Hej, kochani!
Tę część chciałbym dedykować wszystkim, którzy mają jeszcze siłę czytać moje wypociny :P Serio, kochani, musicie mieć niezłą siłę woli.
Next w piąteczek :*
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy
******
- Avada Kedavra!
- Protego!
Harry z niemałym zdziwieniem zorientował
się, że z jego różdżki wystrzeliło zaklęcie uśmiercające. Nie wiedział nawet,
kiedy pomyślał o tym, by go użyć. Próbował jednak zatuszować swoje zmieszanie
zaklęciami rzucanymi w stronę ochraniającego się blondyna.
- Crucio!
- Protego!
Draco kolejny raz zręcznie obronił się
przed klątwą rzuconą przez Harry’ego i zaśmiał się chłopakowi w twarz.
- Nie wiedziałem, że jesteś zdolny do
posługiwania się zaklęciami niewybaczalnymi, Potter – zakpił blondyn –
Myślałem, że wybawca świata jest zbyt prawy, by w ogóle znać takie formuły.
- Za to ty musisz mieć je opanowane do
perfekcji, Malfoy. Czarny Pan nie przyjąłby cię inaczej do swoich szeregów –
wysyczał Wybraniec, wciąż miotając zaklęciami.
Ślizgon mimowolnie zacisnął swoje
szczęki na słowa chłopaka, jednak dalej dzielnie chronił się przed klątwami.
Schylał się, wykrzykiwał formuły tarczy, lecz Harry wciąż zwiększał
częstotliwość, z jaką różnokolorowe promienie zostawały wystrzeliwane z jego
różdżki. Po kilku minutach Malfoy zaczął
mieć problemy z ich odbijaniem.
- Za co? Za co to wszystko, Potter? –
warknął, próbując natrzeć na Gryfona, jednak przeszkodziła mu w tym
przelatująca obok jego ucha Sectumsempra.
- Za co? Jeszcze się pytasz, ty wstrętny
śmierciożerco?! Nagminnie dobierasz się do mojej dziewczyny! – furia
eksplodowała w nim jak fajerwerki z Magicznych Dowcipów Weasley’ów.
- Twojej dziewczyny? – Draco znów
zaśmiał się, próbując zachować zimną krew. Przeżył przecież wojnę z
Voldemortem, nie mógł dać się pokonać Złotemu Dziecku – Jakoś nie zauważyłem,
żebyś ostatnio w ogóle się nią interesował. Nie wiesz, co robi, nawet cię to
nie obchodzi, a twierdzisz, że jest twoją dziewczyną?
- Wiem, co robi – powiedział przez
zaciśnięte zęby Harry – Cały czas się z tobą szlaja albo jest na szlabanach.
- Brawo, brawo, widzę, że masz świetnych
informatorów. Chyba, że Willow Lovegood zamontowała w szkole monitoring i
oglądasz go sobie na spotkaniach Kółka Wzajemnej Adoracji w sali wróżbiarstwa –
głos Malfoy’a był przesiąknięty sarkazmem.
- Sam widziałem was razem – rzekł,
ciężko dysząc z gniewu.
- A ja widziałem ciebie i Lunę. I co
powiesz mi na to? Ją też uznajesz za swoją dziewczynę? A może masz zamiar
stworzyć harem w Hogwarcie? Jeżeli tak, nie polecałbym ci podrywać Pansy
Parkinson. Diabeł strasznie by się zdenerwował, a jest wtedy gorszy od samego
Lucyfera.
- Nie mam zamiaru stworzyć żadnego
haremu.
Słowa Ślizgona doprowadzały go do
jeszcze większej furii. Draco wiedział, że niebezpiecznie balansuje na krawędzi
wytrzymałości Pottera, jednak nie umiał powstrzymać się od żartów. Czuł, że
Wybraniec zyskuje coraz większą przewagę, chciał więc wygrać z nim przynajmniej
walkę słowną.
- Więc co zrobisz z Luną? Ponoć dobrze
się z nią dogadujesz. Daj więc sobie spokój z Hermioną, pogódź się z tym, że
ona nic już do ciebie nie czuje i zacznij wszystko od nowa z Lovegood – rzekł
blondyn, robiąc krok w tył i umykając przed kolejnym zaklęciem niewybaczalnym.
- Nie! – Potter zawył, jakby był
skalpowany – Hermiona jest moja!
Szybko podszedł do Malfoy’a z chęcią
wymierzenia mu potężnego ciosu prosto w nos, jednak po drodze potknął się o nić
rozciągniętą nad podłogą.
I wtedy to się stało.
Wszystkie złoża Peruwiańskiego Proszku
Natychmiastowej Ciemności, które podwieszone były pod sufitem, rozpyliły się na
korytarzu. Draco i Harry stracili orientację w terenie. Mrok był gęsty, a
Malfoy wiedział, że pozostanie taki na długo, ponieważ dawka substancji była
naprawdę ogromna. Żaden z nich nie ruszył się ani nic nie powiedział, by nie
zdradzić swojego miejsca położenia.
- Mylisz się Potter – szepnął w końcu
blondyn – Hermiona była, jest i będzie moja. A ja jestem jej.
Wybraniec odwrócił się w stronę, z
której dobiegł go głos Ślizgona i na ślepo wystrzelił zaklęcie. Usłyszał, że
zostało odbite, więc zaczął wystrzeliwać różne formuły częściej, mocniej i z
większym gniewem. Nie wiedział, co mówił – Expelliarmus, Pertrificus Totalus
czy Sectumsempra. Ważne było, że zadawał ból komuś, kogo nienawidził od zawsze.
W końcu znalazł ujście dla złości, która gnieździła się w nim od tak długiego
czasu.
Harry nie widział, ile to trwało –
minutę, dwie, może pięć. Wciąż nie wiedział, w co celuje swoja różdżką z
ostrokrzewu, jednak nie myślał o tym. W końcu drobinki proszku rozwiały się w
powietrzu i Gryfon ujrzał scenę, która się przed nim malowała.
Każda paczka Kieszonkowego Bagna
wybuchła, pokrywając podłogę korytarza brązową mazią. Pośród niej leżał
nieprzytomny Draco. Jego brudne włosy były rozsypane wokół bladej, poharatanej
twarzy. Na błocie obok widniały czerwone plamy – krew Malfoy’a cieknąca z jego
rozbitej głowy i rozciętego łuku brwiowego. Jedna ręka chłopaka była wykręcona
pod dziwnym kątem. Jego usta były sine i rozchylone, powieki lekko uchylone i
ukazujące białka, a oddech płytki.
Potter przypomniał sobie, że kiedyś już
to widział – ta sama blada twarz, ta sama krew, woda zamiast błota. Te same ciche
jęki. Wtedy bał się, chciał wzywać pomocy, lękał się kary.
Teraz tylko obojętnie spojrzał na
bezwładne ciało, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę Wieży
Gryffindoru.
***
Mężczyzna usiadł w swoim ulubionym
fotelu i spojrzał na ludzi zgromadzonych w jego pokoju. Niektórzy z nich mieli
wystraszone miny, innych sytuacja, w której się znaleźli, wcale nie przerażała.
Nikt nie znał jej szczegółowo, jednak każdy miał już swoje wyobrażenie, mniej lub bardziej dramatyczne.
- Czy przyszli już wszyscy, Panie? –
zapytał O’Malley, stając przed fotelem.
- Tak – odpowiedział chłodno.
- Mam coś przynieść? Whisky? A może
ciasto, które upiekła dziś rano Pani Narcyza? – jego głos był służalczy.
- Przynieś tylko whisky – mruknął i
przeczesał swoje jasne włosy palcami – I powiedz mojej żonie, by nie zajmowała
się pieczeniem ciast w sytuacji, w której się znaleźliśmy. Od tego są skrzaty
domowe.
O”Malley lekko się skłonił i odszedł w
stronę barku, po czym wrócił z karafką i kilkoma kieliszkami. Lucjusz nalał do
naczynia odrobinę trunku.
- Sądzę, że wszyscy doskonale wiecie,
dlaczego się tutaj znaleźliśmy – powiedział i upił nieco alkoholu – Mamy
malutkie problemy, ale wszystko da się przecież załatwić. McCrowd, podejdź
tutaj – zwrócił się do siwowłosego mężczyzny, który siedział obok Rudolfa
Lestrange’a – Opowiedz wszystkim, co zrobił mój kochany syn.
Wskazany mężczyzna wstał, po czym zaczął
mówić tonem znawcy:
- Dracon Malfoy złożył pozew do
Wizengamotu, w którym oskarża was wszystkich o wiele oszustw. Próbowałem
przekonać ławę przysięgłych, by odrzucili ten wniosek, bo przecież mieliśmy już
podobną sprawę, którą oddaliliśmy. Jednak argumenty chłopaka wydawały im się
bardzo przekonujące. Stwierdzili, że chcą jeszcze raz przyjrzeć się wam i
przeanalizować zeznania świadków. Pierwsza rozprawa powinna odbyć się w
okolicach stycznia, będę jednak próbował przekładać jej termin na jak
najodleglejszy. Nie wiem, czy mi się to uda. Nie chcę wzbudzać podejrzeń.
- Jakie dokładnie nazwiska były
wymienione w pozwie? – zapytał Lucjusz.
-
Malfoy, Carrow, Lestrange, Rowle i Zabini – odparł McCrowd.
- Zabini? – spytał ostro i gwałtownie
odwrócił głowę w stronę ciemnoskórego chłopaka, który opierał się o kominek.
- Mnie nie pytaj. W Hogwarcie Draco
zachowuje się, jakby niczego nie podejrzewał – wzruszył ramionami.
- Ale nie wiadomo, co tak naprawdę myśli
– jasnowłosy wstał z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pokoju – Musimy
działać, musimy działać… Szczególnie, że w końcu mamy konkretny motyw… - gwałtownie
stanął, po czym odwrócił się w stronę McCrowda i kontynuował rozmowę z nim –
Spaliłeś już wszystkie dokumenty?
- Tak. Zniszczyłem te, które mogłyby być
dowodami w sprawie.
- Dobrze, Connorze, możesz już usiąść -
mężczyzna machnął na niego ręką, po czym znów rozpoczął wędrówkę po salonie.
- Dlaczego nie wyczyściłeś dzieciakowi
pamięci, tak jak innym? – zapytał Amycus Carrow – Nie mielibyśmy teraz żadnych
problemów i moglibyśmy w spokoju obmyślać, jak przejąć Ministerstwo Magii.
- Mówiłem wam już, że Dracon nie może
stracić wspomnień. Jest silny i wszyscy mu wierzą, mógłby zostać naszym
sojusznikiem. Poza tym dla niego wymyśliłem nieco inną karę. Chciałbym, by był
jej świadomy… - wrednie się uśmiechnął – Właśnie, powracając do tematu mojego
synalka – tak jak już powiedziałem, myślę, że nadszedł czas, by pokazać mu
namiastkę kary…
Ciemnoskóry spojrzał na Lucjusza i
przebiegle się uśmiechnął.
- Mam już wcielić w życie twój plan? –
zapytał.
- A czy są już razem? – odpowiedział
pytaniem na pytanie Malfoy i wbił w chłopaka swój zimny wzrok.
- Oficjalnie jeszcze nie, ale wiem, że
to kwestia czasu. Zadbałem, by Potter dowiadywał się o jej każdej zdradzie w
nieco… wyolbrzymionej wersji. Aktualnie nie przyjaźni się także z żadnym
Gryfonem.
- Tego nie było w planie, Zabini… -
powiedział zimno mężczyzna.
- Przestań, to tylko małe Imperio, a za
to jakie skuteczne!
Lucjusz głęboko westchnął.
- W takim razie jak najbardziej możesz
rozpocząć działanie. Musisz zrobić jak najwięcej, dopóki nie będzie wiedział,
kto za tym wszystkim stoi. Gdy tylko wykonasz pierwszą część, powiadom mnie o
tym.
- A zapłata?
- Zapłata przyjdzie, gdy dobrze wykonasz
zadanie, Zabini – odrzekł chłodno, po czym skierował się w stronę przeciwnej
części pokoju.
Zastanawiał się, ile razy szedł już tą
drogą, a ci sami ludzie spoczywali na jego kanapie i czekali na jego decyzje.
Zastanawiał się, ile razy widzieli już, jak unosi kieliszek do ust i go
opróżnia. Zastanawiał się czy zawsze pije z tego samego, czy nieświadomie
wybiera inne.
- Co masz zamiar mu zrobić? Co zleciłeś
Zabiniemu? – żeński głos przerwał ciszę.
Lucjusz Malfoy spojrzał na Alecto Carrow
i uważnie się jej przyjrzał. Kobieta miała jasną, niemal porcelanową skórę,
która kontrastowała z jej kruczoczarnymi włosami. Była ubrana w długą, ciemną
szatę i koronkowe rękawiczki, przypominające te, które niegdyś nosiła
Bellatrix.
- Za niedługo się dowiesz, Alecto –
powiedział wolno, przekręcając kieliszek w jego dłoniach.
Gdzieś tam, w kuchni, razem ze skrzatami
domowymi, nieświadoma już niczego Narcyza znów piekła ciasto…
***
Hermiona przemykała się korytarzami
Hogwartu. Z boiska dobiegały ją okrzyki kibiców drużyny Hufflepuffu, która
miała nad Krukonami wyraźną przewagę. Nawet złapanie złotego znicza nie
uratowałoby Ravenclawu od przegranej. Dziewczyna z satysfakcją wspominała
gniewną minę Rogera Daviesa, który pokrzykiwał na członków swojej drużyny. Jak
każda Ślizgonka, umiała cieszyć się z niepowodzenia każdej osoby, szczególnie
takiej, która miała czelność podrywać ją na piątym roku.
Szkoła była pusta, Hermiona nie spotkała
nawet ani jednego ducha. Pokonywała kondygnacje schodów, by jak najszybciej
znaleźć się w miejscu, w którym Draco powinien przygotowywać ,,Dzień zemsty na
Rolandzie Hooch”. Chciała ostrzec go, że mecz za niedługo się skończy, ale i
również mieć wymówkę by zostać tam i obejrzeć całą sytuację z bliska.
Wiedziała, że w planie tylko Malfoy i Adrian mieli przebywać na korytarzu,
podczas gdy nauczycielka wpadnie w pułapkę, jednak Hermiona nie mogła odmówić
sobie tej przyjemności. Dotychczas był to najlepszy kawał, jaki wymyśliła.
- Draco?... – szepnęła cicho, lekko
wychylając się zza rogu korytarza – Draco, jesteś tam?
Nikt jej nie odpowiedział, więc
powtórzyła pytanie. I tym razem usłyszała tylko ciszę. Nieco zaniepokojona
zaczęła iść w stronę miejsca, w którym według planu powinien przebywać blondyn.
To co zobaczyła na chwilę odjęło jej
oddech.
Cały korytarz pokryty była Kieszonkowym
Bagnem. Zanurzone były w nim puste opakowania po Peruwiańskim Proszku
Natychmiastowej Ciemności oraz coś bladego… coś ubranego w szatę Slytherinu…
coś splamione krwią… ktoś…
Dziewczyna szybko podbiegła do
nieprzytomnego Dracona i uklękła przy nim, nie bacząc na to, że właśnie
zanurzyła się w błocie. Drżącą ręką odgarnęła z jego czoła platynowe kosmyki,
które niemal zlewały się z bladą twarzą. Na łuku brwiowym oraz tyle głowy
zobaczyła długie krwawiące rozcięcia. Jedna ręka chłopaka wyglądała na mocno
złamaną.
Szybko chwyciła w dwa palce jego
nadgarstek, próbując znaleźć puls. W końcu poczuła go – słaby, ale jednak był.
Nic nie było do stracenia. Niemal machinalnie wyciągnęła różdżkę zza paska i
rzuciła na blondyna kilka najprostszych zaklęć uzdrawiających, dzięki którym
rany przestały tak obficie krwawić.
- Wszystko będzie dobrze – szepnęła
drżącym głosem w jego stronę.
Wypowiedziała zaklęcie lewitujące, a
nieprzytomne ciało chłopaka uniosło się w powietrze. Hermiona szybko zaczęła
przemieszczać się w stronę skrzydła szpitalnego, dziękując w duchu, że
znajdowało się ono na tym samym piętrze, na którym obecnie byli. Nie pamiętała
nawet, jak do niego doszła. Całą drogę przebyła jak w transie, myśląc tylko o
tym, by jak najszybciej znaleźć się w sali pani Pomfrey. Nie czuła niczego
oprócz dziwnego chłodu, który ogarnął całą jej osobę. Ciche jęki, które od
czasu do czasu wyrywały się z gardła Dracona jedynie pogłębiały jej otępienie.
- Pani Pomfrey! – krzyknęła zdławionym
głosem, gdy w końcu przestąpiła próg skrzydła szpitalnego – Mam rannego!
Pielęgniarka kazała jak najszybciej
położyć blondyna na jednym z łóżek, po czym sama się nim zajęła. Dopiero wtedy
dziewczyna poczuła wszystkie emocje. Smutek, niepokój, rozpacz i niedowierzenie
mieszały się z gniewem na osobę, która była sprawca tego występku. Kolana
ugięły się pod Ślizgonką, sprawiając, że opadła na najbliższe krzesło.
Schowała twarz w dłoniach i zamknęła
oczy, a przez jej głowę zaczął przewijać się obraz nieprzytomnego Malfoy’a i
tak okropnie potraktowanego. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko działo
się naprawdę – że ktoś był zdolny, by doprowadzić Dracona do takiego stanu. Gdy
tylko zobaczyła go wtedy na korytarzu, odeszła jej chęć na robienie żartów,
śmianie się z innych i nocne eskapady. Wiedziała, że oddałaby to wszystko, by
chłopak wyszedł z cało z tej sytuacji. Przez ostatnie dwa miesiące uświadomiła
sobie, że był najważniejszą osobą w jej życiu, nie mogła wiec stracić go w tak
głupi sposób.
Lekko uniosła głowę i zobaczyła, że pani
Pomfrey właśnie leczy złamaną rękę chłopaka. Hermiona spróbowała stanąć na
wciąż jeszcze drżących nogach i podeszła do pielęgniarki.
- Czy… czy nic poważnego mu się nie
stało? – zapytała cicho.
- Jest dosyć potłuczony i ma złamaną
rękę oraz kilka żeber, jednak myślę, że wystarczy kilka dni, by doszedł do
siebie – odpowiedziała pani Pomfrey. Skończyła nastawiać kość Dracona i zaczęła
kierować się w stronę swojej apteczki.
- Mogłabym z nim zostać? – spytała z
nadzieją Hermiona.
Kobieta odwróciła się w jej stronę i
przez chwilę z namysłem się jej przypatrywała.
- Tak, oczywiście – powiedziała w końcu,
przywołując na twarz lekki uśmiech.
Ślizgonka usiadła na skraju łóżka i chwyciła
dłoń zdrowej ręki chłopaka. Jeszcze raz na niego spojrzała, na jego twarz, już
nie tak bladą, i powieki, które kryły niezwykły błękit. Przypomniała sobie te
wszystkie momenty, gdy się śmiał, był poważny, złościł się i ją całował.
Przypomniała sobie, jak pierwszy raz się spotkali.
Chciała być silna, tak jak w czasie
wojny, ale gdy wpatrywała się w jego nadal nieprzytomne ciało, jedyną rzeczą,
na jaką mogła się zdobyć, był cichy szloch.
Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Gdy
rozchyliła swoje powieki, na dworze było już całkiem ciemno. Chciała ponownie
ułożyć się do snu, ale poczuła czyjąś dłoń na swoim karku. Momentalnie
poderwała głowę w górę i spojrzała wprost w lekko otwarte oczy Malfoy’a.
- Draco… - powiedziała cicho, a kolejna
fala łez wypłynęła na jej twarz. Przysunęła się bliżej chłopaka i pochyliła się
nad nim, by pogłaskać jego policzek.
- Już w porządku, Hermiono – szepnął
słabym głosem i lekko się uśmiechnął.
- Tak się bałam, nawet nie wiesz, jak.
Znalazłam cię na korytarzu. Byłeś blady, cały w błocie… Wyglądałeś tak
strasznie… - ścierała łzy wierzchem swojej dłoni.
- Ja nigdy nie wyglądam strasznie –
spróbował zażartować – Chyba będę musiał obrazić się za to stwierdzenie.
- Och, przestań, przecież wiesz, o co mi
chodziło – zaśmiała się przez łzy. Była szczęśliwa, widząc w oczach blondyna te
same iskierki wesołości, co zawsze.
- Wiesz, zanim zemdlałem, pomyślałem o
tobie – powiedział cicho.
Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko
lekko pocałowała chłopaka w usta. Były suche, smakowały medykamentami pani
Pomfrey. Ostatnie łzy dziewczyny spłynęły na policzki Dracona.
- Nie płacz, już wszystko dobrze… –
szepnął wprost w jej usta – Już jesteśmy razem…
- Na zawsze? – zapytała zdławionym
głosem.
- Na zawsze – obiecał jej, po czym znów złączył
jej wargi ze swoimi. Wiedział, że nie pozwoli, by kiedykolwiek jeszcze się o
niego martwiła.
- Pamiętasz, kto ci to zrobił? –
Hermiona lekko odsunęła się od niego – Pamiętasz, czy to był ktoś ze szkoły?
Malfoy przymknął oczy, zastanawiając się
czy ma odpowiedzieć Hermionie na to pytanie. Nie wiedział, jak zareagowałaby,
gdyby dowiedziała się o tym, że to Potter był sprawcą tego występku.
Przypomniał sobie, z jaką chęcią dziewczyna mściła się na nauczycielach i
postanowił na razie nie wtajemniczać jej w tę informację, szczególnie, że pod
łóżkiem wciąż chowała zapas Bombonierek Lesera pozbawionych części hamującej
objawy.
- Hermiono, ja…
Od odpowiedzi na pytanie wybawił go
odgłos otwieranych drzwi. Ślizgonka momentalnie odsunęła się od chłopaka,
otarła policzki i odwróciła się w stronę wejścia do skrzydła szpitalnego.
McGonagall, Slughorn oraz Whitmore stawiali szybkie i duże kroki, zbliżając się
do łóżka blondyna. Tuż za nimi dreptała pani Pomfrey, co chwilę dopowiadając
pikantne szczegóły jej przerysowanej wersji wydarzeń.
- … miał rękę złamaną co najmniej w
trzech miejscach, a rozcięcia tak głębokie, jakby ktoś zrobił je mieczem
Godryka Gryffindora!
- Och, nie przesadzaj, Poppy –
powiedziała zniecierpliwionym tonem dyrektorka, po czym zwróciła się w stronę
Ślizgonów – Czy któreś z was raczy mi wyjaśnić, co się stało?
- Nic, pani profesor. Po prostu troszkę
się potłukłem – powiedział beztroskim tonem chłopak. Chciał machnąć rękę,
jednak zapomniał, że jedna z nich była dopiero co zrośnięta. Grymas bólu przez
sekundę wykrzywił jego twarz – Naprawdę nic się nie stało.
- Niech pan nie kłamie, panie Malfoy,
sama widziałam, w jakim stanie Hermiona Granger pana do mnie przyniosła –
powiedziała pielęgniarka.
- Hermiono, może ty raczysz nam to
wyjaśnić? - zapytał opiekun Slytherinu.
- Ja… szłam sobie korytarzem.
Wiedziałam, że Draco tam będzie, ponieważ planowaliśmy pewną rzecz… -
powiedziała niepewnie. Jeden rzut okiem wystarczył, by stwierdzić, że
nauczyciele doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co planowali Ślizgoni.
- Nie chcę nawet wiedzieć, który
nauczyciel miał to być tym razem, panno Granger – powiedziała zmęczonym głosem
Minerva – Kontynuuj, proszę.
- Więc szłam sobie… i zobaczyłam, że
korytarz jest cały w błocie. Pośrodku leżał Draco, był zakrwawiony i blady –
głos lekko się jej załamał - Użyłam zaklęcia lewitującego, przyniosłam Dracona
do skrzydła szpitalnego… i to tyle – wzruszyła ramionami.
- Czy gdy przyszłaś na korytarz, był tam
ktoś jeszcze? – zapytał Gavin Whitmore.
- Nie. Cała szkoła była pusta, nie
spotkałam nikogo.
- A może ty pamiętasz, kto ci to zrobił?
– zwrócił się w stronę blondyna.
- Ja… - zawahał się. Wszystkie pary oczu
wpatrywały się w niego badawczo. Wszyscy wyczekiwali odpowiedzi. Nauczyciele
szykowali już karę dla delikwenta, który dopuścił się do zaatakowania Ślizgona,
również dziewczyna układała w głowie plan zemsty. Wiedział, że nie ominie go
wyznanie prawdy, a Hermiona i tak dowie się o sprawcy całego zamieszania, więc
szepnął – Zaatakował mnie Harry Potter.
Zdziwienie wypłynęło na twarz dyrektorki
niczym tonący na powierzchnię wody. Kobieta otwarła usta, jednak nie wydobył
się z nich żaden dźwięk.
-
Harry Potter? – upewnił się Gavin Whitmore.
- Tak – potwierdził chłopak.
- Czy wiesz, dlaczego? – zapytał
Slughorn.
Ale Hermiona nie chciała już tego
słuchać. Z wciąż szeroko otwartymi oczami wstała z łóżka szpitalnego i wybiegła,
nic nie mówiąc. Draco chciał ją zatrzymać, jednak przeszywający ból w klatce
piersiowej nie pozwolił mu na to. Również Whitmore miał w planach pójście za
dziewczyna, lecz profesor McGonagall powstrzymała go.
- Zostaw ją, Gavin – powiedziała
spokojnie – Ma teraz wiele do przemyślenia – ze współczuciem spojrzała na
zamykające się drzwi sali.
Malfoy przymknął oczy, prosząc w duchu,
by Hermiona nie zrobiła z tą informacją niczego głupiego.
- Więc? Dlaczego Potter cię zaatakował?
***
Było już późno. Księżyc wpadał przez
okno korytarza, oświetlając twarz chłopaka przemierzającego korytarze Hogwartu.
Brakowało jeszcze niecałej godziny do momentu, w którym powinien znaleźć się w
swoim dormitorium, miał wiec nadzieję na spotkanie z przyjacielem.
Uchylił drzwi skrzydła szpitalnego i
wszedł do środka. Pani Pomfrey nie było, wiec bez przeszkód podszedł do
Dracona, który leżał na jednym z łóżek. Miał przymknięte powieki i kilka
siniaków na twarzy i ramionach.
- Cześć, Smoku – powiedział ciemnoskóry.
Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że blondyn od razu otworzył oczy, jak zwykle
pełne złych ogników – Słyszałem, że wylądowałeś w błocie.
- Tak – Malfoy się roześmiał,
doprowadzając tym samym do bólu niedawno zrośnięte żebra – Potterek mnie do
niego wrzucił. Ćwiczył na mnie po prostu błotną kąpiel. Po szkole ma przecież
zamiar pracować w zakładzie odnowy biologicznej Willow Lovegood, nie słyszałeś?
– kpił w najlepsze.
- Cieszę się, że jesteś w dobrej formie,
stary – Zabini usiadł na skraju łóżka – Gdy powiedzieli mi, że Potter cię
zaatakował i że jesteś w skrzydle szpitalnym, bałem się, że to coś poważnego.
Ale, jak widzę, humor jest na swoim miejscu, wnioskuję wiec, że wszystko inne
też.
- Jeszcze by brakowało, żeby Wybraniec
rzucił we mnie jakimś wstrętnym zaklęciem, które odebrałoby moje niesamowite
poczucie humoru – mruknął Draco. Na chwile zamilkł, po czym kontynuował – Po
wojnie zmienił się. Jest śmielszy w bitwie.
- W jakim sensie? – nie rozumiał Blaise.
- Używał zaklęć niewybaczalnych.
- Avady? – zapytał szeptem ciemnoskóry.
Malfoy potaknął.
- Co za śmieć – prychnął Zabini – Jak
tylko wyjdziesz ze skrzydła szpitalnego, będziecie musieli z Hermioną wymyślić
dla niego coś specjalnego.
- Co ty, nie będę marnował na niego
moich zapasów Q – Py Bloku – uśmiechnął się złośliwie – Poza tym… nie mam już
siły z nim wojować.
Zamilkli. Draco znów przymknął oczy, a
Blaise zaczął mu się przypatrywać. Z bliska było widać, że jest nieco bledszy,
niż zwykle. Siniak pod okiem nijak pasował do jego błękitnych tęczówek. Długie,
cienkie palce były zaciśnięte na prześcieradle.
- Myślisz, że po tym incydencie Hermiona
zerwie w końcu z Potterem? – zapytał ciemnoskóry.
- Nie wiem – westchnął – Gdy usłyszała,
kto mnie zaatakował, natychmiast wybiegła ze skrzydła szpitalnego. Chciałbym,
żeby powodem była chęć zerwania, jednak… boję się, że może zrobić coś
niemądrego.
Blaise krzepiąco poklepał go po
ramieniu.
- Bądź dobrej myśli, Smoku.
Gdy wrócił do dormitorium, zastał w nim
Pansy. Dziewczyna leżała na jednym z łóżek i przeglądała książkę do
numerologii, a jej ciemne włosy były rozsypane po poduszce. Usłyszała dźwięk
otwieranych drzwi i od razu zbliżyła się do chłopaka.
- Blaise – powitała go lekkim
pocałunkiem – Co ze Smokiem? – zapytała zaniepokojona.
- Nie jest mu nic poważnego. Pani
Pomfrey uleczyła jego złamaną rękę oraz żebra, ma tylko kilka siniaków i
zadrapań. Powinien wyjść za kilka dni.
- Och, jak dobrze – napięcie uleciało z
dziewczyny jak powietrze z przekłutego balonu. Pociągnęła Zabiniego w stronę
łóżka, by oboje na nim usiedli.
- Martwiłaś się?
- Nawet nie wiesz jak! Po Hogwarcie
rozniosły się już dziwne plotki. Niektórzy mówią, że Smok ledwo przeżył atak
Pottera, inni, że ma złamane wszystkie kończyny.
- Aż tak źle nie jest – Blaise objął
swoja dziewczynę – Widziałaś Hermionę?
- Nie, nie wiedziałam jej. Myślałam, że
jest u Dracona.
- Cholera – mruknął chłopak – Mam
nadzieję, że naprawdę nie zrobiła niczego głupiego.
- A Potter? Jak chcą go ukarać? –
spytała Pansy, przytulając się do chłopaka.
- Nie wiem. Draco miałby solidne
podstawy, by wnioskować o wydalenie go ze szkoły, jednak pewnie nie ujawni tych
informacji.
- Dlaczego? – zdziwiła się Ślizgonka.
- Uważa, że wojowanie z Potterem nic nie
da. Obiecał Hermionie, że to będzie jej najlepszy rok w szkole. Nie chce, by
spędzili go na kłótniach z Gryfonami.
Pansy ze zrozumieniem pokiwała głową, po
czym nachyliła się nad chłopakiem i pocałowała go w usta. Blaise nie pozostał
bierny i już po chwili nie liczyło się dla nich nic innego. W końcu, po całym
popołudniu nieobecności Diabła, mogli znów być razem.
- Kocham cię. Od zawsze – szepnął Zabini
wprost w jej ucho.
- Ja ciebie też – odpowiedziała dziewczyna,
oplatając jego szyję dłońmi.
Jak zwykle zasnęli wtuleni w siebie, a
ciemnoskóry zastanawiał się, jakim cudem może jednocześnie odczuwać i robić tak
wiele sprzecznych rzeczy.
Jak to pseudo złote dziecko śmie tam traktować Dracona? W filmie i książkach do Pottera nic nie mam, ale w twoim opowiadaniu go wprost nienawidzę. Tak niby kocha Hermione a kręci z Luną pf... co za palant ;-; ten rozdział wgl cudowny, mimo tego że zdarzenia smutne to rozdział nic nie traci. Dużo się wyjaśniło. Mam nadzieję że Miona wreszcie rzuci Pottera bo to nie jest zwykłe dogryzanie... zaklęcia niewybaczalne? Przesada... Nie wiem jak doczekam do piątku... życz powodzenia ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Chyba mam na sumieniu Wasze zdanie o Harrym... Ups. Dobra, trudno, w innych ff może będzie lepszy :P
UsuńMoże i wyjaśnił, ale i ile skomplikował...
Tak, rzuci, i to już naprawdę za niedługo ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Cudo :)
OdpowiedzUsuńNiech Hermiona zerwie z Harry'm raz na zawsze, a przy okazji (przepraszam za wyrażenie) da mu w pysk ;)
Biedny Draco, dobrze, że nic poważnego mu się nie stało ;)
I cóż to za plan, który realizuje Lucjusz, obawiam się, że dotyczy on Hermiony
Gorąco pozdrawiam i życzę weny ^^ Basiabella
Bardzo dziękuję!
UsuńHaha, myślałam już o tym, by Hermiona go pobiła xD Chyba nie będzie mieć innego wyjścia...
Również pozdrawiam! J. M.
aaaaaaa dlaczego zrobiłaś z Diabła szpiega? Widać że żałuje swojego zachowania, ale dlaczego? Mam wrażenie że Blaise rzucił Imperio na Harry''ego. Rozdział świetny jak zwykle. A to dobrze że Malfoy'owi nic się nie stało. Ślę całuski, i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńCóż, od początku zamierzałam, by Zabini taki był... Jeszcze będzie o nim więcej.
Pozdrawiam! J. M.
Next w piątek ? Dopiero w piątek ?! Jak ja przeżyję ? :c
OdpowiedzUsuńZabini służy dla Lucka, donosi mu o Draco i Hermionie i chce ich skrzywdzić, ale też przyjaźni się z nimi i o nich martwi ?! Jakieś to wszystko poplątane ! Potter śmie rzucać Avadą i Crucio w Dtacona ?! Kto Avadą i Crucio wojuje od Avady i Crucio ginie ! Strzeż się Harry ! ;-;
A to pytanie Miony w Skrzydle Szpitalnym było takie słodkie... <3
Pozdrawiam i weny życzę
~Eris
Ps. Przepraszam, że nie komentowałam kilku poprzednich rozdziałów. Powiem tylko, że czytałam i są wspaniałe <3
Chcę, żeby kolejny rozdział był dokładnie taki, jaki chcę, więc daję sobie nieco więcej czasu ;)
UsuńRzeczywiście, sprawa Blaise'a nieco skomplikowana, jednak za niedługo co nieco się wyjaśni.
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
Rozdział cudo! Przepraszam z góry, że ten komentarz będzie mało konstruktywny i sensowny, ale mam nadzieję, że się z niego ucieszysz :D
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że coś się będzie święcić, ale nie sądziłam, że będą takie skutki :0 Totalna masakracja, kocham twoje rozdziały ♥ Muszę przyznać, że podoba mi się to, co zrobiłaś z Harrym. Tak, mogę być dziwna, ale lubię go nie lubić w twoim opowiadaniu :D Dzięki temu wszystko nabiera smaku i to Dramione jest wyjątkowe samo przez się ^^
Mam nadzieję, że Diabła przeciągniesz na stronę tych "bardziej prawych" i jego szpiegostwo skończy się prędzej czy później, bo nie chciałabym aby został "prawdziwym Lucyferem" :D
Nie mogę się doczekać, co Hermiona zrobi z Wybrańcem... ta zniewaga krwi wymaga! :0 Serio, liczę na jakąś porządną zemstę z jej strony >.< Nikt mi tu w Dracona nie będzie Avadą rzucać :v ale sytuacja w skrzydle szpitalnym była przeurocza ♥
To na tyle z mojego plecenia trzy po trzy. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Cię moim wywodem ^^
Życzę jeszcze więcej weny na pisanie tego ff ♥
Twój Wafelek ♥
Bardzo dziękuję!
UsuńCieszę się, że ktoś lubi to, że nie lubi Harry'ego xD ja też to lubię.
Jak pisałam wyżej - Diabeł to trudna sprawa, ale i ona się wyjaśni.
Hahaha, powinno być bombowo - dosłownie ;) Hermiona wkroczy do akcji.
Komentarz świetny, jeszcze raz dziękuję :* Pozdrawiam! J. M.
Rozdział super, jednak, naprawdę nie wierze w to co zrobił Potter. Jak on mógł rzucać niewybaczalne w Draco?
OdpowiedzUsuńNie no, jemu już się naprawdę w głowie poprzewracało!
Niech Hermiona wreszcie zerwie z Potterem i to tak aby zapamiętał to do końca życia (najlepiej jakieś blizny na twarzy albo gdzieś tam jeszcze haha)
No i jestem w totalnej rozsypce . Nie wiem co mam myśleć o Blaisie, raz mi się wydaje, że tylko oszukuje Lucjusza i naprawdę jest uczciwy wobec Malfoya , a teraz znowu po tym jednym fragmencie wydaje mi się, że naprawdę jest tylko takim wysłannikiem Lucjusza. Naprawdę ja już nie wiem co mam myśleć!
A o Lucjuszu powiem tylko, że debil , cham i w ogóle porąbaniec. Niech go lepiej wyślą do psychiatryka, przynajmniej nikt nie będzie musiał się z nim męczyć ! ^^
Z niecierpliwością czekam na next!
Pozdrawiam i weny życzę :*
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńCóż, ludzie się zmiemiają, Potter też. A Hermiona oczywiście z nim zerwie ;)
Myślę, że za niedługo dowiecie się kilku kolejnych rzeczy o Blaise'ie.
Haha, dobry plan :) jednak nie będzie tak kolorowo...
Również pozdrawiam! J. M.
Jak zwykle i jak zawsze wszyscy zwrócili uwagę na to co zrobiono Draconusiowi, ale nie było mowy o tym dlaczego tak się stało. Wydaje mi się, że zawsze ktoś pociąga za sznurki, by odpowiednio zlikwidować jednostki, które coś więcej wiedzą od innych. Chciałbym poznać całą resztę tej prawdy, aniżeli robić problemy z jej Cząstków. To raz. A dwa. Wcale nie musi być tak jak wszystkim się wydaje. Po trzecie. Zdaję sobie sprawę, że mój komentarz może być usunięty, ale wolę to napisać, niż milczeć i ukrywać prawdę o powiedzie, dla którego to piszę. Wcale nie mam na myśli to, czy ktoś ma powód do bycia złym, jeżeli nie uzyskuje odpowiedniego pretekstu. Liczę na lepsze zakończenie tego problemu.
OdpowiedzUsuńCóż, oczywiście głównie zwrócono uwagę na Dracona, ponieważ jest on głównym bohaterem, jednak gdybym pisała to ff z perspektywy Pottera wszystko byłoby dokładnie na odwrót. Jest tak, a nie inaczej, ponieważ piszę o Ślizgonach. Nie umiałabym ich przedstawić jako prawych i dobrych ludzi, bo tacy nie byli, więc musiałam wymyślić intrygi, w które byli wplątani. Nie są dobrzy, wiem o tym, ale właśnie o takich ludziach piszę. Wiem, że to Potter ma więcej racji.
UsuńNie mam zamiaru usunąć Twojego komentarza, ponieważ po prostu przedstawiłeś swoje zdanie. Szanuję wypowiedź każdego czytelnika i cieszę się, że znalazł się ktoś, kto spojrzał na to z innej strony ;)
Pozdrawiam! J. M.
To co zrobił Harry, Draconowi było co najmniej dziwne i niepokojące... hmm. Za tym coś się musi kryć, jakieś drugie dno. Przecież, ludzie nie mogą zmieniać się od tak... nie? Przynajmniej mnie się tak wydaje...
OdpowiedzUsuńKtoooś, nie będę wskazywała palcem, ani wypisywała tutaj poszczególnych nazwisk (z resztą wiadomo o kogo mi chodzi i nie chodzi tutaj tylko o Blaise'a xD), musiał mu pomóc w tej "śmielszej" bitwie.
Z resztą czarnoskóry ma jakieś dziwne odchyły, naprawdę... niby taki wierny, a jednak nie. W sumie, wierny to on jest tylko komu...? (Odwieczna zagadka ludzkości xd)
W ogóle, muszę Cię pochwalić (znowu... xd) za świetne oddanie charakteru McGonagall, czytając jej dialogi, słyszałam w myślach ten sam poważny głos.
W ogóle, trochę martwię się o Hermionę, w tym opowiadaniu ma ona lekko drapieżny charakterek, dlatego obawiam się, że w przypływie emocji, może zrobić coś okropnego Wybrańcowi i... tutaj pojawiają mi się w głowie same czarne scenariusze...
Dodatkowo, rozwalał mnie tekst o ciastach... fajny sposób na rozładowanie stresu, muszę kiedyś spróbować ^^
Pozdrawiam i również życzę weny, a także herbatki w te mroźne dni ;*
(życzyłabym Ci także wesołego Mikołaja, ale czy to aby dobry pomysł? Jakby nie było, dzień się kończy xD)
Taaak... sprawa z Harrym jest odrobinę dziwna... i sama muszę jeszcze wymyślić kilka jej aspektów xD
UsuńBlaise oczywiście jest komuś wierny. Za niedługo powinniście zorientować się, komu ^^
Nie będzie aż tak źle... w końcu Hermiona umie się czasem opanować.
Pieczenie ciasta naprawdę uspokaja ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Bardzo fajny rozdział zgadzam się z tym że to co Harry zrobił Draco było dziwne ale nic czekam na szybciutki next i życzę dużo weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział na http://heartbeat-in-the-silence.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Oczywiście, zajrzę na nowy rozdział ;) Pozdrawiam! J. M.
UsuńOjej, jak zwykle cudo. Scena walki - perfekcyjna.
OdpowiedzUsuńA ten moment, kiedy Malfoy mówi, że Hermiona jest jego... Kocham <3
Czyżby Diabeł kręcił na dwa fronty? Nie podoba mi się to. Ale rozdział świetny. Draco tak walczący o Hermione ;') i to wyznanie że jest jego. Cudowne! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! O Blaise'ie więcej w kolejnych rozdziałach :)
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Ale... Nawrócisz Blaise'a, tak?
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że jest aż tak zły. Myślałam że się zmienił!
Zrób z nim coś xD
Cóż, czy go nawrócę, czy nie okaże się potem... ;)
UsuńPozdrawiam! J. M.
Tak na dobry początek - rozdział... (wiesz o co chodzi).
OdpowiedzUsuńChodziło mi o to ciasto.
"Gdzieś tam, w kuchni, razem ze skrzatami domowymi, nieświadoma już niczego Narcyza znów piekła ciasto…" chyba załamałam się w tym momencie, to znaczy pewnie fachowo inaczej się to uczucie nazywa, a ja kompletnie nie mam pojęcia jak je opisać. Kilkanaście scenariuszy, różne domysły, pomieszane uczucia, i to wszystko z powodu jednego zdania. Łał, w takich momentach "Wiesz o co chodzi" przestaje wystarczać.
Harry... mój bohater. Kurczaczki, jak tak dalej pójdzie, to przestanie nim być. Muszę ich jakoś oddzielić. Twojego Harry'ego, od Harry'ego.
W każdym razie uwielbiam twojego "bardzo nieidealnego" Harry'ego, jego obojętność.
Biedny Draco, Hermiona, Narcyza... współczuję zdecydowanie za wielu osobą.
Blaise Zabini dobry czy zły - i tak świetny. Jestem bardzo ciekawa jak jego historia się dalej potoczy.
Noc noc!
Aaa, o to ciasto! Okay, teraz już kumam ;)
UsuńSama dziwię się, że z mojego kochanego Harry'ego coś takiego mi wyszło :P trzeba będzie odświeżyć siedmioksiąg wyjść spod wpływu Slytherinu.
Pozdrawiam! J. M.
Ok Harry był pod działaniem Imperiusa ale i tak nie pochwalam jego zachowania. Dobrze, że Hermiona znalazła Draco. Niepokoi mnie to jej zniknięcie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Hermiona tylko poszła wyrównać rachunki z Potterem :P
UsuńRównież pozdrawiam! J. M.