poniedziałek, 24 października 2016

DRAMIONE - ,,Trzymając się zasad"

Hej, kochani! 
Dziś, nieco spontanicznie publikuję drugą miniaturkę, która napisana była w wakacje. Miała ona brać udział w konkursie na Stowarzyszeniu Dramione, jednak nie odbył się on z powodu zbyt małej liczby prac. Tak więc teraz mam przyjemność zaprezentować Wam ten tekst ;) 
Aktualnie jestem w trakcie pisania krótkiego opowiadania Dramione, którego pierwsza część powinna pojawić się w połowie listopada.
Zapraszam również na moją poprzednią miniaturkę Świat mi się skręcił i do zostawienia pod nią swojej opinii :D

Zapraszam do czytania i komentowania! 
Johanna Malfoy 
****** 




Od dziecka Draconowi Malfoyowi wpajano, że ma trzymać się ściśle określonych przez ojca zasad. ,,Brzydź się szlam”, ,,Bądź we wszystkim najlepszy”, ,,Nie splam nazwiska rodu”, ,,Rób wszystko, aby uprzykrzyć innym życie”. Przez siedemnaście lat te reguły były nieodłączną częścią jego egzystencji, podążały za nim i radziły, jak ma postępować. Mimo że chłopak nienawidził niektórych z nich, przestrzegał ich, aby tylko zadowolić swoich rodziców.
Wszystko zmieniło się, gdy Lucjusz i Narcyza zmarli na wojnie. Wtedy przekonania i zasady, wśród których dorastał i żył tyle lat, pękły jak bańka mydlana. Dracon był bez rodziny, a krótko po wojnie także bez pieniędzy, domu i godności.
W tamtym momencie życia był bliski stoczenia się na samo dno. Nie wiedział, co stałoby się z nim, gdyby nie drobna, gładka dłoń, którą wyciągnęła ku niemu Astoria. To ona nauczyła go kochać, ufać, sprawiać ludziom nie ból, a radość. Stworzyła dla niego nowe zasady, których przestrzegał z przyjemnością.
Żyli w miłości, cieple malutkiego mieszkania w Londynie i zapachu ich nowonarodzonego synka. Nawzajem wspierali się i starali, aby Malfoy nigdy nie przeżył już podobnego załamania, jak po wojnie.
Są jednak w życiu sprawy, którym nie da się zapobiec.
Astoria zmarła na mugolską chorobę, a razem z nią pewność, którą Draco zyskiwał przez lata ich związku. Gdy został sam z kilkurocznym Scorpiusem, rachunkami do zapłacenia i kredytem w banku Gringotta, postanowił ponownie porzucić swoje zasady.
Jego żona zawsze mówiła, że rodzina jest najważniejsza. Jeżeli teraz, patrząc na niego z nieba, chciała, aby ocalił Scorpiusa, musiał przestać postępować tak, jak mu radziła. Skończyć z byciem miłym, skończyć z legalną, ale mało płatną pracą.
Po jej śmierci był nikim. Człowiekiem bez zasad. Pusty od środka, nie miał własnego zdania, sumienia, ani moralności. W jego wnętrzu rósł strach, że kiedyś spotka osobę, która przypomni mu, jak to jest posiadać te wszystkie wartości.

***
‒ Wyjeżdżam ‒ oświadczyła chłodno Hermiona, szybko pakując swoje ubrania do walizki.
‒ Kochanie, nie bądź taka… ‒ burknął z niezadowoleniem Simon, próbując zatrzymać kobietę.
‒ Jaka? Jaka mam nie być? ‒ zapytała, strzepując jego rękę ze swojego nadgarstka.
‒ Nie złość się o to… Przecież to był tylko jednorazowy wybryk…
‒ Jednorazowy?! ‒ nie opanowała krzyku, słysząc kłamstwo z ust, już byłego narzeczonego. ‒ Myślisz, że nie wiem o twoich wcześniejszych romansach i nocnych przygodach?!
Simon na chwilę zamilkł, a jego usta ułożyły się w wąską kreskę. Obserwował, jak Hermiona zbiera swoje kosmetyki z półki, a gniew rozsadzał jego ciało. Gdy ponownie otworzył swoje usta, ton głosu miał ostry i niemal napastliwy.
‒ A co miałem zrobić? Co miałem zrobić, gdy okazało się, że moja narzeczona ma zamiar zostać dziewicą aż do ślubu?!
‒ Miałeś czekać!
‒ Czekać? Kobieto, czy ty żartujesz?! ‒ krótko się zaśmiał. ‒ Miałem czekać? W jakim świecie ty żyjesz?
‒ Na pewno w innym niż ty. Teraz już to wiem ‒ odparła ostro. Zaczęła iść w stronę drzwi, ciągnąc za sobą ciężką walizkę. 
‒ I co? Chcesz tak po prostu odejść?!  ‒ zapytał Simon, widząc, że Hermiona naprawdę ma zamiar wyjść z ich hotelowego pokoju.
‒ Tak ‒ odwróciła się i spojrzała prosto w jego oczy, wypełnione furią.
‒ A co chcesz zrobić później?
‒ Trzymać się moich zasad, których ty, najwyraźniej, nie rozumiesz.

Dracon Malfoy siedział na hotelowej kanapie i próbował się skupić na czytaniu książki, jednak jego myśli cały czas odpływały w kierunku kłopotów, które ostatnio spadły mu na głowę.
,,Jeżeli w ciągu tego tygodnia nie przyniesiesz mi ani jednego dobrego artykułu, wylecisz na zbity pysk.”
Słowa redaktora ,,Proroka Codziennego” wciąż odbijały się echem w jego czaszce. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że jego szef nie kłamał. Malfoy naprawdę mógł stracić pracę, a akurat w tym momencie potrzebował jej najbardziej.
Nerwowo spoglądał na zegarek na przegubie ręki, sprawdzając ile czasu mu jeszcze zostało. Pięć godzin. Miał pięć godzin, by napisać artykuł i oddać go do druku.
,,Muszę znaleźć jakiś odpowiedni temat”, myślał, gorączkowo rozglądając się po korytarzu hotelu dla czarodziejów w Bournemouth. ,,Muszę znaleźć…”
Nagle zza ściany jednego z pokojów doszły go krzyki.
‒ A co miałem zrobić? Co miałem zrobić, gdy okazało się, że moja narzeczona ma zamiar zostać dziewicą aż do ślubu?!
‒ Miałeś czekać!
Draco natychmiast odłożył książkę i zaczął wsłuchiwać się w kłótnię dwójki narzeczonych. Głos kobiety był wzburzony, podobnie jak mężczyzny. Temat ich sprzeczki był tak banalny, że mężczyzna miał ochotę się roześmiać. Chciał ponownie chwycić wolumin w dłoń i zacząć czytać, gdy drzwi pokoju, z którego dochodziły krzyki, gwałtownie otworzyły się.
W progu stanęła Hermiona Granger z walizką w ręce. Draco zaczął się jej przyglądać. Kobieta była niska i, zdaniem mężczyzny, po prostu brzydka. Pokręcone, brązowe włosy były napuszone i wyglądały, jakby nigdy nie były czesane. Oczy Granger, pomimo nieudolnie narysowanej kreski na górnej powiece, były małe, a przednie zęby wciąż wyglądały, jakby należały do bobra. Hermiona ubrana była w stare, sprane dżinsy i podkoszulek, który chyba nigdy nie miał styczności z żelazkiem. Plastikowe klapki wydawały charakterystyczny dźwięk podczas każdego z jej kroków. Malfoy nigdy nie zatrzymałby na niej wzroku ani sekundy dłużej, gdyby nie plan, który wykiełkował w jego głowie. 
,,A gdyby tak…?”
‒ Granger! ‒ krzyknął za nią, wstając z kanapy. Kobieta odwróciła się, dopiero wtedy go zauważając. ‒ Pomogę ci z tą walizką. Wygląda na ciężką.
‒ Malfoy? ‒ zapytała zdumiona, w ogóle nie rejestrując jego słów.
‒ Tak, to ja ‒ odpowiedział, wyjmując z jej dłoni rączką walizki. ‒ We własnej osobie.
‒ Skąd się tu wziąłeś? ‒ wciąż była tak zdumiona, że nie zaprotestowała, gdy wziął od niej bagaż.
‒ Nie ty jedyna spędzasz wakacje na plaży w Bournemouth ‒ wzruszył ramionami, a przez jego twarz przemknęło coś na kształt uśmiechu.
Zaczął iść po schodach prowadzących na parter hotelu, a kobieta podążyła tuż za nim. Żadne z nich nie odzywało się, jednak mimo to cisza nie była napięta.
‒ Właściwie… Dlaczego niesiesz moją walizkę? ‒ zapytała po chwili Hermiona, dopiero teraz uświadamiając sobie, w jakiej sytuacji się znalazła. ‒ Przecież mnie nienawidzisz!
‒ Po wojnie zmieniło się wiele rzeczy.
Może nawet zbyt wiele.
‒ Czyli mnie nie nienawidzisz?
‒ Tego nie powiedziałem.

Po wielu namowach, Granger zgodziła się, by niósł jej walizkę, usiadł z nią przy jednym stoliku w hotelowej restauracji, zamówił dla niej kawę i mógł się do niej odezwać. Kobieta cały czas jednak nie umiała mu zaufać. Dlaczego nagle, po tylu latach nienawiści, chciał z nią rozmawiać?
Przyjrzała się jego twarzy, gdy w skupieniu pił czarną kawę. Nie uważała, by był przystojny. Odcień jego skóry był szary, niezdrowy, świadczący o tym, że mężczyzna niemal cały czas pracuje. Ramiona miał spięte, jakby denerwował się czymś. Dawny głęboki błękit oczu został zastąpiony rozwodnionym i nieciekawym kolorem. Włosy mężczyzny były bardziej siwe niż platynowe. Skórki w jego paznokciach były poobgryzane.
‒ Słuchaj, Malfoy, w co ty grasz? ‒ zapytała w końcu, nie wytrzymując napięcia, przez które powietrze aż iskrzyło od kiedy usiedli razem przy stole. ‒ Nie widzieliśmy się od ponad dziesięciu lat, a ty nagle proponujesz mi kawę. Tak, jakby… jakbyś…
‒ Nadal uważam cię za szlamę, Granger, jeżeli właśnie to miałaś na myśli ‒ przerwał jej, odrywając wzrok od swojej filiżanki. ‒ Nie zmieniłem mojego zdania o tobie. Po prostu chciałem zrobić coś wbrew sobie. Nie uważasz, że czasem warto?
‒ Nie ‒ odrzekła. ‒ Nigdy nie robię niczego wbrew sobie. Zawsze trzymam się swoich zasad.
‒ Uważasz, że tak bardzo ci się to opłaca? Nie sądzisz, że stracisz coś przez to? ‒ zapytał sugestywnie, przesuwając spierzchniętą dłonią po naczyniu. ‒ Na przykład… narzeczonego?
‒ Co ty… Czy… Słyszałeś? ‒ zapytała cicho, z lekkim przestrachem. Kurczowo zacisnęła palce na krawędzi stolika, próbując tym samym opanować emocje, które chciały wypłynąć na jej twarz.
‒ Trudno było nie słyszeć ‒ rzekł kpiącym tonem. ‒ Krzyczeliście na cały hotel.
Kobieta ukryła twarz w drżących dłoniach, mamrocząc coś pod nosem, po czym szybko wstała, tłumacząc, że musi koniecznie udać się do toalety. Malfoy wodził za nią wzrokiem aż zniknęła z jego pola widzenia. Następnie sięgnął do kieszeni swojej marynarki i wyjął z niej czystą kartkę. Szybko napisał na niej nagłówek nowego artykułu, który miał zamiar przygotować.
,,NIEOCZEKIWANE ROZSTANIE HERMIONY GRANGER I SIMONA ACKROYDA!”
Pióro mężczyzny szybko sunęło po papierze, tworząc tekst, który miał zapewnić mu posadę w redakcji ,,Proroka Codziennego”. Gdy tylko uświadomił sobie, że kłótnia, którą słyszał, odbyła się pomiędzy Granger a jej narzeczonym, wiedział, że będzie mógł o tym napisać. Simon Ackroyd należał do rodu najbogatszych arystokratów w czarodziejskim świecie i gazety z lubością śledziły jego życie, Malfoy nie oszczędził zatem pikantnych szczegółów rozstania.
Robił to dla pieniędzy, ale też z zemsty. Nie tylko na Granger, tej przebrzydłej szlamie, której nienawidził od ich pierwszego spotkania i zapewne będzie nienawidzić do końca swojego zasranego życia, ale także na Simonie. Ackroydowie przez długi czas w statystykach najbogatszych rodów zajmowali miejsce zaraz po Malfoyach ale po wojnie…
Po wojnie wiele się zmieniło. Może nawet zbyt wiele.
Pisał artykuł, wspominając, jak Simon patrzył się na niego z wyższością, podczas, gdy jemu odbierali cały dobytek. ,,To najłagodniejsza kara, panie Malfoy”, mówił sędzia, gdy skrytka jrgo rodu w banku Gringotta była opróżniana niemal do zera. ,,Lud domagał się, by pan, jako ostatni z żyjących Malfoyów, został ukarany”. Jego dom został sprzedany. Jego godność zapadła się pod ziemię razem z całym dobytkiem.
Mężczyzna zobaczył, że Granger wychodzi już z toalety, więc szybko schował do kieszeni kartkę z niemal gotowym materiałem do następnego numer ,,Proroka Codziennego” i wytarł palce z atramentu. Gdy kobieta zasiadła po drugiej stronie stołu, nic nie świadczyło o tym, że właśnie przed chwilą pisał plotkarski artykuł o swojej towarzyszce.
‒ Wyjdźmy stąd ‒ powiedziała cicho Hermiona, podchodząc do niego. ‒ Zaczyna się tutaj robić duszno.
Skinął głową, przystając na jej propozycję.

***
‒ Musiałeś dodać mi czegoś do kawy, Malfoy ‒ powiedziała. Jakimś cudem szum morza nie zagłuszył jej szeptu.
‒ Dlaczego tak uważasz? ‒ zapytał z czystej ciekawości.
‒ Inaczej nie opowiedziałabym ci tego wszystkiego ‒ przystanęła i spojrzała na popołudniowe słońce, które wychylało się zza chmur i odbijało się w morzu. Fale obmywały jej stopy. Czuła się naga, zupełnie, jakby właśnie rozebrała się przed Draconem.  
Od dwóch godzin spacerowali po plaży w Bournemouth. Przez ten czas mężczyzna zdążył poznać sporo szczegółów związku Simona i Granger. On też nie wiedział, jakim cudem kobieta zaczęła opowiadać mu o swoim byłym narzeczonym. Po prostu w którymś momencie przestała wyzywać blondyna i wypowiedziała słowa, których mężczyzna nigdy miał nie zapomnieć:
‒ Trzymając się zasad, możemy stracić wszystko oprócz honoru. Ja, na szczęście, swój uratowałam.
Opowiedziała mu o swoim pierwszym spotkaniu z Ackroydem, o randkach, oświadczynach, zdradach, wakacjach w Bournemouth, które miały być najlepszymi w ich życiu i o zasadach, których starała się przestrzegać, a na których złamanie tak bardzo namawiał ją jej mężczyzna. Po sposobie, w jakim Granger opowiadała to wszystko, łatwo można było się domyślić, że była niezwykle zaangażowana w ten związek. Kochała Simona Ackroyda, a nie jego pieniądze. Chciała, żeby byli małżeństwem, mieli dzieci i spokojnie pracowali w Ministerstwie Magii. Nie wiedziała jednak, że o tym wszystkim marzył również tuzin kochanek mężczyzny.   
‒ Nie dosypałem ci niczego, dlatego musi być inne wytłumaczenie tego  dziwnego zjawiska ‒ powiedział Draco. Nerwowo spojrzał na zegarek. Niecałe trzy godziny. Miał niecałe trzy godziny, żeby dokończyć artykuł, wzbogacając go o niedawno uzyskane informacje, i oddać go szefowi. Miał niecałe trzy godziny, aby uratować siebie i ostatnią osobę z rodziny, jaka mu została.
‒ Może po prostu jestem tak zdesperowana, że opowiedziałabym każdemu, kogo bym spotkała ‒ mruknęła. Schyliła się i podniosła małą muszelkę, którą morze wyrzuciło na brzeg.
‒ Czyli nie jestem lepszy od przypadkowego przechodnia ‒ skonkludował.
‒ Nie ‒ odwróciła się w jego stronę z kamiennym wyrazem twarzy. ‒ Nigdy nie byłeś i nie będziesz lepszy.
‒ Miło mi to słyszeć. Nigdy nie chciałbym być dla ciebie kimś więcej, niż tylko przypadkowym przechodniem ‒ powiedział obojętnie. 
Wciąż szli obok siebie, ale jednak osobno. Dzieliło ich wszystko, a łączyło jedynie to, że oboje przebywali na plaży w Bournemouth.
‒ Wracając do tego, co powiedziałam ci o Simonie… ‒ na chwilę zawiesiła głos, jakby nie wiedziała, co rzec. ‒ Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale ulżyło mi, gdy wyrzuciłam to wszystko z siebie, nawet jeżeli to ty miałeś tego słuchać. Wolę powiedzieć to tobie, niż jakiemuś dziennikarzowi, który tylko czyha na plotki o Simonie i zaraz napisałby o tym w gazecie.
Mężczyzna nagle wyraźniej uświadomił sobie obecność kartki papieru, która tkwiła w jego kieszeni. Przełknął ślinę, czując, że krew zaczyna szybciej płynąć w jego żyłach.
‒ Nie chcesz, aby ludzie wiedzieli o waszym rozstaniu? ‒ spytał, niby niewinnie. Bał się każdego drgnięcia swojego głosu.
‒ Nie ‒ potrząsnęła głową. ‒ Nikt nie musi się wtrącać w moje życie, szczególnie, gdy jest takie zagmatwane, jak teraz. Wakacje nad morzem, w Bournemouth, miały dać mi wytchnienie. Nawet, jeżeli Simon już je zniszczył, pismaki nie muszą psuć ich bardziej. Za tydzień wracam do Londynu, może wtedy razem z Ackroydem zdecydujemy się to wszystko wyjawić.  Jedną z moich zasad jest, aby…
‒ Granger, czy ty chociaż na chwilę nie potrafisz przestać mówić o tych swoich pieprzonych zasadach, których przestrzegasz? ‒ przerwał jej Draco, kopiąc czubkiem palców mokry piasek przy brzegu morza. Włożył rękę do kieszeni i chwycił napisany artykuł. Nagle poczuł irytację na kolejne zdanie zawierające w sobie słowo ,,zasady”.
‒ Co przeszkadza ci w tym, że mam zasady i ich przestrzegam?
‒ Wszystko. Przeszkadza mi w tym wszystko, bo jest to związane z tobą. Przeszkadza mi twój pedantyzm, twoja dokładność, to, jak się starasz. Przeszkadza mi to, że wszystko komentujesz cytatem z jednej ze swoich zasad ‒ wyrzucił z siebie. Artykuł zaczął palić jego dłoń żywym ogniem, przez co mężczyzna był jeszcze bardziej zły. ,,Przeszkadza mi to, że cały czas przypominasz mi, jaki mógłbym być, gdybym postępował według jej zasad. Przeszkadza mi to, że jesteś prawa, podczas gdy ja rozmawiam z tobą tylko po to, by wyjawić światu twoje sekrety. Sekrety, które skrywałaś na dnie serca, a teraz należą także do mnie. Myślisz, że będę strażnikiem twojej tajemnicy, ale ja sprzedam ją już dziś wieczorem.”
‒ Ty nie masz własnych zasad? ‒ zdziwiła się.
‒ Nie. I nie wiem, czy kiedykolwiek miałem. ‒ burknął. Odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, by na nią nie patrzeć. ‒ Nie rozmawiajmy już o tych zasadach, dobrze? Dopóki one nie wcięły się do konwersacji, szło nam całkiem nieźle.
‒ Dlaczego? Dlaczego mamy o nich nie rozmawiać? Zasady to ważna część życia. Trzymając się zasad, możemy…
‒ Ale ja nie mam zasad, rozumiesz, Granger?! ‒ niemal krzyknął. ‒ Nie mam ich, więc nie mam się czego trzymać!
‒ To jak chcesz wychować syna? Kim on będzie w przyszłości? Człowiekiem bez zasad? ‒ była niemal rozczarowana. Zacisnęła pieść i zgniotła małą muszelkę, którą trzymała w dłoni.
‒ Nie mieszaj w to Scorpiusa ‒ syknął. ‒ To dla niego już od dawna nie mam zasad.
‒ Astoria nie byłaby z ciebie dumna. Pamiętam ją i wiem, jaka była.
‒ Mówisz, jakbym jej nie znał! ‒ przypadkowo zmiął cześć kartki w kieszeni. ‒ Mówisz, jakby to twoją żoną była, a nie moją!
‒ Malfoy, wiem, że zapewne trudno ci się o niej rozmawia i całkowicie cię rozumiem, ale… nie możesz tak żyć ‒ niemal wyszeptała.
‒ Nie tobie oceniać, jak mogę żyć, a jak nie! ‒ wrzasnął, zupełnie nad sobą nie panując. Chciał rozerwać artykuł, który trawił ogniem jego dłoń, a jednocześnie jak najszybciej oddać go szefowi. ‒ Nie mam już siły z tobą dyskutować o zasadach ani o czymkolwiek innym. Żegnam cię, Granger.
Odwrócił się na pięcie i zaczął szybko iść w stronę hotelu, zupełnie zapominając, że mógłby po prostu się do niego aportować. Wściekłość na kobietę przysłoniła jego pole widzenia, zaciemniła umysł i upośledziła zmysł słuchu. W głowie wciąż słyszał jej słowa, przypominające mu o zasadach. Nie wiedział więc, jakim cudem przez wrzawę w jego umyśle przebiło się ciche łkanie dochodzące zza jego pleców. Odwrócił się i ujrzał najdziwniejszy widok w całym swoim życiu.
Hermiona stała kilka kroków od niego, tak, jakby szła za nim, a po jej policzkach płynęły łzy, rozmazując krzywą kreskę na powiece. Kobieta udawała, że nie płacze, jednak od czasu do czasu z jej piersi wyrywał się szloch.
‒ Granger? Co ty, do cholery?... ‒ głos ugrzązł w jego gardle. Po raz pierwszy od dawna poczuł się zmieszany.
‒ Ja… Nic, tak po prostu… ‒ rzekła cicho, odwracając się.
‒ Granger, powiedz, o co ci chodzi? Dlaczego beczysz? ‒ podszedł do niej i mocno chwycił ja za ramiona, żeby odwróciła się w jego stronę. Nawet nie udawał, że chce być delikatny.
‒ Ja… ‒ znów się zawahała. ‒ Po tym, co dzisiaj zrobił mi Simon, nie chcę być sama ‒ szepnęła. ‒ Kiedy rozmawialiśmy ze sobą, udało mi się choć na chwilę zapomnieć.
‒ Przecież mnie nienawidzisz ‒ powtórzył jej słowa sprzed dwóch godzin, przekrzywiając głowę w bok i uważniej się jej przyglądając. W tej brzydkiej kobiecie było coś, czego nie potrafił rozszyfrować. ‒ Dlaczego teraz chcesz, żebym dotrzymywał ci towarzystwa?
‒ Czasami trzeba zrobić coś wbrew sobie ‒ słabo uśmiechnęła się przez łzy.
‒ Nawet jeżeli trzeba złamać przy tym kilka zasad?
‒ Nawet wtedy.

Nie wiedział, kiedy minęły ostatnie godziny, podczas których mógł oddać szefowi artykuł. Po prostu w którymś momencie spojrzał na swój zegarek i zobaczył, że tylko dwie minuty dzielą go od stracenia pracy.
‒ Przepraszam cię, Granger ‒ szybko wstał od stołu w restauracji, w której przebywali. ‒ Muszę natychmiast coś załatwić.
‒ Malfoy?! ‒ zawołała za nim, gdy biegł już w stronę wyjścia, nerwowo nakładając na ramiona marynarkę. ‒ Zo… Zobaczymy się jeszcze kiedyś? ‒ zająknęła się.
Gwałtownie odwrócił się w jej stronę i intensywnie spojrzał w jej oczy.
‒ Jeżeli tylko będziesz tego chciała ‒ odpowiedział cicho. Zaraz potem opuścił restaurację, a cichy trzask dochodzący z ulicy mógł świadczyć o tym, że się teleportował.

Wpadł do małej kawalerki i zaczął przetrząsać swoje papiery, szukając w nich jakiegoś starego, nieopublikowanego artykułu. Gorąco modlił się do wszystkich bóstw, aby znalazł choć początek materiału, który mógłby przekazać redaktorowi ,,Proroka Codziennego”. Nie zdążył jednak przejrzeć nawet połowy kartek leżących na biurku, gdy w mieszkaniu dało się słyszeć trzask aportacji. Blondyn odwrócił się z przestrachem i ujrzał za sobą swojego szefa.
‒ Dobry wieczór ‒ odpowiedział, próbując by jego głos brzmiał pewnie.
‒ Zależy dla kogo, Malfoy ‒ burknął. ‒ Masz coś dla mnie? Najlepiej plotkarskiego. Ludzie uwielbiają takie artykuły.
‒ Teoretycznie mam, ale… ‒ Ociągał się z odpowiedzią.
‒ Ale? ‒ pogonił go szef.
‒ Ale uważam, że nie jest to dostatecznie dobre ‒ dokończył. ‒ Mógłbym poszukać czegoś lepszego i oddać panu jutro ‒ zaproponował z nadzieją, że mężczyzna zgodzi się na to.
‒ Nie, Malfoy ‒ pokręcił przecząco głową. ‒ Potrzebuję tego artykułu teraz, aby już jutrzejszy numer go zawierał. Pokaż mi go ‒ rozkazał i wyciągnął przed siebie dłoń. ‒ Tylko ja mogę ocenić, czy jest dostatecznie dobry, czy nie.
Draco głośno przełknął ślinę i sięgnął po artykuł, który znajdował się w kieszeni. Próbował jeszcze przekonywać swojego szefa, obiecując mu, że następnego dnia na pewno dostałby lepszy materiał, ale ten wciąż obstawał przy swoim. Chciał artykuł natychmiast. Gdy Malfoy oddawał kartkę w ręce redaktora ,,Proroka Codziennego”, w duchu dziękował, że nie zdążył jeszcze dopisać informacji, których dowiedział się od Granger na plaży.
Szef blondyna szybko przeczytał tekst, po czym poklepał go po ramieniu, chwaląc dobrze napisany artykuł. Powiedział, że właśnie na taki materiał liczył i że dzięki niemu Malfoy nie straci posady. Draco lekko uśmiechnął się na tę wieść, ale gdy redaktor opuścił jego mieszkanie, bezwładnie opadł na malutką sofę. Pomyślał o Scorpiusie, jego synku, który właśnie przebywał pod opieką matki Astorii. Zrobił to wszystko dla niego, w myśl jednej z zasad Astorii: ,,Rodzina jest najważniejsza”. Jednak sumienie, odkopane tego popołudnia spod grubej warstwy okrucieństwa, dawało mu o sobie znać. Nie umiał sobie tego uświadomić, ale po raz pierwszy oddając plotkarski artykuł szefowi, poczuł się źle.
‒ Wybacz, Granger, że zepsułem twoje wakacje nad morzem ‒ szepnął. ‒ Ale możesz być ze mnie dumna, bo trzymałem się zasad, nieprawdaż?  

Z jego gardła wyrwał się szloch. Uświadomił sobie, że trzymając się zasad, nie zawsze można uratować swój honor.

8 komentarzy:

  1. Pamiętam, że jak czytałam tą miniaturkę w lipcu bardzo mi się podobała i oczywiście nadal tak jest :) Fajnie przedstawiłaś tą historię, a przede wszystkim zaskoczyłaś nas!
    Czekam na więcej Twojej twórczości
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowy rozdział http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, zaskoczenie chyba stało się ostatnio moim hobby :D mam nadzieję, że za niedługo będziesz mogła przeczytać moje nowe Dramione ;)
      Postaram się dzisiaj do Ciebie wpaść :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  2. Trochę smutna, ale piękna. Ładnie pokazałaś Astorie, najczęściej jest pustą blondynką w opowiadaniach.
    Czekam na mini Dramione.
    Kinia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ostatnio wpadłam w takie smutne klimaty. Ale Dramione, które teraz przygotowuję będzie zupełnie inne :D
      Według mnie w ogóle kreowanie jakiejkolwiek postaci z HP na pustą jest sztuczne (?) i średnio mi się to podoba, szczególnie, że zazwyczaj Ci bohaterowie w kanonie są tylko wspominani.
      Pozdrawiam! J. M. :*

      Usuń
  3. Hejo hejooo :D
    Przyznam szczerze, że przez całą miniaturkę zastanawiałam się nad tym czy Draco da szefowi ten artykuł o Hermionie czy jednak nie :P
    Tytuł adekwatny do treści, co się chwali, a trzymający się zasad Malfoy to taki hmmm... Oksymoron trochę, a pomysł na to, by trzymając się zasad zaprzepaścił odrobinę człowieczeństwa było naprawdę świetnym posunięciem.
    Pozdrawiam,Iva Nerda
    kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez cały czas, kiedy to pisałam, zastanawiałam się, czy Draco ma oddać ten artykuł:D
      W sumie coś w tym jest, że trzymający się zasad Malfoy to oksymoron :P
      Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Wzruszająca miniaturka, która nie jest taka jak wszystkie opisy Dramione i to właśnie sprawia, że czyta się ją z wielkim zaangażowaniem (oczywiście ja tak czytałam ;) )
    Już nie mogę się doczekać mini Dramione, no po prostu nie mogę :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny !
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało ;)
      To, co teraz piszęto istna niekanoniczna bomba :D przygotuj się
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)