poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział XXXVIII - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
Ten rozdział chciałabym dedykować Martynie, która bardzo mnie dzisiaj zainspirowała. 
Next w niedzielę :* 
Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania! 
Johanna Malfoy ;) 
****** 



Teleportował się prosto do lochów Malfoy Manor. Zimno podziemi, tak dobrze znane z czasów wojny, od razu otoczyło jego ciało i przeszyło je do szpiku kości. Chłopak kilka razy mrugnął oczami, aby przyzwyczaić się do mroku. Zaczął nasłuchiwać, czy w dworze nie rozbrzmiewa alarm, który jeszcze niedawno zamontowany był na prośbę Lucjusza. Widać jednak mężczyzna zlikwidował już urządzenie, które wykrywało każdą osobę teleportującą się do posiadłości.
 Chłopak nie chciał tracić ani sekundy, więc od razu zabrał się za poszukiwania w lochach. Zaczął iść wzdłuż celi, zaglądając do każdej, lecz nie umiał znaleźć Hermiony. Już zaczął zastanawiać się, czy nie była to zasadzka ze strony jego ojca, gdy z końca korytarza doszło go ciche szlochanie.
Szybko podbiegł do ostatniej celi i zajrzał przez jej kraty. W kącie pomieszczenia siedziała skulona postać – Hermiona. Już z daleka było widać, że drży. Draco szybko wyjął różdżkę z kieszeni spodni i cicho wypowiedział zaklęcie. Drzwi pomieszczenia stanęły przed nim otworem, a blondyn zaczął zbliżać się do swojej dziewczyny.
Dzieliło go od niej kilka kroków, gdy Hermiona nagle poderwała głowę w górę. Draco z bólem stwierdził, że była ona posiniaczona, a stare szramy, które były wspomnieniem poprzedniego pobytu dziewczyny w Malfoy Manor nie były chronione teraz czarem. W oczach brązowowłosej czaił się strach.
- Nie podchodź! – krzyknęła. Jeszcze mocniej wcisnęła się w kąt pomieszczenia.
Chłopak stanął jak wryty, nie przygotowany na taką reakcje Hermiony. Wyobrażał sobie, jak rzuci mu się w ramiona, a on w końcu będzie ponownie mógł ją pocałować i utulić… Rzeczywistość była jednak nieco inna. Draco nie wiedział, jaki był powód takiego zachowania dziewczyny. Niepewnie podszedł do wystraszonej brązowowłosej i kucnął przy niej.
- To tylko ja, Draco – powiedział uspokajająco. Wyciągnął rękę w jej stronę i lekko dotknął jej splątanych loków.
- Ty… ty… - zaczęła jąkać się dziewczyna. Jej wzrok był rozbiegany.
- Tak, Hermiono, to ja – pogładził ją po policzku.
- Ty… jesteś tak bardzo podobny do Pana – szepnęła w końcu wystraszona.
- Do kogo? – zapytał zdziwiony. Coraz bardziej nie rozumiał tej sytuacji.
- Jesteś podobny do mojego Pana – powtórzyła cicho – Czy ty też chcesz coś mi zrobić?
- Pana? Co on ci robi? – wszystko to było jak jakiś straszny sen. Jego dziewczyna wyglądała na zastraszoną, do tego zdawało się, że nie poznawała Dracona.
- Pan przychodzi tu co jakiś czas i mnie torturuje. Pan jest zły i mnie więzi – powiedziała niemal bezgłosie – Wyglądasz prawie jak on. Czy ty też jesteś zły?
- Ale przecież to ja, twój Draco – przyciągnął ją szybko do siebie i położył jej głowę na swojej piersi. Czuł, jak zesztywniała w jego ramionach – Nie pamiętasz mnie?
- Nie… - Hermiona przecząco pokręciła głową – Ja… straciłam pamięć. Tak mówi Pan – zamyśliła się – Byłeś dla mnie kimś ważnym?
Wtedy wszystko ułożyło się w logiczną całość. Całe okrucieństwo Lucjusza nagle spadło na Dracona i przytłoczyło go swoim ciężarem. Mężczyźnie nie chodziło tylko o porwanie dziewczyny. Teraz walka toczyła się również o jej wspomnienia.
- Na Salzara, co on ci zrobił? – szepnął do siebie zrozpaczony. Jeszcze mocniej przytulił brązowowłosą – Mam nadzieję, że byłem dla ciebie ważny. Bo ty… byłaś dla mnie całym światem. Kiedy zniknęłaś… to były najgorsze godziny w moim życiu – mówił wprost do jej ucha.
- Jeżeli znałeś mnie wcześniej… czy wiesz, jak mam na imię? – zapytała.
- Hermiona – nieco odchylił ją od siebie i spojrzał wprost w jej oczy – Jesteś moją Hermioną.
Wpatrywali się w siebie przez kilkanaście sekund. Napięcie pomiędzy nimi było aż nie do zniesienia. Draco czuł, że dziewczyna nie uwierzyła mu do końca. Była podejrzliwa. Nie mógł jej się jednak dziwić – znał swojego ojca i wiedział, jak bardzo umiał zmieniać swoich więźniów.
- Dobrze, więc… - blondyn odchrząknął – Przywracaniem twoich wspomnień zajmiemy się później. Na razie muszę cię stąd wydostać. Możesz sama wstać?
- Ale… czy na pewno nie chcesz niczego mi zrobić? – zapytała drżącym głosem.
- Nigdy nie mógłbym nic ci zrobić. Proszę… po prostu mi zaufaj – powiedział błagalnie.
Brązowowłosa niepewnie wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą on od razu ujął. Pomógł wstać Hermionie, której nogi jeszcze nieco drżały.
- Teleportuję cię do naszego wspólnego domu – wyjaśnił blondyn.
Objął dziewczynę w talii i skupił się na przeniesieniu się do ich posiadłości. Lecz gdy po kilkunastu sekundach otworzył oczy, wciąż znajdował się w lochach.
– Cholera – mruknął – Dlaczego to nie działa?
Znów spróbował teleportacji, jednak i tym razem nie poczuł znajomego skręcania we wnętrznościach. Przez jego głowę przeleciała nieprzyjemna myśl, że być może będzie musiał znaleźć inne wyjście z podziemi.
- Coś nie tak, synu? – usłyszał za sobą drwiący głos.
Szybko odwrócił się, jednocześnie czując, że Hermiona zadrżała. Zaraz potem zobaczył, że dziewczyna uklękła przed mężczyzną, który wszedł do celi.
- Witaj, Panie – powiedziała wystraszonym głosem.
- Witaj, szlamo – powiedział nieuważnie Lucjusz. Zwrócił się w stronę Dracona, wbijając w niego swój wzrok lodowato niebieskich oczu – Czyżbyś już zapomniał, synu, że z moich lochów nie da się teleportować? Och, no tak, na śmierć zapomniałem – to mój nowy czar to sprawia. Nie mogłeś tego wiedzieć – uśmiechnął się wrednie – Niestety, w moich podziemiach panują nowe porządki – nie można deportować się z nich w inne miejsca. Dlatego musimy załatwić naszą sprawę tak, jak pisałem w liście.
Draco wbił rozeźlony wzrok w swojego ojca. Dlaczego Lucjusz musiał zawsze być o krok przed nim?
- Pójdziemy do salonu, omówimy pewne sprawy. Na pewno dojdziemy do porozumienia… - kontynuował długowłosy.
- Dobrze, ale mam jeden warunek – powiedział ostro blondyn.
- Nie sądzisz, że to ja jestem tutaj od stawiania warunków? – zasugerował starszy Malfoy, przekrzywiając głowę w bok.
- Chciałbym, żeby Hermiona z nami poszła – rzekł, bagatelizując słowa ojca.
- Dobrze – zgodził się po chwili wahania mężczyzna – Wstań, szlamo – dziewczyna posłusznie wykonała jego polecenia – Idziesz razem z nami.
Draco podszedł do dziewczyny i splótł jej palce ze swoimi. Razem ruszyli w stronę salonów Malfoy Manor.

***  
Za kilka minut miała wybić 1700. Rob siedział na kanapie w domu Florence i Isy. Wpatrywał się w okno, przez które wpadały popołudniowe promienie słońca i rozmyślał nad tym, co miało tego dnia wydarzyć się w Malfoy Manor. Blondynka opowiadała mu o wstępnym planie, jaki ułożyła razem z innymi czarodziejami, jednak pomysł wtargnięcia do domu Lucjusza, pokonanie jego armii i uratowanie Dracona oraz Hermiony wydawało się mężczyźnie nieco niebezpieczne.
,,Proszę, żeby tylko nic się nie stało”, prosił w myślach.
Nagle usłyszał głośne kroki w holu domu.
- Isa! Rob!
Gitarzysta zerwał się z sofy. Przysiągłby, że usłyszał krzyki Florence. Wydawało mu się to jednak niemożliwe. Przecież ruda przebywała w Azkabanie, jedynym miejscu w czarodziejskim świecie, z którego praktycznie nie dało się wydostać. Dopiero, gdy krzyki powtórzyły się, mężczyzna wybiegł z salonu.
Stała tam – w podartej koszuli, brudnych dżinsach i pęcherzach na stopach. Miała skołtunione włosy, brud za paznokciami i błyszczące oczy. Rob szybko podszedł do niej i chwycił za ramiona, jakby nie mógł uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje.
- Florence… - wyszeptał – To naprawdę ty…
- Tak… - potaknęła. Przytknęła swoje suche wargi do jego ust i krótko go pocałowała – Nie wyczyścili ci pamięci o mnie? – zapytała cicho.
- Isa im zabroniła – rzekł rozbawiony, po czym znów ją pocałował - Jak udało ci się uciec?
- To długa historia – pokręciła głową – Nie uciekłam bez powodu. Muszę natychmiast spotkać się z Draco i Hermioną.
Gitarzysta głęboko westchnął i odwrócił wzrok w stronę okna.
- Niestety, to niemożliwe – powiedział.
- Jak to? Co się stało? – spytała wystraszona kobieta. Może było już za późno. Może dziewczyna już nie żyła.
- Dwa dni temu Hermiona została porwana przez Lucjusza Malfoy’a. Dziś Draco teleportował się do jego dworu, by targować się z nim o swoja dziewczynę – wyjaśnił Rob cicho.
- O nie… - Flo ukryła twarz w dłoniach – Już rozumiem. Już wszystko rozumiem.
- Co rozumiesz? – zdziwił się.
- Miałam wizję. Wynikało z niej, że Hermiona umrze… lub będzie o krok od śmierci. Chciałam powiadomić o tym Dracona, jednak w takiej sytuacji jest to chyba niemożliwe… - zrobiła krótką pauzę - Już wiem! Teleportuję się do Malfoy Manor i ich ochronię!
- Nie, Flo, proszę – Rob chwycił ją za nadgarstki – Proszę, nie rób tego sama.
- Więc z kim?
- A nie domyślasz się, gdzie jest teraz Isa? – uśmiechnął się pod nosem – Nasza waleczna blondynka zebrała grupę czarodziejów i ma zamiar z nimi pokonać armię Lucjusza. Za kilka minut powinni wyruszać z domu przy Grimmuald Place 12 – powiedział.
- Moja krew! Isa ma moją krew! – Flo zaśmiała się – Nie pozostaje mi więc nic innego, jak dołączyć do nich.
Rob pochylił się nad rudą i ponownie ją pocałował. Nie przeszkadzało mu to, że jest brudna i pachnie stęchlizną. To była jego Florence. Znów przy nim.
- Tylko nie zrób niczego głupiego. I wróć – wyszeptał jeszcze gitarzysta. Zaraz potem kobieta aportowała się z domu.

***
- Macie wszystko? – Gavin Whitmore stanął przed jego małą armia i dumnie się jej przyjrzał.
- Mam Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności i Kieszonkowe Bagno – zgłosił George.
- Ja mam Gigantojęzyczne Toffi – powiedział Neville, unosząc dłonie pełne cukierków.
Kolejni czarodzieje raportowali, w jakie przedmioty z Magicznych Dowcipów Weasley’ów oraz sklepu Zonka byli zaopatrzeni, a Whitmore z satysfakcją kiwał głową. Razem z Isą Summers, prawdopodobnie jedną z najdziwniejszych osób, jakie poznał, ułożył niemal doskonały plan napadu na Malfoy Manor.
- A czy każdy pamięta plan? – zapytała Isa, stając obok nauczyciela OPCM. Była ubrana zupełnie inaczej, niż zawsze – wygodne tenisówki zastąpione były szpilkami, obcisła spódnica zamieniona na dżinsy, a włosy spięte w kucyka. W jednej kieszeni trzymała różdżkę, a w drugiej Pelerynę Obronną.
- Zupełnie niespodziewanie wchodzimy do domu Lucka – zaczął Harry.
- Potem tak samo niepodziewanie zaczynamy ich atakować produktami ze sklepu George’a – dopowiedział Bill.
- Wszystko robimy w Pelerynach Obronnych – wtrąciła Luna.
- I bronimy się przed niewybaczalnymi zaklęciami. Sami nimi nie miotamy – uzupełniła Molly.
- Za to możemy stosować inne zaklęcia – powiedział Percy.
- Szczególnie wobec Lucka – musimy go przecież związać – rzekł Charlie. 
- Jesteście… jesteście najlepszymi czarodziejami, jakich spotkałam – wzruszyła się Isa. Wszyscy, niemal słowo w słowo powtarzali jej wypowiedzi. Umieli cały plan na pamięć.
- Nie możemy być obojętni na nieszczęścia naszych przyjaciół – wyjaśnił Artur – Przecież sami przeżywaliśmy podobne sytuacje. Nie mogliśmy wiec przejść obojętnie obok twojej prośby.
Gavin spojrzał na zegarek i obwieścił, że pora na deportację. Wszyscy chwycili się za ręce i utworzyli zwarty krąg, gdy nagle usłyszeli krzyk.
- Zaczekajcie! Zaczekajcie!
Do pokoju wpadła zziajana Florence. Gdy tylko Isa ją ujrzała, rzuciła się w jej objęcia, nie zważając na brud, którym spowita była ruda.
- Flo! – blondynka ujęła twarz przyjaciółki i spojrzała na nią z czułością – Wróciłaś. Naprawdę wróciłaś. I… - pociągnęła nosem – Śmierdzisz. Jakbyś nie myła się przez kilka dni.
- Może dlatego, że tak właśnie było? – zaśmiała się ruda, gładząc jasne włosy Isy.
- Ale jak wydostałaś się z Azkabanu? – zapytał zdziwiony Harry, podchodząc do kobiet.
- Sama dokładnie nie wiem… - Florence oderwała się od przyjaciółki i odwróciła twarzą d wszystkich zebranych czarodziejów – Zaczęło się od tego, że miałam wizję, w której widziałam, jak ginie Hermiona… lub jest bardzo blisko śmierci – wyznała cicho – Lucjusz rzucił w jej stronę Avadą. Wizja nie pokazywała, czy Draco zdążył uratować swoją dziewczynę, czy nie. Zaraz po tym, jak skończyło się widzenie, postanowiłam, że musze uciec i powiedzieć to Draconowi. Nie umiałam zrobić jednak niczego, by wyjść chociaż z celi. Zaczęłam krzyczeć. I wtedy… Z moich ust zaczął wydostawać się biały dym. Roztopił drzwi celi, odgonił dementor… To dzięki niemu wydostałam się z Azkabanu. Ale kompletnie nie wiem, co to było – wyznała.
- Wiem, co to mogło być – wtrącił się Gavin – Czytałem kiedyś o takim rodzaju magii. Występuje bardzo rzadko. Najczęściej posiadają go osoby, które mają również dar widzenia przyszłości. Ta jedna z najczystszych form magii, jakie kiedykolwiek poznałem. Polega na zamianie swojego głosu i emocji, które w nim są zawarte na silne zaklęcie. Może ono złamać czary ochronne, działać jak patronus oraz wiele innych formuł, jednak tylko wtedy, gdy nasze intencje są czyste – wyjaśnił mężczyzna.
- Czyli znowu jestem inna od wszystkich? – zapytała ruda z krzywą miną – To zaczyna już się robić nudne.
- Właśnie dlatego cię kochamy – powiedziała Isa – Jesteś wyjątkowa, Flo.
- Nigdy nie znaliśmy tak barwnej i pozytywnej osoby, jak ty – przyznał Harry, a reszta zgodziła się z nim.
- Poza tym, twój nowy czar może bardzo pomóc nam podczas najazdu na Malfoy Manor – zauważył Whitmore.
- Właśnie, nasza misja! – krzyknęła Isa. Spojrzała na zegarek – było już kilka minut po 1700. Przez powrót Flo wszyscy zapomnieli o powodzie, z którego spotkali się w domu przy Grimmuald Place – Miałaś nową wizję, tak?
- Tak. Jak mówiłam, Hermiona może dziś zginąć – szepnęła.
- Czyli musimy brać się do roboty tak szybko, jak tylko się da – Gavin zakasał rękawy, po czym szybko zaczął tłumaczyć Florence, jaki był plan ataku na dwór Lucjusza. W tym samym czasie blondynka poprosiła George’a Weasley’a o kilka przedmiotów z jego sklepu, które mogłaby dać swojej przyjaciółce jako amunicję.
Gdy podawała jej paczkę Kieszonkowego Bagna, Flo szepnęła do jej ucha:
- Widzę, że kilka dni beze mnie wyzwoliły w tobie serce lwa. Nie przypuszczałam, że jesteś zdolna do zorganizowania armii – zaśmiała się.
- Kiedyś trzeba w końcu przestać być dziewczyną o króliczym sercu, prawda?* – odpowiedziała z uśmiechem Isa.

- Wszyscy gotowi? – zapytał po dziesięciu minutach Harry. Znów stali w kółku, tym razem większym o jedną osobę.
- Tak! – odpowiedzieli chórem czarodzieje.
- Więc teleportujemy się – powiedziała Isa.
Chwilę potem pojawili się przed żelazna bramą Malfoy Manor.

***
Miał już cały plan. Ułożył go poprzedniej nocy, gdy leżał w swojej zimnej jaskini. Wiedział, że tym razem nikt mu nie przeszkodzi. Nawet Lucjusz nie był tak sprytny, jak on. Niemożliwe było, by i tym razem coś poszło nie tak. To była misternie uknuta intryga. Zanim jego ,,Pan” zorientuje się, co tak naprawdę się wydarzyło, on będzie już daleko za granicą. W miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie.
W miejscu, gdzie nikt ich nie znajdzie.
Teleportował się do Malfoy Manor. Z salonu dobiegły go odgłosy rozmowy, jednak nie miał czasu, by sprawdzać, kto tym razem przybył do dworu. Szczególnie, że atencja Lucjusza nie była mu w tym momencie niezbędne. Im bardziej mężczyzna był zajęty, tym Zabini miał większe szanse na pomyślne przeprowadzenie swojej akcji.
- Byłem dzisiaj umówiony na widzenie z więźniem – powiedział ostro do strażnika przy wejściu do lochów.
- Blaise Zabini? – upewnił się służący starszego Malfoy’a.
Czarnoskóry podwinął rękaw swojej koszuli, na której widniał już dawno wypalony Mroczny Znak. Strażnik bez słowa sprzeciwu przepuścił chłopaka w drzwiach. Już po chwili Blaise zbiegał po krętych schodach, by jak najszybciej dotrzeć do celi, w której leżała jego była dziewczyna.
- Co pan tu robi? – zapytał ktoś nagle niskim głosem. Ciemnoskóry ze zdziwieniem zadarł głowę i spojrzał na kolejnego strażnika, który pilnował celi Pansy.
- Byłem dzisiaj umówiony na widzenie z więźniem – powtórzył zniecierpliwionym tonem.
- Czy mam upewnić się i zapytać o to Pana? – zapytał złośliwym tonem.
- Nie – rzekł przez zaciśnięte zęby Zabini. Szybko skierował różdżkę w stronę mężczyzny i spetryfikował go – Myślę, że nie będzie to potrzebne.
Chłopak ominął nieprzytomne ciało strażnika i szybko wszedł do celi Pansy. Dziewczyna leżała pod jedną ze ścian. Blaise od razu ukląkł przy niej i mocno ją do siebie przytulił. Czuł, że drżała, a jej ciało było bardzo wiotkie.
- Pansy… - wyszeptał miękko, przeczesując jej włosy palcami – To ja, Blaise. Przyszedłem, by cię stąd wydostać.
- Blaise… – powiedziała słabo czarnowłosa. Lekko uchyliła swoje powieki i mętnym wzrokiem wpatrywała się w Zabiniego.
- Wszystko obmyśliłem. Uciekniemy za granicę, tam, gdzie nikt nas nie znajdzie. Będziemy żyć razem, szczęśliwie, nie wracając już do przeszłości. W końcu bez przeszkód będziemy mogli być razem – mówił z ożywieniem, gładząc policzki dziewczyny.
- Blaise… - wyszeptała znowu. Kurczowo chwyciła ciemnoskórego za nadgarstek.
- O co chodzi, kochanie? – zapytał, kładąc głowę Pansy na swoich kolanach.
- Blaise, ja…
Jej klatka piersiowa szybko się unosiła, a w oczach czaił strach. Lekko podniosła się na łokciach, dając znać Zabiniemu, że chce, by ją pocałował. Chłopak od razu przysunął usta do jej wargi delikatnie je musnął. Dziewczyna owinęła swoje drżące ręce wokół jego szyi, a on położył dłonie na jej plecach, by być bliżej niej. Nie zdążył jednak nawet pogłębić pocałunku, gdy poczuł, że coś jest nie tak. Lekko odsunął się od Pansy i ze zdziwieniem stwierdził, że jej ręce opadły z jego karku. Oczy dziewczyny były szeroko otwarte, a jednocześnie puste. Ciśnienie w żyłach ciemnoskórego wzrosło dwukrotnie, gdy ujrzał, że klatka piersiowa Parkinson już się nie unosiła. Myślał, że to tylko omamy, więc szybko przyłożył palce do nadgarstka dziewczyny.
Łzy potoczyły się z jego policzków, gdy odkrył, że Pansy nie żyje. Umarła w jego ramionach, podczas pocałunku. Chłopak jeszcze mocniej przytulił ciało dziewczyny, szlochając w jej jeszcze ciepłą szyję. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko się tak skończyło. Za późno spostrzegł, jak okrutnym człowiekiem jest Lucjusz Malfoy. Za późno spostrzegł, że długowłosy nie jest uczciwy nawet wobec swoich popleczników. Gdyby nie był tak zaślepiony myślą o galeonach, Pansy żyłaby. Może teraz siedzieliby w londyńskim parku lub w rezydencji Zabinich. Może byliby szczęśliwi.
Rozpacz po straci była tak przenikliwa, że Blaise utracił zdolność odczuwania jakichkolwiek emocji. Czuł tylko chłód, który rozchodził się po całym jego ciele oraz żądzę zemsty na Lucjuszu.
,,Zrobię to”, pomyślał. ,,Zemszczę się na nim teraz, obojętnie, jak ważny gość jest teraz w jego salonie.”
Wstał, wciąż trzymając bezwładnie ciało dziewczyny w ramionach. Nie chciał wiedzieć nawet, ile tortur ono wycierpiało.
Za to doskonale wyobrażał sobie, ile tortur wycierpi ciało Lucjusza Malfoy’a.

***
- To co robimy teraz? – zapytała Luna.
- Musimy pokonać jakoś czary, które chronią Malfoy Manor – powiedział Artur.
- Florence? – Isa spojrzała na przyjaciółkę pytająco.
Ruda podeszła do bramy posiadłości. Sięgnęła do wewnątrz siebie, próbując poczuć, jakie emocje tak naprawdę w niej są. Znalazła gniew, niepewność, a przed wszystkim niegasnącą nadzieję, która zawsze z nią była. ,,Wszystko będzie dobrze, Florence. Tylko, do cholery, rozpieprz tę barierę ochronną.”
Nawet nie wiedziała, kiedy ogłuszający krzyk wydobył się z jej ust. Zobaczył, że wszyscy jej przyjaciele zatkali swoje uszy, próbując uniknąć rozerwania bębenków usznych. Po kilku sekundach razem z głosem w stronę posiadłości zaczęło wędrować jasne światło. Osadziło się na magicznej granicy, którą tworzyły czary ochronne, a następnie rozbiło je z głośnym hukiem tłukącego się szkła.
- Dobra robota – mruknęła do siebie Flo – Będę musiała wypróbować tę sztuczkę na koncertach.
A potem razem z resztą czarodziejów zaczęła biec przez trawnik Malfoy Manor.

***
Lucjusz, jak zawsze, zawsze zasiadł w swoim ogromnym fotelu. Spojrzał na Dracona, który ze wszystkich sił próbował ukryć swoje emocje oraz Hermionę, która w ogóle nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Prawdopodobnie nie ufała nawet synowi Lucjusza.
Bingo. O ten efekt mu chodziło.
- Czego chcesz? – zapytał ostro chłopak. Nie umiał ukryć strachu w swoich oczach, więc ta wypowiedź jedynie rozbawiła starszego Malfoy’a.
- Och, chodzi tylko o drobnostkę – mężczyzna machnął ręką – Ale na wszelki wypadek…
Klasnął w dłonie, a po chwili pokój wypełnił się śmierciożercami. Byli ci, którzy niedawno uciekli z Azkabanu oraz zupełni nowi, którzy dopiero od niedawna pracowali dla Lucjusza. Dracona przerażało to, że większość z nich była pracownikami ministerstwa.
- To tylko takie małe zabezpieczenie – wyjaśnił długowłosy ze sztucznym uśmiechem – Moi ludzie będą pilnować was, w wypadku, gdybyście chcieli uciec oraz będą słyszeli, jakie decyzje podejmujesz, synu, byś nie mógł później zmienić zdania.
- Masz to wszystko obmyślone do najmniejszego szczegółu, prawda? – zapytał Draco.
- Jak ty mnie dobrze znasz, synu! – wykrzyknął – Ale przejdźmy już może do konkretów… Pytałeś mnie, czego chcę? Chcę ciebie – spojrzał na niego poważnie – Chcę twojego dozgonnego posłuszeństwa.
- Chcesz mnie? – blondyn parsknął śmiechem – Nie rozśmieszaj mnie, ojcze. Do czego mogę być ci potrzeby? O ile dobrze pamiętam, ostatnio umiem jedynie zeznawać na twoją niekorzyść w Azkabanie.
- I właśnie o to mi chodzi – Lucjusz wstał z fotela i stanął przed swoim synem – W środowisku czarodziejów jesteś znany z tego, że mnie nienawidzisz. Dlatego nikt nie będzie cię podejrzewał, gdy w ministerstwie będą dziać się różne dziwne rzeczy. Śmierć ministra, moi ludzie zajmujący wysokie stanowiska… Takie rzeczy bardzo pomogłyby mi przejąć kontrolę nad naszym światem.
- Czyli chcesz, bym dla ciebie działał? – zapytał tym razem poważniej Draco. Zobaczył, że plan Lucjusza nie był tak śmieszny, jak wydawało mu się na początku.
- Tak. A w zamian dostaniesz swoją szlamę z powrotem. Oczywiście, jeżeli nie wykonasz poprawnie zadania, dziewczyna wraca do mnie – zastrzegł mężczyzna.
- A czy oddasz jej wspomnienia? – spytał chłopak. Już teraz wiedział, że nie będzie nawet próbował sprzeciwiać się ojcu. Chciał tylko, by Hermiona mogła żyć tak, jak dawniej.
- Oddam… jeżeli zabijesz dla mnie Harry’ego Pottera. Średnio podoba mi się pomysł, by żyć na jednym świecie z tym chłopakiem – mlasnął z niesmakiem – Więc gdy tylko przyniesiesz mi ciało Wybrańca, szlama odzyska wspomnienia.
Draco rozszerzył oczy ze zdziwienia. Na takie polecenie nie był przygotowany. Kątem oka spojrzał na Hermionę, która spoglądała to na niego, to na Lucjusza. Wyobraził sobie, jakby czuła się, gdyby odzyskała wspomnienia i dowiedziała się, że jej najlepszy przyjaciel nie żyje… a zabił go jej ukochany.
- Uprzedzając twoje pytania, jeżeli nie zgodzisz się choćby na jedno z zadań, twoja szlama natychmiast odzyska wspomnienia – powiedział długowłosy z rozbawieniem – Chcę, żeby wiedziała, co traci, gdy będzie umierać.
Blondyn ukrył twarz w dłoniach. Mimo że od zawsze był śmiertelnym wrogiem Pottera, sam zdążył się do niego przyzwyczaić. Nie wiedział, czy byłby w stanie stanąć przed ciemnowłosym i wymierzyć w jego stronę zaklęcie uśmiercające. Jednocześnie całkowicie zdawał sobie sprawę z tego, że nie przeżyje nawet minuty ze świadomością tego, że Hermiona nie żyje. Może nienawidzić go za zabójstwo Harry’ego, może odejść i już nigdy nie wrócić. Ale musi żyć.
Jeszcze raz spojrzał na nią, na jej niewinne oczy i drżące palce. Teleportując się tu, był gotowy na poświęcenie samego siebie. Ale gdy stanął przed swoim ojcem twarzą w twarz, uświadomił sobie, że poświęciłby wszystko, by tylko jego dziewczyna nie musiała dłużej przebywać w tym dworze.
- Dobrze – powiedział w końcu zduszonym z emocji głosem – Zgadzam się… na wszystko.
Lucjusz zatarł swoje blade ręce i uśmiechnął się z satysfakcją. Jego plan był idealny w każdym kawałku.
- Złóż więc Wieczystą Przysięgę – podał rękę Draconowi, by ten mógł wstać z kanapy.
- Złożę tylko, jeśli obiecasz, że już dzisiaj Hermiona będzie mogła wrócić ze mną do naszego domu – zastrzegł blondyn, stając przed ojcem.
- Obiecuje ci to, synu – powiedział poważnie mężczyzna.
- Obiecaj to w przysiędze – sprecyzował chłopak. Butnie spojrzał w oczy Lucjusza.
- Dobrze – zgodził się po chwili, głośno przełykając ślinę. Wyciągnął przed siebie i rękę i chwycił w nadgarstku ramię młodego Malfoy’a – Travis, bądź świadkiem.
Młody pracownik Ministerstwa Magii nie zdążył zrobić nawet kilku kroków, gdy wszystko wydarzyło się naraz.
Drzwi salonu gwałtownie się otworzyły i na progu pomieszczenia stanął Blaise Zabini. Na rękach trzymał czyjeś bezwładne ciało. Wszyscy zebrani szybko odwrócili się w stronę ciemnoskórego, zainteresowani jego przyjściem.
- Jak mogłeś?! – krzyczał chłopak. Zaczął zbliżać się w stronę Lucjusza.
- Zabini, co ty wyprawiasz? – syknął zdenerwowany długowłosy. Był tak zaaferowany nowoprzybyłym, że nie zauważył nawet, kiedy Draco wyplątał się z jego uścisku i podbiegł do Hermiony, która była przerażona całym tym wydarzeniem.
- Co tu się dzieje? – zapytała cicho dziewczyna – Dlaczego on każe ci kogoś zabić?
- Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy, kochanie – odpowiedział uspokajająco blondyn. Jednocześnie przysłuchiwał się ostrej wymianie zdań pomiędzy jego ojcem a Blaisem. Szybko domyślił się, że Lucjusz zabił kogoś ważnego dla Zabiniego. Dreszcz przebiegł po jego plecach, gdy przypomniał sobie jedyna osobę, na której zależało jego byłemu przyjacielowi. Nie zdążył jednak upewnić się, czy to ciało Pansy spoczywało na dłoniach ciemnoskórego, gdy głośny trzask tłukącego się szkła rozbrzmiał w całym salonie.
- Co jeszcze, do cholery?! – wrzasnął Lucjusz Malfoy. Okręcił się wokół własnej osi spostrzegł, że jego syna nie ma przy nim – Gdzie jest Dracon?!
Nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi, bo dźwięk rozpadających się wrót Malfoy Manor zagłuszył każdy inny odgłos.


 
   *nawiązanie do tekstu piosenki FATM ,,Rabbit Heart" : ,,I must become a lion hearted girl" - ,,Muszę stać się dziewczyną o lwim sercu"

14 komentarzy:

  1. łohoho ale się dzieje! Czyżby Draco uciekł wraz z Hermioną? Mam nadzieję, że tak ;) Ty to potrafisz zaciekawić :D
    Na początku rozdziału było mi strasznie smutno szczególnie w momencie, kiedy Herm nie poznała Draco :(
    Podobała mi się współpraca Isy z innymi czarodziejami. To jednak zgrany team :) Kiedy dołączyła do nich Flo od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Ciekawi mnie ta jej umiejętność :)
    Wiedziałam, że Lucjusz wymyśli coś okrutnego, czego mam nadzieję Draco się nie podejmie. Zabicie Harry'ego to chyba za duże obciążenie psychiczne, pomimo tego że niezbyt się radzą Draco nie jest do tego zdolny. Chyba, że w imię miłości...
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na pierwszy rozdział mojej autorskiej historii
    http://music-and-love-mission.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie uciekli... ale uciekną. W skrócie.
      W sumie mnie też ciekawi umiejętność Flo, którą wymyśliłam ;)
      Kolejny rozdział wszystko wyjaśni (a skomplikuje milion innych rzeczy...)
      Na pewno zajrzę na Twojego nowego bloga :)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  2. No i stalo się... Draco już wie, ze Herm stracila pamięć... Co ja teraz pocznę? Jestem zdruzgotana, chociaż pocieszam się faktem, ze istnieje możliwość odzyskania wspomnień... Oby! Odetchnęłam z chwilą, gdy Zabini przerwał skladanie wieczystej przysięgi! Na cale szczęście! Jeszcze tego by im do szczęścia brakowało... A propos szczęścia... Draco ciągle ma jakies kłody pod nogi... To porwanie, to znów strata pamięci, obłąkany Lucek, groźba wieczystej przysięgi... Jak on to wytrzyma?
    Mam jednak nadzieję że na koniec los się do niego uśmiechnie! Czekam na bitwę! Wydaje mi się ze bd ona juz w następny rozdziale! Oby nakopali Luckowi!
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Iva Nerda
    kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno istnieje jakaś możliwość odzyskania wspomnień...
      Niestety, taki już los Draco. Ale przecież w końcu się do niego uśmiechnie ;)
      Tak, bitwa szczegółowo opisana będzie w kolejnym rozdziale.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. Znowu w takim momencie! Zaciekawiła mnie nowa moc Flo to takie zadziwiające. Przykro mi, że Pansy nie żyje ale miałam takie przypuszczenia względu na wizję Flo, w której było, że Blaise płacze nad czymś ciałem. Lucjusz ma takie pomysły, że aż strach się bać nie spodziewałam się, że karze Draconowi zabić Harry'ego. Nie mogę się doczekać rozstrzygnięcia sprawy z Mioną. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę Duużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię przerywać w takich momentach ;)
      Czasem wydaje mi się, że Lucek w moim opowiadaniu ma lepsze pomysły niż ja ^^
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. No nie... Nie wytrzymam do niedzieli ! Świetny rozdział, ale za zakończenie... Do Azkabanu ! W takim momencie ? Czemu... ?
    Draco miał już zaplanowane uratowanie Hermiony. Myślał, że ona wpadnie mu w ramiona i razem tak po prostu uciekną. To było chyba trochę... Naiwne. Przecież pewne było, że Lucjusz jakoś zabezpieczy lochy, że przewidział co planuje Draco. Jejku... ! Kiedy Lucjusz powiedział o zabiciu Harry'ego,... Zatkało mnie. Myślałam, że Draco się nie zgodzi albo zgodzi i jakoś później się z tego wywinie. A tu następny szok ! Przysięga Wieczysta... Miałam ochotę krzyczeć, żeby tego nie robił, i płakać jednocześnie. Był gotów tak się poświęcić. Stracić przyjaciół, a nawet miłość...Na szczęście Zabini i reszta mają wyczucie czasu. Dobrze tak Lucjuszowi ! Wszystko na raz ! I na koniec to tajemnicze zniknięcie Draco i Hermiony... <3 Cudowne.
    Teraz przez cały tydzień będę czekać tylko na rozdział. ;*
    Pozdrawiam i życzę weny.
    ~Eris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      W sumie, ja też zdziwiłam się, gdy wymyśliłam, że Draco ma zabić Harry'ego. Tak po prostu przyszło to do mnie, gdy pisałam ten rozdział xD
      Czy takie tajemnicze? Po prostu podszedł do Hermiony...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  5. ,,Za późno spostrzegł, jak okrutnym człowiekiem był Lucjusz Malfoy." - BYŁ? Jeśli czas nie jest błędnie użyty, to zaczynam skakać :')
    Bardzo współczuję Draconowi i Hermionie, jednak Blaise wzbudził w mnie tę emocję maksymalnie. Zrobił błąd, przez co stracił Pansy :(
    Coś czuję, że do końca nie mogli już uciec, bo wizja zapewne się sprawdzi...
    Czekam na next i pozdrawiam!
    Alice Lovegood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, rzeczywiście, błędny czas. Zaraz zmienię. Niestety, Lucek musi jeszcze nieco pożyć... ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  6. O juje o juje Hermiona go nie poznała. Szacun dla Draco, że wytrzymał to wszystko psychicznie. Gdy Pansy umarła to prawie się popłakałam. Blaise na pewno się bardzo zmieni ale nie dziwię się mu przecież ją kochał. Lucek jest strasznie wredny, mam go dosyć niech ktoś go w końcu zabije. Ostatni raz gdy błagałam tak o śmierś bohatera (Joffrey- Gra o Tron) to umarł na swoim ślubie. Na szczęście przysięga nie doszła dp skutku. Ślę buziaki i życzę dużo weny❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, Blaise się zmieni, ale nastawienie innych do niego raczej nie...
      Już tylko kilka rozdziałów do końca, więc i śmierć Lucka coraz bliżej ;)
      Pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  7. Huhu, sporo się tutaj wydarzyło jak widzę ^^
    Mam teraz ogromną satysfakcję z tego, że udało mi się odgadnąć postać, nad którą będzie płakał Blaise (To nie było raczej za trudne, ale satysfakcja jest!). Biedna Pansy, różdżki w górę...
    Zadanie powierzone Draco, przez swojego ojca nieco mnie zaskoczyło. Sądziłam, że Lucek będzie chciał zabić swojego syna, a to wszystko było pułapką. Chociaż... w tym opowiadaniu i to jest możliwe ^^
    Floo wróciła! Jupi! I to z "nową" mocą!
    W ogóle cieszę się, że tak szybko to wyjaśniłaś ^^
    No nic, czekam na next! ^^

    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko Lucek nie jest jednak aż takim szaleńcem i wiedział, że Draco może mu się przydać. Tylko dlatego chłopak jeszcze żyje ^^
      Flo musiała wiedzieć, jaką ma moc, żeby wykorzystać ją w kolejnym rozdziale :D
      Nie będziesz musiała długo czekać, bo wstawiam już za godzinkę ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)