Hej, kochani!
16:59 - i obiecany rozdział (nie mogłam się powstrzymać, dałam minutę przed planowaną publikacją). Dedykowany jest Andromedzie, która swoimi cudownymi flomentarzami zawsze doprowadza mnie do śmiechu i daje nadzieję na spotkanie w przyszłości większej ilości psychofanów ;* Andromedo, mam nadzieję, że ten rozdział Ci się spodoba ;)
Zanim jeszcze przejdziemy do sedna, kilka informacji:
1. Ponieważ przez cztery dni siedziałam w domu i mi się nudziło, rozdział jest długi. Mam nadzieję, że się nie znudzicie.
2. Z tego samego powodu, co wyżej, postanowiła zmienić co nieco na blogu. Dodałam dwie nowe zakładki:
- z lewej strony ,,Newsy z nory Johanny Malfoy" - będę tam informować o dokładnej dacie publikacji rozdziału, a Wy będziecie mogli skosztować próbki mojego zrytego humoru (tak, tak, Bebilon i wspomaganie pracy mózgu...).
- z prawej strony, pod tytułem ,,Dramione - Utracona Przyjaźń" możecie znaleźć spis treści, który przedtem figurował pod inną nazwa oraz spis bohaterów. Przedstawieni są tam ci, których udział w większym stopniu wpływa na fabułę. Nawet jeżeli ktoś pojawił się dopiero tylko raz, a figuruje w spisie bohaterów, możecie mieć pewność, że odegra jakąś rolę. W miarę dalszego pisania, postacie zapewne będą dodawane do tej zakładki.
3. W tym rozdziale ponownie pojawiają się pewne dwie kobiety. Na początku miały być tylko epizodyczne, ale tak spodobało mi się pisanie o nich, że zostają na stałe ;) Możecie traktować je jak zwykłe niekanoniczne postacie, a ich podobizny znajdziecie w zakładce ,,Bohaterowie".
4. Next w środę :*
Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale cztery dni siedzenia w domu, czytania i pisania nie wpłynęły korzystnie na moją psychikę ;P
Zapraszam do czytanie i komentowania!
Johanna Malfoy
******
- Dziękuję, że zgodziłeś się tu ze mną
przyjść – powiedziała Hermiona, krocząc korytarzami szpitala świętego Munga.
Obok niej szedł Draco, cały rozpromieniony. Był niesamowicie zadowolony z
faktu, że został całkowicie uniewinniony przez samą dyrektorkę Hogwartu.
Podążał za dziewczyną, od czasu do czasu niby przypadkowo trącając jej dłoń,
owiewając jej szyję swoim oddechem i wdychając zapach szpitalnych sal.
Zapomniał nawet o swoim ojcu – nie
powinien, ale zapomniał. Wiedział, że niebezpieczeństwo nadal ciążyło na
Hermionie i na nim, nie mógł jednak odmówić sobie tych kilku minut błogiej
radości.
Ślizgonka podeszła do recepcji i
wychyliła się przez ladę, by zwrócić na siebie uwagę jednej z pielęgniarek.
- Chciałabym odwiedzić mojego przyjaciela
Ronalda Weasley’a – powiedziała.
- Nazwisko? – zapytała znudzonym głosem
kobieta, po czym zaczęła przeglądać papiery, które przed nią leżały i popijać
kawę z dużego niebieskiego kubka.
- Hermiona Granger.
- A pan? – nie zaszczyciła blondyna nawet
jednym spojrzeniem.
- Dracon Malfoy.
Kobieta lekko drgnęła na dźwięk jego
nazwiska i odstawiła kubek na biurko. Z przestrachem podniosła wzrok znad
dokumentów.
- Dracon Malfoy? – zapytała drżącym
głosem. Kilka jej koleżanek również odwróciło się w stronę Ślizgona i
wpatrywało się w niego z mieszaniną ciekawości i strachu.
- Tak, nazywam się Dracon Malfoy. Mam
nadzieję, że nie ma pani z tym żadnego problemu – powiedział ostro.
Lekko nachylił się nad ladą, na co
pielęgniarka gwałtownie odskoczyła w tył. Rozchyliła usta, jakby chciała coś
powiedzieć, jednak z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak też myślałem – rzekł chłopak, po
czym chwycił Hermionę za rękę i pociągnął w stronę korytarza.
Przez chwilę szli w milczeniu. Po jakimś
czasie jednak Ślizgonka usłyszała coś, co brzmiało jak połączenie szlochu i
sarknięcia. Dziewczyna pociągnęła Malfoy’a w swoją stronę, by ukazał jej twarz.
- Znowu to samo… Choć przez chwilę
miałem nadzieję, ze będzie inaczej… - powiedział cicho.
- Wiem, że nie zabrzmi to pocieszająco,
ale musisz się do tego przyzwyczaić, Draco – szepnęła Hermiona – Czasem
przeszłość człowieka ciągnie się za nim całe życie…
Blondyn przystanął i oparł się plecami o
ścianę korytarza. Zamknął oczy i zrobił kilka głębokich oddechów.
- Przepraszam… Nie chciałam cię urazić…
- powiedziała dziewczyna ze skruchą i delikatnie odgarnęła kosmyki włosów z
jego czoła.
- Nic.. nic nie szkodzi – powiedział
cicho. Przytrzymał dłoń Ślizgonki i wtulił w nią twarz – Właśnie dlatego
chciałbym użyć na sobie Oblivate… Żebym nie wiedział, jakie jest źródło tego
wstrętu, który w nich widzę… Żebym sam go nie czuł…
Hermiona nie wiedziała, co zrobić.
Wewnętrzne pokłady jej uczuć nakazywały przygarnąć Dracona do siebie i złożyć
najczulszy pocałunek w dziejach całego świata, jednak zostały one zduszone
przez stare nawyki, każące trzymać się na dystans. Dziewczyna stała obok
Malfoy’a i delikatnie gładziła jego ramię, kompletnie nie wiedząc, co zrobić
dalej. Nie miała żadnego pomysłu na pocieszenie chłopaka.
Blondyn lekko pociągnął nosem, po czym
odsunął od swojej twarzy rękę Hermiony, uprzednio lekko ją całując. Otarł
wierzchem dłoni oczy i przywołał na usta słaby uśmiech.
- Chodźmy już do tego twojego rudego
koleżki. Jestem ciekawy, jak on zareaguje na mój widok.
Weszli do dużej sali szpitalnej. Przy
dwóch naprzeciwległych ścianach stał rząd jednakowych białych łóżek. Na każdym
z nich leżał pacjent. Jedni z nich wykrzykiwali zupełnie przypadkowe słowa,
inni co chwilę wybuchali niekontrolowanym śmiechem, a pozostali po prostu
wpatrywali się pustym wzrokiem w sufit lub członków rodziny, którzy przy nich
czuwali.
Łączyła ich jednak jedna wspólna cecha –
wszyscy nie postrzegali rzeczywistości tak, jak powinni.
Ron należał do ostatniej kategorii
pacjentów. Już z daleka Hermiona widziała go, jak wpatruje się w pęknięcia na
suficie w najodleglejszym kącie sali. Draco i Hermiona ruszyli w jego stronę,
mijając po drodze Gilderoy’a Lockharta, ich byłego nauczyciela obrony przed
czarną magią oraz Alicję i Franka Longbottomów, przy których siedział ich syn,
Neville. Ślizgonka lekko uśmiechnęła się do Gryfona, a on odwzajemnił gest.
Dzięki Ginny poznali się nieco lepiej i Hermiona wiedziała już, za co wszyscy
jego znajomi tak bardzo go lubią – był odważny, prawy i niezwykle miły.
Stanęli przy łóżku Weasley’a. Chłopak
wyglądał na niesamowicie małego pośród ogromu szpitalnej pościeli, pachnącej
eliksirami uzdrawiającymi. Twarz rudego była blada, a lekko różowe usta
układały się w błogi uśmiech. Jego błędny wzrok z sufitu przeniósł się na
dwójkę Ślizgonów.
- Cześć, Ron – szepnęła Hermiona i
usiadła na skraju łóżka. Draco stanął tuż za nią i oparł dłonie na jej
ramionach.
- Cześć, Hermiono – powiedział, a na
jego twarzy wykwitł jeszcze pogodniejszy uśmiech. Wyglądał tak łagodnie, ze
Ślizgonka nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu zabijał on
zwolenników Czarnego Pana – Cześć, Draco – zwrócił się w stronę blondyna.
Malfoy drgnął i chrząknął.
- Cześć, Ron – powiedział niepewnie. Nie
spodziewał się, że Weasley, jego odwieczny wróg, będzie dla niego miły.
- Draco śmierciożerca? – zapytał rudy,
jednak gdy wypowiadał te słowa, jego twarz nie wyrażała wstrętu obecnego u
większości czarodziejskiej populacji. Blondyn po raz pierwszy spotkał osobę,
która bez znajomości szczegółów jego sprawy umiała się do niego uśmiechnąć.
- Nie, Draco, nie jest śmierciożercą –
powiedziała łagodnie Hermiona.
- Draco dobry? – domyślił się Weasley.
- Tak, Draco jest dobry – potaknęła
dziewczyna, nieświadomie wypowiadając imię przyjaciela z czułością. Czuła swego
rodzaju dumę z tego, że to właśnie Malfoy był informatorem podczas wojny i
wypełniał o wiele niebezpieczniejszą pracę od aurorów – musiał udawać sługę
Voldemorta, jednocześnie szpiegując go dla Zakonu.
Palce blondyna przesunęły się po jej
ramionach. Ślizgonka na chwilę odwróciła się w jego stronę i zobaczyła czuły
uśmiech, w który układały się jego usta.
- Bardzo się cieszę, że Draco dobry –
powiedział Ron – Widzieliście Lavender?
Draco ze zdziwieniem otwarł usta i już
chciał powiedzieć, że Brown przecież nie żyje, lecz Hermiona lekko uderzyła go
w nogę i odezwała się pierwsza:
- Oczywiście, że się z nią widzieliśmy –
potwierdziła i uspokajająco pogładziła rudego po dłoni.
- Wszystko u niej dobrze?
- Tak, wszystko dobrze. Kazała przekazać
ci pozdrowienia – powiedziała, a na twarzy Rona wykwitł kolejny promienny
uśmiech.
- Mam nadzieję, że gdy tylko wyjdę ze
szpitala, zobaczę się z nią – szepnął.
- Na pewno, Ron. Na pewno – obiecała, a
w oczach zalśniły jej łzy. Weasley wyglądał tak niewinnie, gdy jego twarz była
rozświetlona nadzieją na ponowne ujrzenie ukochanej. Chłopak jeszcze chwilę
ciepło wpatrywał się w swoją przyjaciółkę i Malfoy’a, po czym jego głowa opadła
na poduszki. Z ust, nadal ułożonych w uśmiech, zaczęło wydobywać się ciche
pochrapywanie, a klatka piersiowa miarowo się unosiła.
Ślizgonka sięgnęła ręką do twarzy rudego
i lekko pogłaskała go po policzku. Usłyszała, jak chłopak wyszeptał przez sen
,,Lavender” i jej oczy jeszcze bardziej się zeszkliły. Nie mogła uwierzyć w to,
że los aż tak źle potraktował Rona.
- Hermiono… Musimy już iść – szepnął do
jej ucha Draco. Chwycił ją za ramiona i delikatnie podniósł ze skraju łóżka.
- Jasne, już się zbieram – powiedziała i
pospiesznie otarła oczy. Nie chciała, by Malfoy widział jej łzy.
- Co się stało z Weasley’em? – zapytał
cicho blondyn.
- Nie umiał poradzić sobie ze śmiercią
Lavender. Molly zgodziła się, byśmy oddali go do Munga. Miał zostać tutaj tylko
do końca wakacji, jednak magomedycy stwierdzili, że jego stan jest zbyt
poważny. Na pewno zostanie tutaj przez cały rok szkolny, jak nie dłużej.
Niemal jednocześnie zerknęli w stronę
spokojnie śpiącego Rona.
- Wiesz co? – zapytał zamyślonym głosem
blondyn – Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale… naprawdę szkoda mi Weasley’a.
Wychodzili z sali, gdy Hermiona zderzyła
się w drzwiach z wysokim chłopakiem. Już chciała burknąć coś o tym, że ludzie,
którzy chodzą na oślep, są żałośni, gdy ten odwrócił twarz w jej stronę.
Czarne włosy.
Zielone oczy.
Okrągłe okulary.
Blizna.
Harry.
- O, cześć – bąknęła niepewnie, w jednej
chwili tracąc cały rezon. Odruchowo zrobiła krok w tył, a jej plecy oparły się
o umięśnioną klatkę piersiową Dracona, który stał tuż za nią.
- Witaj, Hermiono – powiedział na pozór
normalnym głosem, raz po raz groźnie spoglądając na Malfoy’a – Czy moglibyśmy
porozmawiać? Sami – położył nacisk na ostatnie słowo.
- Oczywiście – potaknęła Ślizgonka i
odwróciła się w stronę blondyna – Draco, zaczekaj na mnie przy wyjściu –
poprosiła go.
Malfoy niepewnie spojrzał na swoją
przyjaciółkę i jej chłopaka, po chwili jednak spełnił prośbę dziewczyny.
Jeszcze kilka razy nerwowo odwracał się za siebie, po czym zniknął za zakrętem
korytarza.
- Hermiono… - zaczął poważnym tonem
Potter – Ja… chciałbym przeprosić cię za wczoraj – powiedział ze skruchą.
Zrobił pauzę, po czym kontynuował – Po prostu… nie byłem przygotowany na to, że
utrzymujesz kontakty z Malfoy’em. Myślałem, że pomiędzy wami już wszystko
skończone…
- Harry, Draco to mój przyjaciel. Bardzo
go lubię i nie mam zamiaru rezygnować z kontaktów z nim. Nie jest już
śmierciożercą, więc nie widzę żadnego powodu, który mógłby mnie ograniczać –
rzekła spokojnie Ślizgonka.
- Wiem, wiem… Hermiono? Czy wybaczysz
mi? – zapytał niepewnie – Wiem, że zachowałem się…
- … żałośnie – dokończyła za niego
Hermiona.
- Naprawdę uważasz, że do mojego
zachowania należy przyczepić etykietkę z twoją najgorszą inwektywą? – spytał z
uśmiechem na ustach, jednak jego głos nadal brzmiał niepewnie.
- Oczywiście, Potter. Zasługuje pan na
trolla – powiedziała, udając głos profesor McGonnagall.
Harry zrobił tak skruszoną minę, że nie
mogła powstrzymać się od nachylenia się nad nim. Pomyślała o tym, że przecież
obiecała sobie wybaczyć Wybrańcowi, jeżeli tylko i on będzie tego chciał.
- Oczywiście, że ci wybaczam, Harry. Jak
mogłabym postąpić inaczej? – zapytała cicho.
Usta Pottera ułożyły się w radosny
uśmiech, który natychmiast przywarł do warg Hermiony. Gryfon i Ślizgonka
pocałowali się namiętnie, zapominając o wszystkich błędach, które popełnili. Już
nie liczył się wybuch gniewu i kłamstwa, byli tylko oni.
- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam –
wyszeptał Harry w jej usta – Gdy zobaczyłem go w twojej łazience…
- Może po prostu już o tym nie mówmy? –
zaproponowała dziewczyna.
- Tak, jutrzejsza rozprawa na pewno
pozwoli nam zapomnieć – nagle spochmurniał.
- Jutrzejsza rozprawa? – zdziwiła się
Hermiona.
- Jak to? Nie dostałaś listu z
ministerstwa?
***
,,Droga Panno Granger!
Informujemy Panią, że jutro o godzinie
1100 w Wielkiej Sali Wizengamotu odbędzie się rozprawa, która
dotyczyć będzie naruszenia Paragrafu 13. Statutu Tajności Międzynarodowej
Konfederacji Czarodziejów przez pana Harry’ego Pottera. Pani obecność na tej rozprawie
jest konieczna, gdyż została Pani powołana jako świadek popełnionego
przestępstwa.
Z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
Biuro Niewłaściwego Użycia Magii
Ministerstwo Magii”
***
- Nie wierzę, jak mogli oskarżyć
Harry’ego o coś takiego! – złościła się Hermiona.
- Być może dlatego, że użył zaklęcia
przy setkach mugoli? – zasugerował Draco z lekkim sarkazmem.
- Ale przecież nie ma na sobie namiaru!
Jak go wytropili? – denerwowała się Ślizgonka. Stawiała duże kroki, by szybko
dostać się do Ministerstwa Magii.
- Może Potter cię okłamał i tak naprawdę
nie skończył jeszcze siedemnastu lat? – zażartował Malfoy, jednak powstrzymał
się przed dorzuceniem kolejnej kpiny, gdy poczuł na sobie mordercze spojrzenie
Hermiony – Tak naprawdę dostali powiadomienie dlatego, że w dużym skupisku mugoli
użyto czaru. Potem nietrudno już było stwierdzić, który czarodziej to zrobił.
Aktywność każdej różdżki jest rejestrowana w Biurze Niewłaściwego Użycia Magii.
Szybko przemieszczali się ulicami
Londynu, skrzętnie ukrywając swoje prawdziwe uczucia. Hermiona kroczyła z maską
gniewu, zaś Draco – obojętności. Tak naprawdę oboje byli jednak niezwykle
zdenerwowani, bo wiedzieli, że ten dzień może zadecydować o ich przyszłości.
Wybierali się do Wizengamotu –
dziewczyna, by bronić Wybrańca, blondyn, by oskarżyć ojca.
Znaleźli się przy budce telefonicznej,
która miała przenieść ich do ministerstwa. Weszli do niej, a na tarczy telefonu
wystukali odpowiednią sekwencję cyfr. Przekazali pracownicy urzędu swoje dane
oraz powód przyjścia, a budka zapadła się pod ziemię i w ekspresowym tempie
przewiozła ich na poziom B8, na którym znajdował się główny hol. Draco i
Hermiona przeszli obok Fontanny Magicznego Braterstwa oraz rzędu kominków
podłączonych do Sieci Fiuu i udali się w stronę informacji oraz Biura
Bezpieczeństwa. Pracownicy sprawdzili ich różdżki, po czym wskazali poziom, na
którym znajdowała się Wielka Sala Wizengamotu.
Podeszli do jednaj z wind i weszli do
niej razem z trójką urzędników – Cuthbertem Mockridgem, Arnoldem Peasegoodem
oraz Johnem Dawlishem.
- Draco Malfoy? – zapytał Dawlish – Co u
ciebie słychać? Doszły mnie słuchy, że Lucjusz wnosi o uniewinnienie.
- Właśnie idę zeznawać w tej sprawie – odparł
blondyn. Rozmawiał z aurorem tak swobodnie, jakby znali się od zawsze.
- Popierasz ojca? – spytał niepewnie
John.
- Oczywiście, że nie – prychnął Draco –
Musiałbym upaść na głowę. Powiem przewodniczącemu wszystko tak, jak było – że
Lucjusz i Narcyza nie byli do niczego zmuszani i służyli Voldemortowi z własnej
woli.
Mimo że wojna już się skończyła,
Peasegood i Mockridge drgnęli na dźwięk pseudonimu Toma Riddle’a.
- Zuch chłopak. Wiedziałem, że
zostaniesz po naszej stronie. Szkoda, ze sam nie mogę zeznawać – auror poklepał
Malfoy’a po jasnej czuprynie, po czym pożegnał się ze wszystkimi i wysiadł na
IV poziomie.
Zaraz po nim, na kolejnych dwóch
piętrach, wysiedli urzędnicy ministerstwa, pozostawiając Dracona i Hermionę
samych.
- Znasz Johna Dawlisha? – zapytała
Ślizgonka zaraz po tym, jak winda ruszyła w dalszą podróż.
- Tak, to jemu najczęściej przekazywałem
informacje o śmierciożercach. Po kilku miesiącach wspólnej pracy dosyć się
zakolegowaliśmy.
- Dlaczego, skoro wie tyle o twoich
rodzicach, nie może zeznawać w ich sprawie? – zainteresowała się dziewczyna.
Winda właśnie zatrzymała się na poziomie VII.
- Zna ich tylko z opowieści, a świadkiem
w ich sprawie mogą być ludzie, którzy mieli z nimi bezpośredni kontakt… - nie
zdążył dokończyć zdania, bo do windy właśnie wkroczyły dwie rude osoby.
- Hermiono! – krzyknął pan Weasley, w
czym zawtórował mu jego syn, Percy. Ślizgonka poczuła, jak ramiona mężczyzn
miażdżą ją w czułym uścisku.
- Pan Artur! Percy! – powiedziała
radośnie i odwzajemniła uścisk.
- Hermiono, koniecznie musisz dziś do
nas wpaść. Mama piecze swoje słynne czekoladowe babeczki – zawiadomił
entuzjastycznie Percy z błyskiem w oku.
- Postaram się do was wpaść, jak tylko
dzisiejsza rozprawa nie pochłonie całego mojego dnia. Może wezmę ze sobą
Harry’ego, babeczki pani Weasley na pewno poprawią mu humor – powiedziała
Hermiona.
- Ach, no tak, to ta sprawa o użycie
czarów wśród mugoli… - Artur pokręcił głową – Mam dziwne obawy, że tym razem
Wizengamot nie odpuści Harry’emu tak łatwo…
Hermiona głośno przełknęła ślinę.
- Ale bądźmy dobrej myśli – mężczyzna
lekko się uśmiechnął – w każdym razie zapraszamy was z Harrym na babeczki Molly.
O, jest z nami pan Malfoy – zwrócił się mężczyzna do blondyna – Miło pana
spotkać.
O ile mina Percy’ego była dosyć
niepewna, gdy wymieniał uścisk dłoni z Draconem, o tyle pan Weasley był pełny
uprzejmości. Nie gardził Malfoy’em i traktował go jak równego sobie, mimo jego
niezbyt pochlebnej przeszłości.
- Słyszałem, że ma pan wielkie zasługi w
tym, że wygraliśmy wojnę – powiedział Artur – Aurorzy już widzą pana w swoich
szeregach.
- Nie wiem, czy miałem aż takie zasługi…
- powiedział lekko zawstydzony Draco – Robiłem po prostu to, co uważałem za
słuszne. A teraz i tak większość czarodziejów ma mnie za zwykłego śmiecia,
który zmienił stronę, by nie wylądować w Azkabanie – mruknął.
- Niestety, tak już w życiu bywa, panie
Malfoy – westchnął pan Weasley – Niech pan jednak pamięta, że zawsze ma pan
wsparcie ze strony ludzi, którzy znają prawdę o panu – dodał pokrzepiająco.
Winda zatrzymała się na poziome IX.
Czwórka czarodziejów wysiadła z niej i wyszła na korytarz prowadzący do
Departamentu Tajemnic.
- Jeżeli pan chce, panie Malfoy,
oczywiście i pan może przyjść dzisiaj na babeczki mojej żony – uśmiechnął się
Artur.
- Z wielką chęcią, panie Weasley. Mam
jednak do pana jedną prośbę – niech pan mówi do mnie po imieniu. Inaczej czuję
się tak… - zawahał się - … niezręcznie.
- Oczywiście. Będę o tym pamiętać,
Draco.
Ślizgoni pożegnali się z rudymi
członkami rodziny Weasley’ów i skierowali się w stronę schodów, które
prowadziły na poziom X.
- Wiesz co? – zapytał blondyn, zanim
wszedł na salę rozpraw – Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale… Weasley’owie są
naprawdę mili.
Trzęsącymi się dłońmi zamknął drzwi do
Wielkiej Sali Wizengamotu, a Hermiona uśmiechnęła się do siebie na myśl, ze
słyszała już podobne słowa z jego ust.
***
Czas dłużył się niemiłosiernie. Dwa
kwadranse, podczas których Draco składał swoje zeznania przeciwko Lucjuszowi,
wydawały jej się dwiema dobami. Hermiona próbowała zabić nudę, wymieniając
nazwiska wszystkich dyrektorów Hogwartu, ingrediencje potrzebne do sporządzenia
Wywaru Żywej Śmierci oraz daty poszczególnych wojen z goblinami – nic nie
pomogło. Wciąż nerwowo spoglądała na drzwi Wielkiej Sali Wizengamotu, z której
powinien wyjść Draco oraz na schody, którymi miał przyjść Harry.
W końcu, gdy blondyn pojawił się na
korytarzu, Ślizgonka wypuściła powietrze, które przez dłuższy czas zatrzymywała
w płucach.
- Jak poszło? – zapytała nerwowo.
- Całkiem dobrze – Draco usiadł obok
dziewczyny – Wygląda na to, że przewodniczący Wizengamotu mi wierzy, ale…
- Ale?...
- Ale jestem jedynym świadkiem, który
zeznaje przeciwko moim rodzicom – westchnął.
- Myślisz, że uda im się uniknąć kary?
Że będą mogli wieść normalne życie? Twoi rodzice, Rudolf Lestrenge, Amycus i
Alecto Carrowowie, Thorfin Rowle i Blaise Zabini? – spytała cicho.
- Wygląda na to, że tak…
Szybkie kroki poniosły się echem po
korytarzu, a następnie oczom Ślizgonów ukazał się Harry Potter. Miał na sobie
swoje standardowe ubrania – sprany t-shirt i dżinsy. Wyglądał, jakby biegł –
miał przyspieszony oddech i włosy w nieładzie.
- Hej – powiedział, dysząc i pocałował
Hermionę w usta – Nie spóźniłem się, prawda? – spytał z nadzieją.
- Nie, dopiero za chwilę będziemy
wchodzić – uspokoiła go dziewczyna. Zobaczyła, że Wybraniec ze zdziwieniem
zerka na Malfoy’a – Draco zeznawał dziś w sprawie swojego ojca, dlatego jest ze
mną.
Z Wielkiej Sali Wizengamotu wychyliła
się urzędniczka:
- Panie Potter, panno Granger, jesteście
proszeni na salę rozpraw.
Stanęli pośrodku. Nad nimi wznosił się
rząd ław, w których siedzieli czarodzieje odziani w długie togi. Na honorowym
miejscu zasiadł Connor McCrowd, obecny przewodniczący Wizengamotu.
Harry spoczął na niewielkim krześle
znajdującym się tuż przed sędzią, zaś Hermiona udała się w stronę ławy dla
świadków. Na sali panowała cisza zakłócana sporadycznymi kichnięciami lub
kaszlnięciami.
Mijały minuty – jedna, dwie… dziesięć.
Urzędnicy siedzący w Wielkiej Sali Wizengamotu bez słowa wpatrywali się to w
Harry’ego, to w Hermionę. Nic nie zostało powiedziane – nie padło żadne oskarżenie,
nie zapoznano nikogo z treścią akt sądowych.
Wybraniec lekko chrząknął.
- Przepraszam, ale… kiedy rozpocznie się
rozprawa? – zapytał niepewnie.
- Musimy poczekać jeszcze na dwóch
ważnych świadków – wytłumaczył chłodno Connor McCrowd.
Znów zapadła cisza. Hermionie echem
odbijało się w uszach cichutkie tykanie zegarka, który nosiła na przegubie.
Pomyślała, że wystarczy jeszcze chwila, by wyszła z Wielkiej Sali Wizengamotu z
trzaskiem drzwi.
I wtedy usłyszała to – odgłosy śmiechu,
które dobiegały z korytarza na poziomie X. Dość szybko zbliżały się do sali
rozpraw, razem z równie głośnym stukotem butów na wysokich obcasach.
- Już jesteśmy! – usłyszeli wszyscy
zebrani. Gwałtownie odwrócili się w stronę źródła radosnych parsknięć śmiechu.
Hermionie niemal opadła szczęka, gdy
zobaczyła, że kobiety stoją tak blisko niej. Mogłaby podbiec do nich, a żaden
ochroniarz nie stanąłby na jej drodze.
Isa ubrana była w buty na nieziemsko
wysokim obcasie, krótką czarną sukienkę oraz futro zarzucone na ramiona. Oczy
podkreślone miała tak ogromną ilością kredki, że wyglądała jak panda.
Kwiecista koszula Florence włożona była
do rozkloszowanych spodni o wysokim stanie. Na nogach miała bordowe buty na
grubych obcasach, a całość kreacji wieńczyły wisiorki, brzęczące na jej szyi
oraz czarny kapelusz z dwoma piórkami.
Mimo że były czarownicami, nie pasowały
do Wielkiej Sali Wizengamotu. Ich kolorowe stroje wyraźnie odznaczały się na
tle ciemnych szat urzędników. Twarze kobiet wyrażały radość, której trudno było
się doszukać w pracownikach Ministerstwa Magii. Jedyną rzeczą, jaka łączyła Flo
i Isę z resztą czarodziejów były różdżki, które trzymały w dłoniach.
- Harry Potter! – krzyknęła ruda – Czyli
naprawdę byłeś na moim koncercie. Myślałam, że tylko wydaje mi się, że widzę
cię w tłumie – razem z Isą podeszła do Wybrańca i zaczęła ściskać jego dłoń –
To taki zaszczyt dla mnie, że osobiście mogę poznać Chłopca, Który Przeżył!
- To ja cieszę się, ze mogę poznać panią
– powiedział Harry, lekko zdziwiony otwartością kobiety.
- Ach, Potter, nie wygłupiaj się, mów do
mnie Florence. Nie jestem przecież aż tak dużo od ciebie starsza, byś musiał
mnie tytułować – zaśmiała się – Mam przecież tylko dwadzieścia pięć lat!
- Dwadzieścia dziewięć – blondynka
szturchnęła przyjaciółkę w bok.
- Siedź cicho, Isa, właśnie próbuję się
odmłodzić. Poza tym, kończę dwadzieścia dziewięć lat dopiero za dwa dni –
obruszyła się i również uderzyła kobietę.
Hermiona była zachwycona pokładami
pozytywnej energii, które drzemały w artystkach. Były otwarte, radosne i nie
przejmowały się zniesmaczonymi spojrzeniami urzędników.
- Dobrze, panny Welch i Summers już
przybyły, możemy więc oficjalnie zacząć rozprawę – powiedział chłodno Connor
McCrowd, dając tym samym do zrozumienia, że nie wytrzyma już ani jednego
wybuchu śmiechu.
Florence i Isa zajęły miejsca obok
Ślizgonki, a przewodniczący Wizengamotu bez jednego zająknięcia przeczytał akt
oskarżenia, który mówił o tym, że Harry Potter złamał Paragraf 13. Statutu
Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów.
- Panie Potter, czy przyznaje się pan do
popełnionego przestępstwa? – zapytał przewodniczący.
- Tak, ale… - urwał, uświadamiając
sobie, że jego ton głosu zbyt przypomina rozkapryszone dziecko. Odchrząknął i
zaczął jeszcze raz, pewniej – to wszystko nie tak. Owszem użyłem czaru, ale nie
sądzę, by wzbudziło to wielkie zdziwienie. Na sali wszyscy obrzucali się
brokatem, jestem pewien, że nikt nie połączył mojej fontanny z magią – dodał niewinnie.
- Jakiego zaklęcia pan użył? – dociekał
mężczyzna.
- Muncando.
- Muncando? Nie znam go… Mógłby pan
przybliżyć mi źródło, z którego je pan poznał?
Harry przełknął ślinę. Wiedział, że musi
zachować zimną krew i nie wydać bliźniaków Weasly, którzy wymyślili tę formułę.
Ministerstwo karało osoby, które nie zgłaszały nowych zaklęć do rejestru,
Potter nie chciał więc, by George miał kłopoty przez jego bezmyślność.
- Nie pamiętam – wzruszył ramionami –
Chyba przeczytałem je na marginesie jakiegoś podręcznika.
Przewodniczący Wizengamotu spojrzał na
niego z niedowierzeniem, jednak nie dociekał. Zadał Harry’emu kilka pytań, po
czym pozwolił mu zasiąść na ławie oskarżonych.
-
Świadek Florence Leontine Mary Welch.
Kobieta była ostatnią przesłuchiwaną
oraz nadzieją Hermiony. Connor McCrowd tak umiejętnie manipulował wypowiedziami
zebranych oraz pytaniami, które zadawał, by każdy zebrany nieświadomie pogrążał
Pottera. Sama Ślizgonka dała się nabrać na grę przewodniczącego i nim zdołała
się zorientować, powiedziała o kilka słów za dużo. Kilka słów, które mogły
zadecydować o losie jej chłopaka.
-
Nie martw się, Flo na pewno wyciągnie z tego Pottera – Isa uspokajająco
poklepała Hermionę po dłoni – Wychodziła już z nie takich oskarżeń obronną
ręką.
- Connor, ten chłopiec nic nie zrobił!
Po prostu zabrał swoją dziewczynę na koncert i chciał, by dobrze się bawiła!
Nie mów mi, że nigdy nie chciałeś sprawić przyjemności swojej ukochanej! –
powiedziała z pasją kobieta, odrzucając swoje rude włosy.
- Niereformowalna – mruknęła Isa z
uśmiechem – Zawsze, gdy jesteśmy na rozprawie, przypominam jej, by nie mówiła
do sędziego po imieniu. Nie wiem, dlaczego, ale bardzo ich to denerwuje. A ona
nigdy mnie nie słucha.
Hermiona zdusiła parsknięcie śmiechu.
- Panno Welch, może przejdzie pani do
rzeczy? – zaproponował chłodno przewodniczący Wizengamotu.
- Dobrze, dobrze, Connor, już mówię, jak
było – powiedziała, a sędzia zaczerwienił się z wściekłości, gdy znów użyła
jego imienia – Więc stałam na scenie i śpiewałam… Isa, co ja wtedy śpiewałam? –
zwróciła się do przyjaciółki.
- To nieważne – rzekł przez zaciśnięte
zęby McCrowd.
- Śpiewałaś chyba ,,You’ve got the love”
– podpowiedział blondynka.
- Tak, to był ten utwór! Więc śpiewałam
,,You’ve got the love”… to miał być już koniec setlisty, ale wtedy poczułam, że
kolejna fala brokatu wlewa się na scenę. Najpierw myślałam, że Polacy po prostu
przynieśli ze sobą jakiś miotacz brokatu i byłabym skłonna w to uwierzyć.
Naprawdę, przysięgam! – dwa razy uderzyła się w lewą stronę klatki piersiowej –
Zorientowałam się, że to czar po tym, gdy zauważyłam Pottera i jego różdżkę w
tłumie. Myślę, że mugole w ogóle nie zwrócili na to uwagi, byli przyzwyczajeni
do takich akcji na moich koncertach. Przecież sama używam tego zaklęcia – wzruszyła
ramionami.
- Używa go pani?
- No jasne, Connor, a jak myślisz, kto
jest jeszcze tak stuknięty, by wymyślać zaklęcia wywołujące fontannę brokatu? –
zaśmiała się, świetnie ukrywając kolejne kłamstwo – Harry musiał po prostu
znaleźć mój stary podręcznik, w którym zapisałam to zaklęcie.
Connor McCrowd ze zmęczeniem otarł
czoło. Przesłuchiwanie Florence Welch jak zwykle wyprowadziło go z równowagi. Miał nieprzyjemność spotkać się z nią już kilka razy zanim został przewodniczącym Wizengamotu. Rozprawy, które odbywały się z jej udziałem, zawsze pełne były takich incydentów, jak śpiewanie a capella utworów FATM, wspinanie się po ławach sędziów i rzucanie niekontrolowanych uroków na wszystkich zebranych.
- I co, Connor, czy w końcu przekonałam
cię, że ten chłopiec nie zrobił nic złego? – zapytała ruda po piętnastu
minutach i stanowczo oparła swoje dłonie na barierkach, które odgradzały ją od mężczyzny.
- Panno Welch, podczas tego
przesłuchania przyznała się pani do chyba piętnastu wykroczeń – powiedział
chłodno, nie chcąc odpowiadać na pytanie kobiety.
- Ale nie możesz mnie przymknąć, bo
zaraz wyruszam w How Big Tour! - wzniosła ręce wysoko w górę, a sędzia zadrżał, bojąc się, że kobieta zaraz zacznie tańczyć - By odwołać wszystkie koncerty, musielibyście
powiedzieć mugolom o tym, że przebywam w Azkabanie. A wtedy zapewne złamaliście
jakiś paragraf – dodała i zmrużyła oczy.
Sędzia westchnął.
- Kto jest za uniewinnieniem Harry’ego
Pottera? – zapytał sztywno.
Większość urzędników, razem z sędzią,
podniosła ręce.
Florence z triumfującym uśmiechem
odwróciła się w stronę Hermiony i Isy.
- A nie mówiłam? Zawsze tak zdenerwuje
przewodniczącego, że ten robi wszystko, co tylko ona chce, byleby tylko
Florence przestała świergotać mu nad uchem – szepnęła blondynka.
***
W końcu opuścili Wielką Salę
Wizengamotu.
- Widziałaś te jego miny, gdy
zeznawałam? – Florence wybuchła śmiechem.
- Bezcenne! – zawtórowała jej Isa.
Kobiety zwijały się ze śmiechu, w
czasie, gdy Draco podszedł do Hermiony i Harry’ego.
- I jak tam? – zapytał blondyn.
- Oczyszczony z zarzutów – powiedziała
zadowolona Ślizgonka – A to wszystko dzięki Florence.
- Nie ma za co, kochani, zdenerwowanie
Connora to była dla mnie czysta przyjemność. Uwielbiam widzieć jego czerwone ze złości policzki, wyglądają wtedy jak dwa dorodne jabłka z sadu moich rodziców – powiedziała ruda i podeszła do
uczniów Hogwartu, ocierając łzy śmiechu – Szczególnie, jeżeli mogłam przy tym
uratować tyłek najsławniejszego czarodzieja – powiedziała do Wybrańca, po czym
spojrzała na Dracona – Widziałam cię na okładce Proroka Codziennego… - rzekła i
zamyśliła się.
- Dracon Malfoy – przedstawił się
blondyn.
- No tak, Dracon Malfoy! – klepnęła się
w czoło, po czym wyciągnęła rękę w jego stronę – Najseksowniejszy czarodziej
naszych czasów – mrugnęła do niego okiem, na co ten oblał się rumieńcem.
- Flo, opanuj się, to zakrawa na
pedofilię – mruknęła Isa.
- Hej, mówię tylko to, co słyszałam od
innych czarownic. A ty? Co o tym myślisz Hermiono? – zapytała się Ślizgonki.
Dziewczyna zrobiła głęboki wdech i
gorączkowo zaczęła zastanawiać się, jak odpowiedzieć. Nie wiedziała, co
powiedzieć, by nie urazić Dracona, a jednocześnie nie dać Harry’emu kolejnego
powodu do zazdrości.
- Wiecie co? A może wszyscy wybierzemy
się do Weasley’ów na czekoladowe babeczki Molly? – zaproponował szybko blondyn.
Wszyscy ochoczo potaknęli, a Hermiona
tylko z wdzięcznością popatrzyła się w stronę chłopaka, który ocalił ją od odpowiedzi.
No i muszę napisać kolejny potok moich ochów I achów, a więc! Super rozdział - boski, ciekawy, niesamowity, wciągający, świetnie napisany i w ogóle nie nudny! Wszytko się tak płynnie i łatwo czyta, wspaniale wszytko opisujesz - dokładnie, ale jak wcześniej napisałam, napewno nie nudno :) no i jeszcze muszę napisać że wygląd bloga zmienia się coraz lepsze. Niesamowicie doceniam też to że odpowiadasz chyba na każdy komentarz, naprawdę fajnie bo np. dla mnie dużo znaczy to że zawsze czytasz moje wypociny *^-^*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Odpowiadam na każdy komentarz dlatego, że wiem, jaka to przyjemność zobaczyć, że autor/autorka zwrócił uwagę na moje słowa. Komentarze dla mnie bardzo motywujące i po prostu nie chcę, byście czuli się niezauważani :*
UsuńJeszcze raz bardzo dziękuję! ;) J. M.
Pisze ten komentarz po raz trzeci. To irytujące że za każdym razem gdy chciałam go opublikować wyłączał mi się internet. Rozdział świetny, ciekawy, inspirujący. Ale dlaczego pogodziłaś Potter'a i Hermi? Dlaczego pytam się? Draco uroczy jak zwykle zresztą. Rozwalił mnie tekst Flo "No tak, Dracon Malfoy! [...] Najseksowniejszy czarodziej naszych czasów". Jednak zrobiło mi się żal Rona, to smutne że tak się załamał po śmierci Lavender. Czekam na naxta. Pozdrawiam i życzę weny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńCo do Pottera i Hermiony: powiem tak - czasem, zamiast wprowadzać wątki, które się lubi, warto dać te, których się nie lubi, by na końcu zamieścić te, które się kocha (wiem, że tyle powtórzeń, ale nie wiem, jak to ująć).
Tak, i właśnie po tym tekście postanowiłam, że Flo i Isa zostają z nami na stałe! ;)
Również pozdrawiam! J. M.
Po prostu
OdpowiedzUsuńG E N I A L N E 😏
Bardzo dziękuję! Pozdrawiam ;) J. M.
UsuńAch! Rozdział świetny! Długo wyczekiwałam na ten rozdział, a jak już przyszedł piątek kompletnie straciłam poczucie czasu i jestem dopiero teraz :(
OdpowiedzUsuńRozdZiał świetny, boski, wspaniały i ogólnie mega!
No więc, tak myślałam, że pogodzisz Harrego i Hermionę, ale do końca miałam jeszcze maleńką nadzieję, że tak się nie stanie, no ale trudno, pisanie wymaga poświeceń!
O jej! Ron! Jak mi go szkoda! Nie sądziłam, że będzie z nim aż tak źle...
I na koniec.... lucjusz (specjalnie tak napisane) o jezu, jak ja go nienawidzę. Wydaję mi się, że zostanie uniewinniony, no bo musi wykonać ten swój niecny plan. Ale mam nadzieję, że i tak prędzej czy później trafi do Azkabanu , albo po prostu zdechnie.
Z niecierpliwością czekam na następny!
Pozdrawiam i życzę weny :*
A.G.
Bardzo dziękuję!
UsuńTak jak napisałam wyżej - czasem warto wprowadzić coś czego się nie lubi, by zakończyć czymś, co się kocha (o, teraz ładnie wyszło).
Ach, tak, nasz Lucek to ma jednak łeb do planów :P sprytna z niego sztuka.
Również pozdrawiam! J. M.
Bardzo dziękuję! Na pewno zajrzę na Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam! J. M.
Przepraszam, że dopiero teraz! Ale nabrałam nawyku, który polega na tym, że czytam wszystko w weekend. Czasem po prostu nie mam czasu w tygodniu...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Pomimo tego, że długi czytało mi się go szybciej niż jakikolwiek inny ^^ Po prostu nieziemski! Strasznie szkoda mi Ron'a. A Herrego lubię coraz mniej xd
Wydaje mi się taki... strasznie gwałtowny i nieprzewidywalny. Za to jak tylko myślę o Dracon'ie... On jest taki zakochany w Grenger. Widać to po każdym geście jaki wykonuje. W każdym słowie, które wypowiada jest jakaś część jego miłości. A ona się upiera na tego Wybrańca no!!! xd
Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwo weny!!! ♥♥♥
Bardzo dziękuję! Cieszę się, że odbierasz tak Harry'ego, bo to znak, że mój plan się powiódł ;) (plan zniszczenia mu życia, mwahahahaha ^^)
UsuńTak cudownie napisałaś o Draconie! Jeju, trzeba to zapisać!
Również pozdrawiam ;* J. M.
Woow, kolejny świetny rozdział. Niby długi, a jednak jak się go czyta to migiem. Co tylko świadczy o cudowności i lekkości tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńRozprawa opisana była bardzo realnie. Nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie tej sceny ^^
Biedny Mon-Ron... Jak ja mu współczuję. Jak nigdy, fajnie że chociaż tutaj nie jest głupkiem, jak w innych historiach tego rodzaju ^^ Łamiesz "Stereotypy" ;D haha
No i Harry... Dobrze, że chociaż póki co pogodził się z Hermioną. ^^ ( Chociaż jestem całym sercem za Draco ;p)
A zdecydowanie największym zaskoczeniem było spotkanie młodego Malfoy'a z panem Weasley'em. Chociaż tutaj udało się zakopać topór wojenny. ^^
I to "Najseksowniejszy czarodziej naszych czasów" Epicki cytat!
Przepraszam, że taki lichy komentarz, ale jestem trochę... zmęczona (xD) po imprezie halloweenowej ;D
Pozdrawiam i życzę weny <3
Bardzo dziękuję!
UsuńW sumie i mnie znudziło się czytać o głupim Ronie i wspierającym Hermionę Harrym. Ciekawiej było zamienić role i nadszarpnąć trochę reputację Pottera :P
Jeju, nie wiedziałam, że tekst Flo zyska tyle fanów ^^
Ach tak, te imprezy halloweenowe robią z człowiekiem dziwne rzeczy...
Również pozdrawiam! J. M.
A więc na początek przepraszam.... Ale jak mam być szczera nie nadążam...tak więc siedzę... Czytam książkę na konkurs z polskiego i stwierdzam że trzeba nadrobić zaległości;) No więc absolutnie nie mam czasu.... Więc możliwe że ja będę czytała na bieżąco a komentarz będzie co trzy rozdziały... Możliwe że będę czytała z dwu tygodniowym opóźnieniem o 1:30... Ale kończąc już moje wyżalenia..
OdpowiedzUsuńŚwietne rozdziały, dużo opisów, ale bardzo przyjemnie i płynnie je się czyta (mówi ta która nie znosi opisów) Draco... Jak zwykle Ach... XD
Dobra kończę.
Buziaki, kocham, życzę weny :*
PS. Zapewne miałam coś jeszcze napisać.... Ale ja i moja skleroza... Na początku...
A ta znowu zaczyna swoje ~Ellie
Jak ktoś nie chce to nie czyta ! A ty się zamknij... !~ja
Wracając, miałam świetną pamięć ale otaczają mnie ludzie ze sklerozą taką że głowa boli... I się chyba zaraziłam XD~Ja
Haha jakie śmieszne... Czyż nie o taki efekt ci chodziło ??? ~Ellie
Nie! I czy ja ci czegoś nie powiedziałam??? Won! Cóż ale to i tak koniec komentarza więc El ładnie się pożegnaj!~Ja
Papa! Ale!~Ellie
Czy kiedyś będzie bez ale???~ja
Ciii... Mówi mi żebym nie przerywała a sama co? A o czym to ja?~Ellie
Nie mówiłam z tą sklerozą??? A ty wykrzyknęłaś "Ale!"~Ja
Aaa... Ale! Nie zapominajmy o Panu Upierdliwym! Też się pożegnaj!
Witam... Żegnam ~Will
A przed państwem wystąpił William, Will, Pan Upierdliwy lub jak kto woli Chłopak Elsy... O którym nie wie co myśleć *teatralne westchnięcie*~Ja
Ej! Ja z tym Głuptakiem?!~Ellie
Ja tu nadal jestem~Will
Dobra! Koniec! Papa! *posyłam buziaki*~Ja
Bardzo dziękuję!
UsuńNie ma sprawy, rozumiem brak czasu ;) konkurs przedmiotowy z polskiego, jak mniemam?
Ach, ten PS doprowadził mnie do łez :') I jeszcze Will ♡
Pozdtawiam! J. M.
Jejku jest cudowny :) na całe szczęście Harry i Draco nie wydali się w bujke ;) Uwielbiam każde Twoje opisy, dialogi i akcje ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny cudowny rozdział :P
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny :*
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M. ;)
UsuńNa wstępie przepraszam za duży odstęp w czytaniu rozdziału, jednak ostatnie dwa tygodnie szkoły były męczące i nie miałam już czasu, aby zająć się rozrywką na dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
Reakcja sekretarki w Mungu, Moim zdaniem (wyprodukowanym Moim zrytym umysłem) było komiczne. Jej zachowanie - już wyobraziłam sobie to przerażenie. Gdy wspomniałaś coś na kształt płaczu, to najpierw myślałam, że to dochodzi z jakieś z sali, najpewniej od Weasley'a. Jakież było Moje zaskoczenie, gdy doczytałam, iż chodziło o Malfoy'a. Jeszcze nie czytałam, żeby Malfoy płakał, może oprócz w obliczu śmierci kogoś bliskiego. Coraz bardziej zaskakująca i ciekawsza odsłona nowego Dracona; On i zawstydzenie? Pierwsze widzę!
Co do Potter'a - spalić na stosie! Bowiem został oskarżony o paranie się magią! Miałam nadzieje, że Mugole ruszą za nim z widłami i pochodniami, :D
Scena w sali rozpraw totalnie Mnie rozwaliła, szczególnie przemowa Flo, a Jej otwartość też była miłym zaskoczeniem.
Już myślałam, że tu Hermiona powie, iż Malfoy zasługuje na najseksowniejszego - ponieważ zasługuje - a tu sam, który powinien być najbardziej zainteresowany, psuje wszystko! No nie do pomyślenia.
To, że para Herm i Potter wróciła do siebie, nie była dla Mnie szokująca. Jednak coś myślę, że temperamencik Chłopca, Który Przeżył, Aby Wkurzać W Opowiadaniach Dramione nie przysłuży związkowi. I mam szczerą nadzieję, że stanie się to wkrótce...
Rozdział napisany jak zawsze świetnie, tak więc wręczam Ci "+10 do motywacji" i lecę czytać dalej, ;)
Dużo weny!
Pozdrawiam,
Shadow Follow
Och, nie ma za co, każdy ma przecież jakieś swoje sprawy :)
UsuńRzeczywiście, reakcja kobiety miała być komiczna. Sama jak to pisałam widziałam pulchną blondynkę, która wylewa kawę na dokumenty :P i śmiałam się do rozpuku.
Draco jest człowiekiem jak my wszyscy i chciałam pokazać, że i on jest zdolny do łez. W końcu jest w okropnej sytuacji, wszyscy go oskarżają - już tylko pozostaje mu płakać.
Oj, nie przysłuży... Zaręczam Ci :*
A Hermiona jeszcze przyzna Florence rację.
Również pozdrawiam! J. M.
Rozdziały przeczytałam, jednak nie skomentowałam.. nie wiem jak to się mogło stać! Z pełną skrucha nadrabiam błędy i lecę dalej! Rozdział fantastyczny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic się nie stało ;) bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
UsuńRozdział długi i fantastyczny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Bardzo dziękuję i również pozdrawiam! J. M.
Usuń