Hej, kochani!
W tym rozdziale - dedykowanym mojej polonistce, dzięki której zyskałam siłę na napisanie go (przygotowywała mnie do konkursu - z bardzo pozytywnym skutkiem!) - rozpoczyna się ten Prawdziwy wątek, który jest kluczowy w tym opowiadaniu. Może nie zauważycie go od razu, jednak w późniejszych rozdziałach zobaczycie, że wszystko zaczyna się własnie w naszej szlachetnej dziewiętnastce.
Pytanie o spotkanie w Katowicach nadal aktualne!!!
Łączę się w bólu razem z ludźmi, którzy tak jak ja czekają na jutrzejszy epilog Venika... :(
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy
PS. Next w czwartek :*
******
-
Od kiedy się znamy, oboje zgodnie twierdziliśmy, że wróżbiarstwo to okropny
przedmiot. Właściwie nie jest na nic potrzebny. Ani Firenzo, ani Trelawney, nie
umieli dobrze go nauczać. Harry zawsze śmiał się z uczniów, którzy chodzili na
te lekcje. Uważaliśmy, że te wszystkie techniki wróżenia to brednie. Szklane
kule, fusy, linie papilarne i karty do tarota…A teraz… teraz zapisał się na te
zajęcia. I to tylko dlatego, że ta cała Willow je prowadzi – prychnęła
Hermiona. Śliska pościel przesunęła się po jej nagich łydkach. Dziewczyna
odgarnęła swoje świeżo umyte loki z czoła i spojrzała na koleżankę, siedzącą na
drugim łóżku, które stało w ich wspólnym dormitorium. Dziewczyna
niezaprzeczalnie była piękna – miała proste jasne włosy, które opadały na jej
gładkie policzki, jasnoróżowe usta, które układały się w skupioną minę oraz
długie, chude nogi.
- Kim jest ta cała Lovegood? To
rodzina tej stukniętej Krukonki? – zapytała z pogardą Adelajda, nie odrywając
wzroku od paznokci, które właśnie malowała na szmaragdowo.
- Tak, to jej kuzynka. Równie
nienormalna jak Luna – mruknęła Ślizgonka – Jestem ciekawa, kiedy na lekcjach
wróżbiarstwa zacznie opowiadać o gnębiwtryskach i samosterowalnych śliwkach.
- Jest aż tak okropna?
- No dobra, może trochę przesadziłam.
Widziałam się z nią raz i nie mówiła nic o narglach, ale kto ją tam wie… -
powiedziała Hermiona z zamyśleniem – Wydawało mi się, że ją lubię, wiesz? Spotkałam
się z nią w jej poprzednim miejscu pracy – w Elixir Health Club. Wydawała się
taka miła, myślałam, że się polubimy… Ale przez to, że dla niej Harry zapisał
się na wróżbiarstwo chyba zmienię zdanie.
- Dobrze, że my nie zapisałyśmy się
na te idiotyczne zajęcia – dziewczyna odłożyła lakier do paznokci na szafkę
nocną i zerknęła na Hermionę.
- Też się cieszę, że już dawno
zrezygnowałam z tych głupich lekcji. Już wolę historię magii i starożytne runy.
Tam przynajmniej nie muszę interpretować niczyich snów.
- Nie możesz po prostu powiedzieć
Potterowi, że nie podoba ci się, że chodzi na wróżbiarstwo? – spytała Adelajda.
- Nie będę mu dyktować, co ma robić
– westchnęła Ślizgonka – W świetle prawa jest już przecież pełnoletni. Poza
tym… ja też robiłam wiele rzeczy, które mu się nie podobały.
Hermiona położyła głowę na zielonej
poduszce i spojrzała w sufit, który znała już od siedmiu lat niemal na pamięć: z
lewej mała plamka granatowego atramentu, który Adelajda wylała kiedyś na całe
dormitorium, pośrodku nieduże pęknięcie. Przymknęła oczy i znów zaczęła
przypominać sobie swój wybuch złości. Nie umiała ocenić czy był on uzasadniony,
czy nie. Pamiętała tylko wszechogarniającą ją furię, która przysłaniała jej
pole widzenia.
Pamiętała jego słowa o śmierciożercach.
Pamiętała, jak wybrał zajęcia
zamiast niej.
Pamiętała, jak nie zgadzała się z
nim w żadnej kwestii.
- Spójrz na to z innej strony,
Hermiono. Jeżeli Potter cały czas będzie zajęty, będziesz mogła spotykać się ze
Smokiem, nie narażając się na gniew Złotego Dziecka – usłyszała głos Adelajdy,
dobiegający z drugiej części pokoju.
Draco był osobną kwestią, o której
naprawdę nie chciała myśleć. Nie z jej woli coraz częściej znów pojawiał się w
snach Ślizgonki. Hermiona była pewna, że i tej nocy nawiedzą ją jego błękitne
oczy, które wpatrywały się w nią przy wyjściu z pociągu.
Bała się tego, że wszystko powróci.
Bała się, że ten ból powróci.
I choć codziennie uświadamiała
sobie, że Malfoy zmienił się na lepsze, a Harry na gorsze, wciąż bała się
pomyśleć o tym naprawdę. Nie umiała wyobrazić sobie tego, że ona i Draco
rzeczywiście mogą być razem. Wolała trzymać się sprawdzonego systemu,
opierającego się na przyjaźni.
- Poza tym, jeżeli kochasz Pottera,
na pewno mu wybaczysz.
Jeżeli.
Bo coraz częściej czuła, że tak
naprawdę mało ich łączy.
***
Popołudniowe słońce wpadało do klasy
przez wysokie okna z witrażami. Wszyscy uczniowie w ciszy wpatrywali się w
katedrę, za którą stał nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. Mężczyzna znów
był ubrany w czarną koszulę z rozpiętym górnym guzikiem. Jego mięśnie napięły
się pod materiałem, gdy kredą pisał swoje imię i nazwisko na tablicy.
- Gavin Whitmore – odwrócił się w
stronę klasy – Tak się nazywam. W tym roku będę uczyła was, jak bronić się przez
zaklęciami niewerbalnymi i legilimencją oraz jak samemu ich używać. Są to
bardzo zaawansowane techniki magiczne, tak więc opanowanie ich zajmie nam
większą część roku szkolnego. Cały pozostały czas poświęcimy na powtórki z
ostatnich siedmiu lat do owutemów, które, jak wiecie, czekają was w czerwcu.
Profesor Whitmore zszedł z
podwyższenia i zaczął przechadzać się pomiędzy ławkami uczniów, wzbudzając tym
westchnienia większej części uczennic.
- Jaki jest mój cel? Przygotować was
dobrze do egzaminów i przetrwać na tym stanowisku dłużej niż rok. Wiem, że
waszych poprzednich nauczycieli spotkały różne… niemiłe wypadki, jednak mam
zamiar złamać tę złą passę. Nie takie rzeczy już w życiu robiłem.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, na
co jedna ze Ślizgonek zakrztusiła się z wrażenia. Gavin nie zwrócił jednak na
nią uwagi, tylko powoli zbliżył się w stronę ławki Hermiony oraz Harry’ego.
Nachylił się nad dziewczyną i chwycił jej podręcznik, narażając ją tym samym na
zaatakowanie przez chmarę zazdrosnych uczennic zaraz po zakończeniu lekcji.
- Otwórzcie książki na stronie
piętnastej! – zamykając wolumin, zwrócił uwagę na stronę tytułową, która
podpisana była imieniem i nazwiskiem Ślizgonki – Witam, panno Granger –
spojrzał na nią i mrugnął okiem, po czym oddalił się w stronę katedry.
- Nie podoba mi się ten Whitmore –
burknął Harry. Otworzył podręcznik na danej stronie i zaczął czytać, wciąż
mając ponurą minę.
- Dlaczego? Jest bardzo miły –
powiedziała Hermiona – I ma zapał do uczenia. Jestem pewna, że lekcje z nim nie
będą nudne.
- Jest przede wszystkim bardzo
młody. Zbyt młody. Połowa dziewczyna ma go za jakiegoś Adonisa – prychnął
Wybraniec – W Hogwarcie nie powinni pracować tak młodzi nauczyciele.
- W takim razie i Willow musiałaby
zostać zwolniona – zauważyła Ślizgonka, a na jej ustach przez ułamek sekundy
zagościł wredny uśmiech.
- Willow to inna sprawa. Ona jest
przecież kobietą – powiedział lekko zmieszany Potter.
- Dobra konkluzja, Chłopcze, Który
Przeżył – wyszeptał profesor Whitmore, pojawiając się obok chłopaka niczym duch
– Profesor Lovegood rzeczywiście jest kobietą. Nie tylko ty to zauważyłeś – i
oddalił się w inny rejon sali.
- Okropny – burknął Harry.
- To, że Willow jest kobietą oznacza
tylko tyle, że to chłopacy mogą się za nią oglądać – kontynuowała Hermiona.
- Nonsens. Uczniowie nie zwracają
uwagi na swoje nauczycielki – oburzył się Wybraniec, jednak krańce jego uszu
lekko się zaczerwieniły.
- A niektóre uczennice nie zwracają
uwagi na swoich nauczycieli. Cóż, profesor Whitmore jest bardzo przystojny, ale
chyba nie sądzisz, że i ja zostanę porażona jego czarem? – cicho się
roześmiała, po czym nachyliła się nad Potterem i pocałowała go w policzek –
Przecież mam ciebie.
Harry uśmiechnął się do dziewczyny z
ulgą, po czym powrócił do lektury podręcznika.
Na drugim końcu sali siedzieli Draco
i Blaise. Obaj zajęci byli zupełnie skrajnymi rzeczami – czarnoskóry był
pochłonięty wysyłaniem miłosnych lisów w stronę Pansy Parkinson, zaś blondyn
wpatrywaniem się w nowego nauczyciela obrony przed czarną magią. Malfoy miał
dziwne wrażenie, że zna skądś Gavina Whitmore’a. Te włosy, sposób wypowiadania
oraz chód – wszystko wydawało mu się podejrzanie znajome. Jednak mimo usilnych
starań, chłopak nie umiał sobie przypomnieć, skąd może znać mężczyznę.
- Otwórzcie książki na stronie
piętnastej! – powiedział nauczyciel, po czym wyszeptał coś w stronę Hermiony i
puścił do niej oko.
,,Tkniesz ją, a naprawdę wytrzymasz
na tym stanowisku tylko rok” pomyślał Draco i ze złością otworzył podręcznik.
Zaczął czytać tekst o zaklęciach niewerbalnych, jednak nie umiał się na nim
skupić. Jego myśli wciąż odbiegały w stronę profesora Whitmore’a.
- Diable… znasz może tego faceta? –
zapytał szeptem, odrywając Zabiniego od pisania ,,Ody do Pansy”.
- Nie, skąd miałbym go znać? –
zdziwił się Blaise – Tak przy okazji – znasz rym do ,,sonety”?
- W jakim kontekście? – spytał
Draco.
- ,,Jesteś tak piękna, że aż chce
się pisać o tobie sonety…”
- ,,… na twarzy masz chyba pięć kilo
tapety” – dokończył Malfoy ze śmiechem.
- Smoku! – oburzył się Zabini i
wymierzył chłopakowi kuksańca pod ławką.
Blondyn, wciąż śmiejąc się z
własnego żartu, powrócił do lektury, jednak i tym razem nie umiał się skupić.
Znów podniósł wzrok na Whitemore’a. Przyjrzał mu się i stwierdził, że nie ma
już wątpliwości – mężczyzna jest mu znany. Chłopak zaczął przeszukiwać
najdalsze zakątki swojego umysłu w poszukiwaniu choć cienia wspomnień lub
najbłahszej informacji na temat Gavina Whitmore’a – bezskutecznie.
Westchnął i odwrócił wzrok,
zawieszając go na Hermionie. Był pewny, że dziewczyna zerwie z Potterem po ich
kłótni, która wydarzyła się po uczcie, jednak znów się zawiódł. Już następnego
dnia Ślizgonka pogodziła się z Wybrańcem. I mimo, że od tego czasu minęły już
dwa dni, Draco nadal nie umiał się po tym otrząsnąć. Znów pozostało mu tylko
ukradkowe obserwowanie jej oraz marzenie o tym, jak mogłoby być.
Była piękna, tak piękna, że gdyby
nie jej ślizgoński charakter, mogłaby być aniołem.
Blondyn zobaczył, jak dziewczyna
nachyla się nad Potterem i całuje go w policzek, a fala malutkich i ostrych jak
stal igiełek zazdrości wbiła się w serce Dracona.
Dzwonek oznajmiający koniec lekcji
rozbrzmiał w całym Hogwarcie. Wszyscy uczniowie zaczęli pakować swoje
podręczniki, a Gavin Whitmore zaklęciem starł tablicę, na której zapisana była
technika rzucania zaklęć niewerbalnych.
Hermiona odgarnęła włosy, które
zasłaniały jej pole widzenia i założyła
swoją torbę na lewe ramię. Spojrzała na drzwi klasy, którymi właśnie wychodził
Draco.
- Jaką mamy teraz lekcję? – Ślizgonka
usłyszała głos swojego chłopaka.
- Ślizgoni mają transmutację, a Gryfoni
zielarstwo – powiedziała, patrząc na plan zajęć.
- W takim razie lecę na błonia. Do
zobaczenia wieczorem! – nachylił się nad dziewczyną i szybko ją pocałował, po
czym wybiegł z sali.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie i
lekko pokręciła głową. Nie wiedziała, czy ma żałować pogodzenia się z Harrym,
czy wręcz przeciwnie. W momentach, gdy pomiędzy nimi było dobrze, nie umiała
określić, czy naprawdę coś do niego czuje. Czasami wydawało jej się, że jest z
nim po prostu z przyzwyczajenia.
Porzucając rozmyślania o swoim związku i
zdając się na wolę niebios, zaczęła zbliżać się w stronę wyjścia z klasy. Gdy
była już prawie przy drzwiach, usłyszała głos profesora Whitmore’a:
- Panno Granger? Czy mógłbym z tobą
pomówić?
Dziewczyna odwróciła się niepewnie i
podeszła do nauczyciela, który stał, niedbale opierając się o jedną z ławek.
Obojętnie, co mówiła o nim Harry’emu, stojąc z Whitmorem sam na sam czuła się
niezręcznie.
- Tak, proszę pana?
- Wybacz mi to niedyskretne pytanie, ale
zżera mnie ciekawość… Czy ty i Potter jesteście razem?
- Tak – odpowiedziała machinalnie
Ślizgonka. Dopiero po chwili zaczęła zastanawiać się nad sensem i celem zadania
jej tego pytania przez nauczyciela obrony przed czarną magią.
- Słyszałem takie plotki od znajomych i
po prostu chciałem się upewnić – wytłumaczył się profesor – Ponoć jesteście
bardzo dobrana parą.
Hermiona lekko się skrzywiła, jednak
odpowiedziała:
- Też mi się tak wydaje.
Gavin jeszcze przez chwilę wpatrywał się
w Ślizgonkę, jakby chciał zadać jej kolejne pytanie. W końcu przemógł się i
szepnął:
- A pan Malfoy?
- Co pan Malfoy? – zapytała, od razu
spinając ramiona. Wiedziała, że stanowisko niektórych ludzi do Dracona
pozostało takie samo, jak w czasie wojny, mimo że uhonorowano go Orderem
Merlina.
- Jest coś pomiędzy tobą a nim?
Hermiona cofnęła się o kilka kroków od
mężczyzny, oburzona tym pytaniem. To, co łączyło ją z blondynem, nie było jasne
nawet dla niej, tym bardziej więc nie chciała zwierzać się z tego Gavinowi
Whitmore’owi, którego znała jeden dzień.
- Wydaje mi się, że to już nie pana
sprawa – powiedział, siląc się na uprzejmy ton.
Przez kilka sekund profesor nic nie
mówił, jakby analizował jej słowa. Jego ciepłe, ciemne oczy ogarniały całą
osobę Ślizgonki.
- Zmykaj na transmutację. Ponoć profesor
Braddle umie być ostrzejsza niż McGonagall – powiedział ni z tego, ni z owego
mężczyzna, po czym skierował się w stronę katedry i zaczął przeglądać jedną z
książek, która leżała na jego biurku.
Hermiona szła w stronę wyjścia, wciąż
zastanawiając się nad dziwnym zachowaniem Whitmore’a. Jednak przez osiem lat
życia w czarodziejskim świecie nauczyła się, że o niektórych rzeczach po prostu
się zapomina. Wolała przestać zadręczać się słowami pedagoga i zająć się nauką
transmutacji i eliksirów.
W drzwiach klasy minęła się z Willow
Lovegood. Kobieta wyglądał na zdenerwowaną. Opaska, którą nosiła na czole od
kiedy zaczęła nauczać w Hogwarcie, była przekrzywiona, a bransoletki na
kostkach brzęczały przy każdym szybkim kroku.
- Cześć, Willow – powiedziała Hermiona,
próbując nie okazać swojej niechęci do kobiety.
- Cześć – odpowiedziała nieuważnie ruda,
po czym weszła do klasy Gavina Whitmore’a, krzycząc coś od progu.
***
Czuła się, jakby jej powieki były
zrobione z ołowiu. Cały czas same się zamykały, przez co myśli Hermiony
odpływały do niechcianych przez nią rozmyślań. Ślizgonka co rusz lekko
podskakiwała, gdy łapała się na zasypianiu lub gdy głos profesor Braddle głośno
niósł się po całym pomieszczeniu.
- Jesteś niewyspana? Na obronie przed
czarną magią wydawałaś się całkiem ożywiona – powiedział szeptem Draco,
trącając dłoń dziewczyny końcem pióra.
- Prawie całą noc rozmawiałam z Adelajdą
– powiedziała, po czym ziewnęła, zakrywając dłonią usta – Mimo że to już trzeci
dzień szkoły, nie umiemy opowiedzieć sobie wszystkiego i strasznie późno
chodzimy spać.
Draco roześmiał się i zapisał notatki,
które dyktowała profesor Braddle na swoim pergaminie.
- Dobrze, że Blaise nie ma mi do
przekazania tylu plotek.
- Ufasz mu? – zapytała gwałtownie
Ślizgonka, zerkając na czarnoskórego, który razem z Pansy siedział kilka ławek
przed nimi.
- Nie do końca, ale ufam. To skomplikowana
sprawa – westchnął blondyn - Z jednak strony wiem, że wypuścił go Lucjusz i to
nie może znaczyć nic dobrego, jednak… on jest w takiej samej sytuacji, w jakiej
byłem ja zaraz po wojnie. Nikt mu nie wierzy, wszyscy go oskarżają… Jeżeli nie
kłamie, wiem, jak się czuje. To takie okropne… Nigdy nie zapomnę tego uczucia –
powiedział cicho – Zdaję sobie sprawę, że nie możemy do końca mu ufać, jednak…
to Diabeł, nasz przyjaciel. Nie chcę go zostawić.
- A jeżeli to sługa Lucjusza? – zapytała
niepewnie Hermiona.
- Jeżeli nie zaufamy mu do końca,
pozostaniemy czujni. Mimo wszystko nie mogę patrzeć na to, jaki jest
nieszczęśliwy.
Wyglądał tak smutno, jakby naprawdę
zależało mu na pomocy przyjacielowi. W jego oczach malowała się troska, ta
sama, jaką Hermiona widywała u niego, gdy mówił o bezdomnych kotach.
Czuła, że w przyszłości będzie mogła
żałować tej decyzji, ale nie umiała odmówić Draconowi.
Siedzieli na kanapie w pokoju wspólnym
Slytherinu. Do końca zajęć Harry’ego pozostała jeszcze godzina, więc Hermiona
odrabiała zadania razem z Draconem i Blaisem. Niewielki płomyk palił się w
kominku, przy którym siedzieli, a cichy trzask palonego drewna kojąco wpływał
na nerwy Ślizgonki, zdecydowanie nadwyrężone tego dnia. Dziewczyna odpłynęła od
myśli o nauczycielu obrony przed czarną magią oraz swoim chłopaku i zajęła się
zadaniami z transmutacji.
- O czym mamy napisać esej z eliksirów?
– spytał blondyn, wertując swój podręcznik.
- O zastosowaniu korzeni mandragory w
produkcji eliksirów odurzających – powiedziała nieuważnie Hermiona.
Nie była świadoma tego, że właśnie w tej
chwili, gdy pochylała się nad pergaminem, po którym przesuwało się jej pióro,
była obserwowana. Że ktoś, kogo dobrze znała, nie mógł oderwać od niej wzroku.
Że ktoś, kto kochał ją do granic możliwości właśnie teraz znów planował, jak
wyznać jej wszystkie uczucia. Nie wiedziała, że te plany jak zwykle spełzną na
niczym. Że Draco jest zbyt nieśmiały, by wszystko jej wyznać. Nie wiedziała, że
przez nią nie śpi, wyobrażając sobie o ile łatwiej byłoby, gdyby Potter nigdy
nie pojawił się w ich życiu.
Nie wiedziała, ile znaczyły dla niego te
chwile, gdy siedzieli obok siebie, a Złotego Dziecka nie było w pobliżu. Draco
nachylał się wtedy lekko nad nią i wdychał jej zapach. Myślał o tym, jak
przyjemnie byłoby położyć swoją dłoń na jej talii i po prostu ją przytulić,
znów poczuć to zgrabne ciało w swoich ramionach. Dokładnie pamiętał, jak to
było, gdy całował jej szyję, pachnącą fiołkami. Pamiętał także, jak miękkie są
jej loki i jak gładką ma skórę na plecach.
Pamiętał także, jak dobrze całuje.
Zdecydowanie zbyt dobrze, by Potter mógł zasługiwać na takie pieszczoty.
Nie bronił się już przed tym uczuciem
tak, jak kiedyś. Przyjmował go ze stoickim spokojem. Jedyna rzecz, którą
zrobił, by sobie ulżyć, były zwierzenia. Nie mógł tego wytrzymać – pewnej nocy
obudził Blaise’a i wszystko mu powiedział. Nie zdziwił się, gdy czarnoskóry
przyjął tę wiadomość bez mrugnięcia okiem. Domyślał się, że przyjaciel już od
dawna wie o jego uczuciu.
Szczerze mówiąc, wydawało mu się, że
tylko Hermiona nie jest go świadoma.
Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu,
każdy pochłonięty swoim zajęciem. Cisza pomiędzy nimi przerywana była dźwiękiem
piór przesuwających się po pergaminie oraz kroków uczniów, przechodzących przez
pomieszczenie.
- Hermiono… - głos Zabiniego przeciął
milczenie. Draco drgnął, zapominając, że w pokoju wspólnym jest ktokolwiek
oprócz niego i Hermiony.
- Nie, nie odrobiłam jeszcze zadania z
transmutacji – rzekła zmęczonym głosem.
- Chciałem powiedzieć coś innego –
dziewczyna spojrzała na niego z ciekawością – Przepraszam cię.
- Co? – zapytała niezwykle elokwentnie
Ślizgonka, zdziwiona słowami czarnoskórego.
- Przepraszam cię – powtórzył –
Przepraszam cię za to, że byłem, dla ciebie niemiły. Już nigdy nie będę mieszać
moich uczuć do Pottera z uczuciami do ciebie. Przepraszam.
Hermiona z rozchylonymi wargami
przyjrzała się Zabiniemu. W jego oczach zauważyła coś na kształt… skruchy?
- Nie masz za co, Diable – powiedziała z
ciepłym uśmiechem.
Nie mogła oszukiwać się w nieskończoność
– brakowało jej przyjaźni Blaise’a, jego zawsze wymyślnych inwektyw i sposobu
bycia.
- W końcu wszyscy jesteśmy razem –
powiedział Draco, unosząc głowę znad eseju. Jego błękitne oczy skrzyły się
radością.
Ślizgonka uścisnęła dłoń Zabiniego,
próbując nie zapomnieć o najważniejszej zasadzie jej życia – Zasadzie Ograniczonego
Zaufania.
***
Kobieta siedziała w swojej sali,
zadymionej tak samo, jak za czasów jej poprzedniczki. Kotary były zasłonięte, w
pomieszczeniu było mroczno. Mały lampion nad sufitem był jedynym źródłem
światła. Dywan, leżący na podłodze sali, był pamiątką z wyprawy do Indii, którą
zabrała ze sobą z poprzedniej pracy, podobnie jak posążki Buddy. Na stołach
stojących pod zachodnią ścianą położone były kryształowe kule, z których
wróżyli tego dnia trzecioroczniacy. We wszystkich kątach sali stały ludowe
maski, przywiezione wprost z Afryki. Kadzidła, palące się w pomieszczeniu,
miały ostry, cynamonowy zapach, który drażnił płuca kobiety niczym nikotyna.
Każdy wdech był okupiony atakiem kaszlu, który uwielbiała.
Takie jej małe hobby.
Ważna dla niej była tylko kuzynka. Tylko
dla niej żyła. Tylko dla niej wdychała te okropne kadzidła – ulubione Luny.
Wzięła do ręki jedną z kul i przyjrzała
się jej wnętrzu. Widziała przyszłość – przyszłość, jaką sobie wyobrażała.
Widziała ślubny kobierzec, długą, biała suknię i zielone oczy.
Na twarzy kobiety malował się tryumfalny
uśmiech. Wiedziała, że potrzeba jeszcze kilku tygodni, by jej plan wszedł w
życie. Może była okrutna, ale za to niesamowicie sprytna. Czuła, że nawet
obiekt, który wykonywał jej plan, nie był go świadomy. Był jej marionetką.
Wiedziała, że to niemoralne z jej
strony.
Ale przecież chodziło o jej kuzynkę.
W tej kwestii wszystkie chwyty były
dozwolone.
***
,,Wiem, że chcę od Ciebie zbyt wiele.
Wiem, że nie powinnam.
Ale nie mogę inaczej.
Są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie
wiem, co on chce zrobić, a nie sądzę by było to coś dobrego.
Ona jest najbardziej narażona. Wie, że
może nią go szantażować. Wie, że zrobiłby dla niej wszystko. Dlatego nie możesz
pozwolić, by uświadomili sobie, co do siebie czują.
Gdyby zostali parą… To mógłby być ich
wyrok śmierci.
Chroń ich. Proszę.
A.”
***
,,Wszystko
idzie zgodnie z planem. Powiedział mi wszystko. Jak tylko uda mi się przekonać
ją do zmiany zdania, możemy zacząć naszą część.
Mam
nadzieję, że do tego czasu nie wynikną żadne komplikacje.
B.”
Brawo! Wspaniałe! Nie mogę się doczekać czwartku :)
OdpowiedzUsuńAle świetne *-* napewno coś jest na rzeczy z naszym jakże szanownym Gavinem - to logiczne że Draco nie przypomina go sobie bez powodu poza tym to pytanie skierowane do Miony też przypadkiem raczej nie jest. Ostatnie linijki... no poprostu super! Znaczy nie super bo wydaje mi się że to jakieś niecne plany - to ostanie mam wrażenie że pisał to nasz kochany, pokrzywdzony, biedny Zabini, Smok w końcu mu się zwierzał. Aczkolwiek może to tylko po to byśmy tak myśleli i okaże się że to ktoś inny...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że kto kolwiek to jest nie uda mu się rozdzielić Hermi i Dracona ale w sumie to urozmaiciło by fabułę. Czasem trzeba zrobić coś nie chcianego bo dzięki temu opowiadanie jest ciekawsze.
Ale się rozpisałam, pozdrawiam tych którzy są tu i to przeczytali :)
Weny życzę naszej autorce, pisz bo jest genialnie <3
Bardzo dziękuję!
UsuńO tak, Gavin... więcej o nim w zakładce ,,Bohaterowie" :) Powiem tylko tyle - kocham tego faceta.
Listy... mam nadzieję, że w najbliższym czasie dowiecie się, kto je pisał.
Pozdrawiam! J. M.
W ostatnim fragmencie (listach) chodzi o Draco i Hermionę jestem tego pewna. Gavin Whitmore ten facet mi się nie podoba, nie lubię od pierwszego spojrzenia. Podejrzane że zapytał Hermionę o jej związek z Potter'em a zaraz potem o Draco, coś mi w tym facecie nie gra. Do tego przeczucia blondaska. Ogarnęła mnie po przeczytaniu tego rozdziału wielka euforia. "Draco był osobną kwestią, o której naprawdę nie chciała myśleć. Nie z jej woli coraz częściej znów pojawiał się w snach Ślizgonki. Hermiona była pewna, że i tej nocy nawiedzą ją jego błękitne oczy, które wpatrywały się w nią przy wyjściu z pociągu." Hermi kocha Draco, Hermi kocha Draco!!! Kolejna osoba której nie lubię to ta cała Willow choć "Widziała ślubny kobierzec, długą, biała suknię i zielone oczy." Zielone oczy kojarzą mi się z chłopcem który przeżył więc może ona zechce skłócić Pannę Granger i Pana Potter'a. Na koniec wisienka na torcie czyli Draco Lucjusz Malfoy. Za opis jego uczuć powinnaś dostać Nobla. Po prostu idealnie odzwierciedliłaś uczucia którymi darzy Hermionę. Coś pięknego, prawie się popłakałam. już nie umiem doczekać się następnego rozdziału. A jako że dodasz go w czwartek to będzie idealne zakończenie dnia. Mam sześć lekcji a potem występy (Wieczór Wielkich Polaków) przed całą gminą. Jako że lubię występować to się cieszę. Serdecznie serdecznie pozdrawiam i życzę dużooooooo weny <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńOj, pierwsza negatywna opinia o Gavinie. Choć w sumie niektórzy rzeczywiście mogą niefajnie go odebrać (no spoilers, no spoilers!)
Willow... może trochę w tym prawdy...
Bardzo cieszę się, że podobał Ci się opis uczuć Smoka ;)
Również pozdrawiam! J. M.
A więc tak!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego , że jak przeczytałam ten fragment z tapetą miałam niepohamowany napad śmiechu i mało co nie zwaliłam się z krzesła xd
Rozdział świetny, zresztą jak zwykle. Najbardziej chyba podobał mi się fragment o tym, że Hermiona nie jest świadoma, że Draco ją kocha, ile znaczy dla niego samo siedzenie przy niej , obserwowanie jej.
Przepraszam, ze tak krótko, ale moja wena na długie komentarze u Ciebie się po prostu wyczerpała... po dziewiętnastu rozdziałach trochę mi ciężko zważając na fakt, że nie lubię robić z siebie głupka i pisać tu swoich przypuszczeń, które i tak potem się nie sprawdzają.
Pozdrawiam cieplutko i życzę czasu na spożytkowanie weny, która, jak widzę ku mojej uciesze, nigdzie się nie wybiera ♥
Bardzo dziękuję!
UsuńTak, tapeta... Myślę sobie: kurczę, fajnie zarymować coś z tapetą... I rym gotowy! Lata pisania wierszy nie poszły na marne :P
Nigdy nie uważam, że ktokolwiek robi z siebie głupka, gdy pisze swoje przypuszczenia, jednak rozumiem brak weny na komentarze, oj, rozumiem :')
Również pozdrawiam! J. M.
A! Boże! Co do tych Katowic! Zapomniałam na śmierć, a miałam odpowiedzieć....
UsuńNa 100 % nie dam rady, chociaż bardzo bym chciała. Powód? Mieszkam w woj. warmińsko - mazurskim, i takie "wyprawy" , hehe, trwałyby jakieś dobre kilka godzin i gdy już jadę na południe to zazwyczaj na kilka dni. A jeśli już miałabym jechać - zajęłoby mi to cały weekend co wiąże się z brakiem czasu na szkołę i naukę.
Więc, sorry, nie mogę chociaż bardzo bym chciała.
Całuję i do następnego posta! ♥
Och, oczywiście, nie zmuszam przecież nikogo, by jechał z drugiego końca Polski :P Pytanie ma właśnie sprawdzić, ilu czytelników pochodzi z okolic Kato ;)
UsuńEj... Ta Willow coś kombinuje ...
OdpowiedzUsuńBlaise , przeczuwam, że on jednak nie jest do końca taki "pokrzywdzony"
Ale ty potrafisz człowieka zaciekawić :)
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
Gorąco pozdrawiam i życzę weny ;) ~Basiabella
Bardzo dziękuję!
UsuńBiedna Willow dzisiaj zbiera hejty (no dobra, w głębi duszy myślę: dobrze jej tak xD)
Również pozdrawiam! J. M.
Na początku chciałabym abyś wiedziała, że mimo braku moich komentarzy zawsze czytam twoje wpisy. Obiecuję, że od tego czasu opinie będą pojawiały się zawsze. Jeśli nie tutaj to na mailu. Zawsze będę Ci pomagała i Cię wspierała. Możesz do mnie pisać kiedy chcesz. Będę Ci pomagać jeśli będziesz miała brak weny.
OdpowiedzUsuńKoniec moich nudnych przemysleń.
Czyżby Willow coś kombinowała z tym nowym nauczycielem? Może po prostu wiedzą, że Malfoy senior chce coś zrobić Draconowi i jego bliskim? Może dlatego boją się o Mione?
Nie mogę się doczekać rozstania. Blaise mi nie pasuje.
Pozdrawiam kochana :*
Bardzo dziękuję za te słowa na początku :* To takie miłe... Pamiętaj, że i ty możesz zawsze do mnie pisać (a propos pisania - dzisiaj znowu co nieco wyślę ;) ).
UsuńCo do Willow i Gavina... Zobaczymy :)
Również pozdrawiam! J. M.
Ach! Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńTekst o tapecie, haha , ciągle się śmieję.
Ja tam NA RAZIE do willow nic nie mam, zobaczymy jak jej sprawa się potoczy.
I jestem prawie (z dużym naciskiem na prawie) pewna, że ten ostatni list jest do Lucjusza od Diabła, i chodzi o Draco i Mionke ;). Na początku nie rozumiałam o co w tym chodzi, jednak gdy przeczytałam drugi raz, zrozumiałam, że Blaise musiał tak napisać ten list, aby Lucek się nie skapnął o co chodzi [ale myślę, że i tak by się nie skapnął, bo on ogólnie jest mało kumaty ;) ], a wcześniejszy fragment jest prośbą Diabła, aby ktoś chronił jego przyjaciół. Przynajmniej tak mi się wydaje ;)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*
Andrea Green
Ps. Też czekałam na epilog Venetii, i jestem załamana. Oczywiście napisany jest świetnie, a epilog jest cudowny i wzruszający, jednak życie Hermionki było bardzo nieszczęśliwe, a na końcu rozryczałam się po prostu jak małe dziecko ! :(
Mi się właśnie wydaje, że wcześniejszy fragment jest rozmową Willow z Gavinem.
UsuńBardzo dziękuję!
UsuńPatrząc z innej perspektywy, Willow naprawdę może być postacią pozytywną... Ale jednak nie do końca. Z resztą, sami ocenicie, jak to z nią jest ;)
Coraz więcej propozycji, kto do kogo pisał listy! Kochani, muszę Was rozczarować, ale nikt nie odgadł adresata i odbiorcy pierwszego listu :( A przynajmniej nie te dwie osoby na raz...
O tak, epilog RiS naprawdę był smutny :'(
Również pozdrawiam! J. M.
O nie! Co za błąd! Wybaczcie mi!
UsuńOczywiście, zamiast adresata i odbiorcy powinien być adresat i nadawca. Wybaczcie mi to masło maślane, które mi wyszło ;)
No więc tak! Mi też brakuje dzisiaj weny, na komentarze-tasiemce (które ja swoją drogą uwielbiam pisać i czytać), chociaż bardzo bym chciała coś z siebie wykrzesać :<
OdpowiedzUsuńTak jak pozostałe czytelniczki, potwierdzam, że fragment z tapetą jest świetny xD Ten tajemniczy list na końcu... Wydaje mi się, że to rozmowa pomiędzy Adelajdą i Zabinim, ale dlaczego i po co? Tego się pewnie niechybnie dowiemy.
Co jak co, ale zacieram ręce z zadowolenia, że Hermiona jest coraz bliżej rozstania się z Harrym i gorzej się dogadują xd Co się stanie, to się nie odstanie, zobaczymy, co nam zaserwujesz ^^
Weeeny ♥
Bardzo dziękuję!
UsuńChyba wszystkich opuściła ostatnio wena na długie komentarze :( Mi też bardzo jej brakuje.
Myślę, że nadawcy pierwszego listu dowiecie się późno... Wybaczcie... Ale wszytsko inne powinno rozwiązać się na przestrzeni 5-6 rozdziałów.
Oj, jest bardzo, bardzo blisko rozstania ;)
Pozdrawiam! J. M.
Boże, tak często czytam ff o młodym pokoleniu, że po przeczytaniu pierwszego listu i zobaczeniu literki "A" moją pierwszą myślą było: "To Astoria! To ona prosi o ochronę dla swojego syna, Draco!". Ale chwilę później przypomniałam sobie, że przecież Astoria to żona, a nie matka Draco. Teraz, kiedy to piszę, śmieję się na głos z mojej głupoty. Nie mam pojęcia kim może być tajemnicza "A". Nawet nie potrafię sobie przypomnieć bohaterek z kanonu z imieniem zaczynającym się na tę literkę (nie licząc tej nieszczęsnej Astorii). Chociaż w sumie "A" nie musi być kanoniczna, albo np. niekoniecznie jest pierwszą literą imienia. Ewentualnie udaje laskę, na wypadek gdyby ktoś przechwycił list, a tak naprawdę jest facetem. Okey, chyba zagalopowałam się z moimi bzdurnymi pseudoteoriami. X'D
OdpowiedzUsuńKurczę, zerknęłam w powyższe komentarze i chyba jako jedyna nawet lubię Willow. Za to Gavin (tak btw, to bardzo lubię jego nazwisko) wydaje mi się podejrzany.
A Zabini, piszący wiersze dla Pansy, to całkiem urocza wizja. <3 Ja tam po jednym fanficku strasznie ją polubiłam i cieszę się, kiedy w ff nie jest przedstawiana bardzo, bardzo, BARDZO niekorzystnie (jak to w ff zwykle bywa).
Pozdrawiam i życzę weny, A
Cóż, jedyne, co mogę powiedzieć o ,,A" to to, że jest kanoniczna i że jest kobietą... ale nic poza tym ;P
UsuńPostacie Willow i Gavina są zbyt skomplikowane... Według mnie każda z nich w pewnym sensie jest jednocześnie i pozytywna, i negatywna. Ale to tylko moja skromna opinia opierająca się na tym, ze wiem, co wydarzy się dalej ^^
W sumie nigdy nie miałam nic do Pansy, więc czemu nie przedstawić jej korzystnie?
Również pozdrawiam! J. M.
Świetny rozdział. <3 Nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale znalazłam tego bloga nie dawno.
Mogę wiedzieć ile będzie mniej-więcej rozdziałów ?
Pozdrawiam i życzę weny. ~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńMyślę, że rozdziałów będzie około 40, na pewno nie mniej. Wątki wciąż rozciągają się jak guma do żucia, więc nie umiem dokładnie określić, ile napiszę ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Rozwaliłaś mnie tym tekstem o tapecie (chociaż widzę, że nie tylko mnie xd)
OdpowiedzUsuńUczucia- jak zwykle- świetnie opisane. Wspaniale, że oboje są świadomi uczuć do siebie ^^
No proszę.- kolejny krok ku "wiecznemu" szczęściu ( Tak wiem... moje chore wyobrażenia... pomińmy ten punkt xd)
Ciekawe co Blaise kombinuje... hmmm, nie chce mi się wierzyć w jego skruchę ;>
Och i ten nauczyciel... ten też nie ma czystych zamiarów. Te pytania nie były na miejscu i ciekawi mnie fakt, dlaczego Gavin nie mógł jakoś inaczej tego powiedzieć. Tak, żeby to nie wzbudzało żadnych konkretnych podejrzeń ;D
No i teraz kolejna kwestia... Willow, bardzo ją lubię ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że i ona ma coś za uszami. Coś... tajemniczego ^^
Przepraszam, że ten komentarz jest taki... nijaki. Ale naprawdę moja wena się powoli kończy (świetny przykład tego, jak szkoła potrafi zniszczyć chęci... ). Jedyne co mogę obiecać, to to że następny będzie o niebo lepszy. Masz moje słowo ^^
Pozdrawiam i życzę dużo... dużo weny ;*
Bardzo dziękuję!
UsuńChyba częściej będę dodawać fragmenty ,,Ody do Pansy", widzę, że robią furrorę ;P
Gavin Whitmore to postać, która na razie wzbudza najwięcej ambiwalentnych uczuć, jak widzę. Jestem z siebie dumna, że stworzyłam taką postać ^^
Wcale nie jest nijaki, bardzo mi się podoba :*
Również pozdrawiam! J. M.
Wpadłam poczytać komentarze i tym oto sposobem dowiedziałam się że rozdziałów będzie około 40. W takim razie jesteśmy dopiero w połowie... pewnie tyle rzeczy się jeszcze wydarzy. Tak w ogóle wydaje mi się że przez niektórych nowych jak i starych bohaterów ( No np. drogiego Lucka ) nie będzie tak kolorowo i zanim dojedziemy do jak się spodziewam szczęśliwego dla nas zakończenia będziemy musieli trochę przecierpieć ;( ale w innym wypadku to opowiadanie nie było by takie super ciekawe jak jest! :))
OdpowiedzUsuńO tak, wydaje mi się, ze to jest połowa... Mam nadzieję, że to jest połowa... (kiedyś to ff miało mieć tylko 30 rozdziałów ;') ). Tak jak napisałam na wstępie do tego rozdziału, to tutaj rozpoczyna się główny wątek całego opowiadania. Mam nadzieję, że nie zanudzicie się, jeżeli jednak wyjdzie więcej niż 40 rozdziałów...
UsuńZ tym przecierpieniem... Nie chcę nic Wam zdradzać, jednak mogę obiecać, że jedynym problemem nie będzie związek z Harrym...
Cieszę się, że uważasz je za ciekawe ;*
Ah.. się wkurze. Mialam wszystko ladnie zapisane i nagle mi sie usunelo agwr.
OdpowiedzUsuńA tak na spokojnie. Przepraszam że tak późno,ale brak czasu :/
Jeśli chodzi o rozdzial uwielbiam Twoje opisy uczuć i przemyslan :)
Ciekawi mnie co knuje nasz Diabelek ^^
Oczywiście nowy nauczyciel też jest bardzo ciekawy,i w dodatku te jego pytania do Miony. No normalnie brak wychowania.
Willow jest bardzo intrygujaca postacią. Ciekawa jestem co wniesie do Hogwardu xd
To chyba tyle :]
Pozdrawiam cieplutko :*
Bardzo dziękuję!
UsuńNie masz za co przepraszać ;*
Oj, Willow dosyć dużo wniesie...
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny! Zaczynają się teraz skomplikowane wątki, robi się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
UsuńRozdział bardzo mi się podobał ;) ten nauczyciel od OPCM jest hmm dziwny, a Willow podejrzana :D
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie te listy
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/