Hej, kochani!
Tę część chciałabym dedykować osobie, która sprawdzała mój arkusz konkursowy z języka polskiego. Nie wiem, kim jest, ale zawdzięczam jej wielką radość, którą odczuwam dzisiejszego dnia :)
To z kim widzę się 29.02 na ostatnim etapie? :D
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy :*
PS. Next w poniedziałek.
******
Korytarz przed Wielką Salą Wizengamotu
był wypełniony ludźmi. W jednym z kątów stali czarodzieje ubrani w długie
czarne szaty – śmierciożercy. Z niechęcią spoglądali w stronę przeciwległej
części korytarza, w której zebrali się członkowie Zakonu Feniksa.
Na ławce przylegającej do jednej ze
ścian siedzieli Draco, Hermiona, Ginny i Neville. Ślizgonka nerwowo zaciskała
palce na swoich kolanach, a jej chłopak próbował ją uspokoić. Weasley’ówna
natomiast opierała swoją głowę o zimne cegły poziomu X i przymykała swoje oczy,
głęboko oddychając.
Gavin Whitmore podszedł do uczniów i
usiadł obok nich.
- Denerwujecie się? – zapytał
nauczyciel. Kątem oka zerknął w stronę śmierciożerców, szukając wśród nich
ciemnowłosej kobiety.
- Trochę – powiedział Draco i pogładził
Hermionę po zaciśniętej dłoni – Nie wiem, czego mam się spodziewać po moim
ojcu.
- Myślcie pozytywnie – rzekł Whitmore –
Mamy wielu świadków, a nasza wersja wydarzeń jest bardzo przekonująca. Sędzia
musiałby być po ich stronie, by uniewinnić Lucjusza i jego popleczników.
- Tak, myślmy pozytywnie – poparł
nauczyciela Neville – Ta rozprawa musi skończyć się dobrze.
Na schodach prowadzących na X poziom
rozległo się echo kroków. Wszyscy zgromadzeni z ciekawością zwrócili głowy w
ich stronę i zobaczyli Willow, Lunę oraz Harry’ego. Gavin od razu się spiął,
jednak próbował nie patrzeć w stronę swojej byłej narzeczonej.
- Witajcie – przywitała się nauczycielka
wróżbiarstwa, w czym zawtórowali jej towarzysze. Wybraniec razem ze swoją
dziewczyną spoczęli obok przyjaciół, a Willow zbliżyła się do Whitomore’a.
- Moglibyśmy porozmawiać? – zapytała
cicho, jednak mężczyzna nie zwrócił na nią uwagi – Gavinie…
- Nie teraz – przerwał jej chłodno,
nawet na nią nie spoglądając.
Kobieta jeszcze przez chwilę stała obok
nauczyciela obrony przed czarną magią z rozchylonym ustami, po czym pobiegła w
stronę schodów i wypadła jak burza z korytarza.
- Panie profesorze…? – zapytał niepewnie
Harry.
- Jeżeli masz zamiar pytać o to, co
przed chwilą się wydarzyło, nie radzę – odrzekł mężczyzna zagniewanym tonem.
Splótł ręce na klatce piersiowej i odwrócił wzrok od uczniów, wyraźnie dając im
do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę.
W ciągu kolejnych piętnastu minut na
korytarzu zebrali się wszyscy świadkowie. Travers, Wilkes oraz kilku innych
byłych śmierciożerców cicho rozmawiali z oskarżonymi, zaś pracownicy Hogwartu
oraz Flo i Isa trzymali się razem z członkami Zakonu. Draco był wdzięczny, że
tym razem artystki nie spóźniły się na rozprawę, ponieważ ich towarzystwo
zbawiennie wpływało na Hermionę. Gdy tylko przyszły, uśmiech na twarzy
dziewczyny pojawił się i jedynie powiększał podczas opowieści rudej o jej
narzeczonym, Robie. Stres opadł ze Ślizgonki i już niemal nie przejmowała się
procesem, który miał rozpocząć się za kilka minut.
Wszystko zmieniło się jednak, gdy na
korytarzu przed salą rozpraw niemal bezszelestnie pojawili rodzice blondyna.
Wszystkie rozmowy nagle ucichły, nawet potok słów wylewający się z ust Florence
na chwilę ustał. Lucjusz Malfoy dumnie kroczył w stronę swoich popleczników.
Jego podbródek był wysoko uniesiony, rodowy medalion lśnił na szyi, a długa
szmaragdowa peleryna sunęła za nim po ziemi. Mężczyzna trzymał pod rękę swoją
żonę, ubraną w elegancką suknię. Jej intensywnie czerwone usta wyraźnie
odznaczały się na tle bladej skóry. Oczy kobiety były zimne i puste. Obojętnie
przesuwała wzrokiem po wszystkich zebranych przed salą.
- Mama – wyrwało się z ust Dracona.
Hermiona zerknęła na chłopaka i zobaczyła smutek, który malował się w jego
oczach – Coś jej zrobił… widzę to.
- Nie patrz na nią, Draco – szepnęła
cicho Isa – Nie wiadomo, jakich zaklęć użył twój ojciec.
Blondyn, zgodnie z radą artystki,
odwrócił wzrok i wbił go w ramię swojej dziewczyny. Nie umiał spojrzeć w jej
oczy. Wiedział, że nie powinien płakać, jednak wygląd jego matki poruszył go do
głębi.
To nie była już kobieta, która martwiła
się o swojego syna, gdy dostał polecenie zabicia dyrektora szkoły. To już nie
była kobieta, która nie popierała działań swojego męża. To nie była już
kobieta, która pomagał śmierciożercom przejść na stronę Zakonu. To była tylko
jej skorupa, ciało bez uczuć. Pustym wzrokiem wpatrywała się w Dracona, a w jej
oczach nie było widać błysku rozpoznania.
Ślizgonka mocniej ścisnęła dłoń swojego
chłopaka i zmusiła go, by na nią spojrzał.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała
cicho i przyłożyła dłoń do jego policzka.
- Oby – odpowiedział i przyciągnął ją do
siebie, ukrywając twarz w jej włosach.
***
Connor McCrowd zasiadł za ławą sędziego
i rozejrzał się po sali. Stojący obok niego przysięgły zaczął odczytywać listę
świadków oraz oskarżonych, by sprawdzić czy wszyscy są obecni.
- Amycus Carrow?
- Obecny – odpowiedział jeden z
mężczyzn. Miał ciemne proste włosy i śniadą karnację. Mimo to na jego twarzy
było widać ślady łez.
- Alecto Carrow?
Przysięgłemu odpowiedziała cisza.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, powtarzając imię i nazwisko kobiety.
- Alecto niestety nie mogła przyjść.
Jest nieco… niedysponowana – Lucjusz przerwał panujące milczenie. Zwrócił swój
wzrok w stronę McCrowda i przepraszająco się uśmiechnął.
- Czy w takim razie… - zaczął oponować ławnik,
lecz sędzia mu przerwał:
- Czytaj dalej. Jeden świadek więcej czy
mniej nie robi różnicy.
Mężczyzna skończył czytanie listy, po
czym oddał głos Connorowi.
- Zebraliśmy się tutaj, by rozpatrzyć
sprawę Lucjusza oraz Narcyzy Malfoy, Rudolfa Lestrange’a, Thorfina Rowle’a,
Amycusa i Alecto Carrow oraz Blaise’a Zabiniego – mężczyzna odchrząknął –
Zostali oni oskarżeni o bycie czynnymi i świadomymi śmierciożercami podczas
wojny, korzystanie z czarnej magii, ponowne zawiązywanie sojuszu przeciwko
mugolakom i Ministerstwu Magii oraz zamachy na uczniów Szkoły Magii oraz
Czarodziejstwa w Hogwarcie. Czy oskarżeni zgadzają się z tym?
- Absolutnie nie, wysoki sądzie – rzekł
Lucjusz i wstał – Akt oskarżenia nie jest zgodny z prawdą.
- Proszę więc opowiedzieć wysokiemu
sądowi, jak wyglądało to z pana strony, panie Malfoy – powiedział Connor.
- Wszyscy dobrze wiemy, ze Voldemort
często używał zaklęcia ,,Imperio”, by powiększyć swoje szeregi czarodziejów.
Tak było i w naszym przypadku – wskazał na ławę oskarżonych – Rzucono na nas
zaklęcie niewybaczalne. Wszystko, co robiliśmy podczas wojny, nie było zgodne z
tym, co myśleliśmy. Dopiero po śmierci Czarnego Pana, gdy wszystkie Imperiusy
przestały działać, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że działaliśmy jako
śmierciożercy. Być może używaliśmy wtedy czarnej magii, ale nie robiliśmy tego
świadomie. Już raz zostaliśmy uniewinnieni, nie wiem więc, dlaczego nasza
sprawa ma być rozpatrywana po raz drugi.
- Może dlatego, że pojawiły się nowe
okoliczności obciążające – Dracon zerwał się ze swojego miejsca i podszedł do
barierek dla świadków – Nawet Prorok Codzienny zwrócił uwagę na to, że sprawy
mojego pobicia i upadku Hermiony Granger są powiązane. Ogniwem, które je
spajało, był Lucjusz Malfoy, a raczej jego sługa – blondyn zwrócił swój wzrok w
stronę czarnoskórego – Blaise Zabini był…
- Proszę zająć swoje miejsce – przerwał
mu chłodno sędzia – Nie udzieliłem panu głosu. Przyjdzie czas, że i pan będzie
mógł opowiedzieć swoją wersję wydarzeń.
- Tak, usiądź, ty przebrzydły kłamco –
głos Narcyzy poniósł się po sali. Wszyscy spojrzeli na kobietą ze zdziwieniem –
Każdy przecież wie, że to ty jesteś śmierciożercą. Próbujesz nas wyeliminować,
by nikt nie przeszkodził ci w twoich szalonych planach.
- Mamo… - zaczął zdławionym głosem
Draco.
- Nie nazywaj mnie swoją matką! –
krzyknęła.
W sali zapadła cisza. Czarodzieje, wciąż
zdziwieni, zerkali to na błyszczące furią oczy Narcyzy, to na blondyna, który
odchodził w stronę Hermiony z miną poległego.
- Tak, więc… - powiedział zmieszany
sędzia po kilku minutach krępującego milczenia – Panie Lucjuszu, może pan
kontynuować?
Zeznania wszystkich oskarżonych oraz
byłych śmierciożerców jednoznacznie wskazywały na to, że Lucjusz Malfoy oraz
jego poplecznicy byli zmuszani do działań w szeregach Voldemorta. Radni nie
wyglądali na zbyt przekonanych niewinnością czarodziejów, jednak Connor McCrowd
zdawał się wierzyć bezgranicznie. Członkowie Zakonu czuli, że sędzia traktuje
przesłuchanie ich jedynie jako formalność, co nieco zachwiało wiarę w wygranie
procesu. Florence i Gavin, którzy wciąż mieli nadzieję na powodzenie, próbowali
pokrzepić nieco przyjaciół, lecz nie miało to zbyt wielkich efektów.
- Dracon Malfoy – wywołał zimnym głosem
McCrowd.
Chłopak przeczesał swoje włosy palcami i
podszedł do barierek, próbując nadać swojej twarzy wyraz pewności siebie. Dumnie
uniósł podbródek i butnie spojrzał prosto w oczy sędziego.
- Co według pana działo się przez
ostatnie pół roku? – zapytał mężczyzna.
- Podczas wojny zarówno mój ojciec, jak
i wszyscy oskarżeni byli świadomymi zwolennikami Czarnego Pana. Wszyscy… – głos
mu się załamał – Wszyscy, oprócz mojej mamy. Jako jedyna widziała w Lucjuszu
zagrożenie. Pomogła mi przejść na stronę Zakonu. Ona i Severus Snape. A teraz
ojciec rzucił na nią jakieś zaklęcie…
- Proszę przejść do sedna sprawy –
przerwał mu McCrowd.
Draco zacisnął usta w wąską kreskę, po
czym kontynuował:
- Podczas wojny w Malfoy Manor byli
torturowani i więzieni ludzie. Krzywdził ich Lucjusz, świadomy swoich czynów.
Powinien zostać za to skazany, podobnie Rowle, Zabini, Lestrange i Carrow’owie.
Nie wiem, dlaczego nikt nie zwrócił na to uwagi podczas pierwszej rozprawy, ale
mam nadzieję, że tym razem wysoki sąd zobaczy prawdziwe oblicze tych
czarodziejów – obrzucił oskarżonych pogardliwym spojrzeniem – Po mojej ucieczce
w dzień śmierci Voldemorta, mój ojciec wysłał za mną pościg. Jego słudzy mieli
zmodyfikować moją pamięć, tak jak wcześniej uczynili to z byłymi śmierciożercami.
Miałem zapomnieć o wszystkich okrutnych wydarzeniach, które miały miejsce w
moim domu i zeznawać na korzyść mojego ojca. Ale uciekałem tak długo, aż ojciec
najwyraźniej zmienił swoje plany. Teraz chce jedynie mnie krzywdzić i wychodzi
mu to całkiem dobrze. Dokładnie wie, gdzie ma uderzyć – mówił gorzko i
dobitnie, wkładając całą swoją siłę w te słowa. Wiedział, że to od tego, co
powie, zależy jego przyszłość – Najpierw Blaise Zabini podał Harry’emu
Potterowi eliksir zaciemniający umysł, przez co zostałem pobity. Potem ten sam
sługa uszkodził dachówkę na Wieży Astronomicznej i Hermiona Granger ledwo
uniknęła śmierci…
- Czy ma pan dowody na to, że Blaise
Zabini był sprawcą tych wypadków? – sędzia znów mu przerwał, tym razem jeszcze
bardziej lodowatym głosem – Czy ma pan dowody na to, że te zdarzenia nie były
przypadkowe? Że ktoś zrobił to naumyślnie?
- Nie… - odpowiedział po chwili ciszy
chłopak – Nie tak silne, jak chciałby wysoki sąd. Ale nawet Prorok Codzienny…
- Czy Prorok Codzienny jest pana
wyrocznią? – spytał sarkastycznie Connor.
- Nie – męski głos poniósł się po sali.
Gavin Whitmore wstał ze swojego miejsca i podszedł do Dracona – Ale ja mogę nią
być.
- Panie Whitmore, nie udzieliłem panu
głosu – rzekł przez zaciśnięte zęby McCrowd.
- Mogę powiedzieć wam, jak to wszystko
wyglądało. W czasie wojny poznałem nieco metody działania Lucjusza Malfoy’a, więc
rozwiązanie tej sprawy nie zajęło mi dużo czasu. Wszystko układało się w bardzo
logiczną…
- Proszę usiąść, albo będę zmuszony
ukarać pana grzywną w wysokości pięciuset galeonów – wtrącił zdenerwowany
sędzia.
- Nie przerywaj mu – zaoponował jeden z przysięgłych
– Chcę usłyszeć to, co pan Whitmore ma do powiedzenia – zwrócił wzrok w stronę
Dracona – Pan, panie Malfoy, może już usiąść.
Blondyn natychmiast wykonał polecenie
sędziego i spoczął obok Hermiony. Mocno splótł z nią swoje palce i obserwował,
jak nauczyciel obrony przed czarną magią przekonuje ławników do swoich racji.
- Lucjusz Malfoy szczegółowo wszystko
obmyślił. Niestety, nie zwrócił uwagi na jedną rzecz – osobę, która prawie rok
spędziła w lochach Malfoy Manor i poznała już jego sposób działania. Przyjąłem
posadę w Hogwarcie dlatego, że już w wakacje obserwowałem dziwne zmiany w
zachowaniu byłych śmierciożerców. Niepokoiło mnie to, że wszyscy zgodnie
twierdzili, że Lucjusz Malfoy oraz zgraja jego najlepszych przyjaciół są niewinni.
Gdy usłyszałem o procesie, na którym mieli rozpatrywać ich sprawę, od razu
uświadomiłem sobie, że najpewniej pamięć większości osób po prostu została
zmodyfikowana.
- Przestań opowiadać te kłamstwa,
Whitmore! – krzyknął Lestragne.
- Podejrzewałem, że jeżeli Lucjusz nie
zostanie skazany, będzie chciał zemścić się na swoim synu. Jak już mówiłem,
zostałem nauczycielem w Hogwarcie, by chronić Dracona Malfoy’a oraz osobę, która
również była narażona – Hermionę Granger. Wiedziałem, że jeśli ta dwójka
zobaczy, jak silne jest pomiędzy nimi uczucie, Lucjusz od razu wykorzysta to do
zemsty. Robiłem wszystko, co tylko mogłem, jednak miłość jak zwykle okazała się
silniejsza – ciągnął swoją opowieść Gavin. Gdy tylko zaczął mówić na temat
Ślizgonów, dłoń Hermiony mocniej oplotła palce blondyna – Potem było już tylko
gorzej. Zabini dostał swoje pierwsze zadanie i rzucił klątwę Imperio na Ginevrę
Weasley. Dwa miesiące później podał Harry’emu Potterowi eliksir, przez co
Gryfon nieświadomie zaatakował Dracona…
- Dość opowiadania tych bajek! – ryknął
Lucjusz. Zerwał się ze swojego miejsca i stanął tuż przed sędzią – Wysoki
sądzie, to ty tutaj decydujesz. Proszę, spraw, by ten mężczyzna przestał mówić
bluźnierstwa.
- To nie są bluźnierstwa, to najczystsza
prawda – kolejna osoba podeszła do barierek dla świadków. Florence stanęła obok
Gavina i odgarnęła swoje rude włosy z czoła – Nie wiem, w co ty grasz, Connorze,
ale ci ludzie muszą zostać ukarani. Jeżeli nie wierzysz w słowa, może uwierzysz
w obraz – sięgnęła do swojej granatowej torebki i wyjęła z niej małe pudełeczko.
Zanim jednak zdążyła powiedzieć, czym ono jest i podać je przysięgłym, kolejny
krzyk przebiegł po sali rozpraw.
- Naprawdę chcecie wierzyć kobiecie,
która wielokrotnie łamała prawo? – McCrowd zwrócił się w stronę ławy
przysięgłych.
W pomieszczeniu zapanował chaos.
Florence i Gavin próbowali przekrzyczeć kłócących się ławników i sędziego, a
Lucjusz Malfoy jedynie dolewał oliwy do ognia. Wszyscy zgromadzeni na sali z
niemałym przerażeniem wpatrywali się w niemal walczących czarodziejów.
Zamieszanie ucichło dopiero wtedy, gdy potężny huk otwieranych drzwi,
głośniejszy od kłótni, rozbrzmiał w pomieszczeniu.
- Cisza! – krzyknął ktoś. Wszyscy
odwrócili się w stronę drzwi i ujrzeli biegnącą przez salę Pansy Parkinson –
Proszę natychmiast wydać wyrok na tych ludzi! – wskazała na ławę oskarżonych –
Mam dowody! To list, który Lucjusz Malfoy wysłał do Blaise’a Zabiniego!
Szybkim krokiem podeszła do ławników i
przekazała im kartkę papieru, którą trzymała w dłoni. Zanim jednak jeden z
mężczyzn przejął list, ręka McCrowda sięgnęła po niego.
- Pozwoli pani, że ja to przeczytam –
powiedział przymilnie i fałszywie się uśmiechnął.
- Wydaje mi się, ze lepiej będzie, gdy
jednak my to zrobimy, Connorze – rzekł chłodno przysięgły, po czym chwycił
papier w swoją dłoń. Szybko przebiegł wzrokiem po tekście – Będziemy musieli
udać się na naradę – powiedział poważnie po analizie wiadomości – Panno Welch,
czy mogłaby pani dać nam dowód, o którym pani wspominała?
Ruda podeszła do mężczyzny i podała mu
małe, czarne pudełeczko.
- To film z mugolskiego monitoringu,
który znajduje się obok mojego domu. Wyraźnie widać na nim, jak Lucjusz oraz
jego słudzy bija i porywają Dracona – wyjaśniła Flo.
- W jaki sposób możemy go uruchomić? –
zapytał jeden z przysięgłych, przekręcając przedmiot w dłoni.
- Wystarczy, że podłączycie to do
komputera lub laptopa… - zobaczyła zdziwione miny mężczyzn – Wiecie co? Może
teleportuję się na chwilę do domu i przyniosę odpowiedni sprzęt – zaproponowała
kobieta.
Wszyscy ławnicy potaknęli i już po
chwili cichy trzask towarzyszący teleportacji oznajmił, że Florence zniknęła.
Po niecałej minucie wróciła, trzymając pod pachą jedno z nowoczesnych urządzeń
mugoli. Podała je pracownikom Wizengamotu, którzy natychmiast udali się na
naradę do niewielkiego pomieszczenia przy sali rozpraw.
Hermiona nachyliła się nad Draconem,
który siedział obok niej z półprzymkniętymi oczami. Lekko dotknęła jego bladego
policzka.
- Chyba nikt się tego nie spodziewał –
szepnęła. Zerknęła na Pansy Parkinson, która siedziała kilka ławek dalej. Ciemnowłosa
trzęsła się z emocji i trzymała za rękę Ginny Weasley, co było dosyć
niesamowitym widokiem. Hermionę jednak niewiele rzeczy umiało już zdziwić, więc
nawet widok pomagających sobie Gryfonów i Ślizgonów nie budził w niej emocji.
- Nawet nie wiem, kiedy to wszystko się
stało… - powiedział zmęczonym głosem blondyn. Szerzej otworzył swoje oczy i
wpatrywał się w dziewczynę – Ledwo zacząłem składać zeznania, gdy Whitmore
wstał i zaczął kłócić się z sędzią. Do tego wszystkiego dołączyła Florence… Nie
umiałem objąć całego tego zamieszania. A potem, ni z tego ni z owego, Pansy
wbiegła i zaczęła oskarżać swojego chłopaka…
- Dla mnie też ten proces jednym wielkim
chaosem. Ważne jednak, że po raz pierwszy od jego rozpoczęcia mamy prawdziwą
szanse, by go wygrać – rzekła krzepiąco Ślizgonka i pogładziła chłopaka po
policzku.
Draco potaknął, po czym przyciągnął do
siebie dziewczynę i przytulił ją. Kątem oka obserwował ławę oskarżonych, przy
której zwolennicy Lucjusza Malfoy’a niespokojnie szeptali. Najwyraźniej i oni
zobaczyli przewagę, którą zyskali członkowie Zakonu. Blaise z wyrzutem
wpatrywał się w Pansy, wciąż zajętą kurczowym trzymaniem się Ginny, a Rudolf
nerwowo stukał paznokciami o brzeg krzesła.
Po kilku minutach na salę ponownie
weszli przysięgli oraz sędzia. Wszyscy zasiedli na swoich miejscach, a Connor
McCrowd wziął w drżącą dłoń pergamin zapisany czyimś niedbałym pismem. Odchrząknął,
po czym zaczął niepewnym głosem:
- Najwyższy sąd czarodziejów, Wizengamot,
w którego skład wchodzi ława przysięgłych oraz przewodniczący, Connor McCrowd,
skazuje Lucjusza oraz Narcyzę Malfoy, Rudolfa Lestrange’a, Blaise’a Zabiniego,
Thorfina Rowle’a oraz Amycusa i Alecto Carrow na dożywotni pobyt w Azkabanie.
Czarodzieje ci dopuścili się złamania prawa, które mówi o zakazie używania
czarnej magii, służyli w szeregach Voldemorta, próbowali naumyślnie skrzywdzić
uczniów Hogwartu oraz planowali obalenie Ministerstwa Magii. Wizengamot nie będzie
przyjmować żadnych odwołań od tego wyroku, ponieważ został on poparty dwoma
dowodami rzeczowymi – nagraniem z monitoringu, który pokazuje porwanie Dracona
Malfoy’a oraz listem, który wyraźnie świadczy o tym, że Lucjusz Malfoy zlecał
Blaise’owi Zabiniemu morderstwa. Również zeznania świadków świadczą o tym, że
wyżej wymienieni czarodzieje dopuścili się czynów zawartych w akcie oskarżenia.
Uważam tę rozprawę za zamkniętą.
Mężczyzna odłożył pergamin i z lekkim
przestrachem spojrzał na ławę oskarżonych. Oczy czarodziejów skrzyły się
gniewem, gdy zobaczyli, że strażnicy zbliżają się w ich stronę, by
przetransportować ich do więzienia.
- Jakim cudem chcecie zamknąć Alecto w
Azkabanie, skoro nie wiecie nawet, gdzie jest? – spytał ironicznie Lucjusz.
Jeden z pracowników ministerstwa właśnie związywał mu ręce zaklęciem, jednak
ten nie zwracał na to uwagi.
- Mamy swoje sposoby, panie Malfoy –
rzekł chłodno jeden z przysięgłych, nie spoglądając nawet na oskarżonego –
Niech się pan tym nie martwi.
- Ona uciekła! Uciekła! – krzyczał
mężczyzna, prowadzony w stronę wrót sali. Nikt jednak go nie słuchał – Bała się
sprawiedliwości! To ona była z nas najgorsza!
Draco z mieszaniną triumfu oraz
rozdrażnienia wpatrywał się w szóstkę śmierciożerców, zmierzających ku swojemu
przeznaczeniu. Jedynie gdy wzrok chłopaka spoczął na matce, jego serce boleśnie
się skurczyło. Wiedział, że Narcyza płaci za błędy swojego męża, jednak nie
miał pomysłu, jak jej pomóc. Szybko przeniósł wzrok na Amycusa Carrowa, by móc
w pełni cieszyć się wygraną rozprawy.
- To nie koniec, słyszysz?! Wrócę
jeszcze, a ty będziesz klęczeć przede mną! – wrzasnął Lucjusz, gdy przechodził
obok swojego syna.
- Żegnaj, ojcze – odpowiedział tylko
blondyn. Z satysfakcją słuchał krzyków sprzeciwu, jakie jego rodziciel
wydobywał ze swojego gardła. Po chwili jednak umilkły one, gdyż strażnicy teleportowali
się razem z więźniami do Azkabanu.
Hermiona spojrzała na swojego chłopaka.
- Czy to znaczy, że rozpoczynamy nowe
życie? – zapytała z nadzieją.
- Tak, kochanie – odpowiedział ciepło
Draco – Zaczynamy nowe życie…
Wstał ze swojego krzesła i podał
Ślizgonce dłoń. Dziewczyna ufnie ją ujęła i spojrzała Malfoy’owi prosto w jego
błękitne oczy. Razem skierowali się w stronę wrót sali rozpraw.
- Nie mogę się już doczekać…
Wyszli, a trzask drzwi Wielkiej Sali
Wizengamotu był niczym znak zakończenia tego rozdziału w ich życiu.
***
Florence z westchnieniem usiadła na
kanapie w swoim salonie. Miejsce obok niej zajmowała Isa, która czytała jedną z
książek przyjaciółki.
- Cieszę się – rzekła ruda po chwili
milczenia.
- Z wyroku? – domyśliła się Isa.
- Tak – Flo przywołała swoją różdżką
kubek z kawą – Hermiona i Draco zasługiwali na to, by móc prowadzić w końcu
normalnie życie.
Kobiety usłyszały ciężkie kroki, które
dobiegały z holu domu, a już po chwili w salonie pojawił się Rob. Na włosach
miał topniejące płatki śniegu, a jego uszy i nos były zaczerwienione od zimna.
- Rob, znowu chodzisz bez czapki –
powiedziała marudnie Florence, podchodząc do mężczyzny. Położyła dłonie na jego
chłodnych policzkach i lekko go pocałowała.
- Przeżyłem już występowanie w wianku,
kąpiel w brokacie, którą zafundowałaś mi prawie trzy lata temu oraz nagrywanie
razem z tobą w studiu. Uwierz mi, że wytrzymam także chodzenie bez czapki –
zaśmiał się Rob.
Ruda lekko uderzyła go bok, po czym
pociągnęła go za sobą, by oboje usiedli na kanapie. Mężczyzna zdjął swoja
zimową kurtkę i położył ja na fotelu, po czym objął Flo ramieniem.
- Jak poszła rozprawa? – zadał pytanie
kobietom.
- Wygraliśmy – oznajmiła z radością Isa.
- Moje nagranie z monitoringu wygrało –
poprawiła przyjaciółkę Florence.
- W końcu raz przydało się to, że wspiąłem
się na lampę uliczną i ściągałem z niej kamerę – zażartował Rob – Ostatnim
razem, gdy nie umiałaś znaleźć swojej ulubionej sukni, kazałaś mi sprawdzić
nagrania z monitoringu, bo byłaś pewna, że ktoś włamał się do twojego domu i ją
ukradł.
- Musisz wciąż mi to wypominać? –
jęknęła ruda.
- To nasza ulubiona historia, Flo.
Będziemy przypominać ci ją przy każdej okazji – śmiała się Isa.
- Myślałem jednak, że dla czarodziejów
bardziej ważne będą zeznania dotyczące tego, jakie miałaś wizje, czy coś podobnego
– Rob wrócił do ich poprzedniego tematu.
Florence nagle spięła się i gwałtownie
odwróciła w stronę blondynki.
- Isa, ile miałam ostatnio wizji? –
zapytała szybko.
- Trzy.
- A ile rzeczy z nich się spełniło?
- Hermiona spadła z wieży i Draco został
porwany… - trybiki w mózgu Isy pracowały na najwyższych obrotach. Gdy w końcu
uświadomiła sobie straszną prawdę, zakryła dłońmi usta – To znaczy, że niektóre
rzeczy mają się dopiero wydarzyć.
- Tak. Konkretnie Draco będzie błagał
kogoś o litość, a Blaise Zabini płakać nad nieruchomym ciałem – ruda ukryła
twarz w dłoniach.
- Czyli historia będzie mieć ciąg
dalszy…
***
Grupa aurorów wkroczyła do Malfoy Manor.
- Wejdźcie do każdego pomieszczenia i
dokładnie je sprawdźcie – polecił Percival Graves. Już po chwili wszyscy
rozeszli się w przeciwnych kierunkach, a w holu dworu pozostał jedynie szef
aurorów i Gavin Whitmore.
- Gdzie mam iść? – zapytał nauczyciel
obrony przed czarną magią.
- My razem zajrzymy do lochów Malfoy
Manor. Wiem, że znasz się nieco na nich, więc mam nadzieję, że z twoją pomocą niczego
nie pominiemy.
Dreszcz przeszedł po plecach Whitmore’a
na samą myśl o tym, że ma wrócić do podziemi posiadłości. Mimo to bez słowa
sprzeciwu wykonał polecenie. Wiedział, że przeszukanie domu Lucjusza Malfoy’a
po rozprawie jest bardzo ważne. Nie chciał utrudniać zadania pracownikom
ministerstwa.
Skręcił w ciemny korytarz dworu, do
którego wejście mieściło się naprzeciwko salonu. Już po chwili podłoże zaczęło
się zniżać, aż w końcu przeszło w kręte schody. Ostrożne kroki mężczyzn
odbijały się od kamiennych ścian, odblokowując nieprzyjemne wspomnienia w
umyśle Gavina. Szybko jednak odepchnął je i skupił na zadaniu, które powierzył
mu Percival Graves.
Lochy były tak samo brudne i
przerażające, jak podczas wojny. Whitmore zszedł z ostatniej kondygnacji
schodów i stanął w ciemnym korytarzu, przy którym mieściły się cele. Zapalił
swoją różdżkę i zaczął otwierać poszczególne pomieszczenia, a szef aurorów
dokładnie je przeszukiwał. Mężczyźni nie znaleźli jednak niczego poza
strzępkami ubrań oraz pajęczynami.
- Tu jest schowek – nauczyciel wskazał
na ledwo widoczne drzwi, które mieściły się na zakręcie korytarza – Lucjusz
zawsze trzymał w nim narzędzia tortur.
Graves otworzył pomieszczenie i wszedł
do niego. Zaciekawiony Whitmore podążył za swoim byłym przełożonym. Zaczął
przeglądać ułożone na półkach bicze oraz zakrwawione fragmenty szat, w które
Malfoy kazał ubierać się swoim więźniom, nie umiał znaleźć jednak niczego, co
mogłoby pomóc aurorom.
- Mam! – krzyknął w pewnym momencie
Percival. Gavin skierował światło swojej różdżki w stronę mężczyzny i ujrzał,
że ten trzyma w dłoni maskę śmierciożerców oraz plik listów – Kolejne dowody.
Już nikt nie może podważyć wyroku – rzekł z zadowoleniem.
Wyszli ze schowka, wyraźnie ucieszeni
swoimi znaleziskami. Ruszyli w dalszą drogę, co chwilę przeglądając wiadomości,
które właściciel posiadłości ukrył w pomieszczeniu. Były to listy przysyłane
głównie przez Blaise’a Zabiniego oraz Rudolfa Lestrange’a. Śmierciożercy pisali
w nich o planach morderstw, oszustw oraz napadu na Ministerstwo Magii.
W pewnym momencie Gavin podniósł głowę
znad listów i uświadomił sobie, w której części lochów się znaleźli. Przed
mężczyznami malowały się kraty malutkiej celi. Whitmore zbyt dobrze ją znał.
Tym razem nie zatamował fali wspomnień i w jego głowie wyraźnie rozbłysły
pojedyncze obrazy.
Ktoś na siłę poi go Veritaserum.
Cruciatus uderza w jego plecy. Zimna dłoń spotyka się z jego policzkiem. Jego
palce drżą, nie umie nakreślić nawet paru słów do narzeczonej. Taca z jedzeniem
z chrobotem sunie po zimnej podłodze.
,,Tylko nie mów nic Lucjuszowi”, szepcze
kobieta.
Whitmore zbliżył się do krat, nie
umiejąc zmusić się do tego, by otworzyć drzwi. Wciąż miał przed swoimi oczami
obraz czarnowłosej, która tak bardzo pomagała mu przez rok niewoli. Pamiętał, z
jaką czułością do niego mówiła. Pamiętał miłość, którą go darzyła, nawet po
tym, gdy dowiedziała się o narzeczonej Gavina. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w
to, że teraz tak po prostu uciekła.
- Możemy nie wchodzić do tej celi? –
zapytał niepewnie Whitmore.
- To twoja? – bardziej stwierdził niż
zapytał szef aurorów.
- Tak – odpowiedział szeptem.
- Skieruj chociaż do jej wnętrza światło
– polecił mężczyzna – Nie sądzę, byśmy coś w niej znaleźli, więc nie musimy
wchodzić.
Nauczyciel obrony przed czarną magią
posłusznie wykonał polecenie. Powoli przesuwał strugą jasnego światło po
podłodze i ścianach celi. Był pewny, że i to pomieszczenie jest puste, jednak
nagle natrafił na ciemny kształt leżący na ziemi.
- Chyba coś znalazłem – powiedział lekko
drżącym głosem.
Mężczyźni szybko otworzyli drzwi celi i
weszli do niej. Kierowali się w stronę miejsca, w którym leżał
niezidentyfikowany jeszcze przedmiot. Był duży i ciemny.
- To prawdopodobnie jakaś skrzynia –
powiedział cicho Whitmore. Jego nogi nieco się trzęsły, gdy stąpał po znajomych
kamieniach.
W końcu znaleźli się bezpośrednio przy
przedmiocie. Nauczyciel skierował w jego stronę wiązkę światła, po czym ze
świstem wciągnął powietrze do swoich płuc.
- Na Godryka! – krzyk Graves przeszył
ciszę podziemi Malfoy Manor.
Gavin cicho przeklął, po czym ukląkł na
zimnej podłodze. Z przerażeniem stwierdził, że rzeczą, którą znaleźli w tej
celi, było ciało. Delikatnie chwycił zmarłego za ramię i przewrócił go na
plecy, by sprawdzić, kim był.
Niemal zwymiotował, gdy ujrzał twarz
trupa.
Te włosy.
Te usta.
Te oczy, jeszcze otwarte.
- Alecto? – szepnął zdruzgotany.
Zajmuję i lecę czytać :-*
OdpowiedzUsuńRozprawa zakończyła się pozytywnie. No prawie, bo wierzyłam, że Blaise będzie uniewinniony, albo coś. Wierzę jednak, że Blaise będzie n wolności. To dzięki tym wizją. Niestety nie wiem, co jeszcze masz zamiar naskrobać przez te 9 rozdziałów, ale już się ciebie boję. No i na koniec lochy... Może ona żyje? Może wcale nie umarła? Mam taką nadzieję.
UsuńZnowu nie dam rady niczego sensownego napisać. Koszmarna ta choroba.
Ps. gratuluję :*
Niedługo nowość u mnie.
Bardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście, przez te 9 zdąży się jeszcze nieco podziać...
Co do Alecto, następny rozdział rozwieje wszystkie wątpliwości ;)
Pozdrawiam! J. M.
Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił.
UsuńCudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jednak Zakon przegra rozprawę... Wtedy pasowałyby mi te wizje Flo. A tu prosze jakie zaskoczenie... Ciekawe jak Blaise i Lucjusz wyjdą z Azkabanu ?
Serio ? Rob wchodził na słup i zdejmował kamerę, bo Flo myślała, że włamali się jej do domu ?! xD
To Alecto Lucjusz zabił ?! A ona była z Gavinem ? No nie wierzę... Umiesz pozytywnie zaskoczyć ;)
Jak ja bardzo chcę, żeby chociaż raz wizje Florence się nie spełniły... Draco i Hermiona już tyle przeżyli, że zasługują na szczęście.
Pozdrawiam i życzę weny.
~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńLucek na pewno znajdzie jakiś sprytny sposób ;)
Co do tych wizji... jeszcze zobaczycie. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni :)
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział! Cieszę się, że zakon wygrał chociaż na początku rozprawy było kiepsko. Na szczęście zjawiła się Florence i Pansy. Dobro zwyciężyło hip hip hura :D
OdpowiedzUsuńCiekawe czy kolejne wizje Florence się spełnią oby nie...
Mimo wszystko szkoda mi Alecto :(
Życzę weny na kolejne rozdziały i czekam na kolejny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
PS. U mnie dziś pojawił się prolog kontynuacji
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
i dziękuję za odpowiedzi na pytania z LBA :)
Bardzo dziękuję!
UsuńSprawa wizji powinna rozstrzygnąć się za jakieś 2 rozdziały ;)
Już lecę czytać prolog!
Również pozdrawiam :* J. M.
Jeju, jakie emocje, cała rozprawa ^^
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lucjusza i resztę wsadzili do Azkabanu, chociaż to na pewno jeszcze nie koniec,'to przynajmniej jest udowodniona wina ;)
Cudowny rozdział, na końcu, aż mi się żal zrobiło Gavin'a :(
Gorąco pozdrawiam i życzę duużo weny :) Basiabella
Bardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście, Gavin będzie mieć teraz nieciekawe życie... Sama mu współczuję.
Również pozdrawiam ;) J. M.
Jejuu te emocje *-* rozprawa się dobrze skończyła - uff... wytchnienie. Ciekawi mnie Gavin. Na początku go nie lubiłam i o dużo niecnych rzeczy podejrzewałam, ale z każdym rozdziałem więcej wiem i chyba zaczynam go lubić. Poza tym żal mi go, nieciekawe rzeczy się dzieją w jego życiu. Martwi mnie przepowiednia Flo, Draco błagający o litość i Zabini płaczący nad czyimś ciałem to nie za dobre wizje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :D
Wiedziałam, że w końcu polubicie Gavina! Od zawsze był moim ulubieńcem ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Proszę, tylko nie zabijaj Pansy :'(. Flo wygrywa za każdym razem jak się pojawi :p. Te wizje mnie przerażają. Mam nadzieję, że nas zaskoczysz w następnym rozdziale, ale pozytywnie! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA.
Zgony, które chce zawrzeć są już niestety trwale związane z fabułą, którą chciałam Wam pokazać i raczej ich nie zmienię... jednak nie powiem, kto umrze.
UsuńMyślę, że kolejny rozdział powinien być całkiem lekki i przyjemny ;)
Również pozdrawiam! J. M.
No proszę, można było się spodziewać, że rozprawa skończy się pozytywnie dla członków Zakonu Feniksa. Dowody na zbrodnie były niezbite, tym bardziej te, które pojawiły się na samym końcu.
OdpowiedzUsuńWyrok oczywiście adekwatny do zbrodni, jakich śmierciożercy się dopuścili. Jednakże mnie również jest szkoda Narcyzy, widać było że została wrobiona w swoje słowa. Ale każdy czyn niesie za sobą konsekwencje, czyż nie? ;)
Niepokoją mnie to wizje Flo, mam pewien zarys wydarzeń, które mogą się wydarzyć w przeciągu tych 9 rozdziałów, ale mam nadzieję, że jednak się mylę. W końcu mój pomysł co do osoby nad którą Blaise ma rozpaczać dotyczy istotki, którą polubiłam dzięki Twojemu opowiadaniu...
A co do Draco, to- tutaj również- mam pewne przeczucia, wielce negatywne, ale no cóż... zobaczymy...
Jeszcze Alecto, szczerze to mam nadzieję, że nic jej się nie stało, bo skoro została ona doprowadzona do takiego stanu przez Lucjusza, musiała chcieć zrobić coś co starszemu Malfoyowi nie przypasowało ^^
Rozdział jak zwykle genialny, to nie ulega wątpliwości!
Chciałabym tak realistycznie przedstawiać sytuacje ;)
Przepraszam również za tak późną reakcję, ale przez cały tydzień nie zaglądałam do blogów i muszę o teraz nadrobić ;)
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Bardzo dziękuję!
UsuńJak pisałam wyżej - zgony są już zaplanowane i nie ulegną raczej zmianie. Będzie mi przykro, jeżeli umrze ktoś, kogo polubiłaś (napisałam to? Żartowałam. Przecież zabijam moich bohaterów z zimną krwią :P)
Na przestrzeni czterech kolejnych rozdziałów sprawa wizji powinna się rozwiązać, więc zobaczymy, czy miałaś rację ;)
Co do Alecto - myślę,że w poprzednich rozdziałach wystarczająco sobie nagrabiła... Lucek nie lubi, gdy ktoś w jego lochach pisze listy.
Również pozdrawiam! J. M.