Hej, kochani!
Rozdział dodaję szybciutko, a to z okazji dzisiejszego święta - nasza Mionka ma urodziny ;)
Oprócz urodzin Miony podczas ostatnich 24 godzin wydarzyło się równie ważna dla mnie rzecz. Venetiia Noks, blogerka, którą podziwiam i bardzo cenię, zgodziła się opublikować mój pierwszy rozdział na swoim cudownym blogu Dramione - Dwa Światy . Dzięki jej pomocy moje wyświetlenia wzrosły kilkukrotnie i na zawsze będę jej ogromną dłużniczką. Za każdym razem, gdy wchodzę i widzę masę nowych wyświetleń chce mi się płakać ze szczęścia.
Venetiio, nie wiem, jak mam Ci dziękować.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy
******
Roztrzęsiona wyszła z katedry i skierowała się
w stronę Yo! Sushi, jej ulubionej japońskiej restauracji. Znajdował się ona
naprzeciwko świątyni. Dziewczyna cała drżała, a nogi miała jak z waty. Za
każdym razem, gdy myślała o tym, co wydarzyło się przed kilkoma minutami,
chciało jej się wymiotować.
Hermiona weszła do dobrze znanego jej
wnętrza. Wszędzie było pełno śmiejących i zajadających się azjatyckimi
przysmakami ludzi. Za ladą stał miły Japończyk , który pracował w tej
restauracji od kiedy pamiętała. Podeszła do niego i zamówiła zwykłe maki z
łososia i tuńczyka, bo nie miała ochoty na nic większego. Usiadła przy długim
kwadratowym blacie, który otaczał pracujących kucharzy. Już po chwili sushi
wylądowało przed jej nosem. Hermiona chwyciła pałeczki w dłoń i zaczęła jeść,
jednocześnie zastanawiając się nad swoim spotkaniem z Draconem.
Za każdym razem, gdy się do niej zbliżał
lub jej dotykał, miała ochotę się na niego rzucić i go pocałować.
Powstrzymywała ją od tego równie silna chęć wymierzenia w jego szczękę prawego
sierpowego. Draco wyglądał na skruszonego i widać było, że chce odkupić swoje
winy, ale nadal pozostawał tym samym chłopakiem, który złamał Hermionie serce.
Nie mogła mu się poddawać, szczególnie gdy teraz miała Harry’ego. Potter przynajmniej
był uczciwy i szczery i choć czasami zachowywał się dosyć ,,wieśniacko”
(dziewczyna, przyzwyczajona do nienagannych i arystokratycznych manier Malfoy’a
nie mogła nazwać tego inaczej) czuła, że zaczyna coraz bardziej lubić Wybrańca.
Uwielbiała ich wyprawy na wzgórze, żarty, które opowiadał jej chłopak oraz
rozmowy, podczas których wymieniali swoje doświadczenia z mugolskiego życia.
Owszem, zaproponowała Draconowi
mieszkanie w jej domu i kilka razy poddała się jego dotykowi – ale teraz to
naprawdę był koniec. Malfoy mógł być dla niej najwyżej przyjacielem. Nie mogła
zrobić tego Harry’emu, nie po ty wszystkim, co dla niej zrobił.
Teraz był tylko Harry. Liczył się tylko
Harry.
,,Kocham Harry’ego’’, pomyślała,
konsumując maki z łososiem. Powtórzyła w głowie to zdanie jeszcze chyba tysiąc
razy, aż w końcu, gdy wychodziła z restauracji, uwierzyła w nie.
Szkoda, że tylko uwierzyła.
***
Jeszcze przez kilka godzin włóczyła się
po Londynie, odwiedzając wszystkie miejsca, które lubiła: Blackfrairs Bridge,
Covent Garden, Temple, teatr Szekspira ,,The Globe”… Mijała zabieganych ludzi,
którzy nerwowo wystukiwali coś na swoich telefonach, zakochane pary, które
szlajały się po rzadko odwiedzanych zaułkach stolicy oraz szkolne wycieczki,
które przyglądały się zabytkom. Otaczał ją tłum ludzi, a czuła się, jakby była
całkiem sama. Wdychała zapach spalin oraz rzecznego mułu, który unosił się znad
Tamizy.
Gdy teleportowała się do Nory, było już
dobrze po siedemnastej. Weszła do kuchni, w której siedzieli państwo
Weasley’owie.
- Witaj, Hermiono – Molly podeszła do
niej i pocałowała w oba policzki – jak było w stolicy?
- Świetnie – pomyślała, że nie było to
kłamstwo. Naprawdę cieszyła się z tego, że zobaczyła się Draconem, a to, że ze
spotkania wynikło kilka problemów, było już osobną sprawą.
- Na pewno nie jesteś głodna?
- Nie, proszę pani, zjadłam już obiad w
Londynie – zapewniła ją dziewczyna, po czym skierowała się w stronę schodów.
Wspięła się na najwyższe piętro domu i zapukała do drzwi pokoju Rona i
Harry’ego.
- Proszę – usłyszała.
Lekko nacisnęła klamkę i weszła do
pomieszczenia. Bywała w tym pokoju dosyć często. Stały w nim dwa jednakowe
łóżka z pościelą w odcieniach czerwieni i złota, obszerne biurko i szafa.
Ściany były oklejone plakatami drużyn quidditcha oraz zdjęciami Rona – na
jednych prezentował się ze swoją rodziną, na innych zaś z Harrym lub z
Lavender. Jedno z nich było podpisane różowym niezmywalnym flamastrem, wyrobem
pochodzącym ze sklepu Magiczne Dowcipy Weasley’ów - ,,Razem, póki śmierć nas
nie rozłączy – Ron i Lav’’. Hermionę ogarnął smutek na myśl, jak prawdziwe były
te słowa. Pomyślała, że Ron powinien zmienić teraz napis na ,,Razem, pomimo
rozłąki – Ron i Lav”. Było jej bardzo smutno, że jej przyjaciel stracił
największą miłość swojego życia.
Na jednym z łóżek siedział Harry. Oprócz
niego nikogo nie było w pokoju, więc Hermiona wywnioskowała, że Weasley był
jeszcze na grobie Lavender. Potter trzymał w rękach grubą książkę, która
zapewne była jego albumem rodzinnym. Chłopak często przeglądał go i wpatrywał
się w fotografie swoich rodziców, których nigdy nie poznał.
- Cześć, Harry – podeszła do niego i
pocałowała go w kącik ust. Wybraniec chwycił ją za rękę i pociągnął, by usiadła
obok niego.
- Jak tam w Londynie? - zapytał z uśmiechem.
- Cudownie! Tak dawno tam nie byłam, w
końcu odwiedziłam moje ulubione miejsca - ,,Ej, to też nie jest kłamstwo.
Naprawdę ciszę się, że znów zobaczyłam Londyn” pomyślała.
- A twoje sprawy? Co pozałatwiałaś?
- Byłam w Ministerstwie Magii. Załatwiałam
sprawy związane ze stażem, który chcę odbywać po ukończeniu Hogwartu –
wymyśliła na poczekaniu. Miała nadzieję, że Potter nie zna się na sprawach
ministerstwa na tyle dobrze, by wiedzieć, że wniosek o staż można składać
dopiero po ukończeniu szkoły.
- Mhm… I co, będziesz go mieć?
- Ale kogo?
- No, ten staż – roześmiał się.
- Jeszcze nie wiem. Mieli tyle zgłoszeń…
Powiedzieli, że poinformują mnie dokładniej, gdy wyślę im wyniki z owutemów.
- Eh, owutemy. Nie wiem, po co są te
egzaminy – burknął Wybraniec na myśl o tym, co czeka ich pod koniec nowego roku
szkolnego.
- Po to, żebyś dostał dobrą pracę –
wyjaśniła mu spokojnie dziewczyna.
- Zabiłem Voldemorta, powinni mnie
przyjąć do każdej pracy – powiedział oburzony Harry i zrobił dumną minę.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś skromny,
Potter – roześmiała się i lekko pocałowała Wybrańca w usta. Ten przyciągnął ją
do siebie i uczynił pocałunek gorętszym.
- Dobra, chodźmy na wzgórze. Obiecałaś
mi, pamiętasz? – zapytał przekornie.
- Pamiętam, pamiętam, Chłopcze, Który
Przeżył, By Dostać Każdą Pracę – zażartowała Hermiona. Harry zrobił obrażoną
minę.
- Proszę nie żartować z moich zdolności
magicznych – próbował powiedzieć poważnie, ale na jego twarz co chwilę wychodził
uśmiech.
- Przestanę żartować, jak zobaczę twoje
wyniki z owutemów. Nie uznaję innych ocen jak wybitnych!
Ze śmiechem wstali z łóżka i skierowali
się w stronę drzwi pokoju.
***
Popołudniowe słońce przeświecało przez
zielone liście drzew. Pod stopami trzeszczały im suche gałązki i szyszki, które
spadły z pojedynczych iglaków rosnących w lesie. Z daleka było widać szczyt ich
wzgórza. Hermiona już wyobrażała sobie, jak spojrzy z niego na pobliskie
wioski, które zalane będą pomarańczowymi promieniami słońca.
Ich dłonie były splecione. Dziewczyna
spojrzała na Harry’ego. Był śliczny – ciemne włosy uroczo opadały mu na czoło i
zakrywały bliznę. Zielone oczy lśniły w blasku słońca. Okulary, może o trochę
starodawnym kroju, dopełniały cudowności jego wyglądu.
Wiedziała, że właśnie nadszedł ten
moment, by wybrać. Obaj byli swoimi przeciwieństwami. Jasnowłosy i zimny jak
lód Malfoy oraz ciemnowłosy i żywiołowy Potter. Obu darzyła szczególnym
uczuciem.
Doszli na szczyt. Hermiona ujrzała
śliczny widok, zresztą tak, jak się spodziewała. Nie dziwiła się Harry’emu, że
było to jego ulubione miejsce. O każdej porze dnia widok z niego był inny –
świtem poranna mgła unosiła się znad ziemi, w południe soczysta trawa kąpała
się w niemal pionowo padających promieniach słońca, a wieczorem wszystko
wydawało się leniwe i pomalowane w odcieniach żółci i oranżu.
Jeszcze raz spojrzała na Wybrańca.
Właśnie poprawiał sobie okulary, które
zjechały mu do połowy nosa. Miał przy tym tak śmieszna minę, że Hermiona nie
mogła nie roześmiać się.
- Co? - zapytał zdezorientowany chłopak.
- Nic, nic – powiedziała z uśmiechem, po
czym wspięła się na palce. Przysunęła swoje rozchylone wargi do ust Harry’ego i
mocno go pocałowała.
Już wiedziała, kogo wybrać.
***
W Norze byli przed dziewiątą wieczorem.
Gdy tylko przekroczyli próg, usłyszeli wołanie pani Weasley:
- Ron?! Czy to ty?
Kobieta weszła do przedpokoju. Miała
wyraźnie zmartwioną minę.
- Nie, proszę pani, to tylko my –
powiedziała Hermiona.
- A nie widzieliście gdzieś Rona? – ton
jej głosu wyrażał zaniepokojenie – Rano wyszedł na grób Lavender i do tego
czasu nie wrócił, ani nie wysłał żadnej wiadomości. Tak się martwię…
- Niech pani będzie spokojna, pani Weasley,
już idziemy go poszukać – zapewnił ją Harry, po czym chwycił Hermionę za rękę i
razem się teleportowali.
Znaleźli się w niedużej wiosce. Składała
się z kilku uliczek i małego rynku, na którym zapewne odbywał się targ. Na jego
środku znajdowała się studnia z podwieszonym wiadrem i małym daszkiem, który
Hermiona widziała tylko na zdjęciach z walijskich osad. W wiosce nie było dużo
ludzi – gdzieniegdzie tylko przechodziła starsza pani w chuście na głowie, a w
jednym z zaułków mugolskie dzieci grały w Głupiego Jasia. Ślizgonka nigdy nie
była w tym miejscu, ale Harry najwyraźniej tak, bo bez wahania pociągnął
dziewczynę, by poszła za nim w jedną z odnóg placu. Mijali domy i niewielkie
kamienice, obok których mieściły się zadbane ogródki. Szli najwyżej pięć minut,
aż znaleźli się obok cmentarza. Był cały skąpany w fioletowym świetle
zachodzącego słońca. Wypolerowane nagrobki lśniły, idealnie komponując się
z wieczornym niebem. Pośród licznych
mogił Harry i Hermiona ujrzeli rudą czuprynę, która nachylała się nad kopcem
usypanym z ziemi, na którym położone były wiązanki kwiatów. W grunt wbita była
nieduża tabliczka z wyrytym na niej imieniem i nazwiskiem oraz datami urodzin i
śmierci.
Ślizgonka pierwsza ruszyła w stronę ich
przyjaciela. Podeszła do niego i lekko go dotknęła.
- Ron… - powiedziała cicho.
Chłopak drgnął, gdy tylko palce
dziewczyny spotkały się z jego ramieniem. Weasley odwrócił się w jej stronę i
ukazał Hermionie swoja wyniszczoną twarz. Miał czerwone i opuchnięte oczy pełne
szaleństwa, zapadłe policzki i brudne włosy. Ręce drżały mu z hipoglikemii.*
- Co się stało, Ron? – wyszeptała i
uklękła przy chłopaku. Obok niej pojawił się Harry.
- Widzicie? – powiedział Ron i wskazał
chudym palcem na tabliczkę przy grobie – Dzisiaj są jej urodziny – pociągnął
nosem i znów odwrócił się w stronę mogiły. Wyciągnął rękę w jej stronę i
chwycił grudkę ziemi, po czym zmiażdżył ją. Drobinki gruntu przesypały się
przez jego palce.
- Tak mi przykro, Ron – powiedziała
Hermiona i lekko przytuliła chłopaka, Harry zaś krzepiąco poklepał go po
plecach.
- Będzie dobrze, stary – dodał.
W ciszy siedzieli przy grobie Lavender.
Ron bezgłośnie płakał, łzy ciurkiem lały się po jego policzkach i spadały w
miejsce spoczynku pierwszej i jedynej miłości rudego. Ślizgonce było go
naprawdę żal. Wiedziała, czym było odebranie komuś drugiego człowieka. Może nie
była w tak złej sytuacji, jak Weasley, ale jego dziewczyna nie była
przynajmniej śmiercożerczynią.
- Musimy już wracać – szepnęła – Twoja
mama bardzo się martwi.
Chłopak odwrócił się w jej stronę i
spojrzał na nią pustym wzrokiem. Otworzył usta, by cos powiedzieć, a Hermiona
zobaczyła, że ma zupełnie wyschnięty język – jeden z pierwszych objawów
poważnego odwodnienia. Dotknęła jego skóry na rękach, która była sucha i wiotka
– kolejny objaw braku płynów w organizmie. Ron próbował coś mówić, ale nie
umiał. Język przykleił mu się do podniebienia.
- Harry! – krzyknęła wystraszona
dziewczyna.
Ledwo utrzymała rudego, który bezwładnie
osunął się w jej ramiona.
Niepewnie weszli do kuchni, wlokąc za
sobą ledwo przytomnego Rona. Chłopak był poważnie odwodniony i drżał z braku
cukru.
- Ron! Kochanie! – Molly Weasley zerwała
się z krzesła i podbiegła do syna. Wszyscy siedzący przy stole zwrócili swoje
oczy w ich stronę. Na twarzy rudych członków rodziny odmalowało się
przerażenie.
Szybko przenieśli chłopaka do salonu i
położyli go na kanapie. Hermiona podeszła do szafki i wyjęła z niej eliksir
dodający energii.
- Co mu się stało? – lamentowała pani
Weasley, załamując ręce nad swoim synem i odgarniając mu z czoła zlepione potem
i brudem kosmyki.
- Przez cały dzień nic nie jadł i nie
pił – wytłumaczyła dziewczyna, po czym zwróciła się do Harry’ego – Przynieś z
kuchni dużo herbaty. Z cukrem.
Chłopak pospiesznie wyszedł z pomieszczenia,
bo wiedział, że sprawa była nagląca, a Ślizgonka podała fiolkę z eliksirem
mamie Rona. Kobieta zaaplikowała go chłopakowi, dzięki czemu już po chwili
odzyskał przytomność.
- Lavender… - wyjęczał.
Molly objęła go i zaszlochała.
- Ron, Ron… Nie możesz doprowadzać się
do takiego stanu – wyszeptała.
- Kamień Wskrzeszenia… - powiedział –
Dajcie mi Kamień Wskrzeszenia…
- Ron, Ron… - kobieta płakała i
przytulała drżące ciało syna.
Wybraniec przyniósł do pokoju cały
dzbanek herbaty. Napełnił nią kubek, który Hermiona wzięła od niego i
przytknęła do lekko uchylonych ust Weasley’a. Chłopak zaczął łapczywie pić, a
duża ilość cukru w napoju zneutralizowała dreszcze spowodowane hipoglikemią.
- Już lepiej? – zapytała z troską
dziewczyna, gdy Ron opróżnił cały dzbanek herbaty.
- Kamień Wskrzeszenia… - wyszeptał
tylko.
- Nie mamy go – powiedział Harry i
stanął za Hermioną – Wyrzuciłem go w Zakazanym Lesie.
- Potrzebuję go - mówił cicho, ale stanowczo.
- Ron, kochanie… - płakała pani Weasley.
- Potrzebuję Kamienia Wskrzeszenia.
Potrzebuję Lavender.
Rudy powtarzał to jak mantrę. Nie
reagował na pytania, które zadawali mu Harry, Hermiona i jego mama. W końcu po
piętnastu minutach bezskutecznych prób nawiązania kontaktu Ślizgonka odciągnęła
na bok płaczącą Molly.
- Proszę pani – zaczęła cicho – Wydaje
mi się, że po dzisiejszym dniu Ronowi bardzo się pogorszyło. Czy nie myślała
pani o tym, by oddać go na jakiś czas do… Świętego Munga? – zapytała z obawą,
bo nie wiedziała jak kobieta zareaguje na te słowa.
- Myślisz, że jest z nim aż tak źle? –
zapytała zrozpaczona.
- Sądzę po prostu, że magomedycy zajmą
się nim lepiej niż my – wyjaśniła spokojnie.
- Może masz rację – mruknęła mama
Weasley’a, po czym chwyciła się za głowę – Jestem już taka zmęczona. Chyba
położę się spać – otarła swoje policzki wierzchem dłoni i skierowała się w
stronę wyjścia z salonu.
- Dobranoc – powiedzieli Harry i
Hermiona jednocześnie.
- Dobranoc – odpowiedziała im Molly
zmęczonym głosem.
Potter przysiadł na skraju kanapy i
przyglądał się swojemu przyjacielowi z troską. Ślizgonka podeszła do swojego
chłopaka i oparła się policzkiem o jego głowę.
- Biedny Ron – usłyszała szept Wybrańca –
Nigdy nie myślałem, że to tak się skończy.
- Myślałeś, że od razu podniesie się po
śmierci Lav?
- W ciągu ostatnich lat zmarło wiele
osób, myślałem, że Ron jest bardziej odporny – Hermiona wiedziała, ze Harry
myślał o Syriuszu i Remusie, którzy zginęli w walkach ze śmierciożercami – Po
prostu bardzo mi brakuje dawnego Rona - westchnął chłopak.
- On naprawdę ją kochał, to nic
dziwnego, że jest teraz w tak złym stanie. Musisz dać mu czas – tłumaczyła mu.
Razem wpatrywali się w ciało rudego.
Miał zamknięte oczy i co chwila mruczał pod nosem coś, co brzmiało: ,,Kamień
Wskrzeszenia, Lavender, dajcie mi…”. Gałki oczne szybko obracały się pod jego
zamkniętymi powiekami, co sprawiało wrażenie, jakby śnił mu się najgorszy
koszmar.
-
Uważasz, że naprawdę musi trafić do Świętego Munga? – zapytał cicho
Wybraniec.
- Sami sobie nie poradzimy. Dzięki
magomedykom może zacząć funkcjonować tak, jak kiedyś.
Potter podniósł się z kanapy i odwrócił
w stronę Hermiony. Mocno przycisnął ja do swojej piersi i oplótł swoje ręce
wokół jej talii.
- Cieszę się, że cię mam – szepnął –
Jesteś jedyną, która mi została. Wszyscy inni odeszli.
Pomyślała o tym, że jeszcze niedawno i
ona chciała go opuścić.
- Ja też się cieszę, że cię mam. I nigdy
cię nie opuszczę – odparła cicho.
***
Wyszła z łazienki i skierowała się w
stronę swojego pokoju. Gdy tylko do niego weszła, usłyszała dźwięki harfy,
gitary oraz perkusji i czyjś mocny głos. Całość była dobrze Hermionie znana,
jednak nie umiała znaleźć źródła tych dźwięków. Zdezorientowana rozejrzała się
po pokoju. W końcu ujrzała mały mugolski odtwarzacz CD, przy którym siedziała
Ginny. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w muzykę.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w
Florence + The Machine. Ostatnio słuchałaś bardziej rockowych mugolskich zespołów
– powiedziała Ślizgonka do przyjaciółki.
- To nie do końca mugolski zespół –
powiedziała ruda – Główne założycielki, Florence Welch i Isabella Summers są
czarownicami.
- Naprawdę? – zdziwiła się Hermiona –
Pamiętam je z moich mugolskich wakacji i jakoś nie rzuciło mi się w oczy to, że
są magiczne.
- Muszą się przecież ukrywać. Ponoć
ministerstwo i tak niechętnie zgodziło się, by dwie czarownice prowadziły
zupełnie mugolski tryb życia. Z ledwością dostały pozwolenie, by używać trochę
magii na koncertach.
- A reszta zespołu to mugole? – zapytała
zainteresowana Hermiona. Słuchała tego zespołu od jakiegoś czasu i pierwszy raz
słyszała, by ktoś mówił o tym, że Florence i Isabella należą do magicznego
świata.
- Tak, to mugole. Aż dziw, że niczego
się nie domyślają – Ginny się roześmiała – Uroda Flo jest tak nieziemska, że
już połowa kobiet na świecie powinna podejrzewać ją o czary. Nikt nie wygląda
tak idealnie jak ta wokalistka.
Hermiona z lekkim uśmiechem na ustach
usiadła na swoim łóżku i spojrzała w oczy Weasley’ówny. Ta od razu ściszyła muzykę i zaczęła
zasypywać Ślizgonkę pytaniami:
- Co z moim bratem?
- Jest dosyć źle. Chyba trafi do
Świętego Munga.
- Co na to mama? – spytała Ginny z
troską.
- Jakoś to przyjęła. Na szczęście
zgodziła się, by trafił do szpitala.
- A na spotkaniu? Jak było? Co z Draco?
Dziewczyna lekko się zmieszała.
- Draco… Nie jest już śmierciożercą –
wyszeptała.
- To świetnie! – ucieszyła się Ginny.
Potem jednak zobaczyła, jak uśmiech schodzi z twarzy Hermiony i zaniepokojona
zadała kolejne pytanie – Nie cieszysz się z tego, że nie jest już
śmierciożercą?
- Może byłoby lepiej, gdyby nim został –
mruknęła Ślizgonka.
- Dlaczego? – ruda wstała ze swojego
łóżka i usiadła obok przyjaciółki.
- Wtedy byłoby mi łatwiej…
- Łatwiej co? – dopytywała Ginny z
ciekawością.
Hermiona zamknęła oczy i zrobiła głęboki
wdech.
- Łatwiej go odrzucić.
***
Zasypiała z akompaniamentem anielskiego
głosu Florence Welch, która śpiewała o nieszczęśliwej miłości.
*stan, w którym poziom glukozy we krwi spada poniżej normy
rewelacja czyta się twój blog bardzo przyjemnie
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Pozdrawiam! J. M.
UsuńPiękny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny! :3
Bardzo dziękuję! Pozdrawiam ;) J. M.
UsuńŚwietnie jak zawsze ^^ Opisy, dialogi i emocje.
OdpowiedzUsuńBiedny Ron... Harry'ego też mi trochę szkoda... Stracił w końcu wszystkich bliskich. A Hermiona usilnie udaje, że nie kocha Draco... Co to z tego będzie? Tyle możliwości! Akcja daje do myślenia ;) Nie wiem, co tu jeszcze napisać ♥
Weny i czasu!
P.S. Pamiętaj o LA! ^^ link: http://porwacdlazartowniebo.blogspot.com/2015/09/moje-drugie-la.html
Bardzo dziękuję! I oczywiście pamiętam o LA ;) Pozdrawiam! J. M.
UsuńNie mogę, jestem przez Ciebie rozchwiana emocjonalnie - chciałabym, żeby Hermiona była szczęśliwa z Draco i jednocześnie nie ranila Harrego! A oby dwie wiemy, że tak się nie da.
OdpowiedzUsuńCóż, rozchwianie emocjonalne, które towarzyszy czytaniu fanfiction jest potocznie zwane fangirlingiem ;) Doskonale wiem, jak się czujesz, bo sama wielokrotnie to przeżywałam. Nie martw się, to z czasem mija (albo i nie...).
OdpowiedzUsuńMoże jestem wredna, ale pisząc to opowiadanie dbam o odpowiednio dużą ilość momentów, które mogą doprowadzić do fangirlingu ;)
Pozdrawiam! J. M.
Dodam, że czytałam Twoje opowiadanie w pracy :)
UsuńŚwietny rozdział! Wspaniałe opisy, dużo ciekawostek, wiele wątków, z których każdy wzbudza we mnie jakieś emocje. Szkoda mi Rona... Jednak mam nadzieję, że jakoś to będzie.
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia Hermiony po prostu epicko opisane! Harry to naprawdę wspaniały chłopak i dobrze, ze nasza bohaterka nie chce go zranić.
Rozdział cudny! Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwa weny oraz czasu na pisanie! ♥
Bardzo dziękuję! Szczególnie potrzeba mi teraz czasu na pisanie, bo Krzyżacy sami się nie przeczytają, a w mojej szkole oczywiście zrobili sobie maraton sprawdzianów :( Również pozdrawiam! J. M.
OdpowiedzUsuńKochana! Jak fajnie że na twojego bloga przybyło tyle osób! Zasługujesz na to! Cudownie piszesz i z ręką na sercu mogę ci powiedzieć że to jest jeden z moich ulubionych blogów!
OdpowiedzUsuńOj, Mionka... Biedaczynko ty nasza.... To na pewno jest niezwykle trudny wybór.... W sumie to chyba był... Cudnie opisałaś właśnie zawahanie Herm.
Niestety ten komentarz (chyba) krótszy...
I kochana nie martw się u mnie w szkole codziennie kartkówki i 2 sprawdziany tygodniowo :'(
Weny ci życzę i miłego czytania...
Ja teraz się męczę z Tym Obcym... NIE ZNOSZĘ ZENKA, ale już koniec o mnie.
To jeszcze raz gratuluję i cieszę się razem z tobą:*
Nio to by było to XD Bo niestety muszę wracać do Zenka bo jest na poniedziałek a ja na 100 stronie...
Bardzo dziękuję! Ty również się nie martw, w porównaniu do Krzyżaków Ten Obcy to pikuś. Oczywiście, nie chcę Cię zniechęcać do czytania lektur, bo może akurat będziesz przerabiać w gimnazjum Quo Vadis. Dobra, ale koniec o lekturach ^^
UsuńJeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! J. M. ;)
Wow, jestem zachwycona! Przeczytałam już dziesiątki, nie! Setki Dramione i jeszcze nigdy nie natknęłam się na takie jak Twoje. Wielki ukłon za oryginalność, zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno jest wapść na coś zupełnie nowego i oryginalnego, a powiedzmy sobie szczerze, że jest wiele wiele opowiadań o Draco i Hermionie ;) a wracając do Twojego opowiadanka, no cudo <3 gdybym miała wyobrazić sobie przyjaźń Draco o Herm to wyglądałaby właśnie tak, jak Ty to opisujesz. No zakochałam się w tym dziele sztuki. Chociaż muszę przyznać, że bardzo lubię tutaj Harrego i Hermionę jako parę (chociaż całym serduchem jestem za naszym Smokiem) :D będzie mi go na pewno szkoda, kiedy Granger będzie wybierała Malfoya (no chyba że Harry zrobi coś według mnie niestosownego, ale to zostawiam już Twojej wyobraźni :) ). Na koniec wiedz, że masz we mnie wielką fankę i zapewniam, że będę zaglądała tu codziennie, albo nawet i częściej ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlix
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że uznajesz moje Dramione za oryginalne. Mniej więcej taki był zamysł, by stworzyć ff inne od innych, ale sama tak naprawdę przeczytałam bardzo mało Dramione i bałam się, że mimo wszystko będę powielać jakieś stereotypy.
UsuńDziękuję za Twoje wszystkie miłe słowa i również pozdrawiam! J. M. ;)
Bardzo mi się podoba, ten blog jest taki inny może dlatego że Hermiona i Draco się od początku Przyjaźni li a ona jest slizgonka. Jestem ciekawa gdzie te kłamstwa zaprowadza Hermione
OdpowiedzUsuńJestem szczerze zakochana w twoich cudownie plastycznych opisach! Ale to już chyba mówiłam :)
OdpowiedzUsuńCałość czytałam z zapartym tchem. Eh, nie mogę przeżyć tego, ze Herm chce wybrać Harrego.. Lubię Wybrańca ale to jednak Draco skradł moje serce :( Ona musi zmadrzec! Chociaz zostawiac go w tej sytuacji tez nie do końca wypada.. Jest pomiędzy młotem, a kowadłem..
Co do Rona.. Jest mi go tak strasznie szkoda, ze nawet nie potrafię tego opisać.. Kiedy czytałam fragment, w którym opisywalas wystrój pokoju chłopców, aż ścisnelo mnie coś w środku.. "Razem, póki śmierć nas nie rozłączy - Ron i Lav".. Łzy w oczach..
http://slughorn.blog.pl
Bardzo dziękuję! W sumie mi też jest szkoda Rona i gdy tak czytam swoje rozdziały, to nie mogę się sobie nadziwić, że jestem aż tak wredna, by to wszystko robić... A to przecież dopiero 8 rozdział...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! J. M. ;)
No, wielki ukłon w Twoją stronę za opisanie Rona jako słodkiego chłopaka... można się w nim zakochać *_* Podobnie resztą jak w Harrym i Draco... (przesada? nie sądzę ^^)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy fakt, że oglądalność Twojego bloga zwiększyła się kilkukrotnie. To musi być wspaniałe uczucie ;3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Bardzo dziękuję! Co do Rona - w sumie nie myślałam o tym, by pokazać go jako kogoś, w kim można się zakochać, podobnie z Harrym. Cieszę się jednak, że tak się stało, bo to może utrudnić przewidywania co do tego z kim będzie Hermiona. Bo w końcu opowiadanie nazywa się Utracona Przyjaźń, a nie Utracona i Pozyskana Ponownie Przyjaźń....
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że wyświetlenia na Twoim blogu również będą rosnąć z każdym dniem, bo zdecydowanie na to zasługujesz!
Również pozdrawiam! J. M. ;)
Świetny rozdział z resztą jak każdy ^^ biedny Ron żal mi go :( bardzo mnie zastanawia jak to będzie kiedy Draco zamieszka z Hermiona :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam :*
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się rozdział podoba. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dziękuję! Ach, naprawdę cieszę się, że mimo Czytelnicy Venika doceniają moje wypociny ;) Również pozdrawiam! J. M.
UsuńKolejne dzieło sztuki zbudowane na emocjach ludzi! Pięknie. Moja pierwsza reakcja po czytaniu tego rozdziału był dość ciekawa; wpatrywałam się w ostatnie słowa rzucone przez Hermione, i po prostu mówiłam, elokwentnie jak Potter na eliksirach, "Coooo? Nieeeeeeeeee. Dlaczego?". Jednak mam nadzieje, że wszystko wróci na miejsce, jak oczywiście sobie to wyobrażam, czyli Hermiona będzie z Draco, a Potter się pozbiera i będzie z Luną. Będę czytać z niecierpliwością doszukując się tego momentu. Ponadto będę również lamentować na decyzją Hermiony. Rozumiem, również że każde Dramione musi mieć swoje wzloty i upadki, ale Ja bardziej preferuje wzloty, :) Chociaż wiadomo, że bez upadków nie byłoby ciekawie.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny,
Pozdrawiam,
Shadow Follow
Bardzo dziękuję!
UsuńJa też preferuję wzloty, dlatego moje upadki nigdy nie są zbyt "upadkowe" ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Przyjemnie się czyta ;) biedny Ron szkoda mi go, mam nadzieję, że mu pomogą. Hermiona musi podjąć decyzję, ale czy słuszną? W sumie Harry jest dobrym materiałem na chłopaka więc może będzie z nim szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo dziękuję! Czy słuszna, okaże się później ;)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.