Hej, kochani!
Z racji tego, że mija dziś dokładnie miesiąc od najlepszego koncertu, który odbył się w Polsce w 2015 roku, chciałabym dedykować ten rozdział wszystkim, którzy kochają naszą Flo :D
Z powodu tego, że kończy się semestr i mam pełno zaliczeń, następny rozdział dodam dopiero w przyszłą środę.
Współczuję wszystkim, którzy mieli nieprzyjemność czytać ten rozdział w niezabetowanej wersji. Serio, była okropna...
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy :*
******
Widziała tylko ciemność
otaczającą ją, napierającą na jej osobę. Raz po raz mrugała, lecz mrok był zbyt
gęsty, by go rozwiać. Szum wody docierał do jej uszu monotonny i niepokojący.
Hermiona zaczęła zastanawiać się, gdzie się znalazła. Zanim jednak dokładnie
przyjrzała się miejscu, poczuła, że zaczyna spadać w jeszcze ciemniejszą
otchłań. Zimny wiatr targał jej włosami na wszystkie strony. Dziewczyna chciała
chwycić się czegoś, by spowolnić upadek, jednak wokół niej był tylko mrok.
Zduszony krzyk wyrwał się z jej
gardła, gdy całym ciałem uderzyła w podłoże. Poczuła, że chłód nagle ustał, a
ktoś chwyta ją za rękę i podnosi z ziemi. Poderwała głowę i ujrzała przed sobą
Florence. Na twarzy rudej malowało się zmęczenie. Kobieta przyłożyła palec do
ust, nakazując Hermionie nie odzywać się, po czym zaczęła iść przed siebie.
Ślizgonka, nie mając innego wyboru, podążyła za nią.
Ciemne plamy zaczęły zmieniać
się w zarys miasta. Dziewczyna rozróżniała dachy domów i kamienic oraz
pojedyncze drzewa. Wszystko spowite było gęstą mgłą. Przed kobietami majaczył
się słaby blask lampy ulicznej, rzucający światło na grupę osób. Dłoń Flo mocniej
zacisnęła się na palcach Hermiony, a już po chwili znalazły się obok ludzi.
Zobaczyły, że jedna z postaci klęczy na chodniku, a trzej mężczyźni nachylają
się nad nią i uderzają zaciśniętymi pięściami w jej ciało. Ślizgonka zrobiła
kilka kroków, by przyjrzeć się torturowanej osobie i z przestrachem
stwierdziła, że był nią Draco. Brudne kosmyki włosów przykleiły się do jego
spoconego czoła. Cała twarz i ramiona były niemal sine, a pod lewym okiem
widniał okazały siniak koloru śliwki. Dziewczyna wyrwała dłoń z uścisku
Florence i rzuciła się na mężczyzn, którzy krzywdzili jej ukochanego. Chciała
odciągnąć ich od blondyna, który wyraźnie opadał już z sił. Jednak gdy tylko
dotknęła pierwszego napastnika, jej palce przeszły przez jego ciało tak, jakby
Hermiona była samą świadomością, bezcielesnością. Rozpaczliwie machała rękami,
nie mogąc uwierzyć w to, że nie może zapobiec mękom Malfoy’a.
W końcu opadła na kolana obok
Dracona i przytuliła go, mimo iż wiedziała, że on i tak tego nie poczuje.
Szloch targał jej ciałem, gdy słyszała ciche jęki, wydobywające się z jego
gardła. Szyderczy śmiech mężczyzn dzwonił w jej uszach. Mocno zaciskała
powieki, by nie widzieć ciosów, jakie napastnicy zadają chłopakowi.
Poczuła, jak ktoś kładzie dłoń
na jej ramieniu. Uniosła głowę i zobaczyła Florence. Nie zdążyła nawet
zaprotestować, gdy po raz kolejny poczuła wir, który zasysał ją od środka. Ulica,
Draco i napastnicy rozwiali się niczym mgła, a wokół dziewczyny znów pojawiła
się nieprzenikniona czerń. Szum wody ponownie wkradł się do jej uszu, nie
pozwalając na skupienie myśli. Nagle cała chęć do życia odeszła od niej.
Zamknęła oczy, pozwalając ponieść się wiatrowi.
Zmysł czucia wrócił do niej w
ułamku sekundy. Nagle poczuła, że znów znajduje się w pokoju Florence, a palce
kobiety mocno wbijają się w jej ramiona. Czerwone odciski były znakiem, że ruda
miała naprawdę silny uścisk. Hermiona wyrwała się z niego i opadła na łóżko,
czując, że jej nogi nie utrzymają jej dłużej. Cała drżała, a w jej głowie
kłębiło się mnóstwo pytań. Z przestrachem spojrzała na Flo, która wciąż stała z
zamkniętymi oczami, oraz na Isę.
- Co… - zaczęła Ślizgonka, dysząc –
Co to było?
***
Willow z zadowoleniem spojrzała na
Harry’ego i Lunę, którzy siedzieli na fioletowej kanapie. Potter nachylał się
nad swoją dziewczyną i cicho rozmawiał z nią o czymś, a ona raz po raz
wybuchała śmiechem. Tak bardzo brakowało go Willow. Bała się, że wojna zabierze
Lunie nie tylko ojca, ale i chęć do życia. Dlatego jedynym celem kobiety stało
się robienie wszystkiego dla swojej kuzynki. Nie mogła patrzeć na pustkę, która
malowała się w oczach blondynki, gdy wyszła z lochów Malfoy Manor, oznajmiając,
że jej ojca zamordowano. Przypomniała sobie, jak Luna wspominała jej o tym, że
zadurzyła się w Harrym Potterze i już wtedy wiedziała, że poświęci wszystko, by
jej kuzynka była z wymarzonym mężczyzną.
Teraz z dumą wpatrywała się w radość, jaka malowała się na
twarzy zakochanych. Wiedziała, że między innymi dzięki niej byli ze sobą. To
ona nie przestrzegała zakazów Gavina. To ona mimo wszystko zapraszała Harry’ego
do siebie, tak długo, aż zrozumiał, kto tak naprawdę jest mu pisany. Nie
zwracała uwagi na Granger, która rzekomo mogła być przez nią w stanie
zagrożenia życia. Ale przecież Prorok nie pisał jeszcze nic o jej śmierci…
czyli jeszcze nie umarła. Czyli nie umrze. Na pewno nie przez Willow.
Kobieta wstała z fotela, w którym
siedziała, by dać młodym nieco prywatności. Przeszła do swojej sypialni i
wyjrzała przez okno. Zobaczyła drzewo, które rosło na terenie jej posesji od
kiedy była mała. Wiązało się z nim wiele wspomnień – pierwszy upadek z gałęzi,
pierwsza transmutacja liścia w kwiat, pierwsza ucieczka z domu. To pod tym
drzewem po raz pierwszy pocałowała się z Gavinem.
Gavin… nie chciała już o nim
pamiętać. Nie po tym, jak zostawił ją dla innej. Myślał, że nie domyśli się, że
nadal wysyła listy do tej kobiety. Zapewniał rudą, że pisali tylko i wyłącznie
w sprawie misji, którą mu powierzyła, jednak Willow nie miała zamiaru mu
wierzyć. Zbyt dużo plotek doszło do jej uszu po wojnie, by mogła dać znów mu
się porzucić.
Jednak mimo wszystko, gdy siedziała
przy świątecznym stole, coś kazało jej myśleć o jej byłym narzeczonym.
Przypominała sobie, że zawsze spędzał święta razem z nią. Pomagał jej piec
ciasteczka. Kupował piękne bombki, które zaklęciami wieszali na ich wspólnej
choince. Wtedy to była również jego choinka, jego stół, jego bombki, jego dom…
Przeprowadził się do niej z Doliny Godryka zaraz po tym, jak oświadczył się
Willow. Podarował jej piękny pierścień, który był przekazywany w rodzinie
Whitmorów od wielu pokoleń. Tak bardzo liczyła wtedy na piękną przyszłość. Jej
narzeczony był zdolnym aurorem, który walczył w Pierwszej Wojnie. Wszyscy
uszanowali jego wybór, gdy postanowił już nigdy nie zajmować się zwalczaniem
czarnej magii. Mimo swojego młodego wieku był weteranem. Jako jedyny zabił tak
wielu śmierciożerców i robił tak wiele rzeczy dla członków Zakonu. Po wojnie zajmował
się tylko Willow, zabierał ją na zagraniczne wojaże, rozpieszczał do granic
możliwości…
Machnęła ręką, jakby odganiała
natrętną muchę. Nie mogła myśleć o Gavinie. Zamknęła już rozdział swojego
życia, w którym to on był głównym bohaterem. Teraz liczyli się tylko Harry i
Luna.
***
Florence przytknęła drżące dłonie
do swojej twarzy i próbowała uspokoić oddech. Jej myśli pędziły w szaleńczym
tempie.
- Flo, proszę, powiedz mi, co to
było – poprosiła rozpaczliwie Hermiona. Musiała znaleźć odpowiedzi na wszystkie
pytania, które pojawiły się w jej umyśle, gdy tylko zobaczyła mężczyzn bijących
Dracona.
- To wszystko jest bardzo…
skomplikowane – powiedziała cicho Isa, gładząc swoją przyjaciółkę po ramieniu.
- Ale ja muszę wiedzieć, czym było
to, co wiedziałam – powiedziała z mocą Ślizgonka – Gdzie się znalazłam,
dlaczego i w jaki sposób?
Ruda odjęła ręce od twarzy i
głęboko westchnęła.
- Widziałaś przyszłość. Byłaś w
mojej wizji. Zupełnie nie wiem, dlaczego.
- Przyszłość? – zapytała z
niedowierzeniem – Ale… jak to?
- Tak, przyszłość – Florence
usiadła obok dziewczyny i objęła ją ramieniem.
- Czyli to wszystko naprawdę się
wydarzy?
- Tak – głęboko westchnęła - W
bliskiej lub dalszej przyszłości, jednak wydarzy się – potwierdziła kobieta.
Obserwowała, jak oczy Hermiony wypełniają się łzami.
- Nie da się temu jakoś zapobiec?
Jakkolwiek? – zapytała z nadzieją.
- Niestety, nie – Flo pokręciła
głową – Temu, co widzę w wizjach, nie da się zapobiec… nigdy – dodała gorzko.
Przypomniała sobie, ile razy zakazywała wychodzić siostrze z domu, ile razy
prosiła ją, by nigdzie nie chodziła sama.
- Co widziałyście tym razem? –
zapytała blondynka, dosiadając się do nich.
- Dracona pobiją trzej mężczyźni –
oznajmiła Florence.
- Naprawdę nie możemy nic z tym
zrobić? – spytała Ślizgonka.
- Obojętnie, jak bardzo chciałabyś
uciec przeznaczeniu, ono i tak cię dosięgnie.
Ruda przygarnęła do siebie
dziewczynę i przytuliła ją. Rozumiała, jak straszna była dla niej pierwsza
konfrontacja z wizją. Sama pamiętała, jak bardzo przerażona była po pierwszym
przeniesieniu się w przyszłość.
- Dlaczego to zobaczyłam? –
zapytała cicho Hermiona.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że los
nieprzypadkowo chciał, byś znalazła się w tej wizji razem ze mną. Rozpoznałaś
może któregoś z tych mężczyzn, którzy bili Dracona? – spytała łagodnie kobieta.
- Tak – dziewczyna przełknęła łzy –
Jednym z nich na pewno był Rudolf Lestrange, sługa Lucjusza Malfoy’a.
- Czyli Malfoy w końcu zaatakuje –
skonkludowała Isa.
Florence smutno pokiwała głową, po
czym zwróciła się do Ślizgonki:
- Prześpij się, Hermiono. Godzinka
snu na pewno dobrze ci zrobi po tym, co przeżyłaś.
Dziewczyna bez słowa sprzeciwu
ułożyła się na dużym łóżku, z którego kobiety zdjęły książki, kieliszki oraz
butelkę wina. Hermiona owinęła się bladoróżową narzutą, która zwykle
przykrywała posłanie Florence i już po chwili oddała się w objęcia Morfeusza,
aby choć na chwilę zapomnieć o wszystkich troskach.
Flo siedziała w swoim fotelu i
bacznie przyglądała się spokojnie śpiącej Ślizgonce. Kobieta upijała małe łyczki wina z
kieliszka i wciąż zastanawiała się nad sytuacją, która miała miejsce pół
godziny temu.
Isa cicho weszła do pokoju artystki
i przyklęknęła przed fotelem.
- Ile tym razem trwała wizja? –
zapytała cicho Florence.
- Dwie minuty. Dłużej niż zwykle –
poinformowała blondynka.
- Cholera – ruda opróżniła swój
kieliszek wina i dolała sobie kolejną porcję – Jak myślisz, co to wszystko może
znaczyć? Dłuższa wizja, to że Hermiona w niej uczestniczyła…
- Nie wiem, Flo – rzekła Isa z
westchnieniem – Być może fatum nakazywało, by zobaczyła tę scenę.
- Dobrze, ale dlaczego? – położyła
nacisk na ostatnie słowo – Dlaczego los tak chciał? Co takiego ma się wydarzyć?
- Niewątpliwie coś złego – mruknęła
jasnowłosa.
- Boje się, że to naprawdę może
odbić się na Hermionie. Nie zasługuje na taki los.
- Czujesz, kiedy mają wydarzyć się
sytuacje z dzisiejszej wizji?
- Tak. Niestety tym razem tak –
ruda przetarła swoje oczy – W bardzo niedalekiej przyszłości. Kwestia dnia,
może dwóch. Nie chcę jej jednak tego mówić. Będzie chciała na siłę zapobiec
losowi.
Kobiety zamilkły. Isa oparła się
policzkiem o chudą łydkę Flo i razem wpatrywały się w spokojnie śpiącą
Hermionę. Jej klatka piersiowa miarowo się unosiła, a spokojny wyraz twarzy
świadczył o tym, że żaden koszmar nie mącił odpoczynku dziewczyny.
- Masz zamiar opowiedzieć jej o
poprzednich wizjach? – spytała blondynka niemal szeptem.
- I tak miałam w planie zrobić to
dzisiaj. Po tym, co się wydarzyło, mam jeszcze większą motywację. Ona musi
dowiedzieć się, że jest ktoś, kto zna jej przyszłość.
Dziewczyna niespokojnie poruszyła
się na łóżku. Kobiety natychmiast wstały i podeszły do niej. Ostrożnie zbliżyły
się do Hermiony i zobaczyły, że ta zaczyna się budzić.
- Flo… Isa… Miałam dziwny sen…-
powiedziała zaspanym głosem. Niewidzącym wzrokiem błądziła po twarzach kobiet.
Po chwili jednak jej oczy rozszerzyły się, błyszcząc przy tym strachem – To
wszystko mi się nie śniło, prawda?
- Niestety nie – Isa usiadła na
skraju łóżka i chwyciła dziewczynę za rękę – Nie wystrasz się, jednak to, co
zobaczyłaś w wizji, to dopiero początek rewelacji, które cię czkają.
***
- Masz wszystko, co będzie wam
potrzebne? – zapytała pani Granger.
- Oczywiście, proszę pani –
zapewnił ją Draco. Stał w przedpokoju domu, ubierając kurtkę i zapewniając
matkę swojej dziewczyny, że na pewno spakował do kufrów wszystkie niezbędne
rzeczy.
- Pozdrów od nas Hermionę –
poprosił pan Granger.
Malfoy zapewnił mężczyznę, że
przekaże Ślizgonce pozdrowienia, po czym chwycił w dłonie pomniejszone bagaże.
Miło pożegnał się z Grangerami i teleportował się pod dom Florence.
Posiadłość za dnia prezentowała się
nieco inaczej niż wieczorem. Lampki dekoracyjne były wyłączone, a dzienne
światło odkrywało przed blondynem piękny ogród wokół domu oraz malowidło, które
mieściło się na jednaj ścianie budynku. Przedstawiało ogromne płuca, oplecione
dziką różą i zanurzające się morzu. Malfoy przystanął na chwilę i przyglądał
się widokowi, który poprzedniego dnia był dla niego niedostępny z powodu późnej
pory.
Właśnie kontemplował idealnie
przycięte krzaki dzikiego wina, gdy usłyszał za sobą krzyk:
- Expelliarmus!
Różdżka momentalnie wyrwała się z
jego dłoni. Chłopak nie zdążył się nawet odwrócić, gdy kolejne zaklęcie zostało
wysłane w jego stronę, a on został zakneblowany i spętany niewidzialnymi
linami.
Upadł na twardy chodnik, tłukąc
przy tym boleśnie lewy bark. Wił się i próbował krzyczeć, jednak dobrze
wiedział, że jego próby są daremne.
Po chwili cień padł na jego twarz.
Chłopak skupił wzrok na osobie, która pochylała się nad nim i z przestrachem
stwierdził, że ją zna.
- Witaj, synu – powiedział Lucjusz
ze złośliwym uśmieszkiem – Dawno już się nie widzieliśmy, nieprawdaż?
***
Hermiona leniwie spojrzała na zegarek,
który stał tuż obok łóżka Florence. Widziała, że ma jeszcze wiele czasu do
odjazdu pociągu do Hogwartu, więc ponownie wtuliła twarz w miękką poduszkę,
całkowicie przesiąkniętą markowymi perfumami rudej. Nie dane jej było jednak
dłużej spać. Już po chwili usłyszała poruszenie z drugiej strony posłania, a
Isa przetoczyła się przez całą długość mebla i krzyknęła:
- Wstawaj, śpiochu!
Ślizgonka niechętnie ponownie
otworzyła swoje oczy i natknęła się na roześmianą twarz blondynki. Zaraz za nią
zobaczyła Flo, również uśmiechniętą od ucha do ucha.
- Wiedziałam, że nie powinnam spać
z wami w jednym pokoju – burknęła dziewczyna.
- Nie przesadzaj, Hermiono – ruda
sięgnęła po koniec kołdry Ślizgonki i zerwała ją z niej, powodując głośny
okrzyk sprzeciwu – Pora wstać. Spotykasz się dzisiaj ze swoim chłopakiem, więc
musisz wyglądać cudnie.
- Ja zawsze wyglądam cudnie –
mruknęła, przykrywając głowę poduszką.
- W takim razie dziś musisz
wyglądać jeszcze cudniej – rzekła Isa i jednym ruchem różdżki wyrwała poduszkę
z dłoni dziewczyny.
- No dobrze, już wstaję – poddała
się w końcu Hermiona. Powoli wstała z łóżka, a kobiety podały jej jedwabny
szlafrok, którym się owinęła. Razem zeszły do kuchni i zaczęły przygotowywać
sobie posiłek.
Chociaż wszystkie były czarownicami,
prawie w ogóle nie używały czarów. Były przyzwyczajone do mugolskiego trybu
życia, więc bez problemu radziły sobie z używaniem przedmiotów niemagicznych.
Hermiona zajrzała do lodówki, by
poszukać czegoś, co mogłoby nadawać się do zjedzenia. Wcześniejsze poszukiwania
w szafkach, niestety, nie zakończyły się pomyślnie.
- Flo… - powiedziała niepewnie –
Dlaczego w tym serze jest brokat?
Ruda zbliżyła się do Ślizgonki i
przyjrzała się produktowi, która ta trzymała w ręce.
- Chyba po ostatnim koncercie
musiałam nie zwrócić na to uwagi… Ja jestem przyzwyczajona do jedzenia brokatu,
jednak jeżeli tobie to przeszkadza – wyjęła różdżką i szybko usunęła błyskotki
z sera – to oczywiście, już go nie ma.
W końcu kobiety zrobiły cały stos
kanapek i zaparzyły sobie kawę. Razem usiadły przy okrągłym stole i zaczęły
spożywać w ciszy.
Hermiona popijała swój parujący
napój i zastanawiała się nad tym, że jeszcze kilkanaście godzin temu nie
przypuszczała, że będzie znać fragmenty swojej przyszłości. Zaraz po tym, jak
dowiedziała się, że wizja, którą przeżyła z Florence, nie była pierwszą, która
dotyczyła jej i jej chłopaka, załamała się. Kto nie byłby sfrustrowany, gdyby
dowiedział się, że już dwa tygodnie przed jej upadkiem z wieży była osoba,
która o nim wiedziała. Kto nie byłby sfrustrowany, gdyby dowiedział się, jaka
przyszłość czeka jego ukochanego. Pełna cierpienia – tak można było ją
określić. Bo jak inaczej tłumaczyć to, co widziała ruda?
Najdziwniejsze w tym wszystkim było
jednak to, że Ślizgonka szybko przyzwyczaiła się do tej myśli. Przecież już
wcześniej przeczuwała z Draconem, że to, co wydarzy się w najbliższym czasie,
nie będzie dla nich przyjemne. Dlaczego więc miałaby czuć się gorzej przez to,
że ich obawy się potwierdziły? Nie zmienią przeznaczenia, mogą już tylko
korzystać z tych szczęśliwych chwil, które im zostały. Właśnie to dziewczyna
robiła przez całą noc razem z Flo i Isą. Plotkowały, opróżniały butelki z
winem, skakały po łóżkach i urządziły bitwę na poduszki. Również kobiety
zdawały sobie sprawę z tego, że Hermionie nie zostało zbyt wiele czasu i robiły
wszystko, by bawiła się jak najlepiej.
Ślizgonka wiedziała, że zapewne,
gdy tylko spełni się choć jedno z wydarzeń z widzenia artystki, zacznie
panikować i bać się, jednak na razie wolała wyobrażać sobie samą siebie jako
odważną i twardą dziewczynę, której nie przerazi nawet śmierć.
Dopiła kawę i zjadła swoją porcję
kanapek, po czym udała się razem z kobietami do ich obszernej łazienki. Isa i
Florence obiecały jej, że dzięki nim będzie tego dnia bezsprzecznie
najpiękniejszą czarownicą. I nie kłamały – gdy po godzinie dziewczyna spojrzała
w lustro, nie mogła się poznać. Włosy zlewały się kaskadą fal po jej ramionach,
policzki były pięknie rozświetlone, a oczy i usta delikatnie podkreślone. Ruda
pożyczyła Ślizgonce kilka swoich ubrań, w których prezentowała się wspaniale.
Hermiona nigdy nie uwierzyłaby, że będzie wyglądać dobrze w rozkloszowanych
spodniach, obcisłej białej koszuli i zamszowej kurtce.
- A nie mówiłam, że będziesz
wyglądać dzisiaj jeszcze cudniej? – zapytała ze śmiechem Isa.
Hermiona tylko z wdzięcznością
spojrzała na kobiety i ledwo powstrzymywała łzy wzruszenia. Tyle zrobiły dla
niej tej nocy.
- Tylko nie płacz tu ze wzruszenia.
Robiłyśmy z Isą te kreski ponad piętnaście minut i nie mogą się teraz zepsuć –
zagroziła żartobliwie Flo.
- Dobrze, nie będę płakać –
obiecała dziewczyna – Zrobiłyście dla mnie tyle rzeczy… Jak mam się wam
odwdzięczyć?
- Wystarczy, byś dzielnie znosiła
przeciwności losu – poprosiła ruda – Nic nie będzie dla nas gorsze, niż twoje
załamanie psychiczne.
Hermiona pokiwała ze zrozumieniem
głową. Jeszcze na chwilę zwróciła głowę w stronę lustra, które wisiało w holu
domu i przyjrzała się sobie. Wyglądała naprawdę świetnie.
- Hermiono, jest już po dziesiątej!
– powiedziała nagle blondynka, spoglądając na zegarek na jej przegubie.
Ślizgonka szybko pochwyciła swoja
torbę i pożegnała się z kobietami obiecując, że natychmiast po dotarciu do
Hogwartu skontaktuje się z nimi i zda relację z reakcji Dracona na jej nowy
wygląd. Wyszła z domu i skierowała się w stronę bramy posesji. Czuła, jak
chłodny wiatr rozwiewa jej cienką kurtkę, jednak nie było jej zimno. Florence
zdradziła dziewczynie, że ubranie specjalnie zostało zaczarowane w taki sposób,
by osobie, która je nosi, zawsze było ciepło.
Hermiona uchyliła furtkę i wyszła
na chodnik gotowa na okrzyk zachwytu, który miał wyrwać się z gardła Dracona na
jej widok, jednak nic takiego się nie stało. Dziewczyna rozejrzała się po ulicy
i ze zdziwieniem stwierdziła, że jej chłopaka w ogóle na niej nie ma, mimo że
było już dobrze po dziesiątej. Przyzwyczajona do tego, że jej mama zawsze
niepotrzebnie przedłuża pożegnania, cierpliwie czekała, aż blondyn aportuje się
pod dom Florence.
Mijały minuty, a Malfoy’a wciąż nie
było. Lekko zdenerwowana Hermiona spojrzała na zegarek i stwierdziła, że już
tylko dwadzieścia minut dzieliło ją od odjazdu pociągu do szkoły. W jej głowie
zaczęły formować się najczarniejsze scenariusze, lecz próbowała przezwyciężyć
wszechogarniający ją strach. Mimowolnie obrazy wizji z poprzedniego dnia wkradały
się do jej umysłu, podpowiadając, co mogło stać się Draconowi. W odruchu
bezradności otworzyła zaklęciem bramę domu i pobiegła w stronę drzwi.
- Florence, Isa! – krzyknęła.
Kobiety natychmiast deportowały się do holu
- Co się stało, Hermiono? –
zapytała zaniepokojona jasnowłosa.
- Draco… Nie ma go – powiedziała z
przestrachem.
Flo i Isa tylko spojrzały po sobie,
wiedząc, że wydarzyło się najgorsze.
***
Ślizgonka siedziała w przedziale
Ekspresu Hogwart i cała się trzęsła. Z jednej strony obejmowała ją Ginny, z
drugiej Adelajda. Ślizgoni i Gryfoni nagle połączyli swoje siły, by ocalić
ważną dla nich osobę – Hermionę.
Ocalić od załamania nerwowego. Gdy
dziewczyna teleportowała się do swojego domu i rodzice jej oznajmili, że Draco
wyszedł prawie godzinę temu, zemdlała w ramionach Florence. Dopiero wtedy ruda
wyznała jej, że wydarzenia z wizji dotyczyły bardzo niedalekiej przyszłości –
być może właśnie tego dnia. Po tej wiadomości Ślizgonka jeszcze bardziej się
załamała. Teleportowała się na peron 9 i
pytała każdego przechodnia czy nie widział blondyna.
Poszukiwania zakończyły się
niepowodzeniem. Draco wsiąkł jak kamień w wodę, a jedyne informacje, jakie ktokolwiek
o nim posiadał, pochodziły z wizji. Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że
najpewniej miał on nieprzyjemną konfrontację z sługami swojego ojca, jednak
wolała nie wyobrażać sobie, co mogło mu się podczas niej stać. Pięć razy przeszukała
cały pociąg, mając nadzieję, że wsiadł do niego w ostatniej chwili. Nigdzie nie
znalazła Malfoy’a.
W końcu usiadła w przedziale razem
z grupką bliskich jej Gryfonów oraz przyjaciółmi ze ślizgońskiej elity. Jej
makijaż oraz idealna fryzura, które wykonały dla niej Flo i Isa, dawno już
zniknęły, a ubrania były brudne. Wszyscy próbowali ją pocieszyć, jednak
Ślizgonka wiedziała, że chłopakowi musiało stać się coś złego. Inaczej nigdy
nie opuściłby jej. Niechciane obrazy więzionego, a nawet martwego blondyna
wciąż przemykały przez jej głowę, powodując serię dreszczy. Najchętniej
przywołałaby różdżką Blaise’a i wymierzyła w jego pierś najbardziej nienawistną
Avadę, na jaką było ją stać. Wiedziała, że Zabini musiał być poinformowany o
planowanym napadzie na Dracona. To dlatego razem z Pansy nie siedział teraz w
przedziale.
- Nie martw się, Smok to twarda
sztuka – Terence poklepał ją po ramieniu, wybudzając z rozmyślań o coraz
wymyślniejszych sposobach śmierci Diabła – Nie da tak łatwo się pokonać.
- Ale… od trzech godzin… żadnej
informacji… - wyszlochała, po czym ukryła twarz w ramieniu Adelajdy. Blondynka
delikatnie pogładziła ją, rzucając mordercze spojrzenie Terence’owi. W
sytuacji, w której znalazła się Hermiona najlepiej było dać jej czas, by sama
to wszystko przemyślała.
W końcu, zmęczona płaczem i ciągłym
martwieniem się, Ślizgonka zasnęła. Większość osób wyszła z przedziału i
zostały w nim tylko Ginny i Adelajda.
- Gdzie jest Blaise? – zapytała
Weasley’ówna.
- Nie wiem. Zapewne obściskuje się
gdzieś z Pansy – mruknęła blondynka, odgarniając loki z czoła Hermiony –
Dlaczego pytasz?
- Zastanawiam się po prostu,
dlaczego ani razu nie zwrócił uwagi na to, że jego najlepszy przyjaciel
zaginął.
- Diabeł bardzo zmienił się od
wojny. Nie ukrywam, że na złe. Chyba tylko Pansy go rozumie – westchnęła
Adelajda.
Draco nie pojawił się na peronie w
Hogsmeade ani na uczcie w Wielkiej Sali. Hermiona nie przełknęła nawet kęsa,
czekając tylko na koniec uroczystości. Wciąż rozglądała się dookoła, jakby
miała nadzieję, że ujrzy gdzieś Malfoy’a. Nawet eliksir uspokajający, który
podał jej Adrian, nie sprawił, że poczuła się lepiej.
- Hermiono, fakt, że nie będziesz
nic jadła, nie pomoże ci w znalezieniu Dracona – powiedziała łagodnie Pansy,
podsuwając Hermionie półmisek z potrawami. Gdy poczuła ich zapach, zemdliło ją.
- Fakt, że nie będę nic jadła
pomoże mi w tym, bym nie zwymiotowała z nerwów – warknęła. Kątem oka zerknęła
na Blaise’a, który siedział obok ciemnowłosej. Jej siła woli słabła za każdym
razem, gdy uświadamiała sobie, że ten chłopak najprawdopodobniej przyłożył się
do jej cierpienia. Jedynie ostatnie resztki zdrowego rozsądku podpowiadały jej,
by nie zaczęła atakować Zabiniego najokrutniejszymi zaklęciami.
W końcu uczta skończyła się i tłum
czarodziejów zaczął przepychać się do wyjścia. Ślizgonka jak najszybciej
chciała wydostać się z sali, mimo że wiedziała, że nie przyspieszy to
pojawienia się Dracona. Nagle ktoś chwycił ją pod ramię. Podskoczyła zaskoczona
i odwróciła się w stronę postaci, będąc pewną, że jest nią blondyn. Z
rozczarowaniem stwierdziła jednak, że jest to tylko profesor McGonagall.
- Witam, panno Granger. Bardzo
prosiłabym, byś udała się ze mną do mojego gabinetu – powiedziała swoim
opanowanym głosem, który Gryfoni uważali za uprzejmy. Hermiona wolała nie
przypominać sobie, jak brzmiał ton nauczycielki, gdy była zdenerwowana.
Nie czekała na zgodę dziewczyny,
tylko od razu deportowała ją do pokoju dyrektora. Jednym z wielu przywilejów
piastowania tego stanowiska była możliwość teleportowania się na terenie całego
Hogwartu.
Minerva podeszła do swojego biurka
i zasiadła za nim. Chwyciła w dłoń filiżankę z mocna czarną herbatą i wskazała
krzesło, na którym miała usiąść Hermiona. Uważnie spojrzała na uczennicę
Slytherinu. Nie zwróciła jednak uwagi na to, że nie zmieniła ona jeszcze swoich
ubrań na szatę szkolną, a jej oczy były zapuchnięte od płaczu.
- Panno Granger… Podczas tych świąt
dowiedzieliśmy się wielu interesujących faktów, dotyczących sprawy upadku z
wieży oraz zaczarowania dwójki Gryfonów. Mamy już niezbite dowody na to, że
Lucjusz Malfoy formuje nową armię śmierciożerców, a Blaise Zabini jest jej
członkiem. Nie możemy jednak dopuścić, by ktokolwiek prócz pani, pana Malfoy’a,
Pottera, Longbottoma oraz panny Lovegood i Weasley dowiedział się o tym.
Inaczej Lucjusz będzie chciał zlikwidować wszelkie dowody swojej działalności.
Dlatego musi pani powiedzieć panu Malfoy’owi…
- Ale… - powiedziała łamiącym się
głosem Hermiona.
- Niech mi pani nie przerywa –
powiedziała ostro dyrektorka. Mocniej zacisnęła palce na filiżance – Więc musi
pani powiedzieć panu Malfoy’owi, że nie możecie zmienić swojego stosunku do
Zabiniego. Jestem bardzo rada z tego, że pan Malfoy już wcześniej odkrył powiązania
pomiędzy Blaisem a Lucjuszem i również jego pozwał do Wizengamotu. To wiele nam
ułatwiło…
- Ale… - dziewczyna znów chciała
przerwać monolog kobiety, tym razem głośniej. Jednak McGonagall ją zbyła.
- Jest to tylko i wyłącznie dla
waszego bezpieczeństwa. Nikt nie chce, by pani oraz panu Malfoy’owi stało się
coś więcej. Gavin Whitmore wystarczająco trudził się, by przeszkodzić Zabiniemu
we wszystkich próbach sabotażu, które czyhały na was przed świętami. Nie chcę
więc, byście przez swoją nierozwagę utrudnili jego zadanie…
- Proszę mnie w końcu posłuchać! –
krzyknęła zdenerwowana Hermiona, nie zwracając uwagi na słowa dyrektorki o
nauczycielu obrany przed czarną magią. Dziewczyna gwałtownie wstała z krzesła,
a na twarzy dyrektorki odmalowało się zdziwienie, gdy zobaczyła zagniewaną minę
Ślizgonki – Jak mam powiedzieć to Draconowi, skoro on zaginął?! Nie pojawił się
na dworcu, nie przyjechał do Hogwartu i właśnie dzisiaj najprawdopodobniej coś
mu się stało!
Łzy znów wypłynęły na jej policzki.
Stała nad Minervą, dysząc ze wściekłości i raz po raz ocierała swoje policzki.
Czuła wszechogarniającą frustrację.
- To byli słudzy Lucjusza. Jestem
pewna – powiedziała twardo – Rudolf Lestrange… To był on. Widziałam.
- Widziałaś? – zdziwiła się
kobieta. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej, gdy drzwi jej gabinetu gwałtownie
się otworzyły. Stanął w nich zdyszany Adrian Pucey.
- Dobrze, że cię znalazłem,
Hermiono – wysapał chłopak. Podszedł do dziewczyny i pociągnął ja w stronę
wyjścia – Draco… Draco jest w zamku.
Miejsce dla mua ! Lecę czytać ^^
OdpowiedzUsuńHeeee, świetne*-*, ale taki moment:((. Zabini to podły (przepraszam za słowo) cham! Biedny Draco. Mam nadzieję, że nie będzie z nim tak źle. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA.
Bardzo dziękuję! Zabini rzeczywiście może wywoływać bardzo skrajne emocje... ale zobaczymy, co będzie z nim dalej ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział. Nie wiem jak wytrzymam do następnej środy. :-) Powodzenia z zaliczeniami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
X
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńW takim momencie przerwać... nie wierzę...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział! :))
Obyś wszystko zaliczyła! Powodzenia!:))
Pozdrawiam
Haha, wiedziałam, że je pokochacie :P bardzo dziękuję :*
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Przerwałaś e takim momencie... Kiedyś cię za to uduszę. Przysięgam. Nie teraz, bo chcę ciąg dalszy. Ta końcówka awww. Powodzenia w zaliczeniu. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńW takim razie musisz się ustawić w kolejce. Z tego, co pamiętam, kilku moich znajomych też mi to obiecywało za kilka spraw :D
UsuńOczywiście, zajrzę di Ciebie ;)
Pozdrawiam i dziękuję! J. M.
Ugh musisz w takim momencie przerywać? Tak właściwie jestem nowa, czytam od środy xD kocham twoje opowiadanie <4
OdpowiedzUsuńLexie
Bardzo dziękuję i pozdrawiam! J. M. :)
UsuńRozdział jest cudowny i taki trochę... Tajemniczy. ;p
OdpowiedzUsuńLucjusz jest aż tak okropny ?! Kazał pobić własnego syna ?! Nie lubiłam go od dawna, ale teraz przegiął.
Draco przyszedł do szkoły ? Mam złe przeczucie... Może ktoś się w niego zmienił przez Eliksir Wielosokowy ? A może będzie musiał zerwać z Hermioną ? A może będzie w bardzo złym stanie ? Same czarne scenariusze. :D
Willow i Gavin... Mam wrażenie, że jednak ich połączysz. ;)
Pozdrawiam i życzę weny.
~Eris
Ps. Jak mogłaś zakończyć w takim momencie ?!
Bardzo dziękuję!
UsuńLucek tak długo przebywał z Voldemortem, że najwidoczniej przejął nieco jego cech :P
Ciekawe domysły na temat Draco... może któryś z nich się sprawdzi :)
Gavin i Willow to osobna długa historia, o której napiszę chyba kiedyś miniaturkę.
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdział taki świetny, że ojeju...
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu Hermiona znalazła się w wizju Flo i czemu ona tak długo trwała...
Kurde, Blaise, co z nim? Do końca liczyłam, że jest jednak po tej dobrej stronie i tylko udaje przed Luckiem jego sługę, ape teraz mam go pod dużym znakiem zapytania. :(
No i Draco . Draco w zamku??? Dlaczego i jak???!!!
Boże... nie wiem czy wytrzymam do środy !¡ ;(
Pozdrawiam i weny życZę!
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńKurczę, macie takie katastroficzne wizje co do przyjścia Dracona. A przecież nie będzie tak źle... chyba :P
Również pozdrawiam! J. M.
Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że Ślizgona tak szybko dopadnie przeznaczenie.
Szkoda, że Hermiona nie miała za dużo czasu na uratowanie, bądź chociaż powiadomienie go o tym czego się dowiedziała.
"Ślizgoni i Gryfoni nagle połączyli swoje siły, by ocalić ważną dla nich osobę – Hermionę."- w końcu, coś między nimi ruszyło... kocham wprost takie momenty, szkoda że to wyszło dopiero podczas zniknięcia Draco, ale lepiej późno niż wcale.
No i kurcze , ciekawe co stało się Malfoyowi i dlaczego tak szybko wrócił do Hogwartu. Mam nadzieję, że nie zrobiono mu jakiegoś prania mózgu, czy czegoś o_O
Posyłam moc weny i czekam na next <3
Bardzo dziękuję!
UsuńTaak, rzeczywiście coś zmieniło się pomiędzy Gryfonami a Ślizgonami :)
Kto by pomyślał, że tyle osób będzie przypuszczać, że Draconowi zmieniono światopogląd...
Pozdrawiam! J. M.
Rozdział bardzo fajny cieszy mnie że ślizgoni i Gryfoni połączyli Siły bardzo mnie ciekawi co takiego stało się Draconowi ale nic czekam na szybciutki next i życzę dużo weny i zapraszam do mnie na nowy post nahttp://my-secret-life-rose-weasley.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dziękuję! Oczywiście, już czytam nowy rozdział.
UsuńRównież pozdrawiam ;) J. M.
Wreszcie nadrobiłam zaległości :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo interesujący ciekawe dlaczego Hermiona widziała wizję Flo? Wrr jak ja nie lubię ojca Draco!
Jak to możliwe, że Draco jest w zamku?
Czekam na next!
Życzę weny ;)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam do mnie na miniaturkę
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Mam nadzieję, że ja również nadrobię zaległości u Ciebie.
UsuńWszystko wyjaśni się w środę ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńOby tylko nic nie stało się Draco
I ta wizja ...
Gorąco pozdrawiam ~Basiabella
PS. Spóźniony komentarz, ale mam radochę, że nie muszę czekać na kolejny rozdział ;)
Bardzo dziękuję!
UsuńAż sana się dsobie dziwię, że TYM razem nic nikomu się nie stanie ;)
Również pozdrawiam! J. M.