Hej, kochani!
Jest wtorek - jest i rozdział, tym razem dedykowany mojej najukochańszej Martynie :*
Zanim jeszcze do niego przejdziemy, jest kilka informacji, które muszę Wam przekazać:
1. Niedawno zwrócono mi uwagę, że w rozdziale X wspomniałam o tym, że Most Karola był zagrożony zawaleniem w 2002 roku. Jakim cudem, skoro kanonicznie powinno się to dziać w roku 1997?
A więc tak - moje opowiadania w małym stopniu łączy się z kanonem, prawie w ogóle. Dlatego też przeniosłam czas historii Dramione z tego kanonicznego - 1997 - do naszego obecnego - 2015. Świadczy o tym wiele rzeczy, które zawarłam w poprzednich rozdziałach - choćby to, że pili kawę w Starbucksie, a ukochanym zespołem Hermiony jest Florence + The Machine.
Tak więc jeżeli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, kiedy dzieje się to opowiadanie, mam nadzieję, że klarownie mu to wyjaśniłam ;)
2. Rozdział XIII jest najdłuższy z tych, które na razie napisałam, jednocześnie także pełen przypisów.
3. W tym rozdziale pojawiają się pierwsze niekanoniczne postacie, które są wytworem tylko i wyłącznie mojej wyobraźni.
4. Zawarłam w tej części pewien fragment nie tylko ze względu na moją emocjonalną więź z zespołem Florence + The Machine, ale także na to, że odgrywa on ważna rolę w fabule. Można powiedzieć - to, co wydarzy się w tym rozdziale i konsekwencje tego będą punktem zwrotnym.
Ponieważ spotkałam się ostatnio z wieloma przeciwnikami i hejterami fanów FATM wolałam zaznaczyć to, że zespół ten odgrywa ważną rolę, by nie zostać posądzoną o nadmierne psychofaństwo oraz chęć wciskania swoich idoli do każdego fanfiku.
5. Next w niedzielę :*
Przepraszam za te ogłoszenia parafialne, po prostu musiałam wyjaśnić kilka spraw ;)
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy!
******
Draco siedział w swoim ulubionym fotelu
w salonie Grangerów i zagłębiał się w lekturze. Nogi miał podwinięte, a cały
korpus wykręcony pod dziwnym kątem. Na stoliku obok niego leżał ołówek i
karteczki oraz stał kubek z jego ulubioną owocową herbatą.
,,Opierając się o poduszkę, wpatrywałam
się w zdjęcie Jeba na iPodzie, aż ból stał się całkiem nieznośny.”
Wziął ołówek w dłoń i podkreślił wyraz
,,iPod”. Pomyślał, że mugolom musiało naprawdę się nudzić, bo wymyślili
naprawdę ogrom nowych słów. Z paczki wziął zieloną samoprzylepną karteczkę i
przykleił ją do strony książki.
Lektury, które przygotowała mu Hermiona
okazały się naprawdę ciekawe. Mimo wczesnej popołudniowej godziny, chłopak
czytał już czwartą książkę ze swojego stosiku. Najpierw pochłonął ,,Morskie
zaklęcia” Cathy Cassidy – krótką książkę opowiadając o życiu w angielskiej
szkole. Potem przyszedł czas na mroźny kryminał Camilii Läckberg. Draco
niejednokrotnie drżał, czytając opisy zbrodni. Trzecia z kolei była książka
Davida Levithana ,,Każdego Dnia”. Wstyd było się przyznać, ale Malfoy prawie
się przy niej popłakał. Ta, w której teraz się zagłębiał, podobała mu się
jednak najbardziej. Główna bohaterka ostatniego opowiadania pracowała w
Starbucksie, kawiarni, którą uwielbiał Draco. Wiedział, że to z jego strony
bardzo snobistyczne, ale nie mógł powstrzymać się od tego, by nie wydać dość
dużej sumy pieniędzy na kawę i amerykańskie ciastko.
Lekko potarł swoje usta, w których czuł
dziwne mrowienie. Miał przeczucie, że związane było ono z tym, co poprzedniego
dnia wydarzyło się w łazience Grangerów, jednak na razie nie chciał tego
rozpamiętywać. Za każdym razem, gdy przypominał sobie blizny Hermiony, czuł
wszechogarniającą go złość, która kumulowała się głównie na dwóch osobach –
Bellatrix Lestrange i Harrym Potterze. Na Belli – ponieważ skrzywdziła
Ślizgonkę, na Harrym- bo to przez niego Hermiona ukrywała swoje prawdziwe
uczucia. To, co stało się z nią podczas pocałunku, jej ciche westchnienie i
drobne ruchy warg, które odwzajemniały jego pieszczoty, były zbyt prawdziwe, by
nie pochodziły z dna jej serca.
Westchnął. Naprawdę nie chciał teraz o
tym myśleć. Naprawdę. To wszystko zbyt go bolało. Przetarł oczy i powrócił do
lektury.
Natrafił na wzmiankę o ekspresie do
kawy. Najpierw nieuważnie przeczytał te słowa, potem jednak powrócił do nich i
zaczął się zastanawiać.
Ekspres do kawy? Znał znaczenie tych
słów z osobna, ale zbite w jedno wyrażenie nic mu nie mówiły. Wiedział, że jest
ekspres do Hogwartu, który co roku zawoził uczniów do szkoły. Jednak jaki
związek z tym wszystkim miała kawa? Przecież pojawiała się po jednym machnięciu
różdżki… Więc po co był jej pociąg? I co on robił w Strabucksie?
Abstrakcyjne rozmyślania nad ekspresem
wjeżdżającym do kawiarni przerwała mu rozmowa tocząca się na ulicy, którą
usłyszał przez uchylone okno:
- Wiesz, kiedy ma być rozprawa? –
zapytał ktoś niskim, męskim głosem. Blondyn pomyślał, że skądś zna ten ton.
- Nie wiem, część świadków nie złożyła
jeszcze zeznań. Przewodniczący Wizengamotu chciał przed rozprawa mieć wszystkie
dokumenty, więc zapewne trochę to potrwa.
Malfoy odłożył książkę na stolik i wstał
z fotela. Podszedł do okna, szerzej je otworzył i wychylił głowę, nie bojąc
się, że zostanie zauważony – dom był przecież chroniony masą zaklęć. Spojrzał
na dwójkę mężczyzn, którzy szli ulicą i prawie się zakrztusił – byli to Wilkes
i Travers, śmierciożercy, którzy już w połowie wojny przeszli do szeregów
Zakonu.
- Kogo jeszcze brakuje? – pytał dalej
Travers.
- Nie stawił się jeszcze Yaxley, Rowle,
Lestrange i młody Malfoy.
Draco drgnął na dźwięk swojego nazwiska
i zaczął uważniej przysłuchiwać się rozmowie.
- Biedny chłopak… Cała jego rodzina i
przyjaciele rodziców byli zastraszani i zmuszani do bycia śmierciożercami –
westchnął Wilkes – Mam nadzieję, że Wizengamot uniewinni Lucka, Cyzię, Rudolfa,
Carrowów i Thorfina, żeby mogli prowadzić normalne, spokojne życie.
- Tak, tak, tacy prawi i spokojni
ludzie, jak Malfoy’owie i ich przyjaciele nie zasługują na taki los…
Chłopak, wstrząśnięty, odsunął się od
okna.
***
Gdy wróciła do domu, było późno. Na
parterze nie świeciło się już żadne światło, a z sypialni jej rodziców słychać
było ich miarowe oddechy. Jak najciszej weszła po schodach na piętro i zaczęła
skradać się w stronę łazienki.
- Cześć, Hermiono – usłyszała za sobą
głos Dracona. Gwałtownie odwróciła się i niemal przewróciła stojący na niedużej
szafce wazon. Spojrzała na blondyna, który stał w progu swojego pokoju i
opierał się ramieniem o framugę drzwi. W jednej ręce trzymał książkę ze stosika
lektur – o ile Ślizgonka dobrze widziała, był to ,,Rekrut” Roberta Muchamore’a.
- Hej, Draco – odpowiedziała niepewnie.
- Jak tam Potter? – zapytał z nutką
ironii.
- Bardzo dobrze. Jutro wybieram się z
nim do Londynu.
Jeszcze raz spojrzała na książkę w
rękach blondyna i przypomniała sobie, że obiecała mu wytłumaczyć mugolskie
słowa.
- Wiesz co? Czy możemy książkową sprawę
załatwić jutro? Albo najlepiej pojutrze? Nie mam już dzisiaj siły na nic oprócz
szybkiego prysznica i pójścia spać – powiedziała zmęczonym głosem – Jutro
zapewne też nie będę miała zbyt dużo energii…
- Mhm, Potter zapewne już cię tam
wymęczy… - powiedział złośliwie Malfoy.
- Słuchaj, Draco – powiedziała ostrzej
niż zamierzała, jednak jego słowa ubodły ją prosto w serce – Zgadzając się, by
tutaj mieszkać, zgadzałeś się na
akceptowanie mojego związku. Nic nie zmieni mojej opinii o Harry’m –
powiedziała dobitnie, mając nadzieję, że chłopak zrozumie aluzję – Przynajmniej
na razie. Naprawdę nie wiem, czy to takie trudne do zrozumienia, że chcę sobie
jakoś ułożyć życie po wojnie? – zapytała nieco zrozpaczonym tonem. Była zła na
Dracona, że po ich pocałunku znów zaczął źle odnosić się do jej relacji z
Wybrańcem.
- Nie ty jedyna chciałabyś sobie ułożyć
życie – powiedział grobowym głosem, po czym zniknął za drzwiami swojego
pokoju.
Obudziła się z uczuciem podekscytowania.
Kilka razy roześmiała się na głos, po czym szybko wstała z łóżka, wyciągnęła z
szafy przypadkową koszulkę i spodnie od dresu i popędziła do łazienki. Wzięła
zimny prysznic, który rozbudził ją do końca i ostudził emocje. Włożyła na
siebie swoje domowe ubrania, postanawiając przebrać się w elegancką koszulkę i
spódnicę dopiero przed spotkaniem.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Hermiono! Wyjdź już! – krzyknął Draco
– Siedzisz w tej łazience od ponad pół godziny!
Dziewczyna ze zdziwieniem spojrzała na
zegarek, nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście minęło tyle czasu – naprawdę
okupowała łazienkę od ponad trzydziestu minut.
- Poczekaj! – odkrzyknęła i nałożyła na
twarz kolejną warstwę kremu. Podciągnęła rękawy swojej dzianinowej koszulki i
wyszła z łazienki.
- Już myślałem, że się utopiłaś –
zażartował blondyn i mrugnął do dziewczyny okiem. Po jego złym humorze nie było
już ani śladu.
- To jeszcze nie koniec – ostrzegła go
Ślizgonka i roześmiała się – Po śniadaniu muszę jeszcze umyć włosy, pomalować
paznokcie i nałożyć maseczki.
- Widzę, że Potter jest na bardzo
uprzywilejowanym miejscu, skoro tak się dla niego stroisz.
Hermiona zaczerwieniła się. Przez chwilę
pomyślała, że czeka ją powtórka z ostatniego wieczoru. Przynajmniej tak
próbowała wytłumaczyć sobie swoje rumieńce, jednak w głębi duszy czuła, że są
one spowodowane innym wspomnieniem – wspomnieniem, które wyraźnie świadczy o
tym, że jest jeszcze jedna osoba, dla której dziewczyna zawsze się stroiła.
- Harry jest moim chłopakiem, wydaje mi
się, że to normalne, że się dla niego stroję – odpowiedziała butnie Ślizgonka.
- Co będziecie dzisiaj robić? – zapytał
ciekawie chłopak, zmieniając temat. Ręką sięgnął po swoją szczoteczkę i zaczął
myć zęby, jednocześnie opierają się o framugę drzwi i rozmawiając z dziewczyną.
- Nie wiem. Powiedział, że to
niespodzianka. Wiem tylko tyle, że będziemy w Londynie – wzruszyła ramionami.
- Pewnie pójdziecie na kebaba, na nic
więcej go nie stać – mruknął Draco i wypluł pastę do umywalki.
- Wiesz, co to kebab? – zdziwiła się
Hermiona i specjalnie zignorowała resztę zdania – Przecież nie tłumaczyłam ci
jeszcze mugolskich słów.
- Przeczytałem wczoraj wszystkie
książki, jakie mi dałaś, w którejś z nich pojawił się kebab. Przypomniałem
sobie, że jadłem coś takiego, gdy przebywałem w Wiedniu – po wypowiedzeniu
nazwy tego miasta twarz Dracona wyraźnie się rozmarzyła – Tam też będę musiał
cię kiedyś zabrać. Zrobiłem sobie nawet zdjęcie pod pomnikiem Ludwiga van Beethovena…
- Zabierzesz mnie do Wiednia i zjemy na
obiad kebab? – zapytała sarkastycznie dziewczyna.
- Nie, ja jestem dżentelmenem i
zapraszam kobiety w kulturalne miejsca. W zabieranie do budek z fast foodami
może bawić się twój kochaś – powiedział kpiąco. Nie było już odwrotu – właśnie
rozpoczął się prawdziwy, ślizgoński pojedynek na słowa.
- Po pierwsze, Harry to nie jest mój
kochaś…
- Więc jak go nazywasz? Kochanek? Tania
siła robocza? Twój osobisty sługa? A może po prostu Złote Dziecko Gryffindoru,
Chłopiec, Który Przeżył, By Zniszczyć Moje Życie? – zapytał zdenerwowany.
- Nie mam zamiaru dłużej z tobą
rozmawiać, Draco. Na biurku w moim pokoju znajdziesz kolejne książki. Jeżeli
chcesz, możesz nawet deportować się do Wiednia, by zjeść kebaba – dodała
zgryźliwie.
- Żywiłem się tym tylko wtedy, gdy nie
miałem domu i nie chciało mi się szukać innych restauracji – powiedział przez
zaciśnięte zęby.
- Widzę, że miałeś ambitne posiłki,
Malfoy.
- Widzę, że masz ambitne towarzystwo,
Granger.
Pojawiła się przed Elixir Health Club* równo o dwunastej. Była ubrana w bordową, lekką koszulkę, czarną spódnicę i
balerinki tego samego koloru. Jej pachnące loki powiewały na wietrze, gdy
podchodziła do Harry’ego, który opierał się o jedną z ulicznych latarni.
Chłopak miał na sobie ciemną marynarkę, koszulę i dokładnie wyprasowane
spodnie. Hermiona pomyślała, ze dawno nie widziała go w tak galowym stroju.
Powitali się pocałunkiem, krótkim, za to
pełnym uczucia. Ślizgonka wyraziła nim całą swoja radość, którą odczuwała z
powodu ich ponownego spotkania i samego faktu, że są razem. Poranne słowa
Malfoy’a bardzo ją zasmuciły i cieszyła się, że ten dzień będzie mogła w
całości spędzić z Wybrańcem. Miała nadzieję, że dzięki niemu zapomni o
nieprzyjemnym incydencie ze swoim lokatorem, a jeden dzień wystarczy Draconowi,
by przemyśleć pewne kwestie.
- To gdzie idziemy? – zapytała Hermiona
i odgarnęła swojemu chłopakowi kosmyki z czoła. Jej oczom ukazała się blizna w
kształcie błyskawicy, która na szczęście nie bolała Harry’ego już od dłuższego
czasu.
- Do Alexandra Park – powiedział Potter
– Ale najpierw na chwilę musimy wstąpić do Elixir Health Club.
Chwycił dziewczynę za rękę i wprowadził
do zakładu odnowy biologicznej, przy którym się spotkali. Pomieszczenie całe zadymione
było aromatycznym kadzidełkiem. Z głośników podwieszonych pod sufitem płynęła
relaksująca muzyka. Wszędzie rozstawione były doniczki z tropikalnymi roślinami
oraz figurki hinduskich bóstw.
Wybraniec podszedł do niedużej wanny
wypełnionej wodą z dużą ilością piany. Hermiona lekko przestraszyła się, gdy
zobaczyła, że obok niej, na ogromnej fioletowej poduszce siedzi kobieta. Głowę
opierała o wannę, oczy miała przymknięte, a z jej ust dochodziły ciche pomruki,
wydawane podczas medytacji. W jednej ręce kurczowo ściskała swoją różdżkę.
Harry lekko potrząsnął jej ramieniem, by wybudzić ją z transu.
- Hej, Willow – powiedział z uśmiechem.
Kobieta otworzyła swoje duże,
ciemnoniebieskie oczy i wolno wstała z podłogi. Uśmiechnęła się do nich z
rozmarzonym wzrokiem i wygładziła długą, białą szatę, w którą była ubrana.
Odgarnęła z czoła miedziane loki, które kurtyną opadały na jej oczy.
- Cześć, Harry. Miło znów cię widzieć –
powiedziała melodyjnym głosem.
- Willow, chciałbym ci przedstawić moją
dziewczynę, Hermionę – powiedział chłopak.
- Hermiona Granger, Ślizgonka. Miło mi
cię poznać – powiedziała dziewczyna i wyciągnęła rękę do kobiety.
- Willow Lovegood, Krukonka. Mnie
również jest miło, Harry wiele o tobie opowiadał – promiennie się uśmiechnęła i
ujęła rękę Hermiony.
- Jesteś rodziną Luny? – zapytała.
- Tak, jestem jej kuzynką.
Willow miło się uśmiechnęła i znów odgarnęła
włosy, które niesamowicie lśniły w przymglonym świetle Elixir Health Club. Na
oko Hermiony mogła mieć jakieś trzydzieści lat. Tęczówki Krukonki były naprawdę
intensywnie ciemnoniebieskie, rozmarzone, ale jednocześnie pełne ciekawości. W
śnieżnobiałej szacie wyglądała, jakby właśnie wstała z łóżka i była jeszcze
ubrana w koszulę nocną.
Teraz Ślizgonka wiedziała już, dlaczego kobieta
wydawała się jej znajoma – była po prostu bardzo podobna do Luny Lovegood,
zarówno w zachowaniu, jak i z wyglądu.
- Willow… Czy mógłbym?... – Harry
chrząknął i znacząco spojrzał na Hermionę – Sama wiesz, co.
- Tak, tak, już idę – podeszła do lady
tak płynnym krokiem, że Ślizgonka przez chwilę pomyślała, ze że kobieta
lewituje kilka centymetrów nad podłogą – Proszę, mam nadzieję, że się nie
zniszczyły.
Willow podała Wybrańcowi dwa świstki
papieru, które wyciągnęła z szafki, jednak Hermiona nie dostrzegła, co było na
nich napisane.
- Dobrze się bawcie! – powiedziała
śpiewnie Krukonka, pomachała im ręką i zniknęła w oparach kadzidełek.
- Dziękujemy! – rzekł Potter i chwycił
swoją dziewczynę za rękę. Razem wyszli z zadymionego Elixir Health Club na
ruchliwą Palace Gates Road. Hermiona z ciekawością przyjrzała się Harry’emu,
który jak gdyby nigdy nic zmierzał w stronę Alexandra Park.
- Co dała ci Willow? – zapytała
ciekawie.
- To tajemnica – odpowiedział jej
Wybraniec.
Dziewczyna pomyślała, że te dwa słowa w
ostatnim czasie zbyt często padały z jego ust.
- Przestań z tymi tajemnicami! – lekko
się zezłościła – Cały czas tylko o nich mówisz, jakbym nie mogła o niczym
wiedzieć!
- Ty moja mała Krukoneczko – powiedział
ze śmiechem i pocałował dziewczynę – Wiedziałem, że Tiara Przydziału się
pomyliła. Z tym pędem do wiedzy powinnaś trafić do Ravenclawu.
- Oj, Potter, Tiara nigdy się nie myli.
Doskonale wiesz, że pasuję do Slytherinu i w każdej chwili mogę ci to udowodnić
– powiedziała z chytrym uśmiechem.
- Granger, wystarczająco udowodniłaś to
na trzecim roku, gdy uderzyłaś mnie i Rona – zaśmiał się i pocałował ją, tym
razem dłużej i namiętniej – To był naprawdę dobry prawy sierpowy – szepnął.
- Doskonale o tym wiem, nie musisz mi o
tym mówić. Jedną z cech Ślizgonów jest duma – lekko się uśmiechnęła i
odwzajemniła pocałunek.
Po niemal całym dniu wygłupiania się i
spacerowania po Alexandra Park, dotarli pod duży budynek. Był on jednopiętrowy,
jego ściany były pomalowane na różne kolory, a u góry lśniła szklana kopuła. Z
jednej strony nad drzwiami wbudowany był ogromny, okrągły witraż.
- Alexandra Palace… - powiedziała
zachwycona Hermiona – Zawsze chciałam go odwiedzić…
Harry objął ja w talii i przycisnął
swoje usta do jej policzka. Poczuła, że chłopak lekko się śmieje i mocniej
przytula ją do siebie.
- Bardzo ci dziękuję – wyszeptała – To
najlepszy przedurodzinowy dzień, jaki kiedykolwiek przeżyłam.
- Ale ten dzień jeszcze się nie
skończył. Właściwie, główna część ma się dopiero rozpocząć.
Zaczęła zastanawiać się nad słowami
Wybrańca, gdy zauważyła plakat zawieszony na wyjściu do Ally Pally**. Najpierw
jej uwagę zwróciło duże, anatomiczne serce, następnie strzały w nie wycelowane.
Na sam koniec jej wzrok zjechał na podpis, który mieścił się na reklamie.
- Harry… - powiedziała cicho, ledwo
hamując ekscytację – Czy?... – wskazała palcem na plakat koncertu Florence +
The Machine, który miał odbyć się tego dnia w Alexandra Palace.
Chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy
wyciągnął z tylnej kieszeni spodni dwa świstki papieru, które Hermiona
natychmiast pochwyciła swoimi drżącymi palcami. Kilka razy czytała ich treść i
nie mogła uwierzyć, że trzyma bilety na JEJ koncert. Na koncert Florence Welch.
Ale nie zwykłe bilety. To były bilety z miejscem pod sama sceną.
- Harry… Dziękuję – powiedziała, ledwo
hamując łzy. Mocno przytuliła chłopaka i pocałowała go.
- Ginny podsunęła mi pomysł. Mówiła, że
uwielbiasz ten zespół – szepnął wprost w jej ucho – A gdy tylko zobaczyłem, że
występują w Ally Pally, wiedziałem, że muszę zdobyć dla ciebie te bilety.
- Tak bardzo ci dziękuję… Zobaczenie ich
było moim największym marzeniem – powiedziała cicho.
- Cieszę się, że to mi przypadł ten
zaszczyt, by je spełnić…
Znów się pocałowali, tym razem trwało to
dłużej. Nie zwracali uwagi na patrzących się ludzi, tylko powoli zatracali się
w pocałunku. Hermiona z przyjemnością wplotła palce w jedwabiste włosy
Wybrańca, a on przyciągnął ja do siebie tak, że nie było pomiędzy nimi wolnej
przestrzeni.
- Chodźmy do środka - wyszeptał wprost w
jej wargi po jakimś czasie – Chcę byś miała najlepsze miejsce…
- Ale czy ty wiesz, na co się piszesz? –
zapytała i lekko się od niego odsunęła.
- Na co?
- Na koncert z psychofanką –
odpowiedziała – Jestem psychofanką tego zespołu i będę robić wszystko to, co
robią przeciętni psychofani.
- Czyli?...
- Zobaczysz – powiedziała tajemniczo.
Rozejrzała się wokół, czy w pobliżu nie
ma żadnych mugoli, po czym chwyciła swoją różdżkę w dłoń. Jednym sprawnym
ruchem transmutowała spódnicę w wygodne czarne spodnie, a po kolejnym
machnięciu różdżki miała już na głowie wianek, a w ręce pełno worków ze złotym
brokatem.
- Co to? – zdziwił się Potter.
- To – Hermiona uśmiechnęła się promiennie
– jest już tradycja***.
Zajęli miejsca tuż przy barierkach. Obok
nich stała grupka młodzieży, byli oni na oko tylko kilka lat starsi od Hermiony
i Harry’ego. Oni także mieli na głowach wianki, policzki całe obsypane
brokatem, w rękach całe stosy ,,Glitter Bomb”****, a na nadgarstkach masę opasek
koncertowych. Jeden z chłopców trzymał w rękach flagę jakiegoś państwa – o ile
Ślizgonka dobrze wiedziała, był to biało-czerwony symbol Polski*****.
Sala powoli zaczęła się zapełniać, a
godzina koncertu zbliżać. Na scenę najpierw wszedł zespół supportujący, dopiero
potem na estradzie zaczęli pojawiać się członkowie Maszyny.
Najpierw Tom – niepozorny, mały
mężczyzna usiadł obok swojej harfy. Potem Chris zasiadł za bębnami Ludwiga i
chwycił pałeczki w dłonie. Mark oraz Rob weszli niemal jednocześnie, trzymając
swoje gitary w rękach. Za klawiszami siedziała już Isa, najlepsza przyjaciółka
wokalistki, jednocześnie czarownica, dzieląca z nią sekret.
I weszła ona – najpierw przyćmione
światło pokazało tylko jej rude, falowane włosy. Potem zaczęto rozróżniać
kontury ciała kobiety, ubranego w brązową, luźną koszulę oraz białe spodnie z
kamizelką w komplecie. Florence była boso, stała tyłem do mikrofonu, a swoje
ręce wznosiła wysoko w górę.
Po sali Alexandra Palace rozniósł się początek
dobrze znanej piosenki zespołu. Wokalistka gwałtownie odwróciła się i niemal
zaatakowała mikrofon, biorąc go w dłonie i szepcząc do niego pierwsze słowa.
Aplauz tłumu był niesamowity, niemal rozrywał Hermionie błony bębenkowe, mimo
to dziewczyna wiedziała, że to właśnie to, czego tak bardzo pragnęła.
Z każdą piosenką widownia coraz bardziej
się rozgrzewała, a Florence coraz entuzjastyczniej tańczyła. Grupka polskiej
młodzież ciągle rzucała w tłum oraz na estradę brokatowe bomby, a ubrania osób
stojących na płycie co rusz lądowały na scenie. W pewnym momencie kobieta
zbiegła w stronę barierek i zaczęła witać się z fanami, jednocześnie nadal
śpiewając piosenkę. Hermiona ślepo rzuciła się do przodu, by tylko dotknąć
wokalistki. Jej palce przejechały po śliskim materiale, z którego uszyta była
koszula Flo. Fani z Polski wysypali na kobietę cały worek brokatu, a ona „kąpała
się” w nim z przyjemnością i przyjęła od nich wianek. Sama zabrała im flagę ich
państwa, wbiegła z nią na scenę i zaczęła śpiewać, wymachując biało-czerwonym
materiałem i okręcając się nim.
Kątem oka Ślizgonka zauważyła, że i
Harry zaczął poddawać się magicznej atmosferze koncertu. Razem z tłumem skakał
w rytm muzyki, obsypywał swoją dziewczynę brokatem i miał na głowie wianek,
który przywołał swoją różdżką.
- Dobrze się bawisz? – zapytała zasapana
Hermiona w przerwie pomiędzy piosenkami. Kolejna fala sypkiego brokatu
zasłoniła jej pole widzenia.
- Świetnie – odpowiedział jej Wybraniec.
Wsłuchiwali się w piękne pieśni Florence
+ The Machine. Kobieta śpiewała o miłości, tej szczęśliwej i nieszczęśliwej, o
nadziei, pasji, o tym, że niebo nad nią jest niebieskie, a twarz jej ukochanego
jest niczym atmosfera ziemska, która ją otacza. Wszyscy fani razem z nią
wykrzykiwali teksty jej piosenek. Po odtańczeniu niemal rytualnego już układu,
wieńczącego każde wykonanie tytułowego utworu nowego albumu FATM, Ślizgonka
zauważyła, że dziewczyny stojące obok niej zaczynają się rozbierać. Sama,
niewiele myśląc i dając ponieść się wzniosłej atmosferze, ściągnęła swoją
koszulkę i rzuciła ją na podłogę. Poczuła na sobie czyjś wzrok i momentalnie
odwróciła głowę w bok. Zobaczyła, że Wybraniec intensywnie wpatruję się w jej
dekolt i, wystraszona, że zapomniała ukryć jednej ze swoich blizn, również
przyjrzała się swojemu ciału. Po chwili jednak zrozumiała, że Harry po prostu
patrzył się na jej piersi, okryte czarnym, koronkowym biustonoszem. Lekko zaczerwieniła się, jednak szybko
zapomniała o wstydzie i dała ponieść się emocjom, które wrzały w niej jak lawa
w wulkanie. Razem z Polkami próbowała sforsować barierki, by dostać się na
scenę i kolejną piosenkę odśpiewać u boku samej Florence. Ich działania spełzły
jednak na niczym – tylko jedna dziewczyna odważyła się przeskoczyć przez
granicę widowni, narażając się tym dwóm opasłym strażnikom Ally Pally.
Koncert już się kończył. Ostatnie
świszczące oddechy oraz zachrypnięte głosy widowni mieszały się z krzykami
wokalistki i niosły po całym Alexandra Palace. Włosy wszystkich były sklejone
potem i oklejone brokatem. Ostatni punkt setlisty dobiegał końca, Hermiona
zamierzała zrobić wiec coś, by sama Florence zapamiętała ten koncert. Sięgnęła
do kieszeni swoich spodni, by wydobyć z niej jeszcze jedną ,,Glitter Bomb”,
jednak nie znalazła już żadnej – razem z Harrym wykorzystała już wszystkie,
które przywołała przed wejściem do budynku.
Nagle zauważyła, że ręka Pottera wędruje
do jego różdżki. Chłopak chwycił ją w dłoń i podniósł wysoko w górę. Ślizgonka
chciała go ostrzec, by nie używał czarów przy mugolach, jednak on był szybszy.
Cicho wypowiedział formułę zaklęcia, które wymyślili bliźniacy Weasley, a
ogromna fontanna brokatu wystrzeliła z końca różdżki, obsypując estradę i całą widownię.
Tłum ponownie wrzasnął i rozgorzał nowym zapałem do przetańczenia i
prześpiewania całej nocy. Florence przelotnie spojrzała na dwójkę uczniów
Hogwartu, jakby wyczuwając, że to, co zrobił Harry było uczynione z pomocą
magii, po czym zaczęła śpiewać piosenki przygotowane na bis.
Hermiona starła brokat z oczu, by
odzyskać ostrość widzenia i pocałowała swojego chłopaka, tym samym dziękując mu
za najlepsze przedurodzinowe przyjęcie, jakie tylko mogła sobie wymarzyć******.
***
- Widziałeś go? – zapytał zimnym jak lód
głosem, nie obdarzając swojego sługi nawet jednym spojrzeniem.
- Tak, Panie – odpowiedział O’Malley i
zadrżał, gdy jego spojrzenie spotkało się w końcu ze stalowym wzrokiem
mężczyzny.
- Gdzie był?
- W Pradze, Panie.
- Był z kimś czy sam? – wstał z fotela i
podszedł do barku. Wyjął z niego kryształową karafkę wypełnioną złocistym
płynem – Ognistą Whisky. Upił kilka łyków prosto z butelki i głęboko wciągnął
powietrze.
- Był z tą szlamą Granger, Panie –
powiedział sługa i niepewnie podszedł do mężczyzny. Lekko odskoczył, gdy ten
zatoczył w powietrzu koło karafką, którą trzymał w ręce.
- Mówisz, że był ze szlamą Granger, tak?
– mruknął i przełknął kolejny łyk alkoholu. O’Malley potaknął – Jak dobrze, jak
dobrze…
- Mam coś jeszcze zrobić, Panie? –
zapytał drżącym głosem służący i znów uchylił się przed karafką Ognistej
Whisky.
- Możesz już iść, O’Malley – machnął
wolną ręką w stronę wyjścia – Albo nie – gwałtownie chwycił go za ramię –
Wyślij sowę do Lestrange’e. Napisz mu, że muszę koniecznie spotkać się z jednym
z więźniów i że będę czekał na niego przed Azkabanem. I nie ociągaj się, ma tę
wiadomość dostać szybko!
Popchnął swojego sługę, a ten przewrócił
się na kamienny kominek, omal nie rozbijając sobie głowy. Szybko jednak
podniósł się z klęczek i wyprostowany stanął przed mężczyzną.
- Tak jest, Panie – O’Malley głęboko
ukłonił się i szybko wyszedł z pokoju.
Upił jeszcze trochę Ognistej Whisky, po
czym odłożył ją do barku i oparł się o framugę okna. Podobała mu się jego rola
Pana. Teraz to on siał strach, teraz to jego trzeba było się bać i to on mógł
decydować o tym, kto z jego szeregów ma przeżyć, a kto nie. Czerpał niesamowite
ilości satysfakcji z widoku O’Malley’ego, drżącego na jego widok i swoich podwładnych,
codziennie zastanawiających się czy Lucjuszowi nie znudziło się udzielanie im
schronienia.
Chwycił w dłoń swoją różdżkę i zaczął
przekręcać ją w palcach – stary nawyk, który nabył jeszcze podczas uczęszczania
do Hogwartu. Zaczął zastanawiać się nad planem, który uknuł już dawno temu po
to, by właśnie teraz wcielić go w życie. Dokończenie Jego dzieła było tylko
marzeniem, dopóki nie zobaczył, że ma do tego odpowiednie warunki. Bo kto
podejrzewałby biednego mężczyznę, który przez całe życie był zmuszany do bycia
śmierciożercą?...
Tylko jedna osoba mogła mu w tym
przeszkodzić. Tylko On wiedział o tym wszystkim, co mogłoby go pogrążyć. Tylko
przed Nim nigdy nie ukryje wszystkich śladów zbrodni – krwi na dywanie, blizny
na ręce lub wspomnienia z dzieciństwa. Tylko On mógł go pogrążyć. Dlatego tylko
dla Niego plan był obmyślony z taką precyzją.
,,Dobrze, że jestem taki sprytny…”
pomyślał mężczyzna i odrzucił swoje jasne włosy w tył. Jak na razie wszystko
szło zgodnie z planem, a On nieświadomie pomagał mu w realizacji jego dalszych
części…
* Elixir Health Club jest prawdziwym miejscem, jednak wszystkie opisy wnętrza oraz pracownicy są wytworem mojej wyobraźni.
** Zwyczajowa nazwa Alexandra Palace
*** Wianki oraz brokat to atrybuty, które psychofani zawsze mają przy sobie podczas koncertów FATM. Jest to związane z pierwszymi latami koncertowania artystki, kiedy to kobieta zawsze ozdabiała scenę kwiatami i miała lśniące stroje. Zwyczaj ubierania wianków i rozrzucania brokatu stał się sławny po występie FATM na Coke Life Festival 2013 w Krakowie, kiedy to Polscy fani przywitali tak Flo.
**** Zwyczajowa nazwa worków brokatu rozrzucanych podczas koncertu
***** Polska ma najsprawniej działający fanclub FATM. Sama Florence rozpoznaje już jego członków. Polscy fani są obecni na prawie każdym występie artystki.
****** Koncert oraz wydarzenia, które opisałam były połączeniem tego, co działo się na węgierskim Szigecie (8.11.15), podczas serii koncertów w Alexandra Place (21-25.09.15) oraz wytworów mojej wyobraźni.
Ba początek słowo wyjaśnienia. Założyłam nowe konto. Kiedyś znałaś mnie jako Jasmine Elizabeth Malfoy ale z powodu spraw osobistych musiałam usunąć konto. A teraz rozdział. Aaaaaaaaaa dlaczego pokłuciłaś Draco i Mione. Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Co do kłótni - nie mogłam się powstrzymać, hahaha :P
UsuńNa pewno zajrzę na Twoje nowe konto, mam nadzieję, że będziesz kontynuować na nim stare ff :* Pozdrawiam! J. M.
Weny, weny do końca życia Ci życzę.
OdpowiedzUsuńKocham twoje dzieła.
Niesamowity jest fakt, iż masz TAKI ogromny talent pisarski.
Moja Gabriele :*
Bardzo dziękuję! Czasem mam wrażenie, że mam tej weny zbyt dużo....
UsuńPozdrawiam, moja Kerry :* J. M.
Kiedy następny rozdział? :) Mam nadzieję że Draco i Hermiona będą razem <3
OdpowiedzUsuńRozdział, tak jak pisałam w niedzielę ;) Pozdrawiam! J. M.
UsuńGenialne :) opisy tego wszystkiego no normalnie wow :D
OdpowiedzUsuńCo ten Lucjusz knuje?
No wiesz, Blondaska i Mione skłócić , Ty chyba sobie żartujesz :P Oby jak najszybciej i efektownie sie pogodzili (jesli wiesz k co mi chodzi ^^)
Pozdrawiam :*
Bardzo dziękuję!
UsuńLucek nam bardzo sprytny plan wymyślił ^^
Co z Draco i Hermioną? - następny rozdział ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Witaj!
OdpowiedzUsuńZacznę od początku.
Shipuję Dramione od niedawna. Właściwie jakiś tydzień temu zaczęłam - dzięki przeczytaniu Twojego bloga.
Nie trafiłam na niego przypadkowo - moja koleżanka, która Cię zna, poleciła mi go.
Zawsze uważałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie Harrmione. Jednak nie spodobało mi się jak przedstawiłaś Harrego i Rona na początku. Stwierdziłam, że to opowiadanie będzie dosyć słabe (dopiero po przeczytaniu kilku linijek - wybacz, zbyt pochopnie to wyciągęłam wnioski)
Blog jest świetny!
Bardzo spodobało mi się Dramione, ale nie do końca pasuje mi, jak ukazałaś Harrego i ogólnie Harrmione.
Wybacz krytykę. Nie skończyłam jeszcze czytać (stopniuję to sobie) i nie wiem, co wydarzyło się po momencie spotkania Draco i Hermiony. Nic nie zamierzam Ci sugerować, ani nie proszę o spoilery, ale urzekło mnie Dramione (ogólnie Draco) w twojej wersji historii i chciałabym, żebyś to pociągnęła w tym kierunku.
Dziękuję za Twoją opinię ;) W żadnym wypadku nie uznaję tego za krytykę, po prostu wyrażasz swoje myśli o Harrmione, którego i ja nie lubię. Nie tylko na moim blogu, ale ogólnie.
UsuńDramione będzie, nie martw się, to Harrmione jest po prostu częścią fabuły.
Harry został pokazany tak, a nie inaczej, byście zbytnio się do niego nie przywiązywali. Nawet moi znajomi, którzy wiedzą, jaki mam stosunek do Wybrańca widzą, że trochę po prostu sobie z niego żartuję.
Pozdrawiam! J. M.
A mnie osobiście bardzo podobała się ta kłótnia ^^ Bo w końcu... jeżeli "para" się nie kłóci, może to być znak, że im na sobie nie zależy ;)
OdpowiedzUsuńNie potrafiłam dostrzec tego, że masz taki stosunek do wybrańca (niemądra ja). Dopiero teraz po przeczytaniu komentarzy, nieco otworzyły mi się oczy na niektóre sprawy, ale to tylko świetnie ukazuje to, iż masz naprawdę wielki talent. Ta "obojętność" cechuje naprawdę niewielu autorów, nawet już takich bardziej znanych szerszej publiczności bloggerów. ^^
Opisy miejsc naprawdę są wytworem Twojej wyobraźni? W życiu bym nie zgadła, bardzo profesjonalnie napisane ;)
Nic tylko czekać na Twoją książkę ;D
Och Willow Lovegood. Piękne imię ;) Już ją polubiłam!
No i Lucek... (Trochę jak Lucyfer ^^) ciekawe co on kombinuje... jestem prawie przekonana, że w dalszych losach Dracona, będzie miał on niemiłą przyjemność spotkania swojej "rodzinki". Wtedy rozpęta się prawdziwe piekło xD
Na samym końcu Hermi, wciąż oszukująca się, że kocha Harry'ego... to smutne. Jednak, mam nadzieję, że w końcu te jej duże czekoladowe źrenice przejrzą na oczy. (Fajnie to ujęłam, hahaha. Zamierzony efekt xd)
Pozdrawiam i życzę dalszej weny <3
Bardzo dziękuję! Szczerze mówiąc, zdziwiła mnie reakcja większości osób, które były niezadowolone z kłótni - to przecież taka normalna rzecz, zdarza się w każdym związku (Cii! Nie spoileruj!).
UsuńCieszę się, że spodobała Ci się Willow, muszę przyznać, że sama stałam się jej fanką ^^
Skąd ty zawsze wiesz, co mam zrobić w kolejnym rozdziale? Prawie każdy Twój komentarz zawiera przypuszczenia, które pokrywają się z moja wizją. Mam nadzieję, że to Ty jesteś taka domyślna, a nie ja tak przewidująca ;) Oczywiście, nie powiem, do której części Twojego komentarza się to odnosi, by nie psuć Wam niespodzianki.
Również pozdrawiam i życzę weny :* J. M.
PS. Czekasz na moją książkę? Jeju, to takie urocze... Mam nadzieję, że kiedyś się doczekasz, i że ja też ;*
Czekam i będę czekać ^^ Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz <3
UsuńSory, że dopiero dzisiaj , ale tel mi się popsuł :(
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: świetny , świetny i jeszcze raz świetny. To jak piszesz jest wspaniałe i masz do tego wielki talent, więc nie przestawaj!
Bardzo mnie interesuje to, jaki plan ma Lucjusz.
Mam nadzieję ,że Hermiona i Draco szybko się pogodzą ! :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Bardzo dziękuję!
UsuńAch, te zepsute telefony - znam ten ból...
Również pozdrawiam ;) J. M.
Mam jedno pytanie : Z kim będzie Hermiona z Draco czy Harrym ?
OdpowiedzUsuńTego niestety nie mogę powiedzieć ;)
UsuńMatko! Jak ja bym chciała pojechać na koncert FATM... Ubóstwiam *-*
OdpowiedzUsuńRozdział zarabisty :3
Oj... Draco... Uratuj mojego Draco... Proszę.... I dalej tak ładnie ratuj jego honor...
Ja też mam już kawałek opowiadania o Dramione i być może kiedyś je opublikuje....
A i tak w formie ciekawostki... Od 2 miesięcy jeśli ktoś powie przy mnie choć jedno złe słowo o Draco to naprawdę.... NIKT NIE CHCIAŁBY BYĆ NA JEGO MIEJSCU.. wcześniej też taka byłam tylko... Hmmm.... Jakby to nazwać.... Mniej ostra? Chyba tak XD
Pozdrawiam cię kochana!
I chcę ci bardzo podziękować za to że piszesz i tak na prawdę ten blog to było pierwsze Dramione które przeczytałam i dzięki tobie kocham ich jeszcze bardziej... A nie myślałam że to możliwe :3
I teraz jeszcze ci pogratuluję wielkiego grona czytelników i twojego talentu <3
Ach... Moje komentarze na tym blogu zawsze są dłuższe niż na innych XD
Zazwyczaj ograniczam się do "Fajny rozdział".... A i SIOSTRZYCZKI ŁĄCZMY SWE SIŁY PRZECIWKO POTTEROWI I WIEPRZLEJOWI XD
Bardzo dziękuję!
UsuńJa też nie toleruję ludzi, którzy źle mówią o Draco. Ostatnio mój kolega został ofiarą podduszenia... No, ale to nieważne... ^^
Spokojnie, Draco zostanie uratowany, za to honor kogoś innego utopi się w błocie...
Pozdrawiam! J. M. :*
Kocham Cię!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! <3
Martyna
Ja Ciebie też :*
UsuńCzekaj do niedzieli, wcześniej nic nie powiem :P
Kochana ;* J. M.
To był genialny rozdział 😊 i opis koncertu , ale emocje ^^ Pozdrawiam i życzę weny -Basiabella
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńAle rodział i na dodatek jaki długi *-*
Szacun
Bardzo dziękuję! Pozdrawiam ;) J. M.
UsuńŚliczny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńWidać, że włożyłaś w niego mnóstwo pracy. Przepiękne opisy, a dialogi są bardzo realistyczne (co u mnie trochę kuleje...). Potrafisz tak to wszystko ująć, że widzę w mojej głowie jak to wszystko dokładnie wygląda. Kłótnia także była bardzo realistyczna, nic nie jest kolorowo i cieszę się, że przedstawiasz to w ten sposób.
No, więc to tyle ode mnie. Nie potrafię napisać więcej niż to, że jesteś niezwykle utalentowana, potrafisz niesamowicie pisac i dobierać słowa.
Weny, weny i jeszcze raz weny! Jesteś niezwykła!!! ♥♥♥
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że uważasz, że moje opowiadanie jest wystarczająco uplastycznione, byś mogła to sobie wyobrazić. Szczerze mówiąc, właśnie tego bałam się najbardziej - że to ff będzie za mało realistyczne.
UsuńPozdrawiam i również życzę weny :* J. M.
Osobiście nie jestem fanką Dramione, ale to jak ty przedstawiasz tą historię mnie pozytywnie zaskoczyło. Naprawdę świetnie napisana i do tego oryginalna. Jeszcze raz napisze - świetne opowiadanie, pisz i nie trać weny bo masz ogromny potencjał :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Cieszę się, że dzięki mojemu opowiadaniu ktoś polubił Dramione ;) Pozdrawiam! J. M.
UsuńŚwietny rozdział !:) Czekam na następny !:))
OdpowiedzUsuńPiękny nowy szablon !:)))
Pozdrawiam
Nikola
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńSpodobał mi się ten koncert! Z ciekawości muszę posłuchać tego zespołu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny, bardzo mi się podobał!
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję! Zespół polecam, słucham go zawsze podczas pisania ;) Również pozdrawiam! J. M.
Usuńjezu jezu jezu
OdpowiedzUsuńpewnie golden circle mieli, co nie?;)
fatm to omg
psychofani, ja już wszystko rozumiem
wybierasz się na.koncert do łodzi? :D
co do rozdziału, to perf.
Pozdrawiam,
Andromeda
Bardzo dziękuję! Oczywiście, że mieli GC ;) A w piątkowym rozdziale planuję kolejną dawkę Flo (nic nie powiem, nic nie powiem).
UsuńJasne, że jadę do Łodzi ;* nie przepuściłabym takiej okazji
Również pozdrawiam! J. M.
Koncert był świetny!
OdpowiedzUsuńAkcja z koszulką - ciekawa.
Opis przyzwyczajeń psychofanek - przecudowne.
Kłótnia Granger kontra Malfoy - uuu... pocisk.
Rozmowa pod oknem - niepokojąca.
Myśli Lucjusza - bardzo niepokojące... i intrygujące
Tyle uczuć wywołał we Mnie jeden rozdział. Podsumowując pięknie, świetnie, wspaniale napisane! Za często używam tych przymiotników, no ale cóż jak inaczej opisać to co piszesz? Ja nie mam innego sposobu!
Życzę dużo weny!
Pozdrawiam,
Shadow Follow
Bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńZachowania psychofanek znam z autopsji :P
O tak, z pewnością plan Lucka jest niepokojący...
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdział bardzo mi się podoba ;) fajnie opisałaś koncert aż czuło się tą atmosferę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. :)
Usuń