Hej, kochani!
Jest i kolejny rozdział, dedykowany Eris A., która zawsze motywuje mnie swoimi komentarzami :*
Już od prawie pół roku publikuję tutaj rozdziały UP i chciałabym Wam wszystkim podziękować za prawie 50 tys. wyświetleń! Jesteście najlepszymi czytelnikami, jakich mogłam sobie wymarzyć ;)
Już tylko pięć rozdziałów i epilog dzieli nas od końca tego ff. Chciałabym więc, by każdy wziął udział w ankiecie, która znajduje się po prawej stronie - możecie w niej głosować na paring, o którym najbardziej chcielibyście przeczytać miniaturkę. W ankiecie są pary z dwóch serii książkowych - Harry'ego Pottera i Percy'ego Jacksona. Możecie głosować na więcej niż jeden paring, a jeżeli ktoś miałby propozycje innego z tych dwóch serii, piszcie w komentarzach ;)
Next w poniedziałek (29.02), ponieważ wyjeżdżam i średnio będę mieć dostęp do internetu.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy ;*
******
Miała na imię…
Szeroko otworzyła oczy i cicho
krzyknęła, gdy zobaczyła, że znalazła się w ciemnym, nieznanym jej
pomieszczeniu.
Hester? Harriet? Helen?
Nie widziała, jak ma na imię. Nie
widziała, jak ma na nazwisko. Nie wiedziała, kim jest. Nie wiedziała, gdzie
jest.
Strach wypełnił całe jej ciało. Zamiast
wspomnień, jej głowa wypełniona była gęstą mgłą, przez która nie można było
ujrzeć obrazów z przeszłości.
Powoli usiadła, opierając się plecami o
chłodną, kamienną ścianę. Głęboko wciągnęła powietrze i poczuła zapach
stęchlizny, który był obecny w pomieszczeniu. Rozejrzała się po nim, próbując
przypomnieć sobie, czy już kiedykolwiek była w tym miejscu. Malutkie,
zakratowane okno mieściło się przy samym suficie, a ściany były zbudowane z
omszałego kamienia, podobnie jak podłoga. Jedynym wyjściem z pomieszczenia były
żelazne drzwi. To wszystko przypominało dziewczynie więzienia, którego obraz
majaczył się w jej głowie.
Pomyślała, że być może właśnie tam się
znalazła – w więzieniu. Spojrzała na siebie i zobaczyła, że jest ubrana jedynie
w cienką, brudną i rozerwaną w kilku miejscach szatkę. Materiał nie zakrywał
nawet jej kolan, przez co całe nogi były skostniałe z zimna. Z otchłani umysłu
napłynęło ku niej kolejne zamglone wspomnienie – tabelka obrazująca stopnie
odmrożenia.
Przymknęła oczy, próbując przypomnieć
sobie najmniejszy szczegół ze swojej przeszłości. Kim byli jej bliscy? Co robi
w tym miejscu? Czy zasłużyła na to, by być więziona? Miliony pytań kłębiły się
w jej głowie. Postanowiła na chwilę uwolnić się od nich i zacząć przeszukiwać
swój umysł, by natrafić na choć najmniejsze wspomnienie. Mocno zacisnęła swoje
powieki i dłonie na skroniach. Błądziła w gęstej mgle swojej pamięci, cicho
szepcząc modlitwy do znanych jej bóstw.
Nagle, spośród wszystkich umykających
jej wspomnień, wyłonił się przed nią wyraźny obraz – ona sama, stojąca z
różdżką w dłoni i wysyłająca w kogoś zaklęcie. Pewność, że jest czarownicą
spłynęła na nią równie szybko, jak owo wspomnienie. Nie zastanawiała się nad
realnością tej tezy – po prostu wiedziała, że jest czarownicą.
Na tym jednak zatrzymało się jej
przywracanie pamięci. Nie wiedziała, ile czasu spędziła na przypominaniu sobie
jakiegokolwiek zaklęcia, którym się posługiwała, eliksiru, którego uczyła się
warzyć, miejsca, w którym zostawiła swoją różdżkę czy nawet nazwisk
nauczycieli. Próbowała odnaleźć w czeluściach swojego mózgu jakiekolwiek imię
lub obraz twarzy. Jednak w jej głowie wciąż była pustka. Dziewczyna wiedziała
tylko, że z niewiadomych jej przyczyn znajduje się w więzieniu, jest
czarownicą, a jej nogi nie kwalifikują się do drugiego stopnia odmrożenia.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy
przestała próbować przypomnieć sobie fragmenty swojej przeszłości. Zmęczona
przeszukiwaniem umysłu oraz głodna, położyła się na zimnej podłodze i zamknęła
oczy, próbując zasnąć. Chciała teraz tego bardziej, niż czegokolwiek.
Wiedziała, że tylko we śnie oderwie się od dręczącego ją pytania – czy zasłużyła
sobie na to więzienie?
Nie zdążyła zapaść nawet w płytki sen,
gdy usłyszała głośny szczęk metalu. Drgnęła, przestraszona i przetoczyła się w
jeden z kątów pomieszczenia. Ze strachem spojrzała w stronę żelaznych drzwi, które
właśnie się otwierały.
- Kto tam? – zapytała przerażona, mimo
że wiedziała, że żadne imię ani nazwisko i tak nic jej nie powie.
- Och, czy to ważne, moja kochana? –
odpowiedział ktoś pytaniem na pytanie.
Ciężkie kroki oznajmiły dziewczynie, że
osoba zbliża się w jej stronę. Instynktownie zasłoniła swoimi zimnymi dłońmi
twarz.
- Kim jesteś? – zapytała cicho.
Teraz widziała z bliska osobę, która
weszła do pomieszczenia. Był to jasnowłosy mężczyzna. Zmarszczki znaczące jego
twarz podpowiadały dziewczynie, że może mieć nie mniej, jak czterdzieści lat.
Miał zimne jak lód oczy, długie włosy i wąskie usta układające się w kpiący
uśmiech.
- To naprawdę nie jest teraz ważne –
odpowiedział – Ważne jest, kim ty jesteś.
- Ale ja… Ja nie wiem, kim jestem – powiedziała
szeptem. Jeszcze głębiej wcisnęła się w kąt pomieszczenia – Ale jestem w
więzieniu, prawda? Czy to ty mnie więzisz?
- Po pierwsze, dla ciebie jestem Panem –
syknął, zbliżając się do dziewczyny. Chwycił ją za ramiona i postawił na nogi.
Czuł, jak drżała z zimna, głodu i przerażenia – Po drugie, nie interesuj się
teraz, gdzie jesteś. I tak nic ci to nie powie.
- Czyli straciłam pamięć? – spytała
cicho.
- Można tak powiedzieć – mężczyzna
uśmiechnął się kpiąco pod nosem – No, ale dość już tych pytań. Nie przyszedłem
tu po to, by z tobą rozmawiać.
- Więc po co tu jesteś? – zapytała,
próbując wyplątać się z jego uścisku. Ujrzała jego mordercze spojrzenie i szybko
dodała – Panie. Po co tu przyszedłeś, Panie?
- Jesteś mi potrzebna do bardzo ważnej
rzeczy… - zamyślił się, po czym popchnął dziewczynę na ścianę. Ta uderzyła
całymi swoimi plecami w zimne kamienie i cicho krzyknęła z bólu – Nie bierz
tego wszystkiego do siebie.
Wyciągnął różdżkę z kieszeni swojej
szaty i wymierzył w brązowowłosą niewybaczalne zaklęcie. Już po chwili głośne
krzyki poniosły się po całych lochach posiadłości.
- Przestań! Przestań! – wrzeszczała
dziewczyna.
W jednym momencie poczuła, jakby milion
drobnych igiełek wbijało się w jej ciało. Następnie przyszedł ogień – palący
jej skórę, wżerający się w jej wnętrze. Tysiące ostrych pazurów rozrywało jej
ciało na strzępy. Chciała zamknąć oczy, by nie musieć oglądać obrażeń, które
zapewne pojawiały się już na jej skórze. Jednak gdy odwracała głowę w stronę
ściany, przypadkowo spojrzała na swoją lewą rękę. Byłą nienaruszona, dziewczyna
nie ujrzała na niej nawet jednego zadrapania, mimo że czuła, jak gdyby wyrywano
ją z jej ciała i nadpalano jednocześnie.
Właśnie wtedy powróciło kolejne
wspomnienie – zimna podłoga, ten sam ból, czyjeś loki opadające na jej twarz.
,,Szszszszlama……”, syczał ktoś do jej ucha.
Crucio. To było Crucio. Ból, który
rodził się w naszym umyśle.
- Przestań! Zdejmij ze mnie tego
Cruciatusa! – krzyknęła dziewczyna, obracając się na drugi bok i podpierając
się na drżącej ręce. Spojrzała w górę i zatrzymała się na twarzy jasnowłosego.
Mężczyzna od razu opuścił różdżkę. Ból
nagle ustał i brązowowłosa bezwładnie opadła na podłogę. Jej mięśnie były
wiotkie i wciąż się trzęsły.
- Skąd wiesz o Cruciatusie? – zapytał
szybko mężczyzna, pochylając się nad dziewczyną. Chwycił ją za bezwładne ramię
i lekko uniósł, potrząsając jej ciałem.
- Wspomnienie… - szepnęła – Wróciło.
Przeżyłam kiedyś coś podobnego.
- Od kiedy tu jesteś, przypomniało ci
się coś jeszcze? – jego głos był ostry, ale słychać było w nim nutę strachu.
- Wiem, że jestem czarownicą i moje nogi
nie kwalifikują się do drugiego stopnia odmrożenia. Jestem w więzieniu, a ty
torturujesz mnie Cruciatusem – odpowiedziała.
Mężczyzna puścił jej ramię, a
brązowowłosa upadła na podłogę. Czuła, jak na jej ciele tworzą się liczne
siniaki od tych ciągłych zderzeń z zimnymi kamieniami.
- O’Malley – jasnowłosy podszedł w
stronę wyjścia z pomieszczenia, po czym wpuścił do niego niskiego mężczyznę.
- Tak, Panie? – spytał. Dziewczyna
domyśliła się, że to właśnie on był O’Malley’em.
- Masz tu mój aparat fotograficzny?
- Oczywiście, Panie – sługa sięgnął do
kieszeni swojej szaty i wyciągnął z niej pudełko. Wymierzył w nie swoją różdżką
i już po chwili przed mężczyznami stał pełnowymiarowy aparat.
- Zrobisz mi zdjęcie gdy będę torturował
naszego gościa. Mój syn musi mieć przecież pamiątkę! – jasnowłosy zaśmiał się,
po czym uklęknął przy dziewczynie.
- Boję się – powiedziała niemal
bezgłośnie. Odsunęła się od mężczyzny i ponownie wcisnęła w kąt pomieszczenia.
- Wciąż nie wiem, dlaczego te dwa słowa
tak mnie satysfakcjonują – mruknął do siebie. Przyłożył różdżkę do czoła
brązowowłosej – Nie musisz pamiętać o tym zaklęciu. Oblivate.
Oczy dziewczyny na chwilę zasnuły się
mgłą, po czym znów uważnie spojrzały na długowłosego. Ten zobaczył w nich
jednak przerażenie spowodowane utratą kolejnego wspomnienia.
- Crucio! – krzyknął mężczyzna znowu.
I tym razem dziewczyna wrzasnęła. W
konwulsjach wiła się na zimnej podłodze, płacząc i klnąc. Mężczyzna stanął obok
niej, spoglądając na swojego sługę.
- Rób zdjęcie, O’Malley – rozkazał.
Błysk flesza oświetlił cierpiącą
dziewczynę i machającego dłonią wprost do obiektywu długowłosego, który
ironicznie się uśmiechał.
***
Draco siedział na fotelu w salonie. Był
zatopiony w lekturze jednej ze swoich ulubionych książek - ,,Wichrowych
Wzgórz”. Czytał to już po raz piąty, ale wciąż dawało mu to tę samą radość.
Jednak tym razem nie mógł do końca
skupić się na losach Catherine Ernshaw. Jego myśli wciąż wracały do kłótni,
która odbyła się pół godziny temu. Wspominał rozczarowanie obecne w oczach
Hermiony i jej gorzkie słowa. Zdawał sobie sprawę z tego, że do ostrej wymiany
zdań, która pomiędzy nimi nastąpiła, doszło tylko dlatego, że w ostatnim czasie
oboje są bardzo nerwowi. Jednak mimo wszystko gdy analizował każde słowo swojej
dziewczyny, dochodził do wniosku, że w pewnym sensie miała rację. Nigdy nie
wyzbył ani nie wyzbędzie się ślizgońskich przyzwyczajeń. Myślał jednak, że Hermiona
już dawno to zaakceptowała.
Głęboko westchnął. W głowie, niczym
mantrę, powtarzał sobie, że dziewczyna nie myśli tak naprawdę, że powiedziała
to wszystko pod wpływem emocji. Kochał ją ponad wszystko i nie mógł pozwolić,
by kilka nierozważnie wypowiedzianych słów zniszczyły całe jego szczęście.
Dlatego już po chwili odłożył książkę na stół i popędził w stronę drzwi
wyjściowych. Przeszedł na tył domu i skierował się w stronę jeziora, ku któremu
pół godziny temu zmierzała Hermiona.
Od kiedy razem ze Ślizgonką zamieszkali
w dworku w północnej Anglii, codziennie zachwycali się widokami, które
roztaczały się za oknami domu. Tym razem jednak Malfoy nie miał czasu na
drobiazgowe przyglądanie się kielichom kwiatów, wsłuchiwanie się w śpiew ptaków
ani podziwianie zachodzącego słońca. Musiał jak najszybciej znaleźć Hermionę i
wytłumaczyć jej wszystko – od tego, jak bardzo ją kocha: przez wrośnięte w
niego już na zawsze nawyki, po stres i tęsknotę, która siedziała w nim, od
kiedy Florence wylądowała w Azkabanie.
Doszedł do skraju ich posesji i
rozejrzał się wokół siebie. Nigdzie nie zobaczył jednak swojej dziewczyny.
- Hermiono! – zawołał. Odpowiedział mu
delikatny szum wiatru – Hermiono!
Zaczął przeszukiwać kolejne części
ogrodu – altanę, drugi brzeg stawu, mały sad owocowy – na nic. Dziewczyny
nigdzie nie było. Blondyn głośno przywoływał ją, czując coraz większe
zaniepokojenie.
- Hermiono, proszę! – gardło bolało go
od ciągłego wykrzykiwania jej imienia – Gdzie jesteś?
W końcu zdecydował się przeszukać dom. Po
raz pierwszy był zły na samego siebie, że zgodził się na zaprojektowanie tak
dużego budynku. Wchodził do każdego pomieszczenia i wołał Hermionę, jednak i
tam nie umiał jej znaleźć. Nogi bolały już go od ciągłego chodzenia, a głos był
cichy i ochrypły. Było to jednak nic w porównaniu ze strachem, który z minuty
na minutę coraz bardziej rozrastał się w jego klatce piersiowej.
Po godzinie poszukiwań pogodził się z
myślą, że Ślizgonki nie ma na terenie ich dworku ani ogrodu. Chłopak
teleportował się do domu Isy Summers, mając nadzieję, że właśnie tam znajdzie
swoją dziewczynę.
Nacisnął dzwonek, który mieścił się obok
drzwi domu blondynki. Już po chwili usłyszał kroki dobiegające z wnętrza
budynku, a wrota otworzyły się. Przed Malfoy’em stanął Rob.
- Coś się stało? – zapytał zaniepokojony
gitarzysta. Przeczesał palcami swoje brązowe włosy.
- Czy jest u was Hermiona? –
odpowiedział pytaniem na pytanie Draco.
- Nie – zaprzeczył mężczyzna – Coś się
stało? – powtórzył.
- Ja… nie wiem, gdzie ona jest – powiedział
zdławionym z emocji głosem. Był pewien, że znajdzie swoją dziewczynę w tym
domu.
- Rob, kto przyszedł? – z salonu dobiegł
ich głos Isy. Już po chwili blondynka pojawiła się w holu. Jej włosy były w
lekkim nieładzie.
- To Draco – odparł gitarzysta, odwracając
się w stronę przyjaciółki – Nie wie, gdzie jest Hermiona.
Isa szybko podeszła do drzwi.
- Wejdź – zaprosiła Malfoy’a do domu –
Zaraz wszystko nam opowiesz.
- Nie mam czasu – pokręcił głową – Muszę
jej szukać.
Chłopak już odwracał się, by odejść od
drzwi, gdy kobieta chwyciła go za przegub.
- Draco, stój – odwróciła go w swoją
stronę – Pomożemy ci. Tylko wejdź i powiedz, co się wydarzyło.
Blondyn dał za wygraną i wszedł do holu
budynku. Oparł się o jedną ze ścian i w skrócie opowiedział przyjaciołom o
swojej kłótni z Hermioną, zaginięciu dziewczyny i jej poszukiwaniach, które na
razie zakończyły się niepowodzeniem.
- Myślisz, że ktoś… - Isa zrobiła
nieokreślony ruch dłonią – Porwał ją? – skończyła cicho.
- Nawet nie chcę o tym myśleć – Draco
pokręcił głową – Musi być u którychś z naszych przyjaciół albo u rodziny. Po
prostu musi.
- Nie traćmy więc czasu – Rob podszedł
do wieszaka na ubrania i ściągnął z niego swoją cienką kurtkę – Rozdzielmy się.
Ja i Isa pójdziemy do Nory i do domu Harry’ego przy Grimmuald Place, a ty do
rodziców Hermiony i domu Willow Lovegood.
Malfoy zaaprobował plan gitarzysty i już
po chwili teleportował się na teren posiadłości państwa Granger. Dom wyglądał
tak samo, jak w wakacje rok temu. Jedynie okno w dawnym pokoju Hermiony było
teraz pozbawione wysokiego stosu książek, który zawsze stał na parapecie.
Chłopak przystanął i uważnie przyjrzał się całej posiadłości. Z każdym
fragmentem ogrodu, każdym pomieszczeniem wiązało się tak wiele dobrych
wspomnień, mimo że mieszkał w tym domu bardzo krótko. Poczuł przejmujący
strach, gdy do jego umysłu napłynęła myśl, że może już nigdy nie odwiedzi
Grangerów ze swoją dziewczyną i nie usiądzie z nią na ławce w małym ogrodzie.
Odpędził od siebie katastroficzne wizje
i podszedł do drzwi domu. Wszedł do niego bez pukania i od razu skierował się w
stronę kuchni, w której zazwyczaj przesiadywali rodzice Ślizgonki. I tym razem
tak było. Chłopak zastał ich siedzących przy blacie i popijających herbatę.
- Dzień dobry – powitał ich, próbując
przybrać swój normalny ton.
- Witaj, Draconie – państwo Granger od
razu zerwali się ze swoich miejsc i podeszli do Malfoy’a, by się z nim
przywitać – W jakiej sprawie przyszedłeś?
- Chciałbym się państwa zapytać… Czy
jest tutaj Hermiona? – spytał z nadzieją.
- Hermiona? – zdziwili się rodzice
dziewczyny. Zaraz potem jednak na ich twarzach pojawił się wyraz niepokoju –
Czy coś się stało?
- Hermiona prawie godzinę temu wyszła z
domu i od tego czasu jej nie widziałem – wyznał cicho chłopak. Odwrócił głowę w
bok i spojrzał przez okno. Już wyobrażał sobie, jak bardzo Grangerowie zawiedli
się na nim. Miał się opiekować ich córką, a on pozwolił, by zaginęła.
- Mówiła, gdzie idzie? – zapytała
kobieta drżącym głosem.
- Miała iść tylko do naszego ogrodu –
wzruszył ramionami Malfoy. Emocje gotowały się w nim jak w kociołku na eliksir.
Próbował nie okazywać rodzicom Ślizgonki swojego strachu. Jednak każda minuta,
w której nie wiedział, gdzie przebywa Hermiona, sprawiała, że zaczynał coraz
bardziej się bać.
- Może jest w domu Weasley’ów albo u
Harry’ego Pottera?... – zaproponował pan Granger z nadzieją.
- Moi przyjaciele już jej tam szukają –
oznajmił Draco, po czym zrobił pauzę. Zebrał się na odwagę i spojrzał prosto na
rodziców Hermiony – Przepraszam państwa – szepnął.
- Za co? – zdziwili się.
- Miałem pilnować Hermiony. Uważać na
nią. Obiecałem państwu.
- Nie żartuj, synu – pani Granger
przyciągnęła chłopaka do siebie – Takie rzeczy się zdarzają. Poza tym, wierzę w
to, że Hermiona już za niedługo się odnajdzie.
- Ja też w to wierzę – poparł żonę
mężczyzna.
Malfoy, przepełniony sprzecznymi
emocjami, pod wpływem impulsu odwzajemnił uścisk kobiety. Przymknął oczy, a
przez jego oczy przemknęło wspomnienie. Był mały, nie dostał jeszcze listu z
Hogwartu. Narcyza wręczyła mu prezent w jego urodziny. Pudełko było zapakowane
w srebrny papier. Chłopak od razu rozerwał go i otworzył paczkę. Znalazł w niej
niewielki model mugolskiego samolotu. ,,Tylko nie mów o tym ojcu”, szepnęła
wtedy jego matka. Spojrzał na nią swoimi dużymi niebieskimi oczami i potaknął,
po czym objął drobnymi dłońmi jej nogi. Poczuł wtedy jej perfumy, puls w
tętnicy udowej i miłość, którą go darzyła. Zaraz potem w jego głowie pojawił
się obraz Narcyzy podczas rozprawy w styczniu.
Draco poczuł, że jego oczy zaczynają być
szkliste. Nie wiedział, czy był to skutek niepokoju o Hermionę, wspomnienia
swojej matki, czy może obu tych czynników. Mimo wszystko nie chciał jednak, by
Grangerowie zobaczyli jego łzy. Odsunął się od kobiety i wyprostował koszulkę,
w która był ubrany.
- Idę szukać dalej. Gdyście państwo
mieli o niej jakąś informację, proszę dzwonić do Isy Summers – powiedział, po
czym chwycił małą karteczkę, która wisiała na lodówce i napisał na niej numer
telefonu komórkowego blondynki. Skinął głową rodzicom Hermiony, po czym
skierował się do wyjścia.
- Powodzenia! – krzyknęła jeszcze
kobieta. Zaraz potem Malfoy opuścił dom i teleportował się do posiadłości
nauczycielki wróżbiarstwa, Willow Lovegood.
***
Strach aż wylewał się z niego, gdy
wieczorem wracał do domu Isy. Prócz domów przyjaciół odwiedził niezliczoną
ilość miejsc, w których mogła znajdować się Hermiona. Teleportował się do
Alexandra Park, Katedry św. Pawła, teatru ,,The Globe”, nawet Katedry św. Wita
w Pradze – na nic. Dziewczyna wsiąkła jak kamień w wodę. Stawiał szybkie kroki,
zbliżając się do domu Isy i mając nadzieję, że podczas jego nieobecności
Ślizgonka przyszła do artystki.
- Jest Hermiona? – zapytał szybko Draco,
wchodząc do holu.
- Niestety – blondynka przecząco
pokręciła głową – Nigdzie jej nie znaleźliśmy.
- Cholera – zaklął Malfoy – Cholera,
cholera, cholera.
- Spokojnie, Draco – Rob podszedł do
chłopaka i poklepał go po ramieniu – Jutro dalej będziemy jej szukać.
- Nie – powiedział z mocą – Musimy
szukać jej teraz – położył nacisk na ostatnie słowo – Nie zasnę, póki jej nie
znajdę.
- Draco, a jeżeli naprawdę ktoś ja
porwał? – spytała Isa drżącym głosem. Nie chciała nawet myśleć o takiej
ewentualności – Nie znajdziemy jej teraz. Musisz choć trochę odpocząć.
Kobieta pociągnęła chłopaka w stronę
salonu. Malfoy nawet nie protestował, gdy kazała mu usiąść na sofie i czekać,
aż przyniesie mu herbatę. W głębi czuł, że nocne poszukiwania na nic by się
zdały, a jedynie utraciłby energię, którą mógłby poświęcić na teleportowanie
się następnego dnia.
Isa poleciła Robowi, by pilnował
Dracona, a sama skierowała się do kuchni. Z szafki wyjęła jeden z ręcznie
zdobionych kubków i włożyła do niego torebkę z herbatą. Machnęła różdżką w
stronę czajnika, by woda, która w nim była, zaczęła się gotować, po czym
podeszła do małej szafki wiszącej nad stołem. Razem z Florence zawsze chowały w
niej eliksiry, na wypadek, gdyby potrzebowałyby któregoś z nich na szybko.
Kobieta otworzyła szafkę i wyjęła z niej eliksir słodkiego snu. Wlała go do
kubka razem z zagotowaną już wodą, po czym zaniosła napój do salonu.
- Wypij do dna – poleciła Malfoy’owi.
Ten spojrzał na nią podejrzliwie, po czym jednym haustem opróżnił naczynie. Już
po chwili jego powieki opadły i chłopak zaczął pochrapywać.
- Co mu zrobiłaś? – zapytał wystraszony
Rob.
- To tylko eliksir słodkiego snu –
wyjaśniła Isa. Podeszła do sofy i wygodniej ułożyła na niej blondyna – Jeżeli
się nie wyśpi, nie będzie mieć siły na dalsze poszukiwania.
Wyszli z salonu, by nie przeszkadzać
Draconowi w śnie. Weszli na piętro domu i skierowali się w stronę sypialni
blondynki.
- Jak myślisz, co tak naprawdę stało się
z Hermioną? – zapytał niepewnie gitarzysta, siadając w fotelu. Isa zajęła
miejsce na swoim łóżku.
- Myślę, że została porwana. Przez
Lucjusza Malfoy’a – powiedziała cicho kobieta – Zbyt kochała Dracona, by z
powodu kłótni nie wracać przez kilka godzin. Poza tym, wszystkie znaki na ziemi
i niebie wskazują na to, że starszy Malfoy powrócił.
- Chcesz powiedzieć jutro o tym
Draconowi?
- Nie. Bardzo nie chcę wierzyć w swoją
teorię, dlatego nie wyjawię jej mu – zaprzeczyła blondynka – To tylko moje
przypuszczenia. Mam nadzieję, że się nie sprawdzą. Poza tym... boję się, że to mogłoby uniemożliwić akcję ratunkową dla Flo, którą dzisiaj obmyśliliśmy.
Zamilkli. Przez paręnaście minut
siedzieli w ciszy, analizując wydarzenia, które miały miejsce tego wieczora. W
końcu Rob spojrzał na duży zegar, który wisiał na ścianie sypialni.
- Pójdę już do siebie – oznajmił. Wstał
z fotela i już zmierzał w stronę drzwi, gdy usłyszał głos Isy:
- Rob – powiedziała cicho. Odwrócił się
w jej stronę i zobaczył, że w jej oczach lśnią łzy. Tusz do rzęs i eyeliner
nieco się rozmazały się na policzkach kobiety – Zostań. I chodź tutaj – wskazała na swoje
łóżko.
- Isa, ale… - mężczyzna nieco się
zaczerwienił – Ja i Florence…
- Rob, ty pacanie, nie o to mi chodzi.
Nigdy nie odbiłabym faceta mojej najlepszej przyjaciółki – zaśmiała się cicho –
Po prostu chcę, żebyś się tutaj położył.
Gitarzysta podszedł do posłania i usiadł
obok blondynki. Jednak, gdy ponownie spojrzał na nią i ujrzał łzy, które
spływały po jej policzkach, od razu położył się obok niej i ją objął.
- Po prostu nie umiem zrozumieć,
dlaczego to wszystko dzieje się naraz – wyszeptała, jakby tłumacząc swoje łzy –
Najpierw Florence, teraz Hermiona… Nie chcę stracić nikogo więcej.
- Nie martw się. Ja nie należę do
czarodziejskiego świata, więc szansa, że porwie mnie Lucjusz Malfoy lub inny
czarny charakter z waszego grona jest bardzo znikoma – zażartował, po czym
jeszcze mocniej przytulił Isę.
***
Również następnego dnia poszukiwania
dziewczyny spełzły na niczym. Wszyscy zdawali już sobie sprawę z tego, że
Hermiona najprawdopodobniej została porwana, jednak nikt nie mówił tego głośno.
Woleli udawać, że wciąż mają nadzieję na znalezienie Ślizgonki na jednej z londyńskich
ulic, jakby miało to sprawić, że naprawdę się to wydarzy.
- Jakieś nowe wieści? – zapytała Isa,
wchodząc do domu. Zobaczyła Roba, który stoi w kuchni i przyrządza kolację.
- Nie. Draco teleportował się do ich
dworku, by sprawdzić, czy Hermiony tam nie ma. Powiedział, że za chwilę będzie
z powrotem – powiedział mężczyzna.
Nie minęło nawet kilku sekund, gdy Draco
pojawił się w holu domu. Był sam, a jego mina wyrażała bezkresne zmartwienie.
- Nie ma jej? – bardziej stwierdziła niż
spytała blondynka.
Malfoy tylko pokręcił głową, nie mając
siły na wypowiedzenie choćby jednego słowa. Znów ochrypł od wołania imienia
swojej dziewczyny w ich dworku. Draco od razu skierował się do salonu Isy,
gdzie czekała już na niego karafka pełna Ognistej Whisky. Chłopak usiadł na
sofie, chwycił kryształową szklankę i wypełnił ją po brzeg alkoholem, po czym
niemal od razu wypił jej zawartość.
- Alkohol to nie rozwiązanie –
powiedziała z dezaprobatą Isa, wchodząc do pomieszczenia.
- Znajdź lepsze – burknął blondyn.
- Dobrze, znajdę – rzekła kobieta.
Podeszła do Dracona i już chciała wyjąć
mu szklankę z dłoni, gdy usłyszała charakterystyczne pukanie do okna. Szybko
odwróciła się i zobaczyła szarą sowę, która pazurem uderzała w szybę. W dziobie
trzymała list.
- Ktoś znalazł Hermionę – chłopak zerwał
się z sofy i podbiegł do okna. Zaraz za nim podążyła Isa. Otworzyła okno, a
blondyn chwycił kopertę w swoje dłonie.
- Rozpoznajesz to pismo? – zapytała
blondynka, zaglądając chłopakowi przez ramię. Ujrzała imię Dracona, napisane
lekko pochyłym pismem.
- Tak – odpowiedział kamiennym głosem
Malfoy. Nie poruszył się jednak nawet, tylko wciąż wpatrywał w list, który
trzymał w dłoniach.
- Hej, Draco, dlaczego nie otwierasz? –
zdziwiła się Isa.
- Bo… - głos mu się załamał – Bo to
pismo mojego ojca.
Rozdział genialny jak zwykle!
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to, że Hermiona mimo zaklęcia pamięta chociaż fragmenty. Lucjusz to okropny człowiek, pomysł ze zrobieniem zdjęcia kiedy ją torturuje... jeny co za bestia!
Draco w tym rozdziale mnie mega rozczulił... jak ją szukał i się zamartwiał :( aż się boję co jest w tym liście...
Życzę weny na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam do mnie na 6 rozdział
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście, udało mi się wykreować Lucjusza na niezłego psychopatę ;D
List nie będzie aż tak zły...
Za chwilkę do Ciebie zajrzę :)
Również pozdrawiam! J. M.
Lucjusz to sadysta!!! Gdybym sama miała różdżkę to jak nic dostałby Avadą! Zaklęcie użyte na Hermionie musiało być bardzo silne skoro nie pamięta nawet swojego imienia :/ aż serce się kroiło gdy to czytałam :/ Szkoda mi było Draco... Biedny :/
OdpowiedzUsuńJak to zostało tak mało rozdziałów do końca??? Co ja bd czytać?
Czy zdradzisz mi choć jedno? Czy bd to szczęśliwe zakończenie? Jakoś nie wyobrażam sobie tej historii, gdy na koniec Herm nie jest z Draco...
Pozdrawiam, Iva Nerda
Taak, Lucjusz jest nieco nienormalny. Ale jestem bardzo dumna z tej postaci ;P
UsuńMożesz czytać miniaturki, które będę wstawiać ;) obiecuję, że jedna z nich będzie o Dramione.
Jeżeli chodzi o zakończenie... będzie szczęśliwe, alw nie dla wszystkich. Tylko tyle napiszę.
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdział super - jak zwykle. Bardzo mnie zainteresowało to, że Hermiona mimo Zaklęcia jednak coś pamięta. Nie myślałam, że Lucjusz jest aż takim sadystą. Przykre jest to, że Draco przez całe życie cierpiał przez swojego ojca i nadal przez niego cierpi. Mam nadzieję, że wkrótce to wszystko się wyjaśni i Hermiona i Draco znowu będą razem. Serdecznie pozdrawiam i życzę duuużo weny ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńMyślę, że wkrótce skończą się jego cierpienia ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Dziękuję za dedykację... ;* Teraz jest mi wstyd, że rozdział komentuję dopiero dzień po publikacji. Miałam wczoraj bardzo pracowity dzień i to dlatego... Nie przedłużam i komentuję rozdział, żeby Cię jeszcze bardziej zmotywować. ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Mionka... Strasznie jest zapomnieć o swoim życiu i nie znać nawet swojego imienia... ;c
Lucjusz... Ugh... Malfoy, uważaj, bo spotkania ze mną możesz nie przeżyć ! Jak można być tak okropnym i niszczyć życie swojemu synowi ?! Zabił tyle osób i jeszcze toruruje ukochaną syna...
Szkoda mi Draco... Przecież każdy zasługuje na szczęście. Ciekawe jak zareaguje na list ojca ? Pójdzie do niego ?
Oj, Rob... Jakie on ma myśli ! xD No, ale przynajmniej wspiera przyjaciół, mimo że nie należy do ich świata.
Czyli podsumowując : rozdział jest nieziemski, czekam niecierpliwie na next, no i nie mogę uwierzyć, że zostało już tak mało rozdziałów... ;c Mam nadzieję, że planujesz kolejne opowiadanie ?
Pozdrawiam i życzę weny ! <3
~Eris
No co Ty, przecież sama nie mam czasem czasu. Chodzi przecież o sam fakt, że komentujesz ;)
UsuńBardzo dziękuję! Taak, Lucjusz rzeczywiście jest nieco... niezrównoważony.
Szczegółowa reakcja Draco na list będzie w kolejnym rozdziale :)
Po skończeniu UP planuję cykl miniaturek o niekanonicznych paringach z HP i PJ, a potem kolejne dłuższe ff o Octachel.
Również pozdrawiam! J. M.
Oczywiście, wszystko musiało się na nowo skomplikować. Powiedz... dlaczego nam to robisz? ._.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Hermiona straci pamięć, jednak nie sądziłabym, że zostanie potem porwana. No, ale chyba sama się oszukiwałam. Lucjusz musiałby być idiotą, żeby nie skorzystać z takiej okazji (Głupia ja!)
Szkoda mi Ślizgonki, z resztą każdemu byłoby jej szkoda, ale skoro zapowiadasz szczęśliwe zakończenie, to zostaje mi tylko wierzyć w to, że obejmie ono Draco i Hermionę...
Tylko, czy aby mi się wydaje że gdy mugol pozna prawdę o Czarodziejskim świecie, to zostaje on potraktowany Obliviate...? ;o
Pozdrawiam i życzę weny! <3
Haha, zapewne dlatego, że jestem wredna. I lubię uśmiercać bohaterów :D (chora ja).
UsuńTylko poprzez porwanie Lucek może dopiąć swego. Ale o tym dopiero w kolejnym rozdziale.
Niestety, nie mogę powiedzieć kogo obejmie szczęśliwe zakończenie, a kogo nie, bo nie mielibyście zabawy ;)
Rob dowiedział się o czarodziejskim świecie, ponieważ Flo jest jego narzeczoną. Nawet w książce byli bohaterowie, którzy byli półkrwi, więc w którymś momencie ich rodzic-mugol musiał dowiedzieć się o tym, kim jest jego małżonek. Wydaje mi się więc, że nie było Oblivate dla takich przypadków (albo przynajmniej ja ich nie respektuję ;P).
Również pozdrawiam! J. M.
Aaaa, czyli takie buty!
UsuńNoo nie, jeśli tak stawiasz sprawę to rzeczywiście! Wszystko jasne, nie wzięłam pod uwagę takiej okoliczności! ;D
Kurde, komentarz napisałam już w piątek i myślałam, że sie opublikował, jednak gdy dzisiaj tak patrze, to nie jest zamieszczony.
OdpowiedzUsuńNo to wróćmy do rozdziału.
No nie wiem jak ty to robisz, ale rozdział jak każdy jest po prostu świetny.
Kurde, Hermionka straciła pamięć. Nie sądziłam, że Lucek usunął jej całą pamięć, że nawet nie będzie pamiętać swojego imienia. Myślałam, że będzie chodziło mu tylko o wspomnienia z Draco, no ale najwidkczniej Lucek nie zna granic...
No i według mnie Isa źle zrobila nie mówiąc Draco o swoich podejrzeniach, bo mogli by już zacząc jej poszukowania w lochach malfoy'a, chociaż z drugiej strony, gdyby sie myliła, to mieli by niezłe kłopty gdyby tam dotarli ;)
No i ciekawe jak przebiegnie misja ratunkowa Flo i czy w ogóle się odbędzie ;)
No i jak Draco postąpi po przeczytaniu listu. Czy będzie myślał racjonalnie, czy od razu wyruszy do Malfoy Manor?
Czekam z niecierpliwością na next!!^^
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo, duuuużo weny ! ;)
Andrea Green
Bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńLucjuszowi chodzi o wiele, wiele więcej... tylko tak osiągnie swój cel.
O Flo i reakcji Draco będzie w następnym rozdziale :)
Również pozdrawiam! J. M.
Nadrobiłam no i nie zawiodłam się. Ten motyw z utratą pamięci przypomina mi Percy'ego Jacksona tyle, że Perseusz pamiętał Annabeth. A co zrobi Draco? Oto jest pytanie. Miałaś rację mówiąc, że ich życie się skomplikuje. Mam nadzieję, że może mogłabyś napisać coś o Percabeth. A właśnie Octavian nie żyje. Ślę całuski i życzę dużo weny, mam nadzieję że sprawy Dramione się rozwiążą.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńRzeczywiście, coś jest w tym podobieństwie do PJ, ale nawet nie pomyślałam o tym, gdy to pisałam.
Niestety, raczej nie napiszę o Percabeth, ponieważ zakładałam, że ten blog będzie jedynie o niekanonicznych paringach. Jeżeli chodzi o Octaviana, wiem, że w oryginale umarł, jednak kto zabroni mi go wskrzesić? ;)
Pozdrawiam! J. M.
Komentuje ten rozdział 3 raz, podobny problem miałam z wcześniejszymi...
OdpowiedzUsuńDlatego też przepraszam, że dopiero teraz.
Jest to jedno z najlepszych ff jakie czytałam, a najlepsze z Dramione <3 Twoja wizja tego paringu najbardziej mi odpowiada.
Rozdział trzymający w napięciu i po prostu świetny (jak całość).
Pozostaję mi czekać na next!
Życzę dużo czasu i inspiracji do pisania ;)
Pozdrawiam, Alice
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że podoba Ci się moje przedstawienie Dramione ;)
UsuńRzeczywiście, na bloggerze występują ostatnio pewne problemy z dodawaniem komentarzy (sama ich doświadczyłam).
Również pozdrawiam! J. M.