Hej, kochani!
Ten ważny dla fabuły rozdział chciałabym dedykować wszystkim, którzy trwali dzisiaj ze mą podczas tego ważnego, a niestety dosyć pechowego dnia...
Przypominam o ankiecie z prawej strony bloga i proszę o kolejne głosy ;)
Next w przyszły poniedziałek.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania!
Johanna Malfoy :*
******
- Nie pójdziesz tam.
- A właśnie, że pójdę.
Draco zadarł głowę i z przekorą w oczach
spojrzał na stojących nad nim Isę i Roba. Chłopak starał się nie spoglądać na
ławę, na której leżała otwarta już koperta, zaadresowana pismem Lucjusza.
- Nie, nie pójdziesz. Nie pozwolimy ci.
- Jak możecie mi tego zabronić?! Nie
rozumiecie, co zrobił mój ojciec?! Mam jeszcze raz przeczytać list od niego?! –
krzyknął wytrącony z równowagi blondyn. Sięgnął dłonią po kartkę papieru i po
raz kolejny głośno odczytał jej treść listu:
,,Drogi synu!
Jak sądzę, zorientowałeś się już, że
Twoja szlama zniknęła. Mam dla Ciebie jednak dobrą wieść – dziewczyna przybywa
w moich ciepłych i przytulnych lochach. Jeżeli chcesz ją odzyskać, przybądź sam
jutro o 1700 do Malfoy Manor. Myślę, że dojdziemy do porozumienia.
Twój Ojciec
PS. Dołączam zdjęcie, byś nie miał
wątpliwości, czy Twoja szlama naprawdę u mnie jest.”
- Draco, dobrze wiemy, jak brzmi treść
tego listu… - gitarzysta próbował uspokoić nieco Malfoy’a.
- Więc może niedokładnie przyjrzeliście
się zdjęciu? – zapytał blondyn, powstrzymując się od krzyku. Wstał i podszedł
do przyjaciół, jednocześnie wyjmując z koperty zdjęcie – To są lochy Malfoy
Manor. Na podłodze leży moje dziewczyna, Hermiona Granger. Jest posiniaczona,
drży z zimna i krzyczy, ponieważ stojący obok mężczyzna, Lucjusz Malfoy,
torturuje ją Cruciatusem. Mój ojciec jest bardzo zadowolony z tego, że może
sprawić ból komuś, kogo kocham, więc cynicznie się uśmiecha i macha wprost do
obiektywu… – Draco mówił zniecierpliwionym tonem i wskazywał na poszczególne
części ruchomego zdjęcia, tak jakby jego przyjaciele nie mogliby samego się tego
domyślić.
- Wiemy, mówiłeś nam już o tym –
przerwała mu Isa. Wyjęła mu z dłoni zdjęcie oraz list i chwyciła chłopaka za
ramiona – Bardzo dobrze rozumiemy to, że niepokoisz się o Hermionę, ale… nie
możesz działać pod wpływem chwili. Właśnie tego oczekuje od ciebie Lucjusz – że
bez wahania sam teleportujesz się do Malfoy Manor, gotowy na zrobienie
czegokolwiek, by tylko odzyskać swoją dziewczynę. Nie pomyślałeś o tym, że twój
ojciec po prostu chce cię wykorzystać? Nie pomyślałeś, że potem i tak może nie
dotrzymać danego słowa?
- Pomyślałem. Oczywiście, że pomyślałem
o tym, Iso – powiedział, nagle spokojny blondyn. Znów usiadł na sofie i ukrył
twarz w dłoniach – Po prostu… jestem jej to winien. Nie mam zamiaru robić
niczego, co byłoby niezgodne z życzeniem mojego ojca. Jeżeli chce, bym
przyszedł sam – przyjdę sam. Jeżeli chcę, bym przyszedł o 1700 –
przyjdę o 1700. Nie będę prosił nikogo o pomoc, nie będę niczego
planował. Po prostu jestem jej to winien. Muszę zrobić wszystko, co każe mi
Lucjusz i mieć nadzieję.
- Komu jesteś to winien? – zapytała
blondynka, siadając obok chłopaka i opiekuńczo obejmując go ramieniem.
- Hermionie. Podczas wojny opuściłem ją,
przeszedłem na złą stronę, zabijałem… mimo że tak naprawdę tego nie chciałem.
Ale się bałem. Więc byłem posłuszny mojemu ojcu, Voldemortowi, Bellatrix.
Myślałem tylko o sobie, o swoim bezpieczeństwie… a ona wciąż mnie kochała.
Kompletnie nie wiem, dlaczego – szepnął. Na chwilę zrobił pauzę, po czym
kontynuował – Nie zasługiwałem na jej miłość i wciąż na nią nie zasługuję.
Hermiona jest ode mnie lepsza, mądrzejsza, rozsądniejsza, wrażliwsza… ale
wybrała mnie. Wybrała mnie, moją przeszłość, moje demony, moje nawyki,
zagrożenie ataku mojego ojca. Już dawno mogła stchórzyć i uciec, by ratować
samą siebie, tak jak ja podczas wojny. Ale jej miłość byłą na tyle silna, by
przeważyła nad strachem. Hermiona poświęciła się dla tych chwil, które razem
spędziliśmy. Więc teraz pora, bym uczynił to samo. Pora na moje poświęcenie.
Teleportuję się jutro do Malfoy Manor i zrobię wszystko, czegokolwiek będzie
żądać mój ojciec w zamian za bezpieczeństwo Hermiony – mówił cicho i poważnie,
zaciskając chude i blade palce na swoich kolanach – Dlatego nie chcę, by
ktokolwiek teleportował się tam ze mną. Zrobię to sam, tak, jak chciał Lucjusz.
Tylko w ten sposób będę mógł odzyskać Hermionę.
- Nic nie zmieni już twojego
postanowienie, prawda? – zapytała szeptem Isa.
- Nie – Draco pokręcił głową – Naprawdę,
jestem jej to winien. Wybrała mnie, podczas gdy teraz mogłaby siedzieć u boku
Pottera i pławić się w jego złotej sławie – w jego słowach można było usłyszeć
gorycz – Nie chcę, by Hermiona kiedykolwiek musiała żałować tego wyboru.
Wyplątał się z objęć Isy i wstał z sofy.
Zgarnął list i zdjęcie, które leżały na ławie, po czym skierował się w stronę
holu.
- Będę w moim domu - poinformował
przyjaciół zmęczonym głosem – Tylko proszę… Nie przychodźcie do mnie tylko po
to, by mnie przekonać do zmiany zdania. Mam już wstępny plan, którego chcę się trzymać
– westchnął, po czym teleportował się z trzaskiem.
- Dlaczego? – zapytała cicho Isa.
Odchyliła głowę w tył i oparła ją o zagłówek sofy.
Pytanie zawisło pomiędzy kobietą a Robem
niczym burzowa chmura. Gitarzysta próbował znaleźć na nie odpowiedź, jednak
było to trudniejsze, niż sądził.
- Może to dlatego, że jesteś czarownicą?
Przecież tylko w waszym świecie… - zaczął niepewnie.
- Nie, Rob, nie tylko w naszym świecie –
przerwała mu – Przecież i u was zdarzają się porwania, wtrącanie niewinnych do
więzienia… A życie w moim świecie nie jest usprawiedliwieniem dla tych
wszystkich wydarzeń. Ilu czarodziejów prowadzi zwykłe, spokojne życie? –
przytknęła dłonie do swoich oczu – Martwię się o Draco. Cholernie.
- Musimy mu jakoś pomóc – rzekł Rob.
- Szkoda tylko, że on nie jest do tego
chętny – mruknęła blondynka – Częściowo rozumiem go, jednak on patrzy na tę
sprawę tylko ze swojej perspektywy. Mówi o tym, że jest gotowy poświęcić się
dla Hermiony, a nie zdaje sobie sprawy z tego, że ona nie będzie chciała żyć
bez niego. Jeżeli coś mu się stanie, do końca życia będzie się za to obwiniać.
Draco nie może sądzić, że wciąż jest tylko byłym śmierciożercą, którego los
nikogo nie obchodzi. Hermiona kocha go przecież do szaleństwa – zauważyłyśmy to
z Flo już za pierwszym razem, gdy byłyśmy na podwieczorku u Weasley’ów. To, jak
się do niego uśmiechała, jak rzucała tęskne spojrzenia w jego stronę było zbyt
jednoznaczne. To dlatego wybrała Dracona zamiast Harry’ego… - kobieta na chwilę
zawiesiła głos, głęboko się nad czymś zastanawiając – No właśnie, Harry! –
klepnęła się w czoło, po czym podbiegła do okna i zaczęła nawoływać swoją sowę.
***
Harry siedział u szczytu swojego stołu i
obserwował osoby, które napływały do kuchni w domu przy Grimmuald Place 12. Wśród
przybywających zauważył niemal całą rodzinę Weasley’ów, Gavina Whitmore’a,
Minervę McGonagall oraz wielu aurorów, którzy podczas wojny należeli do Zakonu
Feniksa. Wybraniec obserwował, jak czarodzieje zajmowali swoje stałe miejsca
przy stole, jednocześnie przypominając sobie inne spotkania, które miały
miejsce w tym pomieszczeniu. I to nie różniło się wiele od poprzednich – znów
prowadził je Potter, znów mieli omawiać ważną dla czarodziejskiego świata
sprawę. Jedynie nieobecność niektórych ważnych dla chłopaka osób oderwała go od
wspomnień minionych dni.
- Wszystko dobrze? – zapytała cicho
Luna, chwytając Harry’ego za rękę.
- Tak, oczywiście – odpowiedział
czarnowłosy i pogładził dłoń swojej dziewczyny. Odwrócił się w jej stronę i
głęboko spojrzał w jej intensywnie niebieskie oczy – Wszystko w porządku.
Za Krukonką miejsce zajmowała Willow
Lovegood. Ruda nerwowo poprawiała swoją opaskę przewiązaną na czole, co rusz
spoglądając na Gavina Whitmore’a. W jej oczach było widać niepokój za każdym
razem, gdy mężczyzna odwracał się w jej stronę.
Trzask zamykanych drzwi kuchni obwieścił
Harry’emu, że wszyscy znaleźli się już w pomieszczeniu. Chłopak wstał ze
swojego miejsca, potarł bliznę na czole, po czym odchrząknął.
- Tak, jak napisałem wam w listach,
zebraliśmy się tutaj z pewnego bardzo ważnego powodu – zrobił pauzę. Nie tak
chciał rozpocząć swoją przemowę. Wolał, by brzmiało to poważniej, tak, by każdy
zgodził się na plan Isy – Tym powodem jest dobrze znany nam Lucjusz Malfoy –
imię byłego
śmierciożercy wywołało poruszenie wśród członków Zakonu – Lucjusz Malfoy, który
najprawdopodobniej uciekł z Azkabanu. Ale o tym opowie wam już Isabella
Summers.
Potter spojrzał w stronę drzwi, o które opierała się blondynka.
Ciemnowłosy skinął na nią głową i odstąpił miejsce przy stole, które zajmował.
- Dzień dobry – przywitała zebranych Isa. Nerwowo naciągnęła swoją obcisłą
spódnicę, by sięgała przynajmniej połowy uda – Jak sądzę, większość z was mnie
nie zna. Prawie osiem lat temu odeszłam z czarodziejskiego świata, nie należałam
do Zakonu Feniksa, nie uczestniczyłam w żadnej z wojen. Podobnie jak moja
przyjaciółka, Florence Welch – przełknęła ślinę, wspominając o niej – Między
innymi o niej chciałabym wam dzisiaj powiedzieć. Florence Welch… ma dar
widzenia przyszłości.
Kobieta opowiedziała członkom Zakonu Feniksa o wizjach Flo,
przypuszczeniach, że uwięzienia Lucjusza Malfoy’a w Azkabanie nie było ostatnim
epizodem w życiu Dracona, w którym uczestniczył mężczyzna, niedawnym skazaniu
rudej na dwa lata pozbawienia wolności i o znalezieniu trupa Connora McCrowda
pod domem blondynki.
- Właśnie wtedy po raz pierwszy razem z Draconem i Hermioną zaczęliśmy
zastanawiać się nad tym, czy Lucjusz Malfoy na pewno jest w więzieniu. Nie
zdążyliśmy jednak sprawdzić wszystkich tropów, ponieważ… ponieważ Hermiona
Granger została porwana. Właśnie dziś dostaliśmy list, w którym powiadomiono
nas o miejscu pobytu dziewczyny – zrobiła pauzę, lustrując wszystkich zebranych
wzrokiem – Ten list został napisany przez Lucjusza Malfoy’a.
Kontemplował jej idealnie wykrojone usta, ciemne oczy i dwa rude kosmyki,
które opadały na jej jasne i gładkie czoło. Obserwował, jak z zainteresowaniem
przysłuchiwała się Isie Summers, od czasu do czasu marszcząc swój nos. Nie mógł
uwierzyć, że kiedykolwiek pozwolił jej odejść.
Nie przebywał z nią więcej niż kilka minut od czasu, gdy pocałowali się na
jednym ze szkolnych korytarzy. Zapomniał już, jak bardzo rozpraszała go jej
obecność. Właśnie teraz odczuwał tego skutki. Słowa, które wypowiadała stojąca u
szczytu stołu blondynka w ogóle nie docierały do jego świadomości. Był tylko
on, jego nieszczęśliwa miłość i Willow Lovegood.
Dopiero gdy usłyszał imię i nazwisko swojego największego wroga, zaczął
zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół niego.
- Lucjusza Malfoy’a? – zdziwił się.
- Sami nie mogliśmy w to uwierzyć – westchnęła Isa – Mieliśmy nadzieję, że
nie udało mu się jednak uciec z więzienia… Ale to prawda. Lucjusz Malfoy
przebywa teraz w Malfoy Manor i więzi tam Hermionę Granger.
- Dlaczego pani nam o tym mówi? – zapytała McGonagall, uważnie
przyglądając się blondynce.
- W liście, który dzisiaj dostaliśmy, Lucjusz napisał, że jeżeli Draco
chce odzyskać Hermionę, musi stawić się jutro o 1700 w Malfoy Manor.
Do listu dołączył zdjęcie torturowanej dziewczyny – dodała szeptem.
- Ale co my mamy zrobić w tej sprawie, panno Summers?
- Myślałam… Myślałam, że zechcecie nam pomóc. Lucjusz na pewno wykorzysta
to, że jego syn do szaleństwa kocha Hermionę. W zamian za jej bezpieczeństwo
może kazać mu zrobić złe rzeczy… Wiemy, że Malfoy jest teraz w swojej
posiadłości, więc moglibyśmy przypuścić na nią atak i raz na zawsze pozbyć się
go – zaproponowała kobieta.
- Czy pani zwariowała? – Percival Graves przetarł swoje czoło – To byłoby
czyste szaleństwo! Sama wspomniała pani, że Malfoy najprawdopodobniej powiększył
swoje szeregi o pracowników Ministerstwa Magii. Nie wiemy, ilu ich jest, nie
wiemy, czego mamy się spodziewać. Nie możemy atakować Malfoy Manor w niecałe
trzydzieści osób!
- Graves ma rację – poparła szefa aurorów dyrektorka Hogwartu – Nie możemy
zaatakować wroga na jego własnym terytorium, szczególnie bez wcześniejszego
przygotowania.
- Chcecie więc, by Draco sam musiał się z nim zmierzyć? – nie dowierzała
Isa – Chcecie, by bez niczyjej pomocy targował się z własnym ojcem o Hermionę?
To jest dopiero szaleństwo!
- Isa ma rację – Gavin wstał ze swojego miejsca i podszedł do blondynki –
Mamy niepowtarzalną okazję. Wiemy, że jutro o 1700 Lucjusz będzie w
swoim dworku. I właśnie jutro musimy zaatakować.
- Nie pomyśleliście o tym, że on właśnie na to liczy? – zapytał Percival –
Liczy na to, że Dracon nie przyjdzie sam i armia śmierciożerców będzie mogła
zmieść Zakon Feniksa z powierzchni ziemi. Inaczej nie wysłałby listu do
chłopaka na adres panny Summers.
- Nie możecie tak myśleć – zaprzeczył gorąco Whitmore – Musimy pomóc Draconowi, tak jak on podczas wojny pomógł nam. Jesteśmy mu to winni…
- A może raczej ty jesteś to winien Alecto Carrow? – zapytała niewinnie
Willow, wchodząc mężczyźnie w słowo.
Gavin odwrócił się w stronę rudej i poważnie na nią spojrzał.
- Masz rację, Willow. Obiecałem Alecto, że będę chronił Dracona. I również
z tego powodu chcę, byśmy jutro wyruszyli do Malfoy Manor.
- Gavinie, podziwiam cię, że wciąż chcesz być wierny pannie Carrow… -
zaczęła łagodnie Minerva – Jednak ona nigdy nie przewidywała, że będziesz
musiał ponownie udawać się do domu Lucjusza. Uwierz mi, że gdyby była tu z nami,
nie pochwalałaby tego pomysłu.
- Skąd może pani to wiedzieć? Nie znała jej pani tak dobrze, jak ja –
prychnął nauczyciel obrony przed czarną magią.
Kłótnia zaczęła nabierać tempa. Im bardziej Gavin próbował przekonać
zebranych do racji Isy, tym bardziej Percival, Willow i Minerva zaprzeczali mu.
Wytykali wszystkie niedociągnięcia planu ratunku Dracona i Hermiony,
pokazywali, jak mało jest członków Zakonu Feniksa w stosunku do mniemanej armii
śmierciożerców.
- Spójrzcie więc na to z innej strony – Draco i Hermiona to przyjaciele
większości z was. Teraz są w niebezpieczeństwie. Naprawdę nie chcecie im pomóc?
- spytał zrozpaczony Whitmore.
Nikt jednak już go nie słuchał. Coraz więcej czarodziejów zaczęło
podzielać zdanie Percivala Gravesa. Isa stała w kącie kuchni, przyglądając się
chaosowi, który zapanował w pomieszczeniu. Nie umiała uwierzyć, że to patrzyła
na osoby, które w czasie wojny namawiały do walki i stały na froncie. Sytuacja,
która zaistniała teraz, nie różniła się wiele od bitew, które rozgrywały się
ponad rok temu. To, że Voldemort umarł, nie oznaczało, że całe zło zginęło.
Jednak członkowie Zakonu Feniksa zdawali się tego nie widzieć.
- Cisza! – przerwał im rozzłoszczony Harry. Stanął na jednym z krzeseł i
swoimi błyszczącymi oczami wpatrywał się w zebranych – Przestańcie na chwilę
krzyczeć!
Wszyscy nagle zamilkli. Z zaciekawieniem spojrzeli na Wybrańca, który aż
dyszał ze złości.
- Widzę, że większość z was nie chce pomóc ludziom, którzy pomagali w
czasie wojny, zostali nagrodzeni Orderem Merlina, a przede wszystkim ludziom, którzy
są naszymi przyjaciółmi. Dlatego teraz proszę wszystkich o opuszczenie tego
pomieszczenia – powiedział, cedząc słowa, lecz nikt nie zareagował – Wyjdźcie!
Natychmiast! – krzyknął zezłoszczony Wybraniec i wskazał na drzwi kuchni.
Czarodzieje powoli zaczęli podnosić się ze swoich miejsc i opuszczać
pomieszczenie. Część z nich patrzyła się na Pottera, jakby był szaleńcem, który
właśnie uciekł z zakładu psychiatrycznego. Nie rozumieli i nie chcieli
zrozumieć, jakim cudem życie przyjaciół jest dla niego aż tak ważne. Kilku
czarodziejów spojrzało także na Isę, która opierała się na ramieniu Wybrańca i
z całych sił próbowała nie rozmazać łzami swojego tuszu do rzęs.
- Kiedyś będzie pan tego żałować, Potter – powiedziała sceptycznie
profesor McGonagall, zanim przeszła przez drzwi kuchni.
Po kilku minutach wszyscy przeciwnicy planu Isy opuścili pokój. Harry,
wciąż zły, rozejrzał się po pomieszczeniu i ujrzał, że przebywała w nim rodzina
Weasley’ów, Neville, Luna oraz Gavin Whitmore. Nerwowym tonem zapytał ich, co
robią jeszcze w jego domu. Przecież kazał wszystkim wychodzić.
- Harry, ale my nie chcemy wyjść – powiedziała Ginny – Chcemy pomóc
Draconowi i Hermionie.
- Dokładnie – poparł ją Gavin – Nie potrzebujemy tych wszystkich ludzi do
przeprowadzenia dobrej akcji ratunkowej. Możemy zrobić to sami.
- Trochę sprytu, a pokonamy całą armią Lucjusza – George uśmiechnął się
pod nosem.
- Naprawdę chcecie nam pomóc? – zapytała wzruszona Isa. Po tym, co
wydarzyło się na zebraniu Zakonu Feniksa straciła nadzieję na uratowanie swoich
przyjaciół.
- Oczywiście – zapewnił ją Neville – Włamiemy się do Malfoy Manor, a potem
razem z Draconem i Hermioną uwolnimy Florence z Azkabanu. Prawda?
W pomieszczeniu rozległ się grupowy pomruk aprobaty. Wszyscy zebrani byli
ochoczo pokiwali głowami, gotowi, by narazić się dla swoich bliskich. Blondynka
wpatrywała się w nich niemal z uwielbieniem. Byli jednymi z najlepszych ludzi,
których kiedykolwiek spotkała. Poniesiona emocjami, podeszła do każdego z
osobna i mocno go przytuliła.
- To co? Spotykamy się jutro o 1100, by umówić szczegóły? –
zapytał Gavin z szerokim uśmiechem na twarzy.
***
Nie sądziła, że przebywanie cały czas w tym samym miejscu może być aż tak
nudne. Minęło dopiero kilka dni, od kiedy trafiła do Azkabanu, a ona już
wariowała z braku zajęcia. Nie mogła śpiewać ani tańczyć, ponieważ dementorzy
wysysali z niej radość. Nie mogła czytać książek, bo ich nie miała. Nie mogła
rozmawiać, bo nie miała z kim. Nie mogła nic robić.
Florence przekręciła się z lewego boku na prawy i przyciągnęła kolana do
swojej piersi, głęboko wzdychając. Nie znosiła bezczynności. Oddałaby niemal
wszystko, by siedzieć teraz na swojej sofie, przytulać się do Roba, popijać
ciepłą kawę i pisać kolejną piosenkę…
Nagle wyprostowała się i usiadła, opierając plecy o zimną ścianę. Że też
nie pomyślała o tym wcześniej! Mogła przecież układać piosenki. Szybko zaczęła
szukać na podłodze ostrego kamienia, którym mogłaby zapisywać słowa na ścianie.
Już po chwili trzymała w dłoni mały fragment granitu, który przeciął jej palce
w kilku miejscach. Nie zwracała jednak na to uwagi, całkowicie zaaferowana swoim
nowym pomysłem.
Przytknęła kamień do ściany i zaczęła intensywnie myśleć. O czym mogła
napisać? Sięgnęła w głąb siebie, próbując nazwać uczucia, które były w niej od
kiedy trafiła do więzienia. Na pewno była przerażona. Była też zła na tych
wszystkich ludzi, którzy przyczynili się do zamknięcia jej w więzieniu.
Zaniepokojona, bo nie wiedziała, czy Robowi wymazali pamięć o niej, podobnie
jak setkom jej fanów. Czuła też… chłód. Wszechogarniający chłód, szczypiący jej
ramiona i łydki.
Jej oczy rozszerzyły się ze strachu. Dlaczego czuła chłód? Przecież
jeszcze przed chwilą było jej gorąco z emocji. Zaczęła rozgrzewać swoje
skostniałe ciało, gdy nagle poczuła kolejną rzecz – wir, powstały wewnątrz jej
żołądka i wsysający ją do środka. Mocno zacisnęła dłoń na wystającym ze ściany
kamieniu, wiedząc już, co nastąpi za chwilę.
Znów otoczyła ją lodowata woda. Flo szeroko
rozłożyła swoje ręce, dryfując na morzy czasu niczym kłoda drewna. Zimne fale
obmywały całe jej ciało. Czuła zmęczenie, a jednocześnie zainteresowanie. Ta
wizja była inna. Było cicho i spokojnie, jak nigdy. Jedynie czarne chmury
unoszące się nad wodą zwiastowały nieszczęścia.
Po raz pierwszy widok, który ujrzała
przed wizją był naprawdę przyjemny. Ruda mogłaby wpatrywać się w niego przez
naprawdę długi czas, gdyby nie to, że czas miał nieco inne plany. Już po chwili
kobieta poczuła, że zaczyna spadać. Wiatr podwiewał jej brudną koszulę, jednak
nie zwracała na to uwagi. Chciała jak najszybciej zobaczyć, co tym razem chciał
odkryć przed nią czas. Czuła, że będzie to bardzo ważne.
Kolana rudej uderzyły o wybrukowaną
ulicę. Flo szybko wstała i zaczęła biec w stronę osób, które stały na rynku
miasteczka. Już z daleka słyszała ich krzyki.
- Moja oferta wciąż jest ważna. Zgódź
się na warunki, a szlamie nic się nie stanie.
Rozpoznała ten głos. To był Lucjusz
Malfoy. Stał przed Draconem, który ochraniał własnym ciałem roztrzęsioną
Hermionę.
Florence podeszła do nich i z bliska
przyjrzała się sytuacji. Ojciec chłopaka stał z wyciągniętą przed siebie
różdżką i ironicznie się uśmiechał, wciąż próbując przekonać Dracona, by
przyjął jego ofertę. Blondyn milczał, coraz mocniej obejmując Hermionę. Trząsł
się, ale próbował zatuszować to hardym spojrzeniem. Jednak jego dziewczyna
wyglądała na niezwykle wycieńczoną. Jej wzrok był rozbiegany, a całe ciało
brudne i posiniaczone. Na jej twarzy widniała długa i czerwona szrama,
zaczynająca się w zewnętrznym kąciku prawego oka, a kończyła dopiero na
podbródku. Hermiona miała na sobie jedynie potarganą szatę, która sięgała jej do
kolan.
- Po moim trupie – wysyczał w końcu chłopak.
Zerwał się do biegu, jednak brązowowłosa
była zbyt otępiała, by zareagować tak szybko, jak on. Przez ułamek sekundy
stała twarzą w twarz Lucjuszem, nie chroniona przez nic i nikogo. Własnie ten
moment wykorzystał mężczyzna. Z perfidnym uśmiechem na twarzy wypowiedział
najokrutniejsze zaklęcie niewybaczalne.
Flo chciała zamknąć oczy i nie
oglądać tego, co miało się wydarzyć. Zmusiła się jednak do tego, by zobaczyć
wszystko, co chciał odkryć przed nią czas.
Zielony promień światła wyleciłaa z
różdżki Lucjusza i zaczął zbliżać się do Hermiony. Dziewczyna nie uciekała,
jedynie z niezrozumieniem na twarzy przyglądała się całemu zajściu. Z tyłu
Draco nerwowo szukał swojej różdżki w kieszeniach spodni. Czas nagle zwolnił i
ruda mogła dokładnie przyjrzeć się satysfakcji, która malowała się na obliczu
starszego Malfoy’a, przestrach, który aż bił z oczu chłopaka i kompletną pustkę
na twarzy brązowowłosej.
Zaklęcie było już milimetry od
dziewczyny, gdy dłoń Dracona zacisnęła się na jej przegubie. Florence liczyła
na to, że w ostatniej chwili blondyn zdąży odsunąć swoją ukochaną i wszystko
zakończy się dobrze. Już widziała to oczyma wyobraźni, gdy…
Brutalnie wyrwano ją z wizji. Nie zobaczyła finału tej sytuacji. Nie
wiedziała, czy Hermiona przeżyje, czy nie.
Zrobiła kilka głębokich wdechów, uświadamiając sobie, że musi wydostać się
z więzienia, by powiadomić swoich przyjaciół o widzeniu. Obojętnie, w jaki
sposób – musiała uciec z Azkabanu. Nie wyobrażała sobie, by Draco i Hermiona
nie wiedzieli o tym, co zobaczyła w wizji. Jeżeli dziewczynie dane jest
przeżyć, może właśnie dzięki temu widzeniu blondyn będzie wiedział co robić?
Wstała z zimnej podłogi i zaczęła nerwowo chodzić po swojej celi. Czuła
ogarniający ją gniew. Jakim prawem zamknięto ją w tym miejscu? Gdyby nie to,
już powiadamiałaby przyjaciół o tym, co widziała. Kobieta uderzała pięściami w
ściany, sprawdzając, czy naprawdę są aż tak wytrzymałe, jak sądzą wszyscy
czarodzieje, jednocześnie rozładowując swoją złość. Nie umiała jednak
poradzić na to, że furia aż gotowała się w niej. Z każdą sekundą coraz bardziej
odczuwała całą frustrację i gniew, które w niej siedziały.
W końcu nie wytrzymała. Zaczęła krzyczeć, a razem z jej wrzaskiem na
zewnątrz zaczęły wydostawać się wszystkie jej emocje. Biegała po celi, szarpiąc
żelazne kraty i bijąc dłońmi po ścianach. Przez cały ten czas nie przestawał
krzyczeć. Po każdym wrzasku następował kolejny, jeszcze silniejszy.
Gdy okrążała pomieszczenie po raz piaty, zobaczyła, że z jej ust, oprócz
krzyku, wydobywa się jasna smuga. Oczy Flo rozszerzyły się ze zdziwienia,
jednak wciąż nie przestawała wyć. Uważnie obserwowała, jak białe światło z jej
warg wędrowało w stronę kart celi i zaczęła je topić.
- Co, do cholery?! – krzyczała teraz ruda. Jasna wstęga wygięła drzwi do
pomieszczenia i utworzyła pokaźną dziurę, którą kobieta mogła wydostać się na
korytarz.
Flo nie wahała się ani przez chwilę – podeszła do zniszczonych krat i
przeszła przez nie. Nie myślała o tym, co stanie się, gdy spotka dementorów
oraz strażników. W jej głowie kołatało się tylko jedno słowo – wolność. Już za
chwilę będzie mogła ją poczuć.
Biegłą przez korytarz, nadal wykrzykując przekleństwa i teksty swoich
piosenek. Czułą się niemal niepokonana. Biała smuga, która płynęła z jej ust
wskazywała jej drogę do wyjścia z więzienia.
Nagle zza zakrętu wychylił się dementor. Kobieta na chwilę zatrzymała się
i zaczęła gorączkowo zastanawiać, co ma zrobić, jednak jasna wstęga załatwiła
to za nią. Zadziałała prawie jak patronus, odpędzając dementora od kobiety i
torując jej przejście. Z nadzieja rosnącą w jej piersi i krzykiem rozdzierającym bębenki uszne, Flo opuszczała mury Azkabanu.
***
Stanął przed lustrem w sypialni. Wyglądał tak jak zawsze – biała koszulka,
proste dżinsy, trampki. Nic nie świadczyło o tym, ze ten dzień różni się czymkolwiek
od innych. Równie dobrze mógł iść teraz do salonu i zacząć czytać książkę, albo
obserwować niebo, które odbijało się w tafli stawu.
Ale to nie był zwykły dzień.
Odwrócił się w stronę plakatu, który wisiał na jednej ze ścian.
- Życz mi szczęścia, Flo – szepnął.
Potem teleportował się do Malfoy Manor.
Wow, ale długi rozdział! Jednak przeczytałam go jednym tchem.
OdpowiedzUsuńWizje mnie przerażają :o
Mam nadzieję, że wyjdą z tego cało (lub nie, tak, jestem dziwna).
Aż mi przykro, że ta historia nie długo się skończy. Pokochałam twój styl pisania i pomysł...
Czekam do poniedziałku i pozdrawiam :)
Alice
Bardzo dziękuję!
UsuńWłaśnie po to wprowadziłam te wizję ;)
Jak skończy się ta historia, przekonacie się dopiero w ostatnom rozdziale i prologu :P
Również pozdrawiam! J. M.
O nie! Czemu teraz? Rozdział dość długi. Zaskoczyło mnie to, że członkowie Zakonu Feniksa nie chcą pomóc w uratowanie Miony. Ale bardzo się ucieszyłam, że jednak ktoś chce jej i Draconlwi pomóc. Zdziwiłam się, że Flo tak po prostu rozstopiła kraty ale oczywiście bardzo się cieszę, że wydostała się z Azkabanu. Nie powiem przestraszyłam się tej wizji Flo i nie mogę się doczekać kiedy wizja stanie się rzeczywistością. To chyba na tyle życzę duuużo weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, ludzie się zmieniają. Po wojnie nie wszyscy byli chętni do ponownego walczenia :/
UsuńTo, co zrobiła Flo będzie wytłumaczone w kolejnym rozdziale ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdział idealny w każdym calu! Długaśny, ale takie lubię najbardziej :D Uwielbiam takiego walecznego Draco. Podbił moje serce tą swoją odwagą ;)
OdpowiedzUsuńAurorzy niezbyt się popisali. Mogli pomóc a nie chcieli. Zaskoczyli mnie Weasleyowie nie spodziewałam się, że będą chcieli pomóc :)
Ta wizja Flo nie wróży nic dobrego, mam nadzieję, że Hermiona nie zginie!
Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo dziękuję!
UsuńTeż uwielbiam takiego Dracona (np. w Ciemności i Świetle :P).
Weasley'owie przywiązali się do Hermiony i po prostu chcieli, by była bezpieczna.
Również pozdrawiam! J. M.
Cudowny rozdził ! <3
OdpowiedzUsuńLucjusz nie wypuści Hermiony tak po prostu ( jeśli w ogóle ma zamiar ją wypuścić ).
Nie dziwię się, że Draco chce uratować Hermionę. To z jednej strony takie słodkie, a z drugiej takie... Smutne... :c Poświęci się, żeby uratować ukochaną, ale sam może za to zapłacić wysoką cenę.
A Minerva i reszta mnie bardzo zdenerwowała. Prxecież sami oczekiwali pomocy w walce z Voldemortem, a teraz nie chcą pomóc innym. To takie samolubne, egoistyczne. No z jednej strony rozumiem, nie chcą narażać się na straty i niebezpieczeństwo. Ale z drugiej strony, Hermiona walczyła po ich stronie, a kiedy jej trzeba pomóc, to nikt jakoś się do tego nie kwapi.
Flo uciekła z Azkabanu roztapiając kraty swoim krzykiem ? No, no... Oryginalny i ciekawy pomysł.
I ostatnia chyba kwestia... Wizja. No jak mogłaś skończyć w takim momencie ?! Przecież teraz przez cały tydzień będę myśleć tylko o tym, żeby Miona przeżyła ! Uch... No i co ja teraz pocznę do poniedziałku ? ;*
Pozdrawiam i życzę weny. <3
~Eris
Bardzo dziękuję!
UsuńTaaak, Lucek ma cały swój plan....
Jak pisałam wyżej - bywa, że ludzie po wojnie się zmianiają. A cała ta sytuacja na celu miała głównie stworzenie innej sytuacji... która będzie już niespodzianką.
O ile dobrze pamiętam, pomysł z Flo przyśnił mi się pewnej nocy xD
Haha, niestety kwestia Hermiony nie rozwiąże się za tydzień. Zadbałam o to, by była jedną z ostatnich wyjaśnionych spraw ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Jestem i ja.
OdpowiedzUsuńNie było mnie tu od wieków za co przepraszam. Dzisija znowu krótko.
Czytałam ten rozdział od wczoraj i nie mogłam się do niego zabrać. Dzisiaj czyt. 22.50 zaczęłam go czytać, a już dziesięć minut później to piszę.
Co to za dziwny biały promień? Jakieś coś w stylu patronusa albo zajęcia z serca? Znowu tyle nie wyjaśnionych spraw. Jak się cieszę, że mnie jeszcze do zawału serca nie doprowadziłaś. No właśnie JESZCZE. Nie wiem jak wytrzymam do poniedziałku, ale muszę. Nie wytrzymam bez rozwiązań.
Pozdrawiam
PM
Nie masz za co przepraszać ;)
UsuńTo, co zdarzyło się Flo będzie wyjaśnione w kolejnym rozdziale. Co do innych spraw... to może trochę potrwać ;P
Również pozdrawiam! J. M.
Jestem, jestem i piszę! Przepraszam że dopiero teraz :( W tym rozdziale jak dla mnie króluje Draco. I to bezapelacyjnie i niezaprzeczalnie! Chyba każdy chciałby mieć przy Sb osobę, która gotowa byłaby nawet oddać życie w obronie naszego... Boje się tylko jak zareaguje na fakt, że Hermiona go nie pamięta :( aż się serce kroi :(
OdpowiedzUsuńAaa no i oczywiście wizja w której Avada mknęła do Hermiony i Draco chcial ją uratować lekko mnie zaniepokoiła... Żeby nie powiedzieć że mało nie zaczęłam Sb rwać włosów z głowy! Błagam Cię... Nie uśmiercaj ich!!!!
Pozdrawiam, Iva Nerda
Tak, Draco w tym rozdziale wyszedł na całkiem rycerskiego :D
UsuńKto umrze, ten umrze... mam nadzieję, że nie moi kochani czytelnicy po epilogu ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńKurde, nie wiem jak może zakończyć sie ta historia. Ciągle dzieją sie nowe rzeczy i wszystko sie zmienia .
Mam nadzieje, że misja w Malfoy Manor sie powiedzie, że obalą śmierciożerców. No ale jeszcze Lucek. Noe mam pojecia jak to sie skończu. Czy Hermiona przeżyje?
A Flo, jeju, dobrze, że wydostała sie z wiezienia, no ale co to był za dym i jak on to robił? No ciekawe, mam nadzieje , ze w następnych rozdziałach to wyjaśnisz ;)
Pozdrawiam i weny życzę!^^
A. G.
Bardzo dziękuję!
UsuńW sumie, do niedawna sama nie wiedziałam, jak mam to zakończyć. Flo bardzo zmieniła pierwotny wygląd tej historii.
Wszystko już za niedługo się wyjaśni ;) nie zostawię żadnego niezakończonego wątku.
Również pozdrawiam! J. M.
Pechowe wydarzenia... Uważaj na krzesło na którym siedzisz... Rozdział jak wiadomo genialny. Nie zaś dużo mi się kojarzy bo jestem duuużo do tyłu... Długie rozdziały to coś, co Ja lubię najbardziej. Napiszę pozdrawiam, żebyś mi odpisała: również pozdrawiam JM ;)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, uważam :D
UsuńBardzo dziękuję! Wiem, że jesteś do tyłu, ale zastanawia mnie to, jakim cudem zrobiłaś sobie przerwę od geo...
Ok, więc piszę: również pozdrawiam! J. M.
Nie mam pojęcia dlaczego ale coś czuję, że cała ta historia zakończy się wielką bitwą. Mam nadzieję, że nasza para wyjdzie z kłopotów cało i zdrowo. Draco był taki uroczy, chce oddać za Hermionę swoje życie. Niestety najlepsze powieści zawsze muszą mieć swój koniec, czekam na następne rozdziały oraz następny blog. Ślę całuski i życzę dużo weny do napisania własnej książki.
OdpowiedzUsuńMoże nie wielką, ale jednak...
UsuńWszystkie kolejne ff i miniaturki będą pojawiać się na tym samym blogu ;)
Pozdrawiam! J. M.
Rozdział przeczytany swa dni temu, dopiero teraz skomentowany. No ale cóż, moja wena komentatorska jest już na wyczerpaniu. Mimo to spróbuję coś z siebie wygrzebać.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał nie mam żadnych zastrzeżeń.
Cała akcja po raz kolejny nabiera tempa, a wszystko zmierza ku nieuniknionej wojnie. Kurcze, gdyby nie fakt że to nie jest wydarzenie na większą skalę, mogłabym spokojnie mówić o III wojnie ^^
Przyznaję, Draco bardzo rycersko Ci wyszedł, z resztą nie pierwszy raz. Ale, też warto wspomnieć o postawie Harry'ego, który i tak zrobiłby po swojemu dla Hermiony i Draco. To jest piękne, obydwie te sytuacje pokazują, ile warta jest siła wewnętrzna, szczególnie jeśli chodzi o przyjaźń ^^
I jak widać, nie tylko mnie zastanawia ta biała wstęga, która uratowała Flo z Azkabanu... tylko, kurcze ta wizja. Avada, rzucona w stronę Hermiony. Mam nadzieję, że Malfoy ją uratuje :)
Pozdrawiam, życzę weny! <3
Na szczęście, to będzie tylko mały epizodzik wojenny ;P
UsuńMam obsesję na punkcie rycerskiego Draco ^^ ale fajnie, że zwróciłaś też uwagę na Harry'ego, bo tak naprawdę to dzięki niemu pomysł Isy wejdzie w życie.
Obiecuję, że wszystko za niedługo się wyjaśni... maksymalnie w epilogu :D
Również pozdrawiam! J. M.