sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział XXIII - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
Tę część chciałbym dedykować wszystkim, którzy mają jeszcze siłę czytać moje wypociny :P Serio, kochani, musicie mieć niezłą siłę woli. 
Next w piąteczek :* 

Zapraszam do czytania i komentowania! 
Johanna Malfoy 
****** 


- Avada Kedavra!
- Protego!
Harry z niemałym zdziwieniem zorientował się, że z jego różdżki wystrzeliło zaklęcie uśmiercające. Nie wiedział nawet, kiedy pomyślał o tym, by go użyć. Próbował jednak zatuszować swoje zmieszanie zaklęciami rzucanymi w stronę ochraniającego się blondyna.
- Crucio!
- Protego!
Draco kolejny raz zręcznie obronił się przed klątwą rzuconą przez Harry’ego i zaśmiał się chłopakowi w twarz.
- Nie wiedziałem, że jesteś zdolny do posługiwania się zaklęciami niewybaczalnymi, Potter – zakpił blondyn – Myślałem, że wybawca świata jest zbyt prawy, by w ogóle znać takie formuły.
- Za to ty musisz mieć je opanowane do perfekcji, Malfoy. Czarny Pan nie przyjąłby cię inaczej do swoich szeregów – wysyczał Wybraniec, wciąż miotając zaklęciami.
Ślizgon mimowolnie zacisnął swoje szczęki na słowa chłopaka, jednak dalej dzielnie chronił się przed klątwami. Schylał się, wykrzykiwał formuły tarczy, lecz Harry wciąż zwiększał częstotliwość, z jaką różnokolorowe promienie zostawały wystrzeliwane z jego różdżki.  Po kilku minutach Malfoy zaczął mieć problemy z  ich odbijaniem.
- Za co? Za co to wszystko, Potter? – warknął, próbując natrzeć na Gryfona, jednak przeszkodziła mu w tym przelatująca obok jego ucha Sectumsempra.
- Za co? Jeszcze się pytasz, ty wstrętny śmierciożerco?! Nagminnie dobierasz się do mojej dziewczyny! – furia eksplodowała w nim jak fajerwerki z Magicznych Dowcipów Weasley’ów.
- Twojej dziewczyny? – Draco znów zaśmiał się, próbując zachować zimną krew. Przeżył przecież wojnę z Voldemortem, nie mógł dać się pokonać Złotemu Dziecku – Jakoś nie zauważyłem, żebyś ostatnio w ogóle się nią interesował. Nie wiesz, co robi, nawet cię to nie obchodzi, a twierdzisz, że jest twoją dziewczyną?
- Wiem, co robi – powiedział przez zaciśnięte zęby Harry – Cały czas się z tobą szlaja albo jest na szlabanach.
- Brawo, brawo, widzę, że masz świetnych informatorów. Chyba, że Willow Lovegood zamontowała w szkole monitoring i oglądasz go sobie na spotkaniach Kółka Wzajemnej Adoracji w sali wróżbiarstwa – głos Malfoy’a był przesiąknięty sarkazmem.
- Sam widziałem was razem – rzekł, ciężko dysząc z gniewu.
- A ja widziałem ciebie i Lunę. I co powiesz mi na to? Ją też uznajesz za swoją dziewczynę? A może masz zamiar stworzyć harem w Hogwarcie? Jeżeli tak, nie polecałbym ci podrywać Pansy Parkinson. Diabeł strasznie by się zdenerwował, a jest wtedy gorszy od samego Lucyfera.
- Nie mam zamiaru stworzyć żadnego haremu.
Słowa Ślizgona doprowadzały go do jeszcze większej furii. Draco wiedział, że niebezpiecznie balansuje na krawędzi wytrzymałości Pottera, jednak nie umiał powstrzymać się od żartów. Czuł, że Wybraniec zyskuje coraz większą przewagę, chciał więc wygrać z nim przynajmniej walkę słowną.
- Więc co zrobisz z Luną? Ponoć dobrze się z nią dogadujesz. Daj więc sobie spokój z Hermioną, pogódź się z tym, że ona nic już do ciebie nie czuje i zacznij wszystko od nowa z Lovegood – rzekł blondyn, robiąc krok w tył i umykając przed kolejnym zaklęciem niewybaczalnym.
- Nie! – Potter zawył, jakby był skalpowany – Hermiona jest moja!
Szybko podszedł do Malfoy’a z chęcią wymierzenia mu potężnego ciosu prosto w nos, jednak po drodze potknął się o nić rozciągniętą nad podłogą.
I wtedy to się stało.
Wszystkie złoża Peruwiańskiego Proszku Natychmiastowej Ciemności, które podwieszone były pod sufitem, rozpyliły się na korytarzu. Draco i Harry stracili orientację w terenie. Mrok był gęsty, a Malfoy wiedział, że pozostanie taki na długo, ponieważ dawka substancji była naprawdę ogromna. Żaden z nich nie ruszył się ani nic nie powiedział, by nie zdradzić swojego miejsca położenia.
- Mylisz się Potter – szepnął w końcu blondyn – Hermiona była, jest i będzie moja. A ja jestem jej.
Wybraniec odwrócił się w stronę, z której dobiegł go głos Ślizgona i na ślepo wystrzelił zaklęcie. Usłyszał, że zostało odbite, więc zaczął wystrzeliwać różne formuły częściej, mocniej i z większym gniewem. Nie wiedział, co mówił – Expelliarmus, Pertrificus Totalus czy Sectumsempra. Ważne było, że zadawał ból komuś, kogo nienawidził od zawsze. W końcu znalazł ujście dla złości, która gnieździła się w nim od tak długiego czasu.
Harry nie widział, ile to trwało – minutę, dwie, może pięć. Wciąż nie wiedział, w co celuje swoja różdżką z ostrokrzewu, jednak nie myślał o tym. W końcu drobinki proszku rozwiały się w powietrzu i Gryfon ujrzał scenę, która się przed nim malowała.
Każda paczka Kieszonkowego Bagna wybuchła, pokrywając podłogę korytarza brązową mazią. Pośród niej leżał nieprzytomny Draco. Jego brudne włosy były rozsypane wokół bladej, poharatanej twarzy. Na błocie obok widniały czerwone plamy – krew Malfoy’a cieknąca z jego rozbitej głowy i rozciętego łuku brwiowego. Jedna ręka chłopaka była wykręcona pod dziwnym kątem. Jego usta były sine i rozchylone, powieki lekko uchylone i ukazujące białka, a oddech płytki.  
Potter przypomniał sobie, że kiedyś już to widział – ta sama blada twarz, ta sama krew, woda zamiast błota. Te same ciche jęki. Wtedy bał się, chciał wzywać pomocy, lękał się kary.
Teraz tylko obojętnie spojrzał na bezwładne ciało, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę Wieży Gryffindoru.

***
Mężczyzna usiadł w swoim ulubionym fotelu i spojrzał na ludzi zgromadzonych w jego pokoju. Niektórzy z nich mieli wystraszone miny, innych sytuacja, w której się znaleźli, wcale nie przerażała. Nikt nie znał jej szczegółowo, jednak każdy miał już swoje wyobrażenie,  mniej lub bardziej dramatyczne.
- Czy przyszli już wszyscy, Panie? – zapytał O’Malley, stając przed fotelem.
- Tak – odpowiedział chłodno.
- Mam coś przynieść? Whisky? A może ciasto, które upiekła dziś rano Pani Narcyza? – jego głos był służalczy.
- Przynieś tylko whisky – mruknął i przeczesał swoje jasne włosy palcami – I powiedz mojej żonie, by nie zajmowała się pieczeniem ciast w sytuacji, w której się znaleźliśmy. Od tego są skrzaty domowe.
O”Malley lekko się skłonił i odszedł w stronę barku, po czym wrócił z karafką i kilkoma kieliszkami. Lucjusz nalał do naczynia odrobinę trunku.
- Sądzę, że wszyscy doskonale wiecie, dlaczego się tutaj znaleźliśmy – powiedział i upił nieco alkoholu – Mamy malutkie problemy, ale wszystko da się przecież załatwić. McCrowd, podejdź tutaj – zwrócił się do siwowłosego mężczyzny, który siedział obok Rudolfa Lestrange’a – Opowiedz wszystkim, co zrobił mój kochany syn.
Wskazany mężczyzna wstał, po czym zaczął mówić tonem znawcy:
- Dracon Malfoy złożył pozew do Wizengamotu, w którym oskarża was wszystkich o wiele oszustw. Próbowałem przekonać ławę przysięgłych, by odrzucili ten wniosek, bo przecież mieliśmy już podobną sprawę, którą oddaliliśmy. Jednak argumenty chłopaka wydawały im się bardzo przekonujące. Stwierdzili, że chcą jeszcze raz przyjrzeć się wam i przeanalizować zeznania świadków. Pierwsza rozprawa powinna odbyć się w okolicach stycznia, będę jednak próbował przekładać jej termin na jak najodleglejszy. Nie wiem, czy mi się to uda. Nie chcę wzbudzać podejrzeń.
- Jakie dokładnie nazwiska były wymienione w pozwie? – zapytał Lucjusz.
- Malfoy, Carrow, Lestrange, Rowle i Zabini – odparł McCrowd.
- Zabini? – spytał ostro i gwałtownie odwrócił głowę w stronę ciemnoskórego chłopaka, który opierał się o kominek.
- Mnie nie pytaj. W Hogwarcie Draco zachowuje się, jakby niczego nie podejrzewał – wzruszył ramionami.
- Ale nie wiadomo, co tak naprawdę myśli – jasnowłosy wstał z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pokoju – Musimy działać, musimy działać… Szczególnie, że w końcu mamy konkretny motyw… - gwałtownie stanął, po czym odwrócił się w stronę McCrowda i kontynuował rozmowę z nim – Spaliłeś już wszystkie dokumenty?
- Tak. Zniszczyłem te, które mogłyby być dowodami w sprawie.
- Dobrze, Connorze, możesz już usiąść - mężczyzna machnął na niego ręką, po czym znów rozpoczął wędrówkę po salonie.
- Dlaczego nie wyczyściłeś dzieciakowi pamięci, tak jak innym? – zapytał Amycus Carrow – Nie mielibyśmy teraz żadnych problemów i moglibyśmy w spokoju obmyślać, jak przejąć Ministerstwo Magii.
- Mówiłem wam już, że Dracon nie może stracić wspomnień. Jest silny i wszyscy mu wierzą, mógłby zostać naszym sojusznikiem. Poza tym dla niego wymyśliłem nieco inną karę. Chciałbym, by był jej świadomy… - wrednie się uśmiechnął – Właśnie, powracając do tematu mojego synalka – tak jak już powiedziałem, myślę, że nadszedł czas, by pokazać mu namiastkę kary…
Ciemnoskóry spojrzał na Lucjusza i przebiegle się uśmiechnął.
- Mam już wcielić w życie twój plan? – zapytał.
- A czy są już razem? – odpowiedział pytaniem na pytanie Malfoy i wbił w chłopaka swój zimny wzrok.
- Oficjalnie jeszcze nie, ale wiem, że to kwestia czasu. Zadbałem, by Potter dowiadywał się o jej każdej zdradzie w nieco… wyolbrzymionej wersji. Aktualnie nie przyjaźni się także z żadnym Gryfonem.
- Tego nie było w planie, Zabini… - powiedział zimno mężczyzna.
- Przestań, to tylko małe Imperio, a za to jakie skuteczne!
Lucjusz głęboko westchnął.  
- W takim razie jak najbardziej możesz rozpocząć działanie. Musisz zrobić jak najwięcej, dopóki nie będzie wiedział, kto za tym wszystkim stoi. Gdy tylko wykonasz pierwszą część, powiadom mnie o tym.
- A zapłata?
- Zapłata przyjdzie, gdy dobrze wykonasz zadanie, Zabini – odrzekł chłodno, po czym skierował się w stronę przeciwnej części pokoju.
Zastanawiał się, ile razy szedł już tą drogą, a ci sami ludzie spoczywali na jego kanapie i czekali na jego decyzje. Zastanawiał się, ile razy widzieli już, jak unosi kieliszek do ust i go opróżnia. Zastanawiał się czy zawsze pije z tego samego, czy nieświadomie wybiera inne.
- Co masz zamiar mu zrobić? Co zleciłeś Zabiniemu? – żeński głos przerwał ciszę.
Lucjusz Malfoy spojrzał na Alecto Carrow i uważnie się jej przyjrzał. Kobieta miała jasną, niemal porcelanową skórę, która kontrastowała z jej kruczoczarnymi włosami. Była ubrana w długą, ciemną szatę i koronkowe rękawiczki, przypominające te, które niegdyś nosiła Bellatrix.
- Za niedługo się dowiesz, Alecto – powiedział wolno, przekręcając kieliszek w jego dłoniach.
Gdzieś tam, w kuchni, razem ze skrzatami domowymi, nieświadoma już niczego Narcyza znów piekła ciasto…

***
Hermiona przemykała się korytarzami Hogwartu. Z boiska dobiegały ją okrzyki kibiców drużyny Hufflepuffu, która miała nad Krukonami wyraźną przewagę. Nawet złapanie złotego znicza nie uratowałoby Ravenclawu od przegranej. Dziewczyna z satysfakcją wspominała gniewną minę Rogera Daviesa, który pokrzykiwał na członków swojej drużyny. Jak każda Ślizgonka, umiała cieszyć się z niepowodzenia każdej osoby, szczególnie takiej, która miała czelność podrywać ją na piątym roku.
Szkoła była pusta, Hermiona nie spotkała nawet ani jednego ducha. Pokonywała kondygnacje schodów, by jak najszybciej znaleźć się w miejscu, w którym Draco powinien przygotowywać ,,Dzień zemsty na Rolandzie Hooch”. Chciała ostrzec go, że mecz za niedługo się skończy, ale i również mieć wymówkę by zostać tam i obejrzeć całą sytuację z bliska. Wiedziała, że w planie tylko Malfoy i Adrian mieli przebywać na korytarzu, podczas gdy nauczycielka wpadnie w pułapkę, jednak Hermiona nie mogła odmówić sobie tej przyjemności. Dotychczas był to najlepszy kawał, jaki wymyśliła.
- Draco?... – szepnęła cicho, lekko wychylając się zza rogu korytarza – Draco, jesteś tam?
Nikt jej nie odpowiedział, więc powtórzyła pytanie. I tym razem usłyszała tylko ciszę. Nieco zaniepokojona zaczęła iść w stronę miejsca, w którym według planu powinien przebywać blondyn.
To co zobaczyła na chwilę odjęło jej oddech.
Cały korytarz pokryty była Kieszonkowym Bagnem. Zanurzone były w nim puste opakowania po Peruwiańskim Proszku Natychmiastowej Ciemności oraz coś bladego… coś ubranego w szatę Slytherinu… coś splamione krwią… ktoś…
Dziewczyna szybko podbiegła do nieprzytomnego Dracona i uklękła przy nim, nie bacząc na to, że właśnie zanurzyła się w błocie. Drżącą ręką odgarnęła z jego czoła platynowe kosmyki, które niemal zlewały się z bladą twarzą. Na łuku brwiowym oraz tyle głowy zobaczyła długie krwawiące rozcięcia. Jedna ręka chłopaka wyglądała na mocno złamaną.
Szybko chwyciła w dwa palce jego nadgarstek, próbując znaleźć puls. W końcu poczuła go – słaby, ale jednak był. Nic nie było do stracenia. Niemal machinalnie wyciągnęła różdżkę zza paska i rzuciła na blondyna kilka najprostszych zaklęć uzdrawiających, dzięki którym rany przestały tak obficie krwawić.
- Wszystko będzie dobrze – szepnęła drżącym głosem w jego stronę.
Wypowiedziała zaklęcie lewitujące, a nieprzytomne ciało chłopaka uniosło się w powietrze. Hermiona szybko zaczęła przemieszczać się w stronę skrzydła szpitalnego, dziękując w duchu, że znajdowało się ono na tym samym piętrze, na którym obecnie byli. Nie pamiętała nawet, jak do niego doszła. Całą drogę przebyła jak w transie, myśląc tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w sali pani Pomfrey. Nie czuła niczego oprócz dziwnego chłodu, który ogarnął całą jej osobę. Ciche jęki, które od czasu do czasu wyrywały się z gardła Dracona jedynie pogłębiały jej otępienie.
- Pani Pomfrey! – krzyknęła zdławionym głosem, gdy w końcu przestąpiła próg skrzydła szpitalnego – Mam rannego!
Pielęgniarka kazała jak najszybciej położyć blondyna na jednym z łóżek, po czym sama się nim zajęła. Dopiero wtedy dziewczyna poczuła wszystkie emocje. Smutek, niepokój, rozpacz i niedowierzenie mieszały się z gniewem na osobę, która była sprawca tego występku. Kolana ugięły się pod Ślizgonką, sprawiając, że opadła na najbliższe krzesło.
Schowała twarz w dłoniach i zamknęła oczy, a przez jej głowę zaczął przewijać się obraz nieprzytomnego Malfoy’a i tak okropnie potraktowanego. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę – że ktoś był zdolny, by doprowadzić Dracona do takiego stanu. Gdy tylko zobaczyła go wtedy na korytarzu, odeszła jej chęć na robienie żartów, śmianie się z innych i nocne eskapady. Wiedziała, że oddałaby to wszystko, by chłopak wyszedł z cało z tej sytuacji. Przez ostatnie dwa miesiące uświadomiła sobie, że był najważniejszą osobą w jej życiu, nie mogła wiec stracić go w tak głupi sposób.
Lekko uniosła głowę i zobaczyła, że pani Pomfrey właśnie leczy złamaną rękę chłopaka. Hermiona spróbowała stanąć na wciąż jeszcze drżących nogach i podeszła do pielęgniarki.
- Czy… czy nic poważnego mu się nie stało? – zapytała cicho.
- Jest dosyć potłuczony i ma złamaną rękę oraz kilka żeber, jednak myślę, że wystarczy kilka dni, by doszedł do siebie – odpowiedziała pani Pomfrey. Skończyła nastawiać kość Dracona i zaczęła kierować się w stronę swojej apteczki.
- Mogłabym z nim zostać? – spytała z nadzieją Hermiona.
Kobieta odwróciła się w jej stronę i przez chwilę z namysłem się jej przypatrywała.
- Tak, oczywiście – powiedziała w końcu, przywołując na twarz lekki uśmiech.
Ślizgonka usiadła na skraju łóżka i chwyciła dłoń zdrowej ręki chłopaka. Jeszcze raz na niego spojrzała, na jego twarz, już nie tak bladą, i powieki, które kryły niezwykły błękit. Przypomniała sobie te wszystkie momenty, gdy się śmiał, był poważny, złościł się i ją całował. Przypomniała sobie, jak pierwszy raz się spotkali.    
Chciała być silna, tak jak w czasie wojny, ale gdy wpatrywała się w jego nadal nieprzytomne ciało, jedyną rzeczą, na jaką mogła się zdobyć, był cichy szloch.

Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła. Gdy rozchyliła swoje powieki, na dworze było już całkiem ciemno. Chciała ponownie ułożyć się do snu, ale poczuła czyjąś dłoń na swoim karku. Momentalnie poderwała głowę w górę i spojrzała wprost w lekko otwarte oczy Malfoy’a.
- Draco… - powiedziała cicho, a kolejna fala łez wypłynęła na jej twarz. Przysunęła się bliżej chłopaka i pochyliła się nad nim, by pogłaskać jego policzek.
- Już w porządku, Hermiono – szepnął słabym głosem i lekko się uśmiechnął.
- Tak się bałam, nawet nie wiesz, jak. Znalazłam cię na korytarzu. Byłeś blady, cały w błocie… Wyglądałeś tak strasznie… - ścierała łzy wierzchem swojej dłoni.
- Ja nigdy nie wyglądam strasznie – spróbował zażartować – Chyba będę musiał obrazić się za to stwierdzenie.
- Och, przestań, przecież wiesz, o co mi chodziło – zaśmiała się przez łzy. Była szczęśliwa, widząc w oczach blondyna te same iskierki wesołości, co zawsze.
- Wiesz, zanim zemdlałem, pomyślałem o tobie – powiedział cicho.
Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko lekko pocałowała chłopaka w usta. Były suche, smakowały medykamentami pani Pomfrey. Ostatnie łzy dziewczyny spłynęły na policzki Dracona.
- Nie płacz, już wszystko dobrze… – szepnął wprost w jej usta – Już jesteśmy razem…
- Na zawsze? – zapytała zdławionym głosem.
- Na zawsze – obiecał jej, po czym znów złączył jej wargi ze swoimi. Wiedział, że nie pozwoli, by kiedykolwiek jeszcze się o niego martwiła.
- Pamiętasz, kto ci to zrobił? – Hermiona lekko odsunęła się od niego – Pamiętasz, czy to był ktoś ze szkoły?
Malfoy przymknął oczy, zastanawiając się czy ma odpowiedzieć Hermionie na to pytanie. Nie wiedział, jak zareagowałaby, gdyby dowiedziała się o tym, że to Potter był sprawcą tego występku. Przypomniał sobie, z jaką chęcią dziewczyna mściła się na nauczycielach i postanowił na razie nie wtajemniczać jej w tę informację, szczególnie, że pod łóżkiem wciąż chowała zapas Bombonierek Lesera pozbawionych części hamującej objawy.
- Hermiono, ja…
Od odpowiedzi na pytanie wybawił go odgłos otwieranych drzwi. Ślizgonka momentalnie odsunęła się od chłopaka, otarła policzki i odwróciła się w stronę wejścia do skrzydła szpitalnego. McGonagall, Slughorn oraz Whitmore stawiali szybkie i duże kroki, zbliżając się do łóżka blondyna. Tuż za nimi dreptała pani Pomfrey, co chwilę dopowiadając pikantne szczegóły jej przerysowanej wersji wydarzeń.
- … miał rękę złamaną co najmniej w trzech miejscach, a rozcięcia tak głębokie, jakby ktoś zrobił je mieczem Godryka Gryffindora!
- Och, nie przesadzaj, Poppy – powiedziała zniecierpliwionym tonem dyrektorka, po czym zwróciła się w stronę Ślizgonów – Czy któreś z was raczy mi wyjaśnić, co się stało?
- Nic, pani profesor. Po prostu troszkę się potłukłem – powiedział beztroskim tonem chłopak. Chciał machnąć rękę, jednak zapomniał, że jedna z nich była dopiero co zrośnięta. Grymas bólu przez sekundę wykrzywił jego twarz – Naprawdę nic się nie stało.
- Niech pan nie kłamie, panie Malfoy, sama widziałam, w jakim stanie Hermiona Granger pana do mnie przyniosła – powiedziała pielęgniarka.
- Hermiono, może ty raczysz nam to wyjaśnić? - zapytał opiekun Slytherinu.
- Ja… szłam sobie korytarzem. Wiedziałam, że Draco tam będzie, ponieważ planowaliśmy pewną rzecz… - powiedziała niepewnie. Jeden rzut okiem wystarczył, by stwierdzić, że nauczyciele doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co planowali Ślizgoni.
- Nie chcę nawet wiedzieć, który nauczyciel miał to być tym razem, panno Granger – powiedziała zmęczonym głosem Minerva – Kontynuuj, proszę.
- Więc szłam sobie… i zobaczyłam, że korytarz jest cały w błocie. Pośrodku leżał Draco, był zakrwawiony i blady – głos lekko się jej załamał - Użyłam zaklęcia lewitującego, przyniosłam Dracona do skrzydła szpitalnego… i to tyle – wzruszyła ramionami.
- Czy gdy przyszłaś na korytarz, był tam ktoś jeszcze? – zapytał Gavin Whitmore.
- Nie. Cała szkoła była pusta, nie spotkałam nikogo.
- A może ty pamiętasz, kto ci to zrobił? – zwrócił się w stronę blondyna.
- Ja… - zawahał się. Wszystkie pary oczu wpatrywały się w niego badawczo. Wszyscy wyczekiwali odpowiedzi. Nauczyciele szykowali już karę dla delikwenta, który dopuścił się do zaatakowania Ślizgona, również dziewczyna układała w głowie plan zemsty. Wiedział, że nie ominie go wyznanie prawdy, a Hermiona i tak dowie się o sprawcy całego zamieszania, więc szepnął – Zaatakował mnie Harry Potter.
Zdziwienie wypłynęło na twarz dyrektorki niczym tonący na powierzchnię wody. Kobieta otwarła usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- Harry Potter? – upewnił się Gavin Whitmore.
- Tak – potwierdził chłopak.
- Czy wiesz, dlaczego? – zapytał Slughorn.
Ale Hermiona nie chciała już tego słuchać. Z wciąż szeroko otwartymi oczami wstała z łóżka szpitalnego i wybiegła, nic nie mówiąc. Draco chciał ją zatrzymać, jednak przeszywający ból w klatce piersiowej nie pozwolił mu na to. Również Whitmore miał w planach pójście za dziewczyna, lecz profesor McGonagall powstrzymała go.
- Zostaw ją, Gavin – powiedziała spokojnie – Ma teraz wiele do przemyślenia – ze współczuciem spojrzała na zamykające się drzwi sali.
Malfoy przymknął oczy, prosząc w duchu, by Hermiona nie zrobiła z tą informacją niczego głupiego.
- Więc? Dlaczego Potter cię zaatakował?

***
Było już późno. Księżyc wpadał przez okno korytarza, oświetlając twarz chłopaka przemierzającego korytarze Hogwartu. Brakowało jeszcze niecałej godziny do momentu, w którym powinien znaleźć się w swoim dormitorium, miał wiec nadzieję na spotkanie z przyjacielem.
Uchylił drzwi skrzydła szpitalnego i wszedł do środka. Pani Pomfrey nie było, wiec bez przeszkód podszedł do Dracona, który leżał na jednym z łóżek. Miał przymknięte powieki i kilka siniaków na twarzy i ramionach.
- Cześć, Smoku – powiedział ciemnoskóry. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że blondyn od razu otworzył oczy, jak zwykle pełne złych ogników – Słyszałem, że wylądowałeś w błocie.
- Tak – Malfoy się roześmiał, doprowadzając tym samym do bólu niedawno zrośnięte żebra – Potterek mnie do niego wrzucił. Ćwiczył na mnie po prostu błotną kąpiel. Po szkole ma przecież zamiar pracować w zakładzie odnowy biologicznej Willow Lovegood, nie słyszałeś? – kpił w najlepsze.
- Cieszę się, że jesteś w dobrej formie, stary – Zabini usiadł na skraju łóżka – Gdy powiedzieli mi, że Potter cię zaatakował i że jesteś w skrzydle szpitalnym, bałem się, że to coś poważnego. Ale, jak widzę, humor jest na swoim miejscu, wnioskuję wiec, że wszystko inne też.
- Jeszcze by brakowało, żeby Wybraniec rzucił we mnie jakimś wstrętnym zaklęciem, które odebrałoby moje niesamowite poczucie humoru – mruknął Draco. Na chwile zamilkł, po czym kontynuował – Po wojnie zmienił się. Jest śmielszy w bitwie.
- W jakim sensie? – nie rozumiał Blaise.
- Używał zaklęć niewybaczalnych.
- Avady? – zapytał szeptem ciemnoskóry.
Malfoy potaknął.
- Co za śmieć – prychnął Zabini – Jak tylko wyjdziesz ze skrzydła szpitalnego, będziecie musieli z Hermioną wymyślić dla niego coś specjalnego.
- Co ty, nie będę marnował na niego moich zapasów Q – Py Bloku – uśmiechnął się złośliwie – Poza tym… nie mam już siły z nim wojować.
Zamilkli. Draco znów przymknął oczy, a Blaise zaczął mu się przypatrywać. Z bliska było widać, że jest nieco bledszy, niż zwykle. Siniak pod okiem nijak pasował do jego błękitnych tęczówek. Długie, cienkie palce były zaciśnięte na prześcieradle.
- Myślisz, że po tym incydencie Hermiona zerwie w końcu z Potterem? – zapytał ciemnoskóry.
- Nie wiem – westchnął – Gdy usłyszała, kto mnie zaatakował, natychmiast wybiegła ze skrzydła szpitalnego. Chciałbym, żeby powodem była chęć zerwania, jednak… boję się, że może zrobić coś niemądrego.
Blaise krzepiąco poklepał go po ramieniu.
- Bądź dobrej myśli, Smoku.

Gdy wrócił do dormitorium, zastał w nim Pansy. Dziewczyna leżała na jednym z łóżek i przeglądała książkę do numerologii, a jej ciemne włosy były rozsypane po poduszce. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i od razu zbliżyła się do chłopaka.
- Blaise – powitała go lekkim pocałunkiem – Co ze Smokiem? – zapytała zaniepokojona.
- Nie jest mu nic poważnego. Pani Pomfrey uleczyła jego złamaną rękę oraz żebra, ma tylko kilka siniaków i zadrapań. Powinien wyjść za kilka dni.
- Och, jak dobrze – napięcie uleciało z dziewczyny jak powietrze z przekłutego balonu. Pociągnęła Zabiniego w stronę łóżka, by oboje na nim usiedli.
- Martwiłaś się?
- Nawet nie wiesz jak! Po Hogwarcie rozniosły się już dziwne plotki. Niektórzy mówią, że Smok ledwo przeżył atak Pottera, inni, że ma złamane wszystkie kończyny.
- Aż tak źle nie jest – Blaise objął swoja dziewczynę – Widziałaś Hermionę?
- Nie, nie wiedziałam jej. Myślałam, że jest u Dracona.
- Cholera – mruknął chłopak – Mam nadzieję, że naprawdę nie zrobiła niczego głupiego.
- A Potter? Jak chcą go ukarać? – spytała Pansy, przytulając się do chłopaka.
- Nie wiem. Draco miałby solidne podstawy, by wnioskować o wydalenie go ze szkoły, jednak pewnie nie ujawni tych informacji.
- Dlaczego? – zdziwiła się Ślizgonka.
- Uważa, że wojowanie z Potterem nic nie da. Obiecał Hermionie, że to będzie jej najlepszy rok w szkole. Nie chce, by spędzili go na kłótniach z Gryfonami.
Pansy ze zrozumieniem pokiwała głową, po czym nachyliła się nad chłopakiem i pocałowała go w usta. Blaise nie pozostał bierny i już po chwili nie liczyło się dla nich nic innego. W końcu, po całym popołudniu nieobecności Diabła, mogli znów być razem.
- Kocham cię. Od zawsze – szepnął Zabini wprost w jej ucho.
- Ja ciebie też – odpowiedziała dziewczyna, oplatając jego szyję dłońmi.
Jak zwykle zasnęli wtuleni w siebie, a ciemnoskóry zastanawiał się, jakim cudem może jednocześnie odczuwać i robić tak wiele sprzecznych rzeczy.       

27 komentarzy:

  1. Jak to pseudo złote dziecko śmie tam traktować Dracona? W filmie i książkach do Pottera nic nie mam, ale w twoim opowiadaniu go wprost nienawidzę. Tak niby kocha Hermione a kręci z Luną pf... co za palant ;-; ten rozdział wgl cudowny, mimo tego że zdarzenia smutne to rozdział nic nie traci. Dużo się wyjaśniło. Mam nadzieję że Miona wreszcie rzuci Pottera bo to nie jest zwykłe dogryzanie... zaklęcia niewybaczalne? Przesada... Nie wiem jak doczekam do piątku... życz powodzenia ;D

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mam na sumieniu Wasze zdanie o Harrym... Ups. Dobra, trudno, w innych ff może będzie lepszy :P
      Może i wyjaśnił, ale i ile skomplikował...
      Tak, rzuci, i to już naprawdę za niedługo ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  2. Cudo :)
    Niech Hermiona zerwie z Harry'm raz na zawsze, a przy okazji (przepraszam za wyrażenie) da mu w pysk ;)
    Biedny Draco, dobrze, że nic poważnego mu się nie stało ;)
    I cóż to za plan, który realizuje Lucjusz, obawiam się, że dotyczy on Hermiony
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny ^^ Basiabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Haha, myślałam już o tym, by Hermiona go pobiła xD Chyba nie będzie mieć innego wyjścia...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. aaaaaaa dlaczego zrobiłaś z Diabła szpiega? Widać że żałuje swojego zachowania, ale dlaczego? Mam wrażenie że Blaise rzucił Imperio na Harry''ego. Rozdział świetny jak zwykle. A to dobrze że Malfoy'owi nic się nie stało. Ślę całuski, i życzę dużo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cóż, od początku zamierzałam, by Zabini taki był... Jeszcze będzie o nim więcej.
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Next w piątek ? Dopiero w piątek ?! Jak ja przeżyję ? :c

    Zabini służy dla Lucka, donosi mu o Draco i Hermionie i chce ich skrzywdzić, ale też przyjaźni się z nimi i o nich martwi ?! Jakieś to wszystko poplątane ! Potter śmie rzucać Avadą i Crucio w Dtacona ?! Kto Avadą i Crucio wojuje od Avady i Crucio ginie ! Strzeż się Harry ! ;-;
    A to pytanie Miony w Skrzydle Szpitalnym było takie słodkie... <3
    Pozdrawiam i weny życzę
    ~Eris

    Ps. Przepraszam, że nie komentowałam kilku poprzednich rozdziałów. Powiem tylko, że czytałam i są wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę, żeby kolejny rozdział był dokładnie taki, jaki chcę, więc daję sobie nieco więcej czasu ;)
      Rzeczywiście, sprawa Blaise'a nieco skomplikowana, jednak za niedługo co nieco się wyjaśni.
      Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  5. Rozdział cudo! Przepraszam z góry, że ten komentarz będzie mało konstruktywny i sensowny, ale mam nadzieję, że się z niego ucieszysz :D
    Od początku wiedziałam, że coś się będzie święcić, ale nie sądziłam, że będą takie skutki :0 Totalna masakracja, kocham twoje rozdziały ♥ Muszę przyznać, że podoba mi się to, co zrobiłaś z Harrym. Tak, mogę być dziwna, ale lubię go nie lubić w twoim opowiadaniu :D Dzięki temu wszystko nabiera smaku i to Dramione jest wyjątkowe samo przez się ^^
    Mam nadzieję, że Diabła przeciągniesz na stronę tych "bardziej prawych" i jego szpiegostwo skończy się prędzej czy później, bo nie chciałabym aby został "prawdziwym Lucyferem" :D
    Nie mogę się doczekać, co Hermiona zrobi z Wybrańcem... ta zniewaga krwi wymaga! :0 Serio, liczę na jakąś porządną zemstę z jej strony >.< Nikt mi tu w Dracona nie będzie Avadą rzucać :v ale sytuacja w skrzydle szpitalnym była przeurocza ♥
    To na tyle z mojego plecenia trzy po trzy. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Cię moim wywodem ^^
    Życzę jeszcze więcej weny na pisanie tego ff ♥
    Twój Wafelek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cieszę się, że ktoś lubi to, że nie lubi Harry'ego xD ja też to lubię.
      Jak pisałam wyżej - Diabeł to trudna sprawa, ale i ona się wyjaśni.
      Hahaha, powinno być bombowo - dosłownie ;) Hermiona wkroczy do akcji.
      Komentarz świetny, jeszcze raz dziękuję :* Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  6. Rozdział super, jednak, naprawdę nie wierze w to co zrobił Potter. Jak on mógł rzucać niewybaczalne w Draco?
    Nie no, jemu już się naprawdę w głowie poprzewracało!
    Niech Hermiona wreszcie zerwie z Potterem i to tak aby zapamiętał to do końca życia (najlepiej jakieś blizny na twarzy albo gdzieś tam jeszcze haha)
    No i jestem w totalnej rozsypce . Nie wiem co mam myśleć o Blaisie, raz mi się wydaje, że tylko oszukuje Lucjusza i naprawdę jest uczciwy wobec Malfoya , a teraz znowu po tym jednym fragmencie wydaje mi się, że naprawdę jest tylko takim wysłannikiem Lucjusza. Naprawdę ja już nie wiem co mam myśleć!
    A o Lucjuszu powiem tylko, że debil , cham i w ogóle porąbaniec. Niech go lepiej wyślą do psychiatryka, przynajmniej nikt nie będzie musiał się z nim męczyć ! ^^
    Z niecierpliwością czekam na next!
    Pozdrawiam i weny życzę :*
    A. G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Cóż, ludzie się zmiemiają, Potter też. A Hermiona oczywiście z nim zerwie ;)
      Myślę, że za niedługo dowiecie się kilku kolejnych rzeczy o Blaise'ie.
      Haha, dobry plan :) jednak nie będzie tak kolorowo...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  7. Jak zwykle i jak zawsze wszyscy zwrócili uwagę na to co zrobiono Draconusiowi, ale nie było mowy o tym dlaczego tak się stało. Wydaje mi się, że zawsze ktoś pociąga za sznurki, by odpowiednio zlikwidować jednostki, które coś więcej wiedzą od innych. Chciałbym poznać całą resztę tej prawdy, aniżeli robić problemy z jej Cząstków. To raz. A dwa. Wcale nie musi być tak jak wszystkim się wydaje. Po trzecie. Zdaję sobie sprawę, że mój komentarz może być usunięty, ale wolę to napisać, niż milczeć i ukrywać prawdę o powiedzie, dla którego to piszę. Wcale nie mam na myśli to, czy ktoś ma powód do bycia złym, jeżeli nie uzyskuje odpowiedniego pretekstu. Liczę na lepsze zakończenie tego problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, oczywiście głównie zwrócono uwagę na Dracona, ponieważ jest on głównym bohaterem, jednak gdybym pisała to ff z perspektywy Pottera wszystko byłoby dokładnie na odwrót. Jest tak, a nie inaczej, ponieważ piszę o Ślizgonach. Nie umiałabym ich przedstawić jako prawych i dobrych ludzi, bo tacy nie byli, więc musiałam wymyślić intrygi, w które byli wplątani. Nie są dobrzy, wiem o tym, ale właśnie o takich ludziach piszę. Wiem, że to Potter ma więcej racji.
      Nie mam zamiaru usunąć Twojego komentarza, ponieważ po prostu przedstawiłeś swoje zdanie. Szanuję wypowiedź każdego czytelnika i cieszę się, że znalazł się ktoś, kto spojrzał na to z innej strony ;)
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  8. To co zrobił Harry, Draconowi było co najmniej dziwne i niepokojące... hmm. Za tym coś się musi kryć, jakieś drugie dno. Przecież, ludzie nie mogą zmieniać się od tak... nie? Przynajmniej mnie się tak wydaje...
    Ktoooś, nie będę wskazywała palcem, ani wypisywała tutaj poszczególnych nazwisk (z resztą wiadomo o kogo mi chodzi i nie chodzi tutaj tylko o Blaise'a xD), musiał mu pomóc w tej "śmielszej" bitwie.
    Z resztą czarnoskóry ma jakieś dziwne odchyły, naprawdę... niby taki wierny, a jednak nie. W sumie, wierny to on jest tylko komu...? (Odwieczna zagadka ludzkości xd)
    W ogóle, muszę Cię pochwalić (znowu... xd) za świetne oddanie charakteru McGonagall, czytając jej dialogi, słyszałam w myślach ten sam poważny głos.
    W ogóle, trochę martwię się o Hermionę, w tym opowiadaniu ma ona lekko drapieżny charakterek, dlatego obawiam się, że w przypływie emocji, może zrobić coś okropnego Wybrańcowi i... tutaj pojawiają mi się w głowie same czarne scenariusze...
    Dodatkowo, rozwalał mnie tekst o ciastach... fajny sposób na rozładowanie stresu, muszę kiedyś spróbować ^^

    Pozdrawiam i również życzę weny, a także herbatki w te mroźne dni ;*
    (życzyłabym Ci także wesołego Mikołaja, ale czy to aby dobry pomysł? Jakby nie było, dzień się kończy xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak... sprawa z Harrym jest odrobinę dziwna... i sama muszę jeszcze wymyślić kilka jej aspektów xD
      Blaise oczywiście jest komuś wierny. Za niedługo powinniście zorientować się, komu ^^
      Nie będzie aż tak źle... w końcu Hermiona umie się czasem opanować.
      Pieczenie ciasta naprawdę uspokaja ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  9. Bardzo fajny rozdział zgadzam się z tym że to co Harry zrobił Draco było dziwne ale nic czekam na szybciutki next i życzę dużo weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział na http://heartbeat-in-the-silence.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Oczywiście, zajrzę na nowy rozdział ;) Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  10. Ojej, jak zwykle cudo. Scena walki - perfekcyjna.
    A ten moment, kiedy Malfoy mówi, że Hermiona jest jego... Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyżby Diabeł kręcił na dwa fronty? Nie podoba mi się to. Ale rozdział świetny. Draco tak walczący o Hermione ;') i to wyznanie że jest jego. Cudowne! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! O Blaise'ie więcej w kolejnych rozdziałach :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  12. Ale... Nawrócisz Blaise'a, tak?
    Nie wierzę, że jest aż tak zły. Myślałam że się zmienił!
    Zrób z nim coś xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, czy go nawrócę, czy nie okaże się potem... ;)
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  13. Tak na dobry początek - rozdział... (wiesz o co chodzi).
    Chodziło mi o to ciasto.
    "Gdzieś tam, w kuchni, razem ze skrzatami domowymi, nieświadoma już niczego Narcyza znów piekła ciasto…" chyba załamałam się w tym momencie, to znaczy pewnie fachowo inaczej się to uczucie nazywa, a ja kompletnie nie mam pojęcia jak je opisać. Kilkanaście scenariuszy, różne domysły, pomieszane uczucia, i to wszystko z powodu jednego zdania. Łał, w takich momentach "Wiesz o co chodzi" przestaje wystarczać.
    Harry... mój bohater. Kurczaczki, jak tak dalej pójdzie, to przestanie nim być. Muszę ich jakoś oddzielić. Twojego Harry'ego, od Harry'ego.
    W każdym razie uwielbiam twojego "bardzo nieidealnego" Harry'ego, jego obojętność.
    Biedny Draco, Hermiona, Narcyza... współczuję zdecydowanie za wielu osobą.
    Blaise Zabini dobry czy zły - i tak świetny. Jestem bardzo ciekawa jak jego historia się dalej potoczy.
    Noc noc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, o to ciasto! Okay, teraz już kumam ;)
      Sama dziwię się, że z mojego kochanego Harry'ego coś takiego mi wyszło :P trzeba będzie odświeżyć siedmioksiąg wyjść spod wpływu Slytherinu.
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  14. Ok Harry był pod działaniem Imperiusa ale i tak nie pochwalam jego zachowania. Dobrze, że Hermiona znalazła Draco. Niepokoi mnie to jej zniknięcie...
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona tylko poszła wyrównać rachunki z Potterem :P
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)