Hej, kochani1
jak obiecałam, 32. rozdział. Nie wprowadza zbyt wiele do fabuły, jednak i takie muszą czasem być ;) Chciałabym dedykować go Oli, która ostatnio stała się moim wzorem do naśladowania i mocno inspiruję się nią, gdy pisze rozdziały :*
Pod ostatnim postem była dosyć mała aktywność, mam nadzieję, że była to tylko jednorazowa przypadłość ;)
Pod ostatnim postem była dosyć mała aktywność, mam nadzieję, że była to tylko jednorazowa przypadłość ;)
Next w niedzielę!
Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Johanna Malfoy
******
Gavin szybkim krokiem przemierzał
korytarze Hogwartu. Za oknami delikatnie prószył śnieg, osadzając się na
gałęziach drzew i wieżach szkoły. Białe płatki osadzały się także na cmentarzu,
który mężczyzna niedawno opuścił.
Whitmore zmierzał w stronę swojej sali,
w myślach wciąż analizując pogrzeb, z którego wracał. Ceremonia była skromna –
trzej żałobnicy, dwaj grabarze, trumna. Dół wykopany w ziemi. Głuchy huk, z
jakim drewno uderzał o zamarznięte podłoże. Przekleństwa wypowiadane przez
pracowników domu pogrzebowego. Trzy białe chryzantemy wrzucone do mogiły.
Ukradkowe spojrzenia rzucane na rodziców zmarłej. Uczucie końca.
Nauczyciel szedł pogrążony w
rozmyślaniach. Nie zwracał uwagi na mijanych ludzi, wciąż mając przed oczami
siną i lodowatą twarz Alecto, znalezionej w lochach Malfoy Manor. Mężczyzna
wrócił do realnego świata dopiero, gdy ktoś chwycił go za ramię i zatrzymał.
- Gavinie – melodyjny głos Willow dotarł
do jego uszu.
Zwrócił wzrok w stronę rudej, która
wciąż trzymała dłoń na jego ramieniu. Głowę miała zadartą, a jej
ciemnoniebieskie oczy przeszywały Whitmore’a na wskroś. Srebrna opaska związana
na czole, nieodłączna część jej ubioru, lśniła niczym gwiazda.
- Willow – rzekł ze zdziwieniem.
Rozejrzał się po korytarzu, by upewnić się, że nie są obserwowani.
- Chciałabym złożyć ci kondolencje –
szepnęła nauczycielka – Wiem, ze bardzo kochałeś Alecto…
- Ile razy mam ci powtarzać, że jej
nigdy nie kochałem? – zapytał zirytowanym tonem.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Dobrze
rozumiem to, że zmieniłeś się w czasie wojny. Nie mam zamiaru być zazdrosna o
to, że nadal darzysz swoim uczuciem inną osobę. Wybaczam ci wszystko, Gavinie –
powiedziała łagodnie.
- Willow, zrozum w końcu…
- Ja już wszystko rozumiem – przerwała mu
– Rozumiem, że przez rok, kiedy byłeś skazany na cztery puste ściany,
zakochałeś się w osobie, która ci pomagała. Rozumiem, że się zmieniłeś. I ja
się zmieniłam. Więc może, skoro jesteśmy już innymi ludźmi, zaczniemy nowy
rozdział w naszym życiu? Ja w swojej sali, ty w swojej… Bez tych ciągłych
odwiedzin, które tylko nas raniły.
- Czy właśnie to chciałaś powiedzieć mi
przed rozprawą? – zapytał drżącym głosem.
- Tak. Zacznijmy nowe życie, Gavinie…
Jesteśmy już dorośli, łatwiej nam będzie odciąć się od przeszłości.
Zamilkła, lecz wciąż stała przed
mężczyzną i wpatrywała się w niego, jakby oczekiwała aprobaty. Jednak on
milczał, nie chcąc zgodzić się na ten plan.
Mimo
tego, że minęło już ponad dwadzieścia lat, od kiedy się poznali, ona wciąż
widziała tego piętnastolatka, który skradł jej serce. Był uczniem Gryffindoru,
kapitanem drużyny quidditcha i prefektem swojego domu. Wiele uczennic zwracało
na niego uwagę i zabiegało o jego względy, jednak on nie widział świata poza
pewną rudą Krukonką. Od kiedy zauważył jej ciemnoniebieskie oczy, nie mógł
przestać się w nie wpatrywać. Przez wiele lat odtrącała jego względy, aż w
końcu, na czwartym roku, zgodziła zaprosić się na kremowe piwo do Hogsmeade.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko – wybuch namiętności, obietnice
miłości aż do grobowej deski, ukończenie szkoły, wojna, oświadczyny, wspólne
zamieszkanie, kolejna wojna…
Wciąż był piękny, mądry i odważny – taki
sam, jak dawniej. Ale jakiś drobny szczegół, którego Willow nie umiała
uchwycić, sprawiał, że Gavin był już innym człowiekiem. Jedynie jego oczy
pozostały takie same. Gdy Willow wpatrywała się w nie przez kilka minut, poczuła
tę samą chęć, która nachodziła ją jeszcze w czasach narzeczeństwa.
Chciała go pocałować.
Zacisnęła dłonie w pięści, by powstrzymać
samą siebie, jednak z marnym skutkiem. Chciała poczuć jego wargi na swoich
ustach po raz ostatni. Niewiele myśląc, chwyciła Whitmore’a za tył głowy i
przyciągnęła do siebie. Czuła, że to, co robi, jest niewłaściwe, jednak nie
umiała powstrzymać się od tego. Gavin nie protestował. Oplótł ramionami talię
kobiety i przylgnął do niej całym ciałem. Znów całowali się, jak wtedy, po raz
pierwszy przy drzewie na posesji Lovegoodów.
Z każdą chwilą pocałunek się pogłębiał,
a Willow czuła, że nie będzie mieć siły go przerwać. Od dawna nie czuła się tak
wyjątkowa, jak w tej chwili. Dłonie mężczyzny były wszędzie, zostawiając na
ciele wróżbitki ścieżkę ognistych fajerwerków.
Nagle kobieta odskoczyła od Whitmore’a i
zaczęła wyplątywać się z jego objęć. Zrobiła krok do tyłu i stanęła metr dalej,
drżąc z emocji i chłodu, który ogarnął jej ciało, już nie ochraniane przez
Gavina.
- Przepraszam – wyszeptała tylko
zdławionym głosem, po czym odbiegła w stronę swojej wieży.
Mężczyzna oparł się plecami o ścianę korytarza
i ukrył twarz w dłoniach. Usta paliły go po niedawnym pocałunku, a dłonie
domagały się gładkiego ciała, po którym jeszcze tak niedawno się przesuwały.
- A co, jeżeli ja kocham tę przeszłość,
od której chcesz się odciąć? – zapytał cicho, mimo że kobiety już dawno nie
było przy nim.
***
Wraz z zamknięciem śmierciożerców w
Azkabanie, skończyły się problemy Dracona i Hermiony. Nie musieli już martwić
się o swoje bezpieczeństwo, ani podejrzewać każdą napotkana osobę o złe
intencje. W końcu mogli być zwykłymi uczniami Hogwartu.
Mogli, jednak nie chcieli do końca
zapomnieć o ich starych nawykach. Wciąż urządzali kawały swoim kolegom oraz
nauczycielom, łamali regulamin szkoły i robili hurtowe zakupy w sklepie Zonka
oraz Magicznych Dowcipach Weasley’ów. Dlatego też już po dwóch miesiącach od
rozprawy wszyscy zapomnieli o tym, że Ślizgoni byli o krok od śmierci. Teraz
była to tylko uprzykrzająca wszystkim życie para, która wymyślała
najokropniejsze żarty w szkole.
Nie tylko kolejna dawka żartów wywoływała
uśmiechy na twarzach Dracona i Hermiony. Para cieszyła się również z tego, że
ich przyjaciele z Gryffindoru oraz Slytherinu bardzo się polubili. Po rozprawie
Pansy szybko stała się najlepszą koleżanką Ginny, zaś Terence, wybrany po
Zabinim na kapitana drużyny quidditcha, odnalazł wspólny przywódczy język z
Harrym. Nienawiść pomiędzy dwoma dawno zwaśnionymi domami powoli zaczęła
zacierać się dzięki dramatycznym wypadkom, które miały miejsce zimą. Nie było
dnia, w którym nie wymieniliby szczerych uśmiechów oraz słów powitania. Nagle
na porządku dziennym było to, że Adelajda Murton oraz jej chłopak, Adrian
Pucey, nowy prefekt naczelny, odbywali patrol, rozmawiając przyjaźnie z
Gryfonami.
Ślizgoni korzystali z każdej razem
spędzonej chwili, mimo że w końcu wiedzieli, że mają dla siebie całe życie.
W czerwcu nadeszły egzaminy końcowe –
owutemy. Wszyscy uczniowie ostatniego roku intensywnie powtarzali zaklęcia,
ingrediencja potrzebne do wykonania eliksirów oraz daty poszczególnych wojen w
czarodziejskim świecie. Każdego popołudnia biblioteka aż pękała w szwach, a
pani Pince nie nadążała z wypożyczaniem książek.
Również Dracona i Hermionę ogarnęła
gorączka związana z powtarzaniem materiału. Ograniczyli swoje nocne eskapady,
spotkania ślizgońskiej elity oraz ilość dni, które poświęcali, by opracowywać
kawały, aby czytać ich stare zapiski oraz podręczniki. Co drugie popołudnie
spędzali w dormitorium chłopaka, w którym mieszkał teraz jedynie on. Ze
wszystkich stron obłożeni byli księgami oraz pergaminami, a ich oczy szybko
sunęły po tekście. Dawali z siebie wszystko, by powtórzyć jak najwięcej, bo
wiedzieli, że od tego egzaminu zależy ich przyszłość.
- Czasem zastanawiam się, dlaczego tak
właściwie wciąż czytamy to wszystko, jeżeli jesteśmy najlepszymi uczniami na
naszym roku – powiedział pewnego popołudni blondyn. Siedział na swoim łóżku, a
Hermiona leżała na jego kolanach. Ze skupieniem analizowała przepis na Wywar Żywej
Śmierci.
- Ponieważ chcemy dostać dobrą posadę w
Ministerstwie Magii i zapewnić sobie dobrą przyszłość – odpowiedziała
nieuważnie.
Draco pokręcił głową i lekko się
zaśmiał, po czym wyjął książkę z dłoni dziewczyny. Położył wolumin na swojej
szafce nocnej i pochylił się nad Hermioną.
- Ale ja mam już zapewnioną najlepszą
przyszłość, jaka mogła być mi dana – szepnął, patrząc Ślizgonce głęboko w oczy
– Wygrałem ją w dzień rozprawy. Wygrałem ciebie i niezmącony moim ojcem spokój.
Z tymi dwoma elementami mogę być nawet najbiedniejszym czarodziejem.
- Nie mógłbyś być najbiedniejszym
czarodziejem, bo twoje arystokratyczne przyzwyczajenia nie pozwoliłyby ci na to
– odparła cicho, a w jej oczach skrzyły się złośliwe iskierki.
- Lepiej niż już nie mów, Granger, tylko
powtarzaj do egzaminu z eliksirów – powiedział naburmuszony, oddając jej
książkę.
- Nie mam zamiaru. Powtórkę można zrobić
jeszcze jutro, prawda? – zaśmiała się i przyciągnęła chłopaka do siebie, by go
pocałować. To zdecydowanie nie był dzień na uczenie się składników eliksirów.
Ostatnie dni szkoły minęły bardzo
szybko. Draco i Hermiona nie zdążyli nawet zorientować się, gdy po raz ostatni
opuszczali Hogwart jako uczniowie. W dłoniach dzierżyli dokumenty
poświadczające, że zdali owutemy na największą możliwą ilość punktów. Razem z
grupą rówieśniczych czarodziejów powozami jechali w stronę peronu w Hogsmeade,
by w Londynie pojawić się już jako dorośli obywatele ich świata.
- Nie wierzę, że te siedem lat tak
szybko minęło… - powiedziała cicho Ślizgonka. Właśnie przejeżdżali obok
Wrzeszczącej Chaty, z którą również wiązało się wiele wspomnień dziewczyny –
Wciąż czuję się, jakbym dopiero co dostała list z Hogwartu. A przecież tyle
rzeczy stało się od tego czasu…
- Niektóre pozostały jednak niezmienne –
zauważył Draco.
- Jakie? – zdziwiła się Hermiona – Ten
rok był zupełnie innych od poprzednich, które spędziliśmy w szkole.
- Owszem, jednak nie zmieniło się to, że
kocham cię jak szaleniec, a Gryffindor znów zgarnął Puchar Domów i Puchar
Quidditcha – blondyn szeroko się uśmiechnął.
Dziewczyna roześmiała się, słysząc te
słowa, i uświadomiła sobie, że były czystą prawdą. Tyle rzeczy działo się
podczas ich lat w szkole, a te dwa elementy pozostały niezmienne – silne
uczucie, które było pomiędzy Ślizgonami oraz puchary, którymi nigdy nie zostały
nagrodzone ich domy. Brak wyróżnień dla Slytherinu nie przeszkadzał im jednak w
tym roku. Sami stracili kilkadziesiąt punktów za znieważenie profesor Braddle
oraz wymykanie się nocą do Zakazanego Lasu.
- Myślę, że gdybyśmy w ostatniej klasie
wygrali jakiś puchar, ten rok byłby nieważny – zauważyła Hermiona.
- Tradycja musi być przecież
kontynuowana, prawda?
Znów się roześmiali. Przed nimi malował
się już budynek dworca w Hogsmeade. Dotarli do niego, a czarodzieje zaczęli
wsiadać do pociągu, który stał na peronie. Draco i Hermiona zajęli miejsca
razem z Harrym, Luną, Pansy oraz kilkoma innymi przyjaciółmi. Mimo że byli z
różnych domów, przez kilka godzin podróży wspominali wydarzenia, które przez te
siedem lat miały miejsce w Hogwarcie.
- A pamiętacie, jak na trzecim roku
Hermiona uderzyła Harry’ego i Rona?
- A pamiętacie, jak Luna po raz pierwszy
dała nam ,,Żonglera”?
- Jak Draco był oskarżony o otworzenie
Komnaty Tajemnic?
- Jak Ginny złapała swojego pierwszego
znicza?
- Jak Harry spadł podczas meczu i złamał
swoją miotłę?
- Jak Neville dodał złe składniki do
eliksiru i dostała miesięczny szlaban u Snape’a?
Obserwowali się nawzajem, wspominając smutne
i wesołe momenty ich życia i nie umieli uwierzyć, że jeszcze tak niedawno byli
grupką pałających do innych nienawiścią pierwszoklasistów.
Nim się obejrzeli, pociąg hamował już na
peronie 9 ¾.
Uczniowie Hogwartu przebrani już w swoje mugolskie ubrania, zaczęli wychodzić z
przedziałów, by jak najszybciej spotkać się ze swoimi bliskimi. Ślizgoni
pożegnali się ze swoimi przyjaciółmi, obiecując im, że za niedługo się
spotkają, po czym ruszyli w stronę miejsca, gdzie zazwyczaj czekali państwo
Granger.
- Jestem pewna, że moi rodzice gdzieś tu są… -
powiedziała dziewczyna, stając na placach, by mieć lepszy widok. Nigdzie nie
umiała znaleźć jednak Grangerów – Przecież prosiłam ich, by zawieźli mnie do
domu…
- Ja też o coś ich prosiłem – powiedział
Draco.
- O co? – odwróciła się w jego stronę i
spojrzała ze zdziwieniem.
- By nie mówili ci o moich planach –
uśmiechnął się, po czym chwycił dziewczynę ze rękę – Chciałbym teleportować cię
w pewne miejsce.
Zanim zdążyła wyrzec choć jedno słowo,
chłopak teleportował ich. Gdy zawroty głowy Hermiony ustały, rozejrzała się, by
zorientować, gdzie się znalazła.
Nigdy nie była w tym miejscu. Wąska
uliczka prowadziła do jedynego w okolicy domu. Budynek był duży, wybudowany w
klasycystycznym stylu, a wokół niego ciągnęły się zadbane ogrody. Posesja
otoczona była wysokim, czarnym płotem.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała Ślizgonka.
Spojrzała na Malfoy’a, który właśnie do niej podchodził.
- Dzięki tobie będę mieć najlepszą
przyszłość, jaką kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć – zaczął blondyn. Stanął
przed Hermioną i położył dłonie na jej ramionach – Nie wiem, jakim cudem na nią
zasłużyłem… Dlatego chciałem, byś i ty była zadowolona z naszej wspólnej
przyszłości – nachylił się nad nią – Witaj w domu, kochanie.
Lekko musnął jej usta, a ona z szoku nie
oddała nawet pocałunku. W głowie analizowała słowa Dracona, nie mogąc w nie
uwierzyć.
- To… nasz dom? – zapytała zdławionym z
emocji głosem i spojrzała na budowlę.
- Tak, to nasz dom – potwierdził
chłopak. Przyciągnął Ślizgonkę do siebie i mocno ją przytulił.
- Ale… jak to? – łzy wzruszenia zebrały
się w kącikach jej oczu.
- Pamiętasz, jak rok temu mówiłem ci o
tym, że mam zamiar wybudować swój własny dom? To nie były puste słowa. Już we
wrześniu mugolscy robotnicy zaczęli budować nasz dom. Byłem strasznie wybrednym
klientem, ale w końcu udało im się zadowolić mnie swoją pracą – roześmiał się
cicho – Chciałem, byś była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie wiem, czy
udało mi się to osiągnąć. Jeżeli nie, będę próbował dalej.
- Chyba żartujesz – zadarła głowę i spojrzała
prosto w jego oczy – Najszczęśliwszą kobietą na świecie stałam się już w dzień,
w którym mnie pokochałeś. Z domem czy bez, będę kochać cię tak samo – szepnęła.
- Ale musisz przyznać, że dom podnosi
nieco moje statystki – zażartował Malfoy.
- Tak… - potwierdziła dziewczyna – Ale
tylko troszeczkę.
- A co mam zrobić, by jeszcze troszeczkę
się podniosły? – zabawnie przechylił głowę w bok i zmarszczył nos.
- Możesz mnie pocałować – zaproponowała
Hermiona.
Draco natychmiast skorzystał z jej rady.
Gdy tylko jego usta objęły wargi Ślizgonki, statystki blondyna wystrzeliły w
górę niczym Srebrne Skrzące Węże.
Wnętrze domu było jeszcze bardziej
imponujące niż jego elewacja, choć wcześniej Hermionie wydawało się to
niemożliwe. Gdy tylko weszła do holu dworku, ujrzała kryształowy żyrandol,
który podwieszony był na wysokim suficie. Światło delikatnie rozpraszało się
przez kryształy i oświetlało kremowe ściany, na których wisiały obrazy. Kilkoro
drzwi oraz schody, które znajdowały się zaraz naprzeciwko wejścia prowadziły
zapewne do dalszych części domu.
- To jest jak sen… - szepnęła oczarowana
dziewczyna. Podeszła do jednej ze ścian i delikatnie przejechała palcem po
ramie obrazu, jakby bała się, że pod silniejszym dotykiem wszystko może pęknąć
jak bańka mydlana.
- Ale nim nie jest – odpowiedział
łagodnie Draco. Podszedł do Ślizgonki i chwycił ją za rękę – Powitaj swoją nową
rzeczywistość, Hermiono Granger.
Znów ją pocałował, a ona mocno się do
niego przytuliła. Przez chwile stali w uścisku, pośród jeszcze pachnących
nowością ścian i podłóg.
- Chodźmy obejrzeć dalsze części domu –
zaproponował w końcu blondyn. Hermiona od razu przystała na tę propozycję,
chcąc jak najszybciej ujrzeć, jakie niespodzianki przygotował dla niej chłopak.
Rzeczywistość o wiele przekroczyła
oczekiwania. Dziewczyna wciąż nie mogła uwierzyć, że ten dom był miejscem, w
którym miała zamieszkać na stałe. Niczym zahipnotyzowana wpatrywała się w
ogromny stół, który stał na środku jadalni, skórzaną sofę w salonie, wysokie
regały pełne książek w bibliotece oraz nowoczesny mugolskie sprzęt w kuchni.
Każde kolejne pomieszczenie, do którego wchodziła, zdawało się być piękniejsze
od poprzedniego. Pokój gościnny, kolejny salon, nawet spiżarnia – wszystko
urządzone było w niezwykle dobrym stylu, charakterystycznym dla Dracona.
Ostatnim pokojem, do którego weszła
dziewczyna, była ich sypialnia.
- Otwórz drzwi – polecił cicho blondyn.
- Powiedz mi, że nie ma tam prywatnego
lotniska, krytego basenu i sauny – zażartowała Hermiona.
- Kryty basen jest gdzieś indziej… -
dziewczyna roześmiała się, słysząc jego słowa – A jeżeli chodzi o prywatne
lotnisko, to niezły pomysł.
Ślizgonka z ciekawością otworzyła drzwi
i ujrzała najpiękniejszy pokój, jaki kiedykolwiek istniał.
Sypialnia była ogromna. Zielone ściany
idealnie komponowały się z jasnymi zasłonami, które wisiały w oknach i satynową
pościelą, która leżała na łóżku. Zaraz obok posłania mieściło się wyjście na
balkon, z którego widok roztaczał się na ogród wokół posiadłości. W pokoju
stały dwa regały z ulubionym książkami Ślizgonów, duża komoda, toaletka, o
której dziewczyna wcześniej tylko śniła, oraz dwie szafy. Na ścianach
zawieszone były zdjęcia Dracona i Hermiony, lustro w złotej ramie oraz ogromny
plakat z Florence Welch i jej autografem.
- Proszę, powiedz mi, że Flo nie maczała
w tym palców – powiedziała Hermiona, spoglądając na blondyna – Powiedz mi, że
Flo nie urządzała z tobą tego domu.
- Nigdy nie chciałem cię okłamywać… -
zaczął chłopak, a na jego twarzy błąkał się złośliwy uśmiech.
- Dobrze, powiedz mi więc, gdzie jest
pokój, w którym ściany są pokryte brokatem, a koronkowe sukienki i futra leżą
na ziemi gotowe, by się przez nie przewrócić? – zapytała ze zrezygnowaniem,
ledwo ukrywając śmiech.
- Możesz być mi wdzięczny, bo Flo
chciała go urządzić. Ja jednak odwiodłem ją od tego pomysłu. Pomyślałem, że w
jego pierwotnym miejscu można zrobić coś innego – tajemniczo się uśmiechnął, po
czym chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę drzwi, które mieściły się
na zachodniej ścianie pokoju.
Gdy przekroczyła próg pomieszczenia,
wiedziała, że od tego dnia jej kąpiele staną się dwa razy dłuższe. Już
wyobrażała sobie siebie, zanurzoną po uszy w wypełnionej wodą wannie.
- Zwariowałeś – powiedziała szeptem,
wpatrując się w srebrno – szmaragdowe kafelki, lustro oraz puchowe ręczniki
położone na brzegu wanny.
- Być może to skutek uboczny zbyt
długiego przebywania z tobą – uśmiechnął się lekko.
Ślizgonka roześmiała się na te słowa, a
jednocześnie na jej policzki wypłynęły najprawdziwsze łzy wzruszenia.
Powoli niebo zaczynało już zmieniać swój
kolor z różowego na krwistoczerwony. Draco i Hermiona siedzieli w altanie w ogrodzie.
Wokół pachniały kwitnące róże, a mieszkające na drzewach ptaki cichutko
ćwierkały. Zachód słońca wyglądał niesamowicie w asyście zadbanych klombów,
pełnych kwiatów, oraz małego stawu, który mieścił się obok altany. Światło
prześwitywało przez okna dworku Ślizgonów, sprawiając, że budynek wyglądał
jeszcze piękniej. W oddali majaczyło się niewysokie wzgórze, na którym mugole
uprawiali pszenicę i rzepak.
- Wiesz, że nikt nie zrobił jeszcze dla
mnie tak cudownej rzeczy? – zapytała cicho dziewczyna. Obserwowała, jak mała
pszczoła siada na kielichu piwonii i zbiera z niego pyłek.
- Wiem. Chciałem być pierwszy – uśmiechnął
się szeroko i objął Hermionę ramieniem.
- Koniecznie musimy zaprosić tu naszych
przyjaciół – powiedziała – Najlepiej już jutro.
- Nie jutro… - rzekł z ociąganiem Draco.
- Dlaczego? – zdziwiła się. Okręciła się
w jego ramionach i spojrzała prosto w jego oczy przenikliwym wzrokiem.
- Daj mi kilka dni, żebym mógł się
nacieszyć tobą w samotności – powiedział uwodzicielsko.
- Tak, ty, ja i wielka twarz Florence Welch,
która wisi naprzeciwko naszego łóżka – zauważyła Ślizgonka, próbując zachować
powagę – To naprawdę będą romantyczne dni. Florence jak nikt inny nadaje się na
przyzwoitkę.
- Flo stwierdziła, że na pewno jest
pierwszą rzeczą, na którą chcesz patrzeć zaraz po obudzeniu. Powiedziała, że to
ją kochasz najbardziej – zaśmiał się blondyn.
- Doceniam jej troskę, ale to chyba ja
najlepiej wiem, kogo kocham najbardziej – szepnęła, przybliżając twarz do ust
Malfoy’a.
- Czyli zapraszamy przyjaciół dopiero za
kilka dni? – spytał z nadzieją blondyn.
- Tak, pacanie – zaśmiała się, po czym
go pocałowała.
***
Dzwonek zadźwięczał na parterze domu.
Hermiona podbiegła, by otworzyć drzwi i powitać kolejnego gościa, który
odwiedził posiadłość Ślizgonów.
- Cześ, Harry! Cześć, Luna! –
powiedziała entuzjastycznie i przepuściła przyjaciół w drzwiach.
- Witaj, Hermiono – przywitali się.
Następnie ich wzrok padł na wnętrze domu i z ich ust wypłynął potok słów
zachwytu. Dziewczyna, przyzwyczajona już do mów pochwalnych wygłaszanych na
temat domu, tylko miło się uśmiechnęła, po czym poprowadziła Gryfona i Krukonkę
do większego salonu, w którym znajdowali się już Ginny ze swoim chłopakiem oraz
Draco.
Weszli do pokoju, a Ślizgonka wskazała
przyjaciołom sofę, na której mogli spocząć. Widać było, że są oczarowani i tym
pomieszczeniem. Ze skrzącymi oczami wpatrywali się w zdobiony kominek, ściany
wyłożony staromodną tapetą w kwiaty oraz oszklony kredens, przy którym Dracon
przygotowywał drinki.
Hermiona podeszła do blondyna, nie zdążyła
jednak wyrzec ani jednego słowa, bo dzwonek u drzwi ponownie rozbrzmiał. Lekko
uśmiechnęła się tylko do chłopaka i znów podbiegła do wrót.
Gdy tylko je otworzyła, ujrzała Florence
i Isę. Kobiety od razu przytuliły Ślizgonkę, po czym zaczęły wychwalać
otoczenie domu oraz jego wnętrze.
- Jak podoba ci się mój plakat w
sypialni? – zapytała ruda, gdy szły w stronę salonu.
- Jest… cudowny – powiedziała Hermiona.
Otworzyła drzwi do pokoju, w którym siedzieli już ich przyjaciele.
- Wiedziałam, że będzie ci się podobać –
powiedziała zadowolona z siebie Flo, na co Isa tylko się roześmiała.
- Rozgośćcie się – rzekła dziewczyna,
powstrzymując się od śmiechu, i wskazała kobietom sofę, na której siedzieli już
Gryfoni i Krukonka. Isa i Florence ochoczo dosiadły się do nich i rozpoczęły
rozmowę na temat mistrzostw quidditcha, które miały rozpocząć się za niecały
miesiąc.
Czas minął im szybko i nawet się nie
obejrzeli, gdy na dworze zaczęło się już ściemniać. Ginny i Neville wyszli jako
pierwsi, zaraz po nich dom opuścili Harry i Luna. Gdy słońce chowało się za
horyzont, w salonie pozostały już tylko dwie artystki i Ślizgoni.
Hermiona wstała z fotela i usiadła obok
Florence, która wpatrywała się w swój pusty kieliszek po winie. Mimo że jak
zwykle mówiła żywiołowo przez całe popołudnie, wydawała się przygaszona.
Dziewczyna objęła ją ramieniem.
- Czy coś się stało? – zapytała cicho.
- Nic takiego… - rzekła z ociąganiem
ruda – Jak się domyśliłaś?
- Znam cię nie od dziś. Rzadko zdarza
się, byś nie skorzystała z poskakania po czyimś domu – Ślizgonka uśmiechnęła
się pod nosem.
- Flo dostała list z Ministerstwa Magii
– wytłumaczyła za przyjaciółkę Isa – Wzywają ją na rozprawę.
- To chyba nic wielkiego. Nie pierwszy
raz cię o coś oskarżają, prawda?
- Nie, jednak… - Florence się zawahała –
Wydaje mi się, że tym razem może nie pójść mi tak dobrze. W ostatnim czasie
zostali wybrani nowi przysięgli w Wizengamocie. Boję się, że może nie spodobać
im się to, że używam magii na koncertach i powiedziałam Robowi, kim naprawdę
jestem – sięgnęła do kieszeni swoich spodni i wyjęła z nich list. Podała go
Hermionie, a ta od razu go przeczytała:
,,Droga Panno Welch!
Informujemy, że dnia 10.07. bieżącego
roku odbędzie się rozprawa dotycząca licznych wykroczeń, których dopuściła się
Pani przez ostatnie pół roku. Były to przede wszystkim naruszania paragrafów
Statutu Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Prosimy o stawienie
się w dzień rozprawy w Wielkiej Sali Wizengamotu. Inaczej będziemy zmuszeni wydać
wyrok bez Pani obecności i możliwości obrony.
Z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii”
- Poza tym, wiesz, że Connor McCrowd nie
pała do mnie sympatią – mruknęła Flo.
- Musimy być dobrej myśli – dziewczyna
poklepała rudą po ramieniu – Nam się udało, dlaczego ty miałabyś przegrać? Mogę
poprosić Dracona, który ma przyjaciół w ministerstwie, by zorientował się, jak
wygląda twoja sprawa. Draco! – odwróciła głowę w stronę chłopaka, który stał
przy wyjściu na taras i pił Ognistą Whisky – Masz może znajomych w Biurze
Niewłaściwego Użycia Magii?
- Oczywiście, kochanie. Jeffry tam
pracuje – odpowiedział blondyn i podszedł do sofy – Czy coś się stało?
- Florence została oskarżona o używanie
magii przy mugolach – wytłumaczyła Ślizgonka.
- Znowu – dopowiedziała ponuro artystka.
- Flo, przestań już tak się nad sobą
użalać! – krzyknęła zdenerwowana Isa – Wygrasz tę sprawę i koniec. Jak zwykle
robisz wokół siebie niepotrzebne zamieszanie.
- A co jeżeli nie? – spytała Florence –
Co, jeżeli będę musiała zostawić moich fanów, was, Roba…
- Nie będziesz musiała tego zrobić –
przekonywały ją przyjaciółki.
- Koniecznie musze napisać testament,
gdybym nie przeżyła Azkabanu… – kontynuowała kobieta – Wszystkie sukienki
zapiszę Isie…
- Dorzuć też te bordowe buty. Wiesz, że
je lubię – podpowiedziała blondynka.
- Isa, to poważna sprawa – obruszyła się
wokalistka.
- Może odrobinę brokatu na poprawę
humoru? – zaproponowała Hermiona, by rozładować atmosferę, w czym zawtórowała
jej blondynka. Różdżką przywołała z sypialni dwa worki błyskotek. Malfoy od
razu odszedł w stronę balkonu, uśmiechając się pod nosem, bo wiedział już, że
połączenie brokatu i rudej jest dosłownie wybuchowe.
- W sumie… czemu nie? – Flo chwyciła w
dłoń opakowanie i roześmiała się, po czym rozerwała worek i pokryła cały pokój
brokatem – Lśnimy i już nigdy nie będziemy się bać! Szczególnie Connora! –
krzyknęła
- Wypowiedz me imię, a każdy kolor
rozbłyśnie!* – zawtórowały jej Hermiona i Isa.
Zaczęły biegać po pokoju i wcierać w
swoje ciała i ubrania złoty brokat, śpiewając piosenki napisane przez Florence.
Cały strach kobiety przed rozprawą nagle rozwiał się niczym dym, gdy
przypomniała sobie, kim jest – nieustraszoną, wolną i rudą kobietą, która miewa
wypadki ze swoimi espadrylami, używa ramienia jako tamburyna, kocha brokat i
sprawia, że tysiące ludzi codziennie się uśmiecha**.
Tacy ludzie nie mogą po prostu trafić do
więzienia.
* cytat z piosenki piosenki FATM ,,Spectrum": ,,Say my name and every color illuminates. We are shining and we'll never be afraid again"
** Florence często nabawia się siniaków - jeden z nich był skutkiem upadku ze schodów przez espadryle, inny - zbyt długiego uderzania we własne ramię.
Powiem tyle... *.* *_____*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: koniec Hogwartu w pewnym sensie zrobiło się smutno, że to koniec. Najbardziej podobało mi się to, że Gryfoni i Ślizgoni się pogodzili! Chociaż tradycja z pucharami została zachowana :D
Po drugie: dom Draco i Hermiony to po prostu marzenie gratuluję wyobraźni ;)
Po trzecie: Mam nadzieję, że Flo nie będzie miała kłopotów. Trzymam za nią kciuki
Rozdział oczywiście na plus :) Czekam na kolejne rozdziały
życzę weny i czasu na ich pisanie!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję!
UsuńMam nadzieję, że kiedyś będę mieć choć w połowie tak piękny dom, jaki moja wyobraźnia wyprodukowała na potrzeby tego ff ;)
Rozwiązanie problemu Florence będzie już w kolejnym rozdziale :)
Również pozdrawiam! J. M.
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona są tacy słodvy i po prostu idealnie stworzeni dla siebie *.* ale ciekawe.kiedy ta ich sielanka sie skończy....
Mam nadzieję, że Flo wygra sprawę w sądzie i nie będzie musiała pisać testamentu haha ;)
Pozdrawiam i weny życzę! ^^
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńNiestety, rzeczywiście szczęście nie będzie trwać wiecznie... ale przecież cierpienie również ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Bardzo fajny rozdział, pomimo że to koniec ich przygody z Hogwartem. Malfoy wybudował Hermionie dom ehhhh czego chcieć więcej? :D pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Iva Nerda
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również pozdrawiam ;) J. M.
UsuńRozdział boski *.* Draco taki słodki... I ten dom :) mam nadzieję że już będą razem szczęśliwi i że Flo wygra rozprawę, ona jest poprostu genialna :D Ale i tak ten plakat w sypialni Draco i Hermiony jest najlepszy. Pozdrawiam i życzę weny:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńCieszę się, że Flo skradła tak wiele serc ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Jestem i ja!
OdpowiedzUsuńKolejny udany rozdział, jestem wielce zachwycona prezentem, który Draco zrobił Hermionie. Po prostu ideolo! ;3
Cieszy mnie to, że liny niezgody pomiędzy Gryfonami, a Ślizgonami przerwały się i nie duszą już naszych bohaterów ^^ Jestem przekonana, że takiego rodzaju zgodność przyda się im w dalszych przygodach (8 rozdziałów xD)
Mam również nadzieję, że Flo nic się nie wydarzy... bo to by było niezbyt fajne... Moje pytanie: Będziesz i tą rozprawę opisywać? ;3
Przepraszam, że mój komentarz jest słabszy niż poprzednie, ale jestem już tak wyczerpana, że najchętniej spędziłabym piątkowy wieczór na śnie... chyba tak zrobię :)
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny <3
Bardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście, nieco się przyda... ale nie będzie aż tak kolorowo.
Będę opisywać jedynie koniec rozprawy, ponieważ jest ważny. Ale nic więcej nie powiem ;)
Ja też za niedługo idę spać, bo ten tydzień był okropny :/
Również pozdrawiam! J. M.