Nie mogę uwierzyć, że publikuje przed Wami już 30. rozdział. Wydaje mi się, jakbym dopiero przed chwilą zaczęła pisać to opowiadanie... A tak naprawdę zbliżamy się już do końca. Ostateczna ilość rozdziałów to 40 + epilog i nie ulegnie to już żadnej zmianie.
Tę część chciałam dedykować mojej Julii <3
Next w poniedziałek!
Zapraszam do czytanie i komentowania!
Johanna Malfoy :*
******
Lucjusz i Connor przechadzali się
zimnymi lochami Malfoy Manor. Mijali puste i ciche cele, pokryte kurzem i
pajęczynami. Blondyn pamiętał, że jeszcze nie tak dawno podziemia jego
posiadłości wypełnione były krzykami jeńców.
- Masz przy sobie listę świadków? –
zapytał zimno i zwrócił swój wzrok w stronę McCrowda.
- Oczywiście, Panie – odpowiedział
usłużnie. Sięgnął do kieszeni swojej szaty i wyjął z niej idealnie poskładaną
kartkę papieru – Więc tak: Dracon Malfoy, Hermiona Granger, Harry Potter,
Ginevra Weasley, Gavin Whitmore, Minerva McGonagall, Florence Welch…
- Florence Welch? – zdziwił się Malfoy –
Myślałem, że już dawno skazałeś ją za nadużywanie czarów przy mugolach.
- Niestety, ława przysięgłych zbyt ją
polubiła. Nikt prócz mnie nie chce wysłać jej do Azkabanu. Nawet gdy przyznała
się do tego, że wymyśliła nowe zaklęcie, Muncando, nikt nie wyciągnął z tego
żadnych konsekwencji – głęboko westchnął – Muszę kiedyś przymknąć tę rudą
wariatkę. Nie wytrzymam już żadnej rozprawy z jej udziałem.
- Nie przesadzaj, McCrowd – mężczyzna
zaśmiał się szyderczo – Co ona może ci zrobić? Co ona może zrobić naszej
sprawie? Obsypie nas brokatem?
- Nie widziałeś, jak tańczy na sali
rozpraw, Panie – mruknął sędzia.
- Wróćmy jednak do tematu listy…
Niepokoi mnie w niej jeden człowiek. Gavin Whitmore – Lucjusz zatrzymał się
gwałtownie i spojrzał swoimi lodowatymi oczami na Connora – Nie wiem, co może
mieć wspólnego z naszą sprawą. Zabini wspominał mi, że Whitmore już kilka razy
pokrzyżował jego genialne plany. Jednak skąd miałby o nich wiedzieć?
- Może Minerva zaczęła się czegoś
domyślać i powiedziała mu o tym? W końcu jest teraz nauczycielem obrony przed
czarną magię – zasugerował sędzia.
- Tak, tak, to bardzo prawdopodobna
wersja…
- Poza tym, jeżeli lista świadków nie
ulegnie zmianie, mamy gwarancję wygranej. Nikt nie przebije naszych argumentów.
Zawsze pozostaje też opcja, że po dzisiejszym ranku Dracon wycofa oskarżenie.
Będziesz wolny, Panie. A potem…
- Tak, potem rozpoczyna się nasza piękna
przyszłość – Lucjusz przybrał na swoją twarz niemal rozmarzony wyraz –
Przejęcie ministerstwa, zwerbowanie Dracona do naszych szeregów…
Zimne korytarze lochów poprowadziły ich
w stronę jedynej zajętej celi. Mimo że była zamieszkana, również z niej nie
wydobywał się żaden dźwięk.
- Czyżby nasz gość honorowy zmarł? –
zapytał ironicznie Malfoy. Zajrzał przez kraty do pomieszczenia, jednak ujrzał
tylko ciemność. Z westchnieniem przywołał swoją różdżką klucze do więzienia, po
czym przekręcił je w zamku.
Bezsprzecznie była to najgorsza cela w
podziemiach. Czary, które zostały na nią rzucone, sprawiały, że uczucie
klaustrofobii ogarniało każdą osobę, która dłużej przebywała w pomieszczeniu.
Cela była ciemna, a powietrze w niej ciężkie.
Lucjusz wytężył wzrok i w kącie ujrzał
skuloną, nieruchomą postać. Czarna szata, w której zawsze chodziła, była szara
od kurzu i pyłu. Mężczyzna zbliżył się do osoby i kopnął ją, chcąc sprawdzić,
czy ta żyje. Ledwie jego stopa uderzyła w jej plecy, kobieta gwałtownie drgnęła
i odskoczyła w stronę przeciwnego kąta. Podniosła głowę i wbiła w jasnowłosego
swój nienawistny wzrok. Jej oczy były czerwone i skrzyły się szaleństwem.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytała
chrapliwie – Żeby jeszcze bardziej mnie upokorzyć? Co może być gorszego od
zamknięcia mnie w tej celi?
- Chciałem tylko sprawdzić, czy żyjesz,
moja droga – powiedział spokojnie, jednak na twarzy wciąż miał swój kpiący
uśmiech. Podszedł do niej i szepnął do swojej różdżki ,,Lumos”, a w
pomieszczeniu rozbłysło jasne światło. Postać, porażona blaskiem, zasłoniła
swoje oczy i szybko zaczęła chować coś w połach szaty.
- Zgaś to światło! – zawyła, wciskając
się w kąt.
- A co tu chowasz, moja droga? –
mężczyzna nachylił się nad kobietą i zgasił nieco różdżkę. Sięgnął pod
materiał, który okrywał postać i wyrwał z jej skostniałych dłoni pomiętą kartkę
papieru. Szybko przebiegł wzrokiem po tekście, nie zważając na próby odebrania
mu listu.
- McCrowd – powiedział cicho Lucjusz.
Sędzia natychmiast podszedł do niego – Chyba już wiemy, skąd Whitmore znał
nasze plany – jeszcze raz zerknął na kartkę – Zutylizuj to. Natychmiast.
Connor chwycił w dłoń liścik i już po
chwili został po nim stos spalonych skrawków.
- Co do ciebie, moja droga… - Malfoy
chwycił kobietę za włosy i pociągnął, by wstała.
- Nie mów tak do mnie – powiedziała
przez zaciśnięte zęby – Nazwij mnie tak, jak o mnie myślisz. Śmiało.
- Sądzę, że nie będzie to potrzebne.
Przecież chcemy, by panowała tu miła atmosfera, prawda? – przyłożył dłoń do jej
policzka i lekko go pogładził, po czym mocno ją w niego uderzył – Wiesz,
dlaczego wyszłaś z Azkabanu? Tylko i wyłącznie ze względu na twojego brata.
Kochał cię. Nie chciał cię zostawiać. Nie widział, jak bardzo zmieniłaś się, od
kiedy poznałaś Whitmore’a. Ale ja tak. Mimo wszystko postanowiłem dać ci drugą
szansę. Szansę na rehabilitację – szeptał mściwie wprost w jej ucho – Mimo to
wciąż pomagałaś swojemu kochasiowi. Przekazywałaś mu informacje. Nawet w celi
chciałaś napisać do niego list – znów ją uderzył – Nie tak postępuje się w
stosunku do osoby, u której ma się dług wdzięczności. A miałem tak wielką
nadzieję, że jeszcze zmądrzejesz…
Popchnął ją, a ona upadła i uderzyła
plecami w ścianę.
- Dalej, zabij mnie. Pokaż, że to ty
jesteś panem sytuacji. Sprawdź, jak mój brat na to zareaguje. Przecież tak
bardzo byłeś tego ciekawy – rzekła nienawistnie.
Lucjusz wymierzył różdżkę w jej stronę.
Nie zwracał uwagi na słowa kobiety. Uważnie spojrzał w jej ciemne oczy, niegdyś
tak posłuszne Czarnemu Panu.
- W takim razie nasz gość honorowy
jednak nie żyje – wyszeptał.
***
Hermiona jak burza wpadła do dormitorium
Dracona. Szybko się po nim rozejrzała i zobaczyła jedynie Blaise’a. Chłopak
leżał na swoim łóżku, a w dłoni dzierżył do połowy opróżnioną butelkę Ognistej
Whisky.
- Gdzie jest Draco? – zapytała szybko,
hamując się od potraktowania ciemnoskórego zaklęciem niewybaczalnym. Teraz
liczył się tylko Malfoy, nie mogła tracić czasu na Zabiniego.
- Dracze jest -hik- w łazience i -hik-
płacze – odpowiedział chłopak. Z rozbawieniem spojrzał na dziewczynę
niewidzącym wzrokiem osoby upojonej alkoholowo.
Ślizgonka natychmiast podbiegła do drzwi
toalety, nie zwracając już uwagi na bełkot ledwo przytomnego Blaise’a. Weszła
do pomieszczenia i od razu ujrzała blondyna. Siedział na podłodze, a plecami
opierał się o ścianę. Twarz miał ukrytą w swoich bladych dłoniach. Przez palce
prześwitywały ogromne sińce oraz zadrapania, które pokrywały jego policzki i
czoło.
W pierwszym odruchu Hermiona chciała
uklęknąć przy nim i po prostu wziąć go w ramiona. Jednak po chwili w jej głowie
pojawiły się wątpliwości. Co, jeżeli na Dracona został rzucony Imperius albo i
jemu podano eliksir zaciemniający umysł? Co, jeżeli ktoś podszywał się za
chłopaka dzięki eliksirowi wielosokowemu? Był przecież w niewoli u Lucjusza, a
ten mężczyzna jest zdolny do wszystkiego…
Niepewnie podeszła do chłopaka i pochyliła
się nad nim. Położyła dłoń na jego ramieniu, a on gwałtownie poderwał głowę do
góry. Wyglądał strasznie – krew ciekła z jego rozciętej wargi, a pod oczami
widniały intensywnie fioletowe sińce. Czoło, broda i szyja były naznaczone
szramami i krwiakami. Oczy chłopaka intensywnie wpatrywały się w Hermionę. Po
chwili Draco chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie, mocno przytulając.
Dziewczyna usiadła na kolanach blondyna i sięgnęła do swojej kieszeni po
różdżkę, by uleczyć rany Malfoy’a. Nie zdążyła jednak, gdyż Draco szybko
przywarł ustami do jej warg i zaczął ją całować. Wtedy wszystkie wątpliwości co
do jego tożsamości rozwiały się. Sposób, w jaki trzymał ją w ramionach, gładził
jej kark, a przede wszystkim całował, nie pozostawiał wątpliwości, że to on.
Nie zmieniony Draco, nie ktoś podszywający się pod Draco. Draco. Po prostu
Draco.
Z całą mocą oddała pocałunek, czując w
ustach krew blondyna, cieknącą z jego wargi. Wplotła palce w jego miękkie
kosmyki i przybliżyła do niego, chcąc być tak blisko, jak tylko było to
możliwe. Wiedziała, że po tym, co wydarzyło się tego dnia, już nigdy nie
pozwoli, by rozdzielili się choć na sekundę.
W końcu lekko odsunęła się od blondyna i
wtuliła twarz w jego szyję. Poczuła, że chłopak mocniej oplata ją swoimi ramionami.
- Co ci się stało? – zapytała cicho.
-
Nie martw się – odpowiedział tylko.
Pozornie nie miało to związku z jej
wypowiedzią, jednak Hermiona od razu zrozumiała, o czym mówił. Odchyliła głowę
do tyłu i z bliska przyjrzała się poszkodowanej twarzy Malfoy’a.
- Jak mam się nie martwić? – szepnęła.
Znów sięgnęła do swoją różdżkę i wyjęła ją – Episkey.
Z twarzy chłopaka zaczęły znikać
wszelkie krwiaki i zadrapania, aż w końcu jego skóra odzyskała swój normalny
kolor.
- Ja… przyszedłem po ciebie… i wtedy…
on… - zaczął tłumaczyć urywanym głosem Draco. W jego oczach było widać strach.
- Nie musisz niczego mówić. Widziałam to
– powiedziała uspokajająco i pogładziła go po policzku.
- Widziałaś? – zdziwił się. Dłonią
przytrzymał jej rękę przy swojej twarzy.
- Florence ma dar przewidywania
przyszłości. Przypadkowo znalazłam się w jej wizji – wytłumaczyła dziewczyna.
Draco wpatrywał się w nią uważnie, jakby
analizował jej słowa. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy drzwi łazienki
się otworzyły.
- Panie Malfoy – opanowany głos
dyrektorki szkoły poniósł się po pomieszczeniu – Zapraszam pana do mojego
gabinetu. Mamy sobie dużo do powiedzenia.
Blondyn stanął przed biurkiem
McGonagall. Jego nogi wciąż nico się trzęsły. Palce miał splecione z Hermioną,
która, od kiedy znalazła go w łazience, nie dostępowała na krok.
- Mógłby pan wytłumaczyć mi, dlaczego
dopiero teraz pojawił się pan w szkole? Dlaczego nie było pana w pociągu ani na
uczcie w Wielkiej Sali?
Chłopak chciał cos powiedzieć, jednak
żadne słowo nie opuściło jego gardła. Na jednej z szafek Minervy zobaczył
położoną myślodsiewnię, udał się więc w jej stronę. Przyłożył różdżkę do swojej
skroni i przeniósł srebrną wiązkę swoich wspomnień do misy.
- Proszę bardzo. Zobaczcie – powiedział
cicho.
Hermiona niepewnie spojrzała w jego
stronę, po czym pochyliła się nad misą. Zaraz po niej uczyniła to dyrektorka
szkoły.
Pierwszą rzeczą, jaka ujrzała Hermiona,
było zbyt dobrze jej znane wnętrze Malfoy Manor. Znajdowała się w salonie
posiadłości. Ogromny fotel, kanapa i kominek – wszystko stało w tych samych
miejscach, co rok temu. Dreszcz przeszedł po plecach dziewczyny, gdy
przypomniała sobie, jak leżała na podłodze tego pomieszczenia i wyła z bólu.
Zaraz obok niej pojawili się Draco i
profesor McGonagall. Chłopak od razu chwycił ją za rękę.
- Naprawdę stęskniłem się za tobą, synu.
Sposób, w jaki irytują mnie moi podwładni nie jest aż tak denerwujący, jak twój
– głos Lucjusza Malfoy’a poniósł się po salonie. Ślizgonka odwróciła wzrok w
stronę, z której dochodziły ją dźwięki. Zobaczyła blondyna, który klęczał przed
swoim ojcem w kącie pomieszczenia.
- Podejdźmy bliżej – zaproponował
chłopak. Pociągnął dziewczynę w stronę samego siebie sprzed kilku godzin.
- Mam nadzieję, że sposób, w jaki
potraktowaliśmy cię na ulicy, nie był zbyt okrutny. Chcieliśmy po prostu pokazać
ci, że nadal to ja kontroluję całą sytuację – mężczyzna ironicznie uśmiechnął
się do blondyna.
- Oczywiście, że nie, ojcze – podniósł
swoja głowę, a Hermiona ujrzała jego twarz. Wyglądała jeszcze gorzej niż wtedy,
gdy ujrzała ją w Hogwarcie – Przecież wiem, że umiesz potraktować swoich gości
o wiele gorzej.
- Mówisz o kimś konkretnym? – zapytał
czujnie długowłosy.
-
Luna Lovegood. Ollivander. Hermiona Granger – wyliczał.
- Jeżeli jesteśmy już przy temacie twojej
szlamy… - Lucjusz usiadł w swoim fotelu
i wskazał głową, by Draco spoczął na kanapie. Chłopak podniósł się z ziemi i na
drżących nogach podszedł do mebla – Mam nadzieję, że wszystko już z nią dobrze.
Słyszałem, że miała wypadek przed świętami.
- Nie udawaj – warknął blondyn – Wszyscy
dobrze wiedzą, że to twoja sprawka.
- Jestem już aż tak sławny? – mężczyzna
zaśmiał się – Cudownie! Sława jedynie ułatwi mi moje zadanie!
Sięgnął dłonią po butelkę Ognistej
Whisky, która stała na ławie i nalał jej nieco do jednej z kryształowych
szklanek.
- Wiesz, że to może być dopiero
początek? – zapytał obojętnie.
- Początek czego? – zdziwił się Draco.
- Początek tego, do czego jestem zdolny.
Nasłanie na ciebie Pottera, uszkodzenie dachówki, porwanie… - kilka razy
obrócił w palcach naczynie z trunkiem – Zgadujesz, co może być kolejne? –
odpowiedziała mu cisza – Więc mam w zanadrzu jeszcze zaatakowanie was
dementorami, zabicie waszych przyjaciół…
- Mów, czego chcesz w zamian – przerwał
mu zmęczonym głosem chłopak.
- Widzę, że przez te osiemnaście lat
nauczyłeś się więcej, niż sądziłem – parsknął śmiechem – Nie chcę zbyt wiele w
zamian. Wystarczy, że wycofasz oskarżenie z Wizengamotu. Wiem, że i tak wygrałbym
zapewne tę rozprawę, jednak boję się, że zepsuje mi ona reputację. Najlepiej,
by nigdy się nie wydarzyła.
- Wycofać pozew? Chyba sobie żartujesz –
rzekł Draco.
- Jestem całkiem poważny – zapewnił
Lucjusz.
- Musisz zostać ukarany za to, co robiłeś
tym wszystkim ludziom.
- Większość z nich sądzi jednak, że byłem
przymuszany do bycia śmierciożercą – szeroko się uśmiechnął – Na modyfikacje
pamięci nic nie poradzisz…
- Jesteś potworem! – krzyknął wytrącony
z równowagi blondyn.
- Poza tym… - ciągnął – Pamiętaj, że jeżeli
nie wycofasz rozprawy, coś może stać się twojej szlamie.
Draco umilkł. Jego lodowate oczy
przeszywały ojca.
- To, co robisz, przekracza wszelkie
standardy okrutności.
- Wiem. Tylko dlatego doszedłem w tym
wszystkim tak daleko – Lucjusz znów się uśmiechnął – Więc jak? Rezygnujesz z
rozprawy czy chcesz, by Hermionie Granger stało się cos gorszego, niż upadek z
wieży?
Chłopak nie odpowiedział, tylko wciąż
wpatrywał się w mężczyznę morderczym wzrokiem.
- Widzę, że musisz pomyśleć jeszcze nad
tym – odwrócił się w stronę drzwi pomieszczenia – O’Malley! – sługa natychmiast
pojawił się w progu – Zabierz mojego synka do jego nowego pokoju. Musi
przemyśleć parę spraw, a jego szlama nieco się o niego pomartwić.
Szyderczy śmiech poniósł się echem po
pomieszczeniu, gdy łzy Hermiony przesłoniły jej pole widzenia. Otarła je
wierzchem dłoni, po czym poczuła, że świat wokół niej wiruje. Już po chwili z
powrotem przeniosła się do gabinetu dyrektorki szkoły.
Minerva jak zwykle zasiadła za swoim
biurkiem i podparła brodę na mocno splecionych dłoniach. Milczała. Cisze w
pokoju przerywał tylko urywany szloch Ślizgonki.
- Co stało się potem? – zapytała drżącym
głosem Hermiona.
- Zamknął mnie w jednej z komnat.
Myślałem, że po prostu będę musiał w niej siedzieć, ale… - głos mu się załamał.
- Ale? – spytała profesor McGonagall.
- Jeden z jego służących, O’Malley,
przyszedł i wstrzyknął mi coś w ramię. Miałem sny na jawie. Widziałem, jak
torturują Hermionę – zwrócił swój wystraszony wzrok w jej stronę.
- Nie musisz się bać, Draco, to była
tylko iluzja – powiedziała uspokajająco. Objęła chłopaka ramieniem i splotła z
nim palce.
- I co pan o tym wszystkim sądzi, panie Malfoy? – zapytała po kilku minutach milczenia profesor McGonagall.
- Musimy wycofać pozew – powiedział
blondyn.
- Co? – zdziwiła się Hermiona. Wyrwała
dłoń z uścisku Dracona i splotła ręce na klatce piersiowej – Nie spodziewałam
się tego po tobie – rzekła z wyrzutem.
- Dlaczego pan tak uważa? – zapytała
Minerva. Wstała zza biurka i podeszła do komody, na której zawsze trzymała
filiżanki. Jednym zaklęciem zaparzyła napój w trzech naczyniach.
- Wszyscy wiemy, że Lucjusz naprawdę
jest zdolny zrobić to wszystko. Nie chcę ryzykować, że przeze mnie Hermionie
cokolwiek się stanie – rzekł z troską.
- Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z
tego, że Lucjusz i tak zapewne to wszystko zrobi? Wykorzystuje twoje uczucia,
by postawić na swoim! – krzyknęła zdenerwowana dziewczyna – Ta rozprawa to
nasza jedyna szansa, by go wyeliminować!
- Proszę zachować spokój, panno Granger
– powiedziała dyrektorka. Szybkim ruchem dolała do jednej z filiżanek małą
fiolkę Veritaserum, a następnie podała ją Malfoy’owi – Musimy to wszystko
przemyśleć. Nie możemy niczego robić pod wpływem chwili.
Draco chwycił naczynie z herbatą i
opróżnił je jednym łykiem. Odłożył filiżankę na biurko i schował twarz w
dłoniach.
- Jak możesz nie rozumieć tego, że to
prawdopodobnie jedyny sposób, by cię chronić? – spytał cicho.
Ślizgonka już otwierała usta, by coś powiedzieć,
gdy profesor McGonagall rzekła:
- Nie jedyny, panie Malfoy – uczniowie
spojrzeli na nią z nieukrywana ciekawością – Zanim jednak o nim powiem… Czy
Lucjusz kazał panu przekonać nas, byśmy wycofali pozew?
- Nie, no skądże! – Malfoy prychnął z
oburzenia – Chciałem zrobić to tylko ze względu na Hermionę.
Dziewczyna ze zdziwieniem spojrzała na
kobietę, a ona ułożyła usta w wyraz ,,Veritaserum”.
- Dobrze, chciałam się tylko upewnić… -
powiedziała uspokajająco Minerva. Mimowolnie odetchnęła z ulgą. Eliksir
potwierdził tożsamość chłopaka – Jest jeszcze jedna możliwość, która uchroni
was od Lucjusza Malfoy’a. Gavin Whitmore myślał nad tym całe święta… -
dyrektorka zrobiła pauzę – Wszyscy nauczyciele wiedzą, już o tym, że jesteście
w niebezpieczeństwie. Jeżeli tylko ich powiadomię, będą was chronić przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę aż do dnia rozprawy. Wszystko jest wymyślone
w taki sposób, że żaden z służących Lucjusza nie może nic wam zrobić.
- To lepszy plan, niż wycofać pozew,
Draco – powiedziała, już spokojniejsza, Hermiona. Podeszła do chłopaka i
położyła mu dłoń na ramieniu – Będziemy bezpieczni, a nie stracimy szansy, by
ukarać twojego ojca. Nie wierzę, by Connor McCrowd ponownie go uniewinnił. Lucjusz
tylko udawał, gdy mówił ci o tym, że na pewno wygra rozprawę.
- Może masz rację – mruknął i
przyciągnął do siebie dziewczynę. Zgorszona profesor McGonnagall odwróciła
wzrok w przeciwnym kierunku – Nawet na pewno masz rację. Po prostu… Gdy w grę
wchodzi twoje bezpieczeństwo, przestaję logicznie myśleć.
- Wiem, co czujesz – powiedziała cicho
dziewczyna – Nie chciałeś widzieć, co robiłam, gdy zorientowałam się, że to, co
ukazało się w wizji, wydarzyło się.
- Wizji? – Minerva podejrzliwie na nich
spojrzała, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Tak, jest jeszcze jedna sprawa, o
której powinna pani wiedzieć – powiedziała z ociąganiem Ślizgonka – Pamięta
pani Florence Welch? – dyrektorka przytaknęła. Hermiona nie zdążyła jednak
powiedzieć niczego więcej, gdy drzwi pomieszczenia otworzyły się, a w progu stanął
Gavin Whitmore.
- Wybacz, Gavinie, ale prowadzę teraz
bardzo ważną rozmowę – powiedziała Minerva, zerkając na nauczyciela.
- Dobrze, ja tylko na chwilę – szybko
przeczesał palcami swoje włosy – Od kilku dni nie dostałem żadnego listu. Nie
wiem, co się z nią dzieje, ani co planuje Lucjusz.
- Na razie się tym nie martw – odparła
kobieta – Między innymi właśnie o tym teraz rozmawiamy. Później wszystko ci
przekażę.
Mężczyzna potaknął, po czym wyszedł z
gabinetu. McGonagall jeszcze przez chwilę patrzyła na zamykające się drzwi,
jakby głęboko nad czymś myślała. W końcu zwróciła wzrok w stronę Ślizgonów.
- Tak, pamiętam Florence Welch. Co w
związku z tym?
- Flo jest nieco inna od wszystkich
czarodziejów. Szczególnie, jeżeli chodzi o jej dar. Dar jasnowidzenia.
***
Po długich rozmowach w gabinecie
dyrektorki, wszyscy powiązani ze sprawą Lucjusza Malfoy’a postanowili nie
wycofywać pozwu do Wizengamotu. Ponieważ data rozprawy była wyznaczona na
bardzo odległy styczniowy termin, profesor McGonagall udała się do Ministerstwa
Magii, by ją przesunąć. W ten sposób nauczyciele wyznaczeni do ochrony
Ślizgonów musieli pilnować ich jedynie przez półtorej tygodnia. Grupa aurorów
została również wysłana, by chronić Florence i Isę, które potencjalnie mogły
być narażone ma atak śmierciożerców.
Te wszystkie środki zapobiegawcze
zastosowane przez członków Zakonu, pokrzyżowały genialne plany Blaise’a
Zabiniego. Ciemnoskóry był bardzo zawiedziony faktem, że mimo nieposłuszeństwa
Dracona i Hermiony nie mógł spełnić wszystkich obietnic, które złożył swojemu
panu. Plan nasłania dementorów padł, gdy jeden z aurorów wysłał naprawdę w ich
stronę potężnego patronusa i zabezpieczył zamek zaklęciami. Trucizna, która
znajdowała się w ich filiżankach, została wykryta zanim zostały im one podane.
Nawet Adelajda Murton, która mimo należenia do slizgońskiej elity nie
reprezentowała według Blaise’a wysokiego poziomu inteligencji, uniknęła
wielkiego regału, który przewrócił się w jej stronę na zajęciach z zaklęć i
uroków.
Chłopak rozmyślał nad tym wszystkim,
wracając z kolejnego spotkania w Malfoy Manor. Lucjusz nie wydawał się
zaniepokojony tym, że pozew nie został wycofany. Sprawiał wrażenie raczej
rozbawionego całą tą sytuacją. Wiedział, że i tak wygra rozprawę, która miała
odbyć się następnego dnia. Jego szczęścia nie mogło przyćmić nawet to, że
Zabini nie radził sobie ze skrzywdzeniem Dracona i Hermiony.
Jednak Diabeł przejmował się tym. Nie
wierzył, że po tylu udanych akcjach oraz napadach, które przeprowadził, garstka
nauczycieli i aurorów stanęła na jego drodze. Za punkt honoru stawił sobie
skrzywdzenie dwójki Ślizgonów – obojętnie, z czym się to wiązało.
Pogrążony w rozmyślaniach, przeszedł
przez cały pokój wspólny i korytarz prowadzący do jego dormitorium. Otworzył
drzwi sypialni i zobaczył, że na jego łóżku siedzi Pansy.
- Cześć – powitał ją wesoło. Nachylił
się nad nią, by pocałować jej usta, jednak ona odsunęła się od niego – Gdzie
Draco? – spytał ciekawie, nie zwracając uwagi na dziwną reakcję dziewczyny.
- A co, masz w planie go zabić? – odparła
sarkastycznie. Spojrzała prosto w jego oczy, a on ujrzał pogardę na jej twarzy.
- Pansy, o co ci chodzi? – zapytał
łagodnie, siadając obok niej. Mimo spokoju, który okazywał, wewnątrz niego aż
gotowało się ze strachu.
- Jeszcze się pytasz, o co?! – niemal
krzyknęła – O to, idioto! – wyciągnęła w jego stronę dłoń, której palce
zaciśnięte były na kartce papieru.
List od Lucjusza. Musiał zapomnieć go
schować. Cholera.
Chłopak chciał pochwycić wiadomość,
jednak ciemnowłosa szybko przycisnęła ją do siebie.
- ,,Dziś, 20:00, Malfoy Manor. Musimy
omówić kwestie jutrzejszej rozprawy, mojego syna i Twoich nieudanych prób
morderstwa.” – przeczytała Pansy – Teraz wszystko już rozumiem. Udawałeś. Tak
naprawdę wciąż pracujesz dla starego Malfoy’a – mówiła z wyrzutem, który bolał
Zabiniego bardziej niż każde Crucio, które kiedykolwiek rzucił w niego Lucjusz
– To dlatego od razu po przyjściu do zamku wiedziałeś, że Draco został
zaatakowany. To dlatego nie spędziłeś ze mną wieczoru w dzień, w którym
Hermiona spadła z wieży. To ty robiłeś to wszystko. To ty chciałeś zabić ludzi,
których nazywałeś swoimi przyjaciółmi. Może mnie też chciałeś zabić?! Może
miłość do mnie też udawałeś?! Może też byłam częścią planu?! – wrzasnęła.
- Pansy, to nie tak… - powiedział słabo.
Chwycił dłoń Ślizgonki, lecz ona wyrwała ją z jego uścisku.
- Jakie jest jeszcze inne wytłumaczenie
tego, że znalazłam list od Lucusza Malfoy’a na twojej szafce?! – gwałtownie
wstała z łóżka, a Blaise natychmiast zrobił to samo.
- Proszę, Pansy, wysłuchaj mnie…
- Nie będę cię słuchać, ty.. ty
śmierciożerco! – niemal wypluła to słowo – To koniec, rozumiesz?! Nie chcę cię
już znać!
Z trzaskiem wyszła z dormitorium. Zabini
tępym wzrokiem wpatrywał się w drzwi sypialni, po czym z powrotem opadł na
swoje posłanie i ukrył twarz w dłoniach. Rozmyślania na temat dobrych sposobów
morderstwa zeszły na drugi plan, gdy ciemnoskóry uświadomił sobie, że przestała
mu ufać jedyna osobą, którą naprawdę kiedykolwiek kochał.
*-*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ;) scena, w której zapłakany Draco tuli i całuje Hermionę cudowna <3 dobrze, że Zakon pomógł naszej parze. Nie mogę się doczekać rozprawy! Brawa dla Pansy za rozszyfrowanie Blaise'a ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę duuuużo weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję!
UsuńRozprawa już w kolejnym rozdziale :)
Również pozdrawiam! J. M.
Nominowałam Cię do LBA :) więcej info w linku: http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award-5.html
UsuńStrasznie szybko się czyta.
OdpowiedzUsuńJakiś taki krótki ten rozdział, ale niemniej fajny.
Pozdrawiam,
A.
Czasem potrzeba nieco krótszych rozdziałów, nieprawdaż? ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Zajmuje i lecę czytać
OdpowiedzUsuńDoczekałam się przełamania Blaise'a. Jako,że ledwo żyję ( strasznie się duszę) nie napisze nic długiego. Zapraszam do siebie na 9 i bardzo dziwny 10 rozdział.
UsuńPozdrawiam P.M.
Czy przełamanie? Raczej nie nazwałabym tak tego...
UsuńPostaram się do Ciebie dziś zajrzeć ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Może źle to ujęłam. Chodziło mi o to,że Blaise zaczął chociaż na chwilę inaczej myśleć.
UsuńMyślodsiewnia i Veritaserum były naprawdę dobrym posunięciem ze strony naszych bohaterów, teraz przynajmniej jest pewność, że Draco nie został w jakiś sposób pozbawiony zdrowego rozsądku (Oczywiście pomijając fakt iż przez krótki moment chciał wycofać pozew oskarżający ojca.)
OdpowiedzUsuńTo chyba byłaby najgłupsza rzecz na jaką nasz ukochany blondyn mógł wpaść, wiadomo że później poszłoby to sznureczkiem. Ale cóż, miłość ogłupia ;3
Mnie również niepokoi Gavin, nie wiem dlaczego ale mu nie ufam, po prostu jestem uprzedzona do takich ludzi.
No i Blaise... bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za przywrócenie godności Pansy, zwykle pokazują ją jako pustą lalę lecącą na Malfoy'a, a ty przywróciłaś mi w nią wiarę. Zaimponowała mi... ;3
Eh, ta miłość, co ona może zrobić z ludźmi, nieprawdaż? Naczytałam się romantycznych książek i teraz moi bohaterowie nie myślą trzeźwo :D
UsuńZ Gavina jestem szczególnie dumna, bo nikomu chyba nie udało się go jeszcze rozszyfrować. Ale z rozkładu rozdziałów wynika, że za 9 rozdziałów wszystkiego się dowiecie ;)
Taak, Pansy mocno odbiega od kanonu, ale za to uratuje sytuację.
Pozdrawiam! J. M.
Dobrze gnojowi! Blaise jest zwykłym chamem, ale jestem ciekawa co zrobi teraz, kiedy Pansy się od niego odwróciła. Może przejdzie na dobrą stronę. Lucjusz też ma niepokolei (tak się to pisze?) w głowie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA.
Kwestia Blaise będzie nieco bardziej skomplikowana... ale u tym za kilka rozdziałów.
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
No rozdział jak zwykle świetny!
OdpowiedzUsuńNo ja tam się Draco wcale nie dziwie, że chciał wycofać zeznania w Wizengnomocie ( czy jak ti tam sie pisze), no bo przecież suę martwił o Hermionę i nie chciał , aby coś się jej stało. Jednak dłużej się zastanawiając, no to znając lucka, on nie zmieni swoich planów, nawet jak cofną zeznania. Dobrze, że chociaż Hermiona myśli jeszcze racjonalnie ;)
No i dziwię się trochę, że lucek pozwolił wrócić Dracze do Hogwartu. No bo gdyby Draco powiedział już mu że na pewno cofnie te zeznania, no to jeszcze fozumien, ale on mu powiedział , że tak zrobił? Chociaż znając lucka , to nawet gdy Draco mu to obiecał to i tak dziwne że go wypuścił. No ale lucek jest nieprzewidywalny haha ;)
I kurde, nadal zastanawia mnie postać Gavina...
Aha, no i nie wiem kim jest ta laska co lucek ją więzi i zabił? No właśnie nwm czy ją zabił. No ale nie wiem kim ona jest. Co prawda mam pewne podejrzebia, ale lepiej nie będę o nich pisać, bo są one chore i wszystkie elementy do siebie nie pasują, no ale mam nadzieję , że niedługi sie wyjaśni to. No ale raczej się wyjaśni niedługo, no bo zostało jeszcze tylko ojej, zaraz się popłaczę ..... :,( 9 rozdziałów. POWTARZAM!! 9 rozdziałów . Co to jest? Ta historia jest świetna i szkoda , że powoli się już kończy. No bo (czy już tego nie pisałam??) Jest po prostu świetna!!!! ( no wiem , że już to pisałam haha, ale nie zaszkodzi powtórzyć, bo jest po prostu świetna!!!!! /I jeszcze raz to pisze?!/ laska ogarnij się!!!)
Jeeej! NO WRESZCIE! YHYM.... TERAZ ROZPISZEMY SIĘ O MOIM ULUBIONYM BOHATERZE!
UsuńA jest nim.... Blaise. Haha. Ni tak szczerze to nie jest moim ulubionym, ale lubie o nim pisać, no więc. Nie no żartuhe, ja go kocham! Uwielbiam go nawet w tym opowiadaniu! Uwielbiam go, ale i tak życzę mu długiej i bolesnej śmierci! ( tak wiem chora jestem, kocham, go ale życze mu śmierci, i jaka w tym logika??) No tak , uwielbiam go, ale mam nadzieję, że będzue zdychał długo i boleśnie w męczarniach! ;) No bo to ci zrobił swoim pseudo przyjaciołom było chore i głupie , zresztą tak jak on ;)
Wydaje mi się, że on nawróci się ba dobrą stronę, po tym co powiedziała mu Pansy i zrobi to dla niej, ale i tak niech zdycha, za to jego diabelskie przekrętstwo. I coś mi się kojarzy, że był taki fragment jak Blaise, pochyla się nad ciałem jakieś dziewczyny i wydaje mi się, że to była pansy. Haha wydaje mi się, ja mam taką nadzieję , nie chodzi mi o Pansy, bo jest mi obojętna, ale niech diabeł cierpi. No i mam nadzieję, że nawet jak Zabini przejdzie na dobrą stronę i się nawróci to i tak mu nikt nie wybaczy. I jak go nikt nie zabije, i nie będzie miał długiej i bolesnej śmierci, to popełni samobójstwo. Chociaż torturiwanie jest lepsze haha. ;)
AHA. PRZYPOMNIENIE!
Przypomniało mi się coś, co chciałam jeszcze napisać! No więc nasza naiwna Hermionka, niech se myśli, że migą wygrać rozprawę , jak i tak McCrowd wiadomo, ŻE na to nie pozwoli :(
No więc, to chyba wszystko co chciałam napisać.
Gdy pisałam lucek, to pisałam to od małej litery , nie dlatego ,że rovie błedy, chociaż je fobie, tylko z powodu braku szacunku dla niego i pisałam tak specjalnie ;) Kiedyś ba sprawdzianie z historii jak pisałam ciś o stalinie, to też tak pisałam, z powodu braku szacunku, a pani mnie potem wyzywała i uczyła zasad pisanua wielkich liter haha. ( bo akurat pani od historii uczyła mnie też polskiego haha),
Sorks za bardzi chaotyczny komentarz, ale dostałam takiej weny na pisanie kimentarzy haha. Aaaa, no i oczywiście przepraszam za błędy, których na pewno jest tu ogrom, ponieważ pisze na tel. ;), a tak w ogóle to nie włącza.mi się tearz autokorekta , czyli nie podkreślają mi sie wyrazy które są źle napisane, gdy pisze kom na blogspocie.
Dobra to ja już chyba kończe, bo już mnie ręka boli, i mój tel zaopatrzył się o nową setkę rys na szybce od stukania moimi paznokciami haha ;)
Pozdrawiam i weny życzę!^^
Andrea Green
Ps. Aha i nwm czy już pisałam , że twoje opowiadanie jest ŚWIETNE! ( no dobra wiem ,że już to pisałam haha,) ale naprawde jest świetne, więc nie będę zaprzeczać tylko cię chwalić i zresztą mówić samą prawdę ;)
Kurde i nie wierzę , że zostało 9 rozdziałów do końca! TYLKO 9 rozdziałó! MASAKRA!!! Bardzo mi smutno z tego powodu, więc idę płakać do poduszki
Bye!
;)
Ps2. Jprdl, musiałam podzielić komentarz, bo miał za dużo znaków, /i jak to nasza pabi od muzyki mówi/ to się nazywa chamstwo!
A ja ide dalej płakać.....
Bye 2!
Bardzo dziękuję!
UsuńKurczę, jaki długi komentarz ;) Podziwiam Cię za to, że chciało Ci się go napisać.
Więzienie Draco nic nie dałoby Lucjuszowi. Wolał nie zostawiać tak wyraźnych śladów swojej działalności.
Imię i nazwisko kobiety zostaną wyjawiony w następnym rozdziale ;)
Myślę, że los Blaise'a będzie zadowalający zarówno dla jego fanów jak i tych, którzy go nie lubią.
Poza tym zostało jeszcze 10 rozdziałów + epilog, więc chyba nie będzie aż tak źle ; )
Również pozdrawiam! J. M.
O matko genialne juz sie nie moge doczekac rozprawy. A moze Zabini sie nawroci. Ta scena z Pansy az sie łezka w oku kreci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam MadzikM
http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/?m=1 zapraszam do mnie w wolnej chwili
Pansy zerwała z Blais'em, to może coś w końcu do niego dotrze ;)
OdpowiedzUsuńMyślodsiewnia super się sprawdziła :)
Genialny rozdział ^^
Pozdrawiam ~Basiabella
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
Usuń