poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział XXXII - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani1 
jak obiecałam, 32. rozdział. Nie wprowadza zbyt wiele do fabuły, jednak i takie muszą czasem być ;) Chciałabym dedykować go Oli, która ostatnio stała się moim wzorem do naśladowania i mocno inspiruję się nią, gdy pisze rozdziały :* 
Pod ostatnim postem była dosyć mała aktywność, mam nadzieję, że była to tylko jednorazowa przypadłość ;)

Next w niedzielę! 
Zapraszam do czytania i komentowania ;) 
Johanna Malfoy 
****** 



Gavin szybkim krokiem przemierzał korytarze Hogwartu. Za oknami delikatnie prószył śnieg, osadzając się na gałęziach drzew i wieżach szkoły. Białe płatki osadzały się także na cmentarzu, który mężczyzna niedawno opuścił.
Whitmore zmierzał w stronę swojej sali, w myślach wciąż analizując pogrzeb, z którego wracał. Ceremonia była skromna – trzej żałobnicy, dwaj grabarze, trumna. Dół wykopany w ziemi. Głuchy huk, z jakim drewno uderzał o zamarznięte podłoże. Przekleństwa wypowiadane przez pracowników domu pogrzebowego. Trzy białe chryzantemy wrzucone do mogiły. Ukradkowe spojrzenia rzucane na rodziców zmarłej. Uczucie końca.
Nauczyciel szedł pogrążony w rozmyślaniach. Nie zwracał uwagi na mijanych ludzi, wciąż mając przed oczami siną i lodowatą twarz Alecto, znalezionej w lochach Malfoy Manor. Mężczyzna wrócił do realnego świata dopiero, gdy ktoś chwycił go za ramię i zatrzymał.
- Gavinie – melodyjny głos Willow dotarł do jego uszu.
Zwrócił wzrok w stronę rudej, która wciąż trzymała dłoń na jego ramieniu. Głowę miała zadartą, a jej ciemnoniebieskie oczy przeszywały Whitmore’a na wskroś. Srebrna opaska związana na czole, nieodłączna część jej ubioru, lśniła niczym gwiazda.
- Willow – rzekł ze zdziwieniem. Rozejrzał się po korytarzu, by upewnić się, że nie są obserwowani.
- Chciałabym złożyć ci kondolencje – szepnęła nauczycielka – Wiem, ze bardzo kochałeś Alecto…
- Ile razy mam ci powtarzać, że jej nigdy nie kochałem? – zapytał zirytowanym tonem.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Dobrze rozumiem to, że zmieniłeś się w czasie wojny. Nie mam zamiaru być zazdrosna o to, że nadal darzysz swoim uczuciem inną osobę. Wybaczam ci wszystko, Gavinie – powiedziała łagodnie.
- Willow, zrozum w końcu…
- Ja już wszystko rozumiem – przerwała mu – Rozumiem, że przez rok, kiedy byłeś skazany na cztery puste ściany, zakochałeś się w osobie, która ci pomagała. Rozumiem, że się zmieniłeś. I ja się zmieniłam. Więc może, skoro jesteśmy już innymi ludźmi, zaczniemy nowy rozdział w naszym życiu? Ja w swojej sali, ty w swojej… Bez tych ciągłych odwiedzin, które tylko nas raniły.
- Czy właśnie to chciałaś powiedzieć mi przed rozprawą? – zapytał drżącym głosem.
- Tak. Zacznijmy nowe życie, Gavinie… Jesteśmy już dorośli, łatwiej nam będzie odciąć się od przeszłości.
Zamilkła, lecz wciąż stała przed mężczyzną i wpatrywała się w niego, jakby oczekiwała aprobaty. Jednak on milczał, nie chcąc zgodzić się na ten plan.
 Mimo tego, że minęło już ponad dwadzieścia lat, od kiedy się poznali, ona wciąż widziała tego piętnastolatka, który skradł jej serce. Był uczniem Gryffindoru, kapitanem drużyny quidditcha i prefektem swojego domu. Wiele uczennic zwracało na niego uwagę i zabiegało o jego względy, jednak on nie widział świata poza pewną rudą Krukonką. Od kiedy zauważył jej ciemnoniebieskie oczy, nie mógł przestać się w nie wpatrywać. Przez wiele lat odtrącała jego względy, aż w końcu, na czwartym roku, zgodziła zaprosić się na kremowe piwo do Hogsmeade. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko – wybuch namiętności, obietnice miłości aż do grobowej deski, ukończenie szkoły, wojna, oświadczyny, wspólne zamieszkanie, kolejna wojna…
Wciąż był piękny, mądry i odważny – taki sam, jak dawniej. Ale jakiś drobny szczegół, którego Willow nie umiała uchwycić, sprawiał, że Gavin był już innym człowiekiem. Jedynie jego oczy pozostały takie same. Gdy Willow wpatrywała się w nie przez kilka minut, poczuła tę samą chęć, która nachodziła ją jeszcze w czasach narzeczeństwa.
Chciała go pocałować.
Zacisnęła dłonie w pięści, by powstrzymać samą siebie, jednak z marnym skutkiem. Chciała poczuć jego wargi na swoich ustach po raz ostatni. Niewiele myśląc, chwyciła Whitmore’a za tył głowy i przyciągnęła do siebie. Czuła, że to, co robi, jest niewłaściwe, jednak nie umiała powstrzymać się od tego. Gavin nie protestował. Oplótł ramionami talię kobiety i przylgnął do niej całym ciałem. Znów całowali się, jak wtedy, po raz pierwszy przy drzewie na posesji Lovegoodów.
Z każdą chwilą pocałunek się pogłębiał, a Willow czuła, że nie będzie mieć siły go przerwać. Od dawna nie czuła się tak wyjątkowa, jak w tej chwili. Dłonie mężczyzny były wszędzie, zostawiając na ciele wróżbitki ścieżkę ognistych fajerwerków.
Nagle kobieta odskoczyła od Whitmore’a i zaczęła wyplątywać się z jego objęć. Zrobiła krok do tyłu i stanęła metr dalej, drżąc z emocji i chłodu, który ogarnął jej ciało, już nie ochraniane przez Gavina. 
- Przepraszam – wyszeptała tylko zdławionym głosem, po czym odbiegła w stronę swojej wieży.
Mężczyzna oparł się plecami o ścianę korytarza i ukrył twarz w dłoniach. Usta paliły go po niedawnym pocałunku, a dłonie domagały się gładkiego ciała, po którym jeszcze tak niedawno się przesuwały.
- A co, jeżeli ja kocham tę przeszłość, od której chcesz się odciąć? – zapytał cicho, mimo że kobiety już dawno nie było przy nim.

***
Wraz z zamknięciem śmierciożerców w Azkabanie, skończyły się problemy Dracona i Hermiony. Nie musieli już martwić się o swoje bezpieczeństwo, ani podejrzewać każdą napotkana osobę o złe intencje. W końcu mogli być zwykłymi uczniami Hogwartu.
Mogli, jednak nie chcieli do końca zapomnieć o ich starych nawykach. Wciąż urządzali kawały swoim kolegom oraz nauczycielom, łamali regulamin szkoły i robili hurtowe zakupy w sklepie Zonka oraz Magicznych Dowcipach Weasley’ów. Dlatego też już po dwóch miesiącach od rozprawy wszyscy zapomnieli o tym, że Ślizgoni byli o krok od śmierci. Teraz była to tylko uprzykrzająca wszystkim życie para, która wymyślała najokropniejsze żarty w szkole.
Nie tylko kolejna dawka żartów wywoływała uśmiechy na twarzach Dracona i Hermiony. Para cieszyła się również z tego, że ich przyjaciele z Gryffindoru oraz Slytherinu bardzo się polubili. Po rozprawie Pansy szybko stała się najlepszą koleżanką Ginny, zaś Terence, wybrany po Zabinim na kapitana drużyny quidditcha, odnalazł wspólny przywódczy język z Harrym. Nienawiść pomiędzy dwoma dawno zwaśnionymi domami powoli zaczęła zacierać się dzięki dramatycznym wypadkom, które miały miejsce zimą. Nie było dnia, w którym nie wymieniliby szczerych uśmiechów oraz słów powitania. Nagle na porządku dziennym było to, że Adelajda Murton oraz jej chłopak, Adrian Pucey, nowy prefekt naczelny, odbywali patrol, rozmawiając przyjaźnie z Gryfonami.
Ślizgoni korzystali z każdej razem spędzonej chwili, mimo że w końcu wiedzieli, że mają dla siebie całe życie.
W czerwcu nadeszły egzaminy końcowe – owutemy. Wszyscy uczniowie ostatniego roku intensywnie powtarzali zaklęcia, ingrediencja potrzebne do wykonania eliksirów oraz daty poszczególnych wojen w czarodziejskim świecie. Każdego popołudnia biblioteka aż pękała w szwach, a pani Pince nie nadążała z wypożyczaniem książek.
Również Dracona i Hermionę ogarnęła gorączka związana z powtarzaniem materiału. Ograniczyli swoje nocne eskapady, spotkania ślizgońskiej elity oraz ilość dni, które poświęcali, by opracowywać kawały, aby czytać ich stare zapiski oraz podręczniki. Co drugie popołudnie spędzali w dormitorium chłopaka, w którym mieszkał teraz jedynie on. Ze wszystkich stron obłożeni byli księgami oraz pergaminami, a ich oczy szybko sunęły po tekście. Dawali z siebie wszystko, by powtórzyć jak najwięcej, bo wiedzieli, że od tego egzaminu zależy ich przyszłość.
- Czasem zastanawiam się, dlaczego tak właściwie wciąż czytamy to wszystko, jeżeli jesteśmy najlepszymi uczniami na naszym roku – powiedział pewnego popołudni blondyn. Siedział na swoim łóżku, a Hermiona leżała na jego kolanach. Ze skupieniem analizowała przepis na Wywar Żywej Śmierci.
- Ponieważ chcemy dostać dobrą posadę w Ministerstwie Magii i zapewnić sobie dobrą przyszłość – odpowiedziała nieuważnie.
Draco pokręcił głową i lekko się zaśmiał, po czym wyjął książkę z dłoni dziewczyny. Położył wolumin na swojej szafce nocnej i pochylił się nad Hermioną.
- Ale ja mam już zapewnioną najlepszą przyszłość, jaka mogła być mi dana – szepnął, patrząc Ślizgonce głęboko w oczy – Wygrałem ją w dzień rozprawy. Wygrałem ciebie i niezmącony moim ojcem spokój. Z tymi dwoma elementami mogę być nawet najbiedniejszym czarodziejem.
- Nie mógłbyś być najbiedniejszym czarodziejem, bo twoje arystokratyczne przyzwyczajenia nie pozwoliłyby ci na to – odparła cicho, a w jej oczach skrzyły się złośliwe iskierki.
- Lepiej niż już nie mów, Granger, tylko powtarzaj do egzaminu z eliksirów – powiedział naburmuszony, oddając jej książkę.
- Nie mam zamiaru. Powtórkę można zrobić jeszcze jutro, prawda? – zaśmiała się i przyciągnęła chłopaka do siebie, by go pocałować. To zdecydowanie nie był dzień na uczenie się składników eliksirów.

Ostatnie dni szkoły minęły bardzo szybko. Draco i Hermiona nie zdążyli nawet zorientować się, gdy po raz ostatni opuszczali Hogwart jako uczniowie. W dłoniach dzierżyli dokumenty poświadczające, że zdali owutemy na największą możliwą ilość punktów. Razem z grupą rówieśniczych czarodziejów powozami jechali w stronę peronu w Hogsmeade, by w Londynie pojawić się już jako dorośli obywatele ich świata.
- Nie wierzę, że te siedem lat tak szybko minęło… - powiedziała cicho Ślizgonka. Właśnie przejeżdżali obok Wrzeszczącej Chaty, z którą również wiązało się wiele wspomnień dziewczyny – Wciąż czuję się, jakbym dopiero co dostała list z Hogwartu. A przecież tyle rzeczy stało się od tego czasu…
- Niektóre pozostały jednak niezmienne – zauważył Draco.
- Jakie? – zdziwiła się Hermiona – Ten rok był zupełnie innych od poprzednich, które spędziliśmy w szkole.
- Owszem, jednak nie zmieniło się to, że kocham cię jak szaleniec, a Gryffindor znów zgarnął Puchar Domów i Puchar Quidditcha – blondyn szeroko się uśmiechnął.
Dziewczyna roześmiała się, słysząc te słowa, i uświadomiła sobie, że były czystą prawdą. Tyle rzeczy działo się podczas ich lat w szkole, a te dwa elementy pozostały niezmienne – silne uczucie, które było pomiędzy Ślizgonami oraz puchary, którymi nigdy nie zostały nagrodzone ich domy. Brak wyróżnień dla Slytherinu nie przeszkadzał im jednak w tym roku. Sami stracili kilkadziesiąt punktów za znieważenie profesor Braddle oraz wymykanie się nocą do Zakazanego Lasu.
- Myślę, że gdybyśmy w ostatniej klasie wygrali jakiś puchar, ten rok byłby nieważny – zauważyła Hermiona.
- Tradycja musi być przecież kontynuowana, prawda?
Znów się roześmiali. Przed nimi malował się już budynek dworca w Hogsmeade. Dotarli do niego, a czarodzieje zaczęli wsiadać do pociągu, który stał na peronie. Draco i Hermiona zajęli miejsca razem z Harrym, Luną, Pansy oraz kilkoma innymi przyjaciółmi. Mimo że byli z różnych domów, przez kilka godzin podróży wspominali wydarzenia, które przez te siedem lat miały miejsce w Hogwarcie.
- A pamiętacie, jak na trzecim roku Hermiona uderzyła Harry’ego i Rona?
- A pamiętacie, jak Luna po raz pierwszy dała nam ,,Żonglera”?
- Jak Draco był oskarżony o otworzenie Komnaty Tajemnic?
- Jak Ginny złapała swojego pierwszego znicza?
- Jak Harry spadł podczas meczu i złamał swoją miotłę?
- Jak Neville dodał złe składniki do eliksiru i dostała miesięczny szlaban u Snape’a?
Obserwowali się nawzajem, wspominając smutne i wesołe momenty ich życia i nie umieli uwierzyć, że jeszcze tak niedawno byli grupką pałających do innych nienawiścią pierwszoklasistów.

Nim się obejrzeli, pociąg hamował już na peronie 9 ¾. Uczniowie Hogwartu przebrani już w swoje mugolskie ubrania, zaczęli wychodzić z przedziałów, by jak najszybciej spotkać się ze swoimi bliskimi. Ślizgoni pożegnali się ze swoimi przyjaciółmi, obiecując im, że za niedługo się spotkają, po czym ruszyli w stronę miejsca, gdzie zazwyczaj czekali państwo Granger.
- Jestem pewna, że moi rodzice gdzieś tu są… - powiedziała dziewczyna, stając na placach, by mieć lepszy widok. Nigdzie nie umiała znaleźć jednak Grangerów – Przecież prosiłam ich, by zawieźli mnie do domu…  
- Ja też o coś ich prosiłem – powiedział Draco.
- O co? – odwróciła się w jego stronę i spojrzała ze zdziwieniem.
- By nie mówili ci o moich planach – uśmiechnął się, po czym chwycił dziewczynę ze rękę – Chciałbym teleportować cię w pewne miejsce.
Zanim zdążyła wyrzec choć jedno słowo, chłopak teleportował ich. Gdy zawroty głowy Hermiony ustały, rozejrzała się, by zorientować, gdzie się znalazła.
Nigdy nie była w tym miejscu. Wąska uliczka prowadziła do jedynego w okolicy domu. Budynek był duży, wybudowany w klasycystycznym stylu, a wokół niego ciągnęły się zadbane ogrody. Posesja otoczona była wysokim, czarnym płotem.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała Ślizgonka. Spojrzała na Malfoy’a, który właśnie do niej podchodził.
- Dzięki tobie będę mieć najlepszą przyszłość, jaką kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć – zaczął blondyn. Stanął przed Hermioną i położył dłonie na jej ramionach – Nie wiem, jakim cudem na nią zasłużyłem… Dlatego chciałem, byś i ty była zadowolona z naszej wspólnej przyszłości – nachylił się nad nią – Witaj w domu, kochanie.
Lekko musnął jej usta, a ona z szoku nie oddała nawet pocałunku. W głowie analizowała słowa Dracona, nie mogąc w nie uwierzyć.
- To… nasz dom? – zapytała zdławionym z emocji głosem i spojrzała na budowlę.
- Tak, to nasz dom – potwierdził chłopak. Przyciągnął Ślizgonkę do siebie i mocno ją przytulił.
- Ale… jak to? – łzy wzruszenia zebrały się w kącikach jej oczu.
- Pamiętasz, jak rok temu mówiłem ci o tym, że mam zamiar wybudować swój własny dom? To nie były puste słowa. Już we wrześniu mugolscy robotnicy zaczęli budować nasz dom. Byłem strasznie wybrednym klientem, ale w końcu udało im się zadowolić mnie swoją pracą – roześmiał się cicho – Chciałem, byś była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie wiem, czy udało mi się to osiągnąć. Jeżeli nie, będę próbował dalej.
- Chyba żartujesz – zadarła głowę i spojrzała prosto w jego oczy – Najszczęśliwszą kobietą na świecie stałam się już w dzień, w którym mnie pokochałeś. Z domem czy bez, będę kochać cię tak samo – szepnęła.
- Ale musisz przyznać, że dom podnosi nieco moje statystki – zażartował Malfoy.
- Tak… - potwierdziła dziewczyna – Ale tylko troszeczkę.
- A co mam zrobić, by jeszcze troszeczkę się podniosły? – zabawnie przechylił głowę w bok i zmarszczył nos.
- Możesz mnie pocałować – zaproponowała Hermiona.
Draco natychmiast skorzystał z jej rady. Gdy tylko jego usta objęły wargi Ślizgonki, statystki blondyna wystrzeliły w górę niczym Srebrne Skrzące Węże.

Wnętrze domu było jeszcze bardziej imponujące niż jego elewacja, choć wcześniej Hermionie wydawało się to niemożliwe. Gdy tylko weszła do holu dworku, ujrzała kryształowy żyrandol, który podwieszony był na wysokim suficie. Światło delikatnie rozpraszało się przez kryształy i oświetlało kremowe ściany, na których wisiały obrazy. Kilkoro drzwi oraz schody, które znajdowały się zaraz naprzeciwko wejścia prowadziły zapewne do dalszych części domu.
- To jest jak sen… - szepnęła oczarowana dziewczyna. Podeszła do jednej ze ścian i delikatnie przejechała palcem po ramie obrazu, jakby bała się, że pod silniejszym dotykiem wszystko może pęknąć jak bańka mydlana.
- Ale nim nie jest – odpowiedział łagodnie Draco. Podszedł do Ślizgonki i chwycił ją za rękę – Powitaj swoją nową rzeczywistość, Hermiono Granger.
Znów ją pocałował, a ona mocno się do niego przytuliła. Przez chwile stali w uścisku, pośród jeszcze pachnących nowością ścian i podłóg.
- Chodźmy obejrzeć dalsze części domu – zaproponował w końcu blondyn. Hermiona od razu przystała na tę propozycję, chcąc jak najszybciej ujrzeć, jakie niespodzianki przygotował dla niej chłopak.
Rzeczywistość o wiele przekroczyła oczekiwania. Dziewczyna wciąż nie mogła uwierzyć, że ten dom był miejscem, w którym miała zamieszkać na stałe. Niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w ogromny stół, który stał na środku jadalni, skórzaną sofę w salonie, wysokie regały pełne książek w bibliotece oraz nowoczesny mugolskie sprzęt w kuchni. Każde kolejne pomieszczenie, do którego wchodziła, zdawało się być piękniejsze od poprzedniego. Pokój gościnny, kolejny salon, nawet spiżarnia – wszystko urządzone było w niezwykle dobrym stylu, charakterystycznym dla Dracona.
Ostatnim pokojem, do którego weszła dziewczyna, była ich sypialnia.
- Otwórz drzwi – polecił cicho blondyn.
- Powiedz mi, że nie ma tam prywatnego lotniska, krytego basenu i sauny – zażartowała Hermiona.
- Kryty basen jest gdzieś indziej… - dziewczyna roześmiała się, słysząc jego słowa – A jeżeli chodzi o prywatne lotnisko, to niezły pomysł.
Ślizgonka z ciekawością otworzyła drzwi i ujrzała najpiękniejszy pokój, jaki kiedykolwiek istniał.
Sypialnia była ogromna. Zielone ściany idealnie komponowały się z jasnymi zasłonami, które wisiały w oknach i satynową pościelą, która leżała na łóżku. Zaraz obok posłania mieściło się wyjście na balkon, z którego widok roztaczał się na ogród wokół posiadłości. W pokoju stały dwa regały z ulubionym książkami Ślizgonów, duża komoda, toaletka, o której dziewczyna wcześniej tylko śniła, oraz dwie szafy. Na ścianach zawieszone były zdjęcia Dracona i Hermiony, lustro w złotej ramie oraz ogromny plakat z Florence Welch i jej autografem.
- Proszę, powiedz mi, że Flo nie maczała w tym palców – powiedziała Hermiona, spoglądając na blondyna – Powiedz mi, że Flo nie urządzała z tobą tego domu.
- Nigdy nie chciałem cię okłamywać… - zaczął chłopak, a na jego twarzy błąkał się złośliwy uśmiech.
- Dobrze, powiedz mi więc, gdzie jest pokój, w którym ściany są pokryte brokatem, a koronkowe sukienki i futra leżą na ziemi gotowe, by się przez nie przewrócić? – zapytała ze zrezygnowaniem, ledwo ukrywając śmiech.
- Możesz być mi wdzięczny, bo Flo chciała go urządzić. Ja jednak odwiodłem ją od tego pomysłu. Pomyślałem, że w jego pierwotnym miejscu można zrobić coś innego – tajemniczo się uśmiechnął, po czym chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę drzwi, które mieściły się na zachodniej ścianie pokoju.
Gdy przekroczyła próg pomieszczenia, wiedziała, że od tego dnia jej kąpiele staną się dwa razy dłuższe. Już wyobrażała sobie siebie, zanurzoną po uszy w wypełnionej wodą wannie.
- Zwariowałeś – powiedziała szeptem, wpatrując się w srebrno – szmaragdowe kafelki, lustro oraz puchowe ręczniki położone na brzegu wanny.
- Być może to skutek uboczny zbyt długiego przebywania z tobą – uśmiechnął się lekko.
Ślizgonka roześmiała się na te słowa, a jednocześnie na jej policzki wypłynęły najprawdziwsze łzy wzruszenia.

Powoli niebo zaczynało już zmieniać swój kolor z różowego na krwistoczerwony. Draco i Hermiona siedzieli w altanie w ogrodzie. Wokół pachniały kwitnące róże, a mieszkające na drzewach ptaki cichutko ćwierkały. Zachód słońca wyglądał niesamowicie w asyście zadbanych klombów, pełnych kwiatów, oraz małego stawu, który mieścił się obok altany. Światło prześwitywało przez okna dworku Ślizgonów, sprawiając, że budynek wyglądał jeszcze piękniej. W oddali majaczyło się niewysokie wzgórze, na którym mugole uprawiali pszenicę i rzepak.
- Wiesz, że nikt nie zrobił jeszcze dla mnie tak cudownej rzeczy? – zapytała cicho dziewczyna. Obserwowała, jak mała pszczoła siada na kielichu piwonii i zbiera z niego pyłek.
- Wiem. Chciałem być pierwszy – uśmiechnął się szeroko i objął Hermionę ramieniem.
- Koniecznie musimy zaprosić tu naszych przyjaciół – powiedziała – Najlepiej już jutro.
- Nie jutro… - rzekł z ociąganiem Draco.
- Dlaczego? – zdziwiła się. Okręciła się w jego ramionach i spojrzała prosto w jego oczy przenikliwym wzrokiem.
- Daj mi kilka dni, żebym mógł się nacieszyć tobą w samotności – powiedział uwodzicielsko.
- Tak, ty, ja i wielka twarz Florence Welch, która wisi naprzeciwko naszego łóżka – zauważyła Ślizgonka, próbując zachować powagę – To naprawdę będą romantyczne dni. Florence jak nikt inny nadaje się na przyzwoitkę.
- Flo stwierdziła, że na pewno jest pierwszą rzeczą, na którą chcesz patrzeć zaraz po obudzeniu. Powiedziała, że to ją kochasz najbardziej – zaśmiał się blondyn.
- Doceniam jej troskę, ale to chyba ja najlepiej wiem, kogo kocham najbardziej – szepnęła, przybliżając twarz do ust Malfoy’a.
- Czyli zapraszamy przyjaciół dopiero za kilka dni? – spytał z nadzieją blondyn.
- Tak, pacanie – zaśmiała się, po czym go pocałowała.

***
Dzwonek zadźwięczał na parterze domu. Hermiona podbiegła, by otworzyć drzwi i powitać kolejnego gościa, który odwiedził posiadłość Ślizgonów.
- Cześ, Harry! Cześć, Luna! – powiedziała entuzjastycznie i przepuściła przyjaciół w drzwiach.
- Witaj, Hermiono – przywitali się. Następnie ich wzrok padł na wnętrze domu i z ich ust wypłynął potok słów zachwytu. Dziewczyna, przyzwyczajona już do mów pochwalnych wygłaszanych na temat domu, tylko miło się uśmiechnęła, po czym poprowadziła Gryfona i Krukonkę do większego salonu, w którym znajdowali się już Ginny ze swoim chłopakiem oraz Draco.
Weszli do pokoju, a Ślizgonka wskazała przyjaciołom sofę, na której mogli spocząć. Widać było, że są oczarowani i tym pomieszczeniem. Ze skrzącymi oczami wpatrywali się w zdobiony kominek, ściany wyłożony staromodną tapetą w kwiaty oraz oszklony kredens, przy którym Dracon przygotowywał drinki.
Hermiona podeszła do blondyna, nie zdążyła jednak wyrzec ani jednego słowa, bo dzwonek u drzwi ponownie rozbrzmiał. Lekko uśmiechnęła się tylko do chłopaka i znów podbiegła do wrót.
Gdy tylko je otworzyła, ujrzała Florence i Isę. Kobiety od razu przytuliły Ślizgonkę, po czym zaczęły wychwalać otoczenie domu oraz jego wnętrze.
- Jak podoba ci się mój plakat w sypialni? – zapytała ruda, gdy szły w stronę salonu.
- Jest… cudowny – powiedziała Hermiona. Otworzyła drzwi do pokoju, w którym siedzieli już ich przyjaciele.
- Wiedziałam, że będzie ci się podobać – powiedziała zadowolona z siebie Flo, na co Isa tylko się roześmiała.
- Rozgośćcie się – rzekła dziewczyna, powstrzymując się od śmiechu, i wskazała kobietom sofę, na której siedzieli już Gryfoni i Krukonka. Isa i Florence ochoczo dosiadły się do nich i rozpoczęły rozmowę na temat mistrzostw quidditcha, które miały rozpocząć się za niecały miesiąc.
Czas minął im szybko i nawet się nie obejrzeli, gdy na dworze zaczęło się już ściemniać. Ginny i Neville wyszli jako pierwsi, zaraz po nich dom opuścili Harry i Luna. Gdy słońce chowało się za horyzont, w salonie pozostały już tylko dwie artystki i Ślizgoni.
Hermiona wstała z fotela i usiadła obok Florence, która wpatrywała się w swój pusty kieliszek po winie. Mimo że jak zwykle mówiła żywiołowo przez całe popołudnie, wydawała się przygaszona. Dziewczyna objęła ją ramieniem.
- Czy coś się stało? – zapytała cicho.
- Nic takiego… - rzekła z ociąganiem ruda – Jak się domyśliłaś?
- Znam cię nie od dziś. Rzadko zdarza się, byś nie skorzystała z poskakania po czyimś domu – Ślizgonka uśmiechnęła się pod nosem.
- Flo dostała list z Ministerstwa Magii – wytłumaczyła za przyjaciółkę Isa – Wzywają ją na rozprawę.
- To chyba nic wielkiego. Nie pierwszy raz cię o coś oskarżają, prawda?
- Nie, jednak… - Florence się zawahała – Wydaje mi się, że tym razem może nie pójść mi tak dobrze. W ostatnim czasie zostali wybrani nowi przysięgli w Wizengamocie. Boję się, że może nie spodobać im się to, że używam magii na koncertach i powiedziałam Robowi, kim naprawdę jestem – sięgnęła do kieszeni swoich spodni i wyjęła z nich list. Podała go Hermionie, a ta od razu go przeczytała:
,,Droga Panno Welch!
Informujemy, że dnia 10.07. bieżącego roku odbędzie się rozprawa dotycząca licznych wykroczeń, których dopuściła się Pani przez ostatnie pół roku. Były to przede wszystkim naruszania paragrafów Statutu Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Prosimy o stawienie się w dzień rozprawy w Wielkiej Sali Wizengamotu. Inaczej będziemy zmuszeni wydać wyrok bez Pani obecności i możliwości obrony.
Z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii”

- Poza tym, wiesz, że Connor McCrowd nie pała do mnie sympatią – mruknęła Flo.
- Musimy być dobrej myśli – dziewczyna poklepała rudą po ramieniu – Nam się udało, dlaczego ty miałabyś przegrać? Mogę poprosić Dracona, który ma przyjaciół w ministerstwie, by zorientował się, jak wygląda twoja sprawa. Draco! – odwróciła głowę w stronę chłopaka, który stał przy wyjściu na taras i pił Ognistą Whisky – Masz może znajomych w Biurze Niewłaściwego Użycia Magii?
- Oczywiście, kochanie. Jeffry tam pracuje – odpowiedział blondyn i podszedł do sofy – Czy coś się stało? 
- Florence została oskarżona o używanie magii przy mugolach – wytłumaczyła Ślizgonka.
- Znowu – dopowiedziała ponuro artystka.
- Flo, przestań już tak się nad sobą użalać! – krzyknęła zdenerwowana Isa – Wygrasz tę sprawę i koniec. Jak zwykle robisz wokół siebie niepotrzebne zamieszanie.
- A co jeżeli nie? – spytała Florence – Co, jeżeli będę musiała zostawić moich fanów, was, Roba…
- Nie będziesz musiała tego zrobić – przekonywały ją przyjaciółki.
- Koniecznie musze napisać testament, gdybym nie przeżyła Azkabanu… – kontynuowała kobieta – Wszystkie sukienki zapiszę Isie…
- Dorzuć też te bordowe buty. Wiesz, że je lubię – podpowiedziała blondynka.
- Isa, to poważna sprawa – obruszyła się wokalistka.   
- Może odrobinę brokatu na poprawę humoru? – zaproponowała Hermiona, by rozładować atmosferę, w czym zawtórowała jej blondynka. Różdżką przywołała z sypialni dwa worki błyskotek. Malfoy od razu odszedł w stronę balkonu, uśmiechając się pod nosem, bo wiedział już, że połączenie brokatu i rudej jest dosłownie wybuchowe.
- W sumie… czemu nie? – Flo chwyciła w dłoń opakowanie i roześmiała się, po czym rozerwała worek i pokryła cały pokój brokatem – Lśnimy i już nigdy nie będziemy się bać! Szczególnie Connora! – krzyknęła
- Wypowiedz me imię, a każdy kolor rozbłyśnie!* – zawtórowały jej Hermiona i Isa.
Zaczęły biegać po pokoju i wcierać w swoje ciała i ubrania złoty brokat, śpiewając piosenki napisane przez Florence. Cały strach kobiety przed rozprawą nagle rozwiał się niczym dym, gdy przypomniała sobie, kim jest – nieustraszoną, wolną i rudą kobietą, która miewa wypadki ze swoimi espadrylami, używa ramienia jako tamburyna, kocha brokat i sprawia, że tysiące ludzi codziennie się uśmiecha**.
Tacy ludzie nie mogą po prostu trafić do więzienia.






 * cytat z piosenki piosenki FATM ,,Spectrum": ,,Say my name and every color illuminates. We are shining and we'll never be afraid again"  
** Florence często nabawia się siniaków - jeden z nich był skutkiem upadku ze schodów przez espadryle, inny - zbyt długiego uderzania we własne ramię.

       
  

11 komentarzy:

  1. Powiem tyle... *.* *_____*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny :)
    Po pierwsze: koniec Hogwartu w pewnym sensie zrobiło się smutno, że to koniec. Najbardziej podobało mi się to, że Gryfoni i Ślizgoni się pogodzili! Chociaż tradycja z pucharami została zachowana :D
    Po drugie: dom Draco i Hermiony to po prostu marzenie gratuluję wyobraźni ;)
    Po trzecie: Mam nadzieję, że Flo nie będzie miała kłopotów. Trzymam za nią kciuki
    Rozdział oczywiście na plus :) Czekam na kolejne rozdziały
    życzę weny i czasu na ich pisanie!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Mam nadzieję, że kiedyś będę mieć choć w połowie tak piękny dom, jaki moja wyobraźnia wyprodukowała na potrzeby tego ff ;)
      Rozwiązanie problemu Florence będzie już w kolejnym rozdziale :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. Super rozdział!
    Draco i Hermiona są tacy słodvy i po prostu idealnie stworzeni dla siebie *.* ale ciekawe.kiedy ta ich sielanka sie skończy....
    Mam nadzieję, że Flo wygra sprawę w sądzie i nie będzie musiała pisać testamentu haha ;)
    Pozdrawiam i weny życzę! ^^
    A. G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Niestety, rzeczywiście szczęście nie będzie trwać wiecznie... ale przecież cierpienie również ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Bardzo fajny rozdział, pomimo że to koniec ich przygody z Hogwartem. Malfoy wybudował Hermionie dom ehhhh czego chcieć więcej? :D pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i również pozdrawiam ;) J. M.

      Usuń
  5. Rozdział boski *.* Draco taki słodki... I ten dom :) mam nadzieję że już będą razem szczęśliwi i że Flo wygra rozprawę, ona jest poprostu genialna :D Ale i tak ten plakat w sypialni Draco i Hermiony jest najlepszy. Pozdrawiam i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cieszę się, że Flo skradła tak wiele serc ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  6. Jestem i ja!
    Kolejny udany rozdział, jestem wielce zachwycona prezentem, który Draco zrobił Hermionie. Po prostu ideolo! ;3
    Cieszy mnie to, że liny niezgody pomiędzy Gryfonami, a Ślizgonami przerwały się i nie duszą już naszych bohaterów ^^ Jestem przekonana, że takiego rodzaju zgodność przyda się im w dalszych przygodach (8 rozdziałów xD)
    Mam również nadzieję, że Flo nic się nie wydarzy... bo to by było niezbyt fajne... Moje pytanie: Będziesz i tą rozprawę opisywać? ;3
    Przepraszam, że mój komentarz jest słabszy niż poprzednie, ale jestem już tak wyczerpana, że najchętniej spędziłabym piątkowy wieczór na śnie... chyba tak zrobię :)

    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Rzeczywiście, nieco się przyda... ale nie będzie aż tak kolorowo.
      Będę opisywać jedynie koniec rozprawy, ponieważ jest ważny. Ale nic więcej nie powiem ;)
      Ja też za niedługo idę spać, bo ten tydzień był okropny :/
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)