utwierdziły ją w tym
przekonaniu.
- Co napisała mama rudzielców? – zainteresował
się blondyn.
- Zaprasza nas do siebie.
- Chciałabyś pojechać? – zapytał Draco.
Wiedział, że odczucia dziewczyny co do niektórych członków rodziny Weasley’ów
bywały bardzo skrajne.
- Tak – odpowiedziała zdecydowanie – Musimy w
końcu porozmawiać z Harrym i Ginny. Wiesz przecież, że McGonagall udowodniła,
że nie działali sami… że ktoś im pomógł. Imperiusem i eliksirem zaciemniającym
umysł – dodała cicho.
- Wiem – westchnął chłopak – W takim razie
odwiedzimy ich tak szybko, jak tylko będzie się dało – uśmiechnął się krzepiąco
do swojej dziewczyny, po czym skradł kolejny pocałunek z jej malinowych ust.
***
- Jak mogłeś jej to zrobić?! – krzyknęła wzburzona,
podchodząc do niego – To twoja żona!
- Normalnie. Tak, jak każdemu innemu
człowiekowi – wzruszył ramionami, po czym upił łyk Ognistej Whisky ze swojej
kryształowej szklanki.
- Jesteś… jesteś potworem! – wyrzuciła mu
prosto w twarz – Jak mogłeś zrobić im to wszystko?! Jak mogłeś oczyścić umysły
tak wielu ludzi?! Jak możesz z uśmiechem czytać o krzywdach, które dzieją się
twojemu synowi?! Jak możesz sam je zadawać?!
- Oj… czy ktoś tu śmie sprzeciwiać się swojemu
panu? – rzekł drwiącym głosem Lucjusz i wbił w kobietę wzrok swoich zimnych
oczu – Czy ktoś podważa moje decyzje?
Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko głośno
przełknęła ślinę. O sekundę za późno uświadomiła sobie, że powiedziała za dużo.
Za dużo, by zachować pozory lojalności. Za dużo, by Lucjusz po raz kolejny zbył
machnięciem ręki jej słowa. Zadrżała, przypominając sobie, ile razy widziała,
jak mężczyzna zadaje innym ból. Zadrżała, zastanawiając się, co ją spotka.
- O’Malley – mężczyzna zwrócił głowę w stronę
wyjścia z salonu, a już po chwili w progu pojawił się jego sługa – Podejdź
proszę do naszego gościa.
Bez słów sprzeciwu podszedł do ciemnowłosej
kobiety i przytknął do jej skroni różdżkę.
- Co mam z nią zrobić, Panie? – zapytał
Lucjusza.
- Zastanówmy się… Jakbyś się poczuła, gdyby to
tobie odebrano wspomnienia? – zapytał z prawdziwą ciekawością.
- Nie wiem – odpowiedziała zgodnie z prawdą,
opanowując drżenie głosu – Zapewne nie byłabym świadoma tego, że moja pamięć
jest niepełna. Widzę to po Narcyzie.
- Jak zwykle bezbłędna i elokwentna. Nigdy nie
tracisz zdolności logicznego rozumowania, prawda? Nawet w sytuacji zagrożenia
życia… – mężczyzna roześmiał się i wstał z fotela. Podszedł do kobiety i
chwycił ją za jeden ciemny kosmyk – A jak zareagowałby brat na twoją śmierć?
- Nie wiem – powtórzyła – Mojemu bratu nigdy
nie umarł nikt bliski.
- Zadam ci ostatnie pytanie. A jak ty
zareagowałabyś, gdyby umarł ci ktoś bliski?
- Nie wiem…
- To staje się już nudne. Powiedz mi coś innego
– pociągnął ją za włosy, a ona ledwo powstrzymała się od krzyknięcia z bólu.
- Być może załamałabym się. Być może
zapłakałabym. Być może zrobiłabym coś zupełnie innego – wzruszyła spiętymi
ramionami.
- Chciałbym zobaczyć twoją reakcję, jednak twój
brat jest dla mnie zbyt ważny… - wyjął z laski swoją różdżkę i zaczął się nią
bawić – Lecz jakoś muszę cię ukarać, moja droga. Te krzyki były nie na miejscu…
- pokręcił głową – Można by przecież pomyśleć, że nie wspierasz mnie w moim
szczytnym celu oczyszczenia świata…
- Panie, mogę zamknąć ją w lochu jej byłego
kochasia – zaproponował O’Malley.
- Wspaniały pomysł! – Lucjusz klasnął w ręce –
Pamiętasz celę Gavine Whitemore’a? – zapytał kobiety – Czy ty również sądzisz,
że będzie dla ciebie odpowiednia?
- Tak, Panie – szepnęła niemal bezgłośnie.
- Właśnie taką cię lubię – mężczyzna z kpiącym
uśmiechem poklepał ją po plecach – Potakującą, zgadzającą się ze mną… Jesteś
prawdziwym złotem, moja droga – powiedział cicho, wprost do jej ucha.
Kobieta wzdrygnęła się, po czym ruszyła w
stronę podziemi Malfoy Manor, popychana brudnymi z sadzy dłońmi O’Malley’a.
* Flo jest nazywana przez fanów Queen of Peace (nawiązanie do jej piosenki o tym samym tytule)
** nawiązanie do tekstu piosenki FATM ,,Heartlines" : ,,I know you can. Just keep following the heartlines on your hand" - ,,Wiem, że umiesz. Po prostu podążaj za liniami na swojej dłoni"
Szablon jest przepiękny. W tym rozdziale czuć było prawdziwego ducha świąt. Uwielbiam panią Granger i jej podejście do Horego Portiera i Dracona. Jestem ciekawa co wydarzy się w Norze, ale i również czy pojawi się Diabeł bądź co bądź to jego wina. Związek Draco i Hermiony jest taki uroczy ale że też rodzice dziewczyny (czyt. Pan Granger) nie mieli nic przeciwko temu żeby Hermiona spała z Draco w jednym łóżku. Ślę buziaczki i życzę wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku, i dobrej Sylwestrowej zabawy. Niech wena będzie z tobą <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńMyślę, że rodzice Hermiony tak bardzo cieszą się z tego, że ich córka jest z Draconem, że nie zwracają uwagi na to, czy śpią osobno, czy nie :P
Pozdrawiam! J. M.
Nowy szablon bardzo mi się podoba. Rozdział też bardzo fajny było czuć prawdziwą magię świąt w tym rozdziale czekam na szybciutki next i życzę bardzo dużo weny.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci też bardzo dużo dobrego w nadchodzącym nowym roku 2016
Zapraszam również na nowy rozdział na http://heartbeat-in-the-silence.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję! Oczywiście zajrzę do Ciebie jeszcze dzisiaj ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się czytając o odpakowywaniu prezentów, a te skarpetki genialne. Cała świąteczna atmosfera (i oczywiście mandarynki) opisana w punkt , nic dodać nic ująć ;)
Hermiona i Draco nareszcie szczęśliwi, tylko na jak długo?
Ciekawy kawałek z Florence, oby takich więcej :)
Oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra !
Gorąco pozdrawiam i życzę weny ;) ~ Basiabella
Bardzo dziękuję!
UsuńSą szczęśliwi nie na tak krótko, jak się wydaje ;) oczywiście, jeżeli bierzemy pod uwagę odległość czasową. Z rozdziałami może być nieco inaczej...
Również pozdrawiam! J. M.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńSzablon jest piękny i bardzo mi się podoba! Ogólnie cały blog wygląda teraz cudownie! ;)
Draco i Hermiona są taką piękną parą! Świetnie opisujesz to jak są razem! I ten klimat świąt! Po prostu cudownie! *·*
Ach ten Lucek..... on jest jakiś psychiczny! Sprawia mu radość krzywda innych! Jego to ktoś musiałby mocno młotkiem walnąć w łeb! Haha ;)
I nie wiem i nie mam pomysłu kim mogła być ta kobieta.
Pozdrawiam i weny życzę!
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńDobry pomysł z tym młotkiem. Może kiedyś wykorzystam :D
Również pozdrawiam! J. M.
Bardzo fajny szablon! Szczególnie nagłówek *-* aż czuć świętami na kilometr! Draco o Hermiona... och pierwsze ( tak naprawdę ) wspólne święta. Coś Czuje że Flo odegra sporą rolę w dalszym losie naszych bohaterów. I wyjaśniło się się dlaczego Narcyza nie pamięta Dracona, jak ja nienawidzę tego przeklętego Lucjusza ;-; ciekawa jestem co wydarzy się w Norze...
OdpowiedzUsuńKończę i pozdrawiam.
PS. Jeśli to co napisałam nie ma sensu to przepraszam ale nie mam za bardzo czasu i pisze na szybko
PS2. Szczęśliwego Nowego Roku i Duuużo weny :)
Bardzo dziękuję!
UsuńOj tak, Flo dosyć dużo wniesie ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Jaki ten rozdział jest romantyczny... <3
OdpowiedzUsuńDraco i hawajski taniec ? Jak go sobie tylko wyobraziłam w tej spódniczce i kokosach to myślałam, że padnę... xD
Rob i Flo... Szczerze to myślałam, że Rob zrobi jakąś awanturę albo nie będzie wierzył. A tu proszę jaka miła niespodzianka. :)
Hmmm... Czy to ta dziewczyna z wizji została zamknięta w lochach ? A może to jakaś siostra Blaise'a ?
No nic... Czekam na rozdział i życzę weny na następny rok. I szampańskiej zabawy sylwestrowej. Pozdrawiam.
~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńHaha, będę musiała dodać fragment o tym, jak tańczy :D
Ciekawa teoria z ciemnowłosą kobietą. Może się sprawdzi... ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Hah. Mam przeczucie, że jak tylko przeczytam o jego tańcu to padne na zawał na miejscu ! xD Ale to dobry pomysł, chcę o tym przeczytać. :D
UsuńSwietne masz talent . Mam nadzieję że hermiona już zawsze będzie z draco <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Nie będę zdradzać szczegółów, jednak planuję, że to ff będzie z happy endem ;)
UsuńPozdrawiam! J. M.
Cudnie! Naprawdę dobrze czyta się o ich szczęściu. Naprawdę urocza para :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńO Jezuuu... Od czego tu zacząć? To może powiem (napisze), że jestem nową czytelniczką Twojego bloga, którego kocham <3 Przeczytałam jednym tchem wszystkie rozdziały... Podoba mi się wszystko: szablon, fabuła, opisy, długość i reszta. Może tylko przedstawienie Luny (mojej ulubionej postci) nie przypadło mi do gustu, ale każdy postrzega ją inaczej. Po za tym najlepsze Dramione jakie czytałam :* No dobra, nie przeciągając życzę dużo weny i pozdrawiam^^
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńObiecuję, że od następnego rozdziału znowu będę regularnie komentować. Zapraszam na siódemkę
OdpowiedzUsuńPostaram się jeszcze dzisiaj zajrzeć ;) Pozdrawiam! J. M.
UsuńKurcze, szkoda że ten rozdział nie został dodany w święta, fajnie by się chronologia zgadzała, z resztą cała ta sytuacja z magią świąt itd. również ^^
OdpowiedzUsuńFlo i Rob- wątek niby poboczny, ale jednak potrafił on skraść serca czytelników. Z resztą... na całe szczęście Rob przyjął to spokojnie, nie chcielibyśmy tutaj kolejnych "murów miłości" xD hahaha
Draco w norze... wielce oryginalnie... chyba się na to jeszcze nie natknęłam... będzie się działo. I to sporo... już się boję! ;d
I Lucjuszu szczwany lisie, irytuje mnie twoja postawa względem innych, chyba przydałoby Ci się takie porządne zaklęcie uśmiercające wycelowane prosto w twoje plecy, mam nadzieję, że tak się stanie! ;>
A związek Draco i Hermiony- cóż mogę rzecz... wspaniale opisane. Jednak zgrzyta mi tu trochę wrażliwość Dracona hmmm... niby fajnie, ale sądzę, że przez to młody Malfoy może stracić swój "ślizgoński czar" w oczach niektórych... ale nie przejmuj się tym, to tylko moje głupie wyobrażenie o seksownym, lekko aroganckim chłopaku, tajemniczo pożądającym miłości swojego życia. xD (Jestem stuknięta wiem ;D)
A skarpetki?- full wypas, jeden z lepszych prezentów <3 xd
Pozdrawiam i życzę weny <3
Wiem, że mogłam dodać w święta, jednak nastąpił po prostu pewien dzień, w którym moje oczy odmówiły współpracy z komputerem (ach, te 6 godzin dziennie przy szablonie...) :P
UsuńMogę tylko powiedzieć, że w Norze poruszą ważne tematy.
W żadnym wypadku nie mam zamiaru odmawiać sobie aroganckiego Dracona, ja też jako takiego go kocham ;) jednak on coś wie... i chce, by dla Hermiony były to najlepsze święta (nie powiem już nic więcej).
Mogę dodać tylko tyle, że planuję kolejną dawkę sarkazmu i złośliwości w kolejnych rozdziałach ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Mega blog. Jestem tu od niedawna i się wprost zakochałam. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy i takich rzeczy, więc pozostaje mi życzyć Ci dużo weny oraz czekać na następny rozdział 😊
UsuńWow, genialny szablon
UsuńCudowny szablon :) gratuluję umiejętności ;)
OdpowiedzUsuńTe wspólne święta to super pomysł ;) chcemy więcej takich słodkich scen!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję! Słodkich scen nie zabraknie w epilogu, obiecuję :* utoniecie w morzu uroczości.
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Hm, tak, jestem troszkę do tyłu, ale bardzo nie chcę, by TO się kończyło!
OdpowiedzUsuńUżywasz pięknych uosobień, lubię Twój styl pisania. Scena z Florence i Robem była cudowna! Twoje opisy świetnie wprowadzają w nastrój.
Mam jednak wrażenie, że relacja między Draco i Hermioną zrobiła się zbyt słodka. Jest fajna, owszem, ale ta ich troska i czułość robi się zbyt męcząca. Oczywiście, to jest Dramione, ale mimo wszystko chyba nieco przesadziłaś, nie sądzisz?
Skoro Draco mieszka już u Hermiony (odważnie postąpiła, przyznam), to może w końcowych rozdziałach posuną się do czegoś jeszcze?
Pozdrawiam,
A.
Bardzo dziękuję!
UsuńTak, wiem, że czasem trochę przesładzam... ale to moja osobista rekompensata za to, co chce zrobić w ostatnich rozdziałach.
Nigdy nie miałam zamiaru pisać scen erotycznych, więc raczej do tego nie dojdzie. Poza tym, jak mówiłam, w końcowych rozdziałach będą zajęci nieco innymi rzeczami ;)
Również pozdrawiam! J. M.