piątek, 19 lutego 2016

Rozdział XXXV - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
Jest i kolejny rozdział, dedykowany Eris A., która zawsze motywuje mnie swoimi komentarzami :* 
Już od prawie pół roku publikuję tutaj rozdziały UP i chciałabym Wam wszystkim podziękować za prawie 50 tys. wyświetleń! Jesteście najlepszymi czytelnikami, jakich mogłam sobie wymarzyć ;) 
Już tylko pięć rozdziałów i epilog dzieli nas od końca tego ff. Chciałabym więc, by każdy wziął udział w ankiecie, która znajduje się po prawej stronie - możecie w niej głosować na paring, o którym najbardziej chcielibyście przeczytać miniaturkę. W ankiecie są pary z dwóch serii książkowych - Harry'ego Pottera i Percy'ego Jacksona. Możecie głosować na więcej niż jeden paring, a jeżeli ktoś miałby propozycje innego z tych dwóch serii, piszcie w komentarzach ;) 

Next w poniedziałek (29.02), ponieważ wyjeżdżam i średnio będę mieć dostęp do internetu. 
Zapraszam do czytania i komentowania! 
Johanna Malfoy ;*
****** 



Miała na imię…
Szeroko otworzyła oczy i cicho krzyknęła, gdy zobaczyła, że znalazła się w ciemnym, nieznanym jej pomieszczeniu.
Hester? Harriet? Helen?
Nie widziała, jak ma na imię. Nie widziała, jak ma na nazwisko. Nie wiedziała, kim jest. Nie wiedziała, gdzie jest.
Strach wypełnił całe jej ciało. Zamiast wspomnień, jej głowa wypełniona była gęstą mgłą, przez która nie można było ujrzeć obrazów z przeszłości.
Powoli usiadła, opierając się plecami o chłodną, kamienną ścianę. Głęboko wciągnęła powietrze i poczuła zapach stęchlizny, który był obecny w pomieszczeniu. Rozejrzała się po nim, próbując przypomnieć sobie, czy już kiedykolwiek była w tym miejscu. Malutkie, zakratowane okno mieściło się przy samym suficie, a ściany były zbudowane z omszałego kamienia, podobnie jak podłoga. Jedynym wyjściem z pomieszczenia były żelazne drzwi. To wszystko przypominało dziewczynie więzienia, którego obraz majaczył się w jej głowie.
Pomyślała, że być może właśnie tam się znalazła – w więzieniu. Spojrzała na siebie i zobaczyła, że jest ubrana jedynie w cienką, brudną i rozerwaną w kilku miejscach szatkę. Materiał nie zakrywał nawet jej kolan, przez co całe nogi były skostniałe z zimna. Z otchłani umysłu napłynęło ku niej kolejne zamglone wspomnienie – tabelka obrazująca stopnie odmrożenia.  
Przymknęła oczy, próbując przypomnieć sobie najmniejszy szczegół ze swojej przeszłości. Kim byli jej bliscy? Co robi w tym miejscu? Czy zasłużyła na to, by być więziona? Miliony pytań kłębiły się w jej głowie. Postanowiła na chwilę uwolnić się od nich i zacząć przeszukiwać swój umysł, by natrafić na choć najmniejsze wspomnienie. Mocno zacisnęła swoje powieki i dłonie na skroniach. Błądziła w gęstej mgle swojej pamięci, cicho szepcząc modlitwy do znanych jej bóstw.
Nagle, spośród wszystkich umykających jej wspomnień, wyłonił się przed nią wyraźny obraz – ona sama, stojąca z różdżką w dłoni i wysyłająca w kogoś zaklęcie. Pewność, że jest czarownicą spłynęła na nią równie szybko, jak owo wspomnienie. Nie zastanawiała się nad realnością tej tezy – po prostu wiedziała, że jest czarownicą.
Na tym jednak zatrzymało się jej przywracanie pamięci. Nie wiedziała, ile czasu spędziła na przypominaniu sobie jakiegokolwiek zaklęcia, którym się posługiwała, eliksiru, którego uczyła się warzyć, miejsca, w którym zostawiła swoją różdżkę czy nawet nazwisk nauczycieli. Próbowała odnaleźć w czeluściach swojego mózgu jakiekolwiek imię lub obraz twarzy. Jednak w jej głowie wciąż była pustka. Dziewczyna wiedziała tylko, że z niewiadomych jej przyczyn znajduje się w więzieniu, jest czarownicą, a jej nogi nie kwalifikują się do drugiego stopnia odmrożenia.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy przestała próbować przypomnieć sobie fragmenty swojej przeszłości. Zmęczona przeszukiwaniem umysłu oraz głodna, położyła się na zimnej podłodze i zamknęła oczy, próbując zasnąć. Chciała teraz tego bardziej, niż czegokolwiek. Wiedziała, że tylko we śnie oderwie się od dręczącego ją pytania – czy zasłużyła sobie na to więzienie?
Nie zdążyła zapaść nawet w płytki sen, gdy usłyszała głośny szczęk metalu. Drgnęła, przestraszona i przetoczyła się w jeden z kątów pomieszczenia. Ze strachem spojrzała w stronę żelaznych drzwi, które właśnie się otwierały.
- Kto tam? – zapytała przerażona, mimo że wiedziała, że żadne imię ani nazwisko i tak nic jej nie powie.
- Och, czy to ważne, moja kochana? – odpowiedział ktoś pytaniem na pytanie.
Ciężkie kroki oznajmiły dziewczynie, że osoba zbliża się w jej stronę. Instynktownie zasłoniła swoimi zimnymi dłońmi twarz.
- Kim jesteś? – zapytała cicho.
Teraz widziała z bliska osobę, która weszła do pomieszczenia. Był to jasnowłosy mężczyzna. Zmarszczki znaczące jego twarz podpowiadały dziewczynie, że może mieć nie mniej, jak czterdzieści lat. Miał zimne jak lód oczy, długie włosy i wąskie usta układające się w kpiący uśmiech.
- To naprawdę nie jest teraz ważne – odpowiedział – Ważne jest, kim ty jesteś.
- Ale ja… Ja nie wiem, kim jestem – powiedziała szeptem. Jeszcze głębiej wcisnęła się w kąt pomieszczenia – Ale jestem w więzieniu, prawda? Czy to ty mnie więzisz?
- Po pierwsze, dla ciebie jestem Panem – syknął, zbliżając się do dziewczyny. Chwycił ją za ramiona i postawił na nogi. Czuł, jak drżała z zimna, głodu i przerażenia – Po drugie, nie interesuj się teraz, gdzie jesteś. I tak nic ci to nie powie.
- Czyli straciłam pamięć? – spytała cicho.
- Można tak powiedzieć – mężczyzna uśmiechnął się kpiąco pod nosem – No, ale dość już tych pytań. Nie przyszedłem tu po to, by z tobą rozmawiać.
- Więc po co tu jesteś? – zapytała, próbując wyplątać się z jego uścisku. Ujrzała jego mordercze spojrzenie i szybko dodała – Panie. Po co tu przyszedłeś, Panie?
- Jesteś mi potrzebna do bardzo ważnej rzeczy… - zamyślił się, po czym popchnął dziewczynę na ścianę. Ta uderzyła całymi swoimi plecami w zimne kamienie i cicho krzyknęła z bólu – Nie bierz tego wszystkiego do siebie.
Wyciągnął różdżkę z kieszeni swojej szaty i wymierzył w brązowowłosą niewybaczalne zaklęcie. Już po chwili głośne krzyki poniosły się po całych lochach posiadłości.
- Przestań! Przestań! – wrzeszczała dziewczyna.
W jednym momencie poczuła, jakby milion drobnych igiełek wbijało się w jej ciało. Następnie przyszedł ogień – palący jej skórę, wżerający się w jej wnętrze. Tysiące ostrych pazurów rozrywało jej ciało na strzępy. Chciała zamknąć oczy, by nie musieć oglądać obrażeń, które zapewne pojawiały się już na jej skórze. Jednak gdy odwracała głowę w stronę ściany, przypadkowo spojrzała na swoją lewą rękę. Byłą nienaruszona, dziewczyna nie ujrzała na niej nawet jednego zadrapania, mimo że czuła, jak gdyby wyrywano ją z jej ciała i nadpalano jednocześnie.
Właśnie wtedy powróciło kolejne wspomnienie – zimna podłoga, ten sam ból, czyjeś loki opadające na jej twarz. ,,Szszszszlama……”, syczał ktoś do jej ucha.
Crucio. To było Crucio. Ból, który rodził się w naszym umyśle.
- Przestań! Zdejmij ze mnie tego Cruciatusa! – krzyknęła dziewczyna, obracając się na drugi bok i podpierając się na drżącej ręce. Spojrzała w górę i zatrzymała się na twarzy jasnowłosego.
Mężczyzna od razu opuścił różdżkę. Ból nagle ustał i brązowowłosa bezwładnie opadła na podłogę. Jej mięśnie były wiotkie i wciąż się trzęsły.
- Skąd wiesz o Cruciatusie? – zapytał szybko mężczyzna, pochylając się nad dziewczyną. Chwycił ją za bezwładne ramię i lekko uniósł, potrząsając jej ciałem.
- Wspomnienie… - szepnęła – Wróciło. Przeżyłam kiedyś coś podobnego.
- Od kiedy tu jesteś, przypomniało ci się coś jeszcze? – jego głos był ostry, ale słychać było w nim nutę strachu.
- Wiem, że jestem czarownicą i moje nogi nie kwalifikują się do drugiego stopnia odmrożenia. Jestem w więzieniu, a ty torturujesz mnie Cruciatusem – odpowiedziała.
Mężczyzna puścił jej ramię, a brązowowłosa upadła na podłogę. Czuła, jak na jej ciele tworzą się liczne siniaki od tych ciągłych zderzeń z zimnymi kamieniami.
- O’Malley – jasnowłosy podszedł w stronę wyjścia z pomieszczenia, po czym wpuścił do niego niskiego mężczyznę.
- Tak, Panie? – spytał. Dziewczyna domyśliła się, że to właśnie on był O’Malley’em.
- Masz tu mój aparat fotograficzny?
- Oczywiście, Panie – sługa sięgnął do kieszeni swojej szaty i wyciągnął z niej pudełko. Wymierzył w nie swoją różdżką i już po chwili przed mężczyznami stał pełnowymiarowy aparat.
- Zrobisz mi zdjęcie gdy będę torturował naszego gościa. Mój syn musi mieć przecież pamiątkę! – jasnowłosy zaśmiał się, po czym uklęknął przy dziewczynie.
- Boję się – powiedziała niemal bezgłośnie. Odsunęła się od mężczyzny i ponownie wcisnęła w kąt pomieszczenia.
- Wciąż nie wiem, dlaczego te dwa słowa tak mnie satysfakcjonują – mruknął do siebie. Przyłożył różdżkę do czoła brązowowłosej – Nie musisz pamiętać o tym zaklęciu. Oblivate.
Oczy dziewczyny na chwilę zasnuły się mgłą, po czym znów uważnie spojrzały na długowłosego. Ten zobaczył w nich jednak przerażenie spowodowane utratą kolejnego wspomnienia.  
- Crucio! – krzyknął mężczyzna znowu.
I tym razem dziewczyna wrzasnęła. W konwulsjach wiła się na zimnej podłodze, płacząc i klnąc. Mężczyzna stanął obok niej, spoglądając na swojego sługę.
- Rób zdjęcie, O’Malley – rozkazał.
Błysk flesza oświetlił cierpiącą dziewczynę i machającego dłonią wprost do obiektywu długowłosego, który ironicznie się uśmiechał.

***
Draco siedział na fotelu w salonie. Był zatopiony w lekturze jednej ze swoich ulubionych książek - ,,Wichrowych Wzgórz”. Czytał to już po raz piąty, ale wciąż dawało mu to tę samą radość.
Jednak tym razem nie mógł do końca skupić się na losach Catherine Ernshaw. Jego myśli wciąż wracały do kłótni, która odbyła się pół godziny temu. Wspominał rozczarowanie obecne w oczach Hermiony i jej gorzkie słowa. Zdawał sobie sprawę z tego, że do ostrej wymiany zdań, która pomiędzy nimi nastąpiła, doszło tylko dlatego, że w ostatnim czasie oboje są bardzo nerwowi. Jednak mimo wszystko gdy analizował każde słowo swojej dziewczyny, dochodził do wniosku, że w pewnym sensie miała rację. Nigdy nie wyzbył ani nie wyzbędzie się ślizgońskich przyzwyczajeń. Myślał jednak, że Hermiona już dawno to zaakceptowała.
Głęboko westchnął. W głowie, niczym mantrę, powtarzał sobie, że dziewczyna nie myśli tak naprawdę, że powiedziała to wszystko pod wpływem emocji. Kochał ją ponad wszystko i nie mógł pozwolić, by kilka nierozważnie wypowiedzianych słów zniszczyły całe jego szczęście. Dlatego już po chwili odłożył książkę na stół i popędził w stronę drzwi wyjściowych. Przeszedł na tył domu i skierował się w stronę jeziora, ku któremu pół godziny temu zmierzała Hermiona.
Od kiedy razem ze Ślizgonką zamieszkali w dworku w północnej Anglii, codziennie zachwycali się widokami, które roztaczały się za oknami domu. Tym razem jednak Malfoy nie miał czasu na drobiazgowe przyglądanie się kielichom kwiatów, wsłuchiwanie się w śpiew ptaków ani podziwianie zachodzącego słońca. Musiał jak najszybciej znaleźć Hermionę i wytłumaczyć jej wszystko – od tego, jak bardzo ją kocha: przez wrośnięte w niego już na zawsze nawyki, po stres i tęsknotę, która siedziała w nim, od kiedy Florence wylądowała w Azkabanie.
Doszedł do skraju ich posesji i rozejrzał się wokół siebie. Nigdzie nie zobaczył jednak swojej dziewczyny.
- Hermiono! – zawołał. Odpowiedział mu delikatny szum wiatru – Hermiono!
Zaczął przeszukiwać kolejne części ogrodu – altanę, drugi brzeg stawu, mały sad owocowy – na nic. Dziewczyny nigdzie nie było. Blondyn głośno przywoływał ją, czując coraz większe zaniepokojenie.
- Hermiono, proszę! – gardło bolało go od ciągłego wykrzykiwania jej imienia – Gdzie jesteś?
W końcu zdecydował się przeszukać dom. Po raz pierwszy był zły na samego siebie, że zgodził się na zaprojektowanie tak dużego budynku. Wchodził do każdego pomieszczenia i wołał Hermionę, jednak i tam nie umiał jej znaleźć. Nogi bolały już go od ciągłego chodzenia, a głos był cichy i ochrypły. Było to jednak nic w porównaniu ze strachem, który z minuty na minutę coraz bardziej rozrastał się w jego klatce piersiowej.
Po godzinie poszukiwań pogodził się z myślą, że Ślizgonki nie ma na terenie ich dworku ani ogrodu. Chłopak teleportował się do domu Isy Summers, mając nadzieję, że właśnie tam znajdzie swoją dziewczynę.
Nacisnął dzwonek, który mieścił się obok drzwi domu blondynki. Już po chwili usłyszał kroki dobiegające z wnętrza budynku, a wrota otworzyły się. Przed Malfoy’em stanął Rob.
- Coś się stało? – zapytał zaniepokojony gitarzysta. Przeczesał palcami swoje brązowe włosy.
- Czy jest u was Hermiona? – odpowiedział pytaniem na pytanie Draco.
- Nie – zaprzeczył mężczyzna – Coś się stało? – powtórzył.
- Ja… nie wiem, gdzie ona jest – powiedział zdławionym z emocji głosem. Był pewien, że znajdzie swoją dziewczynę w tym domu.
- Rob, kto przyszedł? – z salonu dobiegł ich głos Isy. Już po chwili blondynka pojawiła się w holu. Jej włosy były w lekkim nieładzie.
- To Draco – odparł gitarzysta, odwracając się w stronę przyjaciółki – Nie wie, gdzie jest Hermiona.
Isa szybko podeszła do drzwi.
- Wejdź – zaprosiła Malfoy’a do domu – Zaraz wszystko nam opowiesz.
- Nie mam czasu – pokręcił głową – Muszę jej szukać.
Chłopak już odwracał się, by odejść od drzwi, gdy kobieta chwyciła go za przegub.
- Draco, stój – odwróciła go w swoją stronę – Pomożemy ci. Tylko wejdź i powiedz, co się wydarzyło.
Blondyn dał za wygraną i wszedł do holu budynku. Oparł się o jedną ze ścian i w skrócie opowiedział przyjaciołom o swojej kłótni z Hermioną, zaginięciu dziewczyny i jej poszukiwaniach, które na razie zakończyły się niepowodzeniem.
- Myślisz, że ktoś… - Isa zrobiła nieokreślony ruch dłonią – Porwał ją? – skończyła cicho.
- Nawet nie chcę o tym myśleć – Draco pokręcił głową – Musi być u którychś z naszych przyjaciół albo u rodziny. Po prostu musi.
- Nie traćmy więc czasu – Rob podszedł do wieszaka na ubrania i ściągnął z niego swoją cienką kurtkę – Rozdzielmy się. Ja i Isa pójdziemy do Nory i do domu Harry’ego przy Grimmuald Place, a ty do rodziców Hermiony i domu Willow Lovegood.
Malfoy zaaprobował plan gitarzysty i już po chwili teleportował się na teren posiadłości państwa Granger. Dom wyglądał tak samo, jak w wakacje rok temu. Jedynie okno w dawnym pokoju Hermiony było teraz pozbawione wysokiego stosu książek, który zawsze stał na parapecie. Chłopak przystanął i uważnie przyjrzał się całej posiadłości. Z każdym fragmentem ogrodu, każdym pomieszczeniem wiązało się tak wiele dobrych wspomnień, mimo że mieszkał w tym domu bardzo krótko. Poczuł przejmujący strach, gdy do jego umysłu napłynęła myśl, że może już nigdy nie odwiedzi Grangerów ze swoją dziewczyną i nie usiądzie z nią na ławce w małym ogrodzie.
Odpędził od siebie katastroficzne wizje i podszedł do drzwi domu. Wszedł do niego bez pukania i od razu skierował się w stronę kuchni, w której zazwyczaj przesiadywali rodzice Ślizgonki. I tym razem tak było. Chłopak zastał ich siedzących przy blacie i popijających herbatę. 
- Dzień dobry – powitał ich, próbując przybrać swój normalny ton.
- Witaj, Draconie – państwo Granger od razu zerwali się ze swoich miejsc i podeszli do Malfoy’a, by się z nim przywitać – W jakiej sprawie przyszedłeś?
- Chciałbym się państwa zapytać… Czy jest tutaj Hermiona? – spytał z nadzieją.
- Hermiona? – zdziwili się rodzice dziewczyny. Zaraz potem jednak na ich twarzach pojawił się wyraz niepokoju – Czy coś się stało?
- Hermiona prawie godzinę temu wyszła z domu i od tego czasu jej nie widziałem – wyznał cicho chłopak. Odwrócił głowę w bok i spojrzał przez okno. Już wyobrażał sobie, jak bardzo Grangerowie zawiedli się na nim. Miał się opiekować ich córką, a on pozwolił, by zaginęła.
- Mówiła, gdzie idzie? – zapytała kobieta drżącym głosem.
- Miała iść tylko do naszego ogrodu – wzruszył ramionami Malfoy. Emocje gotowały się w nim jak w kociołku na eliksir. Próbował nie okazywać rodzicom Ślizgonki swojego strachu. Jednak każda minuta, w której nie wiedział, gdzie przebywa Hermiona, sprawiała, że zaczynał coraz bardziej się bać.
- Może jest w domu Weasley’ów albo u Harry’ego Pottera?... – zaproponował pan Granger z nadzieją.
- Moi przyjaciele już jej tam szukają – oznajmił Draco, po czym zrobił pauzę. Zebrał się na odwagę i spojrzał prosto na rodziców Hermiony – Przepraszam państwa – szepnął.
- Za co? – zdziwili się.
- Miałem pilnować Hermiony. Uważać na nią. Obiecałem państwu.
- Nie żartuj, synu – pani Granger przyciągnęła chłopaka do siebie – Takie rzeczy się zdarzają. Poza tym, wierzę w to, że Hermiona już za niedługo się odnajdzie.
- Ja też w to wierzę – poparł żonę mężczyzna.
Malfoy, przepełniony sprzecznymi emocjami, pod wpływem impulsu odwzajemnił uścisk kobiety. Przymknął oczy, a przez jego oczy przemknęło wspomnienie. Był mały, nie dostał jeszcze listu z Hogwartu. Narcyza wręczyła mu prezent w jego urodziny. Pudełko było zapakowane w srebrny papier. Chłopak od razu rozerwał go i otworzył paczkę. Znalazł w niej niewielki model mugolskiego samolotu. ,,Tylko nie mów o tym ojcu”, szepnęła wtedy jego matka. Spojrzał na nią swoimi dużymi niebieskimi oczami i potaknął, po czym objął drobnymi dłońmi jej nogi. Poczuł wtedy jej perfumy, puls w tętnicy udowej i miłość, którą go darzyła. Zaraz potem w jego głowie pojawił się obraz Narcyzy podczas rozprawy w styczniu.
Draco poczuł, że jego oczy zaczynają być szkliste. Nie wiedział, czy był to skutek niepokoju o Hermionę, wspomnienia swojej matki, czy może obu tych czynników. Mimo wszystko nie chciał jednak, by Grangerowie zobaczyli jego łzy. Odsunął się od kobiety i wyprostował koszulkę, w która był ubrany.
- Idę szukać dalej. Gdyście państwo mieli o niej jakąś informację, proszę dzwonić do Isy Summers – powiedział, po czym chwycił małą karteczkę, która wisiała na lodówce i napisał na niej numer telefonu komórkowego blondynki. Skinął głową rodzicom Hermiony, po czym skierował się do wyjścia.
- Powodzenia! – krzyknęła jeszcze kobieta. Zaraz potem Malfoy opuścił dom i teleportował się do posiadłości nauczycielki wróżbiarstwa, Willow Lovegood.

***
Strach aż wylewał się z niego, gdy wieczorem wracał do domu Isy. Prócz domów przyjaciół odwiedził niezliczoną ilość miejsc, w których mogła znajdować się Hermiona. Teleportował się do Alexandra Park, Katedry św. Pawła, teatru ,,The Globe”, nawet Katedry św. Wita w Pradze – na nic. Dziewczyna wsiąkła jak kamień w wodę. Stawiał szybkie kroki, zbliżając się do domu Isy i mając nadzieję, że podczas jego nieobecności Ślizgonka przyszła do artystki.
- Jest Hermiona? – zapytał szybko Draco, wchodząc do holu.
- Niestety – blondynka przecząco pokręciła głową – Nigdzie jej nie znaleźliśmy.
- Cholera – zaklął Malfoy – Cholera, cholera, cholera.
- Spokojnie, Draco – Rob podszedł do chłopaka i poklepał go po ramieniu – Jutro dalej będziemy jej szukać.
- Nie – powiedział z mocą – Musimy szukać jej teraz – położył nacisk na ostatnie słowo – Nie zasnę, póki jej nie znajdę.
- Draco, a jeżeli naprawdę ktoś ja porwał? – spytała Isa drżącym głosem. Nie chciała nawet myśleć o takiej ewentualności – Nie znajdziemy jej teraz. Musisz choć trochę odpocząć.
Kobieta pociągnęła chłopaka w stronę salonu. Malfoy nawet nie protestował, gdy kazała mu usiąść na sofie i czekać, aż przyniesie mu herbatę. W głębi czuł, że nocne poszukiwania na nic by się zdały, a jedynie utraciłby energię, którą mógłby poświęcić na teleportowanie się następnego dnia.
Isa poleciła Robowi, by pilnował Dracona, a sama skierowała się do kuchni. Z szafki wyjęła jeden z ręcznie zdobionych kubków i włożyła do niego torebkę z herbatą. Machnęła różdżką w stronę czajnika, by woda, która w nim była, zaczęła się gotować, po czym podeszła do małej szafki wiszącej nad stołem. Razem z Florence zawsze chowały w niej eliksiry, na wypadek, gdyby potrzebowałyby któregoś z nich na szybko. Kobieta otworzyła szafkę i wyjęła z niej eliksir słodkiego snu. Wlała go do kubka razem z zagotowaną już wodą, po czym zaniosła napój do salonu.
- Wypij do dna – poleciła Malfoy’owi. Ten spojrzał na nią podejrzliwie, po czym jednym haustem opróżnił naczynie. Już po chwili jego powieki opadły i chłopak zaczął pochrapywać.
- Co mu zrobiłaś? – zapytał wystraszony Rob.
- To tylko eliksir słodkiego snu – wyjaśniła Isa. Podeszła do sofy i wygodniej ułożyła na niej blondyna – Jeżeli się nie wyśpi, nie będzie mieć siły na dalsze poszukiwania.
Wyszli z salonu, by nie przeszkadzać Draconowi w śnie. Weszli na piętro domu i skierowali się w stronę sypialni blondynki.
- Jak myślisz, co tak naprawdę stało się z Hermioną? – zapytał niepewnie gitarzysta, siadając w fotelu. Isa zajęła miejsce na swoim łóżku.
- Myślę, że została porwana. Przez Lucjusza Malfoy’a – powiedziała cicho kobieta – Zbyt kochała Dracona, by z powodu kłótni nie wracać przez kilka godzin. Poza tym, wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że starszy Malfoy powrócił.
- Chcesz powiedzieć jutro o tym Draconowi?
- Nie. Bardzo nie chcę wierzyć w swoją teorię, dlatego nie wyjawię jej mu – zaprzeczyła blondynka – To tylko moje przypuszczenia. Mam nadzieję, że się nie sprawdzą. Poza tym... boję się, że to mogłoby uniemożliwić akcję ratunkową dla Flo, którą dzisiaj obmyśliliśmy.
Zamilkli. Przez paręnaście minut siedzieli w ciszy, analizując wydarzenia, które miały miejsce tego wieczora. W końcu Rob spojrzał na duży zegar, który wisiał na ścianie sypialni.
- Pójdę już do siebie – oznajmił. Wstał z fotela i już zmierzał w stronę drzwi, gdy usłyszał głos Isy:
- Rob – powiedziała cicho. Odwrócił się w jej stronę i zobaczył, że w jej oczach lśnią łzy. Tusz do rzęs i eyeliner nieco się rozmazały się na policzkach kobiety  – Zostań. I chodź tutaj – wskazała na swoje łóżko.
- Isa, ale… - mężczyzna nieco się zaczerwienił – Ja i Florence…
- Rob, ty pacanie, nie o to mi chodzi. Nigdy nie odbiłabym faceta mojej najlepszej przyjaciółki – zaśmiała się cicho – Po prostu chcę, żebyś się tutaj położył.
Gitarzysta podszedł do posłania i usiadł obok blondynki. Jednak, gdy ponownie spojrzał na nią i ujrzał łzy, które spływały po jej policzkach, od razu położył się obok niej i ją objął.
- Po prostu nie umiem zrozumieć, dlaczego to wszystko dzieje się naraz – wyszeptała, jakby tłumacząc swoje łzy – Najpierw Florence, teraz Hermiona… Nie chcę stracić nikogo więcej.
- Nie martw się. Ja nie należę do czarodziejskiego świata, więc szansa, że porwie mnie Lucjusz Malfoy lub inny czarny charakter z waszego grona jest bardzo znikoma – zażartował, po czym jeszcze mocniej przytulił Isę.

***
Również następnego dnia poszukiwania dziewczyny spełzły na niczym. Wszyscy zdawali już sobie sprawę z tego, że Hermiona najprawdopodobniej została porwana, jednak nikt nie mówił tego głośno. Woleli udawać, że wciąż mają nadzieję na znalezienie Ślizgonki na jednej z londyńskich ulic, jakby miało to sprawić, że naprawdę się to wydarzy.
- Jakieś nowe wieści? – zapytała Isa, wchodząc do domu. Zobaczyła Roba, który stoi w kuchni i przyrządza kolację.
- Nie. Draco teleportował się do ich dworku, by sprawdzić, czy Hermiony tam nie ma. Powiedział, że za chwilę będzie z powrotem – powiedział mężczyzna.
Nie minęło nawet kilku sekund, gdy Draco pojawił się w holu domu. Był sam, a jego mina wyrażała bezkresne zmartwienie.
- Nie ma jej? – bardziej stwierdziła niż spytała blondynka.
Malfoy tylko pokręcił głową, nie mając siły na wypowiedzenie choćby jednego słowa. Znów ochrypł od wołania imienia swojej dziewczyny w ich dworku. Draco od razu skierował się do salonu Isy, gdzie czekała już na niego karafka pełna Ognistej Whisky. Chłopak usiadł na sofie, chwycił kryształową szklankę i wypełnił ją po brzeg alkoholem, po czym niemal od razu wypił jej zawartość.
- Alkohol to nie rozwiązanie – powiedziała z dezaprobatą Isa, wchodząc do pomieszczenia.
- Znajdź lepsze – burknął blondyn.
- Dobrze, znajdę – rzekła kobieta.
Podeszła do Dracona i już chciała wyjąć mu szklankę z dłoni, gdy usłyszała charakterystyczne pukanie do okna. Szybko odwróciła się i zobaczyła szarą sowę, która pazurem uderzała w szybę. W dziobie trzymała list.
- Ktoś znalazł Hermionę – chłopak zerwał się z sofy i podbiegł do okna. Zaraz za nim podążyła Isa. Otworzyła okno, a blondyn chwycił kopertę w swoje dłonie.
- Rozpoznajesz to pismo? – zapytała blondynka, zaglądając chłopakowi przez ramię. Ujrzała imię Dracona, napisane lekko pochyłym pismem.
- Tak – odpowiedział kamiennym głosem Malfoy. Nie poruszył się jednak nawet, tylko wciąż wpatrywał w list, który trzymał w dłoniach.
- Hej, Draco, dlaczego nie otwierasz? – zdziwiła się Isa.
- Bo… - głos mu się załamał – Bo to pismo mojego ojca.

   
 


17 komentarzy:

  1. Rozdział genialny jak zwykle!
    Podobało mi się to, że Hermiona mimo zaklęcia pamięta chociaż fragmenty. Lucjusz to okropny człowiek, pomysł ze zrobieniem zdjęcia kiedy ją torturuje... jeny co za bestia!
    Draco w tym rozdziale mnie mega rozczulił... jak ją szukał i się zamartwiał :( aż się boję co jest w tym liście...
    Życzę weny na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam do mnie na 6 rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Rzeczywiście, udało mi się wykreować Lucjusza na niezłego psychopatę ;D
      List nie będzie aż tak zły...
      Za chwilkę do Ciebie zajrzę :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  2. Lucjusz to sadysta!!! Gdybym sama miała różdżkę to jak nic dostałby Avadą! Zaklęcie użyte na Hermionie musiało być bardzo silne skoro nie pamięta nawet swojego imienia :/ aż serce się kroiło gdy to czytałam :/ Szkoda mi było Draco... Biedny :/
    Jak to zostało tak mało rozdziałów do końca??? Co ja bd czytać?
    Czy zdradzisz mi choć jedno? Czy bd to szczęśliwe zakończenie? Jakoś nie wyobrażam sobie tej historii, gdy na koniec Herm nie jest z Draco...
    Pozdrawiam, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, Lucjusz jest nieco nienormalny. Ale jestem bardzo dumna z tej postaci ;P
      Możesz czytać miniaturki, które będę wstawiać ;) obiecuję, że jedna z nich będzie o Dramione.
      Jeżeli chodzi o zakończenie... będzie szczęśliwe, alw nie dla wszystkich. Tylko tyle napiszę.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. Rozdział super - jak zwykle. Bardzo mnie zainteresowało to, że Hermiona mimo Zaklęcia jednak coś pamięta. Nie myślałam, że Lucjusz jest aż takim sadystą. Przykre jest to, że Draco przez całe życie cierpiał przez swojego ojca i nadal przez niego cierpi. Mam nadzieję, że wkrótce to wszystko się wyjaśni i Hermiona i Draco znowu będą razem. Serdecznie pozdrawiam i życzę duuużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Myślę, że wkrótce skończą się jego cierpienia ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Dziękuję za dedykację... ;* Teraz jest mi wstyd, że rozdział komentuję dopiero dzień po publikacji. Miałam wczoraj bardzo pracowity dzień i to dlatego... Nie przedłużam i komentuję rozdział, żeby Cię jeszcze bardziej zmotywować. ;)
    Biedna Mionka... Strasznie jest zapomnieć o swoim życiu i nie znać nawet swojego imienia... ;c
    Lucjusz... Ugh... Malfoy, uważaj, bo spotkania ze mną możesz nie przeżyć ! Jak można być tak okropnym i niszczyć życie swojemu synowi ?! Zabił tyle osób i jeszcze toruruje ukochaną syna...
    Szkoda mi Draco... Przecież każdy zasługuje na szczęście. Ciekawe jak zareaguje na list ojca ? Pójdzie do niego ?
    Oj, Rob... Jakie on ma myśli ! xD No, ale przynajmniej wspiera przyjaciół, mimo że nie należy do ich świata.
    Czyli podsumowując : rozdział jest nieziemski, czekam niecierpliwie na next, no i nie mogę uwierzyć, że zostało już tak mało rozdziałów... ;c Mam nadzieję, że planujesz kolejne opowiadanie ?
    Pozdrawiam i życzę weny ! <3
    ~Eris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, przecież sama nie mam czasem czasu. Chodzi przecież o sam fakt, że komentujesz ;)
      Bardzo dziękuję! Taak, Lucjusz rzeczywiście jest nieco... niezrównoważony.
      Szczegółowa reakcja Draco na list będzie w kolejnym rozdziale :)
      Po skończeniu UP planuję cykl miniaturek o niekanonicznych paringach z HP i PJ, a potem kolejne dłuższe ff o Octachel.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  5. Oczywiście, wszystko musiało się na nowo skomplikować. Powiedz... dlaczego nam to robisz? ._.
    Wiedziałam, że Hermiona straci pamięć, jednak nie sądziłabym, że zostanie potem porwana. No, ale chyba sama się oszukiwałam. Lucjusz musiałby być idiotą, żeby nie skorzystać z takiej okazji (Głupia ja!)
    Szkoda mi Ślizgonki, z resztą każdemu byłoby jej szkoda, ale skoro zapowiadasz szczęśliwe zakończenie, to zostaje mi tylko wierzyć w to, że obejmie ono Draco i Hermionę...
    Tylko, czy aby mi się wydaje że gdy mugol pozna prawdę o Czarodziejskim świecie, to zostaje on potraktowany Obliviate...? ;o

    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, zapewne dlatego, że jestem wredna. I lubię uśmiercać bohaterów :D (chora ja).
      Tylko poprzez porwanie Lucek może dopiąć swego. Ale o tym dopiero w kolejnym rozdziale.
      Niestety, nie mogę powiedzieć kogo obejmie szczęśliwe zakończenie, a kogo nie, bo nie mielibyście zabawy ;)
      Rob dowiedział się o czarodziejskim świecie, ponieważ Flo jest jego narzeczoną. Nawet w książce byli bohaterowie, którzy byli półkrwi, więc w którymś momencie ich rodzic-mugol musiał dowiedzieć się o tym, kim jest jego małżonek. Wydaje mi się więc, że nie było Oblivate dla takich przypadków (albo przynajmniej ja ich nie respektuję ;P).
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
    2. Aaaa, czyli takie buty!
      Noo nie, jeśli tak stawiasz sprawę to rzeczywiście! Wszystko jasne, nie wzięłam pod uwagę takiej okoliczności! ;D

      Usuń
  6. Kurde, komentarz napisałam już w piątek i myślałam, że sie opublikował, jednak gdy dzisiaj tak patrze, to nie jest zamieszczony.
    No to wróćmy do rozdziału.
    No nie wiem jak ty to robisz, ale rozdział jak każdy jest po prostu świetny.
    Kurde, Hermionka straciła pamięć. Nie sądziłam, że Lucek usunął jej całą pamięć, że nawet nie będzie pamiętać swojego imienia. Myślałam, że będzie chodziło mu tylko o wspomnienia z Draco, no ale najwidkczniej Lucek nie zna granic...
    No i według mnie Isa źle zrobila nie mówiąc Draco o swoich podejrzeniach, bo mogli by już zacząc jej poszukowania w lochach malfoy'a, chociaż z drugiej strony, gdyby sie myliła, to mieli by niezłe kłopty gdyby tam dotarli ;)
    No i ciekawe jak przebiegnie misja ratunkowa Flo i czy w ogóle się odbędzie ;)
    No i jak Draco postąpi po przeczytaniu listu. Czy będzie myślał racjonalnie, czy od razu wyruszy do Malfoy Manor?
    Czekam z niecierpliwością na next!!^^
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo, duuuużo weny ! ;)
    Andrea Green

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję!
    Lucjuszowi chodzi o wiele, wiele więcej... tylko tak osiągnie swój cel.
    O Flo i reakcji Draco będzie w następnym rozdziale :)
    Również pozdrawiam! J. M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam no i nie zawiodłam się. Ten motyw z utratą pamięci przypomina mi Percy'ego Jacksona tyle, że Perseusz pamiętał Annabeth. A co zrobi Draco? Oto jest pytanie. Miałaś rację mówiąc, że ich życie się skomplikuje. Mam nadzieję, że może mogłabyś napisać coś o Percabeth. A właśnie Octavian nie żyje. Ślę całuski i życzę dużo weny, mam nadzieję że sprawy Dramione się rozwiążą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Rzeczywiście, coś jest w tym podobieństwie do PJ, ale nawet nie pomyślałam o tym, gdy to pisałam.
      Niestety, raczej nie napiszę o Percabeth, ponieważ zakładałam, że ten blog będzie jedynie o niekanonicznych paringach. Jeżeli chodzi o Octaviana, wiem, że w oryginale umarł, jednak kto zabroni mi go wskrzesić? ;)
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  9. Komentuje ten rozdział 3 raz, podobny problem miałam z wcześniejszymi...
    Dlatego też przepraszam, że dopiero teraz.
    Jest to jedno z najlepszych ff jakie czytałam, a najlepsze z Dramione <3 Twoja wizja tego paringu najbardziej mi odpowiada.
    Rozdział trzymający w napięciu i po prostu świetny (jak całość).
    Pozostaję mi czekać na next!
    Życzę dużo czasu i inspiracji do pisania ;)
    Pozdrawiam, Alice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że podoba Ci się moje przedstawienie Dramione ;)
      Rzeczywiście, na bloggerze występują ostatnio pewne problemy z dodawaniem komentarzy (sama ich doświadczyłam).
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)