piątek, 30 października 2015

Rozdział XVI - ,,Dramione - Utracona Przyjaźń"

Hej, kochani! 
16:59 - i obiecany rozdział (nie mogłam się powstrzymać, dałam minutę przed planowaną publikacją). Dedykowany jest Andromedzie, która swoimi cudownymi flomentarzami zawsze doprowadza mnie do śmiechu i daje nadzieję na spotkanie w przyszłości większej ilości psychofanów ;* Andromedo, mam nadzieję, że ten rozdział Ci się spodoba ;) 
Zanim jeszcze przejdziemy do sedna, kilka informacji: 
1. Ponieważ przez cztery dni siedziałam w domu i mi się nudziło, rozdział jest długi. Mam nadzieję, że się nie znudzicie. 
2. Z tego samego powodu, co wyżej, postanowiła zmienić co nieco na blogu. Dodałam dwie nowe zakładki: 
- z lewej strony ,,Newsy z nory Johanny Malfoy" - będę tam informować o dokładnej dacie publikacji rozdziału, a Wy będziecie mogli skosztować próbki mojego zrytego humoru (tak, tak, Bebilon i wspomaganie pracy mózgu...). 
- z prawej strony, pod tytułem ,,Dramione - Utracona Przyjaźń" możecie znaleźć spis treści, który przedtem figurował pod inną nazwa oraz spis bohaterów. Przedstawieni są tam ci, których udział w większym stopniu wpływa na fabułę. Nawet jeżeli ktoś pojawił się dopiero tylko raz, a figuruje w spisie bohaterów, możecie mieć pewność, że odegra jakąś rolę. W miarę dalszego pisania, postacie zapewne będą dodawane do tej zakładki. 
3. W tym rozdziale ponownie pojawiają się pewne dwie kobiety. Na początku miały być tylko epizodyczne, ale tak spodobało mi się pisanie o nich, że zostają na stałe ;) Możecie traktować je jak zwykłe niekanoniczne postacie, a ich podobizny znajdziecie w zakładce ,,Bohaterowie". 
4. Next w środę :*

Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale cztery dni siedzenia w domu, czytania i pisania nie wpłynęły korzystnie na moją psychikę ;P 
Zapraszam do czytanie i komentowania! 
Johanna Malfoy 
****** 


- Dziękuję, że zgodziłeś się tu ze mną przyjść – powiedziała Hermiona, krocząc korytarzami szpitala świętego Munga. Obok niej szedł Draco, cały rozpromieniony. Był niesamowicie zadowolony z faktu, że został całkowicie uniewinniony przez samą dyrektorkę Hogwartu. Podążał za dziewczyną, od czasu do czasu niby przypadkowo trącając jej dłoń, owiewając jej szyję swoim oddechem i wdychając zapach szpitalnych sal.
Zapomniał nawet o swoim ojcu – nie powinien, ale zapomniał. Wiedział, że niebezpieczeństwo nadal ciążyło na Hermionie i na nim, nie mógł jednak odmówić sobie tych kilku minut błogiej radości.
Ślizgonka podeszła do recepcji i wychyliła się przez ladę, by zwrócić na siebie uwagę jednej z pielęgniarek.
- Chciałabym odwiedzić mojego przyjaciela Ronalda Weasley’a – powiedziała.
- Nazwisko? – zapytała znudzonym głosem kobieta, po czym zaczęła przeglądać papiery, które przed nią leżały i popijać kawę z dużego niebieskiego kubka.
- Hermiona Granger.
- A pan? – nie zaszczyciła blondyna nawet jednym spojrzeniem.
- Dracon Malfoy.
Kobieta lekko drgnęła na dźwięk jego nazwiska i odstawiła kubek na biurko. Z przestrachem podniosła wzrok znad dokumentów.
- Dracon Malfoy? – zapytała drżącym głosem. Kilka jej koleżanek również odwróciło się w stronę Ślizgona i wpatrywało się w niego z mieszaniną ciekawości i strachu.
- Tak, nazywam się Dracon Malfoy. Mam nadzieję, że nie ma pani z tym żadnego problemu – powiedział ostro.
Lekko nachylił się nad ladą, na co pielęgniarka gwałtownie odskoczyła w tył. Rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak też myślałem – rzekł chłopak, po czym chwycił Hermionę za rękę i pociągnął w stronę korytarza.
Przez chwilę szli w milczeniu. Po jakimś czasie jednak Ślizgonka usłyszała coś, co brzmiało jak połączenie szlochu i sarknięcia. Dziewczyna pociągnęła Malfoy’a w swoją stronę, by ukazał jej twarz.
- Znowu to samo… Choć przez chwilę miałem nadzieję, ze będzie inaczej… - powiedział cicho.
- Wiem, że nie zabrzmi to pocieszająco, ale musisz się do tego przyzwyczaić, Draco – szepnęła Hermiona – Czasem przeszłość człowieka ciągnie się za nim całe życie…
Blondyn przystanął i oparł się plecami o ścianę korytarza. Zamknął oczy i zrobił kilka głębokich oddechów.
- Przepraszam… Nie chciałam cię urazić… - powiedziała dziewczyna ze skruchą i delikatnie odgarnęła kosmyki włosów z jego czoła.
- Nic.. nic nie szkodzi – powiedział cicho. Przytrzymał dłoń Ślizgonki i wtulił w nią twarz – Właśnie dlatego chciałbym użyć na sobie Oblivate… Żebym nie wiedział, jakie jest źródło tego wstrętu, który w nich widzę… Żebym sam go nie czuł…
Hermiona nie wiedziała, co zrobić. Wewnętrzne pokłady jej uczuć nakazywały przygarnąć Dracona do siebie i złożyć najczulszy pocałunek w dziejach całego świata, jednak zostały one zduszone przez stare nawyki, każące trzymać się na dystans. Dziewczyna stała obok Malfoy’a i delikatnie gładziła jego ramię, kompletnie nie wiedząc, co zrobić dalej. Nie miała żadnego pomysłu na pocieszenie chłopaka.
Blondyn lekko pociągnął nosem, po czym odsunął od swojej twarzy rękę Hermiony, uprzednio lekko ją całując. Otarł wierzchem dłoni oczy i przywołał na usta słaby uśmiech.
- Chodźmy już do tego twojego rudego koleżki. Jestem ciekawy, jak on zareaguje na mój widok.

Weszli do dużej sali szpitalnej. Przy dwóch naprzeciwległych ścianach stał rząd jednakowych białych łóżek. Na każdym z nich leżał pacjent. Jedni z nich wykrzykiwali zupełnie przypadkowe słowa, inni co chwilę wybuchali niekontrolowanym śmiechem, a pozostali po prostu wpatrywali się pustym wzrokiem w sufit lub członków rodziny, którzy przy nich czuwali.
Łączyła ich jednak jedna wspólna cecha – wszyscy nie postrzegali rzeczywistości tak, jak powinni.
Ron należał do ostatniej kategorii pacjentów. Już z daleka Hermiona widziała go, jak wpatruje się w pęknięcia na suficie w najodleglejszym kącie sali. Draco i Hermiona ruszyli w jego stronę, mijając po drodze Gilderoy’a Lockharta, ich byłego nauczyciela obrony przed czarną magią oraz Alicję i Franka Longbottomów, przy których siedział ich syn, Neville. Ślizgonka lekko uśmiechnęła się do Gryfona, a on odwzajemnił gest. Dzięki Ginny poznali się nieco lepiej i Hermiona wiedziała już, za co wszyscy jego znajomi tak bardzo go lubią – był odważny, prawy i niezwykle miły.
Stanęli przy łóżku Weasley’a. Chłopak wyglądał na niesamowicie małego pośród ogromu szpitalnej pościeli, pachnącej eliksirami uzdrawiającymi. Twarz rudego była blada, a lekko różowe usta układały się w błogi uśmiech. Jego błędny wzrok z sufitu przeniósł się na dwójkę Ślizgonów.
- Cześć, Ron – szepnęła Hermiona i usiadła na skraju łóżka. Draco stanął tuż za nią i oparł dłonie na jej ramionach.
- Cześć, Hermiono – powiedział, a na jego twarzy wykwitł jeszcze pogodniejszy uśmiech. Wyglądał tak łagodnie, ze Ślizgonka nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu zabijał on zwolenników Czarnego Pana – Cześć, Draco – zwrócił się w stronę blondyna.
Malfoy drgnął i chrząknął.
- Cześć, Ron – powiedział niepewnie. Nie spodziewał się, że Weasley, jego odwieczny wróg, będzie dla niego miły.
- Draco śmierciożerca? – zapytał rudy, jednak gdy wypowiadał te słowa, jego twarz nie wyrażała wstrętu obecnego u większości czarodziejskiej populacji. Blondyn po raz pierwszy spotkał osobę, która bez znajomości szczegółów jego sprawy umiała się do niego uśmiechnąć.
- Nie, Draco, nie jest śmierciożercą – powiedziała łagodnie Hermiona.
- Draco dobry? – domyślił się Weasley.
- Tak, Draco jest dobry – potaknęła dziewczyna, nieświadomie wypowiadając imię przyjaciela z czułością. Czuła swego rodzaju dumę z tego, że to właśnie Malfoy był informatorem podczas wojny i wypełniał o wiele niebezpieczniejszą pracę od aurorów – musiał udawać sługę Voldemorta, jednocześnie szpiegując go dla Zakonu.
Palce blondyna przesunęły się po jej ramionach. Ślizgonka na chwilę odwróciła się w jego stronę i zobaczyła czuły uśmiech, w który układały się jego usta.
- Bardzo się cieszę, że Draco dobry – powiedział Ron – Widzieliście Lavender?
Draco ze zdziwieniem otwarł usta i już chciał powiedzieć, że Brown przecież nie żyje, lecz Hermiona lekko uderzyła go w nogę i odezwała się pierwsza:
- Oczywiście, że się z nią widzieliśmy – potwierdziła i uspokajająco pogładziła rudego po dłoni.
- Wszystko u niej dobrze?
- Tak, wszystko dobrze. Kazała przekazać ci pozdrowienia – powiedziała, a na twarzy Rona wykwitł kolejny promienny uśmiech.
- Mam nadzieję, że gdy tylko wyjdę ze szpitala, zobaczę się z nią – szepnął.
- Na pewno, Ron. Na pewno – obiecała, a w oczach zalśniły jej łzy. Weasley wyglądał tak niewinnie, gdy jego twarz była rozświetlona nadzieją na ponowne ujrzenie ukochanej. Chłopak jeszcze chwilę ciepło wpatrywał się w swoją przyjaciółkę i Malfoy’a, po czym jego głowa opadła na poduszki. Z ust, nadal ułożonych w uśmiech, zaczęło wydobywać się ciche pochrapywanie, a klatka piersiowa miarowo się unosiła. 
Ślizgonka sięgnęła ręką do twarzy rudego i lekko pogłaskała go po policzku. Usłyszała, jak chłopak wyszeptał przez sen ,,Lavender” i jej oczy jeszcze bardziej się zeszkliły. Nie mogła uwierzyć w to, że los aż tak źle potraktował Rona.
- Hermiono… Musimy już iść – szepnął do jej ucha Draco. Chwycił ją za ramiona i delikatnie podniósł ze skraju łóżka.
- Jasne, już się zbieram – powiedziała i pospiesznie otarła oczy. Nie chciała, by Malfoy widział jej łzy.
- Co się stało z Weasley’em? – zapytał cicho blondyn.
- Nie umiał poradzić sobie ze śmiercią Lavender. Molly zgodziła się, byśmy oddali go do Munga. Miał zostać tutaj tylko do końca wakacji, jednak magomedycy stwierdzili, że jego stan jest zbyt poważny. Na pewno zostanie tutaj przez cały rok szkolny, jak nie dłużej.
Niemal jednocześnie zerknęli w stronę spokojnie śpiącego Rona.
- Wiesz co? – zapytał zamyślonym głosem blondyn – Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale… naprawdę szkoda mi Weasley’a.

Wychodzili z sali, gdy Hermiona zderzyła się w drzwiach z wysokim chłopakiem. Już chciała burknąć coś o tym, że ludzie, którzy chodzą na oślep, są żałośni, gdy ten odwrócił twarz w jej stronę. 
Czarne włosy.
Zielone oczy.
Okrągłe okulary.
Blizna.
Harry.
- O, cześć – bąknęła niepewnie, w jednej chwili tracąc cały rezon. Odruchowo zrobiła krok w tył, a jej plecy oparły się o umięśnioną klatkę piersiową Dracona, który stał tuż za nią.
- Witaj, Hermiono – powiedział na pozór normalnym głosem, raz po raz groźnie spoglądając na Malfoy’a – Czy moglibyśmy porozmawiać? Sami – położył nacisk na ostatnie słowo.
- Oczywiście – potaknęła Ślizgonka i odwróciła się w stronę blondyna – Draco, zaczekaj na mnie przy wyjściu – poprosiła go.
Malfoy niepewnie spojrzał na swoją przyjaciółkę i jej chłopaka, po chwili jednak spełnił prośbę dziewczyny. Jeszcze kilka razy nerwowo odwracał się za siebie, po czym zniknął za zakrętem korytarza.
- Hermiono… - zaczął poważnym tonem Potter – Ja… chciałbym przeprosić cię za wczoraj – powiedział ze skruchą. Zrobił pauzę, po czym kontynuował – Po prostu… nie byłem przygotowany na to, że utrzymujesz kontakty z Malfoy’em. Myślałem, że pomiędzy wami już wszystko skończone…
- Harry, Draco to mój przyjaciel. Bardzo go lubię i nie mam zamiaru rezygnować z kontaktów z nim. Nie jest już śmierciożercą, więc nie widzę żadnego powodu, który mógłby mnie ograniczać – rzekła spokojnie Ślizgonka.
- Wiem, wiem… Hermiono? Czy wybaczysz mi? – zapytał niepewnie – Wiem, że zachowałem się…
- … żałośnie – dokończyła za niego Hermiona.
- Naprawdę uważasz, że do mojego zachowania należy przyczepić etykietkę z twoją najgorszą inwektywą? – spytał z uśmiechem na ustach, jednak jego głos nadal brzmiał niepewnie.
- Oczywiście, Potter. Zasługuje pan na trolla – powiedziała, udając głos profesor McGonnagall.
Harry zrobił tak skruszoną minę, że nie mogła powstrzymać się od nachylenia się nad nim. Pomyślała o tym, że przecież obiecała sobie wybaczyć Wybrańcowi, jeżeli tylko i on będzie tego chciał.
- Oczywiście, że ci wybaczam, Harry. Jak mogłabym postąpić inaczej? – zapytała cicho.
Usta Pottera ułożyły się w radosny uśmiech, który natychmiast przywarł do warg Hermiony. Gryfon i Ślizgonka pocałowali się namiętnie, zapominając o wszystkich błędach, które popełnili. Już nie liczył się wybuch gniewu i kłamstwa, byli tylko oni.
- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam – wyszeptał Harry w jej usta – Gdy zobaczyłem go w twojej łazience…
- Może po prostu już o tym nie mówmy? – zaproponowała dziewczyna.
- Tak, jutrzejsza rozprawa na pewno pozwoli nam zapomnieć – nagle spochmurniał.
- Jutrzejsza rozprawa? – zdziwiła się Hermiona.
- Jak to? Nie dostałaś listu z ministerstwa?

***
,,Droga Panno Granger!
Informujemy Panią, że jutro o godzinie 1100 w Wielkiej Sali Wizengamotu odbędzie się rozprawa, która dotyczyć będzie naruszenia Paragrafu 13. Statutu Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów przez pana Harry’ego Pottera. Pani obecność na tej rozprawie jest konieczna, gdyż została Pani powołana jako świadek popełnionego przestępstwa.  
Z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii”

***
- Nie wierzę, jak mogli oskarżyć Harry’ego o coś takiego! – złościła się Hermiona.
- Być może dlatego, że użył zaklęcia przy setkach mugoli? – zasugerował Draco z lekkim sarkazmem.
- Ale przecież nie ma na sobie namiaru! Jak go wytropili? – denerwowała się Ślizgonka. Stawiała duże kroki, by szybko dostać się do Ministerstwa Magii.
- Może Potter cię okłamał i tak naprawdę nie skończył jeszcze siedemnastu lat? – zażartował Malfoy, jednak powstrzymał się przed dorzuceniem kolejnej kpiny, gdy poczuł na sobie mordercze spojrzenie Hermiony – Tak naprawdę dostali powiadomienie dlatego, że w dużym skupisku mugoli użyto czaru. Potem nietrudno już było stwierdzić, który czarodziej to zrobił. Aktywność każdej różdżki jest rejestrowana w Biurze Niewłaściwego Użycia Magii.
Szybko przemieszczali się ulicami Londynu, skrzętnie ukrywając swoje prawdziwe uczucia. Hermiona kroczyła z maską gniewu, zaś Draco – obojętności. Tak naprawdę oboje byli jednak niezwykle zdenerwowani, bo wiedzieli, że ten dzień może zadecydować o ich przyszłości.
Wybierali się do Wizengamotu – dziewczyna, by bronić Wybrańca, blondyn, by oskarżyć ojca.
Znaleźli się przy budce telefonicznej, która miała przenieść ich do ministerstwa. Weszli do niej, a na tarczy telefonu wystukali odpowiednią sekwencję cyfr. Przekazali pracownicy urzędu swoje dane oraz powód przyjścia, a budka zapadła się pod ziemię i w ekspresowym tempie przewiozła ich na poziom B8, na którym znajdował się główny hol. Draco i Hermiona przeszli obok Fontanny Magicznego Braterstwa oraz rzędu kominków podłączonych do Sieci Fiuu i udali się w stronę informacji oraz Biura Bezpieczeństwa. Pracownicy sprawdzili ich różdżki, po czym wskazali poziom, na którym znajdowała się Wielka Sala Wizengamotu.
Podeszli do jednaj z wind i weszli do niej razem z trójką urzędników – Cuthbertem Mockridgem, Arnoldem Peasegoodem oraz Johnem Dawlishem.
- Draco Malfoy? – zapytał Dawlish – Co u ciebie słychać? Doszły mnie słuchy, że Lucjusz wnosi o uniewinnienie.
- Właśnie idę zeznawać w tej sprawie – odparł blondyn. Rozmawiał z aurorem tak swobodnie, jakby znali się od zawsze.
- Popierasz ojca? – spytał niepewnie John.
- Oczywiście, że nie – prychnął Draco – Musiałbym upaść na głowę. Powiem przewodniczącemu wszystko tak, jak było – że Lucjusz i Narcyza nie byli do niczego zmuszani i służyli Voldemortowi z własnej woli.
Mimo że wojna już się skończyła, Peasegood i Mockridge drgnęli na dźwięk pseudonimu Toma Riddle’a.
- Zuch chłopak. Wiedziałem, że zostaniesz po naszej stronie. Szkoda, ze sam nie mogę zeznawać – auror poklepał Malfoy’a po jasnej czuprynie, po czym pożegnał się ze wszystkimi i wysiadł na IV poziomie.
Zaraz po nim, na kolejnych dwóch piętrach, wysiedli urzędnicy ministerstwa, pozostawiając Dracona i Hermionę samych.
- Znasz Johna Dawlisha? – zapytała Ślizgonka zaraz po tym, jak winda ruszyła w dalszą podróż.
- Tak, to jemu najczęściej przekazywałem informacje o śmierciożercach. Po kilku miesiącach wspólnej pracy dosyć się zakolegowaliśmy.
- Dlaczego, skoro wie tyle o twoich rodzicach, nie może zeznawać w ich sprawie? – zainteresowała się dziewczyna. Winda właśnie zatrzymała się na poziomie VII.
- Zna ich tylko z opowieści, a świadkiem w ich sprawie mogą być ludzie, którzy mieli z nimi bezpośredni kontakt… - nie zdążył dokończyć zdania, bo do windy właśnie wkroczyły dwie rude osoby.
- Hermiono! – krzyknął pan Weasley, w czym zawtórował mu jego syn, Percy. Ślizgonka poczuła, jak ramiona mężczyzn miażdżą ją w czułym uścisku.
- Pan Artur! Percy! – powiedziała radośnie i odwzajemniła uścisk.
- Hermiono, koniecznie musisz dziś do nas wpaść. Mama piecze swoje słynne czekoladowe babeczki – zawiadomił entuzjastycznie Percy z błyskiem w oku.
- Postaram się do was wpaść, jak tylko dzisiejsza rozprawa nie pochłonie całego mojego dnia. Może wezmę ze sobą Harry’ego, babeczki pani Weasley na pewno poprawią mu humor – powiedziała Hermiona.
- Ach, no tak, to ta sprawa o użycie czarów wśród mugoli… - Artur pokręcił głową – Mam dziwne obawy, że tym razem Wizengamot nie odpuści Harry’emu tak łatwo…
Hermiona głośno przełknęła ślinę.
- Ale bądźmy dobrej myśli – mężczyzna lekko się uśmiechnął – w każdym razie zapraszamy was z Harrym na babeczki Molly. O, jest z nami pan Malfoy – zwrócił się mężczyzna do blondyna – Miło pana spotkać.
O ile mina Percy’ego była dosyć niepewna, gdy wymieniał uścisk dłoni z Draconem, o tyle pan Weasley był pełny uprzejmości. Nie gardził Malfoy’em i traktował go jak równego sobie, mimo jego niezbyt pochlebnej przeszłości.
- Słyszałem, że ma pan wielkie zasługi w tym, że wygraliśmy wojnę – powiedział Artur – Aurorzy już widzą pana w swoich szeregach.
- Nie wiem, czy miałem aż takie zasługi… - powiedział lekko zawstydzony Draco – Robiłem po prostu to, co uważałem za słuszne. A teraz i tak większość czarodziejów ma mnie za zwykłego śmiecia, który zmienił stronę, by nie wylądować w Azkabanie – mruknął.
- Niestety, tak już w życiu bywa, panie Malfoy – westchnął pan Weasley – Niech pan jednak pamięta, że zawsze ma pan wsparcie ze strony ludzi, którzy znają prawdę o panu – dodał pokrzepiająco.
Winda zatrzymała się na poziome IX. Czwórka czarodziejów wysiadła z niej i wyszła na korytarz prowadzący do Departamentu Tajemnic.
- Jeżeli pan chce, panie Malfoy, oczywiście i pan może przyjść dzisiaj na babeczki mojej żony – uśmiechnął się Artur.
- Z wielką chęcią, panie Weasley. Mam jednak do pana jedną prośbę – niech pan mówi do mnie po imieniu. Inaczej czuję się tak… - zawahał się - … niezręcznie.
- Oczywiście. Będę o tym pamiętać, Draco.
Ślizgoni pożegnali się z rudymi członkami rodziny Weasley’ów i skierowali się w stronę schodów, które prowadziły na poziom X. 

- Wiesz co? – zapytał blondyn, zanim wszedł na salę rozpraw – Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale… Weasley’owie są naprawdę mili.
Trzęsącymi się dłońmi zamknął drzwi do Wielkiej Sali Wizengamotu, a Hermiona uśmiechnęła się do siebie na myśl, ze słyszała już podobne słowa z jego ust.

***
Czas dłużył się niemiłosiernie. Dwa kwadranse, podczas których Draco składał swoje zeznania przeciwko Lucjuszowi, wydawały jej się dwiema dobami. Hermiona próbowała zabić nudę, wymieniając nazwiska wszystkich dyrektorów Hogwartu, ingrediencje potrzebne do sporządzenia Wywaru Żywej Śmierci oraz daty poszczególnych wojen z goblinami – nic nie pomogło. Wciąż nerwowo spoglądała na drzwi Wielkiej Sali Wizengamotu, z której powinien wyjść Draco oraz na schody, którymi miał przyjść Harry.
W końcu, gdy blondyn pojawił się na korytarzu, Ślizgonka wypuściła powietrze, które przez dłuższy czas zatrzymywała w płucach.
- Jak poszło? – zapytała nerwowo.
- Całkiem dobrze – Draco usiadł obok dziewczyny – Wygląda na to, że przewodniczący Wizengamotu mi wierzy, ale…
- Ale?...
- Ale jestem jedynym świadkiem, który zeznaje przeciwko moim rodzicom – westchnął.
- Myślisz, że uda im się uniknąć kary? Że będą mogli wieść normalne życie? Twoi rodzice, Rudolf Lestrenge, Amycus i Alecto Carrowowie, Thorfin Rowle i Blaise Zabini? – spytała cicho.
- Wygląda na to, że tak…
Szybkie kroki poniosły się echem po korytarzu, a następnie oczom Ślizgonów ukazał się Harry Potter. Miał na sobie swoje standardowe ubrania – sprany t-shirt i dżinsy. Wyglądał, jakby biegł – miał przyspieszony oddech i włosy w nieładzie.
- Hej – powiedział, dysząc i pocałował Hermionę w usta – Nie spóźniłem się, prawda? – spytał z nadzieją.
- Nie, dopiero za chwilę będziemy wchodzić – uspokoiła go dziewczyna. Zobaczyła, że Wybraniec ze zdziwieniem zerka na Malfoy’a – Draco zeznawał dziś w sprawie swojego ojca, dlatego jest ze mną.
Z Wielkiej Sali Wizengamotu wychyliła się urzędniczka:
- Panie Potter, panno Granger, jesteście proszeni na salę rozpraw.

Stanęli pośrodku. Nad nimi wznosił się rząd ław, w których siedzieli czarodzieje odziani w długie togi. Na honorowym miejscu zasiadł Connor McCrowd, obecny przewodniczący Wizengamotu.
Harry spoczął na niewielkim krześle znajdującym się tuż przed sędzią, zaś Hermiona udała się w stronę ławy dla świadków. Na sali panowała cisza zakłócana sporadycznymi kichnięciami lub kaszlnięciami.
Mijały minuty – jedna, dwie… dziesięć. Urzędnicy siedzący w Wielkiej Sali Wizengamotu bez słowa wpatrywali się to w Harry’ego, to w Hermionę. Nic nie zostało powiedziane – nie padło żadne oskarżenie, nie zapoznano nikogo z treścią akt sądowych.
Wybraniec lekko chrząknął.
- Przepraszam, ale… kiedy rozpocznie się rozprawa? – zapytał niepewnie.
- Musimy poczekać jeszcze na dwóch ważnych świadków – wytłumaczył chłodno Connor McCrowd.
Znów zapadła cisza. Hermionie echem odbijało się w uszach cichutkie tykanie zegarka, który nosiła na przegubie. Pomyślała, że wystarczy jeszcze chwila, by wyszła z Wielkiej Sali Wizengamotu z trzaskiem drzwi.
I wtedy usłyszała to – odgłosy śmiechu, które dobiegały z korytarza na poziomie X. Dość szybko zbliżały się do sali rozpraw, razem z równie głośnym stukotem butów na wysokich obcasach.
- Już jesteśmy! – usłyszeli wszyscy zebrani. Gwałtownie odwrócili się w stronę źródła radosnych parsknięć śmiechu.
Hermionie niemal opadła szczęka, gdy zobaczyła, że kobiety stoją tak blisko niej. Mogłaby podbiec do nich, a żaden ochroniarz nie stanąłby na jej drodze.
Isa ubrana była w buty na nieziemsko wysokim obcasie, krótką czarną sukienkę oraz futro zarzucone na ramiona. Oczy podkreślone miała tak ogromną ilością kredki, że wyglądała jak panda.
Kwiecista koszula Florence włożona była do rozkloszowanych spodni o wysokim stanie. Na nogach miała bordowe buty na grubych obcasach, a całość kreacji wieńczyły wisiorki, brzęczące na jej szyi oraz czarny kapelusz z dwoma piórkami.
Mimo że były czarownicami, nie pasowały do Wielkiej Sali Wizengamotu. Ich kolorowe stroje wyraźnie odznaczały się na tle ciemnych szat urzędników. Twarze kobiet wyrażały radość, której trudno było się doszukać w pracownikach Ministerstwa Magii. Jedyną rzeczą, jaka łączyła Flo i Isę z resztą czarodziejów były różdżki, które trzymały w dłoniach.
- Harry Potter! – krzyknęła ruda – Czyli naprawdę byłeś na moim koncercie. Myślałam, że tylko wydaje mi się, że widzę cię w tłumie – razem z Isą podeszła do Wybrańca i zaczęła ściskać jego dłoń – To taki zaszczyt dla mnie, że osobiście mogę poznać Chłopca, Który Przeżył!
- To ja cieszę się, ze mogę poznać panią – powiedział Harry, lekko zdziwiony otwartością kobiety.
- Ach, Potter, nie wygłupiaj się, mów do mnie Florence. Nie jestem przecież aż tak dużo od ciebie starsza, byś musiał mnie tytułować – zaśmiała się – Mam przecież tylko dwadzieścia pięć lat!
- Dwadzieścia dziewięć – blondynka szturchnęła przyjaciółkę w bok.
- Siedź cicho, Isa, właśnie próbuję się odmłodzić. Poza tym, kończę dwadzieścia dziewięć lat dopiero za dwa dni – obruszyła się i również uderzyła kobietę.
Hermiona była zachwycona pokładami pozytywnej energii, które drzemały w artystkach. Były otwarte, radosne i nie przejmowały się zniesmaczonymi spojrzeniami urzędników.
- Dobrze, panny Welch i Summers już przybyły, możemy więc oficjalnie zacząć rozprawę – powiedział chłodno Connor McCrowd, dając tym samym do zrozumienia, że nie wytrzyma już ani jednego wybuchu śmiechu.  
Florence i Isa zajęły miejsca obok Ślizgonki, a przewodniczący Wizengamotu bez jednego zająknięcia przeczytał akt oskarżenia, który mówił o tym, że Harry Potter złamał Paragraf 13. Statutu Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów.
- Panie Potter, czy przyznaje się pan do popełnionego przestępstwa? – zapytał przewodniczący.
- Tak, ale… - urwał, uświadamiając sobie, że jego ton głosu zbyt przypomina rozkapryszone dziecko. Odchrząknął i zaczął jeszcze raz, pewniej – to wszystko nie tak. Owszem użyłem czaru, ale nie sądzę, by wzbudziło to wielkie zdziwienie. Na sali wszyscy obrzucali się brokatem, jestem pewien, że nikt nie połączył mojej fontanny z magią – dodał niewinnie.
- Jakiego zaklęcia pan użył? – dociekał mężczyzna.
- Muncando.
- Muncando? Nie znam go… Mógłby pan przybliżyć mi źródło, z którego je pan poznał?
Harry przełknął ślinę. Wiedział, że musi zachować zimną krew i nie wydać bliźniaków Weasly, którzy wymyślili tę formułę. Ministerstwo karało osoby, które nie zgłaszały nowych zaklęć do rejestru, Potter nie chciał więc, by George miał kłopoty przez jego bezmyślność. 
- Nie pamiętam – wzruszył ramionami – Chyba przeczytałem je na marginesie jakiegoś podręcznika.
Przewodniczący Wizengamotu spojrzał na niego z niedowierzeniem, jednak nie dociekał. Zadał Harry’emu kilka pytań, po czym pozwolił mu zasiąść na ławie oskarżonych.

- Świadek Florence Leontine Mary Welch.
Kobieta była ostatnią przesłuchiwaną oraz nadzieją Hermiony. Connor McCrowd tak umiejętnie manipulował wypowiedziami zebranych oraz pytaniami, które zadawał, by każdy zebrany nieświadomie pogrążał Pottera. Sama Ślizgonka dała się nabrać na grę przewodniczącego i nim zdołała się zorientować, powiedziała o kilka słów za dużo. Kilka słów, które mogły zadecydować o losie jej chłopaka.
-  Nie martw się, Flo na pewno wyciągnie z tego Pottera – Isa uspokajająco poklepała Hermionę po dłoni – Wychodziła już z nie takich oskarżeń obronną ręką.
- Connor, ten chłopiec nic nie zrobił! Po prostu zabrał swoją dziewczynę na koncert i chciał, by dobrze się bawiła! Nie mów mi, że nigdy nie chciałeś sprawić przyjemności swojej ukochanej! – powiedziała z pasją kobieta, odrzucając swoje rude włosy.
- Niereformowalna – mruknęła Isa z uśmiechem – Zawsze, gdy jesteśmy na rozprawie, przypominam jej, by nie mówiła do sędziego po imieniu. Nie wiem, dlaczego, ale bardzo ich to denerwuje. A ona nigdy mnie nie słucha.
Hermiona zdusiła parsknięcie śmiechu.
- Panno Welch, może przejdzie pani do rzeczy? – zaproponował chłodno przewodniczący Wizengamotu.
- Dobrze, dobrze, Connor, już mówię, jak było – powiedziała, a sędzia zaczerwienił się z wściekłości, gdy znów użyła jego imienia – Więc stałam na scenie i śpiewałam… Isa, co ja wtedy śpiewałam? – zwróciła się do przyjaciółki.
- To nieważne – rzekł przez zaciśnięte zęby McCrowd.
- Śpiewałaś chyba ,,You’ve got the love” – podpowiedział blondynka.
- Tak, to był ten utwór! Więc śpiewałam ,,You’ve got the love”… to miał być już koniec setlisty, ale wtedy poczułam, że kolejna fala brokatu wlewa się na scenę. Najpierw myślałam, że Polacy po prostu przynieśli ze sobą jakiś miotacz brokatu i byłabym skłonna w to uwierzyć. Naprawdę, przysięgam! – dwa razy uderzyła się w lewą stronę klatki piersiowej – Zorientowałam się, że to czar po tym, gdy zauważyłam Pottera i jego różdżkę w tłumie. Myślę, że mugole w ogóle nie zwrócili na to uwagi, byli przyzwyczajeni do takich akcji na moich koncertach. Przecież sama używam tego zaklęcia – wzruszyła ramionami.
- Używa go pani?
- No jasne, Connor, a jak myślisz, kto jest jeszcze tak stuknięty, by wymyślać zaklęcia wywołujące fontannę brokatu? – zaśmiała się, świetnie ukrywając kolejne kłamstwo – Harry musiał po prostu znaleźć mój stary podręcznik, w którym zapisałam to zaklęcie.

Connor McCrowd ze zmęczeniem otarł czoło. Przesłuchiwanie Florence Welch jak zwykle wyprowadziło go z równowagi. Miał nieprzyjemność spotkać się z nią już kilka razy zanim został przewodniczącym Wizengamotu. Rozprawy, które odbywały się z jej udziałem, zawsze pełne były takich incydentów, jak śpiewanie a capella utworów FATM, wspinanie się po ławach sędziów i rzucanie niekontrolowanych uroków na wszystkich zebranych. 
- I co, Connor, czy w końcu przekonałam cię, że ten chłopiec nie zrobił nic złego? – zapytała ruda po piętnastu minutach i stanowczo oparła swoje dłonie na barierkach, które odgradzały ją od mężczyzny. 
- Panno Welch, podczas tego przesłuchania przyznała się pani do chyba piętnastu wykroczeń – powiedział chłodno, nie chcąc odpowiadać na pytanie kobiety.
- Ale nie możesz mnie przymknąć, bo zaraz wyruszam w How Big Tour! - wzniosła ręce wysoko w górę, a sędzia zadrżał, bojąc się, że kobieta zaraz zacznie tańczyć - By odwołać wszystkie koncerty, musielibyście powiedzieć mugolom o tym, że przebywam w Azkabanie. A wtedy zapewne złamaliście jakiś paragraf – dodała i zmrużyła oczy.
Sędzia westchnął.
- Kto jest za uniewinnieniem Harry’ego Pottera? – zapytał sztywno.
Większość urzędników, razem z sędzią, podniosła ręce.
Florence z triumfującym uśmiechem odwróciła się w stronę Hermiony i Isy.
- A nie mówiłam? Zawsze tak zdenerwuje przewodniczącego, że ten robi wszystko, co tylko ona chce, byleby tylko Florence przestała świergotać mu nad uchem – szepnęła blondynka.

***
W końcu opuścili Wielką Salę Wizengamotu.
- Widziałaś te jego miny, gdy zeznawałam? – Florence wybuchła śmiechem.
- Bezcenne! – zawtórowała jej Isa.
Kobiety zwijały się ze śmiechu, w czasie, gdy Draco podszedł do Hermiony i Harry’ego.
- I jak tam? – zapytał blondyn.
- Oczyszczony z zarzutów – powiedziała zadowolona Ślizgonka – A to wszystko dzięki Florence.
- Nie ma za co, kochani, zdenerwowanie Connora to była dla mnie czysta przyjemność. Uwielbiam widzieć jego czerwone ze złości policzki, wyglądają wtedy jak dwa dorodne jabłka z sadu moich rodziców  – powiedziała ruda i podeszła do uczniów Hogwartu, ocierając łzy śmiechu – Szczególnie, jeżeli mogłam przy tym uratować tyłek najsławniejszego czarodzieja – powiedziała do Wybrańca, po czym spojrzała na Dracona – Widziałam cię na okładce Proroka Codziennego… - rzekła i zamyśliła się.
- Dracon Malfoy – przedstawił się blondyn.
- No tak, Dracon Malfoy! – klepnęła się w czoło, po czym wyciągnęła rękę w jego stronę – Najseksowniejszy czarodziej naszych czasów – mrugnęła do niego okiem, na co ten oblał się rumieńcem.
- Flo, opanuj się, to zakrawa na pedofilię – mruknęła Isa.
- Hej, mówię tylko to, co słyszałam od innych czarownic. A ty? Co o tym myślisz Hermiono? – zapytała się Ślizgonki.
Dziewczyna zrobiła głęboki wdech i gorączkowo zaczęła zastanawiać się, jak odpowiedzieć. Nie wiedziała, co powiedzieć, by nie urazić Dracona, a jednocześnie nie dać Harry’emu kolejnego powodu do zazdrości.
- Wiecie co? A może wszyscy wybierzemy się do Weasley’ów na czekoladowe babeczki Molly? – zaproponował szybko blondyn.
Wszyscy ochoczo potaknęli, a Hermiona tylko z wdzięcznością popatrzyła się w stronę chłopaka, który ocalił ją od odpowiedzi.    

23 komentarze:

  1. No i muszę napisać kolejny potok moich ochów I achów, a więc! Super rozdział - boski, ciekawy, niesamowity, wciągający, świetnie napisany i w ogóle nie nudny! Wszytko się tak płynnie i łatwo czyta, wspaniale wszytko opisujesz - dokładnie, ale jak wcześniej napisałam, napewno nie nudno :) no i jeszcze muszę napisać że wygląd bloga zmienia się coraz lepsze. Niesamowicie doceniam też to że odpowiadasz chyba na każdy komentarz, naprawdę fajnie bo np. dla mnie dużo znaczy to że zawsze czytasz moje wypociny *^-^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Odpowiadam na każdy komentarz dlatego, że wiem, jaka to przyjemność zobaczyć, że autor/autorka zwrócił uwagę na moje słowa. Komentarze dla mnie bardzo motywujące i po prostu nie chcę, byście czuli się niezauważani :*
      Jeszcze raz bardzo dziękuję! ;) J. M.

      Usuń
  2. Pisze ten komentarz po raz trzeci. To irytujące że za każdym razem gdy chciałam go opublikować wyłączał mi się internet. Rozdział świetny, ciekawy, inspirujący. Ale dlaczego pogodziłaś Potter'a i Hermi? Dlaczego pytam się? Draco uroczy jak zwykle zresztą. Rozwalił mnie tekst Flo "No tak, Dracon Malfoy! [...] Najseksowniejszy czarodziej naszych czasów". Jednak zrobiło mi się żal Rona, to smutne że tak się załamał po śmierci Lavender. Czekam na naxta. Pozdrawiam i życzę weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Co do Pottera i Hermiony: powiem tak - czasem, zamiast wprowadzać wątki, które się lubi, warto dać te, których się nie lubi, by na końcu zamieścić te, które się kocha (wiem, że tyle powtórzeń, ale nie wiem, jak to ująć).
      Tak, i właśnie po tym tekście postanowiłam, że Flo i Isa zostają z nami na stałe! ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  3. Ach! Rozdział świetny! Długo wyczekiwałam na ten rozdział, a jak już przyszedł piątek kompletnie straciłam poczucie czasu i jestem dopiero teraz :(
    RozdZiał świetny, boski, wspaniały i ogólnie mega!
    No więc, tak myślałam, że pogodzisz Harrego i Hermionę, ale do końca miałam jeszcze maleńką nadzieję, że tak się nie stanie, no ale trudno, pisanie wymaga poświeceń!
    O jej! Ron! Jak mi go szkoda! Nie sądziłam, że będzie z nim aż tak źle...
    I na koniec.... lucjusz (specjalnie tak napisane) o jezu, jak ja go nienawidzę. Wydaję mi się, że zostanie uniewinniony, no bo musi wykonać ten swój niecny plan. Ale mam nadzieję, że i tak prędzej czy później trafi do Azkabanu , albo po prostu zdechnie.
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    A.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Tak jak napisałam wyżej - czasem warto wprowadzić coś czego się nie lubi, by zakończyć czymś, co się kocha (o, teraz ładnie wyszło).
      Ach, tak, nasz Lucek to ma jednak łeb do planów :P sprytna z niego sztuka.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  4. Bardzo dziękuję! Na pewno zajrzę na Twojego bloga ;)
    Również pozdrawiam! J. M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że dopiero teraz! Ale nabrałam nawyku, który polega na tym, że czytam wszystko w weekend. Czasem po prostu nie mam czasu w tygodniu...
    Rozdział świetny! Pomimo tego, że długi czytało mi się go szybciej niż jakikolwiek inny ^^ Po prostu nieziemski! Strasznie szkoda mi Ron'a. A Herrego lubię coraz mniej xd
    Wydaje mi się taki... strasznie gwałtowny i nieprzewidywalny. Za to jak tylko myślę o Dracon'ie... On jest taki zakochany w Grenger. Widać to po każdym geście jaki wykonuje. W każdym słowie, które wypowiada jest jakaś część jego miłości. A ona się upiera na tego Wybrańca no!!! xd
    Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwo weny!!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że odbierasz tak Harry'ego, bo to znak, że mój plan się powiódł ;) (plan zniszczenia mu życia, mwahahahaha ^^)
      Tak cudownie napisałaś o Draconie! Jeju, trzeba to zapisać!
      Również pozdrawiam ;* J. M.

      Usuń
  6. Woow, kolejny świetny rozdział. Niby długi, a jednak jak się go czyta to migiem. Co tylko świadczy o cudowności i lekkości tego rozdziału.
    Rozprawa opisana była bardzo realnie. Nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie tej sceny ^^

    Biedny Mon-Ron... Jak ja mu współczuję. Jak nigdy, fajnie że chociaż tutaj nie jest głupkiem, jak w innych historiach tego rodzaju ^^ Łamiesz "Stereotypy" ;D haha

    No i Harry... Dobrze, że chociaż póki co pogodził się z Hermioną. ^^ ( Chociaż jestem całym sercem za Draco ;p)
    A zdecydowanie największym zaskoczeniem było spotkanie młodego Malfoy'a z panem Weasley'em. Chociaż tutaj udało się zakopać topór wojenny. ^^
    I to "Najseksowniejszy czarodziej naszych czasów" Epicki cytat!

    Przepraszam, że taki lichy komentarz, ale jestem trochę... zmęczona (xD) po imprezie halloweenowej ;D
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      W sumie i mnie znudziło się czytać o głupim Ronie i wspierającym Hermionę Harrym. Ciekawiej było zamienić role i nadszarpnąć trochę reputację Pottera :P
      Jeju, nie wiedziałam, że tekst Flo zyska tyle fanów ^^
      Ach tak, te imprezy halloweenowe robią z człowiekiem dziwne rzeczy...
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  7. A więc na początek przepraszam.... Ale jak mam być szczera nie nadążam...tak więc siedzę... Czytam książkę na konkurs z polskiego i stwierdzam że trzeba nadrobić zaległości;) No więc absolutnie nie mam czasu.... Więc możliwe że ja będę czytała na bieżąco a komentarz będzie co trzy rozdziały... Możliwe że będę czytała z dwu tygodniowym opóźnieniem o 1:30... Ale kończąc już moje wyżalenia..
    Świetne rozdziały, dużo opisów, ale bardzo przyjemnie i płynnie je się czyta (mówi ta która nie znosi opisów) Draco... Jak zwykle Ach... XD
    Dobra kończę.
    Buziaki, kocham, życzę weny :*
    PS. Zapewne miałam coś jeszcze napisać.... Ale ja i moja skleroza... Na początku...
    A ta znowu zaczyna swoje ~Ellie
    Jak ktoś nie chce to nie czyta ! A ty się zamknij... !~ja
    Wracając, miałam świetną pamięć ale otaczają mnie ludzie ze sklerozą taką że głowa boli... I się chyba zaraziłam XD~Ja
    Haha jakie śmieszne... Czyż nie o taki efekt ci chodziło ??? ~Ellie
    Nie! I czy ja ci czegoś nie powiedziałam??? Won! Cóż ale to i tak koniec komentarza więc El ładnie się pożegnaj!~Ja
    Papa! Ale!~Ellie
    Czy kiedyś będzie bez ale???~ja
    Ciii... Mówi mi żebym nie przerywała a sama co? A o czym to ja?~Ellie
    Nie mówiłam z tą sklerozą??? A ty wykrzyknęłaś "Ale!"~Ja
    Aaa... Ale! Nie zapominajmy o Panu Upierdliwym! Też się pożegnaj!
    Witam... Żegnam ~Will
    A przed państwem wystąpił William, Will, Pan Upierdliwy lub jak kto woli Chłopak Elsy... O którym nie wie co myśleć *teatralne westchnięcie*~Ja
    Ej! Ja z tym Głuptakiem?!~Ellie
    Ja tu nadal jestem~Will
    Dobra! Koniec! Papa! *posyłam buziaki*~Ja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Nie ma sprawy, rozumiem brak czasu ;) konkurs przedmiotowy z polskiego, jak mniemam?
      Ach, ten PS doprowadził mnie do łez :') I jeszcze Will ♡
      Pozdtawiam! J. M.

      Usuń
  8. Jejku jest cudowny :) na całe szczęście Harry i Draco nie wydali się w bujke ;) Uwielbiam każde Twoje opisy, dialogi i akcje ^^
    Czekam na kolejny cudowny rozdział :P
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)

      Usuń
  9. Na wstępie przepraszam za duży odstęp w czytaniu rozdziału, jednak ostatnie dwa tygodnie szkoły były męczące i nie miałam już czasu, aby zająć się rozrywką na dłuższy czas.
    Co do rozdziału.
    Reakcja sekretarki w Mungu, Moim zdaniem (wyprodukowanym Moim zrytym umysłem) było komiczne. Jej zachowanie - już wyobraziłam sobie to przerażenie. Gdy wspomniałaś coś na kształt płaczu, to najpierw myślałam, że to dochodzi z jakieś z sali, najpewniej od Weasley'a. Jakież było Moje zaskoczenie, gdy doczytałam, iż chodziło o Malfoy'a. Jeszcze nie czytałam, żeby Malfoy płakał, może oprócz w obliczu śmierci kogoś bliskiego. Coraz bardziej zaskakująca i ciekawsza odsłona nowego Dracona; On i zawstydzenie? Pierwsze widzę!
    Co do Potter'a - spalić na stosie! Bowiem został oskarżony o paranie się magią! Miałam nadzieje, że Mugole ruszą za nim z widłami i pochodniami, :D
    Scena w sali rozpraw totalnie Mnie rozwaliła, szczególnie przemowa Flo, a Jej otwartość też była miłym zaskoczeniem.
    Już myślałam, że tu Hermiona powie, iż Malfoy zasługuje na najseksowniejszego - ponieważ zasługuje - a tu sam, który powinien być najbardziej zainteresowany, psuje wszystko! No nie do pomyślenia.
    To, że para Herm i Potter wróciła do siebie, nie była dla Mnie szokująca. Jednak coś myślę, że temperamencik Chłopca, Który Przeżył, Aby Wkurzać W Opowiadaniach Dramione nie przysłuży związkowi. I mam szczerą nadzieję, że stanie się to wkrótce...
    Rozdział napisany jak zawsze świetnie, tak więc wręczam Ci "+10 do motywacji" i lecę czytać dalej, ;)
    Dużo weny!
    Pozdrawiam,
    Shadow Follow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie ma za co, każdy ma przecież jakieś swoje sprawy :)
      Rzeczywiście, reakcja kobiety miała być komiczna. Sama jak to pisałam widziałam pulchną blondynkę, która wylewa kawę na dokumenty :P i śmiałam się do rozpuku.
      Draco jest człowiekiem jak my wszyscy i chciałam pokazać, że i on jest zdolny do łez. W końcu jest w okropnej sytuacji, wszyscy go oskarżają - już tylko pozostaje mu płakać.
      Oj, nie przysłuży... Zaręczam Ci :*
      A Hermiona jeszcze przyzna Florence rację.
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  10. Rozdziały przeczytałam, jednak nie skomentowałam.. nie wiem jak to się mogło stać! Z pełną skrucha nadrabiam błędy i lecę dalej! Rozdział fantastyczny! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało ;) bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.

      Usuń
  11. Rozdział długi i fantastyczny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = +10 do motywacji ;)