Hej, kochani!
Ten, ostatni już, rozdział chciałabym dedykować Jagodzie oraz Julii, która umieją rozśmieszyć mnie do łez ;)
Niestety, epilog dodam dopiero 4 kwietnia, jednak mam nadzieję, że ten rozdział nie pozostawi wam wątpliwości co do tego, jak zakończyła się ta historia i nie będzie przeszkadzać Wam tak duża przerwa:)
Wszystkim Wam życzę wesołych świąt!
Johanna Malfoy :*
******
Szeroko otworzyła swoje oczy i wciągnęła
powietrze do płuc. Pierwszy oddech był nieprzyjemny, piekł ją w oskrzela i
drapał w gardło. Całe ciało było sztywne, a kręgosłup zdawał się płonąć ogniem. Ciemne plamki wywołane bólem tańczyły przed oczami dziewczyny,
nie pozwalając na zobaczenie, gdzie się znalazła. Zaczęła intensywnie mrugać,
by przepędzić mroczki spod powiek.
I wtedy ujrzała dwie lśniące tęczówki o
kolorze lodu. Mimo że mogły wydawać się one zimne, dla Hermiony przepełnione
były bezbrzeżnym ciepłem. Zlały się razem z resztą otoczenia i po chwili
dziewczyna czuła się, jakby błękit oczu ją obejmował.
- Draco… - szepnęła. Nie wiedziała
nawet, jakim cudem słowa opuściły jej krtań. Wydawało jej się, że nie poruszyła
nawet swoimi spierzchniętymi wargami.
- Hermiono… - chłopak szybko pochylił
się nad nią.
Jego jasne włosy były rozwichrzone.
Prześwitywało przez nie jasne światło, tworząc wokół głowy Malfoy’a aureolę.
Wyglądał jak anioł. Może właśnie nim był. Może dziewczyna umarła, a teraz ta
postać o twarzy jej ukochanego ma za zadanie poprowadzić ją dalej… w stronę
białego światła…
- Czy ja… umarłam? – zapytała cicho.
Wszystko, co było wokół niej, wydawało się nierealne.
- Nie, nie, nie umarłaś – powiedział
łagodnie chłopak – Jesteś tu ze mną. Już wszystko jest dobrze.
Hermiona chciała wyciągnąć dłoń w stronę
jego policzka, jednak kończyna nie poruszyła się. Draco, widząc jej próby,
chwycił jej rękę i przyłożył do swojej twarzy. Dziewczyna poczuła kilkudniowy
zarost blondyna pod swoimi palcami.
- Dlaczego myślałaś, że umarłaś? –
zapytał cicho.
- Wyglądasz jak anioł… twoje włosy…
Lekko się uśmiechnął, po czym przejechał
opuszkami po kościach policzkowych brązowowłosej. Dopiero wtedy Hermiona
uświadomiła sobie, że żadne zaklęcie nie kryje starych blizn na jej twarzy.
Palce Dracona przesuwały się po nierównościach na jej brodzie, czole i
policzkach.
- Dlaczego moje blizny są odkryte?
Przecież zawsze nakładałam na nie zaklęcie… - szepnęła.
- Pamiętasz o swoich bliznach? – w
głosie Malfoy’a słychać było napięcie, a jego oczy błyszczały nadzieję.
- Moje wspomnienia wróciły. Pamiętam
wszystko… to, jak przebywałam w lochach. I Avadę Kedavrę.
Usta Dracona powoli układały się w
szeroki uśmiech. Chłopak nachylił się nad dziewczyną i pocałował jej powieki,
policzki i kąciki ust. Dłoń Hermiony zsunęła się z jego twarzy i leżała teraz
na karku blondyna, przyciągając go do niej na tak mocno, jak tylko mogło
pozwolić na to jej słabe ramię.
- Czyli pamiętasz mnie? – upewnił się.
- Tak. Pamiętam wszystko. Od pierwszego
dnia, gdy spotkaliśmy się na dworcu – potwierdziła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to
cieszy.
Powoli i delikatnie ją pocałował,
jednocześnie wodząc swoimi chłodnymi palcami po jej ramionach, barkach i szyi.
Ciało Hermiony było słabe i wiotkie, więc jego dłonie jedynie muskały skórę
dziewczyny. Ale nawet tak mały kontakt z jej ciałem, świadomym jego miłości,
był dla niego upojny. Mimo że od porwania brązowowłosej tego popołudnia miały
minąć zaledwie trzy dni, czuł się, jakby nie widział jej wieki.
- Draco, co dokładnie stało się
wczorajszego popołudnia? Co stało się po tym, jak zemdlałam? Jak skończyła się
bitwa w Malfoy Manor? Czy wszyscy przeżyli? – zapytała w końcu, nieco odsuwając
się do jego ust.
- Nie myśl na razie o tym – odpowiedział
wymijająco, ponownie ją całując – Musisz dobrze odpocząć. Ostatnie dni
całkowicie cię wyczerpały. Porozmawiamy, gdy odzyskasz siły.
Hermiona chciała zaoponować, ponieważ
błysk smutku w oczach chłopaka nie świadczył niczego dobrego. Chciała
natychmiast dowiedzieć się, czy z jej przyjaciółmi wszystko jest w porządku, a
Lucjusz siedzi już w zatęchłej celi Azkabanu. Jednak gdy tylko powieki
dziewczyny usłyszały wzmiankę o śnie, zaczęły ciążyć jej, jakby zrobione były z
ołowiu. Nie zdążyła nawet wyszeptać imienia swojego ukochanego, gdy zapadła w
sen – pierwszy spokojny od kilku dni.
Siedział przy łóżku Hermiony, trzymając
ją za rękę. Obserwował, jak jej klatka piersiowa miarowo się uniosła, a wargi
od czasu do czasu układały się w jedno słowo - ,,Draco”. Za każdym razem, gdy z
jej krtani wyrywał się cichy szept, serce Dracona boleśnie się ściskało.
Wyglądała tak spokojnie. Nie wiedział, jak przekaże jej wszystkie okropne
wieści, które przyniosła ze sobą wczorajsza bitwa – od tego, jak poważnie
została ranna, a Florence złamała nogę, aż po śmierć Pasny i Gavina. Dziewczyna
wydawała się teraz blondynowi mała i bezbronna, mimo że w rzeczywistości była
jedną z najodważniejszych osób, jakie znał. Jednak perspektywa powiadomienia
jej o wszystkich wydarzeniach poprzedniego dnia napawała go zgrozą. Po tym, co
działo się z nią w nocy, nie chciał ponownie widzieć jej cierpienia.
Pamięcią wrócił do zdarzeń, które miały
miejsce kilkanaście godzin temu.
Zaraz po tym, jak Lucjusz wycelował w dziewczynę Avadą Kedavrą, Draco
chwycił Hermione za rękę, by uratować ją od śmierci. Brązowowłosa uniknęła
klątwy, jednak boleśnie upadła, łamiąc swoją prawą rękę oraz obojczyk oraz
zupełnie tracąc przytomność. Leżała na brukowanym rynku wioski niczym szmaciana
lalka, z kończynami wykręconymi pod dziwnym kątem, a jedyne, co chciał w tym
momencie zrobić Draco, to podbiec do niej i próbować ją ratować. Wiedział
jednak, że jest to niemożliwe dopóki nie pokona swojego ojca. Długowłosy stał
przed nim z wyciągniętą różdżką i śmiał się w najlepsze.
Gniew się w nim zagotował. Nie mógł
pozwolić, by i tym razem Lucjusz wygrał. Kątem oka widząc, jak mężczyzna
przygotowuje się do rzucenia kolejnej klątwy na Ślizgonów, ukląkł przy miejscu,
w którym leżał duży głaz. Chwycił go i bez namysłu cisnął nim w stronę swojego
ojca, dostrzegając jeszcze drobny błysk światła.
Głuchy trzask łamiących się kości
wypełnił cisze panującą na rynku Linlithgow. Draco ujrzał, jak jego ojciec
przewraca się na bruk, a z jego głowy cieknie wąska strużka krwi. Ostrożnie
podszedł do Lucjusza. Zobaczył, że jego klatka piersiowa jeszcze się unosi,
lecz mężczyzna był całkowicie nieprzytomny. Z ulgą odebrał mężczyźnie różdżki,
które ten trzymał w kieszeni szaty i związał go zaklęciem. Następnie odwrócił
się w stronę Hermiony.
To, co zobaczył, zwaliło go z nóg.
Wokół dziewczyny tworzyła się kałuża
krwi. Liche ubrania brązowowłosej były już całkowicie przesiąknięte czerwoną
cieczą. Chłopak podbiegł do Hermiony, przyklękając przy niej. Rozerwał szatę, w
którą była ubrana, aby odnaleźć źródło krwotoku.
Ale nie było ono jedno. Całe ciało jego
ukochanej pokryte było głębokimi ranami. Wtedy Draco uświadomił sobie, że
błysk, który widział przed znokautowaniem Lucjusza był zaklęciem, które
długowłosy wysłał w stronę Hermiony. Chłopak z przerażeniem odkrywał coraz to
nowe miejsca, z których toczyła się krew dziewczyny. Był niemal pewien, że jego
ojciec przeklął brązowowłosą Sectumsemprą, więc nerwowo szukał w swojej głowie
przeciwzaklęcia, którego podczas wojny nauczył go Snape.
W końcu dwa słowa zajaśniały w jego
głowie na czerwono – Vulnera Sanentur. Szybko chwycił swoją różdżkę w dłoń i wypowiedział słowa formuły, modląc się, by zadziałały. Minęło jednak kilka
sekund, a rany nie przestawały znikać. Wtedy Draco zauważył, że krew cieknie
również z lekko rozchylonych warg Hermiony oraz jej ucha.
Ten widok zmroził go bardziej niż
cokolwiek innego. Uświadomił sobie, że Lucjusz musiał użyć o wiele
poważniejszej klątwy od Sectumsempry. Ta, która została rzucona na dziewczynę
wywoływała obrażenia nie tylko zewnętrzne, ale i wewnętrzne.
Chłopak nie wiedział, co robić. Żadne
zaklęcie, jakie znał, nie chciało działać, a twarz jego ukochanej robiła się
coraz bledsza. Zdawał sobie sprawę, że w każdym momencie może teleportować się
z nią do świętego Munga, jednak bał się zostawiać spetryfikowane ciało swojego
ojca na rynku w mugolskiej wiosce. Zawsze mógł wysłać patronusa do któregoś ze
swoich przyjaciół, lecz bał się, że dotarcie do tego miejsca zajęłoby im zbyt
wiele czasu.
Po kilku sekundach jego rozterki
rozwiązały się same. Usłyszał głośny krzyk:
- Draco! Hermiono!
Szybko się odwrócił i zobaczył Isę oraz
Florence, które biegły w jego stronę. W pewnym momencie ruda potknęła się i
przewróciła, krzycząc przy tym. Blondynka tylko na chwilę obejrzała się za
siebie, obiecując przyjaciółce, że za chwilę do niej przyjdzie. Zaraz potem
znalazła się tuż przy Malfoy’u.
- Draco, co się stało? – zapytała z
paniką w głosie.
- Nie mam czasu. Pilnujcie tylko
Lucjusza. Ja teleportuję się do Munga.
Reszta wydarzeń zlała się w jedną
niewyraźną plamę. Pamiętał okrzyki magomedyków, którzy diagnozowali Hermionę
oraz ich siarczyste przekleństwa, gdy nawet najsilniejsze leki nie chciały działać.
Właśnie wtedy po raz pierwszy w życiu naszła Dracona myśl, że jego dziewczyna
naprawdę może umrzeć.
W końcu, po pięciu godzinach, gdy
księżyc był już wysoko na niebie, pracownicy szpitala powiadomili go, że
brązowowłosa najprawdopodobniej zostanie wyleczona. Ulga spłynęła na niego jak
deszcz na suche pole. Nie mógł jednak w pełni rozkoszować się tą dobrą
wiadomością, ponieważ podczas czekania na werdykt magomedyków spotkał Isę.
Kobieta powiedziała mu o śmierci Gavina oraz o tym, że od kilku godzin w Malfoy
Manor trwają poszukiwania jego matki – jak na razie nieskuteczne. Draco
próbował ukryć, jak bardzo wstrząsnęły nim te informacje, jednak zdradziło go
drżenie warg. Szczególnie zaniepokoiła go wieść o Narcyzie. Bał się, że Lucjusz
skrzywdził również ją. Mogła leżeć teraz w jednym z wielu schowków, które
znajdowały się w dworze.
- Draco… - powiedziała niepewnie Isa,
stojąc przed blondynem. Światło księżyca wpadające przez duże okno oraz stara
żarówka oświetlały jej jasną twarz – Wiem, że bardzo przejmujesz się teraz
stanem Hermiony, ale czułabym wyrzuty sumienia, gdybym nie powiedziała ci od
razu, czego dowiedziałam się od aurorów.
- Nic się nie stało – odpowiedział, nie
patrząc w jej stronę – Dziękuję ci za te informacje. Wiesz może, co stało się z
moim ojcem?
- Został zabrany do ministerstwa. Jutro
rano odbędzie się proces.
Zamilkli. Z sali szpitalnych dochodziły
ich odgłosy zderzających się ze sobą fiolek z eliksirami.
- Naprawdę bardzo mi przykro z powodu
twojej mamy – powiedziała w końcu blondynka.
- To… nic takiego – odpowiedział.
- Może chcesz, żebym tu z tobą została?
– zaproponowała Isa – I tak muszę poczekać jeszcze na Florence. Magomedycy
próbują uzdrowić jej złamaną nogę.
Blondyn niepewnie spojrzał na kobietę. Wydawała
się bardzo przejęta wszystkimi wydarzeniami, które miały miejsce owego
popołudnia.
- Naprawdę, Draco, lepiej, żeby ktoś tu
z tobą siedział. Nie chcę, byś… byś był sam, gdy przyjdą powiadomić cię o
stanie Hermiony – jej głos lekko zadrżał.
W końcu chłopak dał się przekonać. Razem
z blondynką usiadł na krzesłach pod salą szpitalną. Nie minęło nawet kilka
minut, gdy łzy wypełniły oczy Malfoy’a. Zanosząc się szlochem, padł w ramiona
Isy. Nie obchodziło go w tym momencie, że wygląda dziwnie, a płacz wcale a
wcale mu nie przystoi. Przeżywał najgorsze chwile w swoim życiu i nie
przejmował się niczym oprócz Hermiony oraz swojej matki.
Walka z Lucjuszem została wygrana, ale
mężczyzna zdążył dopiąć swego. Jeżeli tej nocy coś miało pójść nie tak, Draco
wiedział, że będzie to najsromotniejsza przegrana, jakiej kiedykolwiek
doświadczył.
Teraz, gdy był już świadomy tego, że
Hermiona będzie zdrowa, wszystkie nocne wydarzenia wydawały mu się koszmarem.
Przestał wciąż je wspominać i skupił się na teraźniejszości. Brązowowłosa
właśnie się budziła. Lekko zacisnęła palce na dłoni blondyna i uchyliła swoje orzechowe
oczy. Chłopak chciał pochylić się nad nią i odgarnąć kilka loków z jej czoła,
jednak w tym samym momencie drzwi sali się otworzyły.
- Draco… - powiedział Harry ostrożnie.
Hermiona, gdy tylko go zobaczyła, chciała podnieść się z łóżka, jednak Malfoy
ją powstrzymał – Czy możesz na chwilę tu przyjść?
- Zaraz wrócę, Hermiono – szepnął do
dziewczyny chłopak. Zaraz po tym wyplątał dłoń z uścisku brązowowłosej i
wyszedł z pomieszczenia.
***
Narcyza wbiegła do holu swojego dworu i
zamarła. Po wczorajszej bitwie pomieszczenie wyglądało okropnie. Dywany były
podziurawione, a drzwi do salonu nadpalone.
- Halo! Czy ktoś tu jest?! – krzyknęła.
Miała cichą nadzieję, że walka, która
odbyła się poprzedniego popołudnia, zakończyła się wygraną Zakonu Feniksa. Nie
mogła jednak zupełnie wyrzucić ze swojej głowy obrazu Lucjusza schodzącego na
parter i ciągnącego za sobą nieprzytomnego Dracona… Bała się, co zrobi, jeżeli
rzeczywistość będzie równie straszna.
Jednak jej wszystkie obawy rozwiały się,
gdy na schodach usłyszała kroki zupełnie niepodobne do tych, które zawsze
stawiał jej mąż. Już po chwili w holu pojawili się dwaj młodzi mężczyźni,
których kobieta widziała po raz pierwszy w swoim życiu. Jeden z nich był wysoki
i miał włosy czarne jak heban. Drugi, nieco niższy miał umięśnione ramiona i
sięgające do ramion orzechowe loki.
- Narcyza Malfoy? – zapytał jeden z
nich. Podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona.
- Tak, to ja – odpowiedziała nieco zdziwiona.
- Szukamy pani od wczorajszego wieczora
– powiedział drugi mężczyzna – Gdzie pani była?
- Mój… mój mąż zamknął mnie przed
wczorajszą bitwą w jednej z komnat – rzekła drżącym głosem – Dopiero przed
chwilą udało mi się wydostać.
- Pani syn bardzo się martwił. Myślał,
że Lucjusz… - ciemnowłosy przejechał swoją dłonią po szyi.
- Draconowi nic się nie stało? –
zapytała z radością.
- Jemu nie… - odpowiedział z ociąganiem
długowłosy. Niepewnie spojrzał na Narcyzę.
- Hermiona – zdołała tylko wykrztusić jasnowłosa.
Cała jej radość się ulotniła. Wiedziała, że Ślizgonka była najważniejszą osobą
dla jej syna, i gdyby cokolwiek się jej stało, mógłby tego nie przeżyć.
- Tak mi przykro, pani Malfoy… Wczoraj
wieczorem trafiła do Munga w bardzo ciężkim stanie – wyjaśnił długowłosy –
Kiedy kilka godzin temu byliśmy w szpitalu, była jeszcze nieprzytomna.
- Co dokładnie jej się stało? – zapytała
szeptem.
- Lucjusz rzucił na nią bardzo silną
czarnomagiczną klątwę. Magomedycy po raz pierwszy się z nią spotkali. Dziewczyna miała bardzo wiele obrażeń zewnętrznych i wewnętrznych.
Narcyza przypomniała sobie, jak jej mąż
z dumą prezentował jej działanie nowego wymyślonego przez niego zaklęcia
zabijającego. Na pierwszy rzut oka działało tak, jak Sectumsempra, jednak było
o wiele silniejsze. Powodowało uszkodzenia organów wewnętrznych, czasem nawet
rdzenia kręgowego. Kobieta znała antyzaklecie, które eliminowało wszelakie
skutki uboczne, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że jest ono nieznane
magomedykom. Jeżeli Lucjusz naprawdę rzucił na Hermionę tę klątwę, dziewczyna
była w ogromnym niebezpieczeństwie. Nawet jeżeli pracownikom Munga będzie
wydawać się, że ją uleczyli, bez zabezpieczenia jej odpowiednim zaklęciem może
umrzeć w każdej chwili.
- Musze natychmiast teleportować się do
świętego Munga – powiedziała szybko. Mężczyźni nie zdążyli nawet zareagować,
gdy Narcyza zniknęła sprzed ich oczu.
***
Florence i Isa siedziały przed salą, w
której przebywała Hermiona oraz Draco. Ruda nerwowo bawiła się swoimi
kosmykami, czekając aż magomedyk pozwoli jej i jej przyjaciółce zobaczyć się ze
Ślizgonami.
- Myślisz, ze naprawdę została już
uleczona? Że nic jej nie będzie? – zapytała niepewnie blondynki.
- Tego niestety nie możemy być pewni –
odpowiedział męski głos. Wokalistka odwróciła się i ujrzała za sobą pracownika
szpitala – Niestety, klątwa, która została użyta na pannie Granger nie jest nam
znana. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, jednak nie wiemy, czy będzie to
wystarczające.
- Ale przecież Hermiona się obudziła…
- No jeszcze nic nie znaczy, panno Welch
– magomedyk smutno pokiwał głową – Nie mówcie na razie tego panu Malfoy’owi,
ale… wcale nie jesteśmy pewni, czy panna Granger przeżyje to wszystko. Mogliśmy
jedynie przedłużyć jej życie o kilka dni… Klątwa zaatakowała jej układ nerwowy.
W najlepszym wypadku Hermiona do końca życia pozostanie niepełnosprawna.
Isa zakryła swoje usta dłonią. Przecież
niecałą godzinę temu słyszała wesoły głos Dracona, który opowiadał jej o tym,
że Hermiona odzyskała swoje wspomnienia. Blondyn był pewny, że teraz wszystko
potoczy się dobrze…
- Naprawdę nie możecie nic z tym zrobić?
Przecież Draco załamie się, gdy to usłyszy… Do tego jego matka… - wyjąkała
blondynka.
- Wciąż szukamy remedium, panno Summers.
Jeżeli tylko coś znajdziemy, niezwłocznie rozpoczniemy działanie. Do tego czasu
prosimy, byście panie nie mówiły o tym Draconowi.
Mężczyzna zniknął za drzwiami
pomieszczenia dla magomedyków, a Florence ukryła swoją twarz w dłoniach.
- Proszę, powiedz, że tylko mi się to
śniło – wyszeptała.
Isa nie odpowiedziała. Podniosła swoją
drżąca rękę i położyła ją na plecach przyjaciółki. Czuła, jak szloch targa
ciałem rudej. Blondynka równiez miała
ochotę po prostu się rozpłakać, jednak wiedziała, że nie może. Musi być teraz
silna za siebie i za Flo. Obojętnie, co będzie się działo.
- Hermiona była tak podobna do Grace…
Jeżeli coś jej się stanie… - wyszlochała.
- Nic jej się nie stanie, Florence –
powiedziała z mocą Isa – Nie może. Po prostu musimy w to uwierzyć. Magomedycy
muszą znaleźć antyzaklecie na tę klątwę.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Blondynka
wciąż spoglądała na zegarek na swoim przegubie, jednak wskazówki prawie się nie
przesuwały. Lecz w pewnym momencie kobiety zobaczyły poruszenie, które powstało
na drugim końcu korytarza. Podniosły swoje głowy i wytężyły wzrok, by ujrzeć,
kto pojawił się na oddziale.
Najpierw rozpoznały Harry’ego. Trzymał
za ramię jasnowłosą kobietę. Flo była pewna, że jest to po prostu Luna, jednak
dopiero po chwili uświadomiła sobie, że postać jest dużo starsza od Krukonki.
Jej rysy twarzy przypominały kogoś rudej… Dracona.
- Gdzie jest Hermiona?! – krzyczała
Narcyza.
- Niech się pani uspokoi, pani Malfoy –
powiedział Potter – Zaraz panią do niej zaprowadzę… wszystko będzie dobrze.
Isa pytająco spojrzała na Wybrańca i
wstała z krzesła. Podeszła do ciemnowłosego, lecz ten powiedział tylko:
- Zaraz wszystko ci wyjaśnię. Daj mi
tylko chwilę.
Harry wszedł do sali szpitalnej Hermiony
i już po chwili wyszedł z niej razem z Draconem. Gdy tylko blondyn ujrzał swoją
matkę rzucił się jej w objęcia.
- Mamo… Mamo… - szeptał – Tak bardzo
cieszę się, że nic ci nie jest. Przez cała noc bałem się o ciebie i o Hermionę…
Ale teraz wszystko będzie już dobrze. Znalazłaś się, a Hermiona została
wyleczona…
- Nie, Draco – Narcyza pokręciła głową –
Hermiona nie została uleczona.
Chłopak zastygł w jej objęciach. Powoli
odsunął się od swojej matki i uważnie na nią spojrzał.
-
Co masz na myśli?
- Wiem, jakiej klątwy użył Lucjusz.
Hermiona nie przeżyje, jeżeli nie rzucę na nią przeciwzaklecia – wyjaśniła
kobieta.
- Więc zrób to jak najszybciej.
Narcyza popchnęła drzwi sali szpitalnej
i wtargnęła do niej jak burza. Zaraz za nią podążyli wszyscy przyjaciele
Ślizgonki, którzy obecni byli na korytarzu.
- Co się dzieje? – zapytała słabo
dziewczyna.
- Bądź tylko spokojna, kochanie –
odpowiedział drżącym głosem Draco, siadając na skraju łóżka dziewczyny –
Wszystko będzie dobrze.
- Podajcie jej Eliksir Słodkiego Snu –
poleciła Narcyza – Zaklęcie zadziała tylko, gdy będzie spać.
Isa podbiegła do szafki z eliksirami i
wyciągnęła z niej odpowiednią fiolkę. Podała ją blondynowi, który przełożył
naczynie do ust brązowowłosej.
- Draco, co się dzieje? – powtórzyła.
- Nie jest aż tak dobrze, jak
sądziliśmy… Proszę, wypij ten eliksir, bo to może być nasza ostatnia szansa – w
jego głosie słychać było błagalną nutę.
- Kocham cię – wyszeptała po chwili dziewczyna.
Potem do dna wypiła napój.
***
Willow siedziała w swoim fotelu. Nie
wstawała z niego od poprzedniego wieczoru, gdy Harry i Luna posadzili ją na
nim. Nie miała ochoty z niego wstawać. Najchętniej odebrałaby sobie na nim
życie, by znaleźć się bliżej Gavina. Jednak jej kuzynka musiała przewidzieć
taką ewentualność, więc nałożyła czar na kobietę. Ostrzegła ją, że gdyby tylko
próbowała coś sobie zrobić, ta zaraz zostanie powiadomiona i uniemożliwi jej
wszelkie próby.
Dlatego jedyną rzeczą, którą Willow
robiła od piętnastu godzin, było wpatrywanie się w obraz, który wisiał
naprzeciwko fotela. Przedstawiał on Gavina. Ruda kazała namalować go pewnemu
artyście już niemal dziesięć lat temu. Od tego czasu ozdabiał ścianę jej
salonu. Nie ściągnęła go nawet wtedy, gdy była pewna, że Whitmore ją zdradzał.
Tępy ból wciąż pulsował w jej głowie.
Wciąż do końca nie mogła uwierzyć, w to, co się wydarzyło. On nie mógł umrzeć…
po prostu nie mógł.
Wydawało się jej, że wariuje. Dreszcze
regularnie przechodziły przez jej ciało, a ciche szepty wypełniały czaszkę.
W pewnym momencie zaczęło jej się nawet wydawać, że namalowany na płótnie Gavin
zaczyna do niej mówić.
- Willow… Willow…
Kilka razy mrugnęła oczami, by
przepędzić halucynacje. Jednak Whitmore wciąż poruszał się na obrazie.
- Willow, podejdź tu… To ja, Gavin…
W pewnym momencie kobieta zerwała się z
fotela i podbiegła do obrazu. Położyła na nim swoje dłonie i zaczęła sunąć
wzdłuż namalowanego torsu aurora.
- Gavin? – zapytała cicho. Poczuła
targające nią mdłości.
- Willow… - odpowiedział obraz.
Mężczyzna ciepło się uśmiechnął.
- Czy ja śnię? – szepnęła.
- Nie. Jestem tu naprawdę, Willow.
- Ale… jak? – wykrztusiła. Czuła, jak
łzy zbierają się w jej oczach.
- Kiedy umarłem, miałem dwa wyjścia –
mogłem odejść zupełnie, albo zostać duchem. Powiedziano mi, że mogę zamieszkać
w obrazie, więc od razu się na to zdecydowałem. Nie mogłem cię opuścić, Willow
– powiedział miękko.
- Kto ci to zaproponował?
- Dowiesz się tego w swoim czasie –
tajemniczo się uśmiechnął – Duchy nie mogą mówić o tym, co przeżyły w
zaświatach.
Ruda przymknęła swoje oczy, by pohamować
zawroty głowy. Wszystko wydawało jej się nierealne. Słyszała o przypadkach, by
duchy zmarłych mieszkały w obrazach, jednak sądziła jednak, że i Gavin się na
to zdecyduje.
- Ale przecież ja… oskarżałam cię o
zdradę i… byłam dla ciebie taka okrutna… Dlaczego wróciłeś? – łkała, nie
umiejąc powstrzymać już łez.
- Słyszałem, co mówiłaś do mnie w Malfoy
Manor – wyszeptał – Wszystko, każde słowo. Zdawałem sobie sprawę z tego, co
czułaś, więc po prostu nie mogłem cię zostawić. Musiałem znaleźć jakiś sposób,
by przekazać ci, że ja również cię kocham i kochałem przez cały ten czas. I
wybaczam ci, Willow. Wybaczam ci wszystko.
- Gavin, ja… ja nie umiem uwierzyć… -
jąkała się.
- Nie martw się, przyzwyczaisz się.
Przecież nie mam zamiaru opuszczać ram tego obrazu – uśmiechnął się pod nosem –
I nie mam zamiaru opuszczać ciebie. Śmierciożercy mogli zabrać mi ciało, ale
nie mogli mi zabrać miłości do ciebie.
***
Hermiona otworzyła swoje oczy. Czuła się
lepiej niż za pierwszym razem, gdy się obudziła. Ból nie pulsował już w jej
kręgosłupie, a wzrok był ostrzejszy.
- Draco? – zapytała cicho. Zobaczyła, że
chłopak spał na krześle przy jej łóżku. Gdy tylko usłyszał głos dziewczyny,
jego powieki się otworzyły.
- Hermiono – w jego głosie było słychać
ulgę. Przysunął się bliżej brązowowłosej i chwycił ją za rękę.
- Co się ze mną działo? – zapytała
niepewnie – Mam dziwne wrażenie, że ostatnie godziny były jakimś dziwnym snem…
Wydawało mi się, że umieram.
- Można powiedzieć, że w przeciągu
ostatnich czterdziestu ośmiu godzin bałem się o twoje życie częściej, niż przez
te wszystkie siedem lat, od kiedy się znamy – cicho się zaśmiał – Ale to
wszystko bardzo długa historia. Na razie musi wystarczyć ci moja obietnica, że
nie pozwolę, by kiedykolwiek powtórzyła się podobna sytuacja. A pamiętaj, że
przysięgam to ja, Dracon Lucjusz Malfoy. Nasz ród z reguły dotrzymuje obietnic.
Pochylił się nad dziewczyną i złożył na
jej ustach najczulszy pocałunek w dziejach czarodziejskiego świata.
super rozdział
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńNo i wreszcie happy end!!! świetny rozdział! Uwielbiam czytać o relacji między Draconem a Hermioną :D Cudownie piszesz :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Iva Nerda
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. :*
UsuńNo więc został nak już tylko epilog. Rozdział idealny Lucek pokonany, Hermionie nic nie jest a Willow nadal ma Gavina. Nic dodać nic ująć. Serdecznie pozdrawiam ❤❤❤
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
UsuńJeju ! Nie chcę końca tego Dramione !! Dzis zaczęłam czytać i tak się wciągnęłam że nie mogłam oczu oderwać ! Zakochałam się w tym blogu !! ❤
OdpowiedzUsuńC.U.D.O.W.N.Y...B.L.O.G.. ! 💖
Będziesz po tym Dramione pisać jeszcze jakiś blog też o Draco i Herm ? Proooszę !! Masz niezwykły talent do pisania ! Ja chcę więcejj ! :D
Nie zostawiał mnie w stanie załamania gdy pomyślę że za niedługo epilog ! :(
Pozdrawiam ! 😘
Bardzo dziękuję!
UsuńNa pewno mam w planie napisae jeszcze kilku miniaturek o Dramione. Jeżeli chodzi o dłuższe opowiadanie, to jeszcze zobaczę ;)
Mam nadzieję, że moje inne ff też Ci się spodobają :D
Również pozdrawiam! J. M.
Tak, tak, tak!
UsuńWięcej Dramione!
Tak się cieszę, że rozważysz napisanie czegoś dłuższego! <3
No i mamy happy end :) Cieszę się z tego jak małe dziecko *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Narcyzę dzięki niej Hermiona żyje ;)
Szkoda, że zaklęcie nie odbiło się rykoszetem i nie trafiło w Lucka, no ale rzut kamieniem okazał się dobrym sposobem na hmm unieruchomienie :D
Szkoda że historia się kończy, coś mi się zdaje że będę do niej wracać, bo baaardzo mi się spodobała :)
Oczywiście czekam na epilog i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Właściwie wątek Narcyzy nie miał być aż tak rozwinięty... ale dwa dni temu natchnęło mnie, by jeszcze nieco skomplikować tę historię :D
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Dzięki Tobie zaczęłam nieco inaczej patrzeć na Dramione. Nie powiem, że stał się on moim ulubionym, ale na pewno gdzieś tam będę o nim pamiętać, tak samo jak o tej historii.
OdpowiedzUsuńJak obiecałaś, tak się stało... mamy happy end. Wszystko się jakoś ułożyło... ale zdecydowanie najbardziej podobało mi się zakończenie wątku Willow. Na takie coś liczyłam ^^
Dobrze, że Narcyza uratowała Hermionę. Ot proszę, prawdziwa rodzicielska miłość. Może w końcu wszystko będzie dobrze ^^
Pozdrawiam i życzę weny, na ten epilog. Coś mi się wydaję, że uronię na nim łzę ;3
Wesołych Świąt! <3
Bardzo cieszę się, że zmieniłam nieco Twój stosunek do tego paringu ;)
UsuńW sumie, wątek Willow i Gavina miał zakończyć się dosyć dramatycznie... ale sama nawet nie wiem, kiedy tak się do nich przyzwyczaiłam, że nie mogłam tego zrobić.
Mam nadzieję, że jedynie łzę wzruszenia :)
Również pozdrawiam! J. M.
Ojej.. cudny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńNo i wszystko dobrze sie skończyło, nie licząc Lucjusza , który na to nie zasługuje haha.
No ale cała historia była świetna, cudna i ogl piękna.
Czekam z niecierpliwością na kolejne twoje opowiadania!^^
Pozdrawiam ;)
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńMam nadzieję, że nie zawieziesz się na kolejnych ff ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńChoroba źle wpływa na moją kreatywność, więc niestety napiszę trochę krótszy komentarz. ;c
Nie mogę sobie wyobrazić, że już po epilogu nie pojawi się żaden rozdział tej historii. Nie mogę sobie uświadomić, że to już koniec... Z jednej strony się cieszę, bo jest happy end, ale jednak... Będę tęsknić za UP.
Narcyza odzyskała pamięć i uratowała Hermionę ! Huura !
A wredny, egoistyczny Lucek siedzi w Azkabanie ! Huura !
No i nasza zakochana para... <3 Draco i Hermiona są tacy słodcy... No jak ja ich kocham... I jeszcze Malfoy jako anioł... ;*
Gavin w obtazie ? No tego się niespodziewałam... Myślałam nawet, że Florence wskrzesi go swoją mocą, ale na ducha w obrazie bym nie wpadła... Ale i tak się cieszę, że będą z Willow szczęśliwi. c;
Czekam na epilog. ;*
Pozdraeiam i życzę weny.
~Eris
Ps. Wesołych Świąt, smacznego jajka i mokrego poniedziałku ! ;D
obrazie *
UsuńHmmm... Myślałam, że wyjdzie krótszy, a ja nawet chra tak się rozpisałam. xD No, ale tę historię warto komentować. ;*
Bardzo dziękuję!
UsuńCóż, ja też bardzo przywiązałam się do tej historii, dlatego zaplanowałam małą niespodziankę... ale to dopiero potem ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Nie mogę uwierzyć, że historia dobiega końca! 😭 Nie mogą doczekać się epilogu ❤ Po tym opowiadaniu masz zamiar skończyć z tym blogiem ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 💞
Nie, jest to blog, na którym chce umieszczać moje wszystkie ff oraz miniaturki o niekanonicznych paringach. Wzystkie ogłoszenia będą w epilogu ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Rozdział bardzo fajny czekam na next i życzę dużo weny i zapraszam na nowy rozdział na http://heartbeat-in-the-silence.blogspot.com/ i http://my-secret-life-rose-weasley.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Postaram się zajrzeć jeszcze dzisiaj ;)
UsuńPozdrawiam! J. M.